10 Babysitter

Opis.

Harry to rozpieszczony dzieciak z dość specyficznym fetyszem. Ma młodszą siostrę, którą musi się często zajmować przez pracę swojej mamy. W końcu Ann postanawia zatrudnić opiekuna do swoich dzieci, czego nie pochwala jej syn. Ostatecznie pada na Louisa Tomlinsona, byłego absolwenta liceum Harry'ego co wywołuje podziw wśród rówieśników chłopaka. Brunet z początku chce dać popalić jak najbardziej starszemu, jednak ten nie jest zbyt ugięty mu.

Uwaga! W opowieści występują momenty +18 oraz daddy kink.

Brązowowłosa kobieta sprawdzała odpowiedzi mailowe na swoje ogłoszenie. Anne ostatnio miała za dużo na głowie. Coraz częściej musiała zostawać do wieczora w swojej firmie, przez co nie miała czasu dla swoich dzieci. Udostępniła informację o poszukiwaniu opiekunki dla nich. Czytając szóstego maila w salonie pojawił się Harry

-Mamo, mamy jeszcze... Co robisz? - zapytał brunet stając za kanapą

-Szukam opiekunki dla was - oznajmiła beznamiętnie

-Potrafię się zająć młodszą siostrą

-Harry, masz tylko siedemnaście lat, musisz się skupić się na swojej nauce

-Mogę pomagać Gemmie przy okazji, dobrze o tym wiesz - oburzył się siadając obok rodzicielki

-Chcę cię odciążyć, nie możesz uczyć ją poprawnie czytać dając definicje ze swojej książki od chemii - Anne odłożyła laptopa patrząc się poważnie na swojego syna

-Okej, mamy jeszcze jakieś owoce? - rzekł zrezygnowany chłopak podnosząc się

-Banany w kuchni - westchnęła kobieta odprowadzając wzrokiem zielonookiego do wskazanego pomieszczenia.

Kiedy Anne wróciła do sprawdzania ofert rzuciła jej się w oczy jedna nietypowa. Dwudziestojednoletni szatyn z niebieskimi oczami napisał, że właśnie przeprowadził się do małej kawalerki i potrzebuje pracy. Jedyny kontakt jaki miał z dziećmi to jego młodsze trzy siostry, którymi zajmował się od czasu do czasu. Kobieta uśmiechnęła się postanawiając dać szansę młodemu chłopakowi. Odpisała mu z zapytaniem o spotkanie jutro w okolicach siedemnastej w jej domu. Widomość zwrotną dostała praktycznie od razu.

***

Brunetka wróciła wcześniej z pracy wyjątkowo, aby przygotować wszystko. Ze względu, że był to piątek, Harry postanowił przejść się do swojego przyjaciela, więc nie było go teraz w domu. Anne pokroiła ciasto, a talerz z nim postawiła na szklanym stoliku. Ośmioletnia Gemma grzecznie siedziała z lalką na fotelu. Nagle drzwi się otworzyły, a Harry wesoło pogwizdując wszedł do środka. Chłopak bez zbędnych pytań pobiegł na górę zamykając się w swoim pokoju. Dalej nie podobał mu się pomysł kogoś obcego zajmującego się nim i jego siostrą. W końcu był dorosły i mógł o siebie zadbać.

Rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Gospodyni otworzyła szatynowi wpuszczając go do środka

-Dzień dobry pani Styles - uśmiechnął się nonszalancko składając krótki pocałunek na zewnętrznej części dłoni kobiety

-Wystarczy Anne, wejdź do środku, sprostujemy kilka rzeczy - uśmiechnęła się do niego.

Weszli do salonu, gdzie Gemma patrzyła zaciekawiona na chłopaka

-Cześć mała, ty musisz być Gemma - szatyn uśmiechnął się do dziewczynki kucając przed nią.

Mała brunetka pokiwała głową wystawiając pionowo rączkę do niego chcąc przybić piątkę chłopakowi, co się od razu stało. Dziewczynka już polubiła go, jej mama to rozpoznała po zachowaniu swojej córki. Teraz tylko kwestia Harry'ego. Dwójka zajęła miejsce na kanapie

-A więc Louis, ostatnio coraz częściej zostaję do późna w pracy ze względu na problemy z firmą, potrzebuję kogoś kto się zajmie moimi dziećmi, mój syn twierdzi, że poradzi sobie, ale czasem sam ma problemy z nauką. Gemma jest naprawdę kochanym dzieckiem, jest bardzo spokojna i mądra. Czasami tylko ciężko radzi sobie z nauką, no i lubi jak poświęca jej się trochę uwagi podczas tej nauki, później potrafi zająć się swoimi sprawami

-Spokojnie, pomagałem się uczyć wszystkim moim trzem mały siostrą, czasami najmłodsze bliźniaczki, które mają dwanaście lat dzwonią do mnie z problemami z matematyki - zaśmiał się spoglądając na małą dziewczynkę

-Urzekła mnie twoja prosto linijność, wiem, że z Gemmą dasz sobie radę, gorzej z Harrym. Mój syn ma mocny temperament. Nie pochwala pomysłu z opiekunem, twierdzi, że sam sobie z tym poradzi. Ja chcę go trochę odciążyć, odkąd jestem coraz rzadziej w domu jego oceny się pogorszyły. Wydaje mi się, że przez te kilka lat za bardzo go rozpieściłam, wydaje mu się, że może robić co tylko chce

-Rozumiem, jestem pewien, że jakby dostał tą pracę, to byłbym w stanie go trochę na temperować - uśmiechnął się tym razem do kobiety - ile ma lat jeszcze raz?

-Siedemnaście. Louis, to jest praca od poniedziałku do soboty, popołudnia, odbieranie ich ze szkoły, gotowanie posiłków, całe soboty tutaj. Od czasu do czasu wyjazdy służbowe, kiedy będziesz musiał nocować tutaj kilka dni. Jesteś pewny, że tego chcesz? - zapytała gospodyni przejęta tym wszystkim

-Tak, proszę pa... Anne, jestem gotowy podjąć się tego, tylko chciał bym poznać pani syna jeszcze, zanim będziemy cokolwiek podpisywać

-Oczywiście, pójdę po niego, jest u siebie w pokoju, przepraszam jeżeli będzie opryskliwy

-Nie obrażę się - szatyn pokazał rząd białych zębów rozsiadając się wygodniej na kanapie.

Kobieta weszła po schodach i zapukała do sypialni swojego syna

-Harry, chodź proszę - uchyliła drzwi

-Mamo... - brunet podniósł się z parapetu.

Chłopak szedł za swoją rodzicielką

-Jeżeli w tej chwili na dole siedzi jakaś staruszka, która ma się nami opiekować i udawać jakąś naszą kolejną babcię, obiecuję, że sprowadzę do domu Nialla i powiem jej, że to mój chłopak, aby miała zawał - zielonooki mówił całkowicie poważnie schodząc po schodach.

Dopiero w salonie dostał rumieńców widząc przystojnego, młodego chłopaka, który uśmiechał się roześmiany prawdopodobnie przez groźbę chłopaka. Szczery chichot opuszczał gardło szatyna, przy czym obok jego oczu pojawiły się zmarszczki dodające mu uroku

-Nie jestem starszą panią, więc może obejdzie się bez doprowadzania mnie do zawału? - zapytał z nadzieją Louis podchodząc do dwójki

-Nie wiem, mogę wymyślić inny sposób, aby pozbyć się ciebie stąd - warknął brunet przyjmując obronną posturę

-Dałem radę w domu z czwórką dorastających dziewczyn, wydaje mi się, że ta dwójka nie będzie dla mnie wyzwaniem Anne - Louis uśmiechnął się dominująco ukazując swoją pewność siebie

-Cieszę się, Harry, to jest Louis Tomlinson, od poniedziałku będzie waszym opiekunem - powiedziała kobieta idąc w stronę strefy wypoczynkowej.

Papiery były już przyszykowane. Louis przeczytał wszystko jeszcze raz ostatecznie składając podpis na ostatniej stronie. Harry usiadł na wolnym fotelu przyglądając się chłopakowi. Wyglądał bardzo pociągająco i brunet już wiedział, jak zamierza się z nim zabawić.

Anne podprowadziła szatyna do drzwi. Harry stanął za matką patrząc się na starszego chłopaka z wymalowanym wyzwaniem na twarzy.

***

Ostatnią wolną sobotę Louis wykorzystał na zabawieniu się w klubie ze swoimi przyjacielem. Siedział w loży razem z Zaynem delektując się swoim drinkiem

-Jaka jest ta rodzina? - zapytał mulat gasząc skręta

-Gemma wydaje się prawdziwym aniołkiem wiesz, jest bardzo spokojna, cały czas siedziała ze swoją zabawką na kolanach przyglądając się nam swoimi mądrymi oczkami, a ma dopiero dziewięć lat - zachwycał się Louis

-No to będziesz miał łatwo

-Chciałbym, jest jeszcze chłopak, starszy pierworodny, rozpieszczony siedemnastolatek, który pogrywa sobie ze mną od pierwszego spotkania - warknął szatyn odpalając papierosa

-I ty sobie z nim nie poradzisz?

