Special walentynkowy! +18(Levi x OC)/druga publikacja/

   - Posłuchaj choć przez chwilę - szanuję cię jako naukowca, czasami przychodzi mi to z trudem, ale szanuję. Natomiast reszta spraw, takich jak jakieś durne święto, które sobie wymyśliłaś, mnie nie obchodzi!

   - Wcale sobie tego nie wymyśliłam! - Hanji fuknęła na mnie i po raz kolejny trąciła mnie w ramię ogromnym pudłem, oklejonym niedbale czerwonym papierem i jakimiś różowymi plamami, które miały wyglądać jak serduszka. Swoją drogą, kto do jasnej cholery wymyślił, że serce wygląda jak odwrócona dupa? - To bardzo stare święto, które było obchodzone być może jeszcze zanim pojawili się tytani! Myślałam, że do takiego skostniałego, zastanego tradycjonalisty jak ty, to święto będzie pasować...

   - To nie jest moja tradycja - odparłem, ledwo utrzymując nerwy na wodzy. Ta kobieta potrafiła czasem naprawdę wyprowadzić mnie z równowagi tak, że przez następne kilka godzin nie mogłem dojść do siebie.

   - No to mooże być... Levi, no. - Hanji poprawiła odklejający się od pudełka napis, wieszczący ,,Poczta Zakochanych". - Naprawdę nie masz nikogo, NIKOGO, komu mógłbyś wysłać walentynkę? Przecież widziałam jak ty i...

   - Hanji, jeszcze jedno słowo, a to pudło wyląduje na twojej głowie i razem z twoją głową poszybuje za okno - warknąłem i wyminąłem ją. Wiedziałem, że moje słowa nie zrobią na niej żadnego wrażenia. Zoe nie należała do osób, które łatwo traciły entuzjazm. I jako jedna z niewielu nie brała sobie do serca moich obelg, co pozostawiało między nami czystą atmosferę i pomagało normalnie pracować.

   Tylko te Walentynki. Też coś. Na co to komu? Kolejne durne święto, które odwracało uwagę żołnierzy od koniecznej pracy i obowiązków.

   Oczywiście nie protestowałem, bo wszystko było zatwierdzone przez Erwina, który twierdził, że takie inicjatywy podnoszą morale. Jasne, niech się bawią, ale mi już powoli kończyły się pomysły na wymyślanie kar dla obiboków, które każde takie wydarzenie w kwaterze wykorzystywali jako wymówkę.

   Miałem nadzieję, że Miina się w to nie bawi. Raczej nie wyglądała na taką, którą pociągałyby jakieś... romantyczne pierdy. Tak jak ja, stąpała twardo po ziemi.

   A jeśli Hanji namieszała jej w głowie i wciągnęła w tą całą zabawę? Co, jeśli kobieta oczekiwała ode mnie jakiegoś romantycznego gestu? I potem będzie obrażona na mnie przez kilka następnych dni?

   A czemu miałbym przejmować się takimi rzeczami? Zresztą Miina mnie znała i mogła się spodziewać, że nie interesowały mnie takie zabawy. Wieczorem przecież i tak mieliśmy się zobaczyć.

                                                              ~~~~~~

   Cała kwatera szalała z powodu tych całych Walentynek. Hanji nakręciła na nie każdego i teraz paradowała po naszej siedzibie z wielkim pudłem, ubrana w różową koszulę(skąd ona ją wytrzasnęła?), rozsiewając wszędzie promienne uśmiechy z rumieńcem na twarzy. Obserwowałam, jak wszyscy chodzą z głową w chmurach - Connie i Sasha szykowali po kątach dla siebie nawzajem jakieś laurki, niby w wielkiej tajemnicy, a przecież chodzili cali oblepieni klejem i sreberkami; widziałam Mikasę, która przemykała przez korytarze z jakimś pakunkiem pod pachą - pewnie dla Erena - a za nią jak cień podążał Jean, chowając za plecami jakiś wiecheć złożony z polnych kwiatów.

   Bądź co bądź, wywoływało to uśmiech na mojej twarzy. Chociaż dzisiaj w kwaterze było trochę weselej.

