Tajemnica zawodowa | 𝗕𝗹𝗼𝗼 (+18)


dla: Beithe25

• Do oneshota polecam przesłuchać zamieszczoną piosenkę

Pomieszczenie wypełniał zapach męskich perfum, było gęste i ciężkie. Każdy z zebranych w nim osób, uwijał się jak w okopie, aby zdążyć przed ustaloną godziną. To właśnie dzisiaj zaczynał się plan zdjęciowy do najnowszego teledysku jednego z koreańskich artystów. Agencja, w której zostałaś zatrudniona, nawet nie wspomniała o tym, kto miał być główną gwiazdą tego przedsięwzięcia.

Już od samego rana czułaś, że to nie będzie dobry dzień. Wszystko przez pech, który od momentu otworzenia oczu nieustannie ci towarzyszył. Wstając z łóżka, uderzyłaś głową w stojącą obok mebla lampę. Później mały palec u stopy spotkał się z kantem szafy, a miska z płatkami wypadła z rąk, rozbijając się na kuchennym gresie. Przeklęłaś siarczyście w momencie, kiedy maskarą przejechałaś po gałce ocznej, powodując zaczerwienienie, spiekotę i łzawienie.

Wyszłaś z mieszkania i dotarłaś do odpowiedniego stanowiska, dwie minut po czasie. Oczywiście nie umknęło to czujnemu przełożonemu, co z resztą skomentował dosadnie i nazbyt wylewnie. Ukłoniłaś się nisko, mrucząc słowa przeprosin i rozłożyłaś potrzebne kosmetyki na blacie miejsca, które zostało ci przydzielone. Ułożyłaś pędzle w odpowiedniej kolejności, zaczynając od tych do powiek, korektora i podkładu, poprzez puder, konturowanie kończąc na delikatnym wachlarzu do rozświetlacza. Wszystkie kosmetyki, którymi miałaś pracować, były sumienne wybrane przez cały sztab ludzi, liczący ich tuzin, a które były zatrudnione przez wytwórnie artysty, którym miałaś się zająć.

Tak właściwie wątpiłaś, że będziesz upiększać głównego artystę. Gdyby się ktoś zapytał, w ciemno obstawiałaś jednego z tancerzy. Makijażem interesowałaś się od dziecka. Dosłownie. Uwielbiałaś tworzyć piękne charakteryzacje. Dlatego zostałaś wizażystką w znanej firmie, pracującej z artystami światowego formatu. Praca marzenie, dla większości ze znanych ci osób.

Kiedy miałaś pewność, że wszystko zostało ułożone w odpowiedniej kolejności, odwróciłaś się do fotela i zaskoczona zauważyłaś mężczyznę. Jego baczne, ciemne tęczówki, patrzyły na ciebie zagadkowo. Wyglądał niczym niegrzeczny chłopiec, który jedynie, o czym marzy, to wyrwać się z tego miejsca i odjechać siną w dal w poszukiwaniu kolejnych przygód.

— Bloo! — usłyszałaś głos przełożonego, który podszedł do twojego stanowiska. — Zapraszam na swój fotel.

— A z tym coś jest nie tak? — odparł zdezorientowany.

Jego ton był cierpki, jakby zdenerwowany. Nie wiedziałaś, dlaczego, jednak szybko zrozumiałaś, że to właśnie on miał być główną gwiazdą na tym planie.

— Nie, nie...

Nigdy wcześniej nie słyszałaś, żeby kierownik był tak przerażony. Najwidoczniej to właśnie raper miał nad nim przewagę. Na pewno w postaci tego, że był artystą, który płacił i wymagał.

— Posuń się — mruknął do ciebie, trącając nachalnie biodrem.

Wykonałaś polecenie, choć w środku było ci przykro. Czyżbyś nie miała na tyle talentu, abyś wykonała makijaż dla głównego artysty? Jednak raper miał inne zdanie i wprost powiedział, że chce, byś właśnie ty wykonała charakteryzacje. Jednym śmiałym gestem zabronił przełożonemu na jakiekolwiek słowo.

Wściekły kierownik tylko włożył ci do rąk pędzel, a potem znikł z pola widzenia. Bloo westchnął, niemo nakazując ci wziąć się za makijaż. Dlatego drżącymi rękami zaczęłaś pracę.

