14 Pop Star

Opis.

Louis Tomlinson, czyli jedna z najbardziej znanych popowych gwiazd poszukuje asystenta. Podczas spotkania z przyjaciółmi, Niall poleca mu swojego znajomego ze studiów, z którym ostatnio odnowił kontakt. Harry Styles jest zwykłym chłopakiem, który nie ma żadnego planu na przyszłość, więc pozostaje mu zaryzykować. 



Dzisiejszy dzień w Londynie był dość ładny i przyjemny. Słońce świeciło w najlepsze, przez co na ulicach pojawiło się dużo spacerowiczów, a wśród nich biegnący do redakcji Louis Tomlinson. Szatyn był wściekły na siebie za brak pilnowania godzin. Potrzebował jawnie człowieka, który by się zajmował tym dla niego.

W redakcji przywitał się na recepcji z blondwłosą dziewczyną, która zaprowadziła go na właściwe piętro.

***

W okolicach dziesiątej wieczorem chłopak był dopiero wolny. Chwycił za swój płaszcz, który wcześniej zostawił w szatni i opuścił budynek z głośnym westchnięciem. Zadzwonił po Ubera widząc zbierające się ciemne chmury. Transport podjechał kilka minut później od razu obierając kurs na wskazany adres.

Pod pubem byli niecałe dziesięć minut później. Louis zapłacił z lekką nadwyżką, co miał w zwyczaju, jeżeli podróż trwała dość krótko.

W środku czekali na niego już przyjaciele. Niall podszedł akurat do stołu z czterema kuflami piwa. Liam pomachał do nowoprzybyłego widząc go nieopodal

-Cześć wam – przywitał się niebieskooki siadając koło swoich przyjaciół

-Cześć Louis, jak ci minął dzień? – zagadał Zayn upijając łyk złotego trunku

-Spóźniłem się do agencji i siedziałem przez to do późna tam, ale mniejsza z tym – westchnął szatyn podnosząc kufel

-Może znajdziesz sobie asystenta? Masz tyle kasy, że jeden mały wydatek ci nic nie zrobi – zaproponował Liam

-Tylko to musi być zaufana osoba, nie wiele takich mam, a wy macie swoje prace

-Ostatnio odnowiłem kontakt z ziomkiem ze studiów, mogę was umówić jak chcesz – wtrącił się Niall

-Jesteś pewny, że to zaufana osoba? – dopytał zaciekawiony Louis

-Oczywiście, byliśmy w jednym pokoju w internacie i nigdy mnie nie podkablował za zioło

-Wiesz, że nie powinieneś tak głośno o tym mówić? – zaśmiał się Liam

-Zapomnijmy o tym, to jak?

-Niech będzie, pogadaj z nim i przyślij do mnie do domu w wolnym terminie

-Jasne Tommo

Przez resztę spotkania rozmawiali na inne już tematy niż praca. Zayn i Liam dla przykładu wybierali się do Hiszpanii za jakiś czas, a Niall niedługo zostanie ojcem. Louis przysłuchiwał się im rodzinnym opowieścią z uśmiechem. Wiedział, że z jego stylem życia nie nadaje się do zakładania rodziny. Ciągłe wyjazdy, trasy koncertowe, dnie w studiu. Wizja stałego związku i dzieci nie szła w tym w parze. Mówiąc o związkach. W takowym Louis również nie był dłuższy szmat czasu. Nawet pojedyncze noce nie wchodziły w grę. Chłopak nie był fanem jednonocnych wyskoków bez poznawania swoich imion.

W okolicach północy przyjaciele pożegnali się i rozeszli w swoje strony. Louis wrócił do wielkiej willi, w której mieszkał sam. Od czasu do czasu przychodziła do niego kucharka o imieniu Serena. Była to starsza kobieta kochająca wypieki.

Chłopak wszedł do środka. Przywitała go jak zwykle cisza i mrok. Bez zapału uruchomił system zabezpieczeń i od razu poszedł do swojej sypialni. Rozebrał się zostając w samych bokserkach. Pod ciepłą pierzyną zasnął od razu.

***

Rankiem wstał z pierwszym budzikiem. W sumie bardziej otworzył oczy wpatrując się tępo w sufit, czemu towarzyszył akompaniament wkurzającego dźwięku telefonu. Kiedy alarm ustał chłopak odetchnął zwycięsko. Jednak zaciekawił go odgłos powiadomienia.

Niall HoranHorny

Masz czas dzisiaj po południu?

Zależy o co pytasz

Umówiłem cię z nowym asystentem o piętnastej,

więc już nie masz czasu. Bądź przygotowany

Louis westchnął zrezygnowany. Zostało mu pięć godzin, a kompletnie nie wiedział jak ma się zachować na tym spotkaniu.

W końcu podniósł się z łóżka i zszedł na dół. Dla towarzystwa puścił sobie muzykę z radia. Jego kuchnia była w kształcie kwadratu, dość nowoczesna. Żwawo podszedł do lodówki wyciągając z niej mleko, które nalał do szklanki.

Zimny napój rozlał się w żołądku piosenkarza rozbudzając go. Chłopak oparł się o blat dopijając mleko oraz zastanawiając się nad popołudniem. Zazwyczaj pewna siebie strona nagle wyparowała, a w jej miejscu pojawił się ponownie tan mały chłopczyk, który w piątej klasie bał się brać udział w przedstawieniu.

Zestresowany napisał na grupie o poradę. Od razu dostał wiadomość od żony Niall'a, co może przyrządzić oraz został wyśmiany, że stresuje się gorzej niż przed randką.

Louis wyjął z lodówki potrzebne składniki, które o dziwo miał, za co postara się zapamiętać, aby podziękować swojej kucharce. Otworzył przepis na telefonie i tanecznym ruchem zaczął przyrządzać posiłek. Kiedy przygotował dokładnie puree ziemniaczane postanowił zrobić sobie przerwę i ubrać się. W komodzie znalazł ciasne, czarne rurki oraz koszulę na krótki rękaw w takim samym kolorze.

Wrócił na parter w celu kontynuowania swojego dania. W międzyczasie założył fartuch, aby się nie pobrudzić. Naciął piersi z kurczaka wypełniając je mozzarellą oraz owinął boczkiem. Gotowe danie wstawił do piekarnika, aby dokładnie się zapiekł.

W okolicach piętnastej chłopak siedział jak na szpilkach. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka od mechanicznej furtki. Podszedł do systemu zabezpieczeń zobaczyć na kamery.

Przed wejściem stał dość wysoki chłopak z brązowymi lokami, zielonymi oczami. Ubrany był dość elegancko, ciemne spodnie, szary płaszcz oraz czerwony szalik. Louis domyślił się, że musi to być Harry Styles. Wcisnął odpowiedni guzik otwierający furtkę. Jeszcze chwilę obserwował jak młodszy od niego chłopak zwinnie pokonuje odległość od ogrodzenia do drzwi, w które pewnie zapukał. Szatyn z uśmiechem otworzył mu

-Dzień dobry, ja jestem Harry Styles, Niall podał mi adres – przedstawił się zielonooki wyciągając dłoń.

Louis od razu poczuł dziwne motylki w brzuchu na ten anielski głos

-Louis Tomlinson, ale to zapewne wiesz – skomentował gospodarz potrząsając dłoń bruneta.

Oboje krótko zachichotali na uwagę starszego, który może tylko odrobinę za długo trzymał rękę gościa

-Rozbierz się i chodź za mną do biura proszę, tam omówimy szczegóły – niebieskooki posłał mu uśmiech odchodząc kilka kroków do tyłu.