   - Miina, a ty nic dzisiaj dla nikogo nie szykujesz? - Nagle przed moim nosem wyłonił się Armin.

   - A ty? Nie porwała cię cała ta romantyczna atmosfera? - Zatoczyłam ręką wokół.

   - Ja jak zwykle wieczór spędzę z książką. - Wzruszył ramionami. - Ale na pewno wybiorę się na nocne puszczanie lampionów. To będzie świetny widok!

   No tak. Kolejna atrakcja wymyślona przez Hanji. Puszczanie lampionów przez zakochanych. Szczerze mówiąc, na to również chętnie bym poszła. Pewnie Levi nie będzie chciał, zresztą woleliśmy nie pokazywać się razem, aczkolwiek... Chociaż raz...

   - Hm... W takim razie może ja też się pojawię. A teraz wybacz, coś mi się przypomniało... - Minęłam chłopaka, nie ciągnąc dalej naszej rozmowy.

   Puszczanie lampionów. No czemu by nie? A jakby zapewnić temu jakąś odpowiednią oprawę?

   Ruszyłam w stronę mojego pokoju, bezwiednie drapiąc się po brodzie. Święto zakochanych, nawet wymyślone, to jednak święto zakochanych. Tak po prostu mieliśmy je ominąć?

                                                       ~~~~~~

   Ochrzan kilku cwaniaków z korpusu i przypilnowanie ich na karze podziałał na mnie oczyszczająco. Mimo wszystko, dałem im spokój, jak zaczęli mnie błagać na kolanach, że chcą mieć trochę wolnego przed wieczorem, bo ma być jakiś pokaz lampionów czy inne gówno. Mniejsza. Ja zamierzałem wrócić do swojego gabinetu, dokończyć zwykłą, papierkową robotę i spędzić czas z Miiną, sam na sam, bez tego szaleństwa dookoła.

   Właśnie zobaczyłem, jak wychodzi zza rogu. Gdy się zbliżyła, uświadomiłem sobie, że wygląda jakoś inaczej. Zmarszczyłem brwi i zacząłem się jej przyglądać.

   - Hej Levi. Jak leci? - zapytała, poprawiając podwijający się jej rękaw błękitnej koszuli. - Yyyy... Dobrze się czujesz? Jakoś dziwnie wyglądasz... - Zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej. Wtedy zobaczyłem, jak jej niebieskie oczy błyszczą, a na policzkach widnieje delikatny rumieniec. Nie wyglądała jednak na zziajaną, skąd więc ten stan? Objąłem ją wzrokiem całą.

   - Uczesałaś się?

   - Co? - prychnęła i zasłoniła usta dłonią. - Prawie się poplułam. - Miedzy jej palcami dostrzegłem delikatny uśmiech. - Odwaliło ci?

   - Nie ważne. - Wzruszyłem ramionami. Jeszcze poświęciłem trzy sekundy na obejrzenie jej talii, którą opinały dość ściśle jej spodnie. Nie widziałem ich wcześniej. Wydawały się trudne do zakładania. I ściągania. - Przyjdziesz wieczorem? Mam dość tego, co się dzieje dzisiaj cały dzień. - Pokręciłem głową, dając wyraz swojego zmęczenia tym wszystkim.

   - To znaczy? - Skrzyżowała ręce na piersi.

   - Chcę się gdzieś schować przed Hanji, która czyha na mnie za każdym rogiem, obwieszczając to głupawe święto. Nie chowała się gdzieś w okolicach mojego gabinetu?

   - Nie. - Miina zaprzeczyła. - Serio aż tak bardzo ci to wszystko przeszkadza?

   - Nawet nie wiesz jak - mruknąłem. - Przyjdź później. - Kiwnąłem głową w jej stronę i podążyłem dalej.

   Gdy już miałem skręcać w następny korytarz, pozwoliłem sobie na zerknięcie w tył.

   Miina naprawdę inaczej dzisiaj wyglądała. Jakoś... ładniej?


   Z westchnieniem ulgi zamknąłem za sobą drzwi gabinetu i złapałem za kołnierzyk mojej koszuli, jakbym się miał zaraz udusić. W końcu mogłem być sam i mogłem odetchnąć.

