Perwersyjna ruletka | 𝗝 - 𝗛𝗼𝗽𝗲 (+18)

Ostrzeżenia: sceny erotyczne, BDSM

dla: Xx_Kana-chan_xX

Tak naprawdę to gardziłaś kasynami. Nie fascynowała cię adrenalina związana z postawieniem ładnej sumy pieniędzy na czarne lub czerwone pole. Właściwie to nie interesowało cię nic, poza wygraną. Od dziecka miałam smykałkę do interesów, jak to miał w zwyczaju mawiać wujek Taichirō. Trudno było się z nim nie zgodzić. W końcu już w wieku trzynastu lat wygrałaś główną nagrodę w totolotku, zakreślając odpowiednie liczby na kuponie matki.

Jednak jak to zawsze było, rodzicielka nawet nie dała ci powąchać wypisanego czeku. Uważała, że hazard nie jest dla nastolatek, a tym bardziej dla dzieci. Ganiła wujka, który podsycał w tobie coraz to większą ochotę na wygraną.

Bo nie cierpiałaś przegrywać.

Rywalizacja była dla ciebie niczym tlen. A każdy, kto chodzi po tym świecie, wie, że bez tego pierwiastka nie da się przetrwać. W końcu nie byłaś rośliną, a kobietą. Z krwi i kości. Choć czasami o tym zapominałaś, zwłaszcza siedząc na bogato zdobionym kasynowym krześle, pośród wygłodniałym i pełnym żądzy wygranej mężczyznami.

Wtedy go zobaczyłaś. Miał czarny garnitur, takiego samego koloru koszulę i rozpięte dwa pierwsze jej guziki. Włosy zaczesane do tyłu, przygryzał wargę, nie zdając sobie sprawy, że przecież nigdy nie reagujesz na takie prowokacje. Ciężko było cię podejść, szczególnie gdy stawka była dość wysoka.

Niektórzy mawiali, że to szczęście. Inni uważali w sprzyjające gwiazdy i fart. Dla ciebie mogli nawet uznawać wróżki, talizmany, układ planetarny, antyczne runy i inne zabobony. Wiedziałaś, że to wszystko jest jednak wynikiem twojego sprytu, intelektu, wcześniej obliczonego schematu. Potrafiłaś podstawiać pod wzór możliwość wygranej, a potem z miną niewiniątka, zagarnąć całą wygraną.

Tym razem nie było inaczej. Wielkie było zaskoczenie, gdy przygarnęłaś dość ciekawą sumkę. A potem po prostu wyszłaś z kasyna. Jak gdyby nigdy nic. Wtedy nie wiedziałaś, że nieznajomy mężczyzna, będzie chciał się odegrać. I to w najdziwniejszym możliwym sposobie.

Tamtego dnia wkroczyłaś do kasyna ubrana w satynową suknię w kolorze butelkowej zieleni. Na uszach miałaś zawieszone długie, srebrne kolczyki ze szmaragdami, a szyję ozdabiała kolia. Odczuwałaś wzrok wygłodniałych mężczyzn i zaczęłaś ponownie udawać głupią i naiwną dziewuchę.

Zasiadłaś za stołem do znanej ci ruletki. Obsługa lokalu spojrzała w twoją stronę, a potem zapytała o dzisiejszy wybór. Wyliczyłaś naprędce wynik i postawiłaś kwotę początkową. Nim zamknięto możliwość obstawienia, zauważyłaś jego tęczówki. Było w nich coś magicznego. Ubrany tak jak ostatnio, w czarny garnitur i taką samą koszulę, włosy miał zaczesane do tyłu. Nie zdążyłaś nic powiedzieć, kiedy musnął dłonią twoje udo i zasiadł obok.

— Będę miał pewność, że nie oszukujesz — wyszeptał do ucha.

Zanotowałaś, że jego głos był delikatnie zachrypnięty, nęcący i kuszący. Nie wiedziałaś, jak się nazywa, skąd pochodzi, jaką profesją się zajmuje? Byłaś jedynie pewna, że jest spostrzegawczy i potrafi wykorzystać swój wygląd. Czyżby zarabiał na życie tak, jak ty? Oszukując innych?

Wasza gra była interesująca. W każdym tego słowa znaczeniu. Nieznajomy był tajemniczy, a jego igraszki wyrachowane. Nic sobie nie robił z przegranej, bo następnym razem wygrał w kolejnym rozdaniu. Dziwne poddenerwowanie towarzyszyło ci, kiedy miałaś go obok siebie.