Starałaś się uspokoić i na nowo odzyskać kontrolę nad każdym ruchem. Przecież nie byłaś nowicjuszką, a wizaż był twoją pasją. Zaczęłaś od oczyszczenia twarzy i nałożenia odpowiedniej pielęgnacji. Odczekując wskazane minuty, starałaś się bliżej przyjrzeć męskiej twarzy. Widziałaś długie, ciemne rzęsy, proporcjonalny nos, pełne usta. Bloo rozpiął guziki koszuli, ponieważ w pomieszczeniu było dość ciepło.

— Długo jeszcze? — zapytał dość spokojnie, co cię bardzo zdziwiło. Ponieważ to był znacznie łagodniejszy ton, niż w przypadku tego, użytego do przełożonego.

— Nie — odpowiedziałaś. — Czas zacząć nakładać odpowiednią bazę.

Automatycznie wzięłaś się do pracy. Koncept teledysku był dość prosty. Aczkolwiek wiedziałaś, że prostota zazwyczaj nie jest spokojna ani łatwa. Tutaj decydował każdy szczegół i detal. Dlatego wyjątkowo przyłożyłaś się do pracy.

Delikatnie podkreśliłaś linię wodną ciemną kredką. Nałożyłaś specjalny produkt, aby studyjne światło nie odbijało się od twarzy. Po wszystkim czułaś się zadowolona.

— Gotowe — rzekłaś, robiąc krok do tyłu.

Natychmiast wzrok ciemnych tęczówek spoczął na tobie. A usta muzyka wygięły się figlarnie.

— Jest ok — podsumował. — Dobra robota.

Uśmiechnęłaś się, gdy mijał cię, a do nozdrzy wbił subtelny zapach. Usłyszałaś pochwałę, którą cię uraczył. Czułaś dumę, bo tak, dałaś radę. Posprzątałaś stanowisko, a potem chciałaś iść zobaczyć rapera podczas kręcenia teledysku.

Bloo wyglądał olśniewająco, szczególnie w jasnym świetle lampy. Teledysk był dynamiczny, a z drugiej strony interesujący. Opowiadał o miłości i pewności, że raper jest jednym jedynym. Czy rzeczywiście mógł być taki?

Kiedy zorientowałaś się, że dłuższy czas podążasz za nim wzrokiem, a sam artysta go przechwycił, zarumieniłaś się i odwróciłaś twarz. Nie chciałaś go rozproszyć, ani tym bardziej pokazać, że przecież był w twoim typie. Wciąż pamiętałaś guzik rozpiętej koszuli i tatuaż.

Odeszłaś na bok, zaszywając się w zakulisowym pomieszczeniu. Ponownie ułożyłaś pędzle, a potem sięgnęłaś po paczkę papierosów, leżącą na dnie torebki. Próbowałaś rzucić nałóg, jednak przebywając w takiej sytuacji, zazwyczaj lekkiego zdenerwowania, łamałaś się nikotynowemu nałogowi.

Wychodząc z budynku studia, znalazłaś się na niewielkim placyku tuż za budowlą. Dostrzegłaś w oddali ulicę miasta. Automatycznie otworzyłaś paczkę i wzięłaś do ręki długi, mentolowy papieros. Dłuższy czas szukałaś zapalniczki i przeklęłaś, przypominając sobie, że jej nie zabrałaś.

— Proszę — usłyszałaś męski głos, a przed twarzą pojawił się ogień.

Skinęłaś głową, przybliżając cygaro do zapalniczki. Zaciągnęłaś się i wypuściłaś pierwszy obłok nikotynowej pary. Podziękowałaś nieśmiało, starając się nie patrzeć na twarz rapera. Bloo także zapalił i oparł się o ścianę obok. Jego zapach był wymieszany ze zbawienną nikotyną.

— Ładna piosenka — przerwałaś ciszę, jaka was objęła.

— Dziękuję — odparł.

Ponownie zaciągnęłaś się i zrobiłaś buch. I kolejny raz. I ponownie. Gasząc cygaro o specjalny metalowy kosz, ukłoniłaś się i odwróciłaś w stronę drzwi. Czułaś na sobie palący wzrok ciemnych tęczówek.

Następnego dnia było lepiej. Już nie rozlałaś płatków, nie uderzyłaś się w palec, ani nie spóźniłaś się do pracy. Zaskoczona zauważyłaś, że raper ponownie zajął miejsce przy twoim stanowisku i uśmiechnęłaś się do niego, kłaniając w pół. Zobaczyłaś też na stoliku kubek z parującą cieczą. To kawa, w dodatku twoja ulubiona.