Harry zwinnie zdjął buty oraz płaszcz, który odwiesił na wieszak obok. Starszy poczuł dziwne ukłucie w sercu na widok większej ilości rzeczy w przedpokoju. Jakby równo z wejściem loczka do środka pojawiła się domowa atmosfera ogarniająca cały budynek. Powoli przeszli korytarzem do biura Louisa. Stało tam duże biurko, regał ze wszelkimi nagrodami i płytami, pianino oraz gitarę

-Usiądź – zachęcił gestem ręki Louis swojego gościa wskazując na wygodny fotel przy biurku, o które sam się oparł przed chłopakiem

-Więc panie Tomlinson... - zaczął Harry

-Mów mi Louis, tak będzie wygodniej – szatyn posłał mu uśmiech.

W głowie starszego zaczęły pojawiać się dziwne myśli, których zazwyczaj nie miał. Uważał Harry'ego za bardzo atrakcyjnego. Mógł zauważyć tatuaże na ramionach, których sam też miał pełno. Przez moment nawet pomyślał jak ciekawie było by go pieprzyć na tym biurku

-Wiec Harry, nie wiem co ci Niall o mnie nagadał, ale mam nadzieję, że żadnych kłamstw

-Wspominał, że potrzebujesz kogoś, kto będzie zajmował się twoim grafikiem, bo sam się ostatnio mocno spóźniasz –brunet zachichotał lekko, co wydało się dość słodkie dla starszego

-To akurat nie jest kłamstwo, powiedz mi, co cię przekonało do tej pracy? Wiesz mimo wszystko to dużo wyrzeczeń, praktycznie dwadzieścia cztery na siedem spędzasz ze mną, latasz na wszelkie trasy koncertowe i podróżujesz

-Zdaję sobie z tego sprawę, jestem na to gotowy, mam dwadzieścia sześć lat i raczej nie planuję zakładać rodziny w najbliższym czasie, więc mogę się całkowicie oddać pracy

-Dobrze, proponuję pięć tysięcy miesięcznie, podczas podróżowania moja agencja pokrywa twoje koszty transportu i hotelu, aby podróżować ze mną

-Oczywiście, co dokładnie należałoby do moich obowiązków?

-Pilnowanie mojego kalendarza spotkań, robienie zakupów drobnych, nienawidzę tego, doradzanie w zakresie strojów na koncerty i wywiady, dbanie o moje konta na Social Mediach oraz inne mniejsze rzeczy, które wyjdą w praniu, czy pasuje ci to?

-Jak najbardziej

-Dobrze, wpisz mi swój numer i skontaktuje się z tobą w sprawie podpisania umowy o pracę, umowy poufności i przekazania rozpiski na ten rok – Louis wyciągnął swój telefon z włączonym ekranem dodawania kontaktów

-Świetnie, proszę – chłopak szybko wpisał swoje dane i oddał sprzęt elektroniczny do jego właściciela

-Może został byś na obiad? Poznali byśmy się bardziej skoro i tak będziemy spędzać ze sobą tyle czasu

-Z chęcią, prowadź Louis – zielonooki posłał mu uśmiech wstając.

Louis ruszył przed siebie prosto do kuchni. Wyjął dwa talerze oraz szklanki. W międzyczasie Harry oparł się o blat dokładnie przyglądając się starszemu

-Kurwa, mam nadzieję, że nie jesteś wegetarianinem czy weganinem, bo o tym nie pomyślałem – westchnął Louis nakładając po jednym kotlecie na talerz

-Nie martw się, mam niskie wymagania co do jedzenia – Harry zaśmiał się podnosząc szklanki z napojem

-Patrząc na moje zdolności kulinarne to i nawet lepiej

Szatyn nałożył danie i razem poszli obok do jadalni. Podczas jedzenia rozmawiali na dość neutralne tematy

***

Po zakończonym posiłku Louis odprowadził gościa do drzwi

-Więc Harry, liczę na owocną współpracę – uśmiechnął się szatyn wystawiając rękę przed siebie

-Ja również Louis – oparł równie pogodnie Harry ściskając dłoń starszego, a następnie wyszedł zabierając ze sobą całą domową atmosferę.

Dopiero teraz niebieskooki ochłonął z wszelkich emocji i zadzwonił do swojego menagera po sporządzenie umów.

***

W niedzielę, Harry idąc na spotkanie, wiedział już więcej o swoim pracodawcy. Louis Tomlinson, który muzyką zajmował się od pięciu lat zyskał rozgłos trzy lata temu po swoim hicie Walls, który do dzisiaj czasami leci w radiu. Pół roku temu ujawnił się jako gej, a wcześniej był w dwóch udawanych związkach z modelkami. Ma trzech najlepszych przyjaciół, jednym z nich jest Niall Horan znany piosenkarz i właściciel pola golfowego. Pozostali to Zayn Malik, piosenkarz, który od roku jest w związku małżeńskim z modelem, który zarazem jest tym trzecim przyjacielem, Liam'em Payne-Malik.

Brunet wszedł do dużego budynku. Od razu podszedł do recepcji, przy której siedziała dość młoda brunetka

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała znudzona nie odrywając wzroku od komputera

-Jestem tutaj dla Louisa Tomlinsona – odparł z uśmiechem

-Tak, jak większość jego fanów, którzy tutaj przychodzę po zdjęcie i autograf, eh... Za mało mi płacą za tą pracę... - westchnęła dziewczyna spoglądając na Harry'ego

-Nie mogła by pani powiadomić kogoś, że czekam tutaj?

-Chłopaku, jeżeli miałabym tak robić dla każdej pierwszej, lepszej osoby, która o to prosi, to by mi życia nie starczyło i zostałabym wyrzucona z tej pracy

Harry westchnął zrezygnowany odchodząc na bok. Wyciągnął telefon od razu wybierając numer do Louisa

-Halo? – odezwał się głos w słuchawce

-Cześć, czekam na dole, recepcjonistka nie chce mnie wpuścić – oznajmił chłopak spoglądając niepewnie w stronę dziewczyny

-Jasne, czekaj już zjeżdżam po ciebie

Starszy chłopak rozłączył się. Zielonooki włożył telefon do kieszeni i usiadł na białej kanapie. Dziewczyna z recepcji spojrzała się na niego zniesmaczona wracając do gry w Pasjansa. Po chwili zjechała winda, a jej drzwi się otworzyły. Louis ubrany dość swobodnie podszedł do bruneta

-Cześć, wybacz za problemy, po podpisaniu umowy dostaniesz wszelkie klucze i karty, aby bez problemu się spotykać – mówił Louis stając przed kanapą

-Hej, wszystko dobrze, teraz prowadź

-Powtarzasz się z tym prowadzeniem cię, bardzo mi ufasz

-Muszę mieć zaufanie do swojego szefa

-Już się nie podlizuj Styles – zaśmiał się niebieskooki otwierając windę swoją kartą magnetyczną.

Dziewczyna z recepcji podążała za nimi wzrokiem. Stojąc w windzie Harry posłał jej zwycięski uśmiech. W ciszy wjechali na samą górę. Widok był niesamowity. Młodszy chłopak zadziwiał się widokami miasta z tej perspektywy. Louis doprowadził go do biura na końcu korytarza. Przy biurku siedział starszy mężczyzna

-Cześć Harry, ja jestem Jeff, jestem menagerem Louisa

-Dzień dobry, miło mi pana poznać

Brunet podszedł potrząsnąć dłoń mężczyzny

-Usiądź proszę – Jeff uśmiechnął się przyjaźnie wskazując na fotel.

