16 Secret Boy
Siedząc oddalony od innych Harry odliczał godziny do końca dzisiejszych lekcji. Jak zwykle starał się nie rzucać w oczy, aby Louis i jego banda go nie dorwali jak to się działo codziennie.
Równo z dzwonkiem chłopak podniósł się i liczył, że niezauważenie przemknie pod klasę od języka angielskiego. Jednak tak się nie stało, gdyż został popchnięty na szafki przez ciemnookiego mulata. Ledwo otworzył oczy i ujrzał całą bandę Tomlinsona przed sobą. Zayn, który to właśnie pierwszy go zaatakował teraz poprawiał swoje jak zwykle idealnie ułożone włosy. Zaraz obok mulata stał Liam wysoki, dość przypakowany szatyn o karmelowych oczach. Niall oraz Stan wyglądali praktycznie jak bracia - jasnobrązowe lekko falowane włosy, jasne oczy i chuda, lecz przypakowana postura.
Na widok przydupasów Tomlinsona Harry prychnął niezauważalnie. Chciał ruszyć się i odejść, jednak powstrzymał go widok najprzystojniejszego chłopaka w szkole, który przecisnął się między swoimi gorylami. Louis stanął przy samym brunecie. Oparł się jedną ręką o szafkę koło jego głowy. Ich klatki piersiowe praktycznie się stykały, a oddechy mieszały się
-No no Styles, co tam masz dzisiaj dla nas? - zapytał niski szatyn dźgając odrobinę wyższego od siebie chłopaka palcem wskazującym prosto w klatkę piersiową.
Nim Harry zdążył odpowiedzieć Liam sięgnął po jego plecak. Louis ruchem głowy zlecił Zaynowi pilnowanie chuderlawego ucznia, a sam zaczął przeglądać zawartość plecaka zielonookiego. Wyciągnął kanapkę z warzywami i kurczakiem, którą rzucił Niall'owi, następnie portfel z którego zabrał dziesięć dolarów i schował sobie do kieszeni. Odrzucił przedmiot pod szafki ponownie podchodząc bliżej chłopaka
-Nie postarałeś się dzisiaj Curly, przynieś jutro coś ciekawszego, może chipsy? Będzie dla nas wszystkich - wyszczerzył się Louis następnie delikatnie klepiąc chłopaka w policzek.
Paczka szkolnego dręczyciela odeszła pod klasę. Harry poczuł narastający w nim gniew, ale za razem smutek. Louis prześladował go od samego początku liceum. Nikt nic tym nie robił, Tomlinson miał za duże wpływy w tej szkole, zwłaszcza że to Mark, jego ojczym był dyrektorem i zawsze zamiatał wszystko pod dywan. Teraz i tak było lepiej, z początku banda Tomlinsona potrafiła go bić, przez co nie raz wracał do domu z rozciętą wargą czy siniakami na brzuchu i udach.
Powoli Harry wszedł do klasy i zajął swoje miejsce w trzeciej ławce od okna. Nauczycielka jak zwykle nie skomentowała jego spóźnienia, zamiast tego wróciła do omawiania zadania
-Niedługo kończymy półrocze i każdy musi wykonać pracę, od której zależy siedemdziesiąt procent waszej oceny, w zasadzie wszystko już znacie z zeszłego roku, teraz podzielę was w pary - kobieta usiadła przy biurku i wyjęła swój notes. Wpisywała nazwiska uśmiechając się podstępnie jak to miała w zwyczaju.
Pani Lovegood była postrachem całej szkoły. Wszyscy uczniowie bali się tejże nauczycielki. Jej krucze włosy opadały do lędźwi, szare oczy były pozbawione uczuć od dobrych nastu lat. Cała była wręcz anorektycznie wychudzona, jednak z jej zdrowiem było wszystko w porządku. Niektórzy porównywali ją do Cruelli Demon, jednak po najnowszym filmie te przezwiska szybko straciły swoją słuszności. Nauczycielka monotonnym głosem zaczęła odczytywać pary nazwisk
-... Jonas i Horan, Malik i Payne, Calder i Swift… Styles i Tomlinson - w tym momencie Harry całkowicie wyłączył się. Nie słuchał już dalej kobiety. Ciężko przełknął ślinę. Wzrok miał utkwiony w swoim zeszycie. Usłyszał dźwięk odchylanego krzesła, a już po chwili obok niego siedział diabeł w ludzkiej postaci
-Przyjdź do mnie w weekend Styles - prychnął Tomlinson do jego ucha, a następnie zaczął przeglądać listę książek o których mogli zrobić projekt.
