Niebezpieczny typ | 𝐉𝐮𝐧𝐠𝐤𝐨𝐨𝐤 (+18)


dla: -spotifiaraaa-

Komisariat policji Seoul Songpa mieścił się przy ulicy Jungdae-ro i właśnie przechodził swoją renowację. Komendant długo się o nią starał, a teraz cały budynek pokryty był metalową konstrukcją i białą folią budowlaną. Zdawało się, że czas mógłby się tu zatrzymać, aczkolwiek, według Younglien, miało to swój urok.

To właśnie była ona. Nam Younglien. 26 lat. Asystentka w wydziale kryminalnym, rok po studiach na tym samym kierunku. Szczupła blondynka o niebieskich oczach. Przez towarzyszy uważana za inteligentną. Jednak ona chciała czegoś więcej niż samego uznania. Younglien nade wszystko pragnęła awansu, aby samej decydować o postępie prac śledczych. Liczyła, że już niedługo udowodni wszystkim, że nadaje się na to stanowisko.

Wydział kryminalny znajdował się na drugim piętrze. W porównaniu do innych był surowy i opanowany przez minimalny wystrój wnętrza. Wszystko dlatego, aby było tu bezpiecznie. W każdym razie tak tłumaczyła to Nam. Im mniej przedmiotów w zasięgu dłoni przestępcy, tym lepiej.

Przekroczyła jego próg, po wcześniejszym wylegitymowaniu się i dopełnieniu wszystkich procedur. Właśnie przypinała do paska kaburę, gdy ujrzała swoje biurko, okupowane przez nieznajomego mężczyznę. Wysoki. Barczysty. Posiadał tatuaż na prawej ręce oraz piercing na twarzy, którą uniósł, gdy tylko Younglien podeszła bliżej. Jego brązowe oczy patrzyły na nią intensywnie, a pełne usta otworzyły się, chcąc coś powiedzieć. Jednak gość został uprzedzony przez jednego z funkcjonariuszy.

— Proszę jeszcze raz wytłumaczyć — rzekł Hoseok. — Co tak właściwie się stało?

Mężczyzna wziął głęboki oddech, a potem, nie spuszczając z Nam wzroku, powoli zaczął mówić. Opowiadał o listach, które zaczęły do niego napływać. Ich treść zawierała nie tylko zwierzenia, ale i pogróżki. Wydawało się, że osoba może być niepoczytalna.

— I pan to lekceważył? — rzuciła Younglien, nie ukrywając swojego zdziwienia.

— Nie każdy idzie z pierwszym lepszym listem na komisariat.

Jego głos był pewny i surowy. Odrobinę cyniczny. Jakby chciał przekazać, że dalej nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Younglien zaczęła więc pytać dalej. Jak doszło do tego, że się zgłosił? Ile czasu minęło od ostatniego listu i kiedy dostał pierwszy? Czemu akurat on? Kogo podejrzewa? Na końcu dokonali formalności.

— Jak się pan nazywa?

— Jeon Jeongguk.

Później wyciągnęła resztę informacji. Ofiara miała dwadzieścia pięć lat, pracował jako tatuażysta w jednym z renomowanych studiów, właśnie ukończył Seul Institute of the Arts z bardzo dobrym rezultatem. Na zgłoszenie namówił go przyjaciel, który uważał, że to wszystko było aż nazbyt dziwne. Younglien też tak uważała.

Gdy mężczyzna odpowiedział na wszystkie pytania i komisarz stwierdził, że może odejść, podniósł się z miejsca i skierował do wyjścia. Jego krok był pewny, odrobinę niechlujny, seksowny i miał naturalną charyzmę. Younglien obserwowała go z otwartymi ustami, co nie uszło uwadze przełożonemu.

— Chyba masz co robić, Nam?

Szybko zamrugała oczami i z zawstydzeniem pochyliła do komputera. Na jej policzki wyskoczyły rumieńce, ponieważ nigdy jeszcze tak się nie zachowywała. Czuła, że jest rozpalona i miała nadzieję, że to tylko kwestia gorącego dnia.

