Miłosna piosenka | 𝗛𝗲𝗲𝘀𝗲𝘂𝗻𝗴
dla: KookiesDaughter
Heesung ponownie siedział w studiu muzycznym i poprawiał wersy piosenki, która od pewnego czasu siedziała spokojnie w jego kajecie, a którą miał zamiar w końcu wydać. Nie wiedział jednak, czy to będzie piosenka należąca do Enhypen, zespołu, do którego dołączył za sprawą reality show, czy może odda ją pod opiekę w inne, cudze ręce.
— Znowu tu jesteś? — usłyszał głos Sunghoon'a, jego kolegi z zespołu, z którym wyjątkowo się zbliżyli. — Czy wiesz, która jest godzina?
Muzyka zawsze wypełniała umysł Lee, a gdy ją tworzył, bardzo często nie patrzył na zegarek i zatapiał się w jednej ze swoich bezpiecznych przystani. Przetarł twarz, a potem podwinął rękaw bluzki, którą miał na sobie. Smartwatch na dłoni pokazał godzinę dwudziestą trzecią dwadzieścia pięć.
— Zasiedziałem się — odparł na swoje usprawiedliwienie, strzepując dłonią bawełniany materiał ubrania.
— Ostatnio często ci się to zdarza. A później my dostajemy po głowie.
— Przepraszam, przepraszam. — Heeseung wstał z krzesła, nakładając na siebie zimową kurtkę.
— Gdyby przeprosiny wystarczały...
— Nie byłaby potrzebna policja.
Pokój wypełniły ich beztroskie śmiechy, a Sunghoon pomógł koledze wyłączyć wszystkie sprzęty. Kiedy lee zamykał drzwi wytwórni, poprawił czapkę na głowie, a następnie podążył za Parkiem do windy.
Twarz Sunghoona była zmęczona i najwidoczniej udawał, że o tej godzinie jeszcze nie spał. Kilka razy ziewnął dyskretnie, co i tak nie uszło uwadze Heeseunga.
— W ramach rekompensaty postawię ci jutrzejszy obiad — zaproponował, wychodząc z budynku. Mroźne powietrze uderzyło go w twarz, a policzki od razu stały się rumiane.
— Mam nadzieję, że już zarobiłeś te miliony monet — zaśmiał się Hoon. — Mam ochotę na coś wyjątkowo pysznego. Ale nie tylko ja kryję cię przed menedżerem. Jake i Jay również potwierdzili, że poszedłeś poćwiczyć.
Heeseung był wdzięczny pozostałym członkom i obiecał sobie w myślach, że kiedy już uzbiera dużą ilość pieniędzy, zabierze kolegów na wyjątkowo dobry obiad. Rozmyślał o czymś wytwornym, z wielką ilością mięsa i kilkoma butelkami soju.
— Hamburger w zupełności wystarczy — wtrącił Sunghoon, gdy dotarli do drzwi kamienicy, w którym mieli wynajęte mieszkanie.
— Nie wiem, czy to możemy jeść.
— Pewnie nie — zaśmiał się Park. — Dlatego będzie tak smakować!
Wśliznęli się niepostrzeżenie. Heeseung cichaczem zdjął buty i powiesił kurtkę na haczyku, a Sunghoon ściągnął czarny płaszcz. Lee podziwiał jego styl ubierania, dochodząc do wniosku, że nie pasowałyby mu tak dobrze skrojone marynarki, jakie zwykł nosić Hoon.
— Dobranoc — powiedział szeptem Park, wchodząc do własnego pokoju.
— Dobranoc — odparł Hee, kiwając głową. Następnie skierował się do kuchni, aby napić się wody. Od kilku godzin nie miał nic w gardle i zaczynało go drapać.
Wziął do ręki szklankę i otworzył bezdźwięcznie lodówkę, aby wyciągnąć butelkę wody. Jakie było jego zdziwienie, gdy zamykając zimne skrzydło, ujrzał za nimi stojącego Jungwoon'a.
