~I Still Love You~
Ogólnie wybrano mi Minseoka, ale moja dusza shiperska nie mogła z tego nie zrobić Xiumina, więc no
One shot!
Exo - Xiuchen!
Słowa: 2300
#0Schallenge
❤️🧡💚💙💜🤍🤎
Praca fotografa nigdy nie była łatwa. Często komuś coś się nie podobało w danym zdjęciu, a to złe ujęcie, źle światło dobrane, czy kont. Jednak w tym wszystkim, nawet i niedoskonałościach, jeden mężczyzna potrafił dostrzec piękno. Dla innych to co rozmazane, było nieczytelne czy nieestetyczne. Dla niego ukazywało to różnorodność i piękno. Z czegoś zwyczajnego potrafił zrobić zapierające w piersiach zdjęcie. Wszystko za sprawą ślicznie zrobionych, własnoręcznie ramek na zdjęcia, które dodawały temu wszystkiemu innego znaczenia
Minseok, znany bardziej pod pseudonimem Xiu, nigdy nie uważał siebie, za kogoś doskonałego i idealnego w tym co robił. Ale mimo tego, w każdej niedoskonałości, znajdywał piękno. Jego uśmiech już sam w sobie potrafił rozjaśniać drogi ludzkie i uspokajać dusze. Może i nie miał łatwo, ale jego pozytywizm udzielał się każdej zbłąkanej duszy. Każde z dzieł jak to niektórzy z osób nazywają, znajdywało inne odzwierciedlenie. Sami krytycy bili się by tylko odkryć jego tajemnice. Jednak on zawsze mówił to samo: " Wspomnienia z moim arcydziełem i aniołem dają mi inspirację, to trwania w tym". Jednak nikt nie był wstanie zrozumieć tego
Chłopak mimo swojej pozytywnej natury skrywał naprawdę wiele. Potrafił swoje cierpienie ukrywać pod idealną zasłoną - uśmiechu i śmiechu. Jednak oczy są prawdziwym odzwierciedleniem swojej duszy. On znalazł je w jedynym oczkach, swojej miłości, muzy i całego sensu życia, które każdy uważał, że utracił. Ale on wiedział, że pozostało to w jego sercu
Jego dom był innym wymiarem. Każdy z zdjęć przypominał mu inne wspomnienie. Wchodząc przez drzwi, czuło się puste uczucie, które jeszcze nie zdołało wykiełkować. Przedstawiał on dwójkę chłopaków, którzy siedzieli na przeciw siebie, w parku, wśród spadających liści. Między nimi była łatwo widoczna otoczka niepewności. Ramka miała kolory niebieskiego z prześwitami żółtego
Minseok przechodził chodnikiem spokojnym krokiem. Właśnie skończył ostatnią sesje, dla pary młodej i przeglądał je na swoim aparacie. Delikatny uśmiech gościł na jego twarzy. Po drugiej stronie szedł szybkim krokiem mężczyzna. Na oko nie dużo starszy od niego. Obaj byli tak pochłonięci w myślach, że nawet nie zarejestrowali momentu, w którym zderzyli się ze sobą, upadając na trawę. Nie wyglądali na złych, a bardziej na zszokowanych
- Przepraszam nic ci nie jest? - spytał się nieznajomy i podał nadal zdziwionemu mężczyźnie dłoń
- Oh wszystko w porządku, nic mi się nie stało. Um a z tobą? Nie zrobiłeś sobie krzywdy? - spojrzał na niego spod przymglonego wzroku, chwytając jego rękę
- Nie na szczęście nic mnie nie boli - zaśmiał się cicho, a zarazem melodyjnie - Nazywam się Jongdae, ale wszyscy na mnie mówią Chen, a ty?
- Minseok, ale możesz mi mówić Xiu. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem
Przez chwile między nimi panowała cisza, opierająca się na skanowaniu swoich sylwetek. Różnili się od siebie z wyglądu. Chen miał bardziej ostre rysy twarzy i dość kościste ciało, Xiu natomiast bardziej pulchny pyszczek, z szczupłą sylwetką. Jednak jedna rzecz ich łączyła - szeroki uśmiech, który roztopił by każde serce
- Co powiesz na kubek gorącej kawy, w ramach przeprosin? - spytał się Jongdae z delikatnością w głosie
- Dobry pomysł, miałem zamiar właśnie pójść i kupić - odpowiedział mu z śmiechem
I tak spędzili swoje pierwsze spotkanie. Rozmów nie było końca i z każdą godziną, przestrzeń między nimi malała, a oni zaczynali czuć jakby znali się od dawna
⭐️⭐️
Przechodząc dalej w głąb korytarza, można było zobaczyć, rozmazany obraz, ozdobiony w zielonej oprawce. Został on zrobiony, gdy dwójka mężczyzn przepychała się i aparat zrobił im niespodziewanie zdjęcie. Tak naprawdę nie dało się z tego nic zobaczyć. Ale mimo tego, Minseok idealnie pamiętał ten dzień, w którym pierwszy raz Chen zawitał do jego domu. Znali się zaledwie z dwa miesiące, a mimo tego, zdążyli się bardzo polubić. Coś ich zaczynało powoli ciągnąć do siebie, ale oni nie byli w stanie tego zauważyć.