Pachniał przyjemne. Nie mogłaś temu zaprzeczyć. Wszystko w nim przyciągało. Miał brązowe, owalne oczy. Uśmiech gwiazdora z Hollywood. Troszkę niegrzecznego chłopca, troszkę biznesmena. Był intrygujący, zniewalający, zapierający dech w piersi. Biła od niego pewność siebie i charyzma.

Po północy i kilku szklankach szkockiej wstałaś od stołu i postanowiłaś udać się do szatni. Zawsze wiedziałaś, kiedy przystopować i się wycofać. To był ten czas.

Czekał na ciebie. Oparty o poręcz schodów prowadzących do wyjścia. Palił cygaro, lecz widząc, jak się zbliżasz, zgasił je i schował. Nie wiedziałaś, co to znaczy, czemu to robi i dlaczego taki jest? Jednak nie miałaś zamiaru dalej flirtować i udawać pewną siebie kobietę. Byłaś zmęczona i jedyne, o czym marzyłaś, to o wygodnym łóżku, ciepłej pościeli i odrobinie snu.

Przechodząc obok nieznajomego, poczułaś uścisk na przegubie nadgarstka i szarpnięcie. Następnie wylądowałaś w jego objęciach.

— Ale co pan robi? — fuknęłaś, zdezorientowana.

— Staram się odzyskać swoje pieniądze — odparł, a jego głos był wyjątkowy. Przyprawiał cię o dreszcze.

— Nie przypominam sobie, abym je zabrała.

— Oszukiwałaś.

— Nic podobnego — rzekłaś, próbując wyrwać się z objęcia.

Jednak jego silna dłoń nie pozwalała na żaden ruch. Ciemne tęczówki, wprawiały cię w nicość, kiedy niemo nakazały za sobą podążyć.

Protestowałaś i zadawałaś pytania, które on ignorował. Nie bałaś się, jednak z każdym krokiem, coraz szybciej stawianym, dotarłaś do taksówki. Niemal siłą zostałaś do niej wepchnięta. Szeptał do ucha słowa ostrzeżenia. Nie mogłaś się odezwać, nie w tym pojeździe. Smukłym, długim palcem jeździł po udzie, wprawiając twoje ciało w dobrze znajomy trans.

Miejsce, w którym się znaleźliście, urządzone było z przepychem, choć dość mrocznie, jak na twój gust. Nieznajomy praktycznie wepchnął cię do środka i zamknął drzwi na zasuwkę.

Twój wzrok od razu przykuł stół i to, co znajdowało się na nim.

— Ruletka? — parsknęłaś.

— Zagramy — odpowiedział poważnie.

Nie wiedziałaś, co miał na myśli. Zauważyłaś, mrok w jego spojrzeniu. Jakiś błysk, zwiastujący burzę. Coś, co kazało ci się wycofać. Z drugiej strony... Ta adrenalina nakręcała cię bardziej i skinęłaś głową, podchodząc do stołu.

Nie znałaś jego imienia. Wiedziałaś tylko, że ma przystojną twarz, zagadkowe usposobienie i pewną tajemnicę. Aczkolwiek, kto jej nie ma?

Pech. To z całą pewnością musiał być pech. Choć inni nazwaliby sprawiedliwością. W końcu tym razem przegrałaś i musiałaś oddać wszystkie pieniądze. Które w dość wątpłouczciwej grze odebrałaś mężczyźnie.

Chwyciłaś się za głowę. Wmawiałaś sobie po stokroć, że przecież nie tak miało być. To wszystko... To tylko oszustwo, a pieniądze, które już ulokowałaś na lichym i fałszywym szwajcarskim koncie pozostaną nietknięte.

Jaka wielka to była pomyłka!

— Coś się stało? — usłyszałaś jego głos, w którym pobrzmiewała nutka zadowolenia.

— Oszukiwałeś — odparłaś z chłodem.

— Tylko ktoś doświadczony, mógł to zobaczyć.

Mierzyliście się wzrokiem. Czułaś bijące iskry i błyskawice. Nieznajomy irytował cię i sprawiał o dreszcze. W tamtym momencie zrozumiałaś, że tak naprawdę nigdy nie dopuszczałaś do siebie wiadomości, że mogłabyś z kimkolwiek przegrać.