Harry wykonał polecenie zajmując miejsce przy biurku. Na blacie leżały dwie kartki dość mocno zapisane

-Tutaj jest umowa poufności, będziesz spędzać ze mną dużo czasu, więc musimy mieć pewność, że żadne rozmowy, teksty piosenek czy melodie nie wypłyną – wskazał Louis pierwszą kartkę opierając się o fotel, na którym siedział brunet.

Zielonooki szybko przeczytał wszelkie punkty następnie składając podpis w dole. Później była umowa o pracę. W większości były tam zagadnienia, o których rozmawiali wcześniej. Po dokładnym zapoznaniu się z umową podpisał ją. Musiał podać dane, jak miejsce zamieszkania i urodzenia

-Świetnie, tutaj jest pudełko rzeczy dla ciebie – powiedział Jeff sięgając po coś do biurka

-Zostawił byś nas na chwilę samych? – zagadał szatyn do swojego menagera

-Jasne, zaniosę umowy do księgowości

Mężczyzna wyszedł zostawiając dwójkę samą. Louis podniósł się zachęcając do tego samego asystenta

-Tutaj masz segregator z rozpiską wydarzeń na ten rok – wyjął pierwszą rzecz – kalendarz i trzy długopisy, dwa identyfikatory, jeden jest na koncerty, dzięki niemu będziesz mógł chodzić gdzie chcesz na terenie koncertu, drugi jest na wszelkie wywiady czy sesje dla marek z którymi współpracuje, dzięki temu nikt cię nie wyrzuci z terenu gdzie jesteśmy, masz jeszcze kartę magnetyczną do tego budynku oraz klucze do mojego domu, możesz przychodzić kiedy chcesz i liczę na to

-To bardzo dużo rzeczy

-Jest jeszcze telefon IPhone X z pobranymi Twitterem i Instagramem, na których już jesteś zalogowany na moje konta, masz też wpisane numery do mnie, Jeffa, Nialla bo się uparł, kilku przedstawicieli z którymi może być potrzeba kontaktu

-Dziękuję - brunet uśmiechnął się przeglądając wszelkie rzeczy

-Masz gdzie to zabrać?

-Nie bardzo

Louis przeskanował wzrokiem całe pomieszczenie. Podszedł do szafy i wyjął worko-plecak ze swoim logo

-To prototyp na nową trasę, możesz wziąć, Jeff nie powinien mieć nic przeciwko

-Dzięki Louis

Brunet uśmiechnął się chowając wszystkie rzeczy

-Masz jakieś plany na resztę dnia? – zagadał niebieskooki sprawdzając telefon

-Właściwie to nie

-Więc zapraszam cię na brunch – uśmiechnął się przyjaźnie

-Nie musisz, naprawdę

-Ale chcę, mam nadzieję, że lubisz sushi

-Już ci mówiłem o moich preferencjach żywnościowych

-Więc idź na parking, w strefie A stoi moje porsche, poczekaj tam na mnie

-Jasne

Harry zjechał windą na parter i ponownie podszedł do dziewczyny w recepcji

-Możesz mi powiedzieć, jak się dostanę na parking, do strefy A? – zagadał z uśmiechem opierając się o ladę

-Musisz zjechać na poziom minus dwa i tam będzie mapa – uśmiechnęła się do niego fałszywie wskazując na windę

-Dzięki

Brunet udał się we wskazane miejsce. Z łatwością odnalazł strefę A oraz samochód swojego szefa. Był lekko poddenerwowany. Sama wizja wizyty w restauracji wraz ze starszym chłopakiem onieśmielała go. W końcu szatyn był dość przystojny oraz bardziej doświadczony i najważniejsze, że był jego szefem.

Po niedługim czasie zjawił się Louis w swoim kremowym płaszczu. Na głowie miał przyciemniane okulary

-Zapraszam – oznajmił wesoło otwierając drzwi od strony pasażera

-Dziękuję – Harry posłał mu nonszalancki uśmiech.

Louis zasiadł za kierownicą odpalając samochód. Wyjechali z parkingu, a w międzyczasie starszy włączył radio. Akurat poleciała jego piosenka

-Skąd czerpiesz inspiracje? – zagadał brunet lekko ściszając głośność

-Zazwyczaj z życia, nie zawsze swojego, inspiruje się też bliskimi, napisałem ze trzy piosenki patrząc na rozwój związku Zayna i Liama, ostatnio też napisałem o swojej starszej siostrze

-Czy te osoby wiedzą, że dana piosenka jest o nich?

-Nie wiem, nigdy z nimi o tym nie rozmawiałem, wydaje mi się, że jeżeli dobrze słuchasz słów to wiesz, że dana piosenka opisuje ciebie, zwłaszcza jeżeli jesteś osobą z mojego bliskiego otoczenia

-To bardzo ciekawe podejście

-Nie często rozmawiam o swojej muzyce, mam wrażenie, że to będzie jakieś wywyższanie się w towarzystwie

-Zależy dla kogo, mnie to bardzo interesuje, a ty nie wyglądasz na osobę, która celowo będzie się wywyższać

-Dziękuję Harry

Szatyn zaparkował pod barem sushi

-To jeden z najlepszych w tej stronie miasta – skomentował, otwierając szeroko drzwi wejściowe, Louis

-Nie wiem, czy stać mnie na to – zmieszał się chłopak

-No coś ty, ja zapraszam, ja płacę

Starszy chłopak zdjął płaszcz odwieszając go na wieszak. Pomógł również zdjąć ten asystenta i odwiesił go obok. Podeszła do nich młoda dziewczyna z kartą w ręku

-Dzień dobry panie Tomlinson, loża numer osiem już czeka, ze względu na wcześniejsze przybycie niż oczekiwano muszą państwo chwilę poczekać, podać już wino?

-Poproszę Natalie – szatyn uśmiechnął się do dziewczyny.

Rudowłosa odeszła w stronę głównego baru wesoło rzucając kitką na boki. Louis położył dłoń w dole pleców bruneta prowadząc w stronę loży. Średniej wielkości boks był odgrodzony od pozostałych żywopłotem dokładnie przystrzyżonym. Zielonooki usiadł po jednej stronie, kiedy jego szef zajął miejsce naprzeciwko.

Po chwili podeszła do nich ta sama dziewczyna z winem oraz dwoma kieliszkami

-Proszę bardzo, coś jeszcze podać podczas czekania? – zapytała przyjaźnie, a Harry stwierdził, że to miła odmiana od nieprzyjemnej recepcjonistki

-Nie, dziękuję – Louis grzecznie odprawił rudowłosą.

Szatyn rozlał im po trochę trunku spokojnie go pijąc. Kiedy Harry oglądał mozaikę obok ich stolika, starszy podziwiał jego. Lekki błysk w oku oraz odrobinę przyśpieszone tętno. Nie rozmawiali o niczym, szatyn postanowił dać się dokładnie porozglądać chłopakowi. Po chwili podszedł do nich kucharz z drewnianą tacką. Skinął głową odkładając ją na stół i od razu odszedł. Harry spojrzał się niepewnie na posiłek

-Nigdy wcześniej nie jadłem sushi – skomentował po chwili brunet

-Kiedyś musi być ten pierwszy raz, zobacz pałeczki musisz trzymać tak – poinstruował go samemu chwytając przyrząd.

