1. LOS

- Domi, to nie tak - mówiłem. - To nie było tak jak myślisz - złapałem ją za rękę.

- A jak? - wrzasnęła. - Potknąłeś się i przez przypadek ją przeleciałeś?! - odepchnęła mnie. - Jak mogłeś mi to zrobić?! Peter! Planowaliśmy przyszłość - już otwierałem usta żeby odpowiedzieć, ale dodała - nic nie mów. Dokończę pakowanie i wracam do Polski.

- Mogę cię odwieźć na lotnisko?

- Nie - zamknęła walizkę i wyszła.

- Cholera - mruknąłem siadając na łóżku.


4 LATA PÓŹNIEJ


Rzuciłem skoki narciarskie. Oczywiście nie tak zupełnie. Zostałem agentem mojego młodszego brata, Domena.

Czekałem pod skocznią na jego skok. Gówniarz skacze bardzo agresywnie... Jakbym widział siebie przed zakończeniem kariery.

Odwróciłem się w stronę buli, kiedy wpadła na mnie prześliczna blondynka.

- Przepraszam - rzuciła łamanym słoweńskim.

- Nic się nie stało... Jesteś stąd? Pracujesz tu? Nie kojarzę cię, a wszystkich tu znam.

- Nie wszystko zrozumiałam - oznajmiła po angielsku.

- Ok - powtórzyłem to samo w języku angielskim.

- Nie, nie jestem, ale często jeżdżę na konkursy. Uwielbiam ten sport.

- Skąd jesteś? - byłem zaintrygowany jej akcentem. Znałem go.

- Z Polski. Agata - wyciągnęła do mnie rękę.

- Peter - uścisnąłem jej dłoń. Z Polski, jak Domi. - Miło mi.

- Widziałeś? - podszedł do nas podekscytowany Domen.

- Oczywiście! Świetnie - pochwaliłem go.

- Jasne, akurat mogłeś skupić się na moim skoku, gdy tu taka kobieta - wyciągnął do niej rękę. - Domen, najfajniejszy z braci Prevców.

- Agata - zaśmiała się podając mu dłoń.


__________


Agatę spotkałem jeszcze nie raz na konkursach. W końcu zaprosiłem ją na randkę.

Zakochałem się. Wpadłem po uszy.

Nie mogłem się doczekać spotkania. Jak się potem okazało ona też.


__________


Na zakończenie sezonu poszliśmy na kolację. Wypiliśmy trochę wina...

Ok, więcej niż trochę. Wylądowaliśmy u mnie. Było fantastycznie, ale...

Gdy rano się obudziłem Agata się ubierała.

- Co robisz? - położyłem się na plecach.

- Nie chciałam cię obudzić - uśmiechnęła się i wskoczyła na łóżko.

- Wybierasz się gdzieś? - wskazałem na jej ubranie.

- Wieczorem mam samolot do domu.

- Chciałaś wyjść bez pożegnania?

- Nie - zaśmiała się i wskazała kartkę na szafce nocnej.

- To dobrze - pocałowałem ją. - Zakochałem się w tobie, Agata. Totalnie.

- Muszę ci o czymś powiedzieć - szepnęła.

- Tak? - zapytałem, a ona wstała.

- Jestem przyjaciółką Domi.

- I?

- To wszystko - wskazała pokój - było zaplanowane w każdym szczególe. To kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś, kiedy zaprosiłeś na randkę, kiedy uprawialiśmy seks... I tak... Chciałam wyjść bez pożegnania... A na kartce masz to co właśnie powiedziałam... I Domi prosiła żeby ci przekazać: zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno. - Oznajmiła. Miała twarz zimnej suki, ale zobaczyłem coś w jej oczach. Wstałem. - Co robisz?

- Nie chcesz tego robić... Też się we mnie zakochałaś - wziąłem jej twarz w dłonie.

- No i co? To nie ma znaczenia... Nie chcę być z człowiekiem, który jest w stanie zdradzić - odsunęła się i złapała torebkę.

- Ale...

- Nie ma "ale"... Żegnaj - wyszła.