-Zayn, naprostuje go szybciej niż to sobie możesz wyobrazić - zaśmiał się

-Wiem Tommo, potrafisz zdominować każdego - zaśmiał się Zayn zamawiając dla siebie jeszcze jedno piwo.

*...*

Tymczasem Harry siedział z Niallem w pokoju blondyna. Właśnie robili sobie przerwę od gry w Fife. Harry położył się na łóżku zwisając z niego swoją głowę

-Wkurwia mnie ten cały Tomlinson, wyobraża sobie, że da radę mnie ustawić pod siebie, nie pozwolę mu na to

-Na pewno, jakieś pół godziny temu gadałeś o jego ślicznych zmarszczkach koło oczu jak się uśmiecha - zaśmiał się Niall pijąc swoją lemoniadę

-I to mnie denerwuje, wydaje się idealny, na pewno ma wady, wydaje mu się, że jest w stanie kontrolować wszystko

-Harry, z twoim nastawieniem łatwo sobie ciebie ustawi

-Boże Niall, już nigdy ci nic nie powiem o swoich fetyszach, w sumie o niczym, wracam do domu - warknął brunet podnosząc się

-Wybacz, po prostu musisz być silny jeżeli nie chcesz za bardzo wpaść

-Wiem, ale i tak wracam już

***

Poniedziałek nastał szybciej niż powinien. Anne powiadomiła Louisa, że Gemma ma dzisiaj lekcje gimnastyki w szkole i ją trzeba będzie odebrać dopiero koło piętnastej.

Szatyn właśnie udał się pod szkołę Harry'ego. Oparł się o samochód i odpalił papierosa czekając na dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Do odebrania młodszej Styles miał dwie godziny. Dlaczego właściwie uczniowie liceum mieli tak krótko lekcje i to w poniedziałek? Kto im tak pozwolił? Kiedy Louis uczęszczał do liceum praktycznie nigdy nie kończył tak szybko. Równo z dzwonkiem chłopak odrzucił papierosa na chodnik depcząc go.

Harry pożegnał się z Niallem i ruszył ku opiekunowi

-Nie musisz mnie codziennie odbierać ze szkoły, wrócił bym na piechotę - prychnął zatrzymując się kilkanaście centymetrów od chłopaka

-Muszę, tak mam w umowie z twoją mamą, a teraz pakuj tyłek do auta i jedziemy zrobić zakupy na obiad - oznajmił beznamiętnie szatyn otwierając młodszemu drzwi od strony pasażera.

Harry zadziwiony tym czynem nie był w stanie powstrzymać się od zerknięcia na zdziwione twarze innych uczniów. Chłopak usiadł na miejscu dając Louisowi zamknąć drzwi. Kiedy drugi zasiadł za kierownicą Harry spojrzał na niego

-Dlaczego wszyscy się tak dziwnie patrzą? - zapytał nagle, kiedy wyjechali z terenu szkoły

-Możliwe, że chodzi o mojego jaguara, którego dostałem na urodziny rok temu, albo o to, że chodziłem do tego liceum i skończyłem je rok temu, więc większość napalonych drugo i trzecioklasistek mnie pamięta - stwierdził beznamiętnie szatyn obserwując ciągle drogę.

Zatrzymali się pod jednym z super marketów, a Harry postanowił, że teraz zacznie zabawę. Miał nadzieję, że szatyn będzie robił zakupy za swoje pieniądze, więc trochę poszaleje.

Louis wziął koszyk i zaczął pchać go przed sobą mijając półkę z kawą. Brunet dreptał za nim z podstępnym uśmiechem

-Więc co zamierzasz ugotować? - odezwał się nagle lokowaty chłopak widząc, jak jego opiekun przegląda dział z warzywami

-Makaron z sosem serowo kurkowym - odparł niebieskooki wkładając dwie paczki grzybów do koszyka

-Jasne, tylko my możemy jeść jedynie makaron ciemny, wiesz ten bardziej zdrowy - zaświergotał Harry pakując awokado do woreczka

-Okej, po co ci awokado? - zadziwił się

-Zrobisz nam pastę guacamole na kolacje - rzekł oczywistym tonem Harry

-Nienawidzę pieprzonych awokado, odłóż to, zrobię coś innego na kolację

-Ale Lou...Nie możesz nam odmawiać przecież, Gemma uwielbia to - brunet przybrał minę kota w butach przykładając woreczek do swojego serca

-Harry powiedziałem coś, zrobię to guacamole w sobotę na śniadanie, a teraz chodźmy dalej - Louis podszedł zabierając z ręki młodszego warzywo i odłożył je na swoje miejsce

-Uh, to co zrobisz na kolację?

-Cynamon Rolls - odparł wprost Louis chwytając cukier trzcinowy, a Harry starał się nie pokazywać, jak bardzo go ucieszyło to.

Posiłek zaproponowany przez bruneta wydawał się dużo lepszy niż pieprzone awokado. Chodzili po sklepie w ciszy. Zanim dotarli do kasy mijali alejkę z zamrażalkami

-Lou, ja chcę loda - oznajmił nagle Harry stając przed koszykiem

-Co? - odparł szatyn wybity ze swoich własnych myśli

-Loda, takie zamrożone, smakowe, najlepsze o smaku wanilii, mówi ci to coś?

-Dobra, wybierz sobie jakiegoś i chodźmy już do kasy - starszy wywrócił swoimi niebieskimi oczami pchając wózek w stronę wyjścia.

Nie było po nim kompletnie widać zdenerwowania. Jedynie niechęć do siedzenia dalej w tym sklepie. Harry sfrustrowany niepowodzeniem wybrał najdroższego waniliowego loda. Jego złość była jeszcze większa widząc, kiedy Louis płaci kartą, tylko że była to trzecia karta pani Styles, a pieniądze z niej były przeznaczone na wszelkie zachcianki dzieci.

Szatyn schował zakupy do bagażnika. Dopiero kiedy znowu siedzieli obok siebie w samochodzie starszy zaczął się śmiać

-No i co się tak cieszysz? - prychnął Harry zakładając ręce na piersi

-Naprawdę myślałeś, że wasza mama będzie kazała mi robić zakupy dla was za swoje pieniądze, to oczywiste, że da mi kartę

-Zorientowałeś się - prychnął Harry wbijając wzrok w widok za oknem

-Oczywiście, że tak, wiem jakie są takie rozpieszczone dzieci jak ty - Louis westchnął głośno opuszczając parking.

Podczas jazdy Harry ciągle udawał obrażonego. Jednak w głębi duszy przyznał punkt Tomlinson'owi. Teraz postanowił, że będzie zachowywał się jak najbardziej rozpieszczona księżniczka, jaka tylko może istnieć.

Po dotarciu do domu brunet wystrzelił pierwszy otwierając drzwi wejściowe. Zostawił plecak w pokoju, następnie schodząc na dół, aby ujrzeć, jak Louis niesie siatkę z zakupami do kuchni. Chłopak zamknął drzwi udając się za starszym. Kiedy Louis rozpakowywał wszystko, młodszy po prostu siedział na blacie kuchennym z szeroko rozstawionymi nogami machając nimi ze znudzenia

-Twój lód - rzekł Louis podając mu przedmiot

-Jasne - Harry zerwał papierowe opakowanie zaczynając konsumować słodycz.

Z początku robił to zwyczajnie, jednak stwierdził, że nawet w takiej sprawie, może sprawić, aby jego opiekun poczuł się niekomfortowo. Z początku jedynie lizał gałkę obscenicznie pokazując cały język z białym śladem. Później kreślił czubkiem języka kółka na samej górze loda. Louis ciągle pozostał niewzruszony sprawdzając co chwilę godzinę

-Podaj mi te papiery - poprosił stając pomiędzy nogami chłopaka.

Harry przeklął się w myślach, bo to jego opiekun miał się poczuć niekomfortowo, a nie on. Brunet podał opakowanie po lodzie starszemu kończąc jeść słodycz

-Nie masz czasem lekcji do zrobienia? - zwrócił uwagę Louis zakładając buty

-Zrobię je później, gdzie się wybierasz? - zaciekawił się zielonooki podchodząc do przedsionka

-A co, już za mną tęsknisz dziecino? - zaśmiał się Louis wyciągając klucze od swojego samochodu, a Harry'emu zrobiło się gorąco

-Bardziej chodzi mi o to, że nie możesz sobie gdzieś iść ode mnie nagle, zostawić mnie samego - warknął próbując ukryć zażenowanie

-A czy jeszcze kilka dni temu nie mówiłeś, że jesteś dużym chłopczykiem? Jadę po twoją siostrę, jak wrócę zrobię obiad, a wy w tym czasie odrobicie lekcje, nie martw się, na pewno do ciebie wrócę - Louis uśmiechnął się kładąc rękę na policzku chłopaka delikatnie je ściskając niczym babcia podczas rodzinnego spotkania, tylko ten dotyk był sto razy bardziej podniecający dla Harry'ego.