   Skierowałem się od razu do biurka, żeby nie odwlekać pracy i usiadłem na prostym krześle. Zbyt wiele wygód niezbyt dobrze wpływało na żołnierzy, dlatego i w swoim pokoju zachowywałem surowy wystrój. Sięgnąłem do górnej szuflady biurka, by wyjąć z niej przybory do pisania, które powinienem ujrzeć w idealnym porządku i idealnej czystości. Zamiast tego, moim oczom ukazała się koperta. Popychany złymi przeczuciami wyjąłem ją i obróciłem kilka razy w palcach. Była sklejona zwykłym, białym woskiem, zapieczętowana chyba nóżką od świecznika. To jakiś żart?

   Powąchałem ją, ale nie wyczułem niczego. Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu, by upewnić się, że nikt nie wyskoczy za moich pleców i nie zacznie się ze mnie nabijać i otworzyłem list nad biurkiem, bardzo ostrożnie. Gdy nic się nie stało, wyciągnąłem z wnętrza papier. Czerwony papier.

   Czyżbym naprawdę dostał od kogoś walentynkę? Serio ktoś był na tyle odważny, by się ze mną w to bawić? Powstrzymałem się od prychnięcia i gdy tylko rozłożyłem kartkę, już wiedziałem, od kogo to może być.

   Kulfony nastawiane tak, że ledwo dało się odczytać, co było napisane. Dookoła koślawe serduszka narysowane atramentem, jednak porozmieszczane z jakimś rozmysłem. Czyli jednak miała jakieś poczucie estetyki, trochę kiczowate, ale wczuła się po prostu w klimat.

   Zaproszenie na puszczanie lampionów dziś wieczorem. I kilka słodkich słówek. Od kiedy stała się taka wylewna?

   Odłożyłem kartkę na blat i pogładziłem ją palcami, tak jak pewnie kilka chwil temu robiła to Miina.

   Wyglądało na to, że moja kobieta postawiła mnie pod ścianą.

                                                       ~~~~~~

   Miałam nadzieję, że Levi potraktuje poważnie moje zaproszenie. Widziałam, ze nie był zbyt zachwycony tym, co się działo wokół od samego rana, ale zaprosił mnie wieczorem do siebie(jak co noc), czyli chciał spędzić ze mną czas. I raz zadecydowałam za niego, czy to było takie złe? Do tego wyglądał dziś na spiętego. Trochę luzu i zapomnienie o byciu sztywniakiem dobrze mu zrobi.

   Spojrzałam jeszcze w lustro, które tkwiło w drzwiach mojej szafy. Nie wyglądałam chyba źle. Oczywiście od szanownego Pana Kapitana nie doczekałam się żadnego komplementu, nawet w myślach bym go o to nie prosiła, ale dzisiaj chciałam wyglądać chociaż w miarę. Ostatni raz poprawiłam grzywkę, żeby nie opadała mi na oczy i ruszyłam na spotkanie z Levi'em.


   Gdy tylko weszłam do jego pokoju, miałam ochotę natychmiast go pocałować. On zawsze wyglądał bosko i idealnie i to mnie tak w nim wkurzało, bo w porównaniu z nim zawsze wypadałam blado. Nawet z cieniami pod oczami i zmarszczonymi brwiami wyglądał świetnie.

   Stanęłam na środku pokoju, nie bardzo wiedząc co zrobić dalej. Stał i tylko się na mnie gapił. Pomieszczenie rozświetlał jedynie delikatny, ulotny blask świecy, a okno było zasłonięte.

   - Levi - odezwałam się. - Dostałeś mój list?

   - Dostałem. - Wyjął zza pleców różę i spojrzał na mnie tak, że byłam gotowa ściągnąć majtki przez głowę. Był ubrany w czarne spodnie od garnituru i czarną koszulę, która bardzo dobrze podkreślała atletyczną budowę kapitana. Pozwolił sobie nawet na odpięcie jednego guzika pod kołnierzykiem, kolejne odstępstwo od normy.

