127. K. Stoch & P. Prevc part II
- Nie wyobrażasz sobie jaki jestem na siebie wściekły - mruknął Kamil ściągając kurtkę. - Tak niewiele mi zabrakło... Cholera! Mogłem obrobić to złoto!
- Kochanie - wstałem żeby do niego podejść.
- Nie - zatrzymał mnie. - Muszę ochłonąć... Tak niewiele - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza. - Tak niewiele do podium...
- Skarbie - przytuliłem go do siebie. Wtulił się we mnie, ukrywając twarz w mojej szyi. - Dla mnie jesteś najlepszy... Jesteś mistrzem...
- Wiem... I to dla mnie ważne, naprawdę... Ale... Przecież rozumiesz... Wiesz o co mi chodzi - szeptał w moją skórę.
- Wiem, kochanie. Wiem - pocałowałem jego skroń. Rozległo się pukanie do drzwi. - Proszę! - powiedziałem, a do pokoju wszedł Stefan Hula.
- Sorry, że wam przeszkadzam - zamknął za sobą drzwi. Hula jako jedyny wiedział o naszym związku. - Kamil, trener chce z nami rozmawiać.
Mój chłopak odburknął mu coś po polsku. To chyba nie było nic miłego, bo oczy Stefana prawie wyszły z orbit.
- Zaraz przyjdzie - wtrąciłem się.
- Kamil, tylko zachowaj spokój - poprosił go Hula.
- Będzie spokojny. Prawda? - wziąłem jego twarz w dłonie.
- Prawda - odsunął się. - Już idę - wziął kurtkę, która leżała na kanapie. - Mogę później przyjść?
- Oczywiście. Będę czekał.
Polak pocałował mnie jeszcze lekko i wyszedł.
Poszedłem do łazienki, umyłem się i położyłem do łóżka. Czekałem na mojego partnera. Trochę obawiałem się tego, że mógł coś palnąć, bo był wściekły.
Wszedł do mojego pokoju i od razu położył się obok mnie, przytuliłem go do siebie mocno.
- Mogę z tobą zostać?
- Nie masz wyjścia, bo już cię dziś nie wypuszczę.
- Czekaj, rozbiorę się - szepnął. Wypuściłem go z ramion, a on usiadł, zdjął buty, skarpetki. Wstał i zaczął zdejmować spodnie. Gdy został w samej koszulce i bokserkach, położył się obok mnie.
Przytuliłem go i pocałowałem w czoło i odpłynąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top