Szatyn nie czekając na odpowiedź wyszedł z domu zostawiając zaskoczonego i napalonego bruneta. Młodszy poszedł do swojego pokoju zamykając ówcześnie drzwi na klucz. Musiał przeanalizować co się stało w ostatnim czasie.

Louis wrócił po piętnastu minutach z brunetką. Dziewczyna grzecznie szła obok opiekuna nie odstępując go na krok. Harry zauważając ich szybciej stał już z otwartymi drzwiami

-Też powinieneś być taki grzeczny - szepnął do niego Louis wchodząc do środka.

Brunet prychnął pod nosem i poszedł do jadalni, gdzie usiadł z telefonem w ręku. Louis pomógł dziewczynce zdjąć buty oraz bluzę

-Idź słoneczko umyć rączki, później przyjdź do nas, dobrze? - zapytał szatyn podnosząc różowy plecaczek Gemmy, na co ta tylko skinęła głową.

Louis z uśmiechem wszedł do jadalni odkładając plecak na krzesło. Zielone tęczówki podniosły się znad telefonu podążając za opiekunem

-Idź po zeszyty i książki, odrób wszystko co masz na jutro, w razie czego ja będę robić obiad - wskazał głową na drugą część pomieszczenia, którą była kuchnia

-Nie zamierzam odrabiać lekcji, to mój dom, moje zasady - prychnął Harry podnosząc się, aby następnie stanąć przy ścianie opierając się o nią

-Posłuchaj chłopczyku, kiedy ja tu jestem i mam się wami zajmować, będziesz robić co wam każe robić - warknął szatyn stając przed chłopakiem. W niebieskich oczach mignęła skierka złości, na co Harry uśmiechnął się zwycięsko

-A co jeżeli nie? - odparł odważnie.

Louis uniósł jedną brew ku górze. Złapał nadgarstki młodszego podtrzymując je nad jego głową. Następnie zbliżył się bardzo blisko ucha młodszego

-W takim przypadku, będę musiał cię ukarać - szepnął prosto do jego ucha, przez co po ciele bruneta przeszły dreszcze.

Louis odsunął się zadowolony z siebie uśmiechając się sarkastycznie. W tym momencie do pomieszczenia weszła roześmiana Gemma

-Usiądź słoneczko, odrobisz lekcje, a ja zrobię obiad, tak? W razie pytań zawołaj mnie - powiedział słodko szatyn wyciągając rękę w stronę dziewczynki.

Harry przyglądał się temu nieobecny. Czuł, jak jego spodnie robią się za małe. Szybko pobiegł do łazienki, do której jedyne wejście było z jego pokoju. Wszedł pod prysznic głośno puszczając wodę. Jego myśli wróciły do sceny sprzed chwili. Kompletnie nie był przygotowany na taki obrót sprawy, ale teraz wiedział na jakiej płaszczyźnie mógł działać. A wizja kary jeszcze bardziej go podniecała. Ostatecznie zaspokoił siebie, a z jego ust uszedł krótki jęk tatusiu.

***

Gemma grzecznie siedziała przy stole pisząc dziesiąty raz tą samą literkę, aby nauczyć się ją dobrze zapisywać. Louis wesoło pogwizdywał mieszając już prawie gotowy sos. Nagle do pokoju wszedł Harry przebrany w luźne dresy i czarną bluzkę w białe paski, a w ręku miał dwa zeszyty i książkę. Szatyn uśmiechnął się do siebie widząc wilgotne włosy chłopaka, co tylko utwierdziło go w jego przekonaniach.

Obiad był gotowy po jakiejś godzinie, a rodzeństwo akurat skończy odrabiać prace domowe. Louis nałożył im porcję samemu przysiadając się dwa miejsca od Gemmy. Dziewczynka ciągle opowiadała o swoim dniu w szkole.

Później Louis posprzątał, a Harry z siostrą odnieśli książki do swoich pokoi. To był pierwszy dzień od dawna, kiedy brunet odrobił wszystkie zadane lekcje, zazwyczaj po mu się nie chciało tego robić. Teraz siedzieli w salonie. Szatyn oglądał z dziewczynką jedną z jej ulubionych bajek, w czasie, gdy Harry zajmował miejsce na fotelu pisząc ze swoim przyjacielem.

Usłyszeli dźwięk przekręcającego się klucza w zamku, a do domu weszła Anne

-Dobry wieczór - podszedł do niej szatyn

-Cześć Louis, jak pierwszy dzień?

-Bardzo dobrze, obiad dla pani jest przygotowany, wystarczy podgrzać

-Dziękuję, możesz się już zbierać

-Nie zdążyliśmy zrobić kolacji, ale składniki się nie zmarnują zrobimy to jutro - chłopak ubrał buty, a Gemma przybiegła przytulić się do niego, Harry szedł powolnym krokiem zaraz z siostrą

-Harry jutro jest w szkole do późna - oznajmiła nagle kobieta

-Kółko teatralne do siedemnastej - sprostował - dwa razy w tygodniu, wtorki i środy

-Okej, zanotuję to sobie - uśmiechnął się szatyn przytulając smutną dziewczynkę

***

Louis odebrał Gemmę ze szkoły równo o czternastej i pojechał z nią do domu

-Pani powiedziała, że zrobiłam bardzo ładne szlaczki - brunetka uśmiechała się cały czas podczas jazdy

-Bo robisz bardzo ładne szlaczki cukiereczku - stwierdził szatyn parkując na podjeździe

-Wiem, Harry mnie uczył

-Naprawdę?

-Tak, on też bardzo ładnie rysuje, dużo lepiej niż ja - dziewczynka zaśmiała się, kiedy opiekun siłował się z jej lewym butem

-Myślisz, że mi kiedyś pokaże?

-Oczywiście, braciszek bardzo cię lubi, pasujecie do siebie - dziewczynka stwierdziła jakby nigdy nic, a Louis upadł na tyłek, gdyż w tym momencie udało mu się ściągnąć but

-Dlaczego tak uważasz? - zaciekawił się prowadząc ją do łazienki

-Sprzeczacie się często, a mama mówi, że kto się czubi ten się lubi, cokolwiek by to znaczyło - dziewczynka wzruszyła ramionami, a następnie umyła rączki

-Jesteś bardzo mądra

-Wiem, pomożesz mi z obliczeniami?

-Jasne, rozpakuj wszystko przy stole, a ja podgrzeję obiad

Dziewczynka wyciągnęła zeszyty. Lekko posmutniała widząc pomazaną stronę

-Co się stało cukiereczku? - zapytał troskliwie Louis kucając przy niej

-Bo ja pokłóciłam się dzisiaj z Matyldą, ona wyzywała moją przyjaciółkę, bo moja przyjaciółka ma dwie mamy

-To nic złego, że twoja przyjaciółka ma dwie mamy, czasami ludzie kochają osoby tej samej płci

-Wiem, przecież każdy chce być szczęśliwy

-Dobrze, że stanęłaś w obronie tej przyjaciółki, jesteś bardzo mądra

-Moja mama mówi, że nie ważne kogo kochasz, ważne abyś był szczęśliwy z tą osobą, czasem panie kochają inne panie, albo panowie innych panów, wiesz, że Harry też kocha innych chłopców? - zaciekawiła się od razu zmieniając wyraz twarzy

-Co ty mówisz cukiereczku?

-Kiedyś nam to powiedział , ale i tak go kocham, zawsze będzie moim dużym braciszkiem, to dobrze?

-Bardzo dobrze, musisz wspierać swojego brata

-Dlaczego?

-Bo nie wszyscy myślą tak jak ty - Louis nie wierzył, że właśnie odbywa taką rozmowę z dzieckiem, ale traktował to jak najbardziej poważnie

-Szkoda, a ty?

-A ja co?

-Też lubisz innych panów? - szatyn zachichotał z bezpośredniości dziewczynki

-Jeżeli obiecasz, że to będzie nasz sekret, to powiem ci - wyszeptał do niej pokazując mały palec

-Oczywiście - dziewczynka również wyciągnęła mały paluszek łapiąc nim ten szatyna

-Też lubię innych chłopców - wyszeptał do niej podnosząc się

-Czyli teraz już oficjalnie mogę próbować zeswatać cię z braciszkiem! - krzyknęła zadowolona, na co chłopak pokręcił z rozbawienia głową .