   - Serio? - Podeszłam do niego i stanęłam z założonymi rękami, ledwo co zachowując poważną twarz. - Róża? Taki banał?

   - Przecież wiem, że to pierwszy badyl, którego od kogokolwiek, kiedykolwiek dostałaś.

   - Masz mnie, karzełku. - Mruknęłam i odebrałam od niego kwiat. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu - Levi uruchamiał we mnie wszystkie te pozytywne emocje, nawet jeśli był taki oschły. Ten śliczny, krwistoczerwony kwiat sprawił mi więcej przyjemności, niż wszystkie diamenty tego świata. W końcu był to prezent od tego jednego kurdupla, mojego, tylko mojego. Zaciągnęłam się zapachem kwiatu.

   - Już się nawąchałaś? To chodź tu. - Złapał mnie w pasie a różę wyjął mi z ręki i położył na blacie biurka. Nawet już nie chciałam protestować, jedyne, czego chciałam, to pocałować mojego faceta.

   Wpił się w moje wargi bez ceregieli, od razu wkładając mi język do ust i badając ich gorące wnętrze. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przywarłam do niego. Jak zwykle zaczęłam dotykać jego włosów - uwielbiałam je, ich miękkość, uwielbiałam to, jak padały na jego skronie albo łaskotały moją skórę. Ale Levi nigdy nie pozwalał mi się tym długi nacieszyć i tak było i tym razem - natychmiast wziął się za rozpinanie mojej bluzki, a ja nie mogąc utrzymać rąk na miejscu, również wzięłam się za rozbieranie jego.

   Był w tym wszystkim taki precyzyjny ale też bardzo gwałtowny i tylko w takich intymnych chwilach nie martwił go bałagan, jaki po sobie zostawialiśmy - wszystkie nasze ubrania po kolei lądowały na podłodze i zapominaliśmy kompletnie o ich istnieniu. Gdy dzieliła już nas tylko cienka warstwa bielizny, przytuliłam się do Levi'a by poczuć na sobie chłód jego skóry i uspokoić moje, rozedrgane bliskością drugiej osoby, ciało.

   - Nie chowaj się. - Levi mruknął wprost do mojego ucha i ścisnął mnie za pośladek. Drugą dłonią chwycił mnie pod brodę i pocałował żarliwie, po czym ułożył mnie na swoim łóżku. - Tego kompletu jeszcze nie widziałem. - Złapał za ramiączko mojego biustonosza i przez chwilę badał materiał pod palcami, tak jak moją cierpliwość.

   - A co, niby takie rzeczy robią na tobie wrażenie? - Uniosłam jedną brew, spoglądając na niego sceptycznie.

   - A skąd wiesz, że nie robią? - Przygwoździł mnie do materaca, a ja poczułam, jak jego twardy członek napiera na moje udo. Wydałam z siebie przeciągłe mruknięcie i otarłam się o niego, by jeszcze bardziej go pobudzić.

   Chyba podziałało, bo Levi złapał mnie za nadgarstki i rzucił się do całowania mojego dekoltu. Wiłam się pod nim, by się wydostać z jego uścisku i zacząć go pieścić, ale był oczywiści silniejszy. W końcu puścił mnie, by szarpnąć za haftkę mojego stanika i go ze mnie zedrzeć, a następnie ściągnąć ze mnie majtki. Nie pozostałam mu dłużna i również pozbawiłam go ostatniego elementu ubioru. Niemal jęknęłam, gdy zobaczyłam go w całej okazałości. Nagi Levi zawsze robił na mnie wrażenie i czasami sama sobie zazdrościłam tego, że mam go tylko dla siebie. Zagryzłam wargę, by żaden niepożądany dźwięk nie wyrwał mi się z ust i przyciągnęłam mężczyznę do siebie, by objąć go nogami wokół bioder i pocałować. Pozwolił mi na to, ale zaraz wysunął się z mojego uścisku, by położyć się bardziej na boku i zająć pieszczeniem moich piersi. Lubił to i był w tym bardzo dobry. Przeciągał moment bólu, pociągając mnie za sutki, aż przeradzało się to w przyjemność, gdy zacierał tą granicę wodząc po nich swoim językiem. Wygięłam się jeszcze bardziej w jego stronę, by wziął mnie całą, ale od był bardzo dokładny w swoich pieszczotach i zajmował się moim biustem, póki nie błagałam, by we mnie wszedł.

