12 Groving Up Together
2006
Na początku stycznia obok rodziny Styles wprowadziła się pewna starsza kobieta. Rodzice Harry'ego od razu znaleźli z nią wspólny język i staruszka już po czasie była częstym gościem na niedzielnych obiadach.
Podczas wakacji sześcioletni Harry siedział w swoim ogrodzie bawiąc się w małym basenie. Pod dom kobiety podjechał samochód, z którego wyszło małżeństwo z dzieckiem
-Tylko bądź grzeczny Louis – zaśmiała się kobieta oddając syna pod opiekę swojej matki
-Jay, przecież wiesz, że nie mam z nim większych problemów – odparła staruszka patrząc się rozczulonym wzrokiem na wnuczka
-Dziękuję mamo, do zobaczenia za miesiąc Louis, dzwońcie do nas często – małżeństwo wróciło do samochodu i odjechało.
Szatyn podniósł swój załadowany plecak.
Dom kobiety był jednopiętrowy. Na lewo od razu był duży salon z kuchnią i jadalnią. Na prawo była łazienka pomiędzy dwoma sypialniami. Jedna z nich była pokojem specjalnie przygotowanym dla chłopczyka. Jasnozielone ściany, a jedna w panelach. W dodatku na podłodze była szarawa wykładzina. Półtora osobowe łóżko stało na środku z pościelą o motywie PowerRangers. Pod oknem drewniane biurko z kolorowankami czy innymi książkami. Naprzeciwko drzwi stał regał z zabawkami, a komoda z ciuchami na wprost od łóżka.
Chłopczyk odłożył plecak koło drzwi i od razu wrócił do babci, która teraz była w kuchni. Louis usiadł przy stole z uśmiechem
-Z chęcią przyjdę w niedzielę, tylko wnuk u mnie jest Anne – powiedziała do słuchawki stawiając ciastka domowej roboty na blacie
-Przyjdź z nim, ile ma lat? – zaciekawiła się kobieta, której głos był słyszalny z telefonu
-Sześć, tyle co wasz Harry
-Dobrze, przyjdźcie tak jak zwykle
Kobieta rozłączyła się. Babcia Louis'a uśmiechnęła się widząc, jak jej wnuk dorwał się do słodkości.
Dwójka przeszła przez wiśniową furtkę prosto na parcelę państwa Styles. Kobieta zapukała do drzwi, na co otworzyła jej ubrana w fartuch Anne
-Marrise! A ty musisz być Louis – uśmiechnęła się do szatyna kucając przed nim
-Tak, proszę pani – wydukał zawstydzony chłopczyk
-Mów mi Anne słoneczko, chodźcie na ogród, karkówka już gotowa – gospodyni zaprowadziła ich przez dwupiętrowy dom prosto do wejścia na ogródek.
Robin właśnie odłożył na talerz ostatnie mięso z grilla i odwrócił się w stronę wejścia
-Witajcie, więc to jest Louis – podszedł do nich przywitać się
-Dokładnie, gdzie zniknął wasz Harry, chciałabym, aby chłopcy się poznali – zaproponowała najstarsza kobieta
-Poszedł się przebrać
I jak na zawołanie w drzwiach pojawił się Harry patrząc się zmieszany na chłopczyka w swoim wieku
-Dzień dobry – powiedział po chwili wesoło do sąsiadki
-Harry, to jest Louis, wnuk pani Marrise – sprostowała mama bruneta patrząc się prosząco na syna
-Cześć Lou – podszedł do chłopaka wystawiając rękę
-Hej – odparł nieśmiało potrząsając nią szatyn
Wszyscy zasiedli do stołu zjeść. Starsi ciągle rozmawiali o jakiś sprawach kompletnie niezrozumiałych dla tej dwójki dzieciaków. Kiedy już się najedli, a sąsiadka zaproponowała pomoc w sprzątaniu brunet odwrócił się do gościa
-Lou, chcesz zobaczyć mój pokój? – zapytał cicho
-Jasne – odparł już bardziej pewnie.
Harry złapał go za rączkę i zaczął prowadzić do domu. Kiedy weszli do środka zauważyła ich mama zielonookiego
-Gdzie się tak skradacie? – zaśmiała się zwracając na siebie uwagę dwójki
-Chcę pokazać Louis'owi swój pokój
-Dobrze, idźcie chłopcy
Harry ponownie pociągnął szatyna w stronę schodów. Zaprowadził go prosto do swojego pokoju. Chłopak miał naprawdę dużo zabawek, a jeszcze więcej plakatów na ścianach z wszelkich bajek czy gier. Daję sobie uciąć rękę, że nawet na łóżku była poduszka z motywem pack-man'a. Louis otworzył buzię ze zdziwienia
-Wow... - wyrwało mu się widząc to wszystko
-Dzięki, uznam to za komplement – zaśmiał się Harry wskakując na łóżko
-Super ten pokój – stwierdził szatyn podchodząc do biurka przy oknie.
