Levi x OC +18
Mieszkanie z Levi'em Ackermannem, kapitanem policji w naszym mieście, było o tyle spełnieniem moich marzeń, co również przekleństwem. Gdy wprowadzaliśmy się do naszego wspólnego mieszkania byłam prze szczęśliwa. Levi, oczywiście, pracował w naprawdę różnych godzinach i dniach tygodnia, a przez to, że mieszkaliśmy w różnych częściach miasta, bywało, że rzadko się widywaliśmy
A mój związek z Levi'em był bardzo, ale to bardzo intensywny pod wieloma względami. I trudno było znieść dni rozłąki. Ackermann nigdy nie mówił tego wprost, ale czasem widziałam to w nim, tę pretensję, że odeszłam z policji i wolałam siedzieć za biurkiem. Ja czułam, że tak będzie dla nas lepiej - w pracy często dochodziło między nami do ostrych starć i wbrew pozorom, one wcale nie podgrzewały atmosfery w domu w ten ,,pozytywny sposób". Lepiej się dogadywaliśmy, gdy nie wchodziliśmy sobie w drogę.
Nie zmieniało to faktu, że Levi i tak poza pracą był dość... władczy. Stanowczy. Nie miało to nic wspólnego z naszym podziałem obowiązków czy traktowaniem mnie gorzej - przez lata, które z nim spędziłam, nauczyłam się bronić przed jego mrożącymi spojrzeniami i sama potrafiłam dać do pieca, stawiając na swoim i wyrażając dezaprobatę, jeśli coś nie szło po mojej myśli. Tak, lubiliśmy sobie dogryźć, ja już nie bałam się zajść mu za skórę, a on... znalazł inne sposoby, by między nami było wszystko w porządku.
Zapowiadał się miły wieczór - Levi następnego dnia miał mieć w końcu wolne, dlatego korzystając z tego, że byłam dziś wcześniej od niego w domu, postanowiłam, że zorganizuję coś miłego. Wczoraj wrócił późno, nawet nie wiedziałam kiedy, bo już spałam. Natomiast dzisiaj nie miałam planów, by tak szybko zasnąć.
Pierwszym punktem na mojej liście było oczywiście sprzątanie. Czasem miałam wrażenie, że mój mężczyzna kocha miotłę bardziej ode mnie. Niejednokrotnie, gdy wracaliśmy z jakieś imprezy czy bardziej kameralnego spotkania, Levi nawet po alkoholu potrafił złapać za szczotkę i zamieść całe mieszkanie ,,bo przecież ja już nabrudziłam". Po jakimś czasie przywykłam do tego i zaakceptowałam. Praca w policji była stresująca, bardzo dobrze o tym wiedziałam, więc przyjęłam, że sprzątanie to dla niego jakaś forma relaksu. Pomijając oczywiście kolejny aspekt, czyli po prostu czystość. Musiałam przyznać, że Levi był po prostu pedantem. Na początku bardzo ciężko było się do tego przyzwyczaić - takie proste czynności, jak wytarcie po sobie stołu, umycie kubka. Mi się nigdy do tego nie spieszyło, ale Ackermann potrafił się do mnie nie odzywać przez najbliższe godziny, jeśli zignorowałam plamę, do której się przyczyniłam.
Jednak pod płaszczem szorstkości i pedantyzmu krył się człowiek, który dbał o mnie jak nikt inny nigdy. Który nie pozwalał mi ruszyć palcem, gdy byłam chora, lub po prostu źle się czułam z jakiegoś powodu, który zawsze mnie słuchał i mnie szanował. I sprawiał, że raczej się nie nudziłam.
Wszystko było tego wieczora prawie gotowe - wino chłodziło się w lodówce, na stole stały świeczki(Levi ich nie lubił, bo wosk było ciężko usunąć, a ja z uporem maniaka i tak je kupowałam i na razie na tym polu to ja miałam ostatnie słowo), a w rondelku powoli dochodziła potrawka.
