opowieść

-Och, bardzo przepraszam. Już pomagam...- powiedziała zakłopotana dziewczyna.

- Ależ nic się nie stało. Kuro jest silnym kotem.- zapewnił Mahiru wyciągając Kuro z pod książek.

- Stało się, nie wszystkie zwierzęta są takie na jakie wyglądają... Raz jeszcze przepraszam. Do widzenia.

-Do widzenia.- pożegnał się Mahiru i poszedł do domu.

DOMEK

Mahiru wszedł do domu, po czym wyciągnął Kuro i zaczął go przepraszać.

-Przepraszam Kuro. Nie zauważyłem tej kobiety, przez co na nią wpadłem. Wybacz, że dostałeś tymi książkami...

- Mahiru...

- Nie, ja przepraszam. To jest moja wina. Tylko ciekawe co miała na myśli mówiąc,  że nie  wszystkie zwierzęta są takie na jakie wyglądają...-zastanowił się Mahiru.

- Miała na myśli servampy...-powiedział Kuro.

-Co? Ale jak?- zapytał Mahiru.

- Ale to upierdliwe... Ta dziewczyna to reader... Zanim mnie przygarnąłeś to mieszkaliśmy razem...

-MIESZKAŁEŚ Z DZIEWCZYNĄ?!- spytał już czerwony Mahiru- Była twoją eve?

- Nie... Poznaliśmy się na studiach.... Taa... Chodziłem na studia... Ale tylko dlatego, żeby rodzeństwo się nie czepiało, że nie mam eve...-wyjaśnił.

- Wolałeś chodzić na studia niż mieć eve...?-spytał niedowierzając Mahiru.- Zaraz, skoro mieszkaliście razem... Byliście razem?!

- Taa...

- Jak ty wyrwałeś taką laskę?

- Siedzieliśmy razem w ławce, a ją niezbyt interesowały wykłady... Poza tym interesowała się grami... Dwa lata studiów przegadaliśmy...

- A co z wykładowcami?

- Reader i ja byliśmy najlepszymi uczniami na uczelni. Co poskutkowało,  że wykładowcy mieli naszą dwójkę gdzieś...

- Chciało Ci się uczyć?-spytał zaciekawiony historią o Kuro.

- Pycha ostrzegła, że jeśli nie będę w pierwszej trójce, to sam znajdzie mi eve... A uwierz, kto jak kto, ale on nie żartował...

-... To jak w końcu ją zdobyłeś?

- Taki jedny facet nie dawał jej spokoju, a ja jako dobry przyjaciel pogroziłem mu, że jeśli nie zostawi mojej dziewczyny to ma wpierdol... Od tej pory udawaliśmy parę... I potem tak jakoś wyszło, że serio nią zostaliśmy... Tylko potem dowiedziała się czym jestem i mnie rzuciła...

-... Nie mogłeś wymazać z jej pamięci tego zdarzenia?

-Nie chciałem jej okłamywać... Poza tym i tak bym jej powiedział... Ale w sumie, mimo że mnie rzuciła i tak przywaliłem za to Jeje...

- Przywaliłeś?! Dla dziewczyny?! Mocno?

-  Nieee, tylko przez miesiąc się regenerował...

-Tylko?

-... No może troszkę przesadziłem...-Mahiru spojrzał znacząco na Kuro- Może trochę bardzo... Ale nie żałuję.

-Wpadłeś po uszy.

- Ona przynajmniej nie wrzeszczała tak jak ty...

-Osz Ty...-Mahiru przymierzał się do walnięcia Kuro, ale zatrzymał się z szeroko otwartymi ustami gdy zobaczył jak Kuro się śmieje.-Ty się śmiejesz...

- Rzadki widok, nie?

- Czekaj, skoro byliście razem... Spałeś z nią?!- zapytał zszokowany.

- Ta...Żeby nie było była już wtedy pełnoletnia.

-lenny face- Wyobraziłem to sobie... A dobra była?

- Wracając...

-  Ale może mógłbyś jej to teraz wytłumaczyć? Postarać o nią?

-Wtedy dała mi jasno do zrozumienia, żebym nie pokazywał się jej na oczy...

-Ale...

- Ten temat skończony, idę spać. A Ty daj sobie spokój.

Koniec

Sorka, że tak długo ale zapomniałam o tej książce...
Taka smutna ta miłość Kuro...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top