Przez ciało bruneta przeszedł dreszcz. Wiedział, że w tej chwili praktycznie dziewięćdziesiąt procent dziewczyn ze szkoły chciałoby być na jego miejscu. W głowie chłopaka lekko się zakręciło, a on sam ledwo powstrzymał się od zasłabnięcia. Uratował go dzwonek.
Wychodząc z klasy praktycznie jako ostatni, Harry skierował się do łazienki na samej górze budynku. Praktycznie nikt tam nie chodził, tylko on jako wyrzutek. Wszedł do ostatniej kabiny i usiadł na zamkniętym sedesie. Standardowo odnalazł brązową torbę zrobioną z papieru. Wypakował jej zawartość, czym okazała się typowa przesyłka. Jego ulubiona kanapka z serem, wędliną, sałatą i sosem oraz piętnaście dolarów. Zawsze było o pięć więcej od tego co Tomlinson mu zbierał. Uśmiechnął się niemrawo i w samotności zjadł drugie śniadanie.
*
Brunet spokojnie stał przy swojej szafce i przeglądał notatki oraz zadanie domowe z matematyki, aż nagle jego szafka zamknęła się wydając z siebie głośny huk zderzenia metalu. Następnie poczuł mocnego kuksańca w ramię. Spojrzał na Liama i Zayna, którzy stali po jego bokach uśmiechając się podstępnie
-A gdzie wasz szef? - rzucił oschle Styles przybierając bojową postawę, która tylko rozśmieszyła dwóch goryli Louis'a
-Czyżbyś się o mnie martwił? - zapytał przesłodzonym głosem szatyn wyłaniając się niczym wampir z pod ziemi.
Automatycznie na jego widok Harry skulił się, a jego oddech przyspieszył
-Posłuchaj, wiem że zawsze masz zadanie domowe, więc podziel się łaskawie z nami nim - powiedział ze sztucznym uśmiechem niebieskooki.
Skinieniem głowy Louis rozkazał Zaynowi, aby ten zaciągnął Stylesa do łazienki, a następnie sam z Liamem podążył za nimi. Payne wygonił wszystkich uczniów z środka. Całą trójka stanęła przed Harrym i rzuciła w niego swoimi zeszytami od matematyki
-Liam drzwi, Zayn sprawdź kabiny - rzekł Tomlinson, a kiedy dwójka rozeszła się w swoje strony uklęknął przed brutalnie rzuconym na posadzkę brunetem - lepiej zacznij od pisania w moim zeszycie - warknął siadając przed nim.
Jedna brew zielonookiego uniósł się z pogardą ku górze, lecz mimo wszystko ujął zeszyt głównego oprawcy. Zobaczył, że ten jak zwykle ma zrobione zadanie, po poprawiał mu tylko wyniki u wziął się za pozostałe dwa zeszyty.
Codziennie Harry znowu musiał się zmagać z bandą Louis'a, jednak był już do tego przyzwyczajony. Siedząc w piątek na ostatniej lekcji ciągle myślał o tym, że za kilka godzin ma przyjść do swojego prześladowcy i w spokoju zrobić wspólnie projekt. Równo z dzwonkiem cała klasa wyszła ze szkoły chcąc jak najszybciej zacząć korzystać z weekendu. Harry'ego zatrzymała dłoń na jego ramieniu
-Bądź o siedemnastej Harold - rzekł chłodno Louis i oddalił się ze swoimi przydupasami.
Brunet jedynie wywrócił oczami i przyspieszył kroku do swojego domu.
*
Chłopak ubrał czarne rurki oraz koszule na krótki rękaw w kwiatowe wzory zostawiając rozpięte dwa guziki przy samej szyi. Swoje krótkie loki poprawił palcami, przypominając sobie, jak jego mama często nazywa je wręcz książęcymi. Zszedł na dół zarzucając plecak na ramię
-Wychodzę - oznajmił kobiecie stojącej w kuchni
-Wrócisz na noc? - zapytała Anna odrywając się od krojenia sałaty
-Nie wiem, wszystko zależy jak długo nam zejdzie z projektem - westchnął z uśmiechem Harry
-Ta, z projektem, jakbym was nie znała Harry, napisz mi SMS wieczorem czy mogę iść spać czy mam czekać na ciebie jeszcze - kobieta uśmiechnęła się ciepło i przytuliła syna na pożegnanie.