— Gdzieś ty znowu był?!
Yang nie krył swojego wzburzenia, choć dla Heeseunga wyglądał niczym słodki, zdenerwowany kociak, który najwyżej może lekko ugryźć rękę, swoimi małymi mlecznymi zębami.
— Ćwiczyłem — odpowiedział spokojnie, jakby sam uwierzył w to kłamstwo.
— Na sali prób cię nie było. Nawet nie wiesz, ile się namęczyliśmy, by to ukryć przed managerem. Za niedługo mamy nagrywać płytę...
— Wiem — wtrącił ostro. — Siedziałem w studio. Tak właściwie, to zawsze siedzę w studio i próbuję tworzyć. — Oczy Jungwona otworzyły się szeroko, tak, że w tym momencie wyglądały niczym dwa duże, błyszczące spodki. — Dziękuję za waszą troskę i pomoc.
— Piszesz piosenkę?
Lee pokiwał głową, a potem odłożył szklankę do zlewu. Było już po północy i po raz pierwszy poczuł, że jest zmęczony. Jungwon chciał o więcej wypytać, lecz Heeseung zbył go słowem dobranoc i poczłapał w stronę przydzielonego mu pokoju.
Po szybkim prysznicu i wieczornym, a raczej nocnym skin care, wgramolił się pod kołdrę i ułożył twarzą w stronę okna. Blask księżyca wydawał się oświetlać całe pomieszczenie. Przez moment Lee zaczął wspominać czas, który spędził w siedzibie BigHit. Trzy lata i jeden miesiąc był dość długim okresem. Później został popchnięty do programu I-LAND, a teraz stał, a właściwie leżał w miejscu, w którym był.
Czy mógł czuć się zawiedziony? Z pewnością nie. Przecież od dziecka chciał zostać artystą. Teraz ma zamiar udowodnić wszystkim, że marzenia się spełniają.
✯
Ranek nastał zbyt szybko. Gdy do pokoju wleciał Jake, wypełnił swoim głosem każdy zakamarek dormu należącego do pary H&S. Sunghoon już wstał i skierował się do wyjścia, mrucząc pod nosem kilka cierpkich słów do Australijczyka.
— Wstawaj hyung! — krzyczał Sim, biorąc do ręki materiał heeseungowej piżamy i zaczął nią energicznie potrząsać. — Za dwadzieścia minut mamy być w studio!
— Mógłbyś dać pospać... — mruknął zaspany w odpowiedzi.
— Jungwon kazał cię obudzić. Oj pośpiesz się! Podobno mamy mieć dzisiaj niespodziankę.
Słysząc nadzieję w głosie Jake'a, Heeseung wstał do pozycji siedzącej i potarł zaspaną twarz. Z półprzymkniętych powiek, odnalazł zegarek, którego wyświetlacz wskazywał godzinę szóstą czterdzieści. Zmierzwił włosy, a potem odsunął kołdrę na bok i wstał. Szybko chwycił pierwsze lepsze ubrania, a potem poczłapał do łazienki, wygonił oburzonych Sunoo i Sunghoona, umył twarz i zęby.
Radość Jake'a można było odczuć w każdym milimetrze sześciennym taksówki, którą dojechali do studio. Oprócz Australijczyka także Sunoo i Niki byli wyjątkowo pobudzeni. Każdy zastanawiał się, co może oznaczać niespodzianka.
— Myślicie, że to coś związanego z programem? — zapytał niepewnie maknae. — Może stwierdzili, że przez te kilka tygodni po nie nadajemy się do zrobienia kariery?
— Ale gadasz głupoty — skarcił go Jay. — To zapewne ma coś wspólnego z nagraniem płyty. Może przedstawią program promocji?
Nikt nie wiedział, co to za niespodzianka, a Heeseung doszedł do wniosku, że niepotrzebnie będzie się tym interesował. W końcu za chwilę i tak poznają odpowiedź na to pytanie.
