Leonetta - Początek

         Violetta pośpiesznie i w nerwach wyszła z domu, miała dość taty który wszystkiego jej zabraniał. Zmuszał ją by żyła jak zamknięta w wieży księżniczka . Ha! Jeśli tak to musiała zaraz spotkać księcia z bajki, który naprawi cały jej świat, tak? Dziewczyna nie sądziła,jednak że jej życie jest jedyną z tych bajek. Do pewnego stopnia wszystko rozumiała. Dla swojego ojca była wciąż mała dziewczyną, nazbyt się o nią martwił i nie chciał by stało się jej coś złego. To była stała przypadłość części rodziców, ale German, szanowany architekt, milioner i samotny ojciec nastoletniej brunetki, zdecydowanie przesadzał w swojej nadopiekuńczości i wymyślaniem coraz to nowych zakazów. Nie mogła żyć normalnie. A czy nie tego właśnie chcą osoby w jej wieku, być wśród inny, żyć jak każdy inny i powoli odszukać swoją drogę, dowiedzieć kimś się jest i kim się będzie, Tymczasem Violetta nie mogła chodzić do szkoły na codzienne lekcje i spotkania ze znajomymi. Nie mogła poznać pysznego smaku przyjaźni i miłości. Nie miała możliwości rozwinąć skrzydeł, dowiedzieć się czegoś nowego, lepiej poznać siebie. Tak bardzo teraz tego potrzebowała. Czuła się taka samotna w tym wielkim domu. Tata, Olga, Ramallo, wszyscy byli świetni i chcieli dla niej dobrze. Ale zwyczajnie brakowało jej kontaktu z rówieśnikami, z kimś takim jak ona. Mama pewnie by ją zrozumiała i ją wspierała...

Do brązowych oczu idąc dziewczyny napłynęły łzy na samo wspomnienie o swojej rodzicielce. Tak bardzo tęskniła za mamą. Wszyscy robili co mogli by być przy niej i ją wspierać, ale prawda była taka,że nikt nie jest w stanie zająć cudzego miejsca. W tym miejscu w jej sercu chyba już zawsze miała pozostać dziura, której nikt inny nie zapełni. Gdyby chociaż mogła porozmawiać z tatą o mamie. Gdyby jej opowiedział o tym jaka była. Tymczasem tak samo jak od zabawy i tego co niebezpieczne, dziewczyna czuła się odgradzana murem od własnej matki. German niemal od razu ucinał temat gdy tylko poruszał on jego zmarłej żony Marii. Na pewno to było nie łatwe wspomnienie i w tym wypadku czas nie zawsze leczy rany, ale Violetta potrzebowała tego..

Zamyślona dziewczyna szła ulicą prosto przed siebie, nie kierując się w żadne konkretne miejsce. Nie zwracała nawet uwagi na to gdzie jest i gdzie idzie. Liczyło się tylko to by iść, by się nie zatrzymać. To tak jakby ucieczka przed problemami, przed przeszłością. Póki szła,dawała radę, Gdyby się zatrzymała, zaczęła mocniej myśleć i czuć, może to byłoby za dużo. To by ją przerosło, a ona nie mogła na to pozwolić. Zwróciła większą uwagę na to gdzie jest dopiero wtedy gdy doszła do szkoły muzycznej, studia 21. Jako,że przyjechała do Buenos Aires dopiero niedawno i ciągle była zamknięta w domu, nie miała okazji zwiedzić miasta i dopiero parę razy widziała ten budynek, który od razu ją zaintrygował i przyciągnął jej uwagę.

Na jednej z ławek przed szkołą siedział ładny, przystojny chłopak. Przyglądał się innymi osobom zbierającym się przed wejściem do budynku. Gdy zauważył brunetkę podszedł do niej myśląc,że jest jedną z nieśmiałych, nowych uczennic studia i chciał jej zaoferować swoją pomoc.

- Hej, jestem Leon, chcesz się zapisać na przesłuchanie ? - zapytał przyglądając się jej.

