,,Składzik" Levi x OC +18

   Zadania, które przydzielał nam kapitan Levi, były kompletną pomyłką. Zrozumiem mycie parkietów co trzy dni. Zrozumiem mycie okien raz na tydzień. Zrozumiem. Nasza siedziba znajdowała się na otwartej przestrzeni. Pył i błoto często nam towarzyszyły i nie było to nic miłego. Byliśmy żołnierzami, ale skoro Levi uważał, że umiejętności wykwalifikowanej sprzątaczki przydadzą nam się w żołnierskim życiu - nie mogłam protestować.

   Ale żeby, do jasnej cholery, szorować na kolanach bruk na podwórzu, które cały czas było uczęszczane przez wszystkich, po którym non stop chodziły konie i przejeżdżały wozy? Tego nie potrafiłam zrozumieć.

   Może czasami byłam dla kapitana nie miła. No dobra, może nawet chamska. Zawsze miałam coś do powiedzenia i nie potrafiłam trzymać języka za zębami. To wszystko prawda. Ale bądźmy poważni. Bądźmy dorośli. Żeby od razu bruk, na kolanach?

   A wszyscy mi powtarzali - odpuść. Nie odzywaj się po prostu. Czemu jesteś na niego taka cięta? Czasem trzeba po prostu coś przemilczeć.

   A to ja byłam cięta? To on za każdym razem coś do mnie miał, gdy tylko mnie spotykał, zawsze miał do mnie jakąś uwagę. ,,Ande, popraw kołnierzyk". ,,Ande, zapnij guzik." ,,Ande, nie umyłaś dokładnie okien." ,,Ande, masz źle założony sprzęt." Jak miałam na to reagować? Można raz, można drugi to przemilczeć, ale dziesiąty?

   Po prostu nie podobało mi się to, jak się do mnie odzywał. Cały czas tak samo, pogardliwie. Nie potrafił normalnie rozmawiać. Wiecznie unikał rozmów albo nawet prostych wymian zdań. Dlatego coraz bardziej robiłam się rozdrażniona na jego widok, coraz mniej nad sobą panowałam.

   I dlatego teraz za takie zachowanie szłam w stronę składziku z poobijanymi kolanami, z naręczem szmat i wiader w dłoniach. Wtoczyłam się jakoś do małego, zagraconego pomieszczenia, w którym ciężko się było poruszać bez trącenia czegoś. Postawiłam wiadra na podłodze pod regałem i wrzuciłam do nich szmaty, a w ślad za nimi powędrowały materiałowe rękawiczki. Wyprostowałam się z ulgą, aż coś mi strzeliło w krzyżu i wtedy usłyszałam, jak drzwi się za mną zamykają, a w pomieszczeniu jest o jedną osobę więcej. Było niemal zupełnie ciemno, jedynie przez szparę w drzwiach sączyło się nikłe światło, które padło na niestety dobrze mi znaną sylwetkę Levi'a.

  - Co kapitan tu... - Już miałam go ochrzanić za wszystko co złe na tym świecie, ale on dopadł do mnie, zakleszczając mnie w uścisku, a dłonią zakrył mi usta. Zrobił to tak dobrze, że zabrakło mi powietrza w płucach. Szamocząc się, wyrwałam jedno ramię i chwytając cokolwiek co miałam pod ręką, przywaliłam mu tym prosto w głowę. Levi puścił mnie i zatoczył się do tyłu. Jak się okazało, zdzieliłam go kijem od szczotki i to całkiem nieźle. Przez chwilę masował zaciekle miejsce na swojej głowie, które ledwo co przeżyło spotkanie z moim uderzeniem.

  - Wariatka... - syknął wściekle. Oparł się o jeden z regałów i ścisnął nasadę nosa. - Za takie zachowanie będziesz codziennie szorowała bruk...

  - To nie ja rzucam się na nieświadomą niczego kobietę, w ustronnym, ciemnym miejscu! - odpowiedziałam wściekłym szeptem. - Co tu się do cholery dzieje? Chciałabym wiedzieć!