Zielonooki niedbale starał się chwycić pierwszy kawałek, jednak ten spadł mu. Louis prędko złapał swoimi pałeczkami owy kawałek i zamoczył go w sosie sojowym

-To jest akurat krewetka, otwórz szeroko buzie, bierze się od razu całe kawałki – Louis uśmiechnął się zbliżając jedzenie w stronę młodszego.

Harry zalał się rumieńcami otwierając buzię. Szatyn włożył sushi do środka obserwując, jak wyraz twarzy chłopaka rozpromienił się na pyszny posiłek

-Dobre, prawda? – zapytał popijając kolejny łyk wina

-Przepyszne – skomentował Harry przełykając

-To jest z łososiem – rzekł chwytając inny kawałek i ten również zanurzył w sosie sojowym. Ponownie przybliżył go do bruneta karmiąc go.

Harry zjadł, a następnie popił winem. Niebieskooki z uśmiechem się przyglądał widokowi przed sobą

-A te inne dodatki? – zaciekawił się młodszy wskazując na pozostałe miseczki

-To są kiszone algi, ale smakują jak kiszona kapusta, a to jest wasabi – wytłumaczył maczając patyczek w drugim dodatku.

Louis niepewnie przystawił pałeczkę do ust chłopaka smarując dolną wargę zielonym sosem. Harry wytrzeszczył oczy niepewnie zlizując sos. Czując ostrość w przełyku dopił cały swój kieliszek. Na ten czyn szatyn zaczął się śmiać pod nosem. Dolał im po winie tym samym kończąc butelkę. Gestem ręki zawołał rudowłosą i poprosił o kolejną butelkę. Brunet ciągle próbował wyzbyć się ostrego smaku ze swojej buzi

-Mogłeś mnie ostrzec jak mocno ostre to jest – westchnął młodszy

-Przepraszam, zjedz może sushi, to jest z ogórkiem i papryką, a te kuleczki na zewnątrz to kawior – wytłumaczył podnosząc jeden kawałek.

Harry nachylił się, dając się nakarmić kolejny raz tego wieczora. Szatyn zachichotał samemu następnie zjadając jeden kawałek. Dziewczyna przyniosła im kolejną butelkę wina, a Louis od razu rozlał im po kieliszku.

Brunch trwał dalej w najlepsze. Dwójka śmiała się i rozmawiała na wspólne tematy. W końcu Harry przeprosił swojego szefa idąc do łazienki. Louis wyciągnął telefon czując jak alkohol buzuje w jego żyłach

-Cześć Jason, mógłbyś przyjść na adres, który zaraz ci wyślę i rozwieźć nas do domów? Wiem, że miałem cię dzisiaj nie potrzebować

-Oczywiście panie Tomlinson, zaraz będę

Mężczyzna rozłączył się, a szatyn wysłał mu adres SMS'em. Po chwili wrócił zielonooki lekko chwiejnym krokiem

-Będziemy się już zbierać – rzucił Louis podnosząc się

-Jasne

Dwójka podeszła do drzwi ubrać swoje płaszcze. Louis podszedł do lady zapłacić za posiłek

-Mam nadzieję, że randka się udała – uśmiechnęła się rudowłosa wpisując kwotę

-To niebyła randka, zwykłe spotkanie towarzyskie

-Więc dlaczego się pan uśmiecha, panie Tomlinson?

-Bo to naprawdę przyjemne spotkanie

-Tak...

Chłopak pokręcił głową wracając do młodszego. Przytrzymał drzwi wypuszczając go jako pierwszego. Stanęli obok opierając się o budynek. Louis odpalił papierosa, którego trzymał w lewej ręce, natomiast tą wolną umiejscowił na plecach bruneta przyciągając go bliżej siebie

-Mój kierowca zaraz powinien być – oznajmił szatyn wypuszczając dym

-Kierowca?

-Wiesz, po tym winie nie bardzo, abym prowadził

-Jasne, masz rację

Podczas, kiedy Louis zdążył spalić, przybył kierowca. Jason z uśmiechem przywitał się kulturalnie kiwając głową. Starszy podszedł wpuszczając swojego asystenta jako pierwszego. Dwójka usiadła z tyłu, a Louis podał adres kierowcy

-Skąd wiesz, gdzie mieszkam? – zaciekawił się Harry

-Przejrzałem dane twojej umowy – szatyn wzruszył ramionami skupiając się na drodze.

Głowa młodszego zrobiła się lekko ciężka, a sam chłopak postanowił ją położyć niepewnie na barku swojego szefa. Louis westchnął sennie układając się wygodniej. Jakoś nie przeszkadzał mu mały ciężar.

Dojechali pod mieszkanie młodszego

-Harry, już jesteśmy – rzekł cicho szatyn lekko potrząsając młodszym

-Oh, dziękuję, dobrej nocy – chłopak uśmiechnął się wychodząc.

Jason teraz obrał kurs na rezydencję piosenkarza

-Myślałem, że będziesz chciał spędzić noc u tego chłopaka, dobrze razem wyglądacie – zaśmiał się kierowca

-To jest mój nowy asystent, skup się na prowadzeniu – warknął Louis wpatrując się w widoki za oknem.

***

Rankiem Louis obudził się w swoim pokoju. Był jedynie w bokserkach, jak to miał w zwyczaju zasypiać. Narzucił na siebie szybko koszulę nawet jej nie zapinając. Zszedł na dół, gdzie o dziwo panował gwar, a szatyn wyczuł ponownie tą domową atmosferę.

W kuchni była słyszalna lekka muzyka. Harry stał przy kuchence ruszając biodrami wraz z rytmem

-Ale wiesz, że w umowie nie było nic o robieniu mi śniadania? – zaśmiał się Louis wyciągając dwie filiżanki

-Dzień dobry, wiem ale przyszedłem wcześniej, a ty jeszcze słodko spałeś i nie miałem serca cię budzić – skomentował brunet przerzucając ostatnie naleśniki na talerz

-Dziękuję, ile słodzisz kawę?

-Dwie łyżeczki i odrobina mleka

-Jasne

Louis zaniósł na stół filiżanki z gotowym napojem. Po chwili przyszedł Harry z talerzami i dodatkami

-Mógłbym się do tego przyzwyczaić – westchnął niebieskooki nakładając sobie czekoladę na naleśnika

-Możemy się dogadać w tej sprawie – zaproponował młodszy

-Nie zamierzam cię tak wykorzystywać, jeszcze – dodał próbując kawałek naleśnika

-Cieszę się, że ci smakuje

-Żartujesz sobie? To jest przepyszne!

-Miło mi, a teraz chciałbym przejść do spraw organizacyjnych

-To nie może poczekać, aż zjemy?

-Louis...

-No dobrze, mów co tam

- Za dwa dni wylatujemy w trasę koncertową najpierw zaczynasz od Ameryki, gdzie zostajesz na tydzień przerwy pomiędzy, bo masz dwie nominacje na Grammy, później Australia, Japonia i Europa, oraz dzisiaj musisz zajechać po południu do redakcji ocenić tekst informujący o trasie, od siebie dodam, że powinieneś się jutro już spakować

-Dziękuję Harry, jedziesz ze mną do redakcji, a później zabieram cię na obiad

-Louis, naprawdę nie musisz zabierać mnie na jakieś wyrafinowane obiady i tak dalej

-Dobrze, więc jak wrócimy z redakcji zamówię pizzę i obejrzymy coś w telewizji – odparł triumfalnie Louis wstając

-Nie wygram z tobą, prawda?