- Tak wiem,widziałam Cię tu parę razy i słyszałam o Tobie od koleżanki. Ja jestem Violetta i nie, tata nie pozwala mi śpiewać – powiedziała.

Rzeczywiście kilka dni temu Violettą poznała Camilę, a dzięki niej także Francesce. Obie uczyły się w Studiu i opowiadały jej co nieco o szkole, zajęciach i uczniach. Brunetka przez swoje ograniczone kontakty z innymi, a co za tym idzie, przez swoją nieśmiałość nadal czuła się nieswojo w towarzystwie innych ludzi. Bardzo chciała mieć przyjaciół, ale to wszystko było takie nowe i takie nie łatwe.

- Czemu ? - zapytał od razu Chłopak.

Dziewczyna od razu wydawał mu się...miła. Była ładna i wydawała się nieco smutna i zagubiona. Od razu ją polubił i czuł,że chcę ją lepiej poznać, pomóc jej, wywołać uśmiech na jej pięknej twarzy.

- To długa historia - powiedziała delikatnie wywracając przy tym oczami Violetta.

- Mam czas właśnie skończyłem zajęcia, pójdziemy na spacer ? - zapytał Leon posyłając jej delikatny uśmiech.

Chciał lepiej poznać tajemniczą Brunetkę. A po co czekać, skoro mijający czas niemal zawsze jedynie wszystko utrudnia..

Dziewczyna przytaknęła i powolnym krokiem razem ruszyli przed siebie w bliżej nie określonym kierunku.

- No więc... - zaczęła niepewnie Violetta. Nie była pewna ile może i chce mu powiedzieć. Dopiero się poznali. Dziewczyna jednak czuła jakby znała go od dawna. Może to dlatego,że słyszała o nim od koleżanek i od razu wtedy jakoś wydał jej się miły, wyjątkowy. Tak jakoś czuła,że może mu zaufać - Moja mama była słynną piosenkarką , ale zginęła podczas trasy koncertowej gdy byłam mała – powiedziała nie wdając się w zbytnie szczegóły. Na to było za wcześnie.

- Przykro mi – powiedział od razu Leon spoglądając na nią.

- Przez to tata niepozwana mi śpiewać, nie chce żebym poszła w ślady mamy – wyjaśniła Violetta.

Sama musiała przyznać, że z jednej strony brzmiało to przekonująco. Gdyby spojrzeć na argumenty jej ojca, bez emocji i uczuć, które nią targały, miało to nieco sensu. Nie chciał stracić kolejnej ważnej osoby.

- Boi się o ciebie – powiedział Leon idealnie odczytując jej myśli.

- Ja wiem, ale to zupełnie nie potrzebne – powiedziała Violetta.

- A może powiedz mu ile muzyka dla ciebie znaczy, zaśpiewaj mu – zaproponował Leon.

Dla niego podążanie za swoimi pasjami było coś oczywistym. Nigdy nie zastanawiał się nad tym jakie ma szczęście. Aż do teraz. Może codziennie chodzić do szkoły muzycznej, śpiewać, tańczyć, rozwijać się i uczyć, robiąc jednocześnie to co chce i spędzając czas z przyjaciółmi. Miał wsparcie znajomych jak i rodziny. Sam mógł wybierać czego chce od życia.

- Chyba i tak się nie zgodzi, ale dziękuje za radę – powiedziała Violetta i uśmiechnęła się do niego delikatnie.

To było miłe. Po prostu miłe. Mały nic nie znaczący gest. Krótka rozmowa. Właśnie takie chwilę sprawiają,że życie jest piękne.

- Czyli raczej nie ma szansy żebyś zapisała się do studia ?- zapytał Leon ze smutkiem.

Polubił dziewczynę. Chciał ją lepiej poznać, zobaczyć jeszcze kiedyś. Ale też chciał dla niego tego co sam miał, a nigdy nie doceniał. Chciał by mogła iść drogą swoich marzeń.

- Nie wiem, może uda mi się go przekonać, albo nic mu nie powiem – powiedziała zastanawiając się nad tym Violetta.