- Kurwa... - szybko się ubrałem i wybiegłem za nią, ale jej już nigdzie nie było. Wróciłem do pokoju i wybrałem pewien numer. - Musisz mi pomóc kogoś znaleźć.


___________


Weszłam do mieszkania, walizkę zostawiłam w przedpokoju i skierowałam się do sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam sobie na łzy.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.

- I jak? - spytała Domi. - O nie... Nie mów, że się w nim zakochałaś.

- Wiem, wiem - usiadłam na łóżku. - Miało być inaczej, tylko on miał cierpieć - płakałam.

- Aguś... - Domi mnie przytuliła. - Przepraszam, że cię na to namówiłam. To byl głupi pomysł.

- Był, bo nie tylko on się zakochał.

- Drzwi były otwarte to wszedłem - do mojej sypialni wparował Domen.

- Co to robisz? Peter wie gdzie jesteś?

- Nie... Mam dwa zdania... Domi... Jesteś totalną kretynką. Peter nigdy cię nie zdradził. Tamta dziwka to zaplanowała... Jest w nim zakochana i nie mogła znieść myśli, że jakaś laska pieprzy się z Peterem - oznajmił 18-latek. - Do tego wciągnęłaś do jakiejś chorej zemsty swoją przyjaciółkę, jesteś nienormalna...

- Słuchaj gówniarzu...

- Jesteś idiotką, całe szczęście, że Pero ci się nie oświadczył tak jak planował... - przeniósł wzrok na mnie. - Rozumiem czemu to zrobiłaś... To jego numer, który zapewne masz - podał mi karteczkę. - Zadzwonisz, czy mam udać, że tego nie było i jakimś cudem zdobyłem twój adres, którego mi nigdy nie podałaś? - uśmiechnął się

- Zadzwonię... Ale nie dziś... Muszę pomyśleć - mówiłam, a on stukał coś w komórce.

- Ups... Właśnie niechcący wysłałem mu twój adres... Oj... Niedobrze...

- Jesteś fatalnym aktorem.

- Dupka zagrałem wybornie - rzucił się na łóżko obok mnie. - Przenocujesz mnie dzisiaj?

- Jasne


___________


Jakiś tydzień po wizycie Domena zebrałam się w sobie i zadzwoniłam.

- Słucham? - usłyszałam zaspany głos.

- Przepraszam, że tak późno...

- Raczej wcześnie... Dochodzi 4 rano... Ale ciesze się, że dzwonisz... Dziękuję.

- Podziękuj Domenowi.

- Czemu jemu?

- On ci to wyjaśni. Przepraszam za to co wydarzyło się w hotelu. Żałuję, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.

- Nie zdradziłem Domi.

- Wiem, Domen nam to wyjaśnił. Nazwał ją idiotką i kretynką.

- Dobrze... Yyy... To znaczy nie powinien tak mówić - poprawił się, na co się zaśmiałam.

- Odbierzesz mnie z lotniska?

- Jasne, kiedy?

- Teraz.

- Już jadę - rozłączył się.

Po 20 minutach wpadł do hali przylotów. Szybko do mnie podszedł i pocałował.

- Klawy dresik - pociągnęłam za sznurek spodni.

- No wiesz... Musiałem się zerwać bladym świtem - wziął moją walizkę i poszłam za nim do auta.

- Peter? - przerwałam milczenie, które panowało odkąd wsiedliśmy do samochodu.

- Mmm...? - przeniósł wzrok z drogi na mnie.

- Przepraszam - pogłaskałam go po policzku.

- To nie był twój pomysł - rzucił i skierował spojrzenie na drogę.

- Nie do końca.

- Jak to?

- Zaraz po tym jak Domi wróciła zrozpaczona do domu wypiłyśmy trochę za dużo wina.

- I?

- I żartem powiedziałam, że powinna zapłacić jakiejś lasce żeby ta cię w sobie rozkochała, a potem rzuciła.

- Co takiego?! To był twój pomysł?!

- Byłam pijana i tylko żartowałam. Myślałam, że Domi zapomniała, ale trzy lata później mnie namówiła. Nie chciałam tego, nie mogłam jej odmówić.

- Mogłaś.

- Żałujesz, że tego nie zrobiłam?

