Veggie - Ice vs Fire
- Hej piękna - powiedział Reggie opierając się o szafki, tuż przy tej którą otworzyła Czarnowłosa Dziewczyna. Nie ukrywał, że bardzo ją lubi, ba, podoba mu się.
- Cześć Reggie - przywitała się Veronica obdarzając go swoim pięknym uśmiechem.
Chłopak nachylił się w jej stronę, chcąc ją pocałować. Nic nie mógł poradzić na to, że jej usta tak bardzo go przyciągały. Ich smak był bardziej uzależniając niż narkotyk.
- Nie tutaj - pokręciła głową Lodge odsuwając go lekko od siebie.
- Wczoraj jakoś nie miałaś nic przeciwko buziakom, ani innym... - odrzekł Reggie oblizując wargi.
Także w chłodnej, zwykle opanowanej V wspomnienie zeszłej nocy budziło ogniste uczucia. Uśmiechała się, a na jej policzkach pojawiał się rumieniec. To było tylko wtedy gdy była z nim.
Ona, chłodna, zimna Dziewczyna, której specjalnością jest lód. Zawsze trzymała uczucia na wodzy i nie dawała się im porwać. Tylko, że przy nim jej lód topniał. Jej serce się ogrzewało, czuła ogarniającą namiętność, której nie mogła powstrzymać. Tylko przy nim czuła się beztroska i wolna. Przy nim jej uczucia szalały i wciąż chciały więcej. Nie mogła mu się oprzeć. Jego głos, wzrok, dotyk. Wspomnienie jego rąk na jej ciele, jego ust na jej ustach, jego w niej. Od tego wszystkiego robiło jej się gorąco. Jego ogień ją ogrzewał.
Tymczasem on - zawsze chętny do zabawy, niezobowiązujących romansów, był powstrzymywany przez jej chłód. I podobało mu się to. Tym razem było inaczej. To nie była tylko zabawa. Podobało mu się to, ona. Nie chciał by to było jednorazowe, by to był tylko seks. Chciał czegoś więcej. Chciał jej. Jej jako swojej dziewczyny.
- Wiesz, że dopiero niedawno rozstałem się z Archiem, nie chcę go zranić ani by ktoś pomyślał coś złego, jak od razu zacznę umawiać się z Tobą - stwierdziła Dziewczyna.
- Od kiedy to obchodzi Cię zdanie innych V ? - spytał Reggie przyglądając się jej - Jeśli to jedynie wymówka to możesz powiedzieć wprost, że ta noc to był błąd.
- Nie był - odrzekła od razu Veronica spoglądając na niego - To nie był błąd, okej ? Nie żałuje, to była jedna z najlepszych nocy jakie miałam i nie ukrywa, że podobasz mi się, ale...
- Ale co ? - spytał Chłopak łapiąc jej dłoń - Przecież widzę jak reagujesz na mój dotyk - przyłożył jej dłoń do swoich ust i złożył delikatny pocałunek - Nie byłaś taka przy Archiem, nie czułaś do niego tego co czujesz do mnie. To co jest między nami jest silniejsze. I może właśnie tego się boisz.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę. Miał rację. Nigdy nikt wcześniej nie działa na nią tak jak on. Przy nim czuła się prawdziwa, wolna, beztroska. Czuła jak uczucia ją unoszą, jak ogarnia ją namiętność. Nie umiała już być obojętna i chłodna, nie umiała panować nad tymi emocjami. Choć przyjemne, przerażało ją to.
- Wiesz, że nigdy Cię nie zranię, prawda ? - spytał Reggie zbliżając się do niej.
- Wiem - pokiwała głową patrząc w jego oczy - I masz rację, nie ma sensu czekać i patrzeć na innych skoro chcemy być razem.
- Naprawdę ? - spytał Chłopak, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Tak - pokiwał głowa.
Brunet położył dłoń na jej policzku i pocałował namiętnie. I tak lód łączył się z ogień. Nie walczyli, nie niszczyli siebie nawzajem, a idealnie uzupełniali. Całowali się z namiętnością i pasją. Nie zważając na to, że ktoś może ich zobaczyć, na to co może sobie pomyśleć. Razem czuli się wyjątkowo i nie zamierzali tego stracić, bo komuś może to się nie podobać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top