Mal x Audrey

- Przepraszam za to co się stało - powiedziała Audrey - Straciłam nad sobą panowanie... To wszystko mnie przerosło.

- W porządku Audrey - przerwała jej Mal - Wiem jak to jest. Gdy przybyłam tu czułam się zagubiona. Nawet jako dziewczyna Bena czułam, że tu nie pasuje, że nie jestem wystarczająco dobra. To kiepskie uczucie, zwłaszcza gdy próbuje się wszystkich zadowolić, ale zrozumiałam, że muszę być sobą. Przyjaciel mi kiedyś powiedział, że jeśli ktoś nie kocha mnie takiej jaką jestem to jego stara.

Kto by pomyślał, że te dwie dziewczyny będą ze sobą rozmawiać jak... przyjaciółki. A jednak. Obie były w sypialni Audrey. Mal chciała sprawdzić jak się trzyma. Przecież to berło jej matki zmieniło ją w złą, to ona ją pokonała i to jej ojciec uratował. Widać historie ich rodzin przeplatają się ze sobą od dawna. 

- Dzięki... - powiedziała niepewnie Audrey - Po prostu czułam się.. źle. Masz wszystko czego ja chciałam, czego rodzina ode mnie wymagała... Bena, będziesz królową... A ja...

- A Ty jesteś sobą Audrey - powiedziała - Piękna, utalentowana, na pewno jest coś co lubisz robić, na czym zależy Tobie nie rodzinie. Bo wiesz, czy nasi rodzice są dobrzy czy źli, nie jesteśmy nimi.

Nagle po wszystkim co się wydarzyło związało się między nimi nić porozumienia. Mimo, że pochodziły z różnych światów, rozumiały się. Obie chciały jedynie być idealnymi córkami, a z czasem oczekiwanie i udawanie ich przerosło. Były tylko zagubionymi nastolatkami, które nie wiedziały jak być sobą.

- Lubię... rysować, projektować ubrania i pisać opowiadania w pamiętniku - wyznała jakby nieśmiało - Ale to nie to samo co być dziewczyną króla.

- Nie potrzebujesz mężczyzny by być kimś - uśmiechnęła się przyjaźnie - Jesteś wyjątkowa taka jaka jesteś.

- Tak myślisz ? - spojrzała w jej oczy - Mimo, że zawsze byłam dla Ciebie niemiła ?

- Też nie byłam najlepsza - przyznała Mal - Chyba nigdy nie przeprosiłam, że odbiłam Ci Bena...

- Wszystkie wojny są przez mężczyzn - zaśmiał się lekko Audrey - Teraz my, a kiedyś nasi rodzice, powinniśmy być mądrzejsi i to skończyć.

- Zgadzam się - pokiwała głową Fioletowowłosa  - To jak zgoda ?

- Tak - pokiwała głową.

Mal przytuliła ją mocno. Tak dobrze było znaleźć się w objęciach komuś, na kogo można liczyć. Choć ta znajomość była skomplikowana od początku, teraz mogła stać się czymś pięknym. Pełną zrozumienia i troski, przyjaźnią.

- Mal... Będziesz świetną królowa - powiedziała Audrey.

- Dzięki - uśmiechnął się - Dasz sobie radę ?

- Jasne, ale jeśli chcesz... możesz zostać na noc. To wszystko co się wydarzyło... Chyba nie chcę być sama - powiedziała - To głupie, nie ?

- Nie - pokręciła głową Mal - Nie jesteś głupia, ani słaba. Jesteś piękna i wyjątkowa - odgarnęła kosmyk różowych włosów z jej twarzy - A tak między nami, naprawdę podoba mi się ten nowy styl - zaśmiała się lekko - Jest o wiele bardziej cool, odważny, taki seksowny.

Księżniczka z bajki, która od dziecka miała wszystko, niby idealne życie i dziewczyna z wyspy, która na wszystko sama musiała zapracować nie raz robiąc złe rzeczy by przetrwać.

Teraz były w jednym pokoju stojąc przed sobą, patrząc sobie w oczy. Fioletowo i różowowłosa. Ta, która była zła, ale zmieniła się na dobre. Ta, która próbowała być zła. Tak różne, a jednocześnie tak podobne.

- Mówiąc szczerze zawsze uważałam, że twoje fioletowe włosy są całkiem fajne, wyróżniasz się z tłumu, jesteś sobą, to odważne - przejechała ręką po kosmyku jej włosów.

Oko w oko, coraz mniejsza odległość, aż połączyły się ich usta. Pocałunek, który mógł zniszczyć cały porządek świata. Była i obecna dziewczyna Bena. Dziewczyny, których rodzice się nienawidzili. Rywalki, przyjaciółki, księżniczki, które się całowały.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top