Był stąd doskonały widok na pola w oddali oraz ogród państwa Styles. Nieopodal łóżka stała wielka szafa wypełniona ciuchami chłopaka. Ostatecznie Louis położył się na łóżku obok nowego przyjaciela, ale jego wzrok utknął na dwóch misiach w rogu łóżka
-Nie mogę spać bez nich – zaśmiał się brunet podając obie maskotki
-Też mam takie, bez których nie zasnę, ale zapomniałem ich wziąć do babci – spojrzał się smutno
-Weź tego, może pozwoli ci zasnąć, oddasz mi przed wyjazdem – stwierdził zabierając jedno go z misiów i odłożył go na miejsce
-Dziękuję – Louis rzucił się mu na szyję.
2010
Przez następne trzy lata Louis ponowie odwiedzał swoją babcię w wakacje. Praktycznie codziennie widział się z Harry'm i bawili się razem. Państwo Styles bardzo polubili chłopczyka. Tak również było i w tym roku. Dziewięciolatek odłożył plecak w pokoju i przebrał się w lżejsze ciuchy. Marrise spojrzała z uśmiechem na swojego wnuka podając mu szklankę lemoniady. Chłopak dość się zmienił, w końcu, w grudniu miał mieć już dziesiąte urodziny, a od września czekała go czwarta klasa.
Louis spojrzał na swój pierwszy telefon, czyli jeden z nowszych Samsung'ów. Wiedział, że poprosi dzisiaj Harry'ego o jego numer, aby mogli mieć kontakt poza okresem wakacyjnym.
Po południu chłopak wraz z babcią udali się do rodziny mieszkającej w domu obok. Otworzyła im jak zwykle uśmiechnięta Anne, która wręcz wielbiła Louis'a od kiedy przyszli do nich pierwszy raz
- Cześć wam, chodźcie – zaprosiła ich gestem ręki do środka.
Harry, kiedy tylko zobaczył przyjaciela podbiegł do niego mocno się przytulając go bardzo mocno. Ucieszony Louis również wtulił się w starszego o kilka miesięcy chłopaka.
Wszyscy zasiedli przy stole jedząc obiad, który przygotowała Anne wraz z mężem.
*
Louis leżał wygodnie rozłożony na łóżku, a Harry siedział na fotelu od biurka z zarzuconymi na niego nogami
-Wpisz mi swój numer Harreh – poprosił młodszy
-Okej, w końcu masz telefon!
-Tak, rodzice mi kupili
Brunet wpisał na szybko swój numer. Telefon dostał od swojej cioci na urodziny w lutym.
Chłopcy położyli się razem na łóżku i zaczęli rozmawiać na różne tematy
-A może jutro byś znowu nocował u nas, rozłożymy namiot, weźmiemy pluszaki i będziemy siedzieć całą noc – Harry pogrążył się w marzeniach, odwracając się w stronę gościa
-Co roku mnie tak zapraszasz
-No i co roku się udaje
-No dobrze, pogadam z babcią
-Super
Leżeli tak jeszcze kilka godzin i rozmawiali, aż w końcu starsza kobieta zabrała wnuka na noc do domu.
*
Następnego wieczora Louis z zapakowanym plecakiem udał się na nocowanie w namiocie do swojego przyjaciela.
Harry razem z ojcem był w ogrodzie rozkładając miejsce do nocowania. Tymczasem Anne poprosiła Louis'a o pomoc w kuchni nad przekąskami. Tak naprawdę zostało jej jedynie ułożyć wszystko na tackach i zanieść na stolik do ogrodu.
Szatyn odłożył plecak do namiotu, a następnie poprawnie przywitał się poprzez przytulenie z Harry'm
-W razie czego możecie wrócić w nocy do domu – powiadomiła ich kobieta całując obu krótko w czoło na dobranoc
-Bawcie się dobrze chłopcy – zaśmiał się mężczyzna.
Rodzice bruneta wrócili do domu po drodze przymykając za sobą drzwi na ogród. Harry podszedł do stolika i wziął jedną kanapkę
-Co zamierzamy robić w nocy? – zapytał Louis biorąc łyk wody
-Zależy co chcesz? Możemy obejrzeć gwiazdy, przejść się na pole
-A może weźmiemy koc i pójdziemy oglądać gwiazdy na polu? – zapytał Louis
-Jasne
Chłopcy dojedli kanapki do końca. Powoli dochodziła północ. W międzyczasie szatyn postanowił zamknąć się w namiocie i przebrać w dresy do spania.