-Oczywiście, że nie, na końcu zawsze jest jak ja chcę – szatyn puścił oczko do młodszego chłopaka odchodząc - idę się ogarnąć, czuj się jak u siebie

-Jasne

Harry wstał od stołu i posprzątał dokładnie. Pozostałe naleśniki schował do lodówki na wolną półkę. Następnie usiadł na kanapie i włączył sobie telewizję.

***

Starszy chłopak dość szybko się wyszykował i po chwili siedzieli już we dwójkę w jego porsche. O dziwo pogoda sprzyjała im dzisiaj. Harry dokładnie przyglądał się, jak szatyn kieruje jedną ręką, a drugą miał wolno położoną na kolanie. Niebieskie tęczówki były skupione na drodze, wargi lekko poruszały się do słów piosenki w radiu, która jak po chwili się okazało była Zayn'a.

Już podczas drugiej jazdy Harry zauważył, jak bardzo spodobał mu się ten nastrój. Pokochał słuchać jak starszy chłopak cicho śpiewa, czy uderza palcami w rytm o kierownicę.

W końcu podjechali pod redakcje

-Mam nadzieję, że zabrałeś swoją przepustkę – rzucił Louis sięgając do schowka po swój identyfikator

-Oczywiście

Przy recepcji już czekał mężczyzna z dość mocno odznaczającymi się kościami policzkowymi, farbowanymi końcówkami włosów na blond oraz kolczykiem w wardze. To właśnie on zajmował się artykułem o trasie piosenkarza

-Dzień dobry panie Tomlinson – przywitał się dziennikarz podchodząc do dwójki

-Cześć Nathan, to jest Harry Styles, mój asystent – szatyn przedstawił sobie dwójkę

-Miło mi cię poznać, panie Tomlinson, tekst jest już skończony

-Inaczej bym tutaj nie przyjechał – prychnął Louis odwracając się w stronę windy.

Prawdę mówiąc szatyna już denerwował flirt Nathana. Chłopak często zamieniał się ze swoimi współpracownikami, aby tylko pisać artykuł o piosenkarzu. Gdyby nie menager, to Louis poważnie by zmienił redakcję. Niestety Jeff uparł się, że ta jest najlepsza w swoim fachu.

Nathan ruszył pierwszy do windy. Natomiast Louis położył płasko dłoń na dole pleców bruneta prowadząc go w odpowiednią stronę. Zielonooki uśmiechnął się niepewnie, kiedy starszy przepuścił go pierwszego w przejściu. Wjechali kilka poziomów wyżej. Winda zatrzymała się pomiędzy małą kawiarnią, a korytarzem z biurami

-Harry, poczekaj w kawiarni, nie powinno mi to zajść długo i możesz jeszcze sprawdzić, jaką pizzę chcesz na wieczór, z dowolnej pizzerii – mówił Louis trzymając rękę na ramieniu asystenta

-Jasne – brunet uśmiechnął się wyciągając z torby telefon

-Panie Tomlinson – odchrząknął Nathan przypominając o sobie

-Już, do zobaczenia – Louis na odchodne przesunął opuszkami palców wzdłuż całego ramienia młodszego i ruszył za dziennikarzem.

Chłopak wpuścił go do swojego gabinetu, który był dość mały. Na komputerze już była włączona strona potencjalnym artykułem. Louis zajął miejsce na cholernie wygodnym fotelu. Przejrzał pięć stron w jakieś dziesięć minut. Zauważył dużo swoich zdjęć, gdzie bądźmy szczerzy, wyglądał jak żywcem wyciągnięty z górnolotnego filmu erotycznego. Louis pomyślał, że właściwie mógłby w takim zagrać, jeżeli drugą główną postacią byłby Harry

-Mógłbyś dodać tylko coś o specjalnym, limitowanym merchu, który będzie dostępny jedynie podczas koncertu – skomentował szatyn podnosząc się

-Oczywiście panie Tomlinson –chłopak uśmiechnął się otwierając drzwi.

Louis skinął do niego głową odchodząc. Od razu skierował się do kafeterii po swojego asystenta. Harry stał przy stoliku patrząc coś na telefonie

-Dalej nie rozumiem dlaczego po prostu nie mógł mi tego przesłać na maila – westchnął szatyn pijąc łyk kawy młodszego

-Może dlatego, że chciał cię zobaczyć i pobyć sam na sam – chłopak wzruszył ramionami zabierając swój kubek

-Pewnie masz rację...

-Dlaczego po prostu się z nim nie umówisz? Wygląda na miłego – zaproponował Harry

-Ponieważ nie jest w moim typie, a oprócz tego mam na oku kogoś innego

-Skoro tak uważasz, znalazłem spoko pizzerie

***

W drodze do domu Louis zamówił jedzenie na wynos. Zjedli oglądając jakiś film, który akurat leciał w telewizji.

Następnego dnia Harry przyszedł dopiero po południ od razu poprawiając humor starszemu. Louis wraz z radami młodszego spakował najbardziej odpowiednie rzeczy na wyjazd, a zanim się obejrzeli wysiadali już z samochodu pod hotelem Nowym Jorku.

Budynek hotelu był dość nowoczesny. Cały zespół dostał kluczyki do pokoi. Ten Harry'ego był najbliżej Louisa. Było już dość późno więc wszyscy od razu położyli się spać.

Rankiem, po śniadaniu, wszyscy wybrali się dużym vanem pod miejsce koncertu. Harry założył swój identyfikator, mimo, że na razie i tak ciągle chodził przy swoim szefie

-Wydaje mi się, że te czarne rurki będą odpowiednie, do tego podkoszulek z dużymi wycięciami pod pachami, dzięki czemu będzie widać twoją wyrzeźbioną klatę, uwierz mi fani to pokochają – zaśmiała się Lou dobierając stylizacje

-Ty tutaj rządzisz – uśmiechnął się nieśmiało szatyn idąc w stronę przebieralni.

Harry cały ten czas siedział na czerwonej, skórzanej kanapie

-I jak wyglądam? – zapytał Louis wychodząc zza kotary

-Gorąco, Lou miała rację – oznajmił brunet wstając

-Świetnie, taki miał być efekt

Dwójka ruszyła razem dość ciasnym korytarzem. Niefortunnie musieli stykać się ramionami, ale jakoś żadnemu to nie przeszkadzało

-Wiesz, że nie musisz za mną tutaj ciągle chodzić, prawda? – zapytał prześmiewczo Louis skręcając w bok

-Nie wiem, co innego mógłbym robić – zielonooki wzruszył ramionami

-Idę sprawdzić nagłośnienie, może chcesz zobaczyć widok ze sceny?

-Oh, poczuję się jak gwiazda – zaśmiał się Harry skręcając w kolejną uliczkę za starszym

-Gwiazda?

-No wiesz, jak ty?

