135. S. Kraft & M. Hayböck
Dawno ich nie było 😁
I też nie pamiętam kto mi o niech pisał, więc bez dedykacji.
Chyba, że ktoś bardzo chce, to proszę dać mi znać na priv, to wtedy napiszę dedykację ❤
- Michi - szepnąłem. Mój chłopak nie zareagował. - Michael - usiadłem na swoim łóżku.
- Mmm...?
- Śpisz?
- Mhym... - mruknął w poduszkę.
- Mogę się z tobą położyć? - spytałem, a on tylko przesunął się na łóżku i zagiął kołdrę. Szybko wskoczyłem do jego łóżka, a on objął mnie ramieniem w pasie, nadal leżąc na brzuchu z twarzą w poduszce. - Michi?
- Mmm...?
- Myślisz, że Andiemu uda się też na dużej skoczni?
- Mhym...
- Bo ja myślę, że Kamil jeszcze odpali... Wiesz jaki on jest nieprzewidywalny... Jak w Zakopanem... Sądzę, że on wygra.
- Mhym...
- Johann też jest w dobrej formie.
- Mhym...
- I jest przystojny...
- Mhym...
- Ma ładny uśmiech - rzuciłem.
- Mhym...
- I jest mega seksowny - powiedziałem rozmarzony głosem.
- Jeszcze jedno słowo i wykopię cię do tego Norwega - mruknął.
- Czyli jednak mnie słuchasz?
- Zawsze cię słucham, kochanie - pocałował moje ramię.
- To przestań tak pomrukiwać, wypowiadaj się pełnymi zdaniami - poprosiłem.
- Jestem zmęczony, nie mam ochoty rozmawiać, więc nie wymagaj zbyt wiele - zabrał rękę, którą mnie obejmował i położył się plecami do mnie, natychmiast się do niego przytuliłem, obejmując w pasie. Westchnął i pogłaskał moją dłoń.
- Kocham cię - pocałowałem jego łopatkę.
- Mhym...
- Michi! - chciałem się odsunąć, ale przytrzymał mój nadgarstek.
- Ja też cię kocham, krasnalu - obrócił się i przytulił mnie do swojej piersi, a potem pocałował w czoło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top