***

Podobną rozmowę także w czasie spaceru odbyli kilka dni później. Przed ten czas pisali do siebie i dzwonili. Leon opowiadał o lekcjach w Studiu przekonując,że jest to miejsce w sam raz dla niej, a Violetta opowiadała mu o sobie i swoim życiu. Czuła się przy nim zaskakująco swobodnie i dobrze.

Właśnie o tym myślała idąc powolnym krokiem obok chłopaka, i nawet nie zauważyła kiedy pod wpływem tych myśli zatrzymała się.

- Coś się stało ? - zapytał Leon również się zatrzymując i spoglądając na dziewczynę.

- Nie, nic. Tylko to trochę dziwne. Nie zrozum mnie źle, ale znamy się dopiero od kilku dni, a ja już zwierzam Ci się ze swoich problemów. Nie narzucam Ci się tak w ogóle ? – spojrzała na niego.

Leon się uśmiechnął do niej delikatnie.

- Jesteśmy przyjaciółmi – powiedział sądząc, że jest to wyjaśnienie wszystkiego.

- Tak, racja – zgodziła się z nim Violetta.

Byli przyjaciółmi. Tylko czym jest przyjaźń ? Jakie znaczenie w relacjach między ludźmi ma czas ? Czy można kogoś polubić, zaufać mu albo zakochać się w nim w ciągu zaledwie kilku dni? Czy to wystaczający czas by wiedzieć,że to odpowiednia osoba,że chce się być przy niej, poznać ją i że można być przy niej sobą. To nie były jedynie pytania jakie zadawała sobie Violetta, która od niedawana poznała przyjaźń i inne relacje międzyludzkie. Leon, który przecież mógł być uznawany za duszę towarzystwa, popularny, lubiany przez wszystkich, także myślał o tym samym. Dla niego ta dziewczyna miała coś w sobie. Może to jej piękny choć nieśmiały uśmiech, albo ufne i jednocześnie pełne obaw spojrzenie, jej delikatność i powoli ujawniająca się zadziorność, pewność siebie. Miała w sobie coś, co sprawiło,że chce się na nią patrzęć, być obok niej, podziwiać ja.

***

Gdy kilka dni później Violetta przyszła pod budynek szkoły do której uczęszczał Leon,miała w głowie pełno wątpliwości. Czy na pewno nie popełnia jakiegoś błędy, nie ma przecież doświadczenia. Nie chce zrobić nic złego, stracić tej przyjaźni. O ile to co ich łączy można nazwać przyjaźnią. Nie wiedziała czy to coś więcej, czy mniej.

Nieśmiało pomachała na czekającego już na nią Leon, który zaledwie kilka minut wcześniej skończył ostatnie tego dnia zajęcia i ruszyła w jego stronę. Nagle, przez jak to sama mówi, swoją wrodzoną niezdarność, potknęła się o kamień.

Gdy już myślała,że poczuje ból, zderzenia się z twardą ziemią, coś na to zatrzymało. Nie coś. Ktoś. Ktoś nie pozwolił jej upaść. Podniosła wzrok i zobaczyła jego. Oczywiście to Leon ją złapał.

Spojrzeli sobie w oczy, byli blisko siebie, dzieliły ich jedynie milimetry. To była scena jak z filmu. Czas się zatrzymuje, wszystko dookoła traci sens, rozmywa się. Są tylko oni patrzący sobie w oczy. On w jej ciepłe, czekoladowe tęczówki. Ona w jego zielone, piękne, magnetyczne oczy. Nieważne było co to znaczy, to po prostu było piękne.

Spoglądając nawzajem na siebie,w swoje oczy, na swoje usta... Możliwe, że to przerodziłoby się w coś więcej, że by się pocałowali. Ale Violetta wstała odsuwając się, tym samym uniemożliwiając dalsze rozwiniecie się tej sytuacji. Tak samo jak chłopak nie była całkowicie pewna co się właśnie stało, co poczuła, ale była nieśmiała i pełna obaw. Nigdy nie miała chłopaka, nigdy nie była na randce i nidgy się nie całowała..