-Oh błagam, nie nazywaj mnie gwiazdą, jestem tylko zwykłym chłopakiem z Doncaster, który tworzy muzykę

-I przy okazji jest w tym cholernie dobry

Louis wszedł na pierwszy stopień i obrócił się w stronę asystenta

-Coś za bardzo sypiesz mi dzisiaj komplementami, chcesz podwyżkę? – zapytał szatyn unosząc brew ku górze

-Co? Nie, ja tylko mówię prawdę

-Okay, załóżmy, że ci wierzę

-Czyżbyś mi nie ufał? – zapytał z pewnym siebie uśmieszkiem Harry podchodząc bliżej, stając przed chłopakiem

-Muszę ci ufać, ale z wiarą w twoje słowa to już inna sprawa

-Dzięki

Louis stanął na scenie wystawiając rękę w stronę Harry'ego, aby pomóc mu wejść na ostatni, wyższy od pozostałych stopień. Brunet chwycił dłoń, która była mniejsza od tej jego. Młodszy wszedł na scenę podziwiając widok ciągle mając splecione ręce z niebieskookim

-Wow, wspaniały widok – Harry'emu zabrakło chwilowo tchu

-Wiem, zawsze się stresuję widząc to – uśmiechnął się starszy spoglądając na asystenta

-Cała ta widownia przybyła tutaj tylko dla ciebie

-Wcale nie, to ja jestem dla nich, wiesz, gdyby nie fani to piosenkarze byli by nikim. To trochę jak na biologii, dwa organizmy od siebie zależne, jakby nie piosenkarze, to fani by nie mieli czego słuchać, a gdyby nie fani to piosenkarze by nie mieli dla kogo tworzyć

-To bardzo mądre

-Zwykła logika, chodź

Louis pociągnął ich bardziej na środek, skąd dokładnie widać było całą arenę. Młodszy stanął z zachwytem podziwiając widok. Już nie mógł się doczekać, aż wszelkie miejsca się zapełnią. Niebieskooki stał obok przyglądając się ekspresji twarzy asystenta. Byli tam jeszcze przez chwilę, aż Louis musiał zejść po słuchawkę i zrobić próbę dźwięku

-Możesz iść do darmowego bufetu?

-Okay, Niall by się pewnie ucieszył

-Wiem, był tam zawsze jako pierwszy, znajdę cię przed koncertem

Brunet pokiwał głową odchodząc w inną stronę niż drugi chłopak. Sala z bufetem była dość duża. Zielonooki nałożył sobie trochę zachęcająco wyglądającej sałatki i usiadł w kącie. W telefonie wystukał najnowsze wiadomości. Oczywiście jako pierwszy był tekst Nathana. Później znalazł kilka portali plotkarskich, na których pojawiły się zdjęcia Harry'ego z Louisem po opuszczeniu samolotu

Popowy piosenkarz Louis Tomlinson niedawno dokonał swojego coming outu tym samym informując, że jego dwa poprzednie związki były jedynie na pokaz. Przez ostanie miesiące mężczyzna był widziany samotnie, jednak wczoraj można było go zobaczyć, jak przybył do Ameryki na swoją trasę koncertową. Razem z Louisem pojawił się cały zespół jak i zagadkowy chłopak, który był ciągle blisko niego. Wśród fanów pojawiają się spekulacje, czy chłopak to nowy partner piosenkarza. Kilka fanek potwierdziło, że w ostatnich dniach byli widziani podróżując ze sobą po Londynie ekskluzywnym samochodem piosenkarza.

Harry myślał, że czytając to wypluje całą sałatkę. Postanowił odłożyć telefon i zjeść do końca bez zbędnych ekscesów.

***

Dosłownie minutę przed koncertem Harry stał na backsatgu, a Louis wkładał mu do ucha specjalną słuchawkę, dzięki czemu będzie lepiej słyszał i inne rzeczy. Szatyn był jawnie lekko zestresowany

-Dasz radę, w końcu to lubisz – powiedział zielonooki przytulając się do pleców starszego

-Wiem, to jest ten pozytywny stres, chyba

-Louis, nawet sobie nie żartuj, jesteś świetny, masz cudowny głos, a oni przyszli tutaj posłuchać go na żywo, myślisz, że by wyrzucili tyle kasy, aby posłuchać gościa, co nie umie śpiewać? No błagam cię, jesteś wspaniały w tym

Niebieskooki odwrócił się przodem do młodszego. W jego oczach pojawiły się drobne łezki, a sam chłopak przytulił się do asystenta. Harry zaskoczony zarzucił ręce na kark przyciągając mniejsze ciało bliżej siebie

-Dziękuję Hazz – westchnął Louis odchodząc dwa kroki do tyłu

-Zwal ich z nóg – brunet posłał mu oczko.

***

Po udanym koncercie Louis od razu zbiegł na backstage i rzucił się w ramiona asystenta. Zaskoczony tym faktem Harry mimo wszystko złapał starszego chłopaka obracając się wokół własnej osi. Cały zespół w dobrym nastroju resztę wieczoru spędził w hotelowym barze.

***

Większość występów miała podobny przebieg. Jednakże dla Harry'ego za każdym razem to było coś wspaniałego. Widzieć tyle ludzi śpiewających z pamięci każdą piosenkę Louisa. Za każdym razem kończyły się tak samo, że szatyn zbiegał przytulając się do młodszego.

Teraz elegancko ubrana dwójka siedziała w limuzynie jadąc na rozdanie Grammy

-Uważasz, że to dobry pomysł zabierać akurat mnie? – wydukał Harry bawiąc się rąbkiem od białej koszuli

-Tak właśnie uważam, nie wyobrażam sobie kogokolwiek innego ze mną podczas tego dnia, właśnie teraz

-To naprawdę dużo dla ciebie znaczy, że tutaj jestem

-Oczywiście Hazz

Z pojazdu jako pierwszy wysiadł starszy. Prędko podszedł otwierając drzwi młodszemu

-Dasz radę – szepnął mu na ucho, kiedy szli powolnie przez czerwony dywan.

Na specjalnie przygotowanej ścianie zatrzymali się, a dłoń Louisa objęła zielonookiego w tali przyciskając go lekko do siebie. Harry za to położył rękę na ramieniu szatyna lekko obracając się w jego stronę. Na końcowych zdjęciach starszy obrócił głowę łącząc teraz ich wzrok na kilka ujęć. Dwójka przez moment wpatrywała się w siebie z uśmiechem, aż w końcu ruszyli dalej

-Louis Tomlinson, pozwól na chwilę do nas – zawołał wesoło Arthur, główny prowadzący czerwonego dywanu, który stał z mikrofonem przed kamerą

-Cześć Arthur – przywitał się podając rękę mężczyźnie, a wolną dłoń położył na plecach Harry'ego

-Miło cię widzieć Tommo, ale powiedz co to za przystojniak obok ciebie

-Jestem Harry Styles – odparł pewnie brunet wyciągając dłoń do prezentera

-Miło cię poznać, powiedzcie, od jakiegoś czasu chodzą o was różne pogłoski, jak to jest z waszą relacją?

-Harry jest moim najlepszym przyjacielem, mam do niego duże zaufanie, więc pracuje również jako mój asystent – sprostował Louis dość płytko

-Czyli żadnych miłosnych uniesień między waszą dwójką? – dopytał Nathan, z tym swoim typowym tonem głosu

-Na chwilę obecną nie – zaśmiał się niebieskooki spoglądając pewny siebie w kamerę

-Na chwilę obecną, jak dobrze słyszeliście, chyba musimy bacznie obserwować poczynania tej dwójki

Nathan wrócił do gadania czegoś przed kamerą, a Louis już dawno odciągnął bruneta dalej. Zanim dotarli do ich prywatnego stolika przywitali się z innymi, których piosenkarz znał. Między innymi była to Taylor Swift, Billie Eilish, Adam Lambert czy Ed Sheeran.

W końcu odnaleźli stolik. Szatyn kulturalnie odsunął krzesło dla zielonookiego, a następnie przysunął go siadając obok.

Gala rozpoczęła się cudowną muzyką i pogawędką prowadzących

-Podaj mi kieliszek – poprosił szeptem szatyn podnosząc szklaną butelkę

-To szampan? – zaciekawił się Harry

-Nie, to wino musujące, białe, półsłodkie, szampana mam w hotelu, mam nadzieję, że uczcisz ze mną jeżeli cokolwiek wygram

-Oczywiście – zielonooki zachichotał biorąc łyk alkoholu.