Zjedli obiad, a Gemma zaczęła kolorować coś w swojej kolorowance, kiedy chłopak robił Cynamon Rolls. Kiedy deser wylądował w piekarniku szatyn spojrzał na dziewczynkę

-Może chcesz coś obejrzeć? - spojrzał na zegar wskazujący godzinę szesnastą dwadzieścia

-Tak! - ucieszyła się zbierając swoje rzeczy

-Odnieś to, a ja coś znajdę

Niebieskooki puścił Kubusia Puchatka, a sam wrócił do kuchni po telefon. Zanim się obejrzał była już za dziesięć siedemnasta, a Gemma zasnęła na kanapie. Chłopak okrył ją kocem i wyłączył telewizor. Wybrał numer do Harry'ego, a brunet odebrał po piątym sygnale

-Dom się pali? - usłyszał głos po drugiej stronie telefonu

-Co? Nie. Dlaczego musisz zakładać najgorsze jak do ciebie dzwonie?

-Na wszelki wypadek, więc o co chodzi?

-Gemma zasnęła, nie dam rady po ciebie przyjechać, nie obudzę jej i nie zostawię samej w domu, kiedy Cynamon Rolls się pieką w kuchni, nie zostawię dziecka samego w domu

-Okej, mówiłem i tak, że nie musisz po mnie przyjeżdżać - zaśmiał się Harry wymyślając sposób, aby wymknąć się teraz na palenie do Nialla, ale z drugiej strony był smutny nie mogąc się znowu cieszyć zazdrosnymi wyrazami twarzy starszych dziewczyn

-Masz być za pół godziny w domu, jeżeli nie będziesz, źle się do dla ciebie skończy - Louis ostrzegł go, przez co ciało bruneta ogarnęło lekkie podniecenie, jaka to kara mogła by być

-Jasne, rozumiem Louis, do zobaczenia - prychnął rozłączając się.

W międzyczasie opiekun odniósł Gemmę do jej pokoju starając się jej nie obudzić. Dziewczynka z delikatnym chrapnięciem przekręciła się na łóżku. Louis spojrzał na nią rozczulony, następnie pocałował jej czoło i wyszedł z pokoju.

W tym momencie do domu wszedł Harry. Starszy zszedł po schodach siadając ponownie przy telewizorze włączając pierwszy, lepszy kanał. Brunet podszedł do niego siadając na fotelu. Niebieskie oczy zwróciły się ku chłopakowi z zaintrygowanym wyrazem twarzy

-Jesteś pięć minut przed czasem, to dobrze, myślałem, że zrobisz mi na złość i się spóźnisz - zaśmiał się opiekun

-No więc, chyba należeli mi się nagroda? - zainsynuował pewny siebie

-Masz rację, obiad jest w kuchni na stole

Harry urażony poszedł do wskazanego pomieszczenia, gdzie unosił się smakowity zapach cynamonu. Po chwili przyszedł też Louis, który wyłączył piekarnik i delikatnie uchylił drzwiczki do niego. Brunet zasiadł do stołu z podgrzanym jedzeniem, kiedy opiekun stał oparty o blat kuchenny.

Louis postanowił przybrać trochę inną opcję obronną. Stwierdził, że pozostanie niewzruszony, nie będzie się za bardzo przejmować humorkami chłopaka - do póki Harry sam się nie przyzna, że jest rozpieszczony i wymaga dużo uwagi. Bruneta bardzo zastanawiało milczenie starszego. Skończył posiłek, a talerz odłożył do zmywarki

-Zamierzasz coś powiedzieć? - warknął stając przed Louisem

-Idę sprawdzić co z Gemmą - szatyn uśmiechnął się i wyminął chłopaka.

Zaszokowany Harry wziął zeszyty z plecaka. Uklęknął przy szklanym stoliku kawowym w salonie. Zaczął rozwiązywać zadania domowe.

Louis zszedł na dół po sprawdzeniu, jak dziewczynka ciągle śpi spokojnie. Zdziwił go widok, że Harry sam zabrał się za lekcje, ale był z tego zadowolony. Szatyn usiadł na kanapie wpatrzony w skupionego na zadaniu chłopaka

-Ugh... - warknął pod nosem zielonooki czytając kolejny raz przykład.

Harry spróbował po raz kolejny obliczyć równanie, ale ciągle wychodził mu zły wynik

-Lou... - zaczął brunet wyrywając opiekuna z wpatrywania się w telewizor

-Tak?

-Pomóż mi z tym - zażądał podając zeszyt chłopakowi i siadając obok niego

-A magiczne słowo? - spojrzał na młodszego

-Uh... Proszę - uśmiechnął się zaciskając zęby

-Oczywiście, że ci pomogę - Louis podniósł długopis i zaczął analizować przykład.

Harry bacznie mu się przyglądał. Kiedy szatyn zrobił równanie dokładni wytłumaczył wszystko chłopakowi.

Z pozostałymi trzema zadaniami uczeń nie miał problemu i zrobił je bardzo szybko. Brunet odłożył zeszyt na stolik i ponownie usiadł obok Louisa. W ciszy wpatrywali się w film. Harry poczuł jak jego głowa robi się powoli ciężka i nie zwracając na nic uwagi położył ją na ramieniu opiekuna. Niebieskooki z początku zdziwił się, lecz później zarzucił ramię na chłopaka wtulając go w siebie mocniej.

Pomimo, że Louis obiecał sobie, że będzie niewzruszony, nie potrafił odmówić sobie takiej chwili z chłopakiem. Słysząc wyrównany oddech Harry'ego, starszy uśmiechnął się do siebie. Powoli podniósł się z miejsca i podniósł bruneta przerzucając go sobie przez ramię, w takiej pozycji miał cudowny widok na jego tyłek. Otworzył jedną ręką drzwi do sypialni chłopaka. Delikatnie odłożył go do łóżka i przykrył kołdrą. Następnie Louis zszedł na dół zabrać zeszyty i plecak chłopaka, aby później odłożyć wszystko na biurko w sypialni. Kiedy obrócił się w stronę łóżka, zobaczył niespokojny wyraz twarzy Harry'ego. Usiadł na brzegu mebla i położył rękę na czole młodszego. Przeczesał palcami brązowe loki zarzucając je za ucho. Dzięki temu młodszy chłopak uśmiechnął się przez sen. Louis schylił się nad brunetem i zostawił delikatny pocałunek na jego czole, następnie wychodząc z pokoju. Szatyn zszedł na dół. Do domu akurat wróciła Anne z uśmiechem na twarzy.

***

Następnego dnia Harry również siedział do późna w szkole, a Gemma zasnęła podczas czytania książki z Louisem. Szatyn powiadomił młodszego chłopaka o sytuacji, tak, jak dnia poprzedniego.

Brunet dotarł do domu spóźniony o pół godziny. Chciał wejść po cichu do środka, jednak szatyn z założonymi rękami stał już w przedpokoju

-Spóźniłeś się - warknął starszy patrząc się z pogardą na chłopaka

-Wiem, przepraszam, Niall zaciągnął mnie do siebie do domu, przepraszam - tłumaczył się Harry po ściągnięciu butów

-Jest środek tygodnia, nie możesz od tak iść sobie do znajomych, mogłeś mi chociaż dać znać

-Wiem, przepraszam

-Podgrzej sobie obiad, ja się zastanowię nad karą - oznajmił Louis kierując się do jadalni

-Lou, naprawdę, tym razem to nie było planowane - brunet złapał starszego za nadgarstek

-Tyle razy chciałeś zrobić mi na złość, dlaczego tym razem miał byś tego nie robić? Zresztą, nie ważne, obiad

Harry bez słowa usiadł przy stole, a Louis podał mu talerz z gulaszem, samemu siadając naprzeciwko niego. W głowie szatyna ciągle zbierały się myśli, jaka by była najlepsza kara dla młodszego chłopaka

-W sobotę przyjadę bardzo wcześnie i zrobię wam śniadanie, później myślałem nad wyjazdem do parku wodnego - powiedział nagle opiekun

-Miałem się spotkać ze znajomymi w sobotę - mruknął Harry

-Więc odwołasz plany i spędzisz czas ze swoją siostrą, może gdyby nie ten wybryk dzisiaj, to zgodził bym się, abyś zamiast tego został. Oprócz tego nie będziesz mógł się oddalać nigdzie mnie za daleko

Zielonooki westchnął głośno kończąc jeść. Louis podniósł się z miejsca i usiadł w salonie przeglądając kanały. Harry postanowił usiąść obok i w ciszy obserwować, co starszy zamierza dalej robić. Ostatecznie siedzieli w ciszy we dwójkę przez następną godzinę.