Spacerowali po okolicy i uśmiechali się do siebie radośnie. Kierowali się w stronę domu Xiu, przy tym żywo dyskutując na temat ostatniego meczu Futbol Club Barcelony z Real Socieded. Mimo różnych opinii ich rozmowa była przyjemna i lekka. Co chwila zerkali na siebie z delikatnymi uśmiechami, a ich części ciała, od czasu do czasu ocierały się od siebie, tworząc w tym miejscu nie wyobrażalny gorąc. Weszli do mieszkania starszego. Na samym początku między nimi było dość niezręcznie.
- Rozgość się, ja nastawie nam wodę na herbatę - powiedział dość nieśmiało Minseok
Chen tylko kiwnął głową z swoim uśmiechem. Zaczął się rozglądać po mieszkaniu, aż na komodzie odnalazł, aparat, który wyglądał bardziej na pamiątkowy, niż taki, który by się używało. Ale mimo tego, był zadbany, jakby był najcenniejszym przedmiotem, wręcz skarbem. Ostrożnie wziął go w ręce i z uwagą mu się przyglądał.
- Co robisz? - spytał się go niespodziewanie, stojący za nim nim chłopak
- Ah!!! Nie strasz mnie tak - zaśmiał się niezręcznie młodszy - Zaciekawił mnie ten aparat, więc postanowiłem się mu przyjrzeć. Wygląda na bardzo stary
- Bo taki jest. Mój ojciec kupił mi go, gdy byłem mały i dopiero zaczynałem się interesować fitografią. Jest to można powiedzieć pamiątka po nich i jedna z najważniejszych dla mnie rzeczy - wyjaśnił mu z obłąkanym uśmiechem
Chciał zabrać mu sprzęt, ale drugi miał inne plany. Dzięki swojemu wzrostu, starszy miał trudności w dostaniu i wzięciu urządzenia z rąk młodszego. Nawet stawanie na palcach, nie pomagało mu. Jednak wystarczyła chwila nieuwagi, by Chen pod ciężarem Minseoka, potknął się o własne nogi i wylądował na kanapie, z drugim ciałem na sobie. Ale żaden wtedy z nich nie był świadom, że moment zetknięcia ich wzroku został uwieczniony, w rozmazanym zdjęciu, które było jako jedyne świadkiem przyśpieszonych oddechów i szybko bijących serduszek.
⭐️⭐️
Parę kroków dalej, był w białej obręczy, ujęcie ukazujące nowy początek i spokój jaki przechodził między nimi. Stali naprzeciw siebie z szerokimi uśmiechami, które przypominały serca, a w oczach widniały iskierki radości. Byli odprężeni, jakby ciężar z ich barek został zdjęty i zamienił się w skrzydła, unoszące ich w przestworzy. Ręce splecione, pasujące do siebie, jak dwa kawałki układanki.
Oboje od jakiegoś czasu czuli się inaczej w swoim towarzystwie. Mrowienia w dłoniach, które ukradkiem się stykały, szybko bijące serca, wzrok, który co chwila ulatywał w stronę drugiego, czerwone policzki i zachwyt. Przez tak długi czas zwlekali z tym, tylko po to by nie popełnić błędu i nie stracić tego co budowali przez te paręnaście miesięcy. Ale ile można ukrywać swoje uczucia?
Tego dnia słońce mocno świeciło, rozgrzewając ich ciała, które i tak paliły ich od środka. Tym razem, stojąc przed sobą, na dachu, starego bloku, jeszcze z czasów wojennych, nie wykonali żadnego ruchu, który zniwelował by odległość między nimi. Jakby bali się, że każde najmniejsze poruszenie się, może rozpaść to co zbudowali. Minuty mijały, a oni wpatrywali się w siebie z wieloma, wymalowanymi emocjami. Począwszy od euforii po strach. Jednak ta cisza robiła się nieznośna, więc zaczęli stawiać ostrożnie kroki, jak spłoszone zwierzę, bojąc się, że zaraz zostanie ukarane. Gdy stanęli dosłownie stykając się ze sobą nosami, jakby cała otoczka niepewności zniknęła, gdy ich usta połączyli drogę do stworzenia całości. Nie potrzebowali słów, by wiedzieć, czego drugi pragnie.