   - Levi... - sapnęłam, wplatając palce w jego włosy i przyciągając go bliżej siebie. Odpowiedział , dając mi siarczystego klapsa w pośladek. Wygięłam się w łuk i wypchnęłam biodra w jego stronę, mając nadzieję, że zrozumie, o co mi chodzi, ale na razie nie był zainteresowany moimi dolnymi sferami, co mocno rezonowało w całym moim ciele sprawiając, że robiłam się coraz bardziej niecierpliwa.

   Sięgnęłam palcami w stronę jego krocza i drażniłam skórę wokół niego, ostatecznie nie dotykając samego członka. Gdy zaczęłam drapać go delikatnie w tamtych okolicach, Levi w końcu zareagował. Ugryzł mnie gdzieś w okolicy mostka, a gdy krzyknęłam zaskoczona, natychmiast polizał miejsce ugryzienia. Westchnęłam i przeciągnęłam mocno paznokciami po jego napiętych plecach.

   - Levi, posłuchaj...

   - Wiem - sapnął, podciągając się do góry, całując moją twarz i jednocześnie sięgając do mojej łechtaczki. Jęknęłam z rozkoszy, ale nie do końca o to mi chodziło. Levi oczywiście nie mógł o tym wiedzieć - wrócił dłonią do mojej twarzy i włożył mi palec do ust. Od razu zaczęłam go ssać i oblizałam go po całej długości, a wtedy Levi znów zajął się moim kroczem, dokładnie badając jego wszystkie zakamarki i naciskając na mały, najwrażliwszy punkt w moim ciele.

   - Nie, poczekaj, ja... - Zamknął mi usta pocałunkiem, ale ja wtedy ścisnęłam mocno za jego penisa, więc od razu odskoczył. Tylko swoją dłoń nadal miał położoną na moim kroczu, co znacznie mnie rozpraszało. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że... To nie z powodu walentynek. To wszystko. Ja po prostu chciałam...

   - Hm? - Zaczął badanie linii mojej żuchwy swoim językiem. Nie mógł się powstrzymać choć na chwilę przed pieszczeniem mnie, co oczywiście mi schlebiało, ale nie było potrzebne w tym momencie.

   - Ja chciałam, żebyśmy może... O tak...! - Jęknęłam i wbiłam paznokcie w ramiona Levi'a, ale zaraz postarałam się opanować. - Żebyśmy spróbowali częściej okazywać sobie uczucia, bo... Och, Levi, tak mi... - Nie mogłam złapać oddechu, gdy palec mężczyzny coraz szybciej wwiercał się we wnętrze mojej pochwy. To było takie cudowne, że musiałam kilka razy nabrać głęboko powietrza, by wrócić do swojej wypowiedzi. - Ani ja, ani ty nie umiemy tego robić... To znaczy okazywać sobie uczuć... A gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi...

   - Nie za dużo wymagasz? - Przerwał nagle i uniósł się na łokciach, patrząc na mnie w skupieniu. - Dobrze wiesz, że nie jesteśmy tacy, jak inni.

   - Nie o to mi chodzi. Levi... Kurwa, ale ty jesteś ciężki w obyciu. Mógłbyś mi czasem powiedzieć, że mnie kochasz, wiesz?

   - A kocham? - Uniósł brew.

   - Nie wytrzymam! - Z całą siłą, jaką w sobie zebrałam, przewróciłam mężczyznę na plecy i usiadłam na nim okrakiem tak, by drażnić jego penisa. Docisnęłam ciało do dołu, wyciskając z Levi'a całe powietrze. Aż złapał mnie za biodra i przytrzymał mocno, żebym się już nie ruszała.

   Przez chwilę wpatrywał się we mnie, a ja czułam coraz większe napięcie między nami. Przesunęłam dłonią wzdłuż jego klatki piersiowej i położyłam ją na jego policzku. Jego twarz w końcu złagodniała i przyciągnął mnie w dół, by złożyć na moich ustach delikatny pocałunek.