Studio było jak zawsze porządnie przygotowane, schludne i czyste, nienaruszone i takie, jakie razem z Sunghoon'em wczoraj go pozostawili. Przekroczyli drzwi wejściowe, a potem skierowali się windą na ostatnie piętro. Sunoo czasami wspomniał, jak bardzo jest przejęty, a Jungwon uśmiechał się, ukazując rząd swoich białych zębów. Wyglądał dość uroczo.
Wielkie było ich zdziwienie, gdy za konsolą odnaleźli nieznaną sobie dziewczynę. A raczej po chwili doszło do Heeseunga, że ta, którą Sunghoon określił mianem ładnej, to nikt inny jak Kim Sooyeon, znana autorka tekstów i producentka.
— Sooyeon? — rzucił Jungwon, patrząc, jak dziewczyna podnosi głowę.
— Wy się znacie? — wtrącił zaskoczony Sunoo.
— Kopę lat — powiedziała tak, jak to miała w zwyczaju. Okazało się, że w czasach, gdy Jungwon był trainee, często spotykał ją w studiu. Tak jak Hee, Sooyeon uwielbiała pisać piosenki.
— Chłopcy — odezwał się manager. — To jest Kim Sooyeon. Odsłaniamy karty waszej nadchodzącej płyty. Soo będzie wspomagała waszą twórczość, bo chciałbym, aby każdy z was był w stanie napisać piosenkę.
— Co?!
Pomieszczenie przeszły głosy wszystkich, siedmiu osób. Jakby nie dowierzali, że to oni mają stworzyć ten album i to dosłownie. Zawsze to Heeseung pisał teksty i każdy miał nadzieję, że to Lee pokieruje tym projektem. Natomiast on stał oparty z tyłu, ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi, oczekując wyjaśnienia.
— W programie udowodniliście, że macie talent i chęć przetrwania — ciągnął manager. — Więc teraz chciałbym, abyście mogli przelać te wszystkie uczucia na papier. Sooyeon była jedną z najlepszych tekściarzy BigHit. Ma doświadczenie.
✯
Heeseung nie mógł uwierzyć w to, co przed godziną zostało im obwieszczone. Z jednej strony cieszył się, ponieważ słyszał o Sooyeon odkąd zaczął swoją przygodę z muzyką, z drugiej strony obawiał się, że to wszystko wymknie się spod kontroli, a ona dobitnie mu uświadomi, że jest beznadziejny w tym, co tworzy.
— Proszę — usłyszał ciepły głos i zobaczył papierowy kubek, z którego wieczka aromatycznie unosiła się para. — Gorąca czekolada zawsze pomaga.
Heeseung popatrzył na stojącą obok dziewczynę. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, a padające promienie słoneczne sprawiły, że cera błyszczała. W ciepłych tęczówkach odnalazł spokój, dający jakąś niewidzialną siłę.
— Dziękuję — ukłonił się i przyjął kubek, a następnie upił łyk. Gorąca ciecz pieściła jego podniebienie. Dokładnie tego potrzebował.
Sooyeon oparła się o stalowa barierkę i wydawało się, że tak jak wcześniej Lee, teraz ona napawa się widokiem tętniącego życiem miasta. Na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, tylko tym razem bardziej subtelny. Listopadowy wiatr wprawił jej kosmyki w taniec, a Heeseunga dobiegł zapach jej perfum, delikatnych i subtelnych.
— Czy to naprawdę dziwne, że lubię patrzeć na ten widok? — zapytała niepewnie. — W końcu, co takiego interesującego może być w zwykłym, zatłoczonym mieście, przepełnionym zanieczyszczeniami, smogiem i ludźmi, pędzącymi za pieniędzmi, gdzie tylko popadnie?
