133. A. Wellinger & D. A. Tande part I
Wybaczcie, ale nie pamiętam, kto z was pisał, że chciałby o nich przeczytać 😔
W każdym razie, mam nadzieję, że się spodoba 😘
- Daniel... - zacząłem, stając w drzwiach pokoju gościnnego. Patrzyłem jak mój chłopak zaścieła łóżko. - Zamierzasz się do mnie odzywać? - zapytałem, ale on nawet na mnie nie spojrzał. - Po co dałeś mi szansę, skoro...? - urwałem, bo Danny spojrzał na mnie takim wzrokiem, że nie miałem odwagi dokończyć zadania.
- Bo cię kocham... I nie chcę żeby przez twój jeden głupi błąd posypało się to, co budowaliśmy przez ostatnie trzy lata - przykrył łóżko pledem.
- Co mam zrobić żebyś mi wybaczył? - zapytałem, gdy układał poduszki na łóżku.
- Zdrady się nie wybacza, Andreas - odłożył ostatnią poduszkę i chciał wyjść z pokoju, ale zatarasowałem mu drogę. - Odsuń się.
- Daniel... - wyciągnąłem rękę, chciałem pogłaskać go po policzku, ale się odsunął. - Nie chcę żeby to tak wyglądało.
- Trzeba było myśleć zanim wpuściłeś do łóżka tego... Chłopaka - przepchnął się w drzwiach.
- Żałuję tego - ruszyłem za nim do kuchni.
- Wiem.
- Więc dlaczego śpisz w gościnnym?
- Chyba kpisz! - podniósł głos i popatrzył na mnie. - Nie będę spał z tobą w jednym łóżku, dopóki ci nie ufam! A poza tym, pieprzyłeś się z nim w tym łóżku! - warknął.
- Danny... Przepraszam - szepnąłem.
- Przeprosiny nie zawsze załatwiają sprawę, Andreas.
- Nie lubię, kiedy mówisz do mnie pełnym imieniem.
- Wychodzę - odezwał się po dłuższej chwili i odstawił kubek, który trzymał w dłoni. Wyszedł na korytarz i sięgnął po kurtkę.
- Dokąd? Mogę iść z tobą?
- Nie wiem i nie. Chcę pozbyć sam. Wystarczy, że w domu nieodstępujesz mnie na krok.
- Kocham cię, Daniel - oznajmiłem, gdy już wychodził.
- Udowodnij mi to - wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top