Na gorzko, na słodko | 𝗠𝗶𝗻𝗴𝘆𝘂

dla: Madry_zulw_z_svt

• Do oneshota polecam przesłuchać zamieszczoną piosenkę ♡


Tego dnia było wyjątkowo ciepło, choć wiał dość porywisty wiatr. Wyciągałaś właśnie naczynia ze zmywarki, aby móc je poukładać na wcześniej przygotowanym blacie. Patrzyłaś na zastawę, która miała piękne kolory błękitu i bieli.

W kawiarni pracowałaś od dwóch lat. Starałaś się dorobić na studia, na które powinnaś wyjechać już za kilka miesięcy. Nie chciałaś obciążać kosztami rodziców, którzy i tak ledwo wiązali koniec z końcem. Wszystko przez chorobę młodszej siostry.

Tamtego dnia w lokaliku znajdowało się sporo ludzi. Zapewne przez to, że wieczorem miały odbyć się pokazy lampionów. Wiedziałaś jednak, że możesz o nich pomarzyć, bo cały dzień musiałaś być w pracy.

Z roztargnienia wyrwał cię głos Sodam. To właśnie ona prowadziła dzisiejszą zmianę. Natychmiast podeszłaś do blatu, aby dostać szczegółowe instrukcje.

Musiałaś ubrać fartuszek i skierować się na drugą, bardziej kameralną salę. To właśnie tam brakowało obsługi. Szybko ubrałaś służbowy uniform, poprawiłaś kucyka na głowie i poczłapałaś w kierunku mniejszego baru.

Już z początku zauważyłaś, że do stolika pod oknem, ktoś się dosiada. Patrząc na Sodam, skierowałaś się w stronę nowych gości, dając im czas na zajęcie miejsca i zdjęcie przejściowych kurtek.

Podchodząc do stolika, starałaś się pamiętać, aby jak zawsze uśmiech gościł na twojej twarzy. Tego wymagała firma i uczyła cię matka. Zawsze się uśmiechaj.

— Dzień dobry — ukłoniłaś się, tak jak nakazywał to zwyczaj. — Witam w naszej kawiarni.

Odruchowo wyciągnęłaś pięknie ozdobioną kartę i położyłaś na stoliku z mahoniu. Nim podniosłaś wzrok, do twoich nozdrzy wpadł przyjemny zapach męskich perfum. Następnie wyprostowałaś się i zamarłaś.

— Podwójne espresso — usłyszałaś ten charakterystyczny, głęboki głos. — Z delikatną mleczną pianką.

Zamrugałaś dwa razy, jakby chcąc dać sobie bodziec do ruchu. Przed tobą znalazł się jeden z członków k popowej grupy zwanej Seventeen. W dodatku ten, który był twoim biasem.

— Dla mnie cappuccino — dodał siedzący naprzeciw, uśmiechnięty od ucha do ucha jego towarzysz. A był to nie kto inny, jak kolejny artysta, tym razem Jeon Jeongguk z BTS.

Przez moment stałaś tak, jakbyś co najmniej zauważyła ducha. Jednak śmiech idoli sprawił, że oprzytomniałaś.

— Cappuccino — powtórzyłaś słabo. — I podwójne espresso...

— Z delikatną mleczną pianką — dodał zniecierpliwiony Mingyu. Jego głos brzmiał szorstko i nieprzyjemnie.

— Jasne.

— To wszystko.

W tamtym momencie miałaś ochotę uciec. Tak po prostu ściągnąć fartuszek, a potem rzucić go w kąt. Pragnęłaś powiedzieć Sodam, by sama obsłużyła stolik, przy którym siedziało dwóch bożyszczy kobiet. Na pewno z przyjemnością podałaby im zamówienie. I to nie tylko ona.

Wyciągnęłaś kolbę, do której nasypałaś w odpowiedniej ilości kawę. Wsadziłaś ją i przekręciłaś, a potem czekałaś, aż ekspres zaparzy napój. Z cappuccino nie było problemu, ponieważ większość klientów zachwalała jego smak.

Po niedługim czasie skierowałaś się do stolika. Nim ostatecznie postawiłaś pierwszy krok, wzięłaś głęboki wdech.

To tylko idole, wmawiałaś sobie w myślach. Normalni ludzie, tylko z pięknymi twarzami i cudownym głosem.

Zatrzymałaś się niedaleko, gdy do twych uszu dobiegł głos Mingyu.

— Miałem fatalny okres — powiedział słabo. — S.Coups skręcił kolano, Woozi stracił głos, a wytwórnia stwierdziła, że jest za późno, aby odwołać nadchodzący koncert.