Seul skąpany był w słońcu już od dobrych tygodni. Miejscowi chodzili w przeróżnych outfitach, najczęściej stawiając na wygodę i dobre samopoczucie. Dziewczyny wiązały długie, proste włosy, a mężczyźni nosili materiałowe bermudy. Yonglien nie mogła sobie pozwolić na taką wygodę, więc teraz uznała, że po prostu wypieki to wynik letniego upału i nieodpowiedniego do pogody ubioru.

Policjantka wzięła się za pracę, tak jak jej nakazał przełożony. W następnych dniach próbowała wszystkiego, aczkolwiek nawet wzmianka o sprawie, powodowała jęk i niezadowolenie przełożonego. Sam komisarz podchodził lekceważąco do sprawy, jakby wątpił w jej słuszność.

I to najbardziej denerwowało Younglien.

Policjantka zaczęła grzebać w dokumentach, jakby szukając kolejnej z poszlak. Coś nie dawało jej spokoju i nawet negatywne nastawienie przełożonego nie było w stanie jej powstrzymać. Może to wzrok ofiary, albo słuszność jej przekonań. Nam nie była do końca tego pewna. Sprawdzała wszystko, co zgromadzili do tej pory. Było tego co prawda niewiele, aczkolwiek zawsze coś. Jak to mawiał jej dziadek — policjant z powołania: Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Younglien posegregowała wszystko od początku. Przeczytała dwa razy zeznania ofiary. Przeanalizowała problem i doszła do wniosku, że nadawca pogróżek nie może być przypadkowy. Szukali kogoś, kto dobrze znał się z ofiarą.

Jeon Jeongguk był uzdolniony. Tego nie można było mu odmówić. Na popularnych serwerach używał pseudonimu: JK. Nam przewertowała w internecie jego prace. Surrealizm. Cienka kreska, mocny kontur. Rzadko używał koloru, zazwyczaj wbijając tylko czarny tusz. Było to dziwne dla Younglien, ponieważ na jego ręku zapamiętała kolory.


Ale po tak ogromnym bólu, tak wielu łzach, nasze ostrza stały się tępe. *


Policjantka czytała pierwsza wiadomość, którą dostał Jeongguk. Patrzyła na zapisaną w swoich notatkach datę. 13 czerwca 2020. Wydawało jej się, że to były nie tak dawno, a jednak. Spojrzała na kolejny list, tym razem bardziej konkretny.


Czekoladowe policzki i czekoladowe skrzydła.

Lecz te skrzydła należą do diabła.

W tej słodyczy kryje się gorycz. **


Dokładnie 13 grudnia, pół roku po pierwszym liście, ofiara dostała kolejny list. Tym razem nawiązywał on do sfery religijnej. Younglien nie była zbyt uduchowiona, aczkolwiek wiedziała, że fanatycy religijni są zdolni do wszystkiego. Z czasem zaczęła się martwić o Jeongguk'a, a nawet zrobiło jej się go żal.

Przeczytała do końca listy, ustaliła związek między datami, a później poszła do przełożonego. Komisarz musiał się dowiedzieć, co ustaliła i najlepiej, aby jak najprędzej. Younglien zapukała, a gdy dostała pozwolenie od Namjoon'a, weszła do środka. Od razu zaczęła monolog, informując o postępach. Jednak komisarz Kim nijak tego nie skomentował, a nawet stwierdził, że nie wiadomo, czy w ogóle domkną tę sprawę.

Buc, pomyślała Younglien, zamykając drzwi gabinetu przełożonego. Była rozgoryczona i zła. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak łatwo się poddali. Czy Jeongguk nie zasługiwał na pomoc?

Całą drogę do mieszkania rozpamiętywała słowa Namjoon'a. Komisarz nijak nie zachęcał ją do pracy. Nie w tym przypadku. Dla niego zawsze ważniejsze były dość proste sprawy. Po prostu był zbyt leniwy, albo nadwymiar ostrożny. To najbardziej denerwowało Nam. Życiowa stagnacja.

Younglien lubiła, jak się coś działo. Potrafiła się szybko przystosować i nawet celowo wybierała trudniejsze opcje. Nie rozumiała komisarza Kim, który po prostu odpuścił całą tę sprawę. Z rozczarowaniem wpisanym na twarzy, dotarła do mieszkania, a potem z nie mniejszym zdenerwowaniem, myślała o całej sprawie, leżąc na miękkim materacu.