Wesołym krokiem Harry ruszył w stronę domu Louis'a. Był on niedaleko jego, więc podróż nie zajęła mu długo. Stanął przed drzwiami i niepewnie zapukał w nie knykciami. Po chwili w progu stanęła uśmiechnięta Jay
-Wejdź Harry, miło cię widzieć - mama szkolnego prześladowcy Harry'ego uśmiechnęła się promiennie i przytuliła go na powitanie.
Przechodząc przez salon chłopak przywitał się jeszcze z Markiem i młodszą siostrą Louis'a - Lottie. Harry wszedł po schodach, skręcił do pokoju najbardziej na prawo. Zamknąwszy za sobą drzwi rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Duże łóżko jak zwykle idealnie pościelone stało w rogu, zaraz w jego nogach było potężne biurko ze stanowiskiem komputerowym, a trochę dalej na nim była tacka z napojami i przekąskami. Na lewej ścianie stała wielka szafa z długim lustrem. Chłopak uśmiechnął się do siebie nie zauważając żadnych zmian w otoczeniu
-Jak ty tak możesz ubierać się jak chodzący grzech przychodząc do mnie, kiedy moi rodzice są na dole - rozległ się melodyjny głos Louis'a zaraz za plecami zielonookiego, który uśmiechnął się podstępnie
-Ciebie też miło widzieć Tomlinson - westchnął Harry odkładając plecak na podłogę, a samemu odwracając się przodem do chłopaka
-Daruj sobie - warknął szatyn i jednym ruchem stał przy gościu.
Stykali się klatkami piersiowymi, między ich ciałami nie było ani milimetra przerwy. Louis sprawnie wpił się w usta bruneta, a dłońmi chciał rozpiąć pozostałe guziki, jednak Harry nie pozwolił mu na to. Chwycił nadgarstki chłopaka w swoją dłoń, a jednym ruchem przyszpilił go do ściany. Z ust gospodarza urwał się cichy jęk. Zadowolony z siebie zielonooki twardo trzymał jego dłonie oparte o ścianę, drugą ręką trzymał jego żuchwę przejmując prowadzenie w pocałunku. Swoją nogę włożył między uda Louis'a mocno przyciskając ją do krocza na co zyskał kolejny jęk w swoje usta. Uśmiechnął się cwanie i bez słowa zostawił spragnionego chłopaka, a sam podszedł do biurka biorąc do buzi żelka
-Harry - pisnął Tomlinson podchodząc do niego
-Mamy projekt do zrobienia kochanie, jak będziesz grzeczny przez cały wieczór to się tym zajmę - mówiąc to swoją dłoń Harry położył na jawnej wypukłości w spodniach partnera i ścisnął ją przez materiał.
Zadowolony zobaczył jak policzki Louis'a przypominają dorodnego pomidora, z jego ust wychodzą ciche sapnięcia, a nogi ma jak z waty. Właśnie taki widok rekompensował mu cały tydzień poniżania. Wiedział, że Louis tak naprawdę jest mu całkowicie uległy i spełni każdy jego rozkaz. Potrafił zrobić wszystko, aby Harry go tylko dobrze wypieprzył, nawet jeżeli później nie mógł chodzić przez kilka dni i w towarzystwu swoich goryli zganiał wszystko na zakwasy. Wiedział, że Louis nie jest w stanie zrobić mu krzywdy w żaden sposób, więc w porozumieniu ustalili zasady swojego związku prawie rok temu
-Więc na jaki temat robimy tą pracę? - zapytał Harry siadając na dywanie obok swojego kochanka, który zawstydzony zakrywał swoją erekcję poduszką.
Od pierwszego dnia szkoły każdy bał się Louis'a Tomlinsona. Wszyscy wiedzieli, że jest on synem dyrektora i bali mu się podpaść. Jednak nikt nie znał jego historii. Chłopak idąc ze swoją bandą korytarzem zawsze zwracał na siebie uwagę innych. Jednak tego dnia Harry był zbyt zestresowany i nie zauważając chłopaka wpadł na niego. Nie chcąc tracić swojej reputacji i opinii postanowił obrać sobie Harry'ego za główny obiekt prześladowań.