Starałaś się nie dać po sobie poznać, że usłyszałaś cokolwiek z jego słów, a przy tym nie wywrócić zamówienia. To dopiero byłaby klęska, gdybyś przypadkiem wylała na Mingyu kawę. Zwłaszcza że wiedziałaś to i owo, zwłaszcza o nim. Nim zdążyłaś dojść do stolika, Kim odchylił się, opierając o zagłówek fotela.

— Mała ta kawiarnia — rzucił, a ty nie byłaś pewna, czy w jego głosie usłyszałaś kpinę, sarkazm czy zwykły przytyk.

— W takiej nikt nas nie rozpozna — odpowiedział mu JK.

Dotarłaś do ich stolika i powoli, starając się uspokoić nerwy, położyłaś kawę na blacie. Nim jednak zadałaś pytanie, czy zechcieliby do tego cukier, król destrukcji zespołu Seventeen po prostu przewrócił filiżankę. W dodatku wprost na ciebie.

Próżno było ci szukać jakiegoś słowa przepraszam w jego ustach. Nawet nie pomógł ci wytrzeć pozostałości rozlanego na stole napoju. Szybko odeszłaś od ich stolika, kierując się na zaplecze. Musiałaś ściągnąć koszulkę, która nie dość, że zyskała nowe, brązowe zabarwienie, to przesiąkła zapachem kawy.

— Cudownie — podsumowałaś, stojąc w łazience i wycierając plamę na biuście. — Co mnie podkusiło pozostać w swojej, białej koszulce?

Nawet fartuszek, którym byłaś odziana, nie zasłonił tej części ciała. Z kilkoma jeszcze cierpkimi słowami na ustach, przebrałaś się i wyszłaś z łazienki. Mingyu i Jungkook'a nigdzie nie było.

Przeklęłaś jeszcze raz i skierowałaś się w miejsce, które wskazała poddenerwowana Sodam. W dodatku usłyszałaś kilka słów drwin z jej ust. Zawsze wiedziałaś, że jest denerwująca, aczkolwiek tym razem przeszła samą siebie.

Przez kilka następnych dni, które spędziłaś na przygotowaniach do wstępnych egzaminów na uczelnie, powróciłaś do pracy. Nie mogłaś powiedzieć, że tęskniłaś, aczkolwiek brakowało ci tego miejsca. Tutaj mogłaś zapomnieć o sytuacji w domu, ciężkiej sesji terapeutycznych, problemach Honglin i przeciekającym zlewie w kuchni. Przy okazji zarabiałaś dodatkowe pieniądze.

— Mówię ci! — odezwała się Ning — Jak ty to zrobiłaś?

Przystanęłaś w miejscu, jakby nie wiedząc, co znajoma z pracy ma na myśli. Niby co miałaś zrobić? Przecież nie studiowała z tobą, nie mieszkała i prócz kawiarni nie była obecna w twoim życiu.

— Nie za bardzo wiem, o czym mówisz — westchnęłaś lekko poirytowana.

Było na tyle wcześnie, aby mieć więcej czasu. Musiałaś uruchomić i rozgrzać ekspres do kawy, odebrać świeże przekąski, ciasta i mocchi od lokalnego piekarza, aby otworzyć drzwi lokalu.

— Ciągle przychodził i wypytywał o ciebie!

— Kto?

— No ten... Mingyu z Seventeen.

Natychmiast przyłożyłaś dłoń do ust współpracownicy. Nie chciałaś, by ktokolwiek o tym usłyszał, choć tak naprawdę nie wiedziałaś dlaczego. Zdziwiona Ning uniosła brew do góry.

— Nie wiem, o co ci chodzi — powtórzyłaś, starając się brzmieć przekonująco. — Z całą pewnością to jakaś pomyłka. Nie mógł o mnie wypytywać, bo nawet go nie znam.

— Opisał cię bardzo dokładnie.

— Czyli jak?

Tym razem to ty się zdziwiłaś, uniosłaś brew i przycisnęłaś współpracownicę.

— Brunetka, brązowe oczy, jasna cerę, rumieńce. Oblałem jej ubranie kawą i się zdenerwowała...

Boże, pomyślałaś. Pokiwałaś głową, a potem już nic więcej nie odpowiedziałaś. Usłyszałaś charakterystyczny dzwonek oznajmujący nadejście klienta. Następnie pochwyciłaś kartę i skierowałaś się do stolika.

— Dzień dobry — zaczęłaś, siląc się na miły ton.