— Zapytałem tego buca, jaką pijesz — wskazał na twojego kierownika.

Pan Hyujin wciąż był obrażony i wyraźnie to komunikował. Podziękowałaś nieśmiało, a potem otworzyłaś swoją torbę, wyciągając portmonetkę.

— Nie potrzebuję pieniędzy — rzekł stanowczo Bloo. — Nie lubię pić w samotności, dlatego pomyślałem, że mi potowarzyszysz.

Ponownie skinęłaś głową i wzięłaś do ręki papierowy kubek. Uwielbiałaś zapach kawy, szczególnie o poranku. Wzięłaś łyk, notując, że raper nie odrywa od ciebie wzroku. Jednak stwierdziłaś, że to tylko niewinne spojrzenie.

Zabrałaś się do pracy. Ponownie zaczynając od pielęgnacji, poprzez tonizację i nakładanie produktów w uporządkowanej kolejności. Bloo był cierpliwy, choć wielokrotnie czułaś na sobie jego oddech. Uważałaś, że to tylko współpraca, profesjonalna i nie przekraczałaś granicy między żadnym flirtem. Aczkolwiek bardzo kusiło.

Bloo ponownie grał z przepiękną aktorką, jednak nie spuszczał z ciebie wzroku. Starałaś się nie rumienić, ale było to stanowczo zbyt trudne. Zwłaszcza kiedy kończąc pracę, zaproponował, że podrzuci cię do mieszkania. Zdziwiona chciałaś zaprotestować.

— To po drodze — powiedział na swoje usprawiedliwienie. — Wsiadaj.

Nie kłóciłaś się długo, właściwie prawie wcale. Każde słowo i tak było lekceważone przez artystę. Dlatego wsiadłaś do pojazdu, zajmując miejsce pasażera. Z początku nie wiedziałaś, co powiedzieć, ale już po kilku minutach mężczyzna wciągnął cię do rozmowy.

Zadawał pytania. O wszystko. Jakie piosenki ci się podobają, kto jest twoim ulubionym wykonawcą, co byś zmieniła w kpopie. Wydawało się, że słucha z uwagą, jednocześnie skupiając się na drodze. Później ty zadawałaś pytania. Chciałaś go bliżej poznać. Zrozumieć, dlaczego sprawia wrażenie niegrzecznego? Skoro teraz ukazuje swoją dobrą stronę.

— Jesteśmy — odezwał się po kwadransie podróży.

Spojrzałaś przez boczną szybę i odnalazłaś blok, w którym wynajmowałaś mieszkanie. Skinęłaś głową i wyszeptałaś swoja podziękowania, co skomentował uśmiechem.

— Jutro o dziewiątej? — zapytał na pożegnanie. Aczkolwiek nie wiedziałaś, czy jego ton był zniecierpliwiony, czy pełny obawy.

— Tak — odpowiedziałaś równie szerokim uśmiechem, poprawiając kosmyk włosów za ucho. Następnie zamknęłaś drzwi i podążyłaś do klatki schodowej.

W mieszkaniu zdjęłaś buty i dosłownie padłaś na łóżko. Zanotowałaś, że prawie od razu zaczęłaś o nim myśleć, a na policzki wstąpiły rumieńce. Czułaś, że poczułaś się jak głupia nastolatka. A przecież był on tylko twoim zleceniodawcą. Doskonale wiedziałaś, że praca to nie miejsce na uczucia.

Następnego dnia ponownie zastałaś go siedzącego na wyznaczonym miejscu. Pogrążony był w zadumie, a jego wzrok bacznie śledził tekst z telefonu. Najwidoczniej nie miał dobrego humoru, bo gdy tylko podeszłaś, spiął się i przeklął. Oczywiście dość cicho i niezbyt wylewnie. Później wzięłaś się do pracy, a Bloo nie wypowiedział ani jednego słowa. Ponownie dokończyłaś swoje dzieło, a chłopak bez słowa wstał i podążył na plan zdjęciowy.

