5 Math Teacher
Opis.
Harry zaczyna drugi rok technikum. Na jego nieszczęście ma nowego nauczyciela matematyki, z której sobie słabo radzi. Jego nauczyciel, Louis Tomlinson, proponuje mu indywidulane dodatkowe lekcje.
Pierwszy września – najmniej lubiany dzień w życiu uczniów. Dla Harry'ego był to dzień jak co dzień. Drugi rok w technikum zapowiadał się zwyczajnie. Brunet nie mógł się doczekać spotkania ze swoimi przyjaciółmi, a o lekcjach na razie nie myślał. Elegancko ubrany stał na placu apelowym wzrokiem rozglądając się za swoją wychowawczynią, która była za razem nauczycielką matematyki. To dzięki pani Rose nauczył się o co chodzi w tym przedmiocie. Nigdy nie był dobry z matematyki, ale ta kobieta była skarbem, ile swojego czasu poświęciła, aby loczek coś załapał. Dzięki niej skończył poprzednią klasę z czwórką na koniec, o której w poprzednich latach mógł tylko sobie pomarzyć. Za jego plecami zaczęły się szepty, więc chłopak dopiero w tedy zauważył koniec apelu. Cała klasa ruszyła w stronę ich sali lekcyjnej. Standardowo Harry usiadł w drugiej ławce od okna ze swoim przyjacielem Niallem. Oparł się o ścianę dzielącą dwa parapety. Rozglądał się po całej klasie liczącej dwadzieścia chłopaków. Zauważył Liama i Zayna, swoich przyjaciół, z którymi nie miał kontaktu przez całe wakacje. Zapytacie dlaczego? Już mówię. Harry przez cały pierwszy miesiąc jeździł z rodzicami i siostrą na różne wyprawy, natomiast dwójka chłopaków w sierpniu wyleciała razem ze swoimi rodzinami do Egiptu na cały miesiąc. Niall coś do niego mówił, ale puścił to mimo uszu skupiając wzrok na dwójce chłopaków siedzących po drugiej stronie klasy. Liam szeptał co chwilę coś do ucha czarnowłosego na co ten cicho chichotał. Dojrzał kilka zmian w nich obu. Liam miał bardziej postawione włosy, lekki zarost i mocniej uwydatnione kształty twarzy, Zayn podobnie, jednakże teraz końcówki jego włosów barwił lekko neonowy różowy. Oboje przy pakowali, mógł to wywnioskować po ich postawnych posturach. Koszule opinały się na bicepsach jeszcze bardziej je uwydatniając. Po bliższym przyjrzeniu się, brunet zauważył rękę Liama wędrującą w górę i dół po udzie chłopaka o ciemniejszej karnacji.
Zastanawianie się nad tym przerwał Harry'emu trzask drzwi. Do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna, który można powiedzieć, że przy dobrych wiatrach wyglądał jak uczeń ostatniej klasy ich szkoły.
Może po prostu pomylił klasy? – Zastanowił się brunet.
Jednak szatyn był zbyt pewny siebie krocząc powolnym krokiem w stronę biurka. Położył czarną teczkę na blacie i spojrzał się na klasę. Spod podwiniętych rękawków koszuli można było zobaczyć tatuaże. Wzrok Harry'ego dokładnie analizował nowo przybyłego. Mężczyzna odchrząknął zwracając uwagę uczniów na sobie i dopiero zaczął mówić
-Dzień dobry, nazywam się Louis Tomlinson, mam dwadzieścia pięć lat i od dzisiaj będę waszym wychowawcą i nauczycielem matematyki. Zapewne zastanawiacie się co z panią Rose? Przeszła na emeryturę, po tylu latach pracy zasłużyła na odpoczynek, uwierzycie, że nawet mnie uczyła jak chodziłem tu do szkoły – uśmiechnął się chcąc rozładować napięcie w klasie – jakieś pytania?
Wydawało by się, że każdy się wstydzi albo boi nowego nauczyciela. Ale Harry? Harry był zły, w końcu takie ciacho było jego nauczycielem, oraz już wiedział, że bez pani Rose zawali totalnie matematykę.
Loczek spojrzał się niepewnie w oczy nauczyciela. Był zawstydzony jego urodą. Niebieskie ślepia niczym głębokie morze. Wystające kości policzkowe były chyba jedyną figurą, której kąt Harry chciał kiedykolwiek liczyć. Jasno brązowe włosy potargane na różne strony były perfekcyjne w swoim szaleństwie. Delikatny, około dwudniowy zarost dodawał mu kilku lat
-Żadnych? – w akcie zdziwienia szatyn podniósł jedną brew – więc rozdam wam plan lekcji na ten tydzień i zobaczymy się jutro
Mężczyzna wyjął z teczki kilka papierowych kartek i rozdał każdemu z osobna
-Jesteście wolni, cieszcie się ostatnim dniem czy co tam chcecie – wskazał na drzwi opadając na fotel.
Wszyscy zaczęli się zbierać. Harry z Niallem stali przed wejściem
-To według umowy idziemy na lody? – zapytał Liam stając obok nich mając rękę założoną na ramię Zayna
-Jasne – uśmiechnął się farbowany blondyn i ruszyli w stronę lodziarni w centrum miasta.
Siedzieli w parku zajadając się słodkościami, aż do Harrego nie napisała jego siostra, że jest niedaleko i mają wracać na obiad. Cała czwórka udała się na parking pod pobliski sklep, gdzie czekała już Gemma przy swoim samochodzie
-Miło was widzieć chłopcy – uśmiechnęła się brunetka widząc wszystkich przyjaciół swojego brata
-Ciebie też Gemms – rzucił zielonooki otwierając drzwi od strony pasażera.
W samochodzie dziewczyna lekko ściszyła radio i spojrzała się przelotnie na brata
-Jak tam rozpoczęcie? – zagadała pomimo, że sama była teraz w tej samej szkole w ostatniej klasie
-Też tam byłaś – zauważył wpatrując się za okno
-Wiem, ale jestem ciekawa twoich obserwacji, może jakaś pierwszoklasistka ci wpadła w oko? – zaśmiała się trącając go łokciem w ramię
-Żartujesz sobie?
-Nie, ta dziewczyna, brunetka z pierwszej gastronomicznej była niezła, wiesz poszła na ślubowanie jako przedstawicielka, chyba miała na imię Eleanor
-Dobra, stop
-No weź, śmiesznie było
-Chyba tylko dla ciebie
-No dobra, uśmiechnij się czy coś, zobacz jaka ładna pogoda
Dziewczyna zatrzymała się na czerwonym świetle. Loczek obrócił głowę w stronę okna, aby zobacz na czerwonego mustanga na pasie obok. Kierowca akurat też się zatrzymał z tego samego powodu co jego siostra. Harry od razu rozpoznał swojego nowego nauczyciela i odwrócił wzrok ponownie ku brunetce, z tak jak poprosiła uśmiechem
-Wiesz, może masz rację
-Z czym?
-Może ktoś wpadł mi w oko
-Nie żartuj sobie ze mnie w takich sprawach
-Jak uważasz
Wrócili do domu, gdzie ich rodzicielka czekała z nałożonym posiłkiem.