  Levi z rozszalałą miną dał mi znak, żebym zamknęła buzię na kłódkę, a sam tymczasem zamknął drzwi składziku od środka

  - To żart, prawda? - zapytałam, zbliżając się do niego.

  - Zamknij się już - warknął. - Musiałem się ukryć.

  - Przed kim? - Drążyłam temat, nie zamierzając mu tak łatwo odpuścić.

  Sapnął wściekle.

  - Przed Hanji i jej świtą. Goniła mnie, bo wymyśliła sobie, że świetnie nadaję się na obiekt doświadczalny, jako biorcę tytaniego serum. - Syknął, gdy kolejny raz dotknął swojej głowy.

  - Dlaczego kapitan nie chce spróbować? - zapytałam z przekąsem. - Nie chciałby kapitan być wyższy?

  - Bardzo... śmieszne... - wycedził przez zęby.

  - To ile tu jeszcze będziemy siedzieć? Chciałabym wyjść. Proszę mi dać klucz.

  - Tyle, ile trzeba - odpowiedział. - Siedź tu i nie gadaj.

  - Słucham? Nie ma mowy, nie będę tu gnić!

  - Siedź, do cholery, póki okularnica się nie zmęczy! Na pewno już wszystkich o mnie wypytuje i ciebie też nie omieszka, a ty nie umiesz kłamać.

  - Nie umiem? - Zacisnęłam dłonie w pięści. Jeszcze nigdy nikt mnie na kłamstwie nie przyłapał. - A co ty możesz o mnie wiedzieć? - Już całkowicie porzuciłam wszelkie grzeczności. Będąc zamkniętym z Levi'em w takim miejscu, nie miałam głowy, by pamiętać o tytułach.

  - Jak ktoś jest dobrym obserwatorem, to wszystko widzi. - burknął.

   Obserwatorem? Chciał powiedzieć przez to, że jestem przez niego obserwowana? O co mu chodziło? Poczułam się niezręcznie. Dziwnie. Może Levi poświęcał mi więcej uwagi niż myślałam. Tylko dlaczego?

   Znów wydał z siebie syk. Uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie to przez moje uderzenie. Zrobiło mi się głupio. Nie chciałam mu przywalić tak, żeby potem cierpiał. A przynajmniej nie aż tak bardzo.

  - Przepraszam. Zdenerwowałam się i to tak instynktownie... - Bezwiednie wyciągnęłam dłoń w jego stronę i sprawdziłam, czy nie leci mu krew. Wzdrygnął się najpierw, ale się nie odsunął. - Chyba będzie guz. Naprawdę nie chciałam tak mocno uderzyć. - Dotknęłam jego miękkich włosów, musnęłam dłonią jego policzek. Nie chciałam tego zrobić, wyszło tak przez przypadek. Trochę za długo chyba utrzymywałam z nim kontakt cielesny, bo w końcu chwycił moją dłoń i ściągnął w dół. Ale o dziwo jej nie puścił. Staliśmy w takiej pozycji, a ja czułam się dość niezręcznie, nie wiedząc co zrobić. Odsunąć się, wyrwać? I tak powierzchnia była tak mała, że ciężko było zachować przyzwoity dystans.

   Ale Levi nawet nie próbował go zachować. Przyciągnął mnie do siebie za nadgarstek tak, że teraz stykaliśmy się ze sobą klatkami piersiowymi. Bałam się oddychać w takiej pozycji, bo miałam wrażenie, że przy każdy ruchu będzie czuł intensywne bicie mojego serca. Był tak blisko, że to było aż nierealne. Może to omamy? Zbyt długo przebywałam w ciemności? Straciłam poczucie czasu i przestrzeni?

  - Czemu jesteś taka... Niekompletna.

  - Jeśli chcesz sobie ze mnie zakpić to... - Chciałam się od niego odepchnąć, ale drugą ręką objął mnie w talli i przytrzymał mocno. Oparłam dłonie na jego piersi, ale nic to nie dało. Nie poruszył się ani o milimetr.