- Z jednej strony tak - zatrzymał auto pod domem. - Złamałaś mi serce, ale z drugiej... - uśmiechnął się - Inaczej byśmy się nie poznali.

- W tym miejscu muszę przyznać, że Dawid to mój brat.

- Czy w ogóle było coś prawdziwego? - oparł głowę o kierownicę.

- Nie udawałam, że mi się podobasz, że mnie pociągasz, że się zakochałam. Naprawdę świetnie się bawiłam w wesołym miasteczku - mówiłam, a on przekręcił głowę i patrzył na mnie. - Nikt nigdy nie wygrał dla mnie maskotki.

- Miał być miś - zauważył.

- Pączek też był fajny... Mam go w walizce... W kinie też było fajnie... Nigdy nie lubiłam komedii, pokochałam je przez ciebie - łza spłynęła po moim policzku.

- Ja też cię kocham... misiu - zaśmiał się przy ostatnim słowie.


__________________


- Aga - usłyszałam. otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Pero klęczy ubrany przy łóżku. - Muszę iść - pocałował moje nagie ramię. - Mam spotkanie z dziennikarzami. Wrócę koło 15.

- Ok - usiadłam. - Zrobię coś do jedzenia.

- Super... Cześć - pocałował mnie.

- Pa - gdy wyszedł padłam jeszcze na chwilę na łóżko, a kiedy wstała, ubrałam się i zeszłam na dół, usłyszałam:

- Kochanie! Jestem - Domen wpadł do kuchni. - Hej mała - puścił mi oczko.

- Cześć młody - zaśmiałam się. - Chcesz kawy?

- Nom i coś do jedzenia możesz zrobić - rozsiadł się na stołku.

- Dobra - otworzyłam lodówkę. - Widać, że mieszka tu facet - zamknęłam ją. - Jesteś autem?

- Tak.

- Jedziemy po żarcie.

- Zrobisz coś dobrego? - spojrzał maślanymi oczami.

- Zrobię.

- Wyjdziesz za mnie? - złapał mnie za rękę.

- Chodź - pociągnęłam go do wyjścia.

Zauważyłam, że Domen bardzo lubi flirtować. Podrywał mnie. Starałam sie to obracać w żart.

Po powrocie do domu robilismy kurczaka, kiedy wstawiłam go do piekarnika, obserwowałam jak najmłodszy z braci kroi paprykę.

- Mmmm... - wrzucił sobie kilka kawałków warzywa do ust. - Uwielbiam ten dojrzały, aksamitny smak - delektował się, a ja wybuchnęłam śmiechem.

- Co tu tak wesoło? - do kuchni wszedł Peter. Z uśmiechem poczochrał Domenowi włosy, a mnie pocałował.

- Weźcie bo bełtnę - skrzywił się.

- Tylko nie na paprykę - Pero zabrał mu miskę z warzywem.

- Oddawaj staruszku!

- Staruszku? Jestem 7 lat starszy od ciebie!

- No przeciez mówię - pociągnął Peterowi z bara, ten mu oddał. Zaczęli się przepychać.

- Chłopaki. Wystarczy. Hej! - przestali kiedy krzyknęłam. - Grzeczne dzieci - zaśmiałam się.

__________

Kiedy zjedliśmy, usiedliśmy w salonie. Do Petera zadzwonił telefon, a że zostawił go w kuchni musiał się tam pofatygować. Domen przesiadł się do mnie i położył prawą dłoń na oparciu kanapy za mną.

- Hej maleńka - wymruczał. - Może przejedziemy sie moją Hondą? - ledwo powstrzymywał śmiech.

- Jasne, idziemy? Ale moment... Ty nie masz Hondy.

- No nie... Ale mam Audi.

- Nooo... Ujdzie...

- Nie zapędziłeś się? - wrócił Peter.

- Nie przeszkadzaj, wyrywam laskę na Audi - bawił się moimi włosami.

- Domen, wystarczy - odtrąciłam jego rękę, a chłopak wrócił na swoje poprzednie miejsce.

- No właśnie - Pero usiadł, objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam.


6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ


Domen coraz śmielej sobie poczynał. Oczywiście, gdy Petera nie było w pobliżu. Starałam się nie zostawać z nim sam na sam.