Kto i dlaczego chciał zniszczyć Jeongguk'a?

Przez dość długi czas komisarz Kim zbywał ją i ignorował wszystkie podsunięte fakty na temat sprawy. Aczkolwiek, gdy kolejny raz spotkała na komendzie tatuażystę, postanowiła zacząć swoje własne śledztwo. Nie wiedziała, czy to przez wzgląd na zawód, albo żal. Wiedziała, że to po prostu jest słuszne. Nawet jeśli musiałaby naciągnąć zasady.

— Czyli rozumiem, że nic nie zamierzacie zrobić w tej sprawie?

Jeon Jeongguk patrzył na nią swoimi dużymi, brązowymi oczami. Na twarzy pojawiła się irytacja, a kolczyk, który umieszczony miał w ustach, zaczął się poruszać, sugerując, że mężczyzna jest zły. Trudno było się mu dziwić i Younglien z żalem musiała pokiwać głową, zgadzając się z jego pytaniem. Oczywiste było, że komisarz Kim Namjoon nie chciał brać odpowiedzialności.

Poczuła, jak Jeon wstaje od biurka i pewnym krokiem wychodzi. Atmosfera była gorąca, nie tylko przez wzgląd, że był środek lata. Younglien odczekała chwilę, a potem postanowiła złapać chłopaka. Musiała mu powiedzieć o swoim planie. Poza tym, dla niej też to było coś więcej niż sprawa. Tu chodziło o ludzkie życie.

Znalazła go przed komisariatem. w ustach miał wsadzony papieros, który już zdążył zapalić. Pociągnął pierwszy raz i wypuścił niedbale dym. Zakaszlał. Younglien wywnioskowała, że albo nie jest nałogowym palaczem, albo próbował rzucić. Może w innej sytuacji zażartowałaby lub się założyła. Teraz nie był na to dobry czas.

Kilka razy zaciągnął się, aby później wypuścić nikotynowy dym. Gdy wypalił papierosa, zgasił go o metalowy kosz i skierował w stronę parkingu. Policjantka Nam podążyła za nim, a później wsiadła do samochodu i wyjechała z parkingu. Nie mogła pozwolić, aby komisarz ją zauważył. Wtedy cały plan po prostu by wziął w łeb.

Wysiadła w znanej dzielnicy. To właśnie tutaj mieściło się studio tatuażu, w którym pracował Jeongguk. Budynki były imponujące, przejrzyste, futurystyczne, posiadające szklane ściany i podpierające się na stalowych konstrukcjach. Właśnie tak wyglądała dzielnica Gangnam. Przepych był wszędzie obecny.

Younglien przeszła kawałek i skręciła w najbliższą uliczkę. To właśnie jej zniknął jej Jeon. Gdy minęła pierwszy budynek, została złapana i pociągnięta. Od razu włączył się instynkt samoobronny i już po chwili górowała nad znajomą postacią.

— Dlaczego mnie śledzisz? — usłyszała charakterystyczny głos.

Spojrzała w brązowe oczy Jeongguk'a, a później puściła jego rękę. Od razu odsunęła się i przeszła do sedna. Opowiedziała o całym planie i motywie, dochodząc do wniosku, że Jeon przystał na jej propozycję. Trochę szaloną, ale jednak.

— Ufam ci — powiedział na odchodne, znikając za drzwiami wejściowymi do jednego z budynków.

Younglien odeszła, wracając do samochodu. Na twarzy ponownie zagościł uśmiech. Nie wiedziała tylko, czy to z powodu planu, czy może osoba Jeongguk'a jakoś na nią pozytywnie wpływała? Nie zawracając sobie tym głowy, otworzył a drzwi pojazdu, wsiadła za kierownicę i odjechała na drugi koniec miasta. Musiała przygotować się do wdrożenia planu.

Z ofiarą umówiła się w bezpiecznym miejscu. Potrzebowała spokoju i braku zainteresowania. Szczególnie ze strony przełożonego. Cały czas w głowie powtarzała wszystko, a na końcu ustaliła plan działania. Omawiając szczegółowo wszystkie etapy.