— Myślę, że to wszystko zależy od tego, jak ty konkretnie to interpretujesz — odparł Hee. — Każdy dostrzega to, co chce widzieć i odbiera to w swój własny sposób. Niektórzy widzą w tym widoku tylko codzienne życie, a inni... — urwał, jakby chciał zebrać myśli.
— Coś ulotnego, przelatującego przez palce — dokończyła.
Lee skinął głową i dokończył pić czekoladę. Obserwowała, jak Sooyeon odwraca się i odchodzi, zostawiając go z dziwnym uczuciem, że po raz pierwszy ktoś zrozumiał go bez słów. Chwilę później podążył jej śladem.
✯
Praca z osobami, które potrafią nas zrozumieć bez słów, jest błogosławieństwem. Heeseung zawsze tak uważał. Na potwierdzenie tej teorii, Sooyeon kolejny raz pochwaliła jego tekst oraz time'ing.
— Idealnie — rzuciła, odsuwając się od biurka, przy którym wspólnie siedzieli.
— Czegoś mi jeszcze w tym brakuje — odpowiedział z goryczą Hee. — Coś mi nie gra w tym wszystkim.
Pozostali sami w salce, która teraz wydawała się duża i pusta. Było dość późno, lecz odkąd zaczęli wspólną pracę nad debiutanckim albumem Enhypen, manager pozwolił Lee siedzieć dłużej niż zazwyczaj. Przy Soo nie obowiązywała go godzina policyjna.
Oczywiście Sunghoon był z tego powodu niezwykle zadowolony. Ciągle mu powtarzał, że nie musi kłamać przełożonym, a nawet Jungwon uśmiechał się od ucha do ucha, wypytując, jak idą wspólne prace.
— Soo jest perfekcjonistką — rzucił rozmarzony Jake. — Pasujecie do siebie.
Heeseung prawie zakrztusił się wodą, którą w tamtym momencie spożywał. Właśnie teraz przypomniał sobie słowa Sim'a, gdy patrzył na skupioną nad tekstem Kim. Jej długie ciemne rzęsy rzucały cień na blade policzki. Do nozdrzy wbijał się aromatyczny, lekko słodki zapach kobiecych perfum, które wyjątkowo podobały się Lee.
— Może powinniśmy wpleść więcej uczucia? — mruknęła, przykładając sobie długopis do brody. — Słuchacze uwielbiają uczucia. W końcu mogą się utożsamić z taką piosenką.
— Czyli mam napisać smutną piosenkę o złamanym sercu?
— Zgłupiałeś?! — skarciła go Soo. — Jeśli będziesz pisał o czymś, czego nie doświadczyłeś, to fani od razu się zorientują.
— Skąd wiesz, że nie miałem złamanego serca? — oburzył się Heeseung.
— A miałeś?
Jej ciemne oczy, które zazwyczaj były skupione na tworzonym tekście, tym razem obserwowały go z zaciekawieniem. Usta miała delikatnie rozszerzone, lecz po chwili je zamknęła. Oczekiwała odpowiedzi, choć nie chciała tego przyznać.
— Każdy miał — odparł bezuczuciowo, wzruszając ramionami.
Sooyeon kiwnęła głową, a potem ponownie pochyliła się nad kartką papieru, którą trzymała przed sobą. Wertowała zapisane zdania, potem głośno nabrała powietrza. Było już dość późno i najwyraźniej tak jak inni, ona też czuła zmęczenie.
— Co prawda — ciągnął dalej Hee, trochę zmieszany całą sytuacją. — Było to dawno i nawet tak bardzo mnie nie bolało...
Dziewczyna pokiwała głową, a potem ponownie odsunęła się od biurka, spuściła nogi na ziemię i wstała. Przeciągnęła się, wydając głośny dźwięk, a potem spojrzała na zegarek. Lee domyślił się, że to na dzisiaj koniec.