***
Harry obudził się kilka minut przed budzikiem. Ruszył do łazienki umyć siebie i swoje zęby. Założył czarne spodnie z dziurami na kolanie i kwiatową koszulę na krótki rękaw. Zabrał ze stołu rogalika i zaczął go zjadać nie przejmując się posmakiem pasty. W jego domu już nikogo nie było, jedynie Gemma malująca się w swoim pokoju. Dziewczyna zeszła pół godziny później. Zabrała brata i pojechali razem do szkoły.
Brunet oprał się o ścianę przeglądając aplikacje na telefonie. W dalszym ciągu zastanawiał się jakim cudem wylądował tutaj, w klasie ekonomicznej z rozszerzoną matematyką. W końcu poprzedni etap nauki dostał ledwie ocenę dostateczną. A teraz stał przed salą do matematyki czekając na dwie lekcje z nowym nauczycielem. Mężczyzna przyszedł pięć minut szybciej i otworzył klasę, po czym wszedł do niej. Uczniowie, którzy już byli ruszyli za szatynem niepewnym krokiem. Harry zajął swoje standardowe miejsce oczekując na przyjaciela. Dwie minuty po dzwonku pojawiła się zagubiona trójka, cała czerwona na twarzy. Louis spojrzał na nich zdegustowany
-Proszę się wrócić pod tablicę – zażądał od trójki nowo przybyłych.
Chłopcy byli ewidentnie przerażeni oschłym głosem nauczyciela, nawet Harry'ego przeszły ciarki
-Pierwsza lekcja w nowym roku, z nowym nauczycielem, a wy już się spóźniacie? To nie świadczy o was dobrze. Nazwiska
-Horan
-Malik
-Payne
-Dobrze, panie Horan, niech mi pan powie dlaczego się spóźniliście? – pewność siebie Louisa biła na kilometr.
Definitywnie swoją gadką nadrabiał niską posturę. Niall jedynie wbił wzrok w podłogę i pokręcił głową
-Panie Malik? Może pan coś powie? – Zayn powtórzył czyn przyjaciela
-Payne? – tym razem nauczyciel nawet nie pofatygował się, aby dodać 'per pan.
Liam spojrzał się na szatyna błagalnym wzrokiem
-No dobrze, siadajcie, ale to ostatni raz, dostaniecie dodatkowe zadanie za karę – stwierdził odwracając się w stronę laptopa.
Louis poklikał kilka rzeczy wchodząc w listę osób. W klasie było cicho, po przedstawieniu przed chwilą, każdy bał się odezwać. Już wiedzieli na co stać Pana Tomlinsona, a może nie do końca?
-Już wczoraj się przedstawiłem, więc raczej nie muszę ponownie. Ze mną spędzicie najwięcej czasu w tym roku szkolnym, będę mieć z wami siedem godzin matematyki w tygodniu, godzinę wychowawczą oraz jedne z zajęć zawodowych. Na tej lekcji jeszcze trochę spraw organizacyjnych, a na następnej przechodzimy już do tematu. To może standardowo, ja wyczytam was po kolei z dziennika, a każdy po usłyszeniu swojego nazwiska wstaje, ja zaznaczam obecność i z powrotem siada, jasne?
Każdy pokiwał głową. Nauczyciel spojrzał na listę i zaczął czytać. Uczniowie po kolei wstawali
-Harry Styles – wyczytał następnie spojrzawszy się na klasę
-Jestem – odpowiedział nieśmiało loczek podnosząc się
-Yhym, Mike Razern
I tak pół godziny minęło na sprawdzeniu obecności. Louis pokazał jak będzie wyglądać podręcznik na którym będą pracować
-Jutro zrobicie test wiedzy po klasie pierwszej, nie będzie na ocene ale postarajcie się, to mi da dużo informacji –powiedział kilka minut przed dzwonkiem.
Harry był wręcz oszołomiony cudownym głosem starszego. A na dźwięk dzwonka oznajmiającego przerwę wydał cichy jęk niezadowolenia. Chłopak wyszedł na przerwę wraz ze znajomymi stając przy ścianie
-Debile, czego żeście się spóźnili? – zapytał ich najbardziej kulturalnie jak mógł
-Nie chcesz wiedzieć – zaśmiał się Zayn wtulający się w rękę wyższego chłopaka
-Na mnie nie patrz, spotkałem ich pod wejściem do klasy – bronił się tleniony blondyn unosząc ręce w znaku niewiedzy
-Co ja z wami mam
Wrócili do normalnej rozmowy przez resztę pięciominutowej przerwy. Nauczyciel równo z dzwonkiem pojawił się pod drzwiami wchodząc do klasy. Kazał otworzyć zeszyty zanotować dział wektory i temat pierwszy. Narysował kilka układów na tablicy zaczynając tłumaczyć co i jak. Na nieszczęście, wzrok Harry'ego skupiony był na jędrnych pośladkach mężczyzny, kiedy ten był odwrócony w stronę tablicy. Zamiast skupić się na słowach szatyna jego uszy wolały przyjmować jedynie brzmienie jego głosu. W taki sposób minęła brunetowi pierwsza, oficjalna lekcja matematyki
-Zadanie dodatkowe dla spóźnialskich, ósme i dziewiąte ze strony jedenastej – przekartkował podręcznik podając numery.
Zielonooki obserwował jak jego przyjaciel zapisuje zadania do zeszytu ze zmęczonym wyrazem twarzy
-Do zobaczenia jutro – rzekł Louis ścierając tablicę.
Uczniowie zaczęli wychodzić z klasy niczym stado słoni. Brunet nie pchał się w to, więc na spokojnie poczekał, aż trochę się wyludni przy przejściu
-Panie Styles, poczekaj chwilę – odezwał się nauczyciel, kiedy Harry przechodził niedaleko
-Tak, panie Tomlinson – nie ukrywam, jak bardzo gula w gardle chłopaka podskoczyła po słowach niebieskookiego
-Dopilnuj następnym razem swoich przyjaciół, aby się nie spóźniali na lekcje, nie toleruje tego u siebie – stwierdził twardo patrząc się na swojego ucznia
-Oczywiście panie Tomlinson – głos bruneta lekko zadrżał
-No a teraz idź na lekcje – ponaglił go wracając do papierkowej roboty.
***
Następnego ranka Harry zaczynał lekcje od Informatyki, która minęła zaskakująco szybko. Chociaż czego można wymagać od zapoznania się z programem nauczania, regulaminem pracowni i wymaganiami na poszczególne oceny. Zestresowany poszedł pod klasę od matematyki. Ponownie równo z dzwonkiem zjawił się nauczyciel z kawą w lewej ręce i otworzył drzwi. Kiedy wszyscy zajęli miejsca, Louis szybko sprawdził obecność
-Chować zeszyty, książki, zostaje tylko długopis – oznajmił podając każdemu test po klasie pierwszej
Harry spojrzał się na ilość zadań i niektóre polecenia, po czym złapał się za głowę.
Nie zdam – taka była jego ostatnia myśl przed podpisaniem.
Do drzwi zapukała dziewczyna, po czym delikatnie je otworzyła
-Przepraszam, pani Jane kazała to panu przekazać – powiedziała skrzekliwym głosikiem wręczając plik kartek nauczycielowi
-Podziękuj jej ode mnie – Louis uśmiechnął się ciepło i odłożył papier na skraj biurka.