Nie było to nic specjalnego, ale dla nas każda chwila była ważna, a mniej ważny był sposób na jej spędzanie. Dlatego ze spokojem wycierałam blat z ostatnich plam i spoglądałam na zegarek z wyczekiwaniem. W końcu moich uszu dobiegł dźwięk otwieranego zamka i do naszego mieszkania wszedł Levi, wciąż do połowy mając na sobie mundur. W dłoni trzymał plecak i ciemno granatową koszulę i jak zawsze skrupulatnie obydwie te rzeczy odwiesił na wieszaki.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, by go pocałować. Nasze wargi się zetknęły, ale mój facet wcale nie odwzajemnił pocałunku. Po plecach przeszedł mi dreszcz. Czułam zapowiedź czegoś.
Odsunęłam się od niego i poza normalną u niego, marsową miną, zobaczyłam ściągnięte brwi i ciemne oczy. Gdy przestał skupiać na mnie swoją uwagę rozejrzał się po pomieszczeniu i finalnie zmarszczył nos.
- Świeczki. Nie dasz sobie z nimi spokoju, co?
- Nie zamierzam. - Pokręciłam głową.
- Jeden punkt. - Uniósł palec w górę i mnie ominął. Już pod skórą wyczuwałam, co się może święcić.
- Punkt? - bąknęłam pod nosem, ale podążałam śladem Levi'a krok w krok.
- Wczoraj, gdy wróciłem, ty już się przekręcałaś na drugi bok. Drugi punkt. Karny.
- Och. - Zakryłam usta dłonią. Chciało mi się trochę śmiać, a trochę miałam ochotę kontynuować tę grę. - I co teraz? - Udałam zmartwioną.
- Punkty karne się tak łatwo nie zerują - mruknął. - A ty już masz trzy.
- Trzy? Przed chwilą były dwa! - Zaoponowałam, ale tak naprawdę to Levi mógłby mi nawet wlepić pięć czy dziesięć punktów. Nie potrafiłam przerwać przedstawienia gdy stał przede mną w swojej czarnej koszulce, która dobrze podkreślała jego ciało i gdy patrzył na mnie wzrokiem, od którego miękły mi kolana. I jeszcze ten zapach, mieszanka zmęczenia całego dnia i jego dezodorantu. Czasem miałam wrażenie, że z dnia na dzień pragnęłam go coraz bardziej.
- Trzy. - Skinął głową. - Za to, że twoje ubrania wciąż są na tobie.
Zarumieniłam się mimowolnie.
- To... sama mam to zrobić? - zapytałam dla pewności.
- Ja jestem zmęczony - odparł i na potwierdzeniu swoich słów, usiadł ciężko na kanapie opierając łokcie o kolana.
- Mhm... - mruknęłam. Stwierdziłam, że nie będę się starać, bo ani nie byłam w tym dobra, ani nie zamierzałam ułatwiać Levi'owi sprawy - bez ceregieli, zbędnego przedłużania czy epatowania seksem po prostu ściągnęłam koszulkę, spodnie i skarpetki i tak stanęłam przed mężczyzną, czekając na to, co dalej.
- Tylko tyle? - zapytał ze sceptycyzmem.
- A ile byś chciał? - Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Za takie odzywki twoja kara będzie się tylko przedłużać. - Pokręcił głową.
- A jaka kara? - Przekrzywiłam przekornie głowę.
- Na kolana.
- Słucham?
- Do mnie na kolana. - Pociągnął mnie znienacka i położył sobie na udach, tak, że byłam mocno wypięta.
Poczułam, jak zjeżdża dłonią od mojego karku wzdłuż kręgosłupa. Zrobiło mi się gorąco, więc chłód jego dłoni działał na mnie orzeźwiająco.
Po tym, jak delikatnie zbadał powierzchnie moich pleców, zjechał palcami na moje pośladki. Zacisnęłam usta, czekając na jego kolejny krok, ale nie spieszył się. Jedynie muskał moją skórę, a i to odebrałam bardzo intensywnie. Czułam, jak całe napięcie zbiera się w moim kroczu i się tam zaciska.
I wtedy, znienacka, Levi uderzył mnie z całej siły w tyłek. Z ust wyrwał mi się niespodziewany okrzyk, gdy poczułam piekący ból.
- Nie krzycz - wyszeptał, gładząc moja piekące pośladki. Poruszyłam się niespokojnie.
Nastąpiło kolejne bolesne uderzenie. Pisnęłam, ale bolało wcale nie mniej. Gorąco rozlewało się po całym moim ciele. Byłam w potrzasku. Levi miał nade mną całkowitą kontrolę. Gładził moją skórę, przygotowując mnie na kolejnego klapsa.