   - Dobrze. Masz trochę racji.

   - Trochę?

   - Nie przeginaj. - Podniósł się i zassał mój sutek. Zatoczył wokół niego kółko swoim gorącym językiem i przeniósł się w okolice mojego obojczyka. - Spróbujemy. Nawet od dzisiaj. Ale na górze jestem ja. Zawsze - powiedział, po czym przewrócił mnie na plecy i niespodziewanie we mnie wszedł. Jęknęłam głośno, wyginając się w łuk i szepcząc imię Levi'a między kolejnymi posunięciami.

                                                             ~~~~~

   Nigdy nie potrafiłem na głos jej powiedzieć, jak bardzo jej pożądałem. I że tak długo zajęło mi dojście do wniosku, że za każdym razem, gdy Miina patrzyła na mnie z rumieńcem na twarzy i błyszczącymi oczami, to znaczyło, że naprawdę mnie chciała. I to jeszcze bardziej mnie nakręcało, jej stan, gdy z pomiędzy lekko rozchylonych warg ulatywały dźwięki jej przyjemności albo szeptała moje imię.

   Kilkukrotnie próbowałem okazywać jej więcej czułości, ale nie umiałem, wręcz uważałem to za całkowicie niepotrzebne. Ale dzisiaj mogłem zrobić wyjątek. Żeby zobaczyć jej wyraz twarzy.

   Zrozumiałem, że jest po prostu piękna. Patrzenie na nią, jak leży pode mną i nie wie, gdzie podziać wzrok, nie wie, na której części mojego ciała położyć dłonie, niesamowicie mnie nakręcało. Poruszałem się w niej coraz szybciej, byle tylko poczuć, jak mocno się na mnie zaciska. Zanurzyłem twarz w jej miękkich włosach, pogładziłem pierś, która tak delikatnie poddawała się moim palcom. Powiodłem dłonią do miejsca złączenia naszych ciał i zacząłem pieścić Miinę pomiędzy kolejnymi pchnięciami. Zareagowała natychmiast - zaczęła ciężej oddychać i drżała co jakiś czas pod naporem moich palców. Czułem jak robi się jeszcze bardziej wilgotna i jak oboje zbliżamy się do szybkiego spełniania.

   Złapałem ją pod kolanem i pchnąłem mocniej, a a jej ciało natychmiast na to odpowiedziało. Klepnąłem ją w pośladek, by znów wywołać tą reakcję, to drżenie. Mnie też dreszcz przeszedł po plecach i zacisnąłem zęby, żeby jakoś przetrzymać tą falę. Miina chyba to zauważyła, bo przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała, a jej pocałunków potrzebowałem, jak niczego innego. To ona nauczyła mnie bliskości, dotyku. Dlatego ją kochałem.

   Przycisnąłem ją mocniej do materaca, aż zaskrzypiał. Rozsunąłem jej nogi jeszcze bardziej, by móc głębiej w nią wejść i jej piersi podskoczyły przy moim nagłym ruchu. Podobał mi się ten widok, gdy była zdana tyko na mnie i w tej pozycji oddawała mi całą siebie. Pamiętam jak na początku wstydziła mi się pokazywać nago, a teraz wyginała się przede mną, by dać mi jak najlepszy dostęp do jej najintymniejszych miejsc.

   Pchnąłem mocno po raz ostatni, gdy poczułem jak Miina dochodzi. Jej pochwa zaczęła zaciskać się na mnie konwulsyjnie, więc już nie mogłem się powstrzymywać i zanurzyłem się w jej ciele, dając upust wszelkiemu napięciu.

   - Och Levi... - wyszeptała, przytulając się do mnie. Wyszedłem z niej delikatnie i natychmiast wróciłem w jej ramiona, obejmując jej talię ciasno. Musnąłem nosem gładką skórę jej szyi i wciągnąłem głęboko zapach Miiny. Jej ciało było takie gorące i nadal rozedrgane po, jak zauważyłem z satysfakcją, wyczerpującym orgazmie.