— Wiesz, że dużo ryzykujesz? — zapytała Jeon'a, który pił swoje espresso z porcelanowej filiżanki.

— A co to za życie bez odrobiny ryzyka?

Jego uśmiech wydawał się prawdziwy. Ale najwidoczniej taki był Jeon Jeongguk — szalony, niebezpieczny i odważny. Z tym że Younglien nie wiedziała, czy to przypadkiem nie jest dziecięca naiwność?

Siedziała w niewielkim vanie, obserwując ekran, na którym pojawiła się sylwetka nieznajomego. Tatuażysta znajdował się naprzeciwko, siedząc na krześle przy stole. Ciemnymi tęczówkami obserwował swojego oprawcę.

Na razie wszystko szło według planu:

Podstępem sprowadzili autora listów do mieszkania Jeongguk'a. W nim już porozstawiane były ukryte kamery, do których podgląd miała siedząca dwie przecznice dalej Younglien. Była to zasadzka, bardzo ryzykowna. Aczkolwiek nie mogli inaczej tego zrobić.

Komisarz wręcz nakazał Nam nie mieszać się do tej sprawy. Jakby podejrzewając, że partnerka nie da sobie spokoju. Na nic nie zdało się przekonywanie, że przecież życie tatuażysty jest zagrożone. Jednak dla Namjoon'a były to nic nieznaczące listy. Zwyczajny wymysł.

To właśnie tydzień temu udało się nawiązać kontakt z autorem listów. Nie pytajcie jak. Younglien tłumaczyła to łutem szczęścia. I nieszczęścia, bo Jeon musiał się z nim spotkać. Ale czy mogło coś pójść źle?

Oczywiście! I wszystko poszło nie tak, jak sobie zaplanowali.

Przede wszystkim dlatego, że oprawca miał przy sobie broń. Wchodząc do mieszkania, ciągle poprawiał bluzkę, której kaptur miał na głowie. Po drugie, na nic się nie zdały rozmowy. Możliwe, że Jeongguk nie był moderatorem, ani psychologiem. Oprawca wciąż żywił uraz do tatuażysty, z powodu swojej żony. To właśnie ona była przełożoną Jeon'a i właścicielką studia tatuażu, w którym pracował. Kim Jinki był zazdrosny o wszystko — o żonę i talent, który posiadał Jeongguk. Jinki także uczył się tatuowania, był profesorem na uniwersytecie, na którym uczyła się ofiara. Doceniał talent studenta, ale wciąż miał żal. Jakby dopatrując się swojej porażki przed latami i wciąż obwiniając za nią innych.

Popularny JK z początku rozmawiał. Próbował pytać: dlaczego? Przecież nie miał nic wspólnego z porażką belfra. Chciał go sprowokować do spowiedzi. Aczkolwiek nie poszło to tak, jak powinno.

Po chwili Jinki stracił cierpliwość. Zrozumiał, że to musi być podstęp. Bo przecież, jakie jagnię przyprowadziłoby wilka do swego stada? Która ofiara zaprosiłaby drapieżnika do swego życia, narażając się na bezpośredni kontakt? W jego dłoni pojawił się nóż, którym miał zamiar spełnić swoje pogróżki.

— Już nie będą to tylko litery przelane na papier! — Krzyknął jak opentany. — Zamienię tę obietnicę w rzeczywistość!

Younglien wiedziała, że nie ma co czekać. Wybiegła z vana i zbierając wszystkie pokłady siły, biegiem dopadła do klatki. Wbiegła na ostatnie piętro i próbowała otworzyć drzwi. Jednak były one zamknięte. Adrenalina buzowała w jej żyłach, nie wiedziała, co zastanie po drugiej stronie. W tamtym momencie nie miała przy sobie podglądu do kamery, a do uszu dobiegł odgłos walki. Słyszała rozbite szkło oraz trzask, jakby drewna. Skłamałaby, mówiąc, że nie miała w głowie czarny scenariusz.