- Nie wierć się, bo tylko pogorszysz sytuację - powiedział i klepnął mnie kolejny raz. Podskoczyłam cała i po raz kolejny pisnęłam. Pulsujący ból z pośladków przelał się na najwrażliwsze miejsce w moim ciele. Mimowolnie rozsunęłam uda. - Jeszcze nie - powiedział, po czym zaczął masować mi pupę.
Przymknęłam oczy, oddając się tej pieszczocie. Zaczęłam ciężej oddychać pod wpływem podniecenia, a ono jeszcze bardziej wzrosło, gdy poczułam, jak krocze Levi'a robi się twardsze.
Znów siarczyste uderzenie i w tym momencie przekroczyłam magiczną granicę, gdzie ból zamieniał się w przyjemność. Wciągnęłam głośno powietrze. Teraz chciałam, by to trwało jak najdłużej. Palce mężczyzny coraz częściej zahaczały o krawędź majtek, wślizgały się pod nie, już całymi dłońmi obejmował moje pośladki i wiedziałam, że ten widok mu się podoba. Instynktownie wypięłam się jeszcze bardziej, a on niespodziewanie chwycił za zapięcie mojego biustonosza i rozpiął go. Moje piersi wydostały się na zewnątrz i teraz zwisały swobodnie. Ręka Levi'a powędrowała w te okolice - dość niedelikatnie złapał za jedną pierś, a ja jeszcze bardziej się wygięłam, gdy poczułam ten chłód na swoim sutku. Momentalnie stwardniał, a mój ukochany skorzystał z tego i pociągnął za niego. Jęknęłam, czując pulsowanie w kroczu.
- Nigdy nie potrafisz być cicho - powiedział i wymierzył mi kolejnego klapsa, po którym natychmiast wrócił do masowania mojego tyłka.
- Nie... potrafię... - wydyszałam.
- Cicho. - Natychmiast mnie uderzył, a ja stłumiłam jęknięcie. - Jeśli będziesz milczeć, czeka cię nagroda.
Zadrżałam pod wpływem jego słów. Obietnica wydawała się naprawdę zachęcająca, bo nagrody od Levi'a zawsze zmiatały mnie z nóg. Tylko on wcale nie zamierzał mi niczego ułatwiać. Już po kilku razach w pośladki musiałam zagryźć zęby i zasłonić usta dłonią. Bezlitośnie traktował również moje piersi, do których raz po raz się zapędzał. Pragnęłam, by wziął moje sutki w usta i złagodził ten ból, ale on ani myślał czytać mi w myślach i spełnić tej prośby.
W końcu przestał bezlitośnie mnie okładać i powrócił do powolnego masażu.
- Widzisz - mruknął. - Jak chcesz to potrafisz.
Uspokoiłam się i z bijącym sercem czekałam na to, co będzie dalej. W końcu palce mężczyzny wślizgnęły się między moje nogi i zaczął mnie tam gładzić, jeszcze przez materiał. Byłam tak wrażliwa, że i tak przynosiło mi to niesamowitą przyjemność i instynktownie przyciskałam się do jego dłoni, by pokazać mu, że nie chcę żeby przestawał. Na szczęście tego nie zrobił, tylko poszedł o krok dalej. Odgarnął materiał mojej bielizny i przesunął palcem wzdłuż warg, by zagłębić się pomiędzy nimi i dotknąć łechtaczki. Zrobił to tak gładko, że uświadomiłam sobie jak bardzo byłam mokra.
Jeszcze chwilę bawił się się ze mną zataczając kółka na moim kroczu aż zupełnie dla mnie niespodziewanie klepnął mnie tam - na tyle mocno, bym to poczuła. Ból zmieszany z przyjemnością rezonował w moim wnętrzu, a ja już nie mogłam powstrzymać się przed werbalnym przedstawieniem jak bardzo było mi dobrze. Zaraz poczułam, jak pierwszy palec Levi'a zatapia się we mnie. Tego już naprawdę było dla mnie za wiele.
- Ja chcę... Chcę... - Próbowałam się unieść, ale położył dłoń na moim karku i przytrzymał, jednocześnie cały czas wchodząc ze mnie i wychodząc.
- No co chcesz, Miina? - zapytał spokojnie, ale przecież czułam, że on też już nie może się doczekać dalej części. - Powiedz. Powiedz to głośno i wyraźnie.