Brunetka była drobnej postury, Harry jej wcześniej nie widział w szkole. To pewnie była ta cała Eleanor o której wspomniała jego siostra w aucie. Pierwszoklasistka opuściła salę z uśmiechem, który wkradł jej się na twarz po ujrzeniu nauczyciela. Brunet prychnął pod nosem powracając do zadań.
Dopiero po kilku godzinach lekcyjnych klasa wrócił do swojej sali na lekcję wychowawczą. Zazwyczaj na tej godzinie mogli siedzieć na telefonach i rozmawiać na różne tematy ze sobą, ale jak powszechnie wiadomo, pana Tomlinosna każdy się bał, więc nikt nawet nie pisnął. Louis spojrzał się po wyczekujących spojrzeniach uczniów
-Jeżeli chodzi o lekcje wychowawczą, mamy kilka tematów do omówienia, postanowiłem, że każdy zrobi wykład do wybranego tematu, dam wam kartkę, przy wybranym temacie zapiszcie swoje nazwisko
Niall podniósł rękę, to chyba pierwszy raz kiedy ktoś się zgłosił na lekcji z szatynem
-Tak panie Horan? – zapytał dając listę pierwszej osobie od ściany
-Można zrobić to w kilka osób?
-Nonsens, tematów jest akurat tyle, aby każdy zrobił sam
Teraz brunet zasmucił się brakiem osób w ławce przed sobą. Akurat jemu zostanie ostatni temat, którego nikt nie chciał, aż ciekawe co to będzie. Kiedy kartka dotarła do ich ławki zobaczył jak blondyn zapisuje swoje nazwisko przy temacie z używkami
-Serio? – wyszeptał do niego patrząc na jedyny temat, który pozostał
-Wybacz – Niall spojrzał na niego błagalnie.
Harry wpisał się przy temacie Homofobia w twoim otoczeniu, a następnie podniósł się oddać listę nauczycielowi
-Dziękuję – rzekł starszy odbierając kartkę – podam wam daty, kiedy kto ma przedstawiać
Każdy uczeń zapisał swój temat już wcześniej i teraz dopisywał tylko termin. Prezentacja Harry'ego miała być za miesiąc. Mieli wyczerpać temat doszczętnie. W razie potrzeby mogli mieć to podzielone na dwie godziny, jakby nie zmieścili się w czasie jednej. Resztę lekcji Louis opowiadał jak szkoła wyglądała za czasów kiedy do niej uczęszczał, że sprawdzi testy do jutra, że na jego lekcjach nie chce spóźnialskim, będzie robił często kartkówki, że w razie problemów można podejść do niego o radę i inne tego typu rzeczy. Do końca dnia lekcyjnego nie działo się już nic ciekawego.
***
Harry przełknął głośno ślinę wchodząc do klasy od matematyki. Wiedział, że całkowicie oblał wczorajszy test. Smutny usiadł w ławce obserwując dłonie nauczyciela piszące coś na laptopie. Dokładnie się przyjrzał, na jego knykciach nie było nic, żadnej obrączki, jedynie tatuaż z numerem dwadzieścia osiem. Zdziwiło to bruneta, w końcu taki przystojny mężczyzna nie miał żony, a to nowość. Louis sprawdził obecność i zaczął
-Jestem zaskoczony niektórymi wynikami – oznajmił głośno rozdając popisane na czerwono prace.
Harry od razu spojrzał na swój wynik siedem na trzydzieści. Po prostu świetnie. Loczek liczył chociaż na te dziesięć punktów a najlepiej na dwadzieścia pięć. Nauczyciel stwierdził, że będą rozwiązywać zadania przy tablicy. Na szczęście wybrał bruneta do przykładu, który umiał
-Harry zostań chwilę po lekcji, proszę – szepnął do niego niebieskooki zapisując przykład niżej, kiedy wspomniany uczeń kończył pisać odpowiedź
-Dobrze – odpowiedział niepewnie i wrócił na miejsce.
Po głowie Harry'ego cały czas błądziły myśli, co nauczyciel chce od niego oraz to w jaki perfekcyjny sposób brzmiało jego imię wypowiadane z ust szatyna. Po dźwięku dzwonka wszyscy się spakowali i wyszli, jedynie brunet podszedł bliżej i oparł się o pierwszą ławkę ze środkowego rzędu
-Wytłumacz mi jedną rzecz, miałeś tylko siedem punktów jak to możliwe? – zaczął szatyn obracając się na krześle w jego stronę. Teraz wyglądał jeszcze bardziej władczo, nogi twardo dotykały podłogi w dalekiej odległości od siebie, jedną ręką podpierał głowę, a druga leżała wolno na podłokietniku
-Co ma pan na myśli?
-Mam dostęp do waszych wyników z zeszłego roku, też zaczynałeś słabo ale później było tylko lepiej, miałeś najlepszą ocenę z klasy i niewiele brakowało ci do piątki, mam nadzieję, że w tym roku też się tak potoczy
-Znaczy, ja po prostu nie rozumiem matematyki, pani Rose zauważyła to i od listopada dawała mi korepetycje po lekcjach, to mi pomogło
-Okej, rozumiem – Louis nachylił się do przodu – od października zaczynają się zajęcia dodatkowe, takie miesięczne dostępne od drugiej klasy w zależności ile punktów zdobędziesz na podstawie zeszłego roku, jeżeli zaznaczysz zajęcia informatyczne, pan Broke stwierdził, że jak ktoś chce będzie mógł przyjść do mnie na dodatkową matematykę zamiast jego zajęć. Jak te dodatkowe zajęcia ze mną pomogą ci, będziemy mogli je kontynuować do końca roku, co ty na to?
-Oczywiście, ja dziękuję
-Hej, najpierw musisz się na nie dostać
-Tak, tak, mam nadzieję –Harry mówił szybko i niezrozumiale, obecność nauczyciela, który właśnie powiedział mu coś takiego, przytłaczała go
-A teraz idź na lekcje, a jak coś to nic nie wiesz
-Dobrze
***
Piątek mimo wszystko był najbardziej wymagający. Trzy lekcje pod rząd z panem Tomlinosnem. Najpierw zawodowe na pierwszej godzinie, później następne trzy lekcje to inne zajęcia ze swojego przyszłego zawodu i na koniec dnia ostatnie dwie matematyki. Kto i dlaczego tak bardzo nienawidził ich klasy?! Ten plan był koszmarny, a Harry chciał, aby jak najszybciej się zmienił. Znudzony siedział słuchając Louisa wprowadzającego ich do nowego przedmiotu, robił od czasu do czasu notatki. Późniejsze lekcje nie były już takie ciekawe. Brak tego charakterystycznego głosu mówiącego mu o budżecie państwa był dobijający. Za bardzo brakowało mu niebieskich tęczówek oraz jasnobrązowych kosmyków niższego mężczyzny, który budził respekt wokół wszystkich dookoła. Podczas długiej przerwy poszedł do biblioteki, gdzie zastał Gemmę rozmawiającą z grupką młodszych od niego dziewczyn, a wśród nich była Eleanor wpatrzona w stronę biurka bibliotekarki. Wzrok loczka również tam powędrował, aż ujrzał swojego wychowawcę drukującego coś. Brunetce jawnie nauczyciel wpadł w oko, więc Harry postanowił się nieco zabawić. Podszedł do nauczyciela
-Dzień dobry ponownie panie Tomlinson – wyszczerzył się do niego
-Witaj ponownie Harry, pomożesz mi się z tym zabrać do klasy, bo i tak mam teraz lekcje z wami – poprosił szatyn
-Tak, oczywiście
-Weź mój termos i klucze do klasy – wskazał na przedmioty obok, które uczeń chętnie podniósł.
