You don't own me - Valentina Zenere - cz. 1
" Nie masz mnie. Nie jestem Twoją zabawką. Nie mów, że nie mogę widywać się z innymi. Nie mów mi co mam robić, nie mów mi co mam mówić. Nie mów mi, że mam tylko ładnie wygląd i się uśmiechać. Nie próbuj mnie zmieniać"
Valentina Zenere jest piękną, młodą kobietą, a do tego znaną na całym świecie supermodelką. Jej czas pochłania praca - którą uwielbia nawet gdy jest męcząca - spotkania z przyjaciółmi - zwłaszcza z dwiema najlepszymi przyjaciółkami czyli Tini i Maleną - oraz jej narzeczony Marcos. Przystojny szatyn o ciemnych oczach. Pewny siebie, wysoki, silny. Biznesmen, który wszystko liczy na zyski i starty, nawet uczucia.
Brzmi idealnie, prawda ? Kariera, miłość, przyjaźń.
Valentina przez długi czas też tak myślała. Aż w końcu spadły z jej oczu klapki, które pojawiały się gdy zakochała się w Marcosie. Coraz częściej zauważała, że jego zachowanie nie jest takie jakby chciała. Krytykował, że późno wraca z pracy, albo nie ma jej całe dnie. Okej, da się to zrozumieć. Ale taka jest praca modelki, czasem jej nie ma całe dnie, potem jest wciąż w domu. A on ? Nie raz wracał w środku nocy, więc czemu oceniał ją ?
Dalej. Im dłużej byli razem tym bardziej dziewczyna zauważała, że traktuje ją jak swoją własność, nie jest narzeczoną. Jakby brylantowy pierścionek na jej palcu nie świadczył o miłości, a o przynależności.
Chciał by wszystko było tak jak on chce. By ona była taka jak on chce ją widzieć. Jakby była jego. Jakby pierścionek znaczył, że może jej mówić co ma robić, co mówić, co czuć, jak się zachowywać.
Zaślepiona jego wyglądem, początkowo uroczymi gestami i tym jak o nią dbał, nie zauważyła od razu, że jej związek jest toksyczny.
- Idziesz w tym na miasto ? - spytał Marcos mierząc ją wzrokiem.
Blondynka miała na sobie czerwoną sukienkę na grubych ramiączkach. Kończyła się za kolanami, ale miała wcięcie z lewej strony. Była odważna jak jej styl, ale nie wyzywająca. Czy nie powinien powiedzieć, że wygląda ładnie ?
- Tak, widzę się z przyjaciółkami - powiedziała i spojrzała na niego - Coś nie tak ?
- Przebierz się. I zmyj tą czerwoną szminkę.
- To żart ? - prychnęła.
Jednak jego twarz była poważna, na co Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści. Od dawna dusiła w sobie chęć zrobienia awantury. Przemilczała jak wrócił w środku nocy ze śladami szminki, twierdząc, że to sos od pizzy. Nic nie powiedziała gdy stwierdził, że marnuje się w tej pracy. Puściła mimo uszu, uwagę, że jej makijaż jest za mocny.
Ale czuła jak coraz bardziej dusi się w tym związku. Nie akceptował ją takiej jaką była, chciał ją zmienić. A tak się nie robi gdy się kogoś kocha.
- Nie możesz mi mówić co mam robić, albo w co się ubierać, a w co nie - powiedziała Kobieta - Nie możesz mnie zmienić.
- Założymy się ? - spytał wstając z kanapy i podchodząc niebezpiecznie blisko niej.
- Chętnie - powiedziała przygryzając dolną wargę. W środku trzęsła się od emocji, na zewnątrz pozostawała niewzruszona i pewna siebie - Jakoś czerwony kolor ust nie przeszkadzał Ci gdy całowałeś się z inną.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz - pokiwała głową. Czuła pewność siebie, gotowość by powiedzieć wszystko co od dawna jej ciąży - Nie będę czekać na Ciebie w domu, sprzątać i gotować gdy ty widujesz się z inną. Myślisz, że będę prała Twoje koszule ze śladów szminki innej laski ? Że jednej nocy będziesz kochał się ze mną, a potem mnie zdradzał ? Nie jestem Twoją zabawką i nigdy nie będę.
- Nie przesadzaj.
- Mam dość - powiedziała szczerze - Wychodzę. Jak wrócę zabiorę swoje rzeczy i nie chcę Cię więcej widzieć.
Chłopak zaskoczony patrzył jak zamykają się za nią drzwi. Samą siebie zaskoczyła swoim zdecydowaniem i odwagą. Ale musiała w końcu to zrobić i od razu poczuła się o wiele lepiej. Wiedziała, że to była słuszna decyzja.
Miłość to coś co uskrzydla, daje szczęście i pozwala się rozwijać. Związek nie może być klatką, a tak to stało się z Marcosem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top