  - Nieidealna. Nie powinno tak być. Zawsze jest coś z tobą nie tak...

  - Przestań - powiedziałam cicho, czując, że zaraz nie wytrzymam i zacznę krzyczeć.

  - A mimo to zwróciłem na ciebie uwagę. Przecież to bezsensu. Jesteś jednym wielkim chaosem, nieporządkiem... Nie rozumiem tego, Ande. Nie rozumiem, czemu zawsze na ciebie napotykam...

  - Levi... - Czułam jego oddech na swojej skórze, czułam tak pociągający zapach jego ciała...

  - I mam ochotę doprowadzić cię do porządku. - Z niemal zwierzęcą pasją wpił się w moje usta. To było tak gwałtowne i niespodziewane, że nawet się nie odsunęłam. Po prostu oddałam mu pocałunek. Wpuściłam go do siebie. Otworzyłam się dla niego. I zaczęło mi się to podobać.

  Może właśnie o to od początku chodziło? Denerwował mnie dlatego, bo... Musiałam tyle czekać na to, co teraz się działo. A działo się dużo. Levi trzymał mnie w mocnym uścisku, ale pod wpływem intensywności naszych pocałunków, wpadliśmy razem na ścianę. Jemu kompletnie to nie przeszkadzało, przygwoździł mnie do chłodnej powierzchni i zaczął całować moją żuchwę. Szybkim ruchem podciągnął moją koszulkę do góry i bezceremonialnie złapał mnie za pierś. Gwałtowność tego gestu wyrwała pojedynczy jęk z moich ust. Po omacku zaczęłam go dotykać, aż w końcu dosięgnęłam guzików jego koszuli i zaczęłam je rozpinać. Gdy dotarłam do ostatniego, z ulgą dotknęłam jego chłodnej skóry, przywarłam do niego, by cieszyć się jeszcze bardziej jego bliskością. Czułam, jaki był zniecierpliwiony, jak z trudnością się powstrzymywał i dlatego raz po raz dreszcz podniecenia przechodził po moich plecach. On mnie pragnął, bez dwóch zdań. A ja jego.

   Nagle jego ręka znalazła się pod moją bielizną, jako zimne palce wtargnęły do mojego gorącego wnętrza. Wciągnęłam głośno powietrze w płuca, a on ugryzł mnie w płatek ucha.

  - Cicho - wydyszał, zajmując się bardzo dokładnym badaniem mojego krocza. Ciężko było mi powstrzymać się przed pojękiwaniem, dlatego schowałam twarz w zagłębieniu jego szyji i mocno zaciskałam palce na jego ramionach.

   W końcu przestał mnie torturować. Chciałam mu się odwdzięczyć i moje dłonie powędrowały w stronę jego rozporka, ale warknął na mnie, łapiąc mnie za rękę i niespodziewanie odwrócił mnie tyłem do siebie. Dłonie Levi'a uniosły szybkim ruchem mój stanik w górę. Zaczął bawić się moimi piersiami, a ja nie mogłam zrobić nic, gdy pociągał za moje sutki, poza opieraniem się o ścianę, żeby nie upaść. Myślałam, że nie wytrzymam i zacznę krzyczeć. Pulsujący ból rozlewał się od mojego krocza na całe moje ciało. Potrzebowałam go w sobie, natychmiast.

   Chyba czytał mi w myślach, bo spełnił moje błagania - zsunął ze mnie spodnie razem z bielizną i złapał mnie za biodra. Dziękowałam w duchu, że było ciemno, bo normalnie będąc tak wypiętą nie czułabym się komfortowo. Przygryzłam wargę, z napięciem czekając na jego ruch.