Brunet spojrzał przy opuszczaniu biblioteki na pierwszoklasistkę, której szczęka była otwarta ze zdziwienia. Chłopak wesoło szedł obok swojego nauczyciela. Podszedł do drzwi wpuszczając starszego przodem. Podszedł do biurka i postawił tam zabrane rzeczy
-Dziękuję ci za pomoc, nie wiem jak bym sobie poradził bez ciebie
-Odwdzięczy mi się pan ucząc mnie na dodatkowej matematyce – rzekł nieco śmielej niż powinien
-Myślałeś nad tym?
-Tak, jak tylko dostaniemy kartę, to jako pierwsze zaznaczę informatykę
-No i bardzo dobrze, siadaj już i tak zaraz koniec przerwy i jeżeli chodzi o te karty, to właśnie je niosłem
-Cudownie – powiedział Harry bardziej do siebie niż nauczyciela.
Równo o dzwonku zeszła się reszta klasy
-Co ty tu tak szybko? – zaśmiał się Niall siadając obok przyjaciela
-Panie Horan, przerwa skończyła się już minutę temu, proszę o ciszę – upomniał go twardym głosem Louis, na co po ciele Harry'ego przeszły dreszcze.
Tleniony blondyn spojrzał się pytająco na przyjaciela
-Bywa – szepnął do niego brunet skupiając się na lekcji.
Louis rozdał im karty aplikacyjne na zajęcia dodatkowe. Niall zdziwił się widząc, jak jego partner z ławki zaznacza informatykę i na tym koniec. Harry nie potrzebował nic więcej, nie w tym roku. Na przerwie obszedł kilka nauczycieli w poszukiwaniu podpisów w jakich to konkursach, uroczystościach czy wolontariatach nie uczestniczył. Po uzyskaniu wszystkiego zapukał do drzwi klasy, gdzie Tomlinson spędzał przerwę
-Tak? – zapytał odwracając się do wejścia
-Mógłbym wejść na sekundę? – zapytał Harry wystawiając głowę zza drzwi
-Oczywiście, wejdź – Louis uśmiechnął się ciepło
-Mam wypełnione wszystko co potrzeba – brunet podał mu sczepione kartki
-No i super, ja postaram się to wypełnić w weekend i będziemy mieć już spokój z twoja aplikacją
-Jeżeli chodzi o te zajęcia, kiedy by one się miały odbywać?
-Musimy wypracować pięć godzin tygodniowo, więc proponuję każdego dnia po lekcjach, ewentualnie w jakiś dzień odpuścić i w piątek zrobić dwie godziny
-W środy mamy dużo lekcji, więc może w środę odpuścić i zrobić za nią w piątek te dwie? – zaproponował niepewnie
-Jasne, ja się dostosuję, i tak nie mam nic lepszego do roboty
***
Przez następne tygodnie nie działo się nic niezwykłego. Typowo Harry nie mógł skupić się na lekcjach, przez co codziennie robił zdjęcia notatek Nialla, aby spędzać popołudnia na przepisywaniu ich. W weekendy spotykał się ze znajomymi próbując odwrócić myśli od szatyna.
Nastała godzina wychowawcza. Louis trzymał w ręku wyniki rekrutacji na zajęcia. Zapewne nikogo nie zdziwi, jak brunet był szczęśliwi, że dostał się na informatykę, nie wróć – Niall dalej nie rozumiał tej fascynacji.
-Dalej nie wiem o co tyle szumu – wyszeptał do niego, co nie uszło mu na sucho
-Panie Horan, chyba musi pan zmienić miejsce, ostatnio często słyszę pana denerwujący głos z tej części sali – powiedział Tomlinson stając obok ich ławki
-Przepraszam
-Ta – prychnął – panie Styles, zostaniesz na chwilę po lekcji
-Dobrze – odpowiedział z pokorom.
Resztę lekcji zastanawiał się, co znowu zrobił. Kiedy wszyscy wyszli z klasy, brunet został na miejscu wpatrując się w nauczyciela
-Podejdź tutaj – zażądał szatyn
-Coś zrobiłem? – zapytał powoli przestraszony
-Nie, albo w jakiś sposób tak, zgłosiłeś się tylko na informatykę, dlaczego?
-Radzę sobie z innymi przedmiotami, a na zajęciach z panem chciałbym się najbardziej skupić
-Widzę w tobie potencjał Harry, wierzę, że będziesz mieć najlepsze oceny z klasy na koniec roku i dopilnuję, aby to się stało
-Dziękuję – uśmiechnął się nieśmiało
-Dasz radę zacząć zajęcia od poniedziałku? Wiem, że zaczniemy szybciej niż jest przewidziane
-Jasne, muszę tylko powiedzieć rodzicom
-Świetnie, ja przygotuję wszelkie potrzebne rzeczy, miej ze sobą dodatkowy zeszyt i coś do pisania
-Rozumiem
-Dobra, leć na lekcje
***
Podczas obiadu było iście cicho
-Coś się stało dzieci? – zapytała Anne patrząc się na nich zaniepokojona
-Dzisiaj były wyniki rekrutacji na zajęcia dodatkowe – odpowiedziała Gemma
-I jak wam poszło?
-Dostałam się na angielski, historię i chemię
-Ja na informatykę się zapisałem , ale mój wychowawca powiedział, że zamiast tego mogę chodzić do niego na zajęcia z matematyki bo się dogadał z panem od informatyki – sprostował Harry
-Dobra, Gemma o której będziesz kończyć
-Nie ma szans, codziennie do siedemnastej siedzę
-No dobra, Harry dasz sobie radę?
-Nie mam innego wyboru – zaśmiał się wsadzając do buzi widelca z nabitym ziemniakiem
***
Harry stał pod salą do matematyki oczekując na zajęcia z panem Tomlionson'em. Mężczyzna przyszedł jak to on równo z dzwonkiem i wpuścił chłopaka
-Siadaj gdzie chcesz – powiedział szatyn zajmując miejsce za biurkiem.
Harry usiadł w swojej ławce i wyjął z plecaka nowy zeszyt oraz swój piórnik. Spojrzał oczekująco na nauczyciela, który szukał czegoś w teczce
-Zaczniemy od czegoś prostego, najpierw sprawdzę twoją wiedzę obecną o proporcjach i na nich się skupimy w tym tygodniu, mieliście je w zeszyłem roku – powiedział szatyn podchodząc z kartką do ławki ucznia
-Oczywiście
-Masz na to całą lekcje bo i tak musimy tu siedzieć
Harry zaczął rozwiązywać test. Każde pytanie dokładnie czytał po kilka razy. Chciał pokazać, że umie jak najwięcej, chociaż zawieszkę złapał już podczas pierwszego zadania. Oparł głowę na ręce i wpatrywał się w pustą kartkę
-Nie żartuj sobie ze mnie – stwierdził ciężkim do zinterpretowania tonem nauczyciel i podszedł do jego ławki
-Ja... No... Em... - próbował się wytłumaczyć, lecz było mu zbyt głupio
-Pokaż mi to – zażądał siadając obok niego.