Szybko, tak jak na tych wszystkich filmach akcji, wyciągnęła pistolet i glockiem rozwaliła zamek. Nogą uderzyła w drzwi, powodując, że osunęły się z głośnym trzaskiem.

— Policja! — wykrzyczała.

Zauważyła ich w salonie. Jeongguk'a walczącego o życie. Uciekającego przed śmiercią. Opętaną twarz profesora, wymachującego bronią przed byłym studentem. Nim jednak się zorientowała, Kim Jinki trzymał nóż przy gardle Jeongguk'a, chcący tylko jednego — zabić swojego rywala.

— Policja! — powtórzyła Younglien. — Jesteś otoczony. Odłóż broń!

Odpowiedział jej wrzask i śmiech. Belfer nie uwierzył w jej słowa. Był niczym na haju, skupiony na Jeon'ie. Nie pomogły kolejne słowa i wywiązała się walka. Yougnlien oddała strzał ostrzegający, a potem poczuła, jak na nią rzuca się oprawca.

Walczyli zaciekle. Napastnik był silny i co nieco znał się na sztukach walki. Policjantka odczuła to na brzuchu i żebrach, które dwa razy trafił. Wymieniali serię ciosów, jakby tańczyli. To był ich dance macabre, ponieważ wynik mógł świadczyć o śmierci jednego z nich. Younglien zadała serię ciosów, w brzuch i ramiona. Musiała go unieszkodliwić. Profesor Kim był nadwyraz wprawiony, bo jednym kopnięciem pozbawił ją broni. Kabura poleciała na drugi koniec pokoju.

Funkcjonariuszka wydawała się tracić przewagę. Rzuciła w oprawcę tym, co miała pod ręką. Książką Szekspira. Hamlet nie wyrządził zbyt wielkiej szkody, ale pozwolił na odzyskanie przewagi. Później ponownie zaczęli się okładać.

Nagle Jeon chwycił w pasie mężczyznę i niczym wyjęty z hollywodzkiego filmu akcji, odrzucił belfra do tyłu. To już nie była zwyczajna bójka, tu każdy mógł stracić życie. Nam starała się pomóc, lecz poczuła ból na skutek wcześniejszych uderzeń. Kręciło jej się w głowie. Teraz najważniejsze było ponownie odnaleźć mężczyzn, którzy zniknęli jej z oczu. Najpewniej posunęli się do salonu.

Chwyciła broń i pobiegła do sąsiedniego pomieszczenia. Widziała Jeongguk'a leżącego ponownie po mężczyzną. Kim Jinki przygniatał go do podłogi, dobywając nóż. Najpewniej chciał poderżnąć mu gardło.

To był tylko jeden moment i jedna szansa. Younglien odbezpieczyła pistolet i strzeliła przed siebie. W nogę profesora, leżącego na tatuażyście. Pomieszczenie przeszedł wrzask. A później został zepchnięty z ciała Jeon'a. Kwiczał i wił się na podłodze, trzymając za nogę. Agonia i ból wypełnił pomieszczenie. Natychmiast policjantka chciała zatrzymać krwawienie, polecając Jeongguk'owi, aby zadzwonił po karetkę. Choć tatuażysta miał pełne prawo do odmowy, wykonał szybko jej polecenie.

Zdążyła. Na boga, zdążyła! Younglien trzymała w ręku broń, a oczy wlepiła w Jeongguk'a. On natomiast dalej był w szoku. Nikt by nie pomyślał, że to ten sam facet — odważny i szalony, charyzmatyczny, ociekający pewnością siebie. Najprawdopodobniej teraz do niego dotarło, że mógł stracić życie. Naprawdę, a nie tylko w kilku słowach wypowiedzianych przez policjantkę.

Karetka w obstawie policji zabrała mężczyznę, który kwiczał z powodu rany na nodze. Czy Younglien mogła postąpić inaczej? Pewnie tak. A czy by się powstrzymała? Z pewnością nie. Bo tu nie chodziło o to, co by było gdyby. Najważniejsze było życie Jeongguk'a. A ono było zagrożone.

— Powinieneś porozmawiać z psychologiem.