Brunet spojrzał się zdziwiony i lekko urażony brakiem jakiejkolwiek interakcji. Postanowił zwrócić na siebie uwagę, poprzez położenie głowy na kolanach starszego. Louis całkowicie tym nie przejęty wpatrywał się dalej w film. Zaintrygowany obrotem sprawy Harry podniósł się do siadu skrzyżnego

-Dlaczego jesteś taki oschły od jakiegoś czasu? - odezwał się młodszy

-Hazz, w końcu nie chciałeś mnie tutaj, dlaczego mam z tobą rozmawiać

-Jak już tutaj jesteś, to mógłbyś chociaż się zainteresować mną też, a nie ciągle Gemmą

-Ktoś tutaj jest zazdrosny? - Louis spojrzał na niego z uśmiechem

-Nie, chciałbyś

-Jeżeli chcesz, abym zaczął się tobą interesować, przyznaj jak dużo atencji wymagasz, jak bardzo rozpieszczony jesteś i lubisz być traktowany jak mały chłopiec, to widać, ale chce to usłyszeć od ciebie

-Tylko przez niektórych, znaczy co? Kompletnie nie masz racji, jestem dorosły i dam radę się sam sobą zająć - oburzył się brunet krzyżując ręce na klatce piersiowej

-Skoro jesteś taki mądry, to dlaczego nie odrabiasz lekcji?

-Akurat nie mam nic zadane

-Okej, załóżmy, że ci wierzę - Louis spojrzał się na telewizor, gdzie właśnie pojawiły się napisy końcowe.

***

Louis jechał pod szkołę Harry'ego. Wiedział, że nie powinien, w końcu chciał dać młodszemu nauczkę, ale ciągle nie potrafił być całkowicie obojętny. Zaparkował tam, gdzie za pierwszym razem. Oparł się o drzwi i odpalił papierosa. Spojrzał na telefon, aby sprawdzić godzinę. Pozostało pięć minut do dzwonka, więc akurat uda mu się skończyć palić.

Harry wyszedł z budynku ze zdziwieniem patrząc na szatyna. Podszedł do auta powoli. Na twarzy szatyna ciągle był uśmiech, inny niż zazwyczaj

-Przyjechałeś po mnie - zdziwił się brunet

-Wolałem nie ryzykować, że znowu się spóźnisz i będę musiał cię znowu ukarać, będąc szczerym powoli kończą mi się do tego przyzwoite pomysły - Louis puścił mu oczko otwierając drzwi

-Tymi bym też nie pogardził - szepnął do niego zielonooki wsiadając do środka.

W ciszy pojechali pod szkołę Gemmy odebrać dziewczynkę. Opiekun poszedł do sali, gdzie wychowawczyni brunetki pomagała jej włożyć kredki do plecaczka. Dziewczynka uśmiechnęła się, a kobieta bez problemu oddała ją pod opiekę Louisa. We dwójkę wrócili do samochodu, gdzie Harry siedział sprawdzając coś na telefonie.

Szatyn w ciszy zapiął pasy Gemmie dokładnie je sprawdzając. Następnie usiadł za kierownicą i spojrzał się na Harry'ego

-Zapniesz sam pasy, czy tobie też ja muszę? - mruknął złośliwie niebieskooki

-No nie wiem, w sumie ty byś mógł zapiąć - zaśmiał się brunet chowając telefon.

Louis głośno westchnął i sięgnął przez ciało młodszego sięgnąć pas, aby następnie go zapiąć. Harry zwycięsko uśmiechnął się wbijając wzrok za widok za oknem.

Po dojechaniu na parking pod domem Gemma grzecznie szła za rękę z szatynem pod same drzwi. Oburzony starszy brat kroczył za nimi przyglądając się dokładnie zachowaniu Louisa względem jego siostry. Zazdrościł jej tego, jak dużo uwagi dostawała, jednak wciąż nie zamierzał się do tego głośno przyznać.

Louis pomógł dziewczynce umyć ręce, następnie prowadząc ją do stołu. Podgrzał obiad z wczoraj. Trzy talerze były już na stole parujące czekając na wszystkich. Gemma usiadła i zaczęła zajadać się przy okazji brudząc sobie nos oraz policzki sosem. Niebieskie tęczówki zwróciły się w jej kierunku od razu rozczulone tym widokiem. Opiekun szybko wziął dwa listki ręcznika kuchennego czyszcząc twarz dziewczynki. Harry przyglądał się temu w milczeniu, czując jakby to wszystko wypalało dziurę w jego brzuchu.

Po skończonym posiłku Louis posprzątał wszystko, a Gemma przyniosła swoje zeszyty, aby odrobić zadania domowe. Brunet usiadł w fotelu przeglądając media społecznościowe, aby odwrócić uwagę od tego, jak metr dalej brunetka siedzi na kolanach Louisa szczęśliwie coś pisząc. Szatyn co jakiś czas przytulał dziewczynkę, kiedy zapisała dobry wynik

-Skończyłam, pokolorujesz coś ze mną Louiś? - zapytała schodząc z kolan opiekuna

-Oczywiście, przynieś kolorowankę i kredki - szatyn uśmiechnął się mierzwiąc jej brązowe włosy.

Dziewczynka ucieszona pobiegła do pokoju tak szybko, jak tylko mogła. Louis śmiał się pod nosem sprzątając zeszyty dziewczynki. Harry przyglądał mu się z zaciekawieniem

-Mała bardzo cię polubiła, miło widzieć jak się tak dogadujecie - rzekł oschło Harry odkładając telefon

-Dziękuję, na pewno nie chcesz przyznać, jak zazdrość cię zżera? - zapytał szatyn podnosząc się, aby odłożyć wszystko do różowego plecaczka

-Kompletnie nie, w końcu mam czas dla siebie

-Więc czemu tutaj siedzisz, możesz przecież iść do swojego pokoju

-Wyganiasz mnie, to nie miłe Louis

-Nie chciałem być miły

Kiedy Gemma wróciła z rzeczami od razu położyła wszystko na stoliku i zaczęła kolorować pierwszy rysunek. Louis klęknął obok niej zaczynając rozmowę o księżniczce, którą właśnie wybrała dziewczynka w pierwszej kolejności

-I zrobię jej brązowe włosy, tylko są trochę za długie - mówiła dziewczynka podnosząc brązową kredkę

-Przecież masz długie włosy cukiereczku - zaśmiał się Louis

-Ale to nie ja! Ja ją pomaluję na Harry'ego! Zrobię zielone oczy, a sukienka będzie jasno niebieska - sprostowała z uśmiechem Gemma wracając do malowania.

Harry przysłuchiwał się temu z zaciekawieniem . Louis posłał mu czuły uśmiech wracając do rozmowy o kolorach.

Po skończeniu malowania Gemmie zachciało się spać, ale ciągle próbowała oglądać dobranockę. W końcu jednak nie wytrzymała, a jej powieki opadły zakrywając cały widok. Louis podniósł ją z zamiarem zaniesienia do jej pokoju. Brunet wyprzedził go otwierając po cichu drzwi. Opiekun położył śpiącą dziewczynkę na łóżku, następnie złożył pocałunek w jej włoskach i dokładnie przykrył kołdrą. Harry przyglądał się temu oparty o framugę. Poczuł lekkie ukłucie w sercu, myślał, że ma zawał jednak zrozumiał, że była to zazdrość. Kiedy zeszli w ciszy na dół był gotowy przyznać się, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszeli dźwięk przekręcanego klucza, a do środka weszła jego mama.

***

Piątek jest czymś, co kochają wszyscy. Brunet stał przed szkołą czekając na Louisa, który wyjątkowo dzisiaj postanowił najpierw odebrać jego siostrę. Kiedy jaguar wjechał na parking, chłopak od razu do niego podbiegł otwierając drzwi od pasażera. Gemma uśmiechnęła się do brata pokazując mu pomalowane ręce na co Louis pokręcił głową.

Po wejściu do domu szatyn zaprowadził dziewczynkę do łazienki dokładnie zmywając rysunki mydłem

-Cukiereczku, nie możesz tak rysować po rękach - marudził kolejny raz opiekun

-Przepraszam, ale podobało mi się to

-Ja wiem, tylko na przyszłość nie rób tego

-Czy ja też dostanę karę za bycie niegrzeczną?

-Oczywiście, nie zjesz dzisiaj słodyczy żadnych - szatyn posłał jej uśmiech ciągnąc ją do jadalni, gdzie był już Harry odrabiający zadanie domowe z francuskiego.

Dziewczynka usiadła obok brata z własnym zeszytem. Louis za to kończył zapiekanki na dzisiaj

-Louis, będę mógł iść do Nialla dzisiaj na godzinę? - zapytał nagle brunet

-Nie wiem, będziesz? - zapytał ze złośliwym uśmieszkiem

-Proszę, tylko na godzinę, jeżeli sprawi ci to radość będziesz mógł mnie zawieźć i odwieźć

-Dziękuję za pozwolenie - zaśmiał się sarkastycznie - oczywiście Harry, poprawiłeś oceny przez ten tydzień, należy ci się nagroda, o której cię zawieźć?

-Jakoś za półtorej godziny?

-Okej, masz u niego czas do dwudziestej - Louis uśmiechnął się.