Jednak słowo się rzekło. Nawet jeśli wstałabyś od stołu i pewnym siebie krokiem skierowała do wyjścia. Szybko w głowie oszacowałaś, że nie zdołasz uciec. Nieznajomy był konkretny, miał ciało atlety, a pod ciemną koszulą odznaczały się twarde mięśnie.

Przełknęłaś głośno ślinę, gdy bezceremonialnie się do ciebie zbliżył. Poczułaś opuszki palców na podbródku, a kciukiem przejechał po lekko rozszerzonych wargach. Wzrok brązowych tęczówek nie dał ci nawet momentu na odwrót.

Wsadził palec do ust, nakazując go polizać. Uczyniłaś to szybko, ponieważ nie mogłaś złamać zawartej umowy. Od tego momentu byłaś jego.

Nieznajomy, który miał być panem, pewnym ruchem, chwycił twe drobne ciało. Skłamałabyś, mówiąc, że nie poczułaś przypływu adrenaliny, gdy wręcz zaborczo przełożył cię przez ramię i skierował do następnego pokoju.

Poczułaś bolesne spotkanie z miękkim podłożem, którym okazał się materac leżący na łóżku. Nieznajomy dał ci moment na rozejrzenie się po pomieszczeniu. Byłaś zszokowana. To wszystko nawet w jednym procencie nie przypominało książki o losach Anastasii Steele. Może kolory ścian — czerwone, krwiste, szkarłatne.

Twój Pan, mężczyzna, którego przez całą noc miałaś tak nazywać, był bardziej przystojny niż Christian i nic nie wskazywało na to, by tak jak on, w końcu stał się czuły. Biła od niego pewność siebie i wyrachowanie. Doskonale wiedział, czego chce i co masz mu ofiarować.

— Napatrzyłaś się? — zapytał spokojnie.

Nie zdążyłaś odpowiedzieć, ponieważ ponownie dotknął twarzy, zsuwając dłoń po wyciągniętej szyi, dopadając ramiączko sukni. Jego władcze, zaborcze ruchy, powodowały, że poczułaś dziwne skurcze.

Czekałaś na to, co zrobi. Jednak on po chwili przestał, by powiedzieć, że da ci czas, abyś się rozebrała. Wskazał na stojący w rogu parawan. Chciał cię zobaczyć w bieliźnie, a nie miał serca rozrywać pięknego materiału sukni, w którą byłaś odziana.

To wszystko było tak cholernie nowe. Czułaś smagania chłodnej erotycznej packi, którą niewątpliwie potrafił się posługiwać, a która wprawiała cię w drżenie organizmu. Z początku obawiałaś się bólu. Jednak on zrodził nowe doznania. Przyjemność pojawiała się zaraz po spotkaniu z erotycznym gadżetem.

Nie mogłaś się ruszać przez zaciśnięte pasy na kostkach i przegubach nadgarstków. Byłaś niczym ofiara, ale nie wiedziałaś, dlaczego było ci tak kurewsko przyjemnie.

Kolejne z uderzeń sprawiały, że odpływałaś. To były klapsy, delikatne, ale na tyle stanowcze, że pobudzały cały układ krwionośny. W pewnym momencie nie wytrzymałaś i po prostu jęknęłaś.

— Ciszej — skarcił cię pan, a następnie zaatakował twoje wargi. — Bo będę musiał cię ukarać.

Kiedyś myślałaś, że właśnie na tym polega BDSM. Karcenie, sprawowanie kontroli nad wszystkim. Całym organizmem obcej osoby. Torturowanie i wyżywanie się na drugim kochanku.

Teraz poznałaś prawdę. Chodziło o twoją przyjemność. Wszystko, co zrobił Nieznajomy, powodowało, że poznawałaś kolejne z reakcji twojego organizmu na nowy bodziec.

I cholera, to było tak przyjemne!

Po całej serii ciosów packą byłaś rozgrzana, pobudzona i wrażliwa. Nie wiedziałaś, ile jeszcze wytrzymasz. Szczególnie patrząc na mężczyznę, który pozbywał się koszuli.

Przygryzłaś wargę, a twoją głowę przechodzi same grzeszne myśli. Chciałaś w tamtym momencie, aby ponownie się zbliżył i w końcu pocałował twe wargi. Abyś mogła mu przekazać, jaką masz na niego ochotę.