Często ze swoimi gorylami potrafili go dorwać w pustym korytarzu i sprać na kwaśne jabłko, że ten z trudem docierał do szkolnej pielęgniarki.
Wszystko wyglądało tak samo, aż do pewnego marcowego dnia, kiedy to Harry nie wytrzymał i postanowił mu się postawić.
Szatnia powoli pustoszała po zajęciach wychowania fizycznego. Louis starał się nie wpatrywać zbyt nachalnie w nagie klatki piersiowe chłopaków w środku. W końcu została ich tam tylko czwórka - Harry, Louis, Niall oraz jakiś inny chłopak. Mimowolnie wzrok Tomlinsona powędrował na tors Stylesa. Brunet widząc to myślał, że chłopak miał po prostu znowu jakiś problem do niego. Louis widząc że został przyłapany pospiesznie ubrał koszulkę i już chciał wyjść, ale zatrzymała go dłoń na jego nadgarstku. Myślał, że był to Niall, jednak irlandczyk już dawno wyszedł podczas trwania tej sytuacji. Harry pchnął niższego na zimną ścianę, złapał jego nadgarstki w jedną rękę i mocno przyciskał je do klatki piersiowej Tomlinsona. Wolną dłonią chwycił garść jego włosów ciągnąc je ku górze, aby ten się na niego spojrzał. Z ust niebieskookiego wydobył się jęk podniecenia taką władczością. Harry zmierzył go zimnym spojrzeniem, jednak niższy chłopak był cały rozpalony, a jego przyrodzenie powoli obudziło się do życia
-Jaki jest Twój pieprzny problem Tomlinson? Może i wpadłem na ciebie na początku września, ale przepraszałem już z milion razy, kiedy w końcu zostawisz mnie w spokoju? - krzyczał Styles coraz bardziej górując nad dotychczasowym oprawcą, który to kulił się w sobie, ale jednocześnie był niezmiernie podniecony
-Ja.. - zająkał się szatyn, jednak zagubił się w zielonych oczach wyższego.
Harry jawnie już coś chciał powiedzieć, ale rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Puścił chłopaka, który od razu zabrał rzeczy i zakrywając plecakiem erekcję ruszył do łazienki na samej górze. Brunet do końca nie wiedział co się stało. Nie spodziewał się, że król szkoły zareaguje właśnie w ten sposób. Powoli wyszedł i chcąc pomyśleć ruszył do nie odwiedzanej łazienki, licząc, że jak zwykle nikogo tam nie będzie.
Grubo się jednak pomylił, bo gdy tylko wszedł do środka usłyszał ciche jęki, które i jego pobudziły. Zamknął drzwi i podszedł do ostatniej kabiny. Mimo wszystko rozpoznał tą tonację
-Louis Tomlinson! - warknął głośno na co usłyszał wystraszone skomlenie ze środka kabiny - otwórz w tej chwili - rozkazał chcąc zobaczyć, jak sytuacja się dalej potoczy.
Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że chłopak naprawdę otworzy drzwi. Teraz stał tam z dolnymi ciuchami osuniętymi do kostek, różowymi policzkami, rozwartymi ustami z których uciekały płytkie wydechu oraz to co było dla Harry'ego najbardziej gorące, czyli z lewą owiniętą wokół pulsującego i mocno zaczerwienionego penisa. Mimo wszystko szybko odzyskał przytomność i spojrzał się z wyższością na szatyna. Wszedł do kabiny i zamknął za sobą drzwi na patent. Oczy Louis'a były lekko zaszklone, nieobecne ale z wyczekiwaniem wpatrywał się w Stylesa
-Czy po tym wszystkim pozwoliłem Ci się dotknąć? - zapytał oschle Harry, na co oczy Tomlinsona się bardziej rozszerzyły.
