Veronica & Hiram - Secret Passion
Od kilku dni sytuacja w rodzinie Logde nie wyglądała zbyt kolorowo. Hiram i Harmione wciąż się kłócili, Veronica nie raz słyszała to ze swojego pokoju i bardzo ją to martwiło. Opowiedzenia o tym przyjaciołom - Archiemu, Betty i Jughedowi - gdy jak co dzień siedzieli w Popie i pili mleczne koktajle. Pocieszali ją, że wszyscy rodzice czasem się kłócą, ale V wiedziała, że to coś więcej.
I nie myliła się.
Gdy wróciła wieczorem do domu zastała znany od pary dni obrazem - matka i ojciec kłócili się. Tym razem jednak coś było inaczej. Hiram miał ze sobą walizkę, wyminął córkę w drzwiach i po prostu wyszedł.
- Co tu się stało ? - spytała zaskoczona Dziewczyna.
- Ja i Twój ojciec rozwodzimy się - powiedziała Harmione - Wyprowadził się do innego hotelu.
- Co ? Ale dlaczego ? - spytała V.
- Po prostu... Nie dogadujemy się - odrzekła matka.
- Ludzie nie rozwodzą się tak po prostu, coś musiało się stać - powiedziała pewnie Veronica.
A ona musiała wiedzieć co się stało. Dlatego wybiegła z apartamentu i pobiegła szukać ojca. Wiedziała, że jej rodzina jest specyficzna, ale myślała, że właśnie dzięki temu zawsze będą razem. Nie wyobrażała sobie, że to miał być koniec. Nawet jeśli Hiram nie raz działał jej na nerwy, był jej ojcem i mimo wszystko kochała go. Nie chciała stracić.
- Tato ! - zawołała i podbiegła do Mężczyzny - Co się stało, czemu odchodzisz ? I nie próbuj mi wmówić, że tak po prostu się dzieje, nie jestem głupia, chcę wiedzieć.
- Twoja matka ukrywała coś przede mną przez wiele lat Veronico - powiedział poważnie Hiram - Teraz się dowiedziałem i nie jestem w stanie tego znieść.
- Co to takiego ? - spytała.
Mężczyzna zacisnął wargi, widać było, że to nie byle co. Ta informacja zniszczyła jej rodzinę, więc musiała być naprawdę poważna.
- Nie jesteś moją córką - powiedział Hiram.
- C-co takiego ?! - zapytała zaszokowana Dziewczyna marszcząc brwi w niezrozumieniu.
- Twoim ojcem jest Fred, Harmione miała z nim romans gdy byliśmy razem, bała się mi do tego przyznać, więc wolała skłamać, że jesteś moją córką...
- O Boże - powiedziała Dziewczyna przykładając rękę do ust. Była w szoku i próbowała jakoś to wszystko poukładać sobie w głowie - Czyli, że ja i Archie jesteśmy rodzeństwem ? Boże, przecież spaliśmy ze sobą....
- Możesz winić matkę, że Ci nie powiedziała - odrzekł Hiram - Muszę już iść.
- Poczekaj - odrzekła V - To Ty mnie wychowałeś, to Ciebie kocham, nie odchodź, nie zostawiaj mnie.
- Przykro mi, ale nie wiem kim teraz mam dla Ciebie być.
Cały poukładany świat Veronci w jednej chwili runął. Wściekła pobiegła z powrotem do domu gdzie zaczęła się kolejna kłótnia - jej z matką. Nie mogła uwierzyć, że tak długo wszystkich okłamywała. Freda, ją, Hirama. Pozwoliła by była dziewczyna swojego przyrodniego brata. To było okropne, obrzydliwie. Veronica czuła się zagubiona, samotna, oszukana, zła.
Unikała wszystkich jak ognia, przebywała sam na sam próbując zrozumieć co ma robić dalej.
Tak jak tego wieczoru gdy samotnie siedziała w klubie przy barze i powoli sączyła drinka. Czwartego, a może już piątego. Jakie to miało znaczenie. Czuła, że nikomu na niej nie zależy, że wszystko w co wierzyła, nawet ona sama, to kłamstwo. Chciała to zagłuszyć, uciszyć ból, który rozrywał jej duszę na kawałki.
- Nie powinnaś pić o tak później porze - usłyszała znajomy głos.
Obróciła się i zobaczyła, że obok niej siedzi Hiram. W ręku trzymał szklankę w wódką, i on nie za dobrze sobie z tym radził. Choć na co dzień zachowywał pozory - przecież musiał - wieczorami był tak samo zraniony i zagubiony jak Veronica.
- Chyba już nie możesz mi mówić co mam robić - wzruszyła ramionami Dziewczyna i wypiła kolejnego drinka - Sam powiedziałeś, nie jesteś już moim ojcem, choć to właśnie Ty nauczyłeś mnie wszystkiego co wiem...
- Veronico - westchnął.
- Nie - przerwała. Była zła, zirytowana, samotna i coraz bardzie pijana - Nie obchodzi mnie, że Fred jest moim ojcem, jestem taka jak Ty, zawsze Cię podziwiałam i to Ty jesteś moją rodziną. Możesz się wściekać na mamę, ale nie zostawiaj mnie... Nie zostawiaj mnie, proszę - dodała kładąc swoją dłoń na jego.
- Jestem tu - przygryzł wargę Mężczyzna i pogłaskał ją po dłoni - Teraz tu jestem i nigdzie się nie wybieram.
Spojrzeli sobie w oczy. Czuli to samo, samotność, niepewność, ból, złość. Nie wiedzieli co robić dalej. Wiedzieli, że nie są już ojcem i córką, ale chcieli kimś dla siebie byc. Nie chcieli być tylko obcymi sobie ludźmi.
I jakoś te myśli i alkohol pchnęły ich do pocałunku. Do momentu gdy Dziewczyna siedziała na jego kolanach, on trzymał dłonie na jej tali i całował namiętnie. Do chwili gdy razem poszli do jego hotelu i spędzili razem noc. Nie mogli ? Przecież nie łączyły ich więzy krwi, nie był jej ojcem, mogli robić co chcieli. A na wszelki sposób chcieli zostać w swoim życiu. Ogień który zawsze był w ich relacji zmienił się w pożądanie. Zawsze V chciała zrobić na nim wrażenia, a on chciał by była jak on, chciał ją chronić. Teraz bliska i skomplikowana relacja, zmieniła się w jeszcze bardziej skomplikowaną. Sekretną namiętność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top