Nieznajomy uśmiechnął się, prowokując do wszystkiego. Do ręki wziął tym razem inne przyrządy i skierował się w twoją stronę. Natychmiast przystanął obok łóżka, na którym leżałaś skrępowana.

Poczułaś mocny wstrząs pod pępkiem, które promieniowało w dół, aż do wzgórka łonowego. Bez jakiejkolwiek kontroli poruszyłaś ciałem, co spowodowało pomruk niezadowolenia ze strony mężczyzny.

— Przyjemnie? — zapytał, choć znał odpowiedź.

Sunął wibratorem wzdłuż mięśnia krawieckiego, aż do niecierpliwej łechtaczki, jednocześnie drugą dłonią przyczepił do sutków klamry.

— Zobaczymy, ile wytrzymasz?

Jego głos, odrobinę zachrypnięty, spowodował, że praktycznie odpłynęłaś. Pewność siebie, każdy ruch, ciężki oddech, docierał do każdej komórki, powodując spustoszenie.

Czułaś się niczym w erotycznym transie, między snem a jawą, rzeczywistością a odległym światem zboczonych fantazji swojego pana. Każdy dotyk powodował zbliżającą się falę rozkoszy, która eksplodowała, gdy Nieznajomy tak po prostu popatrzył w twe oczy.

— Pieprzyć ten układ — warknął, kiedy bez kontroli poddałaś się mocnemu orgazmowi.

Po chwili czułaś jego pocałunki, zaborczo zajmujące wargi. Język wdzierający się za zęby, miętową pastę do zębów i namiętność, eksplodującą w tych wszystkich gestach i czynach. Nieznajomy pozbył się spodni, nałożył prezerwatywę i tak po prostu, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wbił się w ciebie.

Choć powinnaś zaprotestować, pragnęłaś go teraz w sobie. Po tych wszystkich doznaniach, w którym poznałaś kolejne z odcieni erotycznych szarości, rozumiejąc, że świat nie jest czarny i biały. Może wasza relacja była dziwna i niezrozumiała, może jutro będziesz żałować, w tamtym momencie niczego bardziej nie pragnęłaś, jak bliskości Nieznajomego.

Jego ciało idealnie uzupełniało twoje. Dłońmi chwycił miednicę, a następnie mocno pieprzył, dając do zrozumienia, jak bardzo cię pragnie. Nie liczył się nikt, tylko wy. Jego brązowe oczy, miękkie usta, dłonie błądzące po ciele. Erotyczna ekstaza wprawiająca was w nicość.

— Hoseok, jest u ciebie mój kastet? — usłyszałaś w progu zachrypnięty głos, a potem zrozumiałaś, że nie jesteście sami. Natychmiast Nieznajomy zakrył cię ciałem, a potem warknął w odpowiedzi:

— Wypierdalaj V z mojego pokoju!

I pomimo tego, że zostaliście przyłapani na gorącym uczynku, zrozumiałaś, że Nieznajomy wcale się tym nie przejął. Ponownie złączył wasze usta, a do uszu dotarł odgłos zamykanych drzwi.

— To, na czym skończyliśmy? — zachrypiał ponownie, poruszając się w tobie.

— Chyba będę się zbierać — chciałaś zaprotestować, czując speszenie po zaistniałym incydencie. Jednak mężczyzna nie pozwolił ci uciec, tylko zakleszczył w mocnym uścisku. Ponownie złączył wasze usta, przygryzając wargę. Patrząc w jego oczy, zrozumiałaś, że to, co jest między wami, nie skończy się na tej nocy. Nie, kiedy pewnie, z pewnego rodzaju krnąbrnością, wykrzyczał ci w usta:

— Nawet nie wiesz, jak kurewsko mnie jarasz, skarbie.


Od Autorki: Po pierwsze chciałam przeprosić, zwłaszcza Ciebie Kana, za to, że tak długo czekałaś na to zamówienie. Tak naprawdę miałam z nim olbrzymi problem i nie jestem z siebie zadowolona. Mogłabym napisać to lepiej... Jednak z pewnością by zajęło to lata, a tego z pewnością ani Ty, ani Wy Czytelnicy, ani Ja, byśmy nie chcieli. Dlatego mam nadzieję, że wybaczysz mi to, co powyżej.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top