- Przepraszam – powiedziała cicho spoglądając na niego.

- Nie ma za co – odpowiedział Leon. Doskonale ją rozumiał, ale skoro już coś się zadziało, może to był znak by tego nie ignorować. – Wiesz ja... podobasz mi się.

Violetta stała i nic nie mówiła, patrzyła się tylko na chłopaka.

- Przepraszam – powiedział Leon odnosząc wrażenie,że to nieodpowiedni moment, miejsce, a może to oni są nieodpowiedni dla siebie – Nie potrzebnie Ci to mówiłem..

- Nie –zaprzeczyła szybko Violetta. Nie mogła pozwolić by po raz kolejny jej strach przejął władzę nad tym co się dzieje. Nie mogła pozwolić by chłopak źle zrozumiał jej zachowanie – Ty też mi się podobasz tylko...

- Tylko co ? -  zapytał łagodnie Leon patrząc na nią.

- Dopiero się poznaliśmy – powiedziała, niepewna jednak jest ten powód..

- To się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia – powiedział Leon i uśmiechnął się w pewny siebie sposób. Był przyzwyczajony do tego. W Studiu był najpopularniejszy, każda dziewczyna chciałaby się z nim spotykać, każdy chłopak chciałby być na jego miejscu. Pewność siebie przychodziła mu więc zazwyczaj bez większych trudności.

Violetta też się uśmiechnęła.

- Ale ja nigdy nie miałam chłopaka, nawet gdybym chciała tata by mi nie pozwolił – powiedziała Violetta. Już gdy to mówiła poczuła,że to głupie i dość żałosne tłumaczenie. Jak więc ktoś taki jak Leon mógł się nią zainteresować ?

- W takim razie ja będę pierwszy – zaśmiał się Leon.

Violetta się uśmiechnęła.

- Nie wiem czy jestem gotowa na chłopaka – powiedziała Violetta.

Leon niepewnie posmutniał. Chyba naprawdę zaczynało mu zależeć na dziewczynie. Dodatkowo, co było jednak mniej ważne, nigdy nie dostał odmowy.

- Naprawdę tak myślisz, czy tylko chcesz mnie spławić ? - zapytał patrząc na nią uważnie.

- Nie, oczywiście, że nie. Lubię cię, bardzo, ale prawie cię nie znam – powiedziała- Znaczy znam Cię i uważam,że jesteś bardzo miły, ale czy to nie za mało byśmy byli parą ? Znowu za dużo mówię. Ale wiesz dla mnie to wszystko jest nowe.

- Dobrze, to najpierw się lepiej poznajmy – przerwał jej nieco rozbawiony Leon – Jesteś urocza jak się denerwujesz i dużo mówisz.

***

Tak jak powiedział, postanowili poznać się lepiej, tak naprawdę. Na spacerze, w rozmowach telefonicznych czy wiadomościach tekstowych opowiadali o mniej lub ważnych sprawach. O swojej przeszłości, marzeniach, tym co lubią najbardziej.

Violetta dowiedziała się między innymi, że Leon chodził z Ludmiłą, piękną, popularną i zarozumiałą Blondynką. Byli dość długo razem, ale jak tłumaczył Leon to nie było zakochanie. Na początku tak,ale potem to przerodziło się jedynie w przyzwyczajenie. Byli razem bo oboje byli najlepsi i najpopularniejsi w całym studiu. Dzięki byciu razem zapewniali sobie dobry wizerunek. Chłopak jakiś czas temu jednak zerwał z nią z powodu drobnych różnic zdań i chęci na coś innego. Chciał poczuć coś bardziej prawdziwego. Do tego opowiedział jej jego najlepszy przyjacielu, niezbyt mądrym, lecz bardzo zabawnym i lojalnym Andresie a także o innych jego pasjach. Leon uwielbiał muzykę, śpiewa i taniec. Najlepiej i najchętniej grał na pianinie, ale świetnie radził sobie także z gitarą. Nieco odmiennym, nie muzycznym zainteresowaniem był Motocorss. Chłopak pochwalił się,że jest całkiem dobry w wyścigach motorowych i uwielbia to uczucie adrenaliny, tą wolność, prędkość i możliwość odcięcia się od codzienności.