Louis przejrzał powierzchownie wszelkie zadania i odłożył kartkę przed ucznia. Obrócił ciało w stronę wychowanka stykając ich prawe kolana, na co twarz bruneta zalała się rumieńcami
-Nie musisz robić po kolei, spójrz to jest proste – wskazał na polecenie piąte
Harry przeczytał zadanie i zaczął coś pisać na kartce tylko po to, aby nie myśleć o bliskości drugiego ciała
-Widzisz, jak chcesz to dasz radę – Louis uśmiechnął się i potargał włosy ucznia wstając. Nie wiedział, czy to nie zbyt odważny czyn, ale Harry w żaden sposób tego nie skomentował, więc szatyn po prostu odpuścił.
Harry skończył pisać dziesięć minut przed końcem i udało mu się zrobić ponad połowę zdań. Oddał test nauczycielowi i oparł się o pierwszą ławkę
-Jestem z ciebie dumny, sprawdzę to dzisiaj i przygotuję materiał na cały tydzień
-Tak... - przedłużył słowo wpatrując się w podłogę
-Coś nie tak Harry? – zadziwił się Louis i stanął przed nim.
Dzięki temu brunet poczuł się odrobinę pewniej, w końcu mężczyzna był od niego niższy
-Chodzi o mój projekt na godzinę wychowawczą
-Co dokładnie? To poważny temat o którym trzeba mówić – Louis pamiętał jaki mam temat do zaprezentowania
-Kompletnie nie wiem jak się za niego zabrać – przyznał na jednym wydechu
-Proponuję zacząć od tego czym jest homofobia, trochę suchych faktów, jakieś wykresy jej skali, zapobieganie, oznaki, wszelkie ataki i tego typu rzeczy, wierzę, że dasz sobie radę
-Dziękuję za tyle wiary
-Patrząc na resztę twojej klasy to jesteś jedną z lepszych osób, które będą w stanie sobie poradzić z czymś tak trudnym
-To chyba, aż za duże nadzieje
-Dasz radę Harry – uśmiechnął się wracając na fotel – jeżeli poczujesz się z tym lepiej, jak już zrobisz prezentacje i się przygotujesz to możemy na tych zajęciach ją omówić
-Tak, oczywiście, dziękuję – zaśmiał się loczek
Rozmawiali jeszcze chwilę na tematy szkolne. Dzięki temu Harry już mniej się stresował przy mężczyźnie, lecz nadal czuł respekt. Po skończonych zajęciach pożegnał się z Louisem i poszedł na przystanek, w końcu mieszkał na drugim końcu miasta. Okazało się, że spóźnił się na autobus i musi czekać godzinę na następny.
Usiadł na ławce i wyciągnął telefon. Z transu wybudził go klakson czerwonego mustanga, dokładnie takiego samego, jakim jeździ jego nauczyciel
-Długo musisz jeszcze czekać? – zapytał pan Tomlinson po otwarciu okna
-Prawie godzinę – odpowiedział brunet opierając się w otwartej przestrzeni, gdzie jeszcze niedawno była szyba
-Podwiozę cię, wskakuj młody
-Nie musi pan
-Zbiera się na deszcz, lepiej abyś nie był chory, to oznacza zaległości w nauce
-No dobrze – Harry westchnął i zajął miejsce pasażera – dziękuję
-Nie ma sprawy, ale lepiej nikomu o tym nie mów, jeszcze taki Horan będzie zazdrosny – pan Tomlinson zaśmiał się, co było muzyką dla uszu ucznia.
Harry podał dokładny adres. Jechali w ciszy, a jedynym dźwiękiem były piosenki z radia. Louis dojechał pod dwupiętrowy dom na skraju miasta. Loczek ponownie podziękował mężczyźnie i opuścił pojazd. Otworzył dom swoimi kluczami, a szatyn wyjechał z posesji.
***
Na piątkowe zajęcia Harry przygotował prezentację, którą miał pokazywać za tydzień na godzinie wychowawczej. Brunet po lekcjach zszedł do automatu na parterze i kupił dwie kawy. Louis był tym razem szybciej i już szukał testu sprawdzającego umiejętności z proporcji. Drzwi były otwarte
-Dzień dobry ponownie panie Tomlinson – Harry uśmiechnął się wchodząc do klasy
-Witaj Harry, co tam masz? – zaciekawił się
-Kupiłem kawę dla nas – podał nauczycielowi kubek, a swój położył na drugiej ławce
-Dziękuję, ale tak mnie nie przekupisz
-Nawet tego nie chciałem – zaśmiał się zamykając drzwi i usiadł w swojej ławce
-Napiszesz test i zobaczymy twoją prezentację
-Oczywiście
Harry zabrał się za rozwiązywanie zadań. Tym razem rozumiał dużo więcej i bez większych problemów zapisywał równania. Po pół godzinie wręczył nauczycielowi zapisaną kartkę
-Brawo, weź przygotuj wszystko, a ja sprawdzę ci to na szybko
-Tak jest – zaśmiał się brunet i usiadł na fotelu nauczyciela.
Louis wziął sobie zeszyt jako podkładkę. Oparł się o ławkę i zaczął zaznaczać jakieś rzeczy na czerwono. W tym czasie Harry podpiął swojego pendrive'a. W oczy rzuciła mu się tapeta pana Tomlinosna. Na czarnym tle widniał tęczowy napis Treat People With Kindness. Odnalazł swoją prezentację i wyświetlił ją rzutnikiem na tablicy za sobą
-Dobrze ci poszło, mamy kilka błędów, ale to po prostu zgubione znaki, musisz bardziej zwracać uwagę na minusy przy liczbach – powiedział podchodząc do biurka, o które teraz opierał się młodszy i, o jacie, wyglądał niesamowicie. Długie, brązowe loki oplatały jego szyję. Czarne jeansy przylgnęły do jego nóg idealnie je eksponując. W dodatku nawet zwykła, biała koszulka na nim była jak najładniejszy ciuch na Ziemi
-Dobrze, na przyszłość będę na to zwracać uwagę
-Po prostu się nie śpiesz i uważnie przepisuj
-Tak będę robić panie Tomlinson
-Harry, kiedy jesteśmy sami, możesz mówić po prostu Louis – uśmiechnął się
-Dobrze...Louis... - bruneta zdziwiło to, jak melodyjnie słowa opuściły jego gardło
-Pokaż tą prezentację – poprosił nauczyciel opierając się obok
-Już, tak – Harry wcisnął przycisk i zaczął opowiadać.
