Mall x Hary - Secrets

Mal powoli odnajdywała się w Auredonie. Miała przyjaciół, dobrze się bawiła, miała Bena i próbowała być jak najlepszą damą dworu, co wcale nie było takie proste. Wiele razy czuła się przytłoczona, myślała, że nie da rady i tęskniła za Wyspą Potępionych.

I wtedy Ben postanowił zaprosić do liceum kilkoro innych uczniów z Wyspy. Dizzy, córkę Gryzeldy i Harrego, syna Kapitana Haka.

Mal była naprawdę zaskoczona gdy pierwszy raz zobaczyła Harrego w Auredonie. Bo było coś o czym nikt nie wiedział. Mal i Harry byli w sobie zakochani na wyspie. Byli razem, choć oczywiście tam wyglądało to zupełnie inaczej niż w Auredonie. Wszystko jest inne tutaj niż tam.

- Cześć - powiedziała Mal wchodząc do pokoju Harrego i zamykając za sobą drzwi.

Musiała odpocząć, odreagować cały ten stres, wymagania. Harry jej pomagał. Gdy tylko pojawił się w Auredonie, na nowo zbliżyli się do siebie. Tylko z nim Mal mogła porozmawiać o tym jak tęskni za wyspa i że nie jest pewna czy da sobie radę, czy jest wystarczająco dobra dla Bena. Za to ona pomagała mu się odnaleźć w nowym świecie. Wiedziała jak trudne są początki, jak ciężko przestawić się ze zła na dobro. Zachęciła do by zapisał się do drużyn sportowych i to był świetny pomysł.

- Stęskniłaś się tak szybko Mal ? - zaśmiał się Brunet podchodząc do niej.

- Chciałbyś - odparła Fioletowowłosa - Mam tylko dość tego całego zamieszania. Bycie dobrym bez przerwy jest czasem męczące.

- Dobrze Cię rozumiem - stwierdził Chłopak - Więc dla odmiany możemy zrobić coś niegrzecznego razem.

Robili to odkąd się tu pojawił. W tajemnicy przed wszystkimi ścigali się na motorach po lesie tak jak kiedyś na wyspie, robili sztuczki z magią - w zasadzie Mal czarowała, ale oboje mieli z tego frajdę.

Mieli wiele sekretów. Rozmowy, spotkania, to co działo się na wyspie i coś jeszcze...

- Co chodzi Ci po głowie Harry ? - spytała Mal spoglądając na niego.

- Myślę, że dobrze wiesz - odparł Brunet zmniejszając odległość między nimi.

Pocałował ją namiętnie, co Dziewczyna od razu odwzajemniła. Mieli coś czego nie czuli przy nikim innym. Ogień, namiętność. To ekscytujące pożądanie, zło jak z Wyspy Potępionych.

Stare dobre czasy, choć uczucia już nie takie stare.

Bo w sekrecie spotykali się tak nie raz, zaczynając od pocałunków, a kończąc na śniadaniu w łóżku po wspólnej ciekawej, namiętnej i niegrzecznej nocy.

Ich sekretem było też to, że znowu się w sobie zakochali i lubi to. 

Tylko przy sobie nawzajem czuli się tak dobrze i swobodnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top