— Podwójne espresso z mleczną pianką.

Jego głos wbił się przez uszy, aż do mózgu. Neurony się uruchomiły, natychmiast trzeźwiałaś. Mingyu patrzył na ciebie spod wachlarza ciemnych rzęs, a jego hebanowe włosy, ułożone były w nieładzie. Nie chciałaś się przyznać, ale zdecydowanie ci się spodobał w takiej odsłonie. Na jego ustach pojawił się szeroki, aczkolwiek zadziorny uśmiech, a ciemne oczy błyszczały. Radością, a nie ironią, jak było tamtego dnia.

— Jasne — odpowiedziałaś, starając się opanować. Z drugiej strony byłaś na niego zła, za tamten incydent.

Nim zdążył coś dodać, odeszłaś od stolika i zaczęłaś przygotowywać złożone przez niego zamówienie. Wiedziałaś, jak je zrobić. W końcu to nie był pierwszy raz. Poprawiłaś fartuszek, na wszelki wypadek, gdyby ponownie chciał na ciebie wylać zawartość filiżanki.

Powróciłaś po kilku minutach, niosąc aromatyczny, parujący napój. Wiedziałaś, że kiedyś artysta pracował w kawiarence i sam był baristą. Ostrożnie postawiłaś porcelanę na stoliku, by przypadkiem nie powtórzyć losu sprzed tygodnia. Kim jakby się zorientował, więc delikatnie parsknął, co zdenerwowało cię jeszcze bardziej.

Nim zdążyłaś odejść, wcisnął ci do ręki zwinięte banknoty.

— Co pan robi?! — bardzo się siliłaś, aby nie krzyknąć.

— Reszta dla pani — odparł, siląc się na poważny ton. — Nie zdążyłem przeprosić, za ostatnią kraksę.

— Myślisz, że pieniądze wystarczą? — prychnęłaś. W dupie miałaś to, że stałaś się niegrzeczna dla klienta. Teraz czułaś się po prostu ośmieszona.

— Z pewnością nie — odparł dość buńczucznie. — Szukałem cię przez ostatnie dni, chcąc to zrekompensować. Proszę.

Spojrzałaś na wyciągniętą przez niego dłoń i kopertę. Szybko ją otworzyłaś i zajrzałaś do środka. Twoim oczom ukazał się bilet. W dodatku na najbliższy koncert Seventeen w Seulu.

— Oczywiście dodatkowo jest pakiet VIP — dodał Mingyu, biorąc łyk kawy. — Z wejściem za kulisy, spotkaniem z naszą dwunastką.

— Myślisz, że mnie interesuje jakiś koncert?

— Tak powiedziała twoja koleżanka.

Artysta wskazał na stojącą w oddali Ning. Na jej twarzy wystąpił wielki rumieniec i odwróciła się szybko, abyś przypadkiem nie zabiła ją wzrokiem. A miałaś wielką ochotę to uczynić.

Oburzona jego bezwstydnym zachowaniem, zacisnęłaś dłoń w piąstkę i zacisnęłaś usta. Następnie na jego oczach, podeszłaś do Ning i tak po prostu wręczyłaś jej zawiniątko. Później zniknęłaś na zapleczu.

Przez następny tydzień obawiałaś się przyjść do pracy. Nie chciałaś kolejny raz spotkać mężczyznę, który wcześniej ci się podobał, a teraz... Teraz nie wiedziałaś, co o tym myśleć. Ponieważ zawiodłaś się na jego powierzchowności.

Czułaś się wykorzystana, zdeptana i zmieszana z błotem. Które było w kolorze podwójnego espresso z mleczną pianką i białą koszulką, poplamioną przez muzyka. Właściwie powodowało to pewnego rodzaju ból. Ponieważ nie tak sobie wyobrażałaś jego osobę.

Ale zazwyczaj, kiedy człowiek za dużo marzy, brutalna rzeczywistość ukazuje prawdę. Bolesną, szczerą, pozbawioną cukierkowych frazesów.

Kolejny raz podeszłaś do znajomego stolika. Ta część kawiarni już zawsze przypominała ci rapera. Jego ciemne oczy, błysk i dołeczki w policzkach.

— Mingyu polecał tę kawiarnię.

Popatrzyłaś na gościa i ze zdziwieniem zanotowałaś szeroki, ciepły uśmiech kolejnego z członków Seventeen. To Seokmin siedział na miejscu swojego kolegi. A towarzyszył mu nie kto inny jak Wonwoo.

— Dzień dobry — rzekłaś nieśmiało. — Czy mogę przyjąć zamówienie?