- Tak długo na ten moment czekałem - powiedział Xiu odrywając się od mężczyzny
- Powiem ci tak, szczerze, że chciałem to zrobić już pierwszego dnia, gdy na ciebie przypadkowo wpadłem - zaśmiał się dźwięcznie Chen
- To dlaczego tego nie zrobiłeś wcześniej? - uniósł jedną brew, rozbawiony
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie - puścił mu oczko
Zaśmiali się ze swojej bezsensownej i dość małostkowej rozmowy, która rozluźniła między nimi atmosferę. Trzymali się za ręce, będąc blisko siebie. W blasku księżyca i oświetlających ich gwiazd, scena ta wyglądała jak wyjęta z filmu romantycznego. Jednak ona działa się teraz, w tym momencie i dwójka zakochanych wiedziała, że długo pozostanie ona w ich pamięciach, głęboko zakorzeniona, w duszach, które zaczęły rozkwitać, pełne nadziei na lepsze jutro
⭐️⭐️
Jednak tak jak wszędzie u nich również zdarzały się kłótnie. Zawsze po jednej z nich ktoś lądował płacząc. Jednak najczęściej był to Minseok, który miał zbyt delikatną naturę by być na ukochanego za coś złym. Każdy ma prawo zdenerwować się. Ilustracja, była w fioletowo-żółtej lamówce. Szkiełko, pod którą było chronione, było rozbite na pół, tak jak wszystko co zbudowali. Przedstawiało one, dwójkę mężczyzn. Jeden miał strach wymalowany na twarzy, drugi natomiast złość
Minseok wszedł wolnym krokiem do domu, w którym powinien czekać na niego. Wszędzie było ciemno, co nie było podobne do młodszego. Zdjął buty i niepewnym krokiem udał się do salonu. Tam czekał na niego zdenerwowany Jongdae, który trzymał w ręce zgniecione zdjęcie. Gdy ujrzał swojego ukochanego, gwałtownie wstał, piorunując go wzrokiem
- Um coś się stało, Dae? - spytał się niepewnie
Podszedł do niego szybkim krokiem, na co drugi aż się cofnął. Pokazał mu zdjęcie, na którym był z jakąś kobietą. Wyglądali na bardzo szczęśliwym
- Kto to jest?!! Ile to już trwa??!!!! - wrzasnął na niego
- T-to n-nie tak....
- A jak niby do cholery???!!!! Za kogo ty mnie masz? - zaśmiał się gorzko - Sądziłeś, że będę tak głupi i tego nie zauważę!! Chociaż muszę przyznać, że ukrywać to ty potrafisz!! Może twoje uczucia do mnie też są fałszem?
- Nie masz racji!! - krzyknął z łzami w oczach
- Tak???? To te zdjęcie co oznacza, niby??!!! - warknął
Minseok westchnął i przez dobrą godzinę tłumaczył mu, czasem spokojnie, czasem krzycząc. Był to pierwszy raz gdy tyle łez wylał, gdy tyle krzywdzących słów wyszło z obydwu ust, gdy obaj zobaczyli jak łatwo jest się prosić o zazdrość, czy zranienie. Był to ich początek, ciężkiej, pełnej bólu i zranienia drogi, którą nikt nie wiedział czy pokonają
⭐️⭐️
Przez kolejne dni wracali powoli do normalności. Ich zaufanie i ufność znów nabierały kolorów. Jednak wszystko zaczynało się rozpadać. Nikt nie wiedział, że przyniesie to kolejne negatywne emocje jak osamotnienie, czy tęsknota. Obraz ten był nie duży, a jednak wyrażający tak wiele, gdy na środku niego leżało bezwładnie ciało, a nad nim klęczało drugie. Srebrna obsadka tylko podsycała te uczucia.
Od ostatniej ich kłótni minęło trochę czasu. Jednak w momencie, gdy wracali oni do wcześniejszego stanu, ponownie jakieś dziwne siły ciągnęły ich na dno. Chen zaczął unikać spotkań z drugim, nie był już tak żywy czy radosny. Jego oczy nie błyszczały. Marniał w oczach, ale nikt nie wiedział dlaczego. Często przez to się kłócili i doprowadzali się do łez. Jednak nie chciał o tym mówić, sądząc, że sobie poradzi.