Wstał od biurka i posprzątał swoje rzeczy, wrzucając w połowie zapisany zeszyt do płóciennej torby. Przełożył ją przez ramię i dosunął obrotowy fotel do stolika. W tym czasie Sooyeon zamknęła laptopa i wyłączyła pozostały sprzęt.
Wychodząc z budynku wytwórni, nie rozmawiali, a cisza, która między nimi się pojawiła, była dość gęsta i swego rodzaju trująca.
— To do jutra, Hee — powiedziała Kim, nie patrząc nawet na chłopaka. Kiedy się odwróciła, Lee zrozumiał, że powinien ją odprowadzić.
— Sooyeon! — zawołał za nią. — Poczekaj!
Podbiegł w jej stronę i spojrzał na twarz. Od samego początku wydawała mu się piękna, lecz w świetle ulicznej latarni wręcz błyszczała. Oczy przypominały dwa duże spodki, a Heeseung przypomniał sobie całą gamę kolorów, którą w nich odnalazł.
— Jest już dość późno — wtrącił. — Odprowadzę cię.
— Dam sobie radę — powiedziała hardo. — Może nie wyglądam, ale silna ze mnie kobieta.
— W to nie wątpię... Jednak czułbym się źle... No i... — Podrapał się po karku. — Martwiłbym się, czy wszystko jest okej.
Na porcelanowej twarzy ujrzał delikatny uśmiech, a następnie kobieta pokiwała głową, zgadzając się, by ją odprowadził. Lee odpowiedział zadowolony i podał jej rękę, aby mogła się jej przytrzymać.
Kroczyli przed siebie, ciesząc się wspólną chwilą, która należała tylko do nich. Ukradkowe spojrzenia, które sobie posyłali, ginęły w magicznej otoczce spokoju, jakiego doświadczyli pośród tej podróży.
— To tutaj — rzuciła Sooyeon, wskazując na niewielką kamienicę, wybudowaną w latach pięćdziesiątych. — Dziękuję, za miły spacer i... bezpieczne dostarczenie do domu.
Heeseung uśmiechnął się szeroko, kiwając głowa na zaprzeczenie słów. Nie chciał, by myślała, że to był tylko zwyczajny spacer. Pomimo tego, że niezbyt krótki i przepełniony niewypowiedzianymi słowami, naprawdę cieszył się z jego odbycia.
Nim się zorientował, Sooyeon złożyła szybki pocałunek na jego policzku i po wpisaniu kodu otworzyła furtkę i zniknęła za dużymi, drewnianymi drzwiami.
Przez moment Lee stał i dotykał palcami miejsca, w którym czuł jej miękkie wargi. Czy był zaskoczony? Oczywiście, że tak. Zwłaszcza że nie sądził na taki gest. Ale chyba taka była Sooyeon. Zwariowana, kreatywna, czasami nieśmiała, a przy bliższym poznaniu wręcz przebojowa. Odchodząc Heeseung miał wrażenie, że ten moment na długo zapadnie w jego pamięci.
✯
— Ziemia do Heeseunga!
Lee podniósł wzrok i zauważył machającego do niego Jungwona. Lider zespołu od kilku minut starał się zwrócić jego uwagę, najwidoczniej teraz mu się udało.
— Czy ty mnie słuchałeś?
— Co mówiłeś? — odparł Lee, starając się brzmieć naturalnie. Tak naprawdę od ponad kwadransa patrzył na siedzącą w drugim pomieszczeniu Soo, która omawiała coś z Jay'em.
— Rany, ostatnio coś jesteś rozkojarzony. Jak nie ty.
Tę uwagę puścił w eter tak jak kolejne dwie. Heeseung nie chciał się przyznać, ale odkąd Kim zaczeła z nimi współpracę, nie potrafił się skupić, a jego myśli wyglądały jak kartka zeszytu wypełniona przeróżnymi kreskami zrobionymi wielobarwnymi flamastrami.
— Musisz mówić głośno i wyraźnie — rzekł wchodzący do pomieszczenia Jake. — Hyung już jest leciwy, może już nie dosłyszeć.