DK przez moment się przyglądał, a potem jak zawsze odpowiedział uśmiechem. Zdecydowanie był optymistą i sprawiał, że reszta osób wokoło przejmowała jego energię.

Kiedy przyniosłaś wybrane przez muzyków zamówienie, ponownie usłyszałaś podziękowanie i pochwałę. Odchodząc od stolika, ukłoniłaś się nisko i poczłapałaś na zaplecze. Miałaś kończyć pracę, więc pozbyłaś się fartuszka i poprawiłaś włosy. Szybko założyłaś na ramiona sweterek i pożegnałaś się z Sodam.

Wychodząc z lokalu, wpadłaś na coś twardego. Do nozdrzy wbił się znajomy zapach. Nie musiałaś podnosić głowy, wiedziałaś, w kogo objęciach właśnie się znalazłaś.

— Myślałam, że wyraziłam się jasno — rzekłaś, starając się brzmieć naturalnie.

— Doprawdy?

Jego głos był stanowczy i zdecydowanie kusił. Mingyu mocniej przysunął cię ramieniem, a potem przyciągnął do siebie, zakleszczające w objęciach. Skłamałbyś, mówiąc, że było niewygodnie.

— Nawet nie wiesz, jak mnie denerwujesz — dodał. — Tak bardzo, że...

— Że?

— Że mam ochotę cię pocałować.

Podniosłaś wzrok, dostrzegając rumieńce na jego śniadej twarzy. Raper był zdecydowanie przystojny, a ty nigdy, nawet w najgłębszych snach, nie podejrzewałaś go, o zwykłe zawstydzenie.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł...

Słowa bolały, aczkolwiek wiedziałaś, że musisz je powiedzieć. Przecież nie byłaś pierwszą lepszą. To, że teraz cię obejmował, nie oznaczało, że oddasz mu się w zupełności.

Najwidoczniej Mingyu to zrozumiał, bo zwolnił uścisk. Jednak nie wyrwałaś się, a dalej staliście naprzeciw. Ty — dumna i skonsternowana. On — zagubiony i zawstydzony.

Ostatecznie poddałaś się i pierwsza wyszłaś z inicjatywą. Tak bardzo chciałaś wierzyć, że po prostu, coś do ciebie poczuł. Z początku delikatnie musnęłaś jego wargi, smakowały espresso. Po chwili jednak poczułaś, jak pozbywacie się wszystkich hamulców.

Mingyu objął cię w talii, przybliżając do siebie. Całował porywczo, namiętnie, aczkolwiek było w tym pocałunku coś magicznego i sprawiającego, że nie mogliście przestać. Jak kofeina, pobudzając waszą dwójkę do dalszych czynności.

— Co my robimy?

Pierwsza przerwałaś tę cholernie dobrą czynność. Nie chciałaś do końca się poddać uczuciu, które przejęło kontrolę nad ciałem. W końcu całowałaś się ze swoim idolem.

— Bardzo długo o tobie myślałem — wyszeptał, patrząc ci prosto w oczy. — Nie mogłem się skupić. Na próbach, w studiu. Na występie. Musiałem, cię dzisiaj zobaczyć i przekonać się, że to tylko głupie zapatrzenie.

Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Z jednej strony zabolały te słowa, z drugiej...

— Jednak już wiem. Nie jesteś mi obojętna — rzekł pewniej, przyciągając cię znów do siebie. — Nie tylko przez to, że się opierasz. Po prostu...

— Cii...

Zamknęłaś mu usta, kolejnym pocałunkiem. Tym razem czułym, niepozbawionym przekonania, że musicie się lepiej poznać. Kiedy zaproponował randkę, zamrugałaś oczami.

— Już dawno chciałem to zrobić — wyjaśnił. — Tylko nie wiem, co byłoby dobrym miejscem, dla ciebie?

— Zabierz mnie na kawę — odpowiedziałaś i zachichotałaś. Następnie pocałowałaś szybko jego policzek. — Na podwójne espresso z mleczną pianką.

Od Autorki: Wiem, że długo czekałaś na to zamówienie i mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam. miał byś słodki romansik, mam nadzieję, że wyszło. Bo kompletnie chyba nie umiem w słodkie romanse, haha. Jednak też chciałam się wyrobić dzisiaj, ponieważ żaden dzień nie zasługuje bardziej, by opublikować pierwszy napisany przeze mnie one shot z Mingyu z Seventeen. A wszystko z powodu jego kolejnych urodzin! STO LAT nasz kochany Mr. Wristband




Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top