Ceremonia trwała dalej. Odbyło się kilka występów w międzyczasie, aż w końcu nadeszły najdłużej oczekiwane nagrody. Louis skinął głową w stronę Taylor, z którą w tej chwili rywalizował o nagrodę za najlepszy album pop'owy.

-A nagrodę za najlepszy album pop'owy zdobywa... - oznajmiła kobieta otwierając kopertę – Louis Tomlinson!

Szczęśliwy szatyn poczuł, jak w jego oczach zebrało się kilka łez. Jako pierwszy podniósł się Harry klaszcząc, a za nim reszta zgromadzonych. Louis wstał z uśmiechem i od razu przytulił się ciasno do bruneta

-Gratuluję – szepnął mu młodszy chłopak pocierając jego plecy.

Niebieskooki z uśmiechem podszedł na scenę odebrać nagrodę i wygłosić mowę. Widział zadowolony wzrok swoich przyjaciół, jednak mówiąc w szczególności wpatrywał się w swojego asystenta. Podczas powrotu przytulił się jeszcze do Taylor, która również mu pogratulowała.

Po kolejnych nagrodach ponownie przyszła kategoria, w której był nominowany Louis. Oczywiście zdobył Grammy w kategorii najlepsza piosenka promująca album. Teraz była dłuższa chwila przerwy na blok reklamowy przed oficjalnym zakończeniem. Louis naprawdę nie wiedział jakim cudem zielonooki zgodził się pójść z nim do toalety

-Dalej nie mogę uwierzyć, że zdobyłeś obie nagrody, to niesamowite – przeżywał Harry opierając się o ścianę

-Sam jestem zaskoczony, ale na plus – zaśmiał się szatyn wycierając mokre ręce

-Ale będąc szczerym, zasłużyłeś sobie

Z uniesioną ku górze jedną brwią starszy stałam przed asystentem. Bez słowa chwycił jego policzki w dłonie zniżając jego głowę bliżej swojego poziomu i połączył ich usta w zachłannym pocałunku. Harry mruknął zaskoczony, ale i jak najbardziej zadowolony. Położył ręce na biodrach starszego, przybliżając go do siebie, aż zderzyli się miednicami, na co oboje wydobyli z siebie pomruk. W końcu szatyn odsunął się od niego z figlarnym uśmieszkiem. Nie dając nic powiedzieć drugiemu, złapał jego rękę prowadząc do najbliższej kabiny. Sam stanął oparty o ścianę, a Harry przekręcił zamknięcie drzwi. Młodszy od razu podszedł do niebieskookiego chwytając jego biodra i ponownie namiętnie całując. Louis zarzucił ręce na kark chłopaka oraz wtopił palce w jego brązowe loki. Dłonie młodszego przeniosły się na pasek szatyna odpinając go, a po chwili spodnie wraz z bokserkami były ściągnięte do samych kostek.

Podniecony Harry padł na kolana spoglądając żarzycie w oczy partnera powoli biorąc jego przyrodzenie do buzi. Dłonie niebieskookiego chciały złapać za kosmyki młodszego, jednak ten był szybszy i je chwycił za nadgarstki. Przytrzymywał teraz w jednej pięści obie ręce szatyna na wysokości jego pępka. Zaskoczony Louis zamruczał z przyjemności i władczości chłopaka. Młodszy wolną dłonią zaczął się bawić jądrem partnera przyśpieszając ruchy głową. W końcu Harry rozluźnił gardło biorąc całego penisa do gardła, aż jego nos się stykał z podbrzuszem szatyna. Starszy chłopak niekontrolowanie jęknął sam zaskoczony swoją reakcją. Zadowolony z siebie brunet wysunął przyrodzenie skupiając się teraz na samej główce, którą lizał językiem niczym najlepszego lizaka, czym zyskiwał kolejne jęki

-Hazz, już nie wytrzymam - jęknął starszy chłopak chcąc wyrwać swoje ręce.

Ciężki uścisk dominującego w tej chwili chłopaka jednak był silniejszy. Harry pomimo ostrzeżenia nie oddalił się cały czas pracując na długości. Wraz z głośnym jękiem Louis doszedł prosto do gardła partnera, który bez problemu i odruchu wymiotnego połknął wszystko. Brunet odsunął się podciągając ciuchy starszego i zapinając spodnie. Następnie zbliżył się pocałować zachłannie jego usta.

Ręce niebieskookiego objęły kark Harry'ego przytulając się do niego. Młodszy chłopak przytulił do siebie chłopaka za talię. Stali tak chwilę, do momentu, aż nie przypomnieli sobie, gdzie się znajdują

-Może damy sobie spokój z afterpaty i od razu pojedziemy do hotelu uczcić jeszcze lepiej moje nagrody – zaproponował Louis z uśmiechem

-Przekonałeś mnie – zachichotał brunet otwierając drzwi i przepuszczając starszego przodem.

W chwili, kiedy niebieskooki wychodził, poczuł lekkiego klapsa na swoim pośladku. Obejrzał się za siebie widząc puszczającego do niego oczko Harry'ego.

Wrócili na główną salę dosłownie chwilę przed rozpoczęciem oficjalnego zakończenia

-Na powrocie jeszcze będę mieć sesje z nagrodami i zbieramy się do hotelu – szepnął Louis w międzyczasie

***

Po zrobieniu kilku zdjęć na ładnym tle, szatyn udał się w stronę limuzyny wraz ze swoim asystentem, który otworzył mu drzwi

-Jedź pod hotel – rzucił szatyn przez małe okienko do kierowcy od razu je zamykając.

Nagrody znalazły się na specjalnej półce. Harry siedział wygodnie podziwiając następne ruchy starszego. Louis zamiast wrócić na miejsce usiadł okrakiem na jego udach powoli obcałowując jego szyję. Brunet zamruczał z przyjemności, a rękami złapał za pośladki starszego mocno je ugniatając.

Kiedy limuzyna zajechała pod wejście do hotelu dwójka jak najszybciej przedarła się do windy, gdzie kontynuowali obściskiwanie się. Do pokoju Louisa wpadli jak burza nie odrywając się od swoich ust.

Stali teraz w części sypialnianej, przed dużym łóżkiem. Młodszy sprawnie, już drugi raz dzisiaj, pozbył się dolnej części garderoby szatyna, a następnie zdjął jego bluzkę. Zadowolony z tego obrotu sprawy szatyn uśmiechnął się chcąc teraz rozebrać drugiego chłopaka, jednak ten był szybszy. Popchnął go delikatnie na materac. Louis podparł się na łokciach obserwując, jak młodszy chłopak sam ściąga z siebie ciuchy ukazując dość sporo tatuaży. Po chwili i on wszedł na łóżku klękając na końcu

-Wypnij się dla mnie kochanie – rozkazał pewny siebie.

Louis od razu wykonał polecenie układając się na brzuchu z wysoko uniesionymi biodrami. Na ten widok brunet poczuł, jak staje się jeszcze bardziej twardy. Nachylił się delikatnie przygryzając jędrny pośladek, na co z ust niebieskookiego wydobyło się westchnięcie

-W szufladzie jest lubrykant – westchnął Louis, czując jak młodszy przejechał językiem wzdłuż jego kręgosłupa.