Przez chwile patrzyłaś na scenę, w której obejmował piękną aktorkę, a dziwne uczucie zakuło cię gdzieś wewnątrz. To oczywiście było dla ciebie absurdalne, bo nie mogłaś nic poczuć. A jednak, kiedy widziałaś scenę pocałunku, coś w tobie pękło. Odeszłaś na bok, skierowałaś się do stanowiska, posprzątałaś przyrządy. Westchnęłaś ciężko, nie rozumiejąc, co się z tobą dzieje? Dlaczego tak reagujesz? Przecież doskonale zdawałaś sobie sprawę, że między wami nic nie było. On z czystej uprzejmości odwiózł cię do domu i z ciekawości wypytywał o zdanie i życie osobiste.

Z początku nie usłyszałaś zamykanych drzwi. Zdziwiłaś się, gdy podnosząc głowę, dostrzegłaś w drzwiach rapera. Bloo stał, bacznie obserwując twoje ruchy. Żadne z was nie wypowiadało słów. Powietrze było gęste.

Jednym krokiem dopadł do ciebie i spowodował, że cofnęłaś się w najdalszy kąt. Blat stołu wpił się w krzyże, a mężczyzna wciąż patrzył w twoje oczy. Zastanawiałaś się, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Miałaś wiele pytań, aczkolwiek wszystkie zniknęły, gdy złapał twoją twarz i zachłannie wpił się w usta. Smakował nikotyną i miętową gumą. Odrobiną wina z dobrego szczepu.

— Zaraz ktoś tu wejdzie — wyszeptałaś, powoli między pocałunkami.

— Pieprzyć to — skomentował dosadnie.

Czułaś jego dłoń, która zsunęła się po szyi, na ramiona, a potem na talię. Bloo złapał cię pod pupą i wziął na ręce. Następnie cofnął się do tyłu i zajął fotel do makijażu. Sadzając cię na swoich udach, poczułaś, jak bardzo cię pragnie.

Nie przerywał pocałunków, a z każdym coraz zachłanniej pieścił wargi. Językiem zakradł się do wnętrza, a ty skomentowałaś to serią jęków. Byliście nakręceni, szczególnie ryzykiem nakrycia przez kogoś z ekipy na planie.

— Nawet nie wiesz, jak na mnie działasz — wyszeptał, schodząc mokrymi pocałunkami na szyję.

Wiłaś się na nim, ocierając o nabrzmiałego w dżinsach członka. Pragnęłaś go poczuć i w tamtym momencie odrzuciłaś wszystkie za i przeciw totalnie oddając się rozkoszy. Niegrzeczne dłonie wsunęłaś pod koszulkę, czując zarys mięśni brzucha. Raper przyssał się do obojczyka, powodując rozchodzącą się rozkosz w tym sekretnym dla ciebie miejscu.

Zwinne palce dostały się pod koronkę biustonosza i zaczęły przyjemną zabawę z nabrzmiałymi sutkami. Odchyliłaś głowę, wyginając się niczym struna. Było ci cholernie dobrze.

— Patrz na mnie.

To nie była prośba, a polecenie. Natychmiast spojrzałaś w jego oczy. Hipnotyzujące, w których odnalazłaś tak zwane kurwiki. Zrozumiałaś, że jest za późno na ucieczkę, lecz nawet jej nie chciałaś podjąć.

— Jesteś tak kurewsko piękna.

Każde z jego słów wprawiało twoje ciało w spazmy dreszczy. Podbrzusze przeszedł wstrząs i zrozumiałaś, że pragniesz rapera. W sobie i w swoim życiu. Przygryzłaś wargę, co skutkowało kolejną serią zachłannych pocałunków.

W pewnym momencie Bloo złapał cię za uda, sunąc dłonią do góry. Odkrywał kawałki skóry, odsuwając materiał spódniczki, którą miałaś dziś założoną. Jego śmiały opuszek wręcz z niecierpliwością kierował się w stronę koronki majteczek, aby odsunąć materiał i zagłębić się w tobie.

Nie przerywając pocałunków, ośmielił się wkraść i zacząć przyjemną grę, w której od samego początku byłaś na straconej pozycji. Zwinność i grację miał wypisaną na twarzy, tej niegrzecznej.

— Jesteś taka ciasna — wyszeptał z aprobatą.

Wiłaś się pod nim, ruszałaś niecierpliwie biodrami, odchylałaś głowę i ponownie łączyłaś wasze usta. Przygryzłam jego wargę, co skomentował wyszeptanym przekleństwem. Jego zwinny palec pieścił twoje wnętrze, czasami ocierając o wzgórek łonowy. Nie miałaś siły dłużej walczyć, chciałaś się poddać.