- Chcę... - zakwiliłam. - Ciebie. Chcę ciebie, Levi!
- Mnie? - Uniósł mnie i wplótł palce w moje włosy. Zbliżył twarz do mojej twarzy, pozwalając mi zatopić się w jego spojrzeniu. W końcu nasze usta się zetknęły, a ja zaczęłam go całować, jakbym co najmniej spijała miód z jego ust. Moje palce wędrowały wzdłuż jego uda, by dosięgnąć do wypukłości w jego spodniach. Nie przerwał mi tej czynności, dalej całował mnie z równym zapałem, pieszcząc językiem moje podniebienie. W końcu oderwał się i uniósł jedną brew. - To proszę bardzo, dostaniesz.
Złapał za pasek swoich spodni, rozpiął go, zsunął materiał trochę niżej i gdy już oparł się wygodnie o oparcie kanapy, wyjął swojego penisa na wierzch, wyraźnie dając mi do zrozumienia, czego chciał. Nie potrafiłam mu odmówić, gorąco uderzyło mi do głowy i to był ten moment, gdy robiłam wszystko o co mnie poprosił. Kiedyś nie lubiłam tego robić, ale robienie loda Levi'owi było dla mnie równie przyjemne, co otrzymywanie od niego przyjemności. Przeciągnęłam dłonią wzdłuż wyprężonego członka i wiedząc że Levi nie lubi ociągania się, po prostu włożyłam go sobie w usta. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść fantazji.
Poczułam, jak jego dłoń ląduje na mojej głowie. Wplótł palce w moje włosy, ale nie kierował mną w żaden sposób, dawał mi pole do popisu, bym poczuła się swobodnie i sama w odpowiednim czasie znalazła swój rytm. Po kilku ruchach językiem zaczęłam głębiej wciągać go do środka. Jednocześnie nie mogłam powstrzymać się od dotykania Levi'a na całym ciele - muskałam jego naprężone uda, sięgałam pod koszulkę, gdzie mogłam pod palcami wyczuć jego mięśnie wyrobione podczas wielu lat służby. W końcu, po tej wędrówce, skupiłam się już na samym penisie i zaczęłam pomagać sobie rękami. Z satysfakcją usłyszałam, jak Levi zaczął ciężej oddychać, więc przyspieszyłam tempa. Chciałam, żeby doszedł dzięki mnie, chciałam, by doszedł we mnie.
- Nie. - Jakby odczytał moje myśli poderwał mnie do góry i wziął za ręce. - Chodź do mnie.
Wspięłam się na jego kolana i usiadłam na nim okrakiem, przesuwając dłońmi wzdłuż jego klatki piersiowej. Sięgnęłam do krawędzi jego koszulki i zdjęłam ją, chcąc zobaczyć go w całej okazałości. Z lubością dotykałam zarysowań mięśni, bo ilekroć je widziałam, nigdy mi nie było mało tego widoku. Dla mnie każdy kolejny raz z Levi'em był jak ten pierwszy - tak samo podniecający i ekscytujący.
Pocałowałam go w przypływie nagłej fali uczuć i złapałam go za włosy. Jednocześnie otarłam się kroczem o jego członka. Levi nie przerwał pocałunku, ale złapał mnie mocno za pośladki, by je ścisnąć i przylgnąć do mnie. Zadrżałam po raz kolejny, wczepiając palce jeszcze bardziej w jego włosy. Tak, doskonale rozumiałam, że to już czas.
Uniosłam się na kolanach i pozwalając Levi'owi się nakierować w końcu z westchnieniem opadłam na niego. Oddech mu uwiązł w gardle, gdy się we mnie zatapiał, a ja przeniosłam dłonie na jego barki i tam wbiłam swoje paznokcie. Zagryzłam wargę, gdy zaczęłam się poruszać w przód i tył - musiałam się przyzwyczaić, ale to rozpieranie było jednocześnie tak słodkie, że ledwo się powstrzymałam przed krzykiem. Ostatecznie, gdy trochę się uspokoiłam, przestałam się tak kurczliwie trzymać ciała mojego mężczyzny i położyłam mu ręce na karku, a sama poddałam się jego dłoniom, które zaciskały się na moich biodrach.