Od razu Sim musiał się uchylić przed długopisem lecącym w jego stronę.
— Nie jestem stary! — warknął Lee. — Myślałem nad nową piosenką. Chciałbym, aby nasz album był spektakularny!
— Każdy z nas by chciał — wtrącił lider Enhypen. — Dlatego tak ważne jest byś się skupił na tym co mówię, Hee.
Przez następne minuty Jungwon opowiedział, co wcześniej chciał przekazać. Heeseung ponownie zagubił się w obrazie Sooyeon, lecz tym razem zdołał usłyszeć słowa lidera grupy. Kiedy dowiedział się, jakie są plany na debiut, postanowił znów pogrążyć się w twórczości.
— Znów tu jesteś? — usłyszał ciepły głos i podniósł wzrok w jego stronę. Soo stała z kubkiem kawy w ręku, a na jego powierzchni unosiła się para.
— Chciałem popracować nad tym, co ostatnio.
Upiła łyk i skierowała się bliżej. Po chwili zajęła miejsce obok i przybliżyła się, powodując, że jej delikatne, słodkie perfumy wypełniły jego nozdrza. Heeseung pomyślał, że bardzo do niej pasowały.
— To co my tu mamy?
Jej oddech gładził jego policzek, na którym pojawił się rumieniec. Czyżby to, co ostatnio się stało między nimi, nic dla niej nie znaczyło. Sooyeon nie poruszała tematu buziaka, uznając to za nic nieznaczący gest. A jednak dla Lee znaczył więcej niż coś.
Zaczęli rozmawiać o piosence, która wydawała się zmieniać z każdą sugestią. Ale taki był proces tworzenia. Wzloty i upadki, miliony zwątpień i skreśleń. Ostateczne udało się osiągnąć coś dobrego.
— Zasłużyłeś na coś dobrego — powiedziała Sooyeon, kładąc przed nim torbę z jedzeniem. Nawet nie zauważył, kiedy wyszła do restauracji. — Uwielbiam ten ramen — wskazała na papierową reklamówkę. — Jest aromatyczny i dobrze wydobywa proste wartości.
Heeseung skinął głową i podziękował za jedzenie. Choć upierał się, by skończyć piosenkę, jego organizm wręcz domagał się posiłku. Soo zachichotała, gdy po pomieszczenie wypełnił odgłos jego burczenia.
— Na głodnego nic dobrego nie stworzysz.
Zajadali się zupą, którą tak uwielbiał. Obserwował Sooyeon, która przy każdym kęsie mrużyła oczy w zadowoleniu. Napawał się tą chwilą, chcąc mieć ją jak najdłużej w pamięci.
— Soo? — zapytał, gdy odłożył puste już opakowanie.
— Tak?
— Może kiedyś wyjdziemy razem na coś dobrego?
Jego pytanie wydawało się bezsensowne, a jednak na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Skinęła głową, pochłaniając ostatni makaron, jaki jej został i podziękowała za posiłek. Może w tamtej chwili zdecydowała się spontanicznie na wyjście, nie wiedząc, że to jak zawsze coś więcej znaczyło dla niego? A może po prostu nie myślała o tym nic?
✯
Umówili się po kilkunastu dniach, gdy byli pewni, że nie będzie to kolidować z ich harmonogramem. Heeseung nie wiedział, czy dobrze zrobił, ponieważ randkowanie było zabronione w wytwórni. Jednak, gdy ktoś go zapytał, dokąd idzie, odpowiadał, że na spotkanie biznesowe. Nie mógł narazić reputacji Sooyeon.
Lokal, do którego się wybrali, był znany z pysznych tradycyjnych potraw, które już od pierwszego kęsa sprawiały, że klient był wręcz oczarowany. Wystrój wydawał się magiczny, a kolorowe lampki dodawały świątecznego klimatu. Zbliżał się koniec roku, a Seul spowiła szarobura gęsta mgła.
