Następcy - Bunt
- Gotowi ? Wszyscy znają plan ? - zapytała się Mal rozglądając się po przyjaciołach.
Ona, Evie, Uma, Carlos, Jay oraz Harry planowali to od miesięcy. Wszyscy żyli na Wyspie Potępionych od urodzenia. Chociaż matka Mal - Diabolina, byłą trudną osobą, o wiele lepiej było dogadać się z tatą, z którym mieszkała z Hadesem, miała dużo swobody, jednak to nie to co w Auredonie. Byli na tyle dojrzali by wiedzieć co się dzieje. Oni dostają śmieci, oni są karani za rodziców, a idealne księżniczki i książęta w Auredonie mają wszystko co chcą.
Czas na zmiany. Czas na zemstę. Czas na Bunt.
- Tak - wszyscy pokiwali głowami.
- Czas pokazać na co stać potępionych - powiedziała Uma.
- Zaczynamy - kiwnęła głową Mal.
Złamanie bariery wydawało się niemożliwe. Ale dzięki wynalazkom Carlosna i wiedzy Evie dało się przerwać barierę na chwilę, wtedy magia Mal mogła ją utrzymać na tyle by cała szóstka się wydostała. Z trudem i ryzykiem ale jednak. Potem zostało przedostać się przez ocean, w czym pomocna była Uma, a potem zostało podbić Auredon.
Szóstka nastolatków miała wielkie plany, ambicje i dobrze przemyślany plan. Od dziecka słyszeli do rodziców o zemście, przesiąkli tymi słowami, ale tym razem nie chodziło o rodziców, chodziło o nich.
- Trzymajcie - powiedziała Evie podając im jabłka, które miała w plecaku - Każdy kto je zje od razu zaśnie.
- Mamy jeszcze to, trochę szybsze - Mal wyjęła perfumy, po których także od razu się zasypiało - Pamiętajcie nasz cel to król Ben, nie możemy rozpraszać się na każdego jeśli nie zajmiemy się władzą.
Wszyscy przytaknęli i niezauważeni zaczęli skradać się do pałacu. Był wieczór, nikt się nich nie spodziewał, niczego się nie obawiał a oni umieli być niezauważeni.
Rozdzielili się by uśpić jak najwięcej mieszkaców i dojść do pałacu od każdej strony eliminując strażników. Jay poszedł z Carlosem, Evie z Umą, a Mal z Harrym.
- Uważaj ! - Harry powalił na ziemię strażnika, który czaił się na Mal w korytarzu. Zaskoczona dziewczyna szybko użyła na nim zaklęcia i już spał jak zabity. W jednym zaklęcia matki było dobre.
- Dzięki - mruknęła niewyraźnie. Nie lubiła przyznawać że nie da sobie rady.
- Podziękujesz później - odrzekł Harry - Gdy podzielisz się ze mną tronem, ale gdy się zabawimy w jednej z tych eleganckich sypialni.
Mal uśmiechnęła się. Brzmiało to kusząco, ale teraz nie mogli się rozpraszać.
- To tu - powiedziała i na trzy weszli do gabinetu księcia Bena, był sam, tak jak zaplanowali.
- Co się dzieje ? Kim jesteście ? - spytał wstając.
- Twoim najgorszym koszmarem - stwierdził Harry.
- Potępionymi, których Twoi rodzice skazali na więzienie - stwierdziła Uma, która razem z resztą dołączyła do nich.
- Jestem Mal, córka Diaboliny i Hadesa - powiedziała Fioletowowosa - Pochodzimy z Wyspy gdzie nie ma internetu ani magii. W sklepach nie mamy ubrań z nowej kolekcji jak Wy. I nie mam bladego pojęcia czym jest ta cała czekolada. Mamy śmieci których Wy nie chcecie, zgniłe owoce i starą kawę. Dzieci od małego muszą kraść i bić, aby przeżyć. Nie mamy szansy być kimś, rozwinąć się. A nikt z nas nie zrobił jeszcze nic złego, jesteśmy karani za naszych rodziców, uważasz, że to sprawiedliwe ?
- Nie... Nie wiedziałem o tym.
- Teraz wiesz - powiedziała Evie - Ale już za późno. Teraz nadszedł czas na potępionych.
Psiknęła w niego i zasnął, tak jak niemal całe królestwo. Nadszedł ich czas. Nie dobrych książąt i księżniczek, nie ich rodziców. Teraz to ta szóstka dyktowała zasady i zamierzała zaprowadzić nowy porządek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top