- Angie?! - wpadł do domu.

- Co?! - zaczęłam schodzić z góry.

- Chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

- O co chodzi? - zatrzymałam się.

- Angie, ufasz mi?

- Tak.

- No to chodź - poprosił.

- Dobrze - wyszłam za nim, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do niego. Gdy weszliśmy do małego mieszkania, zatrzymał się i odwrócił do mnie.

- Mam coś dla ciebie...

- Jak to?

- Chodź - chwycił mnie za dłoń. Weszłam za nim do salonu. Zobaczyłam świece, kwiaty i kolację. Zatkało mnie. Spojrzałam na niego. - Wiesz, że mi się podobasz... Zakochałem sie w tobie.

- Domen... - zakryłam usta dłonią. Peter nigdy czegoś takiego nie zrobił... Szczytem było, kiedy zaparzył mi kawę. - Jestem z twoim bratem.

- Wiem.

- Jestem od ciebie 5 lat starsza - pogłaskałam go po policzku.

- No i co? - złapał mnie za nadgarstek.

- To dużo.

- Nie dla mnie - przyciągnął mnie do siebie. - Posłuchaj - wziął moją twarz w dłonie. - Kocham cię... Daj mi szansę.

- To nie jest dobry pomysł - pogłaskałam go po włosach.

- Zjemy coś? - uśmiechnął się lekko.

- Sam zrobiłeś?

- Próbowałem - oparł czoło o moje - ale mi nie wyszło, więc zamówiłem.

- Ważne są chęci - uśmiechnęłam się. - Jemy?

- Tak.

Kiedy usiedliśmy zdałam sobie sprawę co robię. Jestem na randce z bratem mojego chłopaka.

- Co jest?

- Źle robię. Nie powinno mnie tu być.

- Nie jesteś przekonująca - zauważył.

Dobrze nam sie rozmawiało, jak zawsze. Świetnie się z nim bawiłam.

Kiedy nalał nam wina, powiedziałam:

- Nie powinieneś pić.

- Czemu? Odwiozę cię taksówką.

- No dobrze... Domen... Nie czujesz, że to nie na miejscu?

- Trochę... Ale serce nie sługa - wstał i wyciągnął do mnie rękę.

Przenieśliśmy się z winem na kanapę.

Kiedy wypiliśmy całą butelkę zdecydowałam, że powinnam już jechać. Domen uśmiechnął się lekko, zbliżył do mnie i pocałował. Zamiast go odepchnąć wplątałam palce w jego włosy.

Usiadłam mu na kolanach, chłopak przylgnął do mnie kładąc dłonie na moich pośladkach i pogłębił pocałunek.

Raz się żyje - pomyślałam.

Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i ściągnęłam ją z niego. Przesunął ręce na moje biodra, brzuch i zaczął rozpinać guziczki mojej bluzki. Zdjął ją ze mnie. Jego usta znalazły się na moich obojczykach, a potem piersiach.

- Bez malinek - szepnęłam.

- Mhym - wymruczał w moja skórę.

Bardziej naparłam na niego biodrami... Czułam jaki jest twardy, ale niczego nie pośpieszał. Powoli całował moje ciało.

- Chodźmy do sypialni - wyszeptał mi do ucha.

_______________

Obudził mnie wibrujący dźwięk. Podniosłam się i nad Domenem sięgnęłam po komórkę.

Kurwa... Miałam 29 nieodebranych połączeń od Dawida, 108 od Petera i po 10 od Domi i Cene.

Rzuciłam smartfona na ziemię i przytuliłam się do piersi chłopaka, głaskałam palcami jego żebra.

- Mmmmm... - wymruczał. - Podoba mi się to.

- Mi też - pocałowałam jego pierś. - Muszę iść.

- Czemu? - zapytał, a ja pokazałam mi rejestr połączeń. - Szlag... - sięgnął po swój telefon. - U mnie 30 od Petera i 31 od Cene.

- Pójdę już - wstałam i zaczęłam sie ubierać. - Mów, że byłeś na imprezie i nie słyszałeś dzwonka.