Niższy chłopak pokiwał przecząco głową od razu zdejmując dłoń ze swojego przyrodzenia. Zadowolony brunet powoli wyciągnął dłoń I zebrał kciukiem sporą ilość preejakulatu z czubka. Z ust Louis'a wydobył się przeciągły jęk na uczucie czyjejś dłoni na sobie. Bardziej komfortowo oparł się o ścianę, a rękami mocno złapał za bicepsy Stylesa. Zielonooki podtrzymywał jedną dłonią partnera za biodra, a drugą szybko pracował na jego przyrodzeniu. Doskonale wiedział co mu daje największą przyjemność, dlatego powtarzał te ruchy chcąc, aby niższy chłopak odczuwał tak samo błogi stan, co chyba zadziałało. Już po kilku ruchach Louis odchylił głowę do tyłu, a jego oczy wywinęły się ukazując sporo białka
-Harry… - jęknął przeciągle dochodząc prosto w dłoń bruneta.
Chłopak uśmiechnął się ciepło i wytarł spermę w papier toaletowy, a następnie spłukał wszystko w toalecie. W międzyczasie zawstydzony Louis podciągnął bokserki oraz spodnie. Wyszli razem z kabiny i umyli ręce. Ciągle z wypiekami na twarzy szatyn usiadł przy ścianie rozmyślając co teraz będzie. Harry niepostrzeżenie usiadł obok stykając ich ramiona. Niepewnie spojrzał się na swojego prześladowcę, a zauważywszy jak jego grzywka przykleiła się przez pot do czoła delikatnie uniósł rękę i odgarnął niesforne pasma włosów. Louis uśmiechnął się na tak czuły gest opierając się na ramieniu zielonookiego
-Ja nie wiem co myśleć o tej sytuacji - westchnął w końcu syn dyrektora
-A ja wiem, że masz zdecydowanie inny charakter niż pokazujesz - przyznał Harry obejmując go ramieniem
-Mówili mi, że tam będzie łatwiej, że będę dupkiem którego się wszyscy boją i wszyscy go słuchają, ale to jest sprzeczne z moją naturą - zrezygnowany chłopak podkulił nogi pod samą brodę
-Nigdy nie jest łatwiej być tym kim się nie jest
-W podstawówce ja… Byłem otwarty tam, przez co nie miałem przyjaciół, bili mnie i wyzywali, prześladowali mnie, więc stwierdziłem, że tutaj to ja chcę być prześladującym, bo już nie chce cierpieć - wyznał szczerze niższy
-Doskonale wiesz, jak to jest być poniżanym, więc dlaczego poniżasz mnie?
-Dlatego, że nie chce stracić opinii, pozycji, mój ojciec zamiata to wszystko pod dywan myśląc, że tak mi pomoże, jest taki opiekuńczy od kiedy zastali mnie po próbie samobójczej - Louis odsunął bluzkę z nadgarstków i zdjął swój zegarek z jakiejś prestiżowej marki, który zakrywał prawie cały nadgarstek - nie noszę go dla mody, tylko aby to zasłonić - przyznał pokazując głębokie cięcia, które jednak były już lekko wiekowe
-Lou… - wyszeptał Harry pocierając jego ramię
-Przepraszam cię Harry, tak naprawdę nic do ciebie nie mam i naprawdę cię lubię, a nawet podobasz mi się, tylko nie potrafiłem inaczej
-Cii… - Harry skutecznie go uciszył.
Zdziwiony Louis został jednym ruchem posadzony na udach bruneta, który zachłannie wpił się w jego usta. Zaskoczony niebieskooki mruknął, lecz od razu zaczął oddawać pocałunek. Harry delikatnie zasysał dolną wargę chłopaka rozkoszując się uczuciem jego dłoni w swoich włosach, kiedy to sam badał dokładnie plecy partnera przez materiał koszulki. Oderwali się od siebie dopiero, kiedy zabrakło im prawie powietrza
-Zrobimy tak, w szkole pozostanie bez zmian tylko postaraj się przestać mnie bić, bo to naprawdę boli, ale… - tutaj Harry zbliżył się do jego ucha szepcząc zmysłowo - po szkole będziesz tylko mój, bez udawania zadbam, aby wszelkie twoje pragnienia doskonale zostały przeze mnie spełnione kochanie - zakończył przygryzając jego płatek ucha, na co szatyn zamruczał
-Jesteś pewny? - zdziwił się Louis, jednak odnalazł odpowiedź w oczach kochanka.
I tak każdego dnia Louis zostawiał w ich kabinie drugie śniadanie dla Harry'ego oraz o pięć dolarów więcej niż zabierał mu podczas dnia. Stało się to dla nich swego rodzaju tradycją, a żaden z chłopców nie narzekał.