   I w końcu się doczekałam. Aż jęknęłam, a Levi natychmiast zatkał mi usta dłonią. Przytrzymał mnie, bym mogła się opanować, by w końcu uwolnić moje usta, ale zębami złapałam go za jeden z palców. Zrozumiał moje intencje i włożył mi go do ust. Skupiłam się na jego ssaniu tak, by nie zdradzić naszej obecności moimi odgłosami. Levi już więcej nie czekał, nie zamierzał być delikatny. Nadal trzymając mnie jedną ręką za biodro, wbił się we mnie z impetem i zaczął poruszać się w szybkim tempie. Wypięłam się jeszcze bardziej, by jeszcze pod lepszym kątem przyjmować jego pchnięcia i czerpać z nich większą przyjemność. Gdy jakimś cudem zwalniał, gryzłam go w palec, dając znać, że to mi nie wystarcza. Przycisnął mnie mocno do siebie i uwolnił swoją dłoń z moich ust. Powiódł nią niżej, aż do mojego krocza i zaczął mnie tam dotykać. Chciał, żebym jak najszybciej skończyła, a ja nie miałam nic przeciwko. Zaczęłam coraz ciężej dyszeć i bałam się, że ktoś mnie usłyszy, ale nie mogłam nic na to poradzić.

Levi zbliżył usta do mojego ucha i liznął mnie.

  - Masz mi być posłuszna - szepnął, między jednym pchnięciem a drugim, które pozbawiło mnie powietrza w płucach. - Nie możesz na mnie działać w taki sposób... - Przycisnął mocno moją łechtaczkę, a ja prawie zeszłam z tego świata. - Będziesz się mnie słuchać.

  - Nnie... - wyszeptałam. Poruszyłam nerwowo biodrami, gdy pchnięcia z jego strony ustały. Złapał mnie mocno za pierś, a ja syknęłam.

  - Jeśli będziesz nieposłuszna, będę musiał częściej powierzać ci zadania, z których będziesz składać mi raporty... W moim gabinecie.

  Wysunął ze mnie całkowicie swojego członka. Gdy już miałam jęknąć w geście protestu, wrócił do mnie, wchodząc we mnie na całą długość.

   Wtedy doszłam. Niespodziewanie, mocno i całkowicie przez to zastygłam, nie wiedząc już, gdzie się znajduję. Chłód ściany, gorąco naszych ciał... Poczułam w środku pulsowanie, a on wcale nie zamierzał skończyć.

  - Nigdy... nie będę ci posłuszna... - powiedziałam słabym głosem, czując, jak wszystkie siły ze mnie uchodzą. Levi w końcu przestał się we mnie poruszać i niespodziewanie wyszedł ze mnie. Poczułam coś mokrego na swoim pośladku.

  - Właśnie to chciałem usłyszeć - wydyszał w moje włosy.



  Levi nie kłamał. Dalej mnie tyrał. I tak musiałam wykonywać wszystkie jego polecenia. Tym razem musiałam sama posprzątać całą kuchnię i mogę powiedzieć tylko tyle, że nie było to zajęcie na godzinkę. Właściwie to nic się nie zmieniło. Miałam wręcz wrażenie, że jeszcze bardziej mnie unika. Czyżby żałował? Czy szybko się znudził? Karciłam się w myślach, że tak łatwo dałam się ponieść chwili. Cóż, pragnęłam go od dłuższego czasu i moje ciało zdecydowało za mnie samo.

   Po długim wieczorze ruszyłam do dobrze znanego mi składziku, by odłożyć na miejsce wszystkie środki czystości. Gdy do niego dotarłam, z zaskoczeniem odkryłam, że jest otwarty. Popchnęłam drzwi ramieniem i moim oczom ukazał się Levi. Wszystko wypadło mi z rąk.

  - W końcu jesteś - powiedział, stojąc z założonymi rękoma a ja rzuciłam się w jego stronę.

                                                               

                                                                  ~~~~~

  Pomyślałam, że z okazji majówki fajnie będzie wstawić jakiegoś shota :) Kolejne opowiadanko z Levi'em w roli głównej i na razie na tym się zatrzymam. Mam pomysł na jakieś 2-3 następne shoty, ale niestety czasu brak... Musze pracować nad główną historią, a do tego zbliża się koniec roku, dlatego nie wiem, kiedy będzie następny one shot :(

  Mam nadzieję, że ten wam się podobał  ;) Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top