- Zapominasz ile mam lat. Nie ucz mnie wymówek

- No tak - pochyliłam sie nad nim - pa - pocałowałam go.

- Hej... Co powiesz Peterowi?

- Cos wymyślę - wyszłam z mieszkania. Piechotą dotarłam do domu. Kiedy wezłam do środka, z góry zbiegł Pero.

- Gdzie byłaś?

- U Gabi.

- Jakiej Gabi? - zdziwił się.

- Koleżanka z pracy... Facet ją rzucił.

- Rozumiem... Czemu nie odbierałaś?

- Wyciszyłam telefon.

- Martwiłem się.

- Przepraszam. Nie pomyślałam żeby zadzwonić... - w ogóle w głowie miałam wtedy tylko Domena.

- Właśnie widzę - objął mnie. - Dobrze, że jesteś cała.


___________________


Nie mogłam długo ciągnąć tego romansu z Domenem. Zakończyłam moje relacje z obydwoma braćmi Prevc. Ale młodszy wymógł na mnie obietnicę, że przyjadę na zakończenie sezonu do Planicy, jeśli wygra.

MARZEC

Po co ja mu to obiecywałam? Mogłam sie domyślić jak to się skończy.

Wyrzucałam sobie parkując auto pod skocznią w Planicy.

Odnalazłam mojego brata. Był z Maćkiem. Podeszłam do nich. Po chwili dołączyli do nas Kamil z Peterem.

Życzyłam wszystkim powodzenia i odeszłam.

- Co tu robisz?- Pero poszedł za mną?

- Kibicuję.

- Nie przyjeżdżałaś na zawody. Komu kibicujesz?

- Nie tobie - stuknęłam palcem w jego plastron. - Czemu wróciłeś do skakania?

- Domen stwierdził, że jestem kiepskim agentem.

- Jak mu idzie? - udałam, że nie wiem.

- Jest liderem - odparł.

- To dobrze. Ma talent.

- Chciał żebyś przyjechała. To dla niego tu jesteś.

- Tak.

- On jest w tobie zakochany. Po co mącisz mu w głowie?

- Jesteś! - usłyszałam i odwróciłam się. Domen szedł w moją stronę. Peter się ulotnił.

- Obiecałam - wyszeptałam w jego ramię, kiedy mnie objął. - Powodzenia.

- Tęskniłem za tobą. Codziennie o tobie myślałem - wziął moją twarz w dłonie. - Byłaś moim motywatorem - pochylił się chcąc mnie pocałować.

- Najpierw zwycięstwo - zaśmiałam się.

- Wedle życzenia.

Po pierwszej serii Domen prowadził. Byłam z niego dumna. Podszedł do mnie z uśmiechem.

- Może jakaś zaliczka? - oparł się o barierkę, która nas oddzielała.

- Nie przewiduję - zaśmiałam się.

- Wynagrodzenia z zaliczką bardziej motywują.

- Hmmm... - pochyliłam się w jego stronę. - Sądzę... - przerwał mi szybkim buziakiem.

- O to mi chodziło - uśmiechnął się.

- Powodzenia - rzuciłam gdy odchodził. Rozejrzałam się i zobaczyłam Pero. Po jego minie mogę stwierdzić, że widział całą sytuację. Popatrzył na mnie przez chwilę i odszedł.

W drugiej serii, gdy na górze zostali tylko Pero i Domen, przeszłam przez barierkę. Peter usiadł na belkę. Patrzyłam. Kiedy wybił sie z progu i był już nad bulą dostał silny podmuch bocznego wiatru. Nie utrzymał pozycji i runął na ziemię z ogromnej wysokości. Zamarłam. Bez życia stoczył się po zeskoku. Ratownicy medyczni ruszyli w jego stronę, ale to ja byłam przy nim pierwsza.

- Peter - dotknęłam jego twarzy. Ktoś złapał mnie za ramię.

- Niech pani sie odsunie - rzucił jeden z ratowników. Pozostałych trzech sprawdzało stan Prevca. Po chwili zdjęli mu kask i podali mi. - Mój Boże - mruknął ratownik, który stał obok mnie.