Przez cały wykład Louis słuchał zafascynowany, w pewnym momencie ciężko było mu powstrzymać łzy. Kiedy Harry opowiadał o atakach na marszach równości, karze więzienia czy śmierci za orientację inną niż hetero. Szatyn nigdy nie przyznał się dosłownie rodzicom, wiedzieli jedynie jego najlepsi kumple, z którymi nadal miał kontakt
-Powinienem przerwać? – zapytał Harry widząc zaczerwienione oczy nauczyciela
-Co? Nie, mów dalej – Tomlinson mówił szybko, ale jego głos i tak drgał
-Louis, wszystko okej? – brunet złapał ramię starszego.
W tym momencie Louis wybuchł. Z jego oczu poleciały łzy i przyciągnął do siebie loczka. Mocno objął go na plecach i położył głowę na jego barku. Harry z początku zdziwiony dopiero po chwili zrozumiał co się stało i położył dłonie na jego klatce piersiowej, a twarz schował w zagłębieniu szyi. Trwali tak dłuższą chwilę, aż nie przerwał im dzwonek oznajmiający koniec pierwszej godziny. Louis odsunął się powoli patrząc przez zamglone oczy na chłopaka
-Nie powinienem... - zaczął, ale Harry nie dał mu dokończyć
-Rozumiem, spokojnie – brunet złapał dłonie nauczyciela i usadził go na fotelu, mężczyzna cały się dalej trząsł.
Uczeń oparł się o biurko przed nim nadal ujmując jego dłonie w swoich
-Ja po prostu... Kiedy powiedziałem moim rodzicom, myślałem, że wyrzucą mnie z domu, znaczy ojczym chciał, a mama mi nie uwierzył, cały czas powtarza, że to jedynie ''faza'' moim jedynym wsparciem jest siostra, na początku podchodziła do tego delikatnie, ale z czasem stało się to już normalnością, przy niej mogę być sobą. Nawet moi przyjaciele nie wiedzą, chociaż zaakceptowali by to, przecież Zayn i Liam są razem i nikt z tym problemu nie ma. Ja po prostu za bardzo się boję
-Oh Harry, chodź tu do mnie – zażądał szatyn rozkładając ręce.
Na twarzy bruneta pojawił się rumieniec, ale już po chwili znalazł się na kolanach starszego. Położył nogi po bokach jego kolan i szczelnie się w niego wtulił. Louis jeździł delikatnie rękoma w górę i dół po plecach młodszego. Oboje uspokoili oddechy i trwali tak przez całą przerwę
-Powinniśmy wrócić do lekcji – wyszeptał szatyn prosto do ucha swojego ucznia, na co tego przeszedł dreszcz
-Wiem, ale jest zbyt miło
-Harry...
-No już – chłopak podniósł się na proste nogi
-Wróćmy do prezentacji
-Może lepiej jeżeli zmienię ten slajd, lepiej, abyś się tak nie rozklejał na lekcji, bo cała klasa straci do ciebie respekt – stwierdził brunet zmieniając slajd
-Nie, będzie dobrze, jeżeli mnie doprowadziłeś do łez, to znaczy, że prezentacja jest dobra – stwierdził ponownie znajdując się obok chłopaka
-Prowadzić dalej? – zapytał
-Proszę bardzo
Przez następne dwadzieścia minut Harry rozwodził się nad każdym pojęciem. Dokładnie opisywał zdjęcia i filmy dodane do prezentacji
-Tutaj bym dodał podkreślenie, to w końcu ważna informacja – wskazał na jedno zdanie szatyn
-W sumie racja – Harry pochylił się bardziej do przodu przyciskając kilka rzeczy w programie
-Teraz lepiej – zaśmiał się do jego ucha Louis stojąc za nim, ze swoją głową obok tej ucznia
-Masz rację – stanęli do siebie przodem.
Harry wpatrywał się w niebieskie tęczówki błyszczące niczym morze w słoneczny dzień. Następnie jego wzrok powędrował niżej, na usta nauczyciela. Niewiele myśląc połączył ich usta w pocałunku, chodź było to bardziej muśnięcie warg. Louis spojrzał się zaszokowany
-Ja...Powinienem już iść – speszył się Styls i już chciał odejść, ale zatrzymała go ręka szatyna na swoim nadgarstku
-Wcale nie, mamy jeszcze dziesięć minut lekcji – rzekł Louis i przyciągnął chłopaka do siebie łącząc ich usta ponownie.
Harry wydał z siebie zaskoczony pomruk, co tylko skutkowało pogłębieniem pocałunku. Ręce starszego skierowały się na talie bardziej przyciskając bruneta do swojego ciała. Zielonooki zarzucił ręce na szyję lekko niższego mężczyzny. Zatopił jedną z dłoni w jego włosach delikatnie je ciągnąc ku górze, na co tym razem starszy zareagował pomrukiem w jego usta. Całowali się tak, aż zabrakło im tchu. Teraz stali z czołami opartymi o siebie, uśmiechnięci szczerze. Louis nie pamięta, kiedy ostatnio był tak szczęśliwy
-To było niemądre kochanie – zaśmiał się starszy
-Ale skuteczne
-Jestem twoim nauczycielem
-Zdążyłem zauważyć – brunet zachichotał
-Tak bardzo nie powinniśmy – nauczyciel pokręcił głową
-Ale za bardzo tego oboje chcemy
-Pieprzyć zasady – powiedział Louis ponownie wbijając się w suche i opuchnięte usta młodszego.
Równo z dzwonkiem wyszli z klasy. Harry wracał do domu już od jakiegoś czasu wraz z nauczycielem. Po powrocie zawsze był sam w domu do siedemnastej, ale nie dzisiaj. Po podjechaniu na posesje zauważyli czarnego mercedesa należącego do mamy Harry'ego.
***
Cały weekend brunet rozmyślał jedynie o Louisie. W niedzielę wieczorem zmęczony udał się pod prysznic, który go orzeźwił. Położył się w łóżku wyczekując zaśnięcia.
***
Równo z dzwonkiem pojawił się pod klasą. Drzwi były otwarte, więc postanowił wejść. Louisa nie było w klasie, co zaniepokoiło lekko bruneta. Dzisiaj miał normalnie matematykę, oczywiście obaj zachowywali się, jakby nic się nie stało. Harry usiadł na swoim miejscu i wyjął zeszyt
-Już jesteś, mam nadzieję, że nie podglądałeś swojego dzisiejszego testu – zaśmiał się szatyn wchodząc do sali z dwoma kubkami parującego napoju
-Żartujesz sobie? Nie jestem taki. Nie ufasz mi?
-Oczywiście, że ci ufam. Wiem też jacy potrafią być uczniowie. Oraz zadajesz za dużo pytań na raz kochanie – Louis odłożył jeden kubek na swoje biurko – w zamian za uczciwość dostaniesz kawę
-Więc wcześniej planowałeś wypić sam obie?
-W zasadzie to tak – szatyn zaśmiał się odkładając kubek przed uczniem, a następnie nachylił się, aby go pocałować
-Marzyłem o tym cały weekend – oznajmił Harry, kiedy szatyn nadal trzymał jego podbródek przytrzymując blisko swojej twarzy
-Napiszesz test, a później będziemy i tak siedzieć do końca lekcji –Louis zaczął pocierać swoim nosem ten należący do bruneta
-Możemy założyć, że już go napisałem ? – zaśmiał się Harry
-Nie ma tak dobrze – niebieskooki potarł kciukiem miejsce za uchem wychowanka i odszedł od niego z uśmiechem.