Harry podniósł się z kolan, a kciukiem zebrał wypływającą ze swoich kącików ust spermę. Spojrzał w dół na ciężko oddychającego Louis'a, który nadal próbował pozbierać się bo jednym z ostrzejszych razów jakie mieli. I kompletnie nie było to spowodowane tym, że nagle rodzice Louis'a jak i jego siostra pojechali do kina, a sam Lousi już od kilku dni miał chcicę. Dlatego tylko słysząc zamknięcie drzwi frontowych porzucili projekt, a zamiast tego rzucili się na siebie. Wyższy chłopak nachylił się uwalniając ręce partnera z kajdanek, które schował do szafki przy łóżku. Szatyn uśmiechnął się ciepło gładząc policzek kochanka, tym samym przekazując mu podziękowania za wspaniały seks. Harry rozczulony przewrócił oczami i podniósł się wyrzucić zużytą prezerwatywę do kosza pod biurkiem. Następnie rzucił partnerowi bokserki samemu ubierając swoje. Spojrzał się na zrobioną do połowy pracę. Z głośnym westchnieniem odłożył wszystko na blat, a później zgasił światło i położył się w łóżku. Chwycił jeszcze telefon napisać do mamy, że zostaje na noc u Louis'a, kiedy ten przywarł do jego boku oblepiając go niczym ośmiornica.
*
Przebudziwszy się nad ranem Louis jęknął czując, jak jego partner przez sen masuje jego krocze. Mimo, że często zdarzało im się razem spać, to taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz. Chcąc więcej powoli chwycił dłoń bruneta i wsunął ją sobie pod materiał bokserek. Jęknął żarliście czując silną dłoń poruszającą się po nim w górę i dół. Chłopak wiedział, że nie wytrzymał już długo. Będąc na skraju nagle Harry zaprzestał ruchów, wyciągnął rękę i przekręcił się na drugi bok. Louis warknął pobudzony. Chciał sam dokończyć, ale wiedział, że nie spotkałoby się to z aprobatą wyższego i tylko dostałby karę podczas ich następnego razu, a on chciał być grzecznym chłopcem.
Rankiem Louis'a obudziły głośne śmiechy z dołu. Zaskoczony zauważył, że nie należały one do jego rodziny, a do przyjaciół. Spojrzał się na drugą stronę łóżka, gdzie nie było już Harry'ego, więc jego wzrok spoczął na drzwiach od łazienki, gdzie nagle usłyszał odkręcanie wody. Westchnął lekko uspokojony, lecz później spojrzał pod kołdrę, a widząc swoją nadal dość mocną erekcję mruknął zmęczony. Opadł na łóżku jęcząc z dezaprobatą.
Już chciał wstać i iść do łazienki, dołączyć do kochanka oraz błagać go o pomoc ze swoim problemem. Zrobiłby oczy kota ze Shreka, które zawsze działały na jego dominującego, ale nie zdążył wykonać ruchu, ponieważ do jego pokoju wpadli Niall, Zayn oraz Liam śmiejąc się i mając w rękach piwo
-Tommo - krzyknął mulat siadając na końcu łóżka
-Co wy tu robicie dekle? - prychnął szatyn poprawiając palcami potargane włosy
-Jest już południe, myśleliśmy że gdzieś wyjdziemy, ale chyba masz towarzystwo - zaśmiał się Liam widząc zużytą prezerwatywę
-Idioci - westchnął Louis podnosząc się z łóżka, a następnie wyjął z szafy jedną z bluzek Harry'ego. Zakładając ją zauważył, że przez moment pewnie każdy mógł zobaczyć jego odznaczenie w bokserkach, które jednak szybko zakrył materiał koszulki
-Chyba niewiele zabrakło Ci do drugiej rundki dzisiaj rano - Niall poruszył dwuznacznie brwiami, co tylko wzmocniło złość w żyłach najniższego
-Ej stary, mogę pożyczyć ładowarkę do telefonu? - zapytał Zayn
-Jasne, jest w szafce koło łóżka - rzucił bez namysłu szatyn poprawiając się w lustrze
-No nieźle Tommo - zagwizdał ciemnowłosy wyjmując kajdanki z włożonym kluczykiem
-Różowe futerko, chyba jakaś słodka dziewczynka ci się trafiła - zauważył Liam, a na policzkach Tomlinsona pojawiły się rumieńce
-Dajcie spokój, możecie wyjść? Ja się ogarnę i pójdziemy gdzieś - westchnął zrezygnowany, lecz w tym momencie woda w łazience została zakręcona, przez co chłopak przełknął w myślach.