Położyli Pero na noszach. Ruszyłam z nimi do karetki, ale nie nie mogłam jechać. Dowiedziałam się, do którego szpitala go zabierają i szybko pobiegłam na parking. Wsiadłam do swojego auta, kask Pero rzuciłam na siedzenie pasażera i odjechałam.


___________________


- Peter Prevc - powtórzyłam nazwisko w rejestracji.

- Jest operowany.

-Gdzie?

- Pani jest z rodziny?

- Jestem żoną - skłamałam.

- Blok numer 5, trzecie piętro.

Gdy znalazłam sie w poczekalni, była pusta. Usiadłam i czekałam. Modliłam się żeby wyszedł z tego cały i zdrowy.


___________________


Po kilku godzinach z sali wyszedł lekarz po 40-stce.

- Co z nim?

- Ma poważny uraz głowy. Jego stan jest bardzo ciężki, ale stabilny. Jego potylica była w kawałkach. Mózg jest obrzęknięty... Te 24 godziny będą najważniejsze. Zrobiliśmy co w naszej mocy... Reszta w rękach Boga.

- Dziękuję - szepnęłam. Kiwnął głową i odszedł. Opuściłam poczekalnię i zadzwoniłam do Cene. Przekazałam mu wszystko.


___________________


W kiosku na parterze kupiłam gazety i siedziałam przy łóżku Petera. czytając mu je. Robiłam tak od operacji.

- Cześć - do sali wszedł Cene.

- Hej, co mówią lekarze?

- To samo co wcześniej. Obudzi się jak mózg się zregeneruje.

- Mam nadzieję, że niedługo - chwyciłam dłoń Petera i przytuliłam do niej twarz. - Kończy mi sie urlop. Muszę wracać.

- Będę cie informował.

- Dziękuję.


____________________


Trzy tygodnie po moim powrocie do stolicy Polski, Cene zadzwonił z informacją, że Pero się obudził. Rzuciłam wszystko i pojechałam.

Kiedy wpadłam do szpitala, przed salą Petera złapał mnie Cene.

- Uważaj... Nie poznaje nikogo oprócz mnie... Ale spytał o dziewczynę, która mu czytała... Wejdź do niego - otworzył mi drzwi, a potem zamknął je za mną.

- Cześć - przywitałam się.

- Pamiętam artykuł o dobrze prosperującym rynku bajgli w zachodniej europie - nie otworzył oczu.

- To był ostatni, który ci czytałam - usiadłam przy łóżku.

- Czemu to robiłaś?

- Bo cię kocham.

- Cene powiedział, że nie jesteśmy razem.

- Ale byliśmy - złapałam go za rękę. Ścisnął moją dłoń.

- Czemu sie rozstaliśmy? - nadal nie otworzył oczu.

- Bo byłam głupia. To długa historia... Czemu masz zamknięte oczy?

- Lubię słuchać twojego głosu - spojrzał na mnie. - Ale pokocham patrzenie na ciebie.

- Zawsze lubiłeś mój głos.

- Co ty tu robisz?! - do sali weszła Julijanna, mama Petera.

- Ja...

- Wyjdź! Nie zranisz go po raz kolejny

- Pani nie rozumie - chciałam puścić dłoń Pero, ale mi nie pozwolił.

- Nie chcę, wynoś się!

- Dobrze - Peter nadal trzymał mnie za rękę. - Puść - poprosiłam.

- Nie.

- Synku, zostaw ją, nie jest ciebie warta. Zdradziła cię!

- Zamknij się, mamo! - wtrącił się Domen. - Nie mieszaj się. To nie twoja sprawa. Sami muszą to wyjaśnić. I to jak Pero wydobrzeje, a nie teraz - wyprowadził ją z sali.

- To prawda? - ciągle trzymał moją dłoń. Nie mogłam na niego spojrzeć.

- Tak.

- Dlaczego?

- Nie wiem... Pójdę już - tym razem mnie puścił.

- Przyjdziesz jeszcze?

- A chcesz?

- Tak.

- To wpadnę jutro - wyszłam.

- Po co tu przyjechałaś? - przy samochodzie dopadła mnie matka Petera. - Po co go ranisz? Za chwilę się rozmyślisz i znowu go zostawisz. Bawi cię to? Zabawa moimi synami?