Zaskoczony obrotem sytuacji brunet wrócił do lekcji, lecz przez smakowity zapach nie mógł się skupić. W końcu niebieskooki podał obiad odciągając rodzeństwo od lekcji. Podczas jedzenia Gemma jak zwykle ciągle nawijała o swoim dniu w szkole, co Louis komentował od czasu do czasu.

Po zakończonym posiłku opiekun kazał się zebrać Harry'emu, a sam sprzątał po obiedzie. Gemma siedziała na krześle przyglądając się szatynowi z zaciekawieniem.

*

Louis zawiózł bruneta do przyjaciela. Czekał do samemu momentu, jak chłopak wejdzie do domu i dopiero w tedy odjechał. Spojrzał przez lusterko na siedzącą w ciszy Gemmę. Postanowił zabrać dziewczynkę na lody i spacer.

Ostatecznie wylądowali na placu zabaw, gdzie brunetka pobiegła bawić się z innymi dziećmi zapominając o zamkniętej lodziarni, i to w ogóle nie było tak, że Louis wymyślił bajkę o zamkniętej lodziarni, kiedy przypomniał sobie o karze dla dziewczynki

-Uciekłeś z pracy? - zaśmiał się męski głos obok Louisa

-Nie, nie śmiał bym - odpowiedział szatyn odwracając się w stronę siadającego obok niego Zayna

-Więc która to twoja gwiazdeczka?

-Tamta brunetka, która teraz zjeżdża - wskazał palcem na dziewczynkę

-Słodka, a gdzie jej brat?

-U przyjaciela

-Tylko przyjaciela?

-Tak, z tego wiem, nie ma nikogo

-Masz szansę Tomlinson - delikatnie uderzył go w ramię

-Przestań to zarozumiały dzieciak, który trzyma się ciągle swojego

-No właśnie, całkowicie twój typ

-Dlaczego ty masz zawsze pieprzoną rację - warknął szatyn obracając się w stronę biegnącej do niej dziewczynki.

Gemma zwolniła widząc nieznajomego chłopaka obok swojego opiekuna

-Coś się stało gwiazdeczko? - zapytał opiekuńczo wystawiając rękę w jej kierunku

-Chce już wracać, nudzi mi się tutaj - odpowiedziała nieśmiało dając się wciągnąć na kolano szatyna

-Dobrze, może chcesz gdzieś jeszcze jechać?

-Nie, chce do domku, a kto to jest? - wskazała w stronę mulata, który przypatrywał się tej jakże słodkiej scenie

-To jest Zayn

-Cześć Zayn, jesteś chłopakiem LouLou? - zapytała bezpośrednio

-Nie, jestem tylko jego przyjacielem - ciemnowłosy uśmiechnął się rozczulony

-Dobrze Zayn, będziemy się zbierać, zdzwonimy się w niedzielę?

-Jasne Tommo! - krzyknął brązowooki na pożegnanie

***

Gemma na wpół przytomna patrzyła się za okno samochodu, kiedy jechali po Harry'ego. Brunet stał już na parkingu przed domem czekając na opiekuna.

Do domu dojechali po kilku minutach. Louis podniósł dziewczynkę, która zasnęła po drodze. Harry poszedł pierwszy otwierając drzwi przed nimi. Kiedy wrócili na dół szatyn od razu usiadł na kanapie i włączył telewizor . Zielonooki podszedł do niego i usiadł obok

-Dziękuję, no wiesz, że mi pozwoliłeś spędzić popołudnie u Nialla - zaczął Harry jąkając się delikatnie

-Widzę, że w końcu zaczynasz grać na moich zasadach - skomentował starszy odwracając wzrok w stronę współrozmówcy

-Jeżeli to sprawia, że zwracasz na mnie uwagę

-Czyli w końcu zamierzasz się przyznać?

-Uhhh... - Harry westchnął głośno przysuwając się bliżej, przerzucił jedną nogę przez szatyna siadając okrakiem na jego udach - masz rację, potrzebuję bardzo dużo uwagi i jest mi z tym źle kiedy jej nie dostaję, jestem rozpieszczony

-I zachowujesz się czasem jak małe dziecko - dodał Louis patrząc się poważnie

-Tylko względem ciebie - szepnął brunet zakładając ręce za karkiem starszego

-Tak dziecino? - zapytał niebieskooki prosto do ucha chłopaka

-Oj tak tatusiu - odpowiedział wciąż cicho brunet patrząc się na usta starszego.

Louis poczuł jak przez jego ciało przechodzą gorące fale. Na nic nie zważając wpił się w usta chłopaka. Zaskoczony Harry z początku nie reagował, jednak kiedy doszło do niego co się dzieje zaczął oddawać pocałunek. Szatyn przygryzł dolną wargę młodszego sprawiając, że ten jęknął prosto w jego usta. Ręce opiekuna powędrowały na plecy zielonookiego przyciągając go bliżej siebie. Zachłanny pocałunek skończył się, kiedy zaczynało im brakować tchu. Pierwszy oderwał się Harry przykładając czoło do tego drugiego. Oddychali głośno ciągle uśmiechnięci. Jednak chwilę beztroski przerwał im dźwięk podjeżdżającego samochodu. Brunet jak oparzony odskoczył na fotel kładąc na swoim kroczu poduszkę.

Anne weszła do środka wesoło pogwizdując. Louis podniósł się przywitać się z kobietą

-Zamierzałem zabrać ich jutro na basen i pizzę, jeżeli to nie problem - rozmawiał z kobietą

-Oczywiście, że nie, w przyszły weekend mam wyjazd służbowy, czy mógłbyś, no wiesz od piątku do niedzieli się nimi zająć?

-Oczywiście, rozumiem, że mam zająć pokój gościnny na ten czas?

-Tak, dziękuję Louis

***

Szatyn wrócił do swojej kawalerki około dziesiątej. Opadł na łóżko myśląc o tym co zaszło pomiędzy nim, a Harrym jeszcze chwilę temu. Jak na zawołanie usłyszał powiadomienie telefonu.

Od: Harry Styles

Jak mogłeś mnie zostawić w takim stanie tatusiu?


Do: Harry Styles

Jutro się tobą zajmę lepiej ;)

Louis zachichotał sam do siebie. Nie dowierzał, co się właśnie stało. To było bardzo niemoralne i nie etyczne względem jego pracy. Tylko jak mógł odmówić takiemu słodkiemu dzieciakowi jakim jest Harry.

***

Szatyn zjawił się w domu swojej pracodawczyni kilka minut przed ósmą. Swoimi kluczami otworzył drzwi wejściowe, a w przedpokoju zostawił biało-czarne Tomms'y. Postanowił dać spać rodzeństwu jeszcze trochę. Louis poszedł do kuchni i wyjął składniki na tosty. Na stole postawił szklanki oraz sok pomarańczowy. W tym czasie toster się już rozgrzał, więc niebieskooki mógł włożyć pierwsze kanapki do niego.

Harry obudzony krzątaniną w kuchni, wystraszony zszedł powoli na dół. Chłopak był przyzwyczajony, że w soboty zazwyczaj byli sami. Dopiero wchodząc do pomieszczenia rozpoznał swojego opiekuna. Bez zastanowienia przywarł do jego pleców

-Dzień dobry tatusiu - wyszeptał mu do ucha, następnie je przygryzając

-Nie podlizuj się, kara dzisiaj i tak cię nie ominie - stwierdził twardo Louis obracając się - ale dzień dobry tobie również

-Nawet nie zamierzałem się od ciebie oddalać dzisiaj

-To dobrze, nie będziesz miał wyboru, a teraz chcesz mi pomóc? - zapytał szatyn unosząc podbródek młodszego

-Oczywiście

-Grzeczny chłopczyk - Louis złożył delikatny pocałunek na ustach bruneta.

Harry na te słowa delikatnie zamruczał ponownie wtulając się w starszego

-Możesz dokończyć tosty, a ja pójdę obudzić twoją siostrę - zaproponował szatyn odchodząc

-Okej - Harry otworzył toster w celu wyjęcia gotowych kanapek.

Louis po cichu wszedł do niebiesko-zielonego pokoju Gemmy. Dziewczynka spokojnie spała przykryta fioletowym kocykiem

-Kwiatuszku, wstawaj - wyszeptał miłym głosem prosto do jej ucha

-Jeszcze chwilę Louiś... - rzekła przez sen przewracając się na plecy

-Gemmo śniadanie już czeka, dołącz do nas, a dostaniesz nagrodę

-Nagrodę? - zaciekawiła się dziewczynka siadając

-Zabieram was w specjalne miejsce, więc lepiej nie zachodź mi dzisiaj za skórę

-Dobrze - brunetka podniosła się i za rękę ruszyła z opiekunem na dół.