Leon natomiast dowiedział się, że Violetta wcześniej mieszkała w Madrycie i przed długi czas żyła na walizkach jeżdżąc z miasta do miasta,a gdzie tylko praca skieruje jej ojca. Przez ciągłe przeprowadzki i nadmierną opiekuńczość Germana,a o czym już wspominała, nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół, ani chłopaka, ba, nawet nie znała reszty swojej rodziny . Ojciec skutecznie odgradzał ją od świata zewnętrznego, nazywając swoje działanie troską o jej dobro. Dlatego też dziewczyna nigdy do tej pory nie pomyślała na poważnie o śpiewaniu. Miała lekcje gry na pianinie ale śpiew i taniec były jej niemal obce, choć od razu je pokochała.

***

- Teraz wiesz o mnie wszystko – powiedział Leon w czasie jednego z ich spacerów. Byli akurat blisko budynku Studia - Chodź.

Pociągnął ją za rękę, kierując się w stronę wejścia do dużego budynku szkoły, przed którym na chwilę się zatrzymali.

- Po co tu przyszliśmy ? -  zapytała Violetta.

- Chce ci coś pokazać, chodź – powiedział Leon uśmiechając się, tym samym dodając jej odwagi.

Zaprowadził ją do jednej z sal muzycznych. Dziewczyna z fascynacją uważnie wszystko obserwowała. Wyglądało to niesamowicie i po protu pięknie. Wszędzie były żywe kolory, wszystko wydawało się takie nowe, pełne energii, tętniące życiem, aż zachęcało do działania, do spełniania marzeń. Od razu zrozumiała magiczną aurę tego miejsca i jego wyjątkową atmosferę.

Leon w tym czasie stanął obok dużego, biało czarnego pianina, które znajdowało się dokładnie w centralnej części sali po czym dał jej znak by do niego podeszła.

Spojrzał na nią i położył dłonie na klawiszach. Uwielbiał to uczucie. Powoli zaczął grać pierwsze dźwięki piosenki, całkowicie się na tym skupiając, by po chwili dodać do tej melodii jeszcze śpiew, słowa piosenki.

Es por lo momentos que parezco invisible

Y solo yo entiendo lo que me hiciste

Mirame bien, dime quien es el mejor

Cerca de ti, irresistible

Una actuacion, poco creible

Mirame bien, dime quien es el major


Zachęcona przez niego dziewczyna z pewnym wahaniem dołączyła do niego i z początku cicho i nieśmiało, a potem z większą siłą w głosie zaczęła śpiewać. Stała obok chłopaka uważnie śledząc wzrokiem lezące przy pianinie nuty i słowa tej piosenki.


Hablemos de una vez

Yo te veo pero tu no ves

En esta historia todo esta al reves

No me importa esta vez

Voy Por Ti , Voy..

Hablemos de una vez

Siempre cerca tuyo estare

Aunque no me veas mirame,

No me importa esta vez

Voy Por Ti

Voy Por Ti

Voy Por Ti

Voy Por Ti

Se que hay momentos

Que parecen posibles

Una mirada , un gesto irrestitible

Mirame bien, dime quien es el mejor

No te das cuenta,

No son compatibles

Quita la venda

Que a tus ojos impide

Mirame bien, dime quien es el mejor

Hablemos de una vez

Yo te veo pero tu no ves

En esta historia todo esta al reves

No me importa esta vez

Voy Por Ti , Voy..

Hablemos de una vez

Siempre cerca tuyo estare

Aunque no me veas mirame,

No me importa esta vez

Voy Por Ti

Voy Por Ti

Voy Por Ti

Voy Por Ti


- To piękna piosenka – powiedziała Violetta gdy skończyli – Kiedy ją napisałeś ?

- Niedawno – odpowiedział Leon – Właściwie to po tym jak Cię poznałem.

