Urodziny

– Wszystkiego najlepszego Thomas! – usłyszałem z telefonu. Mama zaczęła śpiewać mi sto lat. Uśmiechnąłem się lekko. Przynajmniej mama pamiętała o tym, że mam dzisiaj urodziny. 

– Dziękuję – odezwałem się jak skończyła. Chciało mi się płakać, a nie chce by to usłyszała. – Pozwól, że później oddzwonię. Bye – tuż po tym się rozłączyłem. Rzuciłem telefon na łóżko po drugiej stronie pokoju. 

Krzyknąłem głośno, by rozładować trochę emocje. Miałem gdzieś czy właściciel budynku, da o sobie znać. Zjechałem po ścianie na podłogę. 

Oni wszyscy wyjechali. Wyjechali mimo tego, że dzisiaj osiągam pełnoletniość. Niektórzy nawet nie napisali głupiego "wszystkiego najlepszego"... Najbardziej bolało, że Toby był jedną z tych osób. 

Chociaż Will, Phil i Techno zadzwonili. Byli pierwszymi osobami jakie złożyły mi życzenia. Nawet przeprosili, że nie mogą być ze mną w UK. 

Może wcześniej nie brzmiało, ale nie mam im za złe, że mają innych znajomych. Przecież nie mogą mieć tylko mnie. To cudownie, że mają też kogoś innego.. Ale po prostu jak przypominam sobie moje zeszłoroczne urodziny było pierdyliard razy lepiej. 

Zamknąłem oczy, przenosząc się w czasie do tamtego dnia. 


Byliśmy wszyscy razem. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy się jakby jutra nie było. 

No dobra, na początku był tylko Tubbo, ale potem było nas więcej. Przyszedł Ranboo.. No w tedy nie byłem mega szczęśliwy. Ale nawet Sam się zalogował, gdy streamowałem! 

Jak live się zakończył jakimś cudem Wilbur przyszedł po mnie. Wyszliśmy w tedy z Philzą na długi, mega długi spacer. W jego czasie zadzwonił do nas wielki i niepokonany Technoblade. Chodziliśmy tak chodnikiem Londynu nie zwracając uwagi na to co myślą inni. Ja gadałem jakieś największe głupoty, Phil się z tego śmiał, a Will jeszcze dopomagał mi w ciągnięciu tego. 

Poszliśmy też do jakiejś cukierni. Wilbur strasznie chciał, bo "musiał coś odebrać". Mi i Philowi kazał zostać na dworze, więc tak zrobiliśmy. Poprowadziliśmy trochę spokojniejszą rozmowę we dwóch. William w końcu wyszedł z wielkim pudełkiem i jeszcze większym uśmiechem na ustach. 

– W końcu powiesz co kupiłeś? – zapytałem z ciekawością. 

– Dla dziewczyny, ma jutro urodziny – odpowiedział. No tak, Will w tedy jeszcze umawiał się z jakąś laską. Zapomniałem o tym całkowicie. 

– Złóż też jej życzenia w moim imieniu – rzekłem udając uśmiech. Liczyłem, że jednak będzie to dla mnie. Spojrzałem w telefon, by zobaczyć godzinę. – Powinienem wracać. Tata się wścieknie jak się spóźnię. Nie odpuści nawet mi w urodziny – zwróciłem wzrok w stronę towarzyszy. 

– No to ruszamy – oznajmił Phil wyciągając rękę do góry. Zaśmiałem się. A to niby ja robię głupie rzeczy w tym towarzystwie. 

Wracaliśmy w zdecydowanie spokojniejszej atmosferze, niż jak tu szliśmy. Mam wrażenie, że też jakoś tak czas strasznie się dłużył w drodze powrotnej. 

Pod drzwiami mojego domu przytuliłem mężczyzny na pożegnanie. 

– Do usłyszenia jutro.. Znaczy na pewno z tobą Phil. Wolałbym nie przeszkadzać jak twoja dziewczyna ma urodziny – powiedziałem, uśmiechając się do nich. Odwróciłem się i wszedłem do domu. 

– Jak było z przyjaciółmi? – zapytała mnie na wejściu mama. 

– Spoko, pochodziliśmy trochę w tę i z powrotem – minąłem ją, by zamknąć się w swoim pokoju. Za mną weszła jeszcze jedna z psin, więc nie mogłem zostać całkowicie samotnie. Nie tak jak w teraźniejszości. 

Odkąd tylko się pojawiłem znowu w domu, było jakieś zamieszanie na dole. Po jakiś piętnastu może dwudziestu minutach zawołali mnie bym zszedł na dół. Nie chciałem im życia uprzykrzać, więc krzyknąłem, że zaraz zejdę. Napisałem Tubbo, że wołają mnie i nie wiem za ile wrócę. Odsunąłem się od komputera, a potem poszedłem na dół. 

W salonie, na stole, stał wielgachny tort urodzinowy. Ogólnie biały z czerwonymi elementami, które chyba miały sugerować, że to koszulka, patrząc na ich umiejscowienie. Z drobnych detali były na nim dyski z minecrafta, dokładnie te które Dream odebrał mi na Dream SMP; była flaga L'manberg; napis "Jump in the Cadillac", za to trochę się zirytowałem, oraz napis "killed a woman, fealing good"; puszka Coli; kompas nawiązujący do "your Tommy" i "your Tubbo", które dał mi i Tubbo Ghostbur; zdjęcie Królowej Elżbiety drugiej; dynamit; nawet vlog gun się tu znalazł! Na samej górze umieszczono rogi demona. Fani bardzo lubią rysować moją postać z nimi. 

Na kanapie siedzieli moim rodzice i osoba, która odgrywa ojca dla mojej postaci, a w fotelu siedział Wilbur z gitarą. Na laptopie, który ustawiono obok tortu, byli na kamerkach Toby, Ranboo, Bilzo, Eryn, Niki, Puffy, Eret, Quackity, Sapnap, Karl a obok niego Mr Beast, Jschlatt. Głosowo okazało się, że jest Joe, Technoblade, Michaelmcchill, Slimecicle oraz Dream. Później jeszcze dołączył spóźniony Gogy. Wilbur jak mnie zobaczył zaczął grać "sto lat" i każdy przyłączył się do niego. Pamiętam jakby to było dziś, że płakałem po tym jeszcze dobre 30 minut ze szczęścia. Nigdy bym nie pomyślał, że mógłbym mieć tak zajebiste urodziny, jakie mi zrobili. 


Za to pomyślałem, że w tym roku jakimś cudem to przebiją. 

A teraz siedzę sam na podłodze, płaczę z samotności, a obok mnie leży jakaś durna lalka. Słyszę, że ten durny telefon od właściciela budynku dzwoni. Chociaż po streamie będę mógł legalnie się najebać i zapomnieć jak bardzo porzucony się czuje, a bardziej jak wszyscy mnie porzucili.


Słowa według Wattpada: 847
Słowa według licznika słów: 826
Znaki ze spacjami: 5310

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top