Louis wyjął kartkę ze swojej teczki i podał ją uczniowi, a następnie stanął za nim. Położył swoje ręce na jego ramionach i powoli zaczął je ugniatać
-Rozpraszasz mnie – szepnął Styles przerywając pisanie
-Oj nie kochanie, to dopiero mogę zacząć robić – wyszeptał mu do ucha
-Daj mi te piętnaście minut, dobrze? – poprosił odwracając twarz, aby spojrzeć na nauczyciela
-Jak sobie życzysz – zaśmiał się odchodząc do biurka i siadając na fotelu.
Tak jak Harry powiedział, skończył po piętnastu minutach, sprawiając, że zostało im dwadzieścia pięć do końca lekcji
-Mówiłem – zaśmiał się kładąc kartkę przed Louisem
-Zuch chłopak – skomentował szatyn przyciągając go do siebie na kolana.
Harry zachichotał oplatając szyję starszego swoimi dłońmi. Niebieskooki objął ucznia w tali przyciągając go bardziej na siebie oraz łącząc ich w pocałunku. Brunet wbił jedną dłoń w jasnobrązowe włosy starszego delikatnie je ciągnąc co jakiś czas. Ręce Louisa błądziły po ciele ucznia, powoli zjeżdżały z pleców na biodra, a następnie pośladki, które delikatnie ścisnął – dzięki czemu otrzymał ciche sapnięcie w swoje usta. Obściskiwali się tak jeszcze dobre paręnaście minut, co jakiś czas odrywając się od siebie, kiedy brakowało im już tchu. Byli bezpieczni w zamkniętej na klucz klasie.
Harry czekał siedząc na przedniej ławce machając nogami w powietrzu. Nauczyciel wyrzucił puste kubeczki plastikowe i zapakował swoje rzeczy do teczki
-Koniec na dzisiaj kochanie – wyszeptał w usta bruneta stając pomiędzy jego nogami
-Już czekam na jutro – zaśmiał się zanim ich usta znowu na chwilę się połączyły
***
Harry stresował się jutrzejszym dniem niezmierni. Postanowił pokazać prawdziwego siebie w końcu. Miał już przy sobie kogoś kogo kocha, więc był już pewny co do siebie.
Rankiem okazało się, że wraz z siostrą zaspali. Chłopak na szybko ubrał wczoraj przygotowane białe dzwony z wysokim stanem, karmazynową koszulę – pozostawił odpięte dwa guziki od góry. W przedpokoju założył złote buty na lekkim obcasie i zarzucił na ramię czarną torbę z różnymi plakietkami. Do szkoły podjechali równo z dzwonkiem, a Harry popędził do sali pana Tomlinson'a. Otworzył drzwi i od razu je zamknął, po czym stanął przy tablicy z błagalnym wzrokiem w stronę nauczyciela
-Styles, spóźniony dwie minuty, ale wciąż spóźniony – powiedział twardo, na co Harry'ego przeszedł dreszcz podniecenia władczym tonem
-Przepraszam – to jedyne co zdołało wyjść z jego ust
-Siadaj, później coś dla ciebie wymyślę i w dzienniku dostajesz spóźnienie, może uratuje cię prezentacja na lekcji wychowawczej – ton Louisa nadal był oschły, ani krzty słodkości, jak w tedy, kiedy mówił do niego kochanie, wszystko nagle było ponure. Strasznie to bolało bruneta w serce, ale wiedział, że muszą zachować pozory.
Niall szturchnął towarzysza łokciem w żebra, na co wyższy wywrócił oczami. Lekcja w mijała powoli, spokojnie dla wszystkich oprócz Harry'ego, który cały czas obserwował usta nauczyciela, kiedy ten coś mówił, cały czas pragnąc je znowu poczuć.
Po lekcji udali się w stronę klasy od angielskiego. Kilka nudnych wykładów, kartkówek i sprawdzian później ponownie zawitali pod drzwi od sali matematycznej.
Rozpoczęła się godzina wychowawcza. Harry podpiął pendrive i uruchomił prezentację. Zaczął wszystko przedstawiać spoglądając co jakiś czas na Louisa opierającego się o ścianę na końcu pomieszczenia. Kiedy skończył, szatyn podszedł bliżej wyłączyć rzutnik i tablicę
-Jakieś pytania? – rzucił do klasy nawet nie podnosząc na nich wzroku
-Temat twojej prezentacji i ubiór ma oznaczać, że jesteś pedałem? – krzyknął chłopak z końca klasy, który miał na imię chyba Nick
-Nie toleruję na lekcjach ze mną takiego słownictwa panie Brush – syknął Louis przyglądając się winnemu
-Dlaczego? Patrząc na niego można stwierdzić, że jest pedałem – uczeń dalej brnął w swoje
-Masz dodatkowe pięć zadań na jutro – rzucił do niego Louis i zanotował to sobie, następnie podając mu kartkę z zadaniami
-Wiesz typie, ubiór nie definiuje twojej orientacji – odezwał się Zayn, który siedział przy ścianie i trzymał jedną swoją nogę na kolanach Liama zajmującego miejsce obok niego
-Musiałeś się wtrącić? Jak wiele pedalstwa się panoszy wśród uczniów naszej klasy? – wykrzyczał Nick
-Dość, Brush idziesz ze mną do dyrektora w tej chwili – zwrócił się do niego ostro Tomlinson - Styles weź swój pendrive i wróć na miejsce, ma być cisza jak mnie nie będzie, Styles was pilnuje, jak coś będzie nie tak od razu mi powie, jasne?
-Tak – odpowiedział Harry zabierając swoją rzecz z laptopa.
Louis wyszedł z nieposłusznym uczniem, a w całym pomieszczeniu zaczęły się ciche szepty
-Stary, współczuję za tą akcję – powiedział Niall do towarzysza
-Spodziewałem się – wzruszył ramionami
-Nie że cos, ale serio jesteś gejem? – zapytał niepewnie
-Tak – wyszeptał Harry wpatrując się w pustą tablicę
-Mogłeś się nie odzywać skarbie – powiedział cicho Liam
-Miałem od tak pozwolić mu wyzywać naszego przyjaciela?
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, mogłeś też mieć jakieś problemy
-Bo chroniłem Harry'ego
-Dobrze wiesz jacy są nauczyciele
-Ale zobacz, że Tomlinson nie jest jak typowy nauczyciel
-Po prostu się martwię, nie odbieraj tego jako ataku na ciebie
-Wiem, przepraszam
-Ja też
***
Nick oraz pan Tomlinson nie pojawili się do końca lekcji. Klasa udała się na ostanie już dzisiaj wychowanie fizycznie, gdzie grali w zbijaka.