Jej starszy brat zrobił już całe śniadanie. Teraz siedział przy stole czekając na resztę

-Harry już nie śpisz! To coś nowego - zaśmiała się dziewczynka siadając na swoim stałym miejscu

-Dzięki wiesz - prychnął brunet gryząc swoją kanapkę

-Gemma nie ładnie tak się śmiać ze starszych - zwrócił jej uwagę opiekun

-Przepraszam

***

Po zjedzonym posiłku Louis posprzątał talerze, a rodzeństwo wysłał, aby spakowali się na wyjazd. Kiedy szatyn odłożył ostatni kubek na suszarkę, postanowił sprawdzić jak sobie radzą. Najpierw zajrzał do pokoju Gemmy

-Masz wszystko kwiatuszku? - zapytał podchodząc do dziewczynki

-Tak, mój ulubiony ręcznik, strój z myszką Micky, rękawki do pływania i takie śliczne klapki ze słonecznikami

-Świetnie, zejdź na dół i czekaj w salonie, ja jeszcze sprawdzę, co u twojego brata

-Dobrze Louiś - dziewczynka zabrała swój plecaczek i poszła na dół.

Louis teraz zajrzał do pokoju bruneta, który to klękał przed swoją komodą szukając czegoś

-Nawet twoja siostra się szybciej zapakowała - rzekł starszy podchodząc bliżej

-Nie mogę się zdecydować - odpowiedział Harry podnosząc dwie różne pary kąpielówek

-Mógłbyś wziąć te różowe

-Oszalałeś, mam się tak publicznie pokazać

-W sumie masz rację, to bardziej widok tylko dla mnie

-Właśnie - zielonooki po raz pierwszy obrócił się w stronę opiekuna, będąc teraz idealnie twarzą przy jego kroczu

-Podoba ci się to co widzisz, no nie dzieciaku? - zapytał zatapiając jedną dłoń w brązowych lokach

-I to jak - chłopak przygryzł dolną wargę ówcześnie ją oblizując

-Louiś długo jeszcze?! - rozległ się krzyk Gemmy z dołu

-Już! - odkrzyknął do niej

-Kiedyś uduszę tego dzieciaka - warknął Harry

-Oj skarbie, nie ładnie tak mówić - szatyn pociągnął go do góry za włosy całując zachłannie

-Przepraszam - rzekł młodszy między pocałunkami

Harry szybko dokończył pakować rzeczy pod czujnym okiem starszego. W końcu zeszli razem na dół.

Louis dokładnie zapiął pas dziewczynki, nawet znalazł specjalne siodełko dla niej. Gemma zajęła się wpatrywaniem w widok za oknem oraz nuceniem piosenki pod nosem. Harry usiadł z przodu na miejscu pasażera wpatrując się mocno w kierowcę. Niebieskie tęczówki najpierw zdziwione popatrzyły na twarz młodszego, lecz następnie wzrok skierował się niżej na niezapięte pasy. Louis sięgnął po pas i zapiął go niedyskretnie pocierając o kroczę bruneta, przez co ten się cały spiął. Zadowolony z siebie opiekun ruszył z podjazdu i pojechał w kierunku parku wodnego.

***

Louis stał przy kasie z podopiecznymi po swoich bokach

-Ile lat ma dziewczynka? - zapytała kasjerka

-Dziewięć

-Za chwilę zaczynają się zabawy z dziećmi do dwunastego roku życia, aby dorośli mieli czas dla siebie, trwa to dwie godziny i dziecko będzie pod opieką naszych animatorów

-Czy to jest dodatkowo płatne?

-Nie, wszystko jest już w cenie biletu

-Dobrze, dziękujemy bardzo - Louis zabrał klucze do szafek i zabrał dwójkę ze sobą.

Harry zniknął za drzwiami przebieralni ze swoim plecakiem

-Louiś, mogę iść sama? - zapytała dziewczynka muskając palcami zawieszkę swojego plecaka

-A dasz sobie radę?

-Tak!

-To idź, w razie czego wołaj mnie

-Oczywiście - Gemma poszła do przebieralni uśmiechnięta.

W międzyczasie Harry wyszedł w samych spodenkach kąpielowych i odłożył swój plecak do szafki

-Ty jeszcze nie przebrany? - zdziwił się patrząc na Louis'a.

Szatyn z kolei przypatrywał się lekko wyrzeźbionej klatce piersiowej młodszego

-Czekam na twoją siostrę - odparł dopiero po chwili, na co Harry lekko parsknął śmiechem

-Jasne, idź się przebrać, ja będę mieć oko na nią

-Dzięki - Louis posłał mu ciepły uśmiech i zaraz po tym zniknął za białymi drzwiami.

Kiedy szatyn się przebierał, Gemma wyszła już przebrana - dała sobie radę. Harry pomógł jej odłożyć rzeczy do szafki i zapiął bransoletkę z kluczykiem na jej rączce.

Louis wyszedł z przebieralni w czarnych kąpielówkach. Wzrok młodszego od razu powędrował w jego stronę dokładnie analizując jego wygląd. Wyrzeźbiona klatka piersiowa przyozdobiona tatuażami, odznaczająca się dość linia V, oraz wyrzeźbione ramiona również pokryte tuszem. Harry poczuł jak jego spodenki zaczynają robić się za ciasne, a w ustach mu zaschło. Automatycznie odwrócił wzrok starając się myśleć o najbardziej obrzydliwych rzeczach, jakie tylko znał.

Szatyn odłożył swoje rzeczy i złapał małą rączkę Gemmy

-Możemy iść już? - zapytał najstarszy

-Tak! Louiś, a będę mogła iść tam pobawić się z tymi dziećmi? - zapytała brunetka ciągnąc rękę opiekuna w stronę wyjścia na dwór

-Oczywiście cukiereczku - Louis posłał jej czuły uśmiech dając się wyciągnąć na teren parku.

Harry dreptał za nimi zażenowany.

Dzisiejszy dzień był w sam raz, aby odwiedzić park wodny na świeżym powietrzu. Trzydzieści stopni było jeszcze bardziej odczuwalne dzięki bezchmurnemu niebu.

Louis podszedł do animatorki porozmawiać z nią o daniu dziewczynki na te dwie godziny. Kobieta uśmiechnęła się od ucha do ucha i zabrała Gemmę do reszty dzieci. Szatyn patrzył jeszcze chwilę na nią. W końcu obrócił się w stronę Harry'ego, który przeskakiwał z nogi na nogę zdenerwowany

-Gdzie chcesz iść najpierw? - zapytał podchodząc do chłopaka

-Nie wiem, jestem tutaj pierwszy raz - przyznał wzruszając ramionami

-No to poprowadzę cię, chodź - Louis wystawił dłoń w jego kierunku, którą brunet oczywiście przyjął.

Szli przez teren parku trzymając się za ręce prosto do głębokiego basenu o nazwie „tropikalna przygoda". Szatyn zajął dwa leżaki obok siebie i spojrzał na błękitną wodę. Było bardzo dużo ludzi, w końcu pogoda sprzyjała siedzeniu w basenie cały dzień. Harry położył się na leżaku z zamiarem opalenia się. Po chwili jednak poczuł dziwną, zimną maź na swoich plecach, a zaraz po tym na jego biodrach usadowił się Louis

-Jeszcze się spalisz za bardzo - powiedział beznamiętnie chłopak zaczynając rozmasowywać krem do opalania po całych plecach

-Dziękuję Lou, uwielbiam kiedy tak dbasz o mnie - przyznał szczerze Harry

-Dla mojej dzieciny wszystko - wyszeptał mu do ucha podnosząc się.

Przez to brunet poczuł, jak jego erekcja znowu rośnie. Próbował nie zwracać na to uwagi, tylko skupić się na odprężeniu całego ciała i zrobienia sobie krótkiej drzemki. Jego siostra miała rację, on zdecydowanie nie należał do rannych ptaszków i dzisiaj miał za mało snu.

-Zaraz wrócę - powiedział Louis podnosząc się.

Starszy podszedł do barku i kupił dwa mohito dla nich. Położył szklanki na stoliku i delikatnie dotknął ramienia młodszego sprowadzając go na ziemię. Harry spojrzał się bokiem na napój posyłając ogromny uśmiech szatynowi.

Louis ułożył się wygodnie na leżaku, a w lewą rękę wziął szklankę od czasu do czasu popijając z niej drinka

-Idę popływać - oznajmił w pewnym momencie Harry podnosząc się

-Zapomniałeś o karze? - Louis uniósł jedną brew lekko rozśmieszony zawstydzonymi wypiekami na jego twarzy

-Więc chodź ze mną - brunet wystawił dłoń w kierunku opiekuna, na o ten pokiwał lekko głową chwytając rękę i splatając ze sobą ich palce.