- Tak ? - zdziwiła się Violetta.

- Tak, jest dla ciebie – powiedział pewnie Leon.

Violetta się zarumieniła. Nikt do tej pory nie zrobił dla niej nic takiego. To było takie..piękne, romantyczne i naprawdę wyjątkowe. Chyba na zawsze zapamięta tą chwilę.

- Ślicznie wyglądasz gdy się tak rumienisz – zaśmiał się Brunet patrząc na nią.

- Naprawdę napisałeś ją dla mnie ? - zapytała dla pewności, jakby nie mogąc w to uwierzyć.

- Tak, a znasz inną piękną i mądrą dziewczynę w której się zakochałem gdy tylko ją zobaczyłem ? - zapytał Leon.

Nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. Chyba żeby przyjąć za odpowiedź spojrzenie. Bo w tej samej chwili oboje spojrzeli sobie w oczy. I czuli,że jest w porządku. Że mogą tak stać obok siebie i patrzeć w swoje tęczówki, które je przyciągają, w których mogą utonąć. Mogli by tak trwać całą wieczność, nie zauważając nic innego.

Ale musi być coś dalej...

Leon przysunął się do dziewczyny dotknął ręką jej policzka głaszcząc go. Byli bliżej siebie, mógł spojrzeć na jej piękne oczy okalane długimi, czarnymi rzęsami, na jej jasno różowe usta...

Pocałował ją. Był to delikatny, czuły pocałunek. Jakby mówił czuje coś, ale mogę poczekać. Nie chce naciskać, chce tego co dla ciebie najlepsze. A dziewczyna raczej bezbłędnie odczytała te niewerbalne znaki. Odwzajemniła pocałunek. Jej pierwszy pocałunek...

- Zależmy mi na Tobie - powiedział Leon gdy już, jedynie patrzyli na siebie.

- Tak. Mi na Tobie też - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się do niego delikatnie.

- Dasz mi szansę ?  - zapytał odwzajemniając uśmiech.

- Oczywiście - powiedziała od razu słuchając głosu serca, które mówiło, że właśnie tego chce.

Przytulił ją. Tak dobrze było mieć ją blisko, móc ja objąć, widzieć jej uśmiech...

- Wracamy ? - zapytał po chwili Chłopak.

- Tak, muszę zaraz być w domu – powiedziała Violetta.

- Odprowadzę cię – zaoferował od razu Brunet.

Dziewczyna z chęcią przystała na jego propozycję, więc razem wyszli ze Studia i ruszyli w stronę domu dziewczyny. W pewnym momencie idąc blisko siebie, wzieli się za ręce. Od razu spojrzeli na siebie, jakby chcąc się upewnić, że to dobre.

- Dziękuje – powiedziała Violetta gdy po kilkunastu minutach zatrzymali się pod jej domem – Za wszystko.

- Nie ma za co – odpowiedział Leon posyłając jej lekki uśmiech.

- W porządku - spojrzała na niego – Zobaczymy się jutro ? - zapytała z nutką nadziei i niepewności w głosie.

- Oczywiście,że tak -odpowiedział z pewnością Chłopak – Powinnaś przemyśleć czy by nie zapisać się d Studia, widywalibyśmy się codziennie w szkole, poza tym masz piękny głos.

- Przesadzasz, ale dziękuję - odpowiedziała Dziewczyna – Wiesz, że to nie takie proste ale obiecuje, że pomyślę nad tym.

- Trzymam Cię za słowo - puścił jej oczko.

- Dobrze. To do zobaczenia – powiedziała Violetta.

Leon podszedł do niej o krok bliżej i delikatnie pocałował ją w policzek.

- Do jutra – powiedział.

Spojrzał na nią raz jeszcze i odszedł.

Violetta stała jeszcze przez chwilę patrząc za nim, aż zniknął z zasięgu jej wzroku. W tym samym czasie dotknęła rękę miejsca w którym ja pocałował. Czuła coś wyjątkowego. Coś czego nie czuła nigdy.

Chyba naprawdę się w nim zakochała..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top