Brunet sięgnął wyjąć buteleczkę i otworzył ją

-Myślałem, że będziemy grzecznie pić szampana – droczył się zielonooki wylewając trochę mazi na swoje palce

-To jest dużo lepsze, nie pamiętam, kiedy ktoś ostatnio mnie pieprzył – wyjąkał starszy zaciskając dłonie na prześcieradle

-Dzisiaj się to zmieni, gdzie chcesz, abym cię wziął? Mamy dużo możliwość – wyszeptał Harry nachylając się nad mniejszym ciałem

-Ty zdecyduj, jestem dzisiaj cały twój – mruknął Louis, czując jak jeden z palców jego partnera krąży po jego obręczy

-To chciałem usłyszeć

Uśmiechnięty Harry przybliżył się i liżąc szyję partnera włożył w niego palec wskazujący. Na dawno nieodczuwane uczucie szatyn głośno jęknął bardziej się nabijając. Brunet nie musiał czekać długo, aby dodać palec środkowy. Powoli zaczął nimi wykonywać nożycowate ruchy ocierając się opuszkami o prostatę zamieniając Louisa w jęczący bałagan. Starszy chłopak niespokojnie prężył się samemu coraz szybciej nabijając się. Dokładając trzeciego palca, brunet odczekał chwilę wyjmując je całkowicie. Wejście niebieskookiego było dokładnie rozciągnięte, a wokół niego był lubrykant

-Obróć się – rozkazał brunet.

Posłusznie wykonując polecenie, Louis przekręcając się na plecy. Mógł teraz w całej okazałości zobaczyć partnera. Nieświadomie oblizał usta widząc dużego penisa zielonookiego

-Masz prezerwatywę? – zapytał Harry kładąc płasko dłoń na biodrze chłopaka

-Ja... um... - szatyn zaczął się jąkać

-Hej kochanie, spokojnie – uspokoił go młodszy czuło całując

-Może coś będzie w portfelu – wyszeptał rumieniąc się.

Brunet jedynie pokiwał głową całując partnera w kącik ust. Sięgnął do portfela po prezerwatywę zakładając ją na swojego członka

-Złap się mocno – oznajmił pochylając się nad klatką piersiową chłopaka.

Starszy rozszerzył oczy krzyżując ręce za karkiem Harry'ego, a nogi twardo opiął w jego pasie. Brunet podniósł się łapiąc jedną ręką pod pośladkami partnera podtrzymując go, a drugą głaskał jego plecy. Podszedł do okrągłego stolika w głównej części pomieszczenia.

Odłożył mniejszego chłopaka na blat płasko stając pomiędzy jego nogami

-Będę cię pieprzyć tak mocno, że trzeba będzie zapłacić za popsuty stolik – zaśmiał się zielonooki zarzucając sobie łydki chłopaka na ramiona.

Podniecony tą wizją chłopak zacisnął pięści na skrajach stołu. Harry dokładnie przystawił się od raz wchodząc cały w starszego, który głośno jęknął

-Harry... - z jego ust uciekło ciche kwilenie

-Jest okay? – upewnił się brunet zastygając

-Tak, jest kurwa wspaniale – westchnął Louis przyzwyczajając się do wielkości.

Usta zielonookiego uformowały się w opiekuńczy uśmiech. Wyciągnął dłoń zarzucając kosmyk karmelowych włosów partnera za ucho zostawiając rękę na jego biodrze. Po chwili nachylił się, a drugą dłonią złapał oba nadgarstki szatyna przytrzymując je nad jego głową. Z ust Louisa wydobył się głośny świst podziwiając ciało dominującego nad nim chłopaka. Zaskoczeniem dla niego było, jak brunet wyszedł do połowy, aby za chwilę wejść jeszcze szybciej od razu trafiając w prostatę. Plecy niebieskookiego wygięły się w łuk, a sam głośno jęknął. Harry uśmiechnął się podstępnie powtarzając ruchy, tym samym zamieniając mózg partnera w papkę

-O jezu, tak... - krzyknął Louis po kolejnym mocnym pchnięciu, aż cały stolik się przesunął

-Jesteś taką jęczącą dziwką podczas seksu – skomentował brunet przenosząc dłoń z biodra na przyrodzenie chłopaka

-Uwielbiasz to – rzucił krótko szatyn.

Młodszy wywrócił oczami z jawnym rozbawieniem i miłością. Dostosował tępo pchnięć do pociągnięć ręką po penisie partnera

-Jestem blisko – westchnął Louis wiercąc się na boki

-Wiem kochanie, dojdź dla mnie – westchnął mu do ucha brunet puszczając dłonie niebieskookiego.

Starzy od razu objął jego szyję, a drugą rękę wplątał w loki. Harry podniósł się wygodnie sadzając partnera. Załapał go za uda przybliżając do swojej talii, aby wbijać się w Louisa pod odpowiednim kątem. Szatyn głośno jęknął na zmianę pozycji, ale od razu został uciszony przez gorący pocałunek. Po chwili jedna z dłoni Harry'ego powróciła do obciągania partnerowi, z którego ust na przemian wydobywały się jęki i imię dominującego. Głowa niebieskookiego uniosła się w stronę sufitu w pełni eksponując jego szyję. W momencie spełnienia tęczówki chłopaka uciekły ku górze pokazując więcej białka. To był jeden z najbardziej intensywnych orgazmów chłopaka, który uzyskał z głośnym jękiem. Zaraz po nim również Harry doszedł w prezerwatywę wychodząc z niego.

Szatynowi zrobiło się bardzo dziwnie na uczucie pustki. Siedział na stole z brudnym od swojej spermy brzuchem oraz machając nogami

-Jak się czujesz? – zapytał opiekuńczo Harry podchodząc do niego po wyrzuceniu zużytej prezerwatywy do śmietnika w łazience

-Wspaniale – niebieskooki posłał mu swój najszczerszy uśmiech jaki posiadał.

Rozczulony brunet sięgnął ręką do policzka partnera gładząc go. Na czuły dotyk starszy pochylił głowę lgnąc niczym kot ku przyjemnemu uczuciu. Harry zachichotał pochylając się, aby połączyć ich usta w krótkim, ale czułym. W drugiej ręce trzymał namoczony ręcznik, który przyniósł z łazienki.

Zaczęli wymieniać się krótkimi pocałunkami, kiedy młodszy ścierał z ciała partnera ślady po ich zabawie sprzed chwili

-Zostań u mnie na noc, proszę – szepnął Louis, kiedy był już cały czysty

-Oczywiście – odparł młodszy podnosząc szatyna pod kolanami i udał się do łóżka.

Oboje padli na materac z uśmiechami. Szatyn przybliżył się pocałować w nos zielonookiego, na co ten zachichotał

-A co z tym chłopakiem, którego masz na oku? – zapytał Harry przerywając ciszę

-Mówiłem o tobie głupku – starszy wywrócił oczami obracając się na bok, aby być twarzą w twarz z partnerem

-Wywróć na mnie oczami jeszcze raz i nazwij głupkiem, to obiecuję, że nie usiądziesz przez tydzień - warknął Harry zarzucając rękę na talie szatyna przybliżając się do niego

-Obiecujesz czy grozisz? – zaśmiał się niebieskooki łapiąc za ramię młodszego

-Jedno i drugie – odparł z pewnym siebie uśmiechem Harry.

Louis zachichotał ponownie całując chłopaka

-Myślisz, że przelecenie szefa nadaje się do CV? – zapytał prześmiewczo brunet

-Myślę, że nie dam ci odejść od pracy ze mną – odparł pewny siebie niebieskooki. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top