- O czym pani mówi? Kocham Petera...

- A Domen? Co to było?

- To moja wina - usłyszałam Domena. - Zakochałem się. Miałem w dupie, że zranię Pero. Chciałem mieć Angie dla siebie. Wiedziałem czego nie robi Peter, więc ja to robiłem.

- Domen - szepnęła Julijanna - Jak mogłeś?

- Wiem, że to było złe. Teraz to widzę.

- Skoro to moment wyznań - zaczął Cene.

- Ty też z nią spałeś?

-Jestem gejem - wyznał. Domen wybuchnął śmiechem. Dare, ich ojciec, złapał się za serce.

- Dzięki Bogu - westchnęła ich matka. - A ty - wskazała na mnie palcem - zniknij z życia moich synów.

- Nie ładnie pokazywać palcem.


____________________


Następnego dnia siedziałam w sali Petera i opowiadałam mu o nas.

- To nie rozmowa na teraz - odparłam, kiedy spytał o szczegóły naszego poznania. Wzięłam gazetę do ręki. - "Stara miłość nie rdzewieje" - przeczytałam tytuł artykułu. - "Jak mogliśmy zaobserwować na ostatnim konkursie skoków narciarskich Peter Prevc wrócił do swojej byłej dziewczyny. Piękna Agata cały konkurs trzymała kciuki za swojego mężczyznę. Gdy podczas drugiej serii Prevc zaliczył fatalny upadek, blondynka była pierwszą osobą, która do niego podbiegła. Trzymamy kciuki żeby tym razem im się udało i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia."

- Co z moim kaskiem?

- Dostaniesz nowy - przekręciłam stronę.

- Przeczytaj mi to - wyciągnął książkę i zaczął kartkować.

- Nie będę ci czytać sprośnych fragmentów.

- Czyli nici z mojej fantazji - uśmiechnął się i podał mi książkę. Był tam zaznaczony fragment.

- Ok... "Tamtego dnia zacząłem się zastanawiać, czym naprawdę jest miłość, ale nie dla ludzkości tylko dla mnie. Miłość jest wtedy, gdy decyduję się na bycie z kimś na dobre i złe. Na wspieraniu drugiej osoby, trwaniu przy niej w zdrowiu i chorobie. Na lubieniu jej zalet i kochaniu wad. Na codziennych wspólnych śniadaniach i gdy razem kładziemy się spać... I wtedy właśnie uświadomiłem sobie jak bardzo ona mnie kocha. Była ze mną nawet, gdy nie miałem dla niej czasu. Była kiedy wściekałem się bez powodu. Wspierała gdy nikt inny tego nie robił... Ja nie zrobiłem dla niej nic. Naprawdę nic... Owszem kocham ją, ale ona chyba tego nie czuje. Często mnie nie ma... Płacze przeze mnie... To jest chyba najgorsze. Kocham ją, ale ranię. Muszę to zmienić. A później... Później się z nią ożenię." - zamknęłam książkę. - Dlaczego to?

- Nie wiem. Myślałem, że ty mi powiesz. Zaznaczyłem to przed wypadkiem.

- To co przeczytałam... W pewnym stopniu odzwierciedla nasz związek. Często cię nie było, mało czasu spędzaliśmy razem. Odsuwaliśmy sie od siebie.

- Dlatego mnie zdradziłaś?

- On... Był kiedy go potrzebowałam... Zawsze miał dla mnie czas... Troszczył się... Potrzebowałam tego wtedy.

- Kim on jest? Znam go?

- To za wcześnie - oznajmiłam.

- Kto to?

- Domen.

- Dobrze ci z nim było?

- Nie było by z nas dobrej pary. To nie była miłość, raczej fascynacja.

- Chyba coś ze mną nie tak...

- Co się dzieje? Źle się czujesz?

- Mam gdzieś to, że mnie zdradziłaś. Spróbujmy jeszcze raz.





_____________________

Napisałam to opowiadanie baaaaardzo dawno temu... Jakoś teraz znowu wpadło mi w ręce i pomyślałam, że może komuś się spodoba ;D

3541 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top