— Jeszcze nie teraz.

Jego ton był stanowczy, jakby wróciła świadomość. Natychmiast otworzyłaś szerzej oczy, a raper wyciągnął zabezpieczenie, obracając nim sprawnie w palcach. Z pewnością miał doświadczenie.

Wzięłaś kwadratową paczuszkę do ręki i szybko rozpięłaś jego pasek. Bloo zaśmiał się, komentując to na swój sposób.

— Taka jesteś zniecierpliwiona?

Rzucił ci wyzwanie. Wiedziałaś o tym, aczkolwiek nie miałaś czasu, by się nad tym rozwodzić. Jego twarz kolejny raz ozdabiał niegrzeczny uśmiech, kiedy sama założyłaś zabezpieczenie, ściskając mocno w dłoni nabrzmiałego członka.

— Chodź do mnie.

Nie musiał prosić, ani rozkazywać. Niczym najlżejsze piórko, uniósł cię za ramiona i usadził na biodrach, powodując, że idealnie się nabiłaś. Zaczęliście zmysłowy taniec, niekiedy przerywany ciepłym oddechem i urywanymi pocałunkami. Bloo kąsał ramię, gdy biodrami zaczęłaś owalnie się na nim poruszać.

— Piękna — komentował szeptem, biorąc w dłonie twoją twarz.

Patrzył głęboko w oczy, sprawiając, że nieposłuszne serce biło jak szalone. Łączył spierzchnięte wargi, wielokrotnie językiem przemierzał po zębach i wewnątrz jamy ustnej. Jęczałaś z rozkoszy, zamykając powieki.

Ten stosunek był inny niż wcześniejsze, które przeżyłaś. Gdybyś miała go opisać, zdecydowanie był niczym sztorm. Niszczył wszystko, zabierając ze sobą twoje istnienie. Powodował, że pragnęłaś więcej. Przyjemności, rozkoszy, jego.

Bloo przyśpieszył, czując, że już jesteście blisko. Chciał, byście doszli razem. A kiedy do tego doszło, złączył wasze usta, jęcząc z rozkoszy. Poczułaś, jak ciągnie wargę, powodując przyjemny ból.

— Shibal! — warknął bezsilnie, opierając mokre czoło o twoje ramię.

Oddychaliście ciężko. Powietrze w garderobie było gęste. Jednak nie trwało to długo, ponieważ ostrożnie uniósł cię, ściągnął zabezpieczenie i wyrzucił je do kosza. Raz jeszcze spojrzał na ciebie i zbliżył się, aby ucałować nabrzmiałe wargi.

— Nikt nie może się o tym dowiedzieć — rzekł, choć nie wiedziałaś, czy z żalem. A może to ty sobie wszystko nazbyt interpretowałaś. — To będzie nasza tajemnica zawodowa.

— Jasne.

Choć bardzo chciałaś, nie potrafiłaś ukryć smutku. Mimo że nie mogłaś sobie wmawiać, że coś dla niego znaczysz, głupie serce biło zdecydowanie szybciej, a głowa była pełna scenariuszy.

— Ej mała — westchnął, biorąc twój podbródek w palce i unosząc tak, byś na niego spojrzała. — Zrozum, że nie jestem dobrym materiałem na faceta.

Pokiwałaś głową, choć czułaś, że za chwilę nie wytrzymasz. Musiałaś wziąć się w garść. Raper był artystą, który mógł mieć każdą. A ty? Nie czułaś się wybitnie atrakcyjna. Wstałaś z miejsca, ubierając się pośpiesznie i związałaś włosy. Poprawiłaś spódnicę i bluzkę. Bloo wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi i pozostawiając cię z ogromnym poczuciem, że to, co zrobiliście, nie było na miejscu.

Wracając do domu, czułaś się wykorzystana. Ale czy nie miałaś gdzieś w tyle głowy, że tak przecież będzie? Po drodze wstąpiłaś do sklepu, uzupełniając lodówkowe zapasy. Najchętniej kupiłabyś soju i po kolejnej butelce zapomniała o całym wydarzeniu.

Zapaliłaś papierosa, zaciągając się i próbując wyrzucić z głowy nieposłuszne myśli. Nawet ta czynność przypominała ci Bloo i rzuciłaś pet na ziemię, mocno deptając go stopą. Chciałaś krzyczeć i przeklinać. Wyżyć się na nim. Jak mogłaś być taka głupia?

