134. A. Wellinger & D. A. Tande part II
A oto part 2 😁😁😁
Myślę, że całkiem fajny 😁
- Udowodnię ci to - powiedziałem, gdy Daniel wrócił. Spojrzał na mnie i pokiwał głową. - Jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę i zrobię to.
- Dobrze - szepnął i pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnął się do mnie delikatnie, co spotkało się z szerokim uśmiechem z mojej strony.
Następnego dnia rano, kiedy Daniel jeszcze spał, wyszedłem do kwiaciarni.
Ok, to banalne, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
Tak myślę.
Kiedy wróciłem, Daniel pił kawę w kuchni. Wszedłem tam, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Cześć - uśmiechnąłem się.
- Hej... Co to za kwiaty? - zdziwił się.
- Dla ciebie - odparłem.
- Jak długo mnie znasz? - zapytał.
- To podchwytliwe pytanie?
- Nie.
- 5 lat.
- No właśnie... I nadal nie pamiętasz, że mam alergię na pyłki? - wstał i pstryknął palcami w tulipana, który był w bukiecie.
- Wiedziałem, że masz z nimi coś wspólnego - spojrzałem w jego oczy, a on pokręcił głową i kichnął.
- Zabierz je stąd - znowu kichnął.
- Przepraszam - zaśmiałem się.
- Mam ochotę cię objąć - oznajmił, czym mnie kompletnie zaskoczył. - Za szyję.
- Naprawdę? - zapytałem z ogromnym entuzjazmem.
- Drutem kolczastym - zaśmiał się i wyszedł z kuchni do salonu.
- To nie było miłe! - krzyknąłem za nim i się zaśmiałem, gdy słyszałem jak kichnął.
Wyrzuciłem kwiaty do kosza i poszedłem za nim. Usiadłem obok niego.
- To było trochę nietrafione - zauważyłem.
- Trochę - przyznał.
- Ale na kolację mogę cię zaprosić bez kwiatów - spojrzałem na niego. - Co robisz dziś wieczorem?
- Nie mam planów.
- Zjesz ze mną kolację?
- Chętnie - zgodził się.
Nie sądziłem, że od razu wyrazi aprobatę.
- Świetnie. O ósmej.
- Dobrze - uśmiechnął się lekko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top