Zamieszkali ze sobą, co było pomysłem młodszego, który chciał nagle spędzić jak najwięcej czasu z drugim. Niby wszystko zaczęło się układać, ale oni czuli, że coś jest nie tak. Ciągnęło ich dwa razy tak do siebie, jednak bardziej było czuć tęsknotę niż chęć czułości.
Pewnego dnia, Jongdae był sam w domu. Jednak nie czuł się za dobrze. Leki w ogóle nie pomagały mu, a on nie potrafił się ruszyć. Każdy ruch sprawiał mu coraz więcej trudności. Oddech zaczął spowalniać, a oczy zamykać się samoistnie. Nie chciał by to wygrało z nim. Ale jakie miał szanse z ciężką chorobą, która co rok niszczyła go jeszcze bardziej?
Minseok, gdy wrócił do mieszkania, nie słyszał nawet najmniejszego szelestu. Ale światło świeciło się. Wszedł zmartwiony do środka i od razu jego oczy zalały się łzami. Przed nim leżał blady, jak ściana młodszy, któremu klatka piersiowa, ledwo co się podnosiła. Wyglądał jak prawdziwy, trup. Xiu, uklęknął przy jego ciele, od razu dzwoniąc po karetkę. Jego obraz zamazywał się, przez poczucie utraty kogoś najważniejszego
Każdy kwiat kiedyś więdnie, a dusza w końcu zostaje zabrana. Tylko śmierć wie, kiedy kogoś przygarnie w swoje ramiona, zamykając je na tyle mocno, że chęć ucieczki, aż boli i rani, każdy kawałek
⭐️⭐️
Brąz od zawsze był symbolem niepewności jutra i zagrożenia swojego bezpieczeństwa. Może to też dla tego, kolejne obramowanie i cały szkic był w tej barwie. Pokazywał, to jak starszy siedział, przy łóżku ukochanego, trzymając go za rękę i płacząc. Bał się tego co miały pokazać mu kolejne godzinny czy minuty
Tego dnia jego życie straciło jakiekolwiek barwy czy znaczenie. Stracił najważniejsze swoje dzieło i anioła, który teraz nim się stał na prawdę. Wiadomość, że się straciło kogoś, kto miał kawałek twojego serca, zawsze mocno bolała. On się czuł tak, jakby część jego ciała, duszy, serca została mu wyrwana i zabrana w ciemny mrok.
Siedział przy młodszym nawet wtedy, gdy nie wygrał walki z chorobą. Nie każdy miał tyle szczęścia, jednak dla niego zawsze pozostanie najsilniejszym. Płakał długo i głośno, chcąc wykrzyczeć swoje cierpienie, i ból, który gościł mu.
Mijały miesiące, a on z każdym kolejnym dniem umierał. Co godzinę chodził na cmentarz by odwiedzić swojego ukochanego. Nie potrafił bez niego żyć i funkcjonować. Wiedział, że Jongdae jako jedyny oświetlał jego drogę i dawał nadzieję. Rozgrzewał go od środka, powodując, że czuł się jak stworzenie doskonałe. Ale teraz stał się... nikim
- Obiecałem ci, że będziemy razem i dotrzymam tego słowa- powiedział, któregoś deszczowego dnia
Nigdy nie puszczał słów na wiatr. Zawsze spełniał to przyrzeczenie, które wypływało z jego ust. Tego ponurego dnia, o godzinnie, w której zmarł jego ukochany, chłopak przyszedł pod jego grub. Przyłożył sobie do głowy pistolet. Miał wątpliwości. Czy to jest to czego pragnie Chen? Jednak w momencie, gdy poczuł ciepły wiatr, otulający jego policzki, wiedział, że nie ma odwrotu. Był to ułamek sekundy, gdy rozległ się huk, dźwięk upadającego ciała, masa krwi i nikły uśmiech
"Zawsze będę cię kochać i będę przy tobie aż do śmierci"
Bo wspomnienia pozostają na zawsze i jako jedyne nie są iluzją. Każdy z obrazów ukazywał inną historię, a ramki tylko dodawały im emocji, które w tym czasie odczuwali.
Ostatni, który pozostał po dwójce zakochanych, był w czerwono-czarnej oprawie, ukazując ich uśmiechy - długowieczne i przeznaczone tylko dla siebie. Kolory te odzwierciedlały ich uczucia, pełne miłości, pożądania, a zarazem śmierci i smutku. Ich dusze już na zawsze pozostały połączone w jedno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top