Nam opuściła broń i odpowiednio zabezpieczając, schowała ją do kabury. Ubrania, które miała na sobie, a raczej te, które jeszcze jakimś cudem się na niej ostały, przyległy do wysportowanego ciała. Była zmęczona, obolała, zadrapana i... Szczęśliwa. Nareszcie zrozumiała, że jej praca ma sens. Dosłownie.

Jeongguk podniósł się z podłogi i odwrócił się za siebie. Otworzył drzwi lodówki i wyciągnął piwo. Jak gdyby nigdy nic się tu nie wydarzyło. Jakby nie było tu oprawcy, chcącego odebrać mu wszystko. Oparł butelkę o skraj blatu kuchennego i znanym studentom sposobem, zdjął kapsel. A następnie podał kobiecie.

Younglien od razu wzięła flakon i pociągnęła pierwszy łyk. Tego potrzebowała. Orzeźwiającego smaku goryczki, gdy cała adrenalina buzowała w jej żyłach.

— Żyłem z dnia na dzień — zaczął Jeon, pijąc swoje piwo. — Bo nie miałem świadomości, że mogę tak łatwo zginąć.

Z jego ust wydobył się śmiech. Popularny JK w najdziwniejszej sytuacji po prostu wybuchł śmiechem. A najdziwniejsze w tym było, że Younglien zrobiła to samo. Przez moment się śmiali, pijąc piwo i siedząc w mieszkaniu, które po walce było w opłakanym stanie. Porozrzucane dokumenty, szkło na podłodze, uszkodzone kilka mebli.

— Chciałem ci się jakoś odwdzięczyć.

Nam skierowała twarz w stronę tatuażysty. Niemo zadawała pytanie: za co? Jednak nie dostała odpowiedzi, ponieważ Jeon przybliżył się i placem zaczął gładzić wierzch jej dłoni. To był impuls. Moment i chwila.

Ich usta połączyły się, gdy on złapał jej biodra. Younglien nie ociągała się, momentalnie oddając temu uczuciu. Jeongguk podniósł ją do góry, sadzając na kuchennej wyspie. Z początku całował spokojnie, aczkolwiek z każdą sekundą pocałunki przerodziły się w zaborczy taniec, w którym języki walczyły o dominacje. Dłonie błądziły po ciele. Jej po muskularnych ramionach, silnych i pewnych, jego po biodrach do góry, gładząc żebra i kreśląc tylko sobie znaną drogę.

Z ust zszedł na szyję, nosem zahaczając o ucho. Younglien zachichotała, a potem oddała się przyjemności. Ten mężczyzna znał się na rzeczy i nie mogła zaprzeczyć. Jeon Jeongguk był wręcz szatanem, który opętał biedną Nam.

Całował, kąsał, zasysał. Z szyi przeszedł na obojczyk, drażniąc wrażliwą skórę oddechem. Dłonie wciąż wędrowały po ciele, sunąc miękko i delikatnie. Przez moment się podniósł, jakby chcąc upewnić, że może jej sprawić przyjemność. Że Yonglien pozwoli i się przed nim otworzy. A ona tego pragnęła, jak niczego innego.

Skinęła głową i odchyliła się do tyłu, gdy z pytania przeszedł do czynu. Rozerwał koszulkę i dobył pierś. Uwolnił ją z biustonosza, a później przywarł ustami. Pomieszczenie przeszył odgłos kobiecych jęków, gdy Jeon pokazał, jak sprawnie potrafi doprowadzić ją na skraj samym językiem.

— Jeongguk — wyszeptała z trudem, odchylając się w rozkoszy.

Na chwile oderwał swoje usta, by popatrzeć jej w oczy. Niebieskie, hipnotyzujące. Już od pierwszego spotkania ciągle o nich myślał. O ich odcieniu i kształcie. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Ponownie wrócił do pocałunków, lecz tym razem z piersi powoli schodził w dół. Językiem muskał żebra i mostek, kąsał brzuch i językiem kręcił przy pępku. Sprawiał, że Younglien drżała w euforii, odczuwając własną, cudowną gehennę.