Sooyeon wybrała dla siebie żeberka w lekko pikantnym sosie, a Heeseung postawił na zupę kalguksu. Gdy oczekiwali na zamówienie, rozmawiali na muzyczne tematy, takie jak twórczość, rytm i melodia.
— Przepraszam, ze to powiem — wtrąciła Soo. — Ale chciałabym poznać bardziej ciebie, a nie to, czym się zajmujesz.
— Mnie?
Pokiwała głową, a jej błyszczące oczy wydawały się magiczne. Hipnotyzowały spod długich, ciemnych rzęs. Przez moment Lee nie był w stanie wydusić słowa, ale odchrząknął i zaczął mówić.
— Pochodzę z Namyangju, a trenowałem trzy lata i jeden miesiąc. Mam starszego brata. — Uśmiechnął się na myśl o rodzinie. — W pierwszym odcinku reality show, w którym wyłonili naszą grupę, wykonałem utwór „Boss" NCT U. Zająłem piąte miejsce w ostatnim odcinku „I-LAND".
— Słyszałam, że dobrze znasz angielski.
— Ponieważ przygotowywałem się do liceum językowego — napił się swojego napoju. — Rodzice chcieli mieć plan awaryjny.
Heeseung nie wiedział, dlaczego tak bardzo się rozgadał. Możliwe, że to wszystko przez poczucie szczęścia, albo lekkość, z jaką oboje rozmawiali. Sooyeon miała w sobie jakiś dar, dzięki któremu potrafiła przebić się przez każdy mur, nawet ten emocjonalny.
Ich dania były wyjątkowo smaczne i sycące, a nim zdążyli się zorientować, trzeba było wracać. Heeseung chciał ponownie odprowadzić Soo do domu, za co była wdzięczna. Pod jej drzwiami, kiedy był pewny, że to koniec tego wieczoru, tym razem on, pocałował jej policzek. Zaskoczona dziewczyna zamrugała szybko.
— Wiem, że to był dla ciebie tylko buziak, jednak dla mnie... — urwał, jakby nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Od razu poczuł na sobie miękkie wargi, zatrzymujące jego słowa w ustach.
— To nigdy nie był dla mnie jedynie buziak — wyszeptała w odpowiedzi.
Nim się zorientowali, ponownie połączyli usta. Tym razem z desperacją, namiętnością i w uczuciu, które w tych wszystkich dniach się między nimi zrodziło. Sooyeon wplotła długie palce w jego włosy, a Heeseung złapał ją w talii, aby skrócić powstały między nimi i tak niewielki dystans. Jej perfumy wypełniały jego umysł, powodując słodki zawrót głowy.
Po chwili poczuli, jak na ich ramionach pojawiają się pierwsze płatki śniegu. Każdy wiedział, że w Korei pierwszy śnieg zwiastuje pomyślność i rozwój w związku zakochanych osób A Heeseung był teraz pewny, zakochał się w niej i to bez pamięci.
— Patrz, śnieg — wyszeptała Soo, rumiana na twarzy od emocji. Od razu zobaczyła, jak Hee uśmiecha się szeroko, kiwając głową. Następnie ponownie przyciągnął ją do siebie, zatapiając usta w kolejnym namiętnym pocałunku.
Oboje wiedzieli, że to, co nastąpi później, na zawsze odmieni ich życie. Byli niczym para kochanków w pięknym tworze, ich wspólnej miłosnej piosence.
Od Autorki: Długo mnie tutaj nie było i ostatnio nie jest po drodze. Jednak postanowiłam, że przynajmniej raz w miesiącu będzie pojawiało się zamówienie. Nie chcę Was zawieść, moich Czytelników i Zamawiających, więc mam nadzieję, że choć to spowoduje, że się przełamię na nowo. Ostatnio nic w mojej twórczości nie wygląda tak, jak powinno. Ech.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top