Na początku unosiłam się lekko i powoli, ale już po kilku chwilach moje ruchy stała się bardziej zamaszyste i coraz wyżej wznosiłam się, by z większym impetem opaść w dół. Levi pomagał mi jak mógł, jednocześnie dbając o to, by moja ekstaza nadeszła jak najszybciej. Nie poprzestawał na pieszczotach którymi raczył moje piersi czy łechtaczkę. Nie przestawał całować moich ust i mojej szyi. Właśnie tam lubiłam jego język najbardziej, w zagięciu pod szczęką. Przy takiej mieszance nie mogłam poradzić nic na to, że jęczałam coraz głośniej i coraz mniej kontrolowanie. Nie potrafiłam wyrównać oddechu.
Znów złapał mnie za biodra, docisnął do dołu i przytrzymał, bym chwilę odetchnęła. Z lubością spojrzałam na rumieniec na jego twarzy, który znaczył, że już niewiele pozostało nam do końca drogi. Dotknęłam jego policzka i pogładziłam kciukiem jego wargę, którą zaraz pocałowałam i znów zaczęłam swoje powolne unoszenie się i opadanie. Starałam się skupić na pocałunkach i zachowywać się trochę ciszej, ale i tak między nimi wyrywały mi się pojedyncze jęknięcia. Zresztą nawet Levi'owi wyrywały się pomruki przyjemności. Na koniec to on przejął całkowicie kontrolę i narzucił mi swoje tempo. Oddałam mu się całkowicie, wiedząc jak za kilka chwil to zaprocentuje. Przycisnęłam jego głowę do swojej klatki piersiowej i pogrążyłam się wyłącznie w odczuwaniu. Liczyły się dla mnie tylko nasze urywane oddechy, bicie naszych serc i to gorąco, rozlewające się od mojego krocza na cale ciało.
Przyspieszył, a ja przepadłam. Dotarłam na skraj, przekroczyłam go i w jednym momencie zesztywniałam, jęk uwiązł w moim gardle, a wszystko pulsowało jednostajnym tempem, które miałam wrażenie zatrzymuje moje serce. Z końcem mojego orgazmu, zacisnęłam się na Levi'u a i on w końcu doszedł w rytm ruchów mojego wnętrza. Wypełnił mnie po brzegi i razem ze mną opadł z sił, oplatając mnie z całych sił swoimi ramionami. Łapałam się go, jakby był moją ostatnia deską ratunku, nie potrafiłam tak po prostu go puścić i z niego zejść. Czekałam, aż oboje się uspokoimy i będę mogła bez szoku się od niego oderwać.
Gdy w końcu zaczęłam normalnie oddychać, odsunęłam się lekko od niego, by móc spojrzeć w jego zamglone oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok, pogłaskałam jego zaróżowione policzki i pocałowałam go lekko, a później jeszcze raz i jeszcze, by skończyć na buziaku na czubku nosa.
- Nie zamierzasz się odpłacić? - zapytał, odgarniając mi zmierzwione włosy z twarzy.
- A czy właśnie tego nie robię? - Uniosłam brew.
- Myślałem, że dostanę po głowie. - Wzruszył ramionami i powoli przeciągnął dłonią po moich plecach. Znów przeszedł mnie dreszcz.
- Kiedyś na pewno, ale nie teraz. - Uśmiechnęłam się, bawiąc się jego kosmykami.
- Miino - westchnął. - Jesteś głupia. Masz okazję bezkarnie się na mnie wyżyć, a ty odmawiasz.
- Sam jesteś głupi - żachnęłam się. - Psujesz atmosferę. Może ja mam wszystko zaplanowane na przyszłość?
- Ta - prychnął. - Na razie atmosferę psuje co innego. - Zmarszczył nos i spojrzał w bok. Poszłam za jego śladem i faktycznie - z garnka z potrawką wydobywał się swąd przypalonego dania.
- No trudno. - Wzruszyłam ramionami i zagryzłam wargę, gdy Levi położył dłonie na moich piersiach. Jak na zawołanie znów zrobiłam się mokra. - Ty szorujesz garnek.
- Szoruję - wymruczał, całując mnie namiętnie.
~~~~~
Czasem mam takie pomysły, że sama się ich wstydzę xD Ale dawno nie było takiego ,,mięsistego" shota, więc stwierdziłam, że chyba już najwyższa pora.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top