Po lekcji Harry czekał pod salą z trzęsącymi się rękoma. Kiedy na horyzoncie pojawił się Louis, brunetowi od razu ulżyło. Nauczyciel otworzył klasę wpuszczając ucznia do środka, następnie samemu za nim wchodząc. Louis zamknął drzwi, a po obróceniu się w stronę pomieszczenia zielonooki od razu rzucił się w jego ramiona. Szatyn niepewnie objął go w pasie zaskoczony
-Hej, kochanie, co jest? – zapytał Louis odstawiając chłopaka na ziemię
-Martwiłem się, nie wróciłeś do końca lekcji – rzekł Harry nadal lekko smutnym tonem
-Po prostu Nick dostał to na co zasłużył za wyzywanie mojego chłopca – szepnął mu do ucha następnie je przygryzając, co sprawiło, że brunet zachichotał
-Dziękuję – uśmiechnął się i pocałował Louisa, jednak ten odsunął twarz – co jest?
-Powinieneś dostać karę za spóźnienie się, a nie pocałunki
-A czy moją karą może być dłuższe siedzenie z tobą w szkole? – zapytał zalotnie trzepotając rzęsami
-Ale to ci się będzie podobać, kara to coś czego nie lubisz – zaśmiał się Louis
-Będę siedzieć jeszcze dłużej w tym budynku, przecież typowy uczeń tego nie lubi, prawda? – ton bruneta teraz był iście przesadzony, ale to przecież o to chodziło
-Okropny – szepnął prosto w jego usta nauczyciel, aby złączyć je po chwili ze swoimi – lekcja – zwrócił uwagę
-Zaraz – warknął Harry pogłębiając pocałunek
-Teraz – odparł rozkazującym tonem nauczyciel odrywając się od chłopaka – już
-Tak jest – skruszony brunet udał się na swoje miejsce.
***
Harry stał w bibliotece ze swoją siostrą i kilkoma dziewczynami z pierwszej klasy kompletnie ich nie słuchając. Kiedy do pomieszczenia wszedł Louis, wzrok Harry'ego i Eleanor od razu powędrował w jego stronę. Chociaż brunet wiedział, że przecież nauczyciel jest tylko jego, czuł zagrożenie ze strony dziewczyny. Przeprosił towarzystwo i udał się do Tomlinsona
-Dzień dobry – obdarował go szczerym uśmiechem
-Harry, często tu na siebie wpadamy – odparł wesoło szatyn
-Mogę w czymś pomóc? – zapytał licząc na pozytywną odpowiedź
-Jak chcesz to weź ten segregator i chodź ze mną do klasy
-Oczywiście – Harry dumnie kroczył za nauczycielem sprawdzając, czy brunetka patrzy się na to.
Dwójka weszła do klasy i odłożyła rzeczy, a zielonooki od razu pocałował krótko nauczyciela
-Coś się stało – stwierdził starszy
-Nie mogę pocałować swojego chłopaka bez powodu – zapytał kołysząc ich dłońmi
-Nie kłam
-Dobra, poczułem się zazdrosny
-O kogo? – zdziwił się Louis
-O tą Eleanor z pierwszej klasy, zawsze tak na ciebie patrzy i cię zjada wzrokiem
-Okej, odpowiedzmy sobie na kilka pytań
-Yhym
-Z kim spędzam najwięcej czasu?
-Ze mną
-Kogo całuję?
-Mnie
-Do kogo mówię kochanie?
-Do mnie
-Kogo ochraniam przed całym złem tego świata
-Mnie
-Kogo kocham?
Harry'emu podskoczyło serce do gardła, nigdy wcześniej nie mówili sobie z Louis'em kocham cię.
-Kocham ciebie Harry, a nie jakąś dziewczynę z pierwszej klasy – zaśmiał się cicho do jego ucha
-Też cię kocham Lou – odparł cicho uczeń.
Rozległ się dźwięk pukania do drzwi, na co dwójka oderwała się od siebie. Harry podszedł do tablicy i udał, że ją zmazuje
-Proszę! – powiedział donośnie Louis, a do środka weszła brunetka, o której była wcześniej rozmowa
-Pani Kier kazała to przekazać, zostawił to pan w bibliotece – zachichotała, co przyprawiło bruneta o mdłości
-Podziękuj jej ode mnie – odparł oschło – to notatki na moją następną lekcje
-Yhym... - dziewczyna dalej stała uśmiechnięta
-Harry – podszedł do chłopaka i chwycił go za ramię – zapiszesz to dla mnie na tablicy – poprosił nauczyciel posyłając mu ciepły uśmiech
-Oczywiście panie Tomlinson – uczeń zaczął przepisywać zdania, które i tak nie wiedział co znaczą
-Także dziękuje...
-Eleanor – dokończyła za niego
-Tak – odparł i wrócił do przeglądania papierów na biurku, a dziewczyna oszołomiona opuściła klasę zamykając za sobą drzwi
-Kochanie zostaw to, nawet nie wiem co to jest – zaśmiał się Louis podchodząc do niego od tyłu, delikatnie obejmując w talii
-To dlaczego kazałeś mi to pisać?
-Po prostu chciałem dać jej znać, że nie jest mi tak potrzebna jak ty – wyszeptał do jego ucha, aby następnie złożyć za nim pocałunek.
Zostawiał mokrą dróżkę prosto do materiału bluzki na plecach
-Masz zaraz lekcje kochanie – zwrócił uwagę Louis
-Jesteś moim wychowawcą, możesz mnie zwolnić – zaproponował
-Co będę mieć w zamian?
-Mnie – Harry chwycił jego dłoń i zjechał powoli w dół do swojego paska od spodni
-Kurwa, idź na lekcję, przyjdę po ciebie
Brunet zabrał swoje rzeczy i szybko poszedł do sali od chemii. Niedługo po rozpoczęciu się lekcji do środka wszedł Louis i podszedł do nauczycieli szepcząc jej coś na ucho
-Harry, masz iść z panem Tomlinson'em – oznajmiła kobieta
-Co znowu odjebałeś? – zapytał Niall, kiedy jego przyjaciel zbierał swoje rzeczy.
Wyszli z klasy i poszli piętro niżej do pracowni matematycznej. Louis zamknął drzwi na klucz
-Jesteś pewny? – zapytał dla upewnienia się, czy Harry wie, co chce
-Oczywiście, kocham cię, ufam ci Louis – przyznał podchodząc bliżej i chwytając go za ręce
-Nawet, jeżeli jestem twoim nauczycielem?
-Przemęczę się te trzy lata w ukryciu
-Rok kochanie, jestem u was tylko rok – poprawił go mężczyzna
-Tym lepiej – uśmiechnął się Harry wpijając się w usta szatyna.
Louis podniósł go i posadził na ławce pogłębiając pocałunek. Niedługo obie koszulki wylądowały na podłodze i zapowiadało się, że reszta garderoby pójdzie zaraz w ich ślady.
I tak się stało, że zajęcia dodatkowe Harry'ego zamiast miesiąca trwały do czerwca, przez cały rok. Od zakończenia roku szkolnego Louis oficjalnie przestał pracować w szkole i mógł być szczęśliwy w związku z brunetem. Oczywiście jego podopieczny skończył rok z najlepszymi ocenami w klasie i prywatnym nauczycielem matematyki na przyszłe lata. Gemma była szczęśliwa, dzięki szczęściu brata. Matka Harry'ego w końcu mu uwierzyła i w pełni zaakceptowała, a ojczym? On nie miał innego wyboru, pomimo, że pozostawał dalej oschły dla bruneta i jego chłopaka. To był ten czas, kiedy oboje Harry i Louis mogli być szczęśliwi.
END
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top