Całą trójka rzuciła sobie porozumiewawcze spojrzenie chcąc zobaczyć kogo to Tomlinson przygruchał sobie na noc. Jednak największym zaskoczeniem dla nich było, kiedy to do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Harry Styles ubrany w dżinsowe rybaczki oraz tank top, a z jego włosów kapała woda. Zaskoczony chłopak wytrzeszczył oczy i spojrzał się na Louis'a w poszukiwaniu jakiegokolwiek ratunku. Ten jedynie pokiwał głową wiedząc, że nie wymyśli żadnego dobrego kłamstwa. Zrezygnowany westchnął podchodząc do kochanka
-Idź na dół, mama pewnie zrobiła jakieś śniadanie już dawno, zaraz do ciebie przyjdę - zwrócił się do bruneta, a następnie krótko pocałował go w usta.
Harry pokiwał głową i nie zważając na nic po prostu wyszedł widząc, jak Louis zaklucza się w łazience. Chłopak zszedł na dół do kuchni, gdzie stała Jay pijąc kawę
-Przepraszam, ale uparli się, że chcą się zobaczyć z Louisem i nie miałam jak ich zatrzymać - powiedziała kobieta przytulając Harry'ego na powitanie
-Nie szkodzi, chyba jest dobrze - odparł opanowany zielonooki i przyjął od kobiety talerz z naleśnikami.
Trójka osiłków Tomlinsona usiadła w salonie na kanapie czekając na dwójkę niczym podczas kazania u dyrektora.
W końcu dwójka zjadła w ciszy śniadanie i poszła do nich. Wyższy zajął swój ulubiony fotel, a niebieskooki wpakował mu się na kolana. Brunet objął partnera w talii i kręcąc palcem małe ósemki na jago skórze czekał, aż ten zacznie pierwszy
-Może masz nam coś do powiedzenia? - w końcu odezwał się Liam
-Myślałem, że jesteście mądrzy i już sami wywnioskowaliście wszystko - prychnął oschle Louis, jednak przypomniał sobie, że w końcu jest przy Harrym i nie musi udawać tego dominującego, chociaż Harry'ego zawsze podniecało to, jak nieudolnie jego partner próbował rządzić
-Jak długo to trwa? - zapytał cicho Niall
-Prawie dziewięć miesięcy - odparł pewny siebie Harry na co pozostałą trójkę obleciał dreszcz, gdyż chłopak nigdy taki nie był
-Tommo, dlaczego nie powiedziałeś? - tym razem zwrócił na siebie uwagę Zayn
-Bo nie chciałem być znowu gnębiony przez to jaki jestem, dlatego postanowiliśmy z Harrym wprowadzić do naszego związku kilka zasad - odparł cicho skruszony Louis, co zaskoczyło tym bardziej jego przyjaciół
-Dlaczego nie powiedziałeś nam? Przecież My byśmy cię nie zostawili - odezwał się Liam z ciepłym uśmiechem.
*
Ręce Louis'a drżały. Dawno się tak nie stresował przed wejściem do szkoły. Wiedział, że jego przyjaciele zaakceptowali jego związek, ale bał się reakcji innych. Mimo wszystko wiedział, że sam nie zostanie
-Gotowy? - zapytał Harry stając obok partnera
-Tak, zróbmy to - szatyn uśmiechnął się szeroko czując, jak wyższy chłopak wkłada swoją dłoń w jego tylną kieszeń i niezauważalnie ściska jego pośladek.
Weszli do budynku, a wzrok wszystkich powędrował w ich stronę. Zaskoczeniem było jak szkolny fuck boy idzie całkowicie się oddając chłopakowi, którego jeszcze kilka dni temu gnębił. Dopiero teraz wszyscy mogli zauważyć prawdziwą naturę obojga z nich. Oczywiście trochę to trwało zanim ludzie przestali o nich szeptać, dziwić się i bezwstydnie wpatrywać, ale im to nie przeszkadzało. Teraz liczyli się tylko oni oraz ich mała grupka przyjaciół.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top