Harry czekał na niego opierając się o stolik. Jak to on, zaczął myśleć wręcz obsesyjnie. Reszta znajomych ze szkoły w jego wieku zaczęła interesować się dziewczynami powoli. Cały jego rocznik małymi krokami wkraczał w ten etap dorastania. On jednak nie chciał rozmawiać o tym, jak kolejnej dziewczynie na korytarzu odstawał źle dobrany stanik. Nie interesował się, niczym tego typu. Jednak z płcią przeciwną dogadywał się od zawsze. Lubił siedzieć z dziewczynami , uważał je za dużo bardziej spokojne i opanowane. Zastanawiało go, dlaczego tak jest. Jednak jego rozmyślenia przerwało wyjście Louis'a. Szatyn miał czarny podkoszulek i szare dresy. Harry zabrał koc i ruszyli na koniec pola.
2017
Leżeli na kocu wpatrując się w przeróżne konstelacje, których nawet nie umieli nazwać.
Nawet po siedmiu latach ich relacja się nic nie zmieniła. Szatyn jak zwykle przyjechał do swojej babci, a na jedną noc tradycyjnie spał u Harry'ego pod namiotem. Oboje się zmienili z wyglądu. Każdy był zakochany w loczkach bruneta i tego, jak się ubierał. Louis za to został klasowym łamaczem serc. Karmelowe włosy ułożone lekko na bok oraz hipnotyzujący uśmiech potrafiły uwieść każdego. Nawet starszego przyjaciela, który rok temu zrozumiał, że jest zakochany w przyjacielu z dzieciństwa. Teraz już rozumiał swoje podejście do dziewczyn, wiedział, że po prostu go nie pociągają.
Louis westchnął głośno obracając się twarzą w jego stronę
-Hazz, nie rozumiem dlaczego ciągle oglądamy te gwiazdy, nawet nie znamy tych głupich nazw
-Dlaczego? Nie czujesz tej magii robiąc to?
-Jedyne co czuję to zimny wiatr – Louis usiadł z wyprostowanymi nogami ciągle wpatrując się w starszego
- Nie chcesz chyba iść tak wcześnie spać?
-Nie, chcę iść do namiotu po prostu
Harry przewrócił oczami
-No i co dalej?
-Nie wiem, możemy się przytulać i rozmawiać jak zwykle
Brunet prychnął pod nosem i również się podniósł. Spojrzał na lekko trzęsącego się przyjaciela. Światło księżyca delikatnie okalało jego rysy twarzy, a oczy błyszczały się bardziej niż zazwyczaj. Harry przysunął się bliżej niego i zdjął bluzę, następnie zrzucając ją na ramiona chłopaka. Po założeniu na Louis'a swojej bluzy, Harry pozostał blisko jego twarzy dokładnie ją ilustrując. W końcu szatyn nie wytrzymał i połączył ich usta na chwilę, praktycznie od razu się odsuwając. Harry spojrzał się na niego ze zdziwieniem
-Możemy iść do namiotu, jeżeli to też wchodzi do pakietu – zaśmiał się po chwili brunet rozładowując sytuację
-Stoi – stwierdził poważnie młodszy podnosząc się.
Gospodarz podniósł się również i zabrał koc. Louis wystawił dłoń w kierunku Harry'ego, który to od razu ją chwycił.
Starszy odłożył koc pod drzewem. Weszli do namiotu zamykając go, aby wszelkie robactwo nie dostało się do środka.
Louis wygodnie położył się na plecach po swojej stronie materaca. Brunet po chwili oparł się bokiem przy jego ciele
-Oferta dalej aktualna? – zapytał z cwanym uśmiechem
-No oczywiście – zachichotał młodszy.
Louis pchnął chłopaka płasko na jego stronę materaca, samemu umiejscawiając się między jego nogami. Opadł na klatkę piersiową starszego, a ręce trzymał na jego barkach. Dłonie Harry'ego powędrowały na dół pleców górującego nad nim chłopaka, powoli dostając się pod koszulkę i drapiąc bladą skórę. Szatyn zniżył swoją twarz łącząc ich usta w spokojnym pocałunku.
Całowali się powoli, dokładnie poznając siebie nawzajem. Nie śpieszyli się, mieli dla siebie w końcu praktycznie całą wieczność. Jednak z każdą sekundą zaczynali pragnąć więcej. W końcu Harry postanowił zaryzykować i przygryzł dolną wargę partnera uzyskując stłumiony jęk. Wykorzystał okazję dodając do pocałunku język. W międzyczasie zaczęli się też delikatnie o siebie ocierać tłumiąc wszelkie dźwięki w swoich ustach.
W końcu Louis odsunął twarz łapczywie łapiąc powietrze. Harry spojrzał się cały czerwony na twarzy
-Lou? – wyszeptał gładząc policzek młodszego chłopaka
-Tak? – odparł równie cicho
-Dziwnie mi to mówić, w końcu praktycznie się razem wychowaliśmy, ale kocham cię – rzekł odwracając wzrok
-Ja ciebie też kocham, zrozumiałem to jakiś czas temu
-Więc jest nas dwóch – zaśmiał się Harry rozładowując napięcie.
Louis wywrócił oczami pochylając się, aby ponownie połączyć ich usta.
END
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top