Niecierpliwe ręce ściągnęły jej spodnie, a baczne oczy z aprobatą obserwowały majteczki. Dostrzegł ślady podniecenia i tego jak go pragnie. W tamtym momencie poczuł coś więcej niż tylko zadowolenie. Pragnął jej całej, teraz, jutro i w swoim życiu. Żadna kobieta tak na niego nie działała.

Powoli, jakby z pewną czcią, niczym podczas rytuału, zdejmował bawełniany materiał. Younglien spojrzała na dół, odnajdując jego spojrzenie. Jeongguk się bacznie wpatrywał, a brązowe tęczówki były zasunięte mgiełką pożądania. Nie odrywając wzroku, Jeon musnął językiem po łechtaczce. Jakby chcąc trochę sprowokować. Momentalnie odpowiedział mu jęk, napędzający go do działa.

Jego sprawny język, wyprawiał cuda. Lizał, podniecał, sprawiał przyjemność. Z początku delikatnie, by później coraz mocniej. Nam, czuła, że już na krawędzi obłędu, kiedy Jeon prócz języka, zaangażował te palce. Tego było za dużo. Bodźca, uczucia, rozkoszy. Younglien przeżyła cudowny orgazm i pomimo tego, że wciąż dochodziła do siebie, Jeongguk miał inny plan.

Natychmiast wpił się w kobiece usta. Całował zachłannie, zaborczo, odważnie. Younglien czuła sama siebie, lecz jej to nie przeszkadzało. Momentalnie znów zrozumiała, że jest gotowa.

Jeongguk chwycił ją pod pupą i skierował się do sypialni. Nie odrywał ust, całował i zasysał. Językiem ciągle badał jej podniebienie. Po chwili policjantka poczuła chłodny materiał pościeli i została delikatnie położona na łóżku. Jeongguk wciąż patrzył w jej oczy, nie przerywając kontaktu nawet w momencie, kiedy sięgał do szuflady. Wyciągnął prezerwatywę.

— Jesteś taka piękna — wymruczał zachrypniętym głosem. Jakby będąc na erotycznym haju. — Bezbronna i niewinna.

Ponownie połączyli swe usta, nie chcąc tracić choćby minuty bez siebie. JK założył prezerwatywę i od razu wbił się w kochankę. Jego ruchy z początku delikatne, miały na celu ponownie ją przygotować. Younglien jęczała i dostosowała się do lekko ospałych ruchów. Namiętność tej chwili ogarnęła ich oboje, a sypialnia wypełniła odgłosami jęków.

Jeongguk nie mógł dłużej czekać, napędzony melodią jęków Younglien. Przyśpieszył pchnięcia, zagłębiając się szaleńczo w jej wnętrzu. Byli niczym zgrana maszyna, idealnie dograne koła zębate. Brał ją zaborczo, zmieniali pozycje. Poznawali się nawzajem. Wciąż było im mało, jak narkomanowi heroiny.

Znów poczuła, jak drży pod jego ciałem. Jeongguk całował jej nabrzmiałe wargi i ponownie patrzył w oczy. Coś w jego spojrzeniu było jednak inne. Już nie tylko tkwiło w nim pożądanie. Younglien odczytała inną gamę uczuć. Jakby niemą obietnicę, że to, co dzisiaj się wydarzyło, nie było tylko jednorazowe. Przyrzeczenie, że to uratowane życie, już na zawsze będzie należeć do niej.

W tej historii zapożyczono fragmenty z utworów:

*BTS - We are Bulletproof : the Eternal

** BTS - Blood Sweat & Tears


Od Autorki: Jedyne co mam w głowie i od czego bym zaczęła, to: zdążyłam! Ponownie nie byłam pewna, czy jestem w stanie spiąć się i dotrzymać terminu. Niemego terminu, który sobie nakreśliłam. A nie bez powodu i Ty Callie z całą pewnością o tym wiesz ^^


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CALLIE!

Nie umiem w życzenia, ale przynajmniej napiszę je szczerze. Wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń, weny i inspiracji. Powodzenia w życiu, zawodowym, prywatnym, pisarskim. Abyś niczym legendarny Midas, wszystko co dotkniesz, zamieniało się w złoto. Jeszcze raz, sto lat!


https://youtu.be/pcrafxdvX9Q

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top