   Leżeliśmy tak przez chwilę, normując nasze oddechy. Niestety ciszę panującą w pokoju przerwały jakieś podejrzane odgłosy dochodzące z zewnątrz. Miina uniosła się do siadu i złapała za głowę.

   - Cholera, Levi! - Spojrzała na mnie z wyrzutem, zarumieniona i taka potargana. - Zapomnieliśmy o lampionach!

   - Kto zapomniał, ten zapomniał - mruknąłem, studiując jej ciało oświetlone blaskiem prawie już wypalonej świecy. - To ty się napaliłaś na ten pokaz, mogłaś sobie przypomnieć, zanim rzuciłaś mi się w ramiona.

   - Sęk w tym, że to ty napaliłeś się na mnie i to ty mnie zaciągnąłeś do łóżka - powiedziała z pretensją, ale w kącikach jej ust błąkał się uśmiech, choć bardzo starała się go powstrzymać. - Muszę to zobaczyć!

   Wyskoczyła z łóżka i w jednym susie znalazła się przy oknie. Rozsunęła zasłony i od razu do pokoju wdarła się delikatna poświata. Wykorzystałem to, by jeszcze trochę popatrzeć na nagie ciało Miiny, po czym zwróciłem jej uwagę:

   - Stoisz w moim oknie kompletnie goła. Naprawdę mogłabyś coś na siebie zarzucić.

   - Zamknij się i chodź tu! - fuknęła. - Patrz jaki piękny widok.

                                                    ~~~~~~

   Słyszałam, jak Levi kręci się po pokoju, ale nie mogłam oderwać wzroku od tego, co widziałam. Dziesiątki lampionów, jak nie więcej, szybowało w górę, do czarnego nieba. Na placu zebrała się całkiem spora ilość osób, niektórzy stali w grupkach, niektórzy w parach. Każdy miał twarz skierowaną w stronę pięknego widoku. Zazdrościłam im ogromnie - też chciałam puścić lampion z Levi'em i ze wszystkimi zebranymi, ale teraz już było za późno. Chociaż spędziłam z nim wieczór i mogłam popatrzeć przez okno na innych zakochanych, którzy posyłali w przestrzeń swoje najskrytsze życzenia, niesione przez delikatne światło zamknięte w delikatnym kloszu. Oparłam się o framugę i westchnęłam. Może za rok.

   Poczułam jak Levi mnie czymś otula. Odwróciłam się w jego stronę i mocniej zaciągnęłam na siebie, jak się okazało, cienki koc. Mężczyzna patrzył na mnie błyszczącym oczami, ale nie potrafiłam nic wyczytać z jego twarzy. Złapał mnie za rękę i nagle wyciągnął zza pleców lampion, po czym położył mi go na dłoni. Patrzyłam raz po raz na podarunek, to na Levi'a.

   - Przygotowałeś to? Dla mnie? - wydusiłam z siebie zszokowana. Co jak co, ale od niego nie spodziewałam się więcej romantycznych gestów tego wieczora.

   - Otwieraj okno, a nie zadajesz głupie pytania - powiedział, wzniecając płomyk w kloszu. - Chciałaś puścić lampion, to puszczaj.

   Poszłam więc za jego radą i czym prędzej otworzyłam okno na oścież, by delikatnie wypuścić z dłoni lampion, podczas gdy moją drugą dłoń trzymał Levi. Lekki wiatr porwał światełko bardzo szybko do góry, by mogło dołączyć do innych, będących już bardzo daleko. Spojrzałam na mojego faceta i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że również podziwiał widok za oknem. Nie puszczając mojej dłoni.

   Dotknęłam jego policzka, zwracając na siebie jego uwagę. Wtedy złapał mnie za biodra i przeciągnął ku sobie, by skraść mi pocałunek. Zrzuciłam z ramion koc i chwyciłam twarz Levi'a w dłonie, przeciągając zetknięcie naszych warg.

   - Teraz jesteś moją walentynką - wyszeptałam.

   - Możesz na wieki zapomnieć o nazywaniu mnie w taki sposób - warknął i zaciągnął mnie z powrotem do łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top