Dotarłaś na osiedle, czując zmęczenie całym tygodniem pracy. Próbując ogarnąć sytuację, obiecałaś sobie, że przecież to i tak nic nie zmieniło w twoim życiu. Był Bloo, teraz go nie ma. Tylko musiałaś znieść następny tydzień na planie, udając, że nic się nie wydarzyło. Nie miałaś oszczędności, by zrezygnować. Inaczej już dzisiaj pozostawiłabyś wypowiedzenie.

Kierując się w stronę klatki, pochłonięta byłaś przez myśli. Wmawiałaś sobie, że dasz radę. To tylko tydzień. Szybko zleci. Jakie było twoje zdziwienie, gdy przed mieszkaniem zobaczyłaś znajomą sylwetkę. Opierał się o samochód, a w buzi trzymał papierosa. Widząc cię, pośpiesznie go zgasił.

— Daruj sobie, jakiekolwiek słowa — tym razem ty przybrałaś pewny siebie ton.

— Mała posłuchaj...

Uniosłaś dłoń do góry, upuszczając siatki pełne owoców i warzyw. Natychmiast podeszłaś bliżej, sprawiając, że to raper musiał się wycofać.

— Nie! — warknęłaś. — To ty posłuchaj! Teraz czas na moje słowa! To, co się wydarzyło, sprawiło, że poczułam się żałośnie. Wykorzystałeś mnie i choć nie powinna żywić żadnych głębszych uczuć, bo nie dałeś mi ku temu powodu, to nie mogę wybaczyć sobie, że to zrobiłam. Złamałam jedno ze swoich postanowień i na boga... Uprawiałam seks w miejscu pracy!

Nie interesowało cię, czy ktoś z sąsiadów usłyszy. Niesiona falą gniewu, postanowiłaś raz na zawsze uporać się z męczącym poczuciem winy.

— Ale dlaczego tylko ja mam cierpieć?! Dlaczego to ja mam czuć się tą złą? Ty także to zrobiłeś i może dla ciebie to jest normalne, dla mnie nie było.

— Ej... — poczułaś na nadgarstku jego chwyt i mocne szarpnięcie.

Bloo zakleszczył cię w objęciach, nie pozwalając na żaden ruch. Z początku chciałaś się wyrwać i uderzałaś jego tors piąstkami. Z każdym uderzeniem coraz słabiej i słabiej.

— Rozumiem wszystko — wyszeptał, gdy odzyskałaś względny spokój. — Przepraszam, że na początku nie wytyczyłem granicy. Poniosło mnie.

— Poniosło?! — jęknęłaś żałośnie.

— Tak, poniosło — powtórzył. — Ale przy tobie straciłem poczucie przyzwoitości. Odkąd cię zobaczyłem...

— Więc co tutaj robisz?!

— Nie wiem — wzruszył ramionami. — Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Przez te kilka dni... Kurwa, musisz wszystko komplikować?

Uniosłaś brew do góry, parskając sceptycznie. Ty komplikowałaś? Czy on właśnie miał czelność ponownie sprawić, że to była twoja wina.

— To wszystko... To, co było dzisiaj... Dla twojego bezpieczeństwa spróbuję trzymać się z dala. To nie jest moje widzimisię.

— Dlaczego?

— Bo jestem niegrzecznym chłopcem, a to właśnie niegrzeczni, zazwyczaj pragną bardziej.

I nie liczyło się nic innego, kiedy ponownie zawładnął twoimi ustami. Tylko ty i on. I wasza tajemnica zawodowa.


Od Autorki: Przede wszystkim dziękuję Beithe za możliwość poznania Bloo. Nie ukrywam, nie słyszałam o nim wcześniej, a już pierwsza piosnka, z którą się zapoznałam, wywołała we mnie ciarki i poczułam, że to to. Dlatego spotify'owa lista powiększyła się o kilka kolejny cudeniek. I nie, I'm the one nie jest pierwszą, którą usłyszałam. Tak więc Was też zachęcam do zapoznania się z Bloo, o ile jeszcze go nie znacie ^^

P.S. Droga Beithe, mam nadzieję, że one shot, który zawiera ponad 2800 słów i prawie 10 stron dokumentu, spodobał się i sprostał Twoim oczekiwaniom ^^

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top