Mal x Ben x Harry

- Dziękujemy, że przyszliście razem z nami świętować nasze zaręczyny - powiedział Król Ben - To wyjątkowa chwila dla nas i całego królestwa, odkąd są wśród nas mieszkańcy z Wyspy Potępionych.

Ben był szczęśliwy, że udało mu się spełnić jego marzenie - dać szansę dzieciom z Wyspy. Do tego miał przy swoim boku wyjątkową dziewczynę, która zmieniła jego świat i na pewno będzie wspaniałą królową.

- Cieszę się, że będę Waszą królową - powiedziała Mal - To dla mnie zaszczyt i obiecuję, że zrobię wszystko by każdemu dobrze się tu żyło, także osobom z Wyspy.

Rozległy się brawa i wznieśli toast. Wszyscy cieszyli się szczęściem narzeczonych. Ben był świetnym królem, a i Mal szybko podbiła serca Auredończyków.

Jednak był ktoś, komu to wszystko się nie podobało. Nie widział się z Mal od lat, gdy ona przyjechała do Auredonu, a on został na wyspie. Żyli w innych światach, po przeciwnych stronach bariery. Czy to właśnie to ich rozdzieliło ? Wcześnien było między nimi coś prawdziwego. Może oboje byli wtedy źli, byli niemal jeszcze dziećmi, ale kochali się. On zdecydowanie o niej nie zapomniał. Więc jak mógł patrzeć na to wszystko.

Gdy jeszcze był na Wyspie, czuł jak jego serce pęka gdy w telewizji zobaczył jak Mal mówi "tak " na odświadczyny Bena. Zdemolował dom, który przecież i tak nie był najlepszy. Był zły i sfrustrowany, a teraz był tu. W Auredonie razem z resztą mieszkańców wyspy, spełniło jedno marzenie, ale kosztem drugiego.

- Mal, zaczekaj - powiedział gdy para książęca zeszła z podwyższenia. Złapał ją za rękę i spojrzał jej w oczy. Musiał wiedzieć, czy gdzieś tam są jeszcze uczucia do niego - Muszę z Tobą porozmawiać.

- Okej, przyjdź zaraz - powiedział stojący obok Mal Ben i pocałował ją w policzek - Mam nadzieję, że Ci się tu podoba - powiedział do Harrego i odszedł.

- O co chodzi ? - spytała Fioletowowłosa gdy zostali sami.

- Naprawdę o mnie zapomniałaś ? - zapytał  - O wszystkim co razem przeszliśmy, co czuliśmy ? Teraz wolisz jego, króla ? Jest lepszy bo ma koronę ?

- Harry... - była zaskoczona tym wszystkim.

Szczerze mówiąc nie myślała o nim za wiele. Wciąż coś się działo, trzeba była ratować świat, uczestniczyć w mnóstwie spotkań. Ale teraz stał tuż przed nią i nie mogła od tego uciec.

- Po prostu to powiedz - spojrzał jej prosto w oczy - Czujesz jeszcze coś do mnie ?

 - Ja... Nie wiem - pokręciła głową - Nie myślałam o tym od dawna, jestem z Benem, a my... to wydarzyło się dawno - przygryzła dolną wargę - Jasne, że jesteś dla mnie ważny, byłeś moją pierwszą miłością, ale teraz...

- Wolisz jego...

- Kocham go...

Czasem granica dwóch światów jest za trudna do pokonania, nawet dla miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top