137. K. Stoch & J. A. Forfang
Dla xbutterflygirlx
Błagam, tylko bez spamu pod poprzednim shotem 🙏🙏🙏
I tak nie planuję części drugiej, więc to bez sensu.
Dziękuję za uwagę 💖
- Poczekaj! - usłyszałem idąc korytarzem. - Nie było okazji porozmawiać - Kamil podszedł do mnie. - Gratuluję - wyciągnął rękę.
- Dziękuję - szepnąłem, ściskając jego dłoń.
- Zasłużyłeś na to podium...
- Naprawdę tak myślisz? - zapytałem nie patrząc mu w oczy.
- Tak, oczywiście - uśmiechnął się szeroko.
Podniosłem wzrok i spojrzałem mu w oczy. Już miałem się odezwać, gdy usłyszałem, że ktoś woła Kamila.
Nie kto inny tylko Peter Prevc.
A kogo ja się spodziewałem? Waltera Hoffera?
Odszedłem bez słowa, zostawiając Polaka z zaskoczoną miną na środku korytarza. Poszedłem do swojego pokoju, gdzie był już Daniel.
- Nie mam z nim szansy - oznajmiłem.
- Z kim? - spytał zaskoczony, okładając telefon. - Co się stało? - usiadł.
- Z Prevcem... On i Kamil są bardzo blisko.
- No i co? Oddam rękę, że jeśli zaprosisz go na piwo, czy nawet głupi spacer, to ci nie odmówi.
- Ale jak ja mam go zaprosić? On... Onieśmiela mnie.
- Ciebie?! - krzyknął zaskoczony. - To w ogóle możliwe?!
- Nie wiem... Niegdy nie sądziłem, że to możliwe, ale w jego towarzystwie...
- Poczekaj - wstał. - Zaraz przyjdę... Weź sobie prysznic, czy coś, a ja będę za maks 20 minut - wyszedł z pokoju, a ja miałem złe przeczucia.
Skorzystałem z jego rady i poszedłem pod prysznic. Miałem już dość dzisiejszego dnia i miałem nadzieję, że ciepła woda pomoże mi się trochę zrelaksować.
Ale myliłem się. To nic nie pomogło.
Wyszedłem z kabiny i owinąłem ręcznik wokół bioder, po czym wszedłem do pokoju.
Na moim łóżku siedział Stoch.
- Daniel powiedział, że chciałeś ze mną porozmawiać.
- Zabiję go kiedyś... Przysięgam - szepnąłem. I gdy zobaczyłem spojrzenie Kamila, błądzące po moimi ciele, zdałem sobie sprawę, że cięgle jestem prawie nagi. Zarumieniłem się. - Ubiorę się i za chwilę pogadamy - szepnąłem.
- Tak, tak, jasne - wymamrotał. Popatrzyłem na niego, jego wzrok nadal spoczywał na moim ciele.
Chyba podoba mu się to co widzi?
Inaczej by się tak nie gapił.
Zgarnąłem z walizki jakieś ubranie i wszedłem do łazienki. Kiedy zacząłem się ubierać, zauważyłem, że nie wziąłem bielizny.
- Cholera - mruknąłem. Wciągnąłem spodnie i koszulkę, i wyszedłem do pokoju. Kamil uśmiechnął się do mnie, usiadłem naprzeciw niego, na łóżku Daniela. - W sumie... To nie prosiłem Dannego żeby cię zawołał...
- Wiem.
- Jak...?
- Johann, już wiem jak... - do pokoju wpadł Daniel, a kiedy zobaczył Polaka, urwał w pół zdania. - To ja ten... Zostawię was... - wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Gdy przyszedłem, zobaczyłem, że go nie ma i pomysłem, że to całkiem dobra wymówka jakby się okazało, że każesz mi spadać.
- Dlaczego...? - nie dokończyłem pytania, bo Kamil wstał gwałtownie i usiadł obok mnie.
- To jak dzisiaj uciekłeś na korytarzu, utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś do mnie czujesz - oznajmił, łapiąc mnie za rękę, a ja czułem jak moje policzki zaczynają piec, więc spuściłem wzrok. - Uroczo się rumienisz - pogłaskał mnie po policzku. - Popatrz na mnie - poprosił, a ja to zrobiłem. - Onieśmielam cię?
- Tak - potwierdziłem.
- To niedobrze...
- Dlaczego?
- Wiesz... Liczyłam na jakiś wybuch uczuć po tym co powiedziałem... Albo chociaż pocałunek.
- Nie powiedziałeś nic, co zmienia naszą sytuację.
- Dopiero to powiem.
- Słucham - szepnąłem i popatrzylem na swoje dłonie.
- Kocham cię - oznajmił, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. - Teraz mnie pocałujesz? - zapytał, ale ja odpowiedziałem, tylko złączyłem delikatnie nasze usta.
- Ja też cię kocham.
- Wiem, Johann - pogłaskał mnie po policzku.
- Może... Pójdziemy na spacer? - zaproponowałem.
- Dobrze - uśmiechnął się. - Tylko wysusz włosy, nie chcę żebyś się przeziębił.
- Ok.
Doprowadziłem się do porządku i wyszliśmy z spacer po wiosce olimpijskiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top