Woda była lekko zimna, co zbiło z nich gorączkę od żaru słonecznego. Ten basen był największy, więc ludzie nie przeszkadzali sobie nawzajem. Wysokość wzrastała z każdym kolejnym metrem. Louis puścił dłoń chłopaka chcąc odpłynąć kawałek, jednak zanim mógł to zrobić, Harry rzucił się mu na plecy. Oboje wpadli do wody tworząc wielki plusk. Kilka osób spojrzało w ich stronę śmiejąc się. Pierwszy wypłyną Louis patrząc się z zaskoczeniem na bruneta, który dopiero chwilę po nim również wystawił głowę spod wody

-Dlaczego to zrobiłeś? - warknął Louis

-Dla zabawy - rzucił szybko Harry, jednak jego oczy były przepraszające.

Louis prychnął coś pod nosem odpływając kawałek dalej, aby usiąść w jednej z okrągłych kabin odgrodzonych od reszty basenu. Smutny brunet popłynął za nim. Starszy siedział rozkoszując się żarem słonecznym, aż poczuł jak ktoś siada na nim okrakiem

-Harry - warknął próbując zrzucić z siebie chłopaka

-Przepraszam, chciałem aby było śmiesznie - powiedział patrząc się w niebieskie tęczówki

-Przeprosiny przyjęte, a teraz zejdź jak najszybciej

-Oh, czyżbyś miał jakiś problem tatusiu? - wyszeptał u prosto do ucha lekko się poruszając

-Harry ostrzegam cię - dłonie szatyna złapały młodszego za biodra bez problemu go podnosząc i odstawiając obok siebie

-A jaką tym razem dasz mi karę jak będę niegrzeczny? - zapytał ponownie wprost do ucha starszego tym razem lekko je przygryzając

-Chodź za mną - rozkazał niebieskooki odpływając.

Kiedy dotarli do swoich leżaków zabrali klapki oraz ręczniki. Louis złapał ponownie rękę młodszego ciągnąc go ze sobą do jednej z toalet, gdzie nigdy nikt nie chodzi. Harry zadowolony, wiedząc co zaraz będzie usiadł na toalecie z szerokim uśmiechem.

Szatyn zamknął drzwi i opierając się o ścianę zwrócił się w stronę młodszego

-Na kolana - rzekł chłodno.

Harry od razu wiedział o co chodzi. Szybko wykonał polecenie klękając przed starszym. Chwycił palcami gumkę od kąpielówek ściągając je, tym samym uwalniając jego już stojącego penisa. Spojrzał się niewinnym wzrokiem w niebieskie tęczówki biorąc go do ust najpierw do połowy. Louis zatopił jedną dłoń w brązowych lokach i w ogóle nie myślał o tym, jak ta sytuacja jest nieodpowiednia. Wolną rękę przyłożył do swoich ust nie chcąc być za głośny. Jednak ciche jęki opuszczały go, kiedy Harry dokładnie zassał się na główce, dłońmi pracując na reszcie jego długości

-Harry... zaraz... - szatyn poczuł znajome uczucie w podbrzuszu następnie dochodząc prosto w usta młodszego. Ten przełknął wszystko bez problemu.

Zielonooki naciągnął kąpielówki na starszego, a ten pociągnął go za włosy do góry łącząc ich usta w zachłannym pocałunku. Teraz Louis popchną bruneta prosto na przeciwległą ścianę ściągając z niego spodenki od kąpieli

-Ktoś tutaj był niedobry, i to tak niedawno, co dziecino? - wyszeptał do jego ucha

-Jak zamierasz mnie ukarać? - zapytał lekko się jąkając.

Louis nic nie odpowiedział jedynie przejechał ręką po jego mokrym od wody pośladku

-Będzie bardziej boleć, jakby było za mocno daj mi znać - powiedział starszy wpatrując się czule w jego oczy. Harry jedynie kiwnął głową od razu czując pierwszego klapsa - licz dla mnie skarbie

-Jeden - przełknął głośno ślinę. Doliczył tak do pięciu i wiedział, że ślad zostanie tam na długi czas.

Szatyn przystawił dwa palce prosto do jego ust, które Harry od razu zaczął dobrze ślinić

-Lou, ale my nie mamy... - nie zdążył dokończyć, gdyż poczuł kolejnego klapsa na drugim pośladku

-Co mówiłeś?

-Tatusiu, nie mamy przecież nic - poprawił się czując kolejną dawkę podniecenia, kochał takiego władczego Louisa

-Oj skarbie, nie zamierasz cię pieprzyć - stwierdził szatyn chwytając penisa młodszego, na co ten jęknął niespokojnie.

Louis uśmiechnął się szatańsko. Zebrał z główki preejakulat rozprowadzając go po całej długości. Dłonie Harry'ego złapały mocno ramiona starszego. Szatyn widząc, że jego palce są dobrze oślinione zabrał je i przystawił do wejścia chłopaka. Wsadzając pierwszego palca z ust Harry'ego wydobył się głośny jęk, którego od razu stłumiły usta szatyna mocno go całując. Kiedy brunet przyzwyczaił się, dodał drugiego palca zaczynając robiąc nimi nożycowate ruchy, a druga ręką zsynchronizował ruchy obciągania mu. Pocałunek zmienił się teraz bardziej w jęczenie w swoje usta nawzajem.

-Tatusiu, blisko - wymamrotał w końcu brunet dochodząc po chwili.

Louis uśmiechnął się zadowolony

-Byłeś cudowny skarbie - szepnął prosto w jego wargi składając tam słodki pocałunek

-To było wspaniałe - przyznał szczerze Harry.

Szatyn wziął ręcznik czyszcząc siebie i młodszego ze spermy. Brunet nałożył kąpielówki

-Wyglądasz jak istny bałagan, podoba mi się to - zaśmiał się niebieskooki wychodząc.

Twarz Harry'ego pokryła się rumieńcami idąc w lekkiej odległości od opiekuna

-Styles, siemka! - podszedł do niego Nick z dwójką innych chłopaków

-Hej... - powiedział nieśmiało zerkając za ich plecy, gdzie stał Louis z założonymi na piersi rękami

-Nie spodziewałem się ciebie tutaj, idziesz z nami na drinki? - ponownie odezwał się, jak widać, przewódca

-Wybaczcie, ale Harry nie może, jest tutaj ze mną - wtrącił się szatyn podchodząc i stając obok młodszego

-Louis Tomlinson, chodziłeś do naszej szkoły, dlaczego jesteś tutaj z Harrym? Nie wolisz być z kimś dużo bardziej dojrzałym? - zaśmiał się Nick dorodnie prężąc wyrzeźbioną klatkę piersiową

-Wybacz ale zabrałem tutaj swojego chłopaka i jego siostrę, po którą musimy iść, żegnaj - Louis złapał dłoń bruneta ciągnąc go w stronę strefy dla dzieci.

Harry jednak w pewnym momencie zatrzymał się przyciągając starszego do pocałunku. Szatyn nie protestował, jedynie oddał pocałunek przepełniony miłością.

Zielonooki uśmiechnął się szczęśliwie, tak samo jak jego opiekun. Ruszyli dalej i odebrali zmęczoną Gemmę. Wrócili do szatni, gdzie przebrali się, a dziewczynka o dziwo dała radę sama.

Louis zdał opaski dopłacając za dwa drinki, które wcześniej kupił dla siebie i Harry'ego. Tym razem brunet zapiął siostrę w foteliku. Oczy brunetki same się zamknęły, więc najstarszy spokojnie mógł położyć dłoń na kolanie zielonookiego.

Dopiero pod pizzerią obudzili Gemmę, która z uśmiechem złapała rękę starszego brata. Zajęli miejsce koło wiatraka, który dawał im przyjemny chłód. Zamówili dwie pizze, jedną małą z szynką, serem i pieczarkami dla dziewczynki, oraz dużą hawajską dla chłopaków. Podczas czekania na posiłek wypili schłodzone napoje śmiejąc się i rozmawiając o tym, co najmłodsza robiła w parku wodnym.

***

Wieczorem cała trójka siedziała oglądając jedną z bajek Disney'a. Dzięki temu, że była to kraina lodu, widok śniegu wpływał na ich odczuwanie temperatury. W końcu Gemma zasnęła na ramieniu opiekuna. Ten chciał już ją zanieść do pokoju, ale przeszkodził mu Harry

-Zostaw ją, Anne i tak zaraz będzie - powiedział cicho, aby nie zbudzić siostry.

Louis pokiwał głową i wrócił do oglądania bajki. Brunet pocałował krótko jego usta, następnie kładąc się na jego kolanach. Zamknął oczy i również po chwili zasnął.

Równo z napisami końcowymi do domu wróciła gospodyni. Louis posłał jej czuły uśmiech. Kobieta zdjęła buty i podeszła bliżej

-Wiedziałam, że Gemma cię pokochała, ale co zrobiłeś Harry'emu? - zaśmiała się cicho

-Mówiłem, że go naprostuje - stwierdził humorystycznie delikatnie gładząc brązowe loki, przy okazji zabierając je z twarzy chłopaka.

END

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top