Klayley - Pocałunek
Hayley chodziła bez celu po domu. Mówiąc szczerze nudziła się, ale nie mogła na to nic poradzić. Była w ciąży z magicznym dzieckiem, musiała więc tkwić tu jak w twierdzy i uważać na siebie. Przechodziła obok pokoju, drzwi były uchylone i zobaczyła przez nie Klausa. Stał przy płótnie, w ręku trzymał paletę i pędzel i malował coś. Wiedziała, że to lubi, ale nigdy nie zagłębiała się w ten temat. Przyglądała mu się przez chwilę.
- Potrzebujesz czegoś ? - spytał Klaus ani na chwilę nie odrywając swojego wzroku od obrazu.
No tak, plusy bycia hybrydą - super słuch, wzrok, węch. Przed kimś takim nie dało się schować.
- Nie, nic - powiedziała od razu, niepewnie weszła do pokoju - Nudziłam się tylko i zauważyłam Cię... Mówiłeś o zemście na czarownicach, a teraz po prostu malujesz ?
- Pamiętasz co Ci kiedyś powiedziałem w Mystic Falls ? Malowanie to metafora kontrolowania moich demonów - powiedział Mężczyzna - To pomaga mi się skupić i obmyślić idealną strategię. Poza tym powinnaś się cieszyć, że robię to zamiast zabijać wszystkich.
Brunetka uśmiechnęła się niepewnie i podeszła bliżej. Przyjrzała się jego obrazowi. Miasto, zapewne Nowy Orlean, w którym byli i ciemne chmury, niemal czarne.
- Jednak nie masz samych wad - stwierdziła - To jest całkiem niezłe.
- Cóż za komplement - uśmiechnął się pod nosem Klaus.
- Widać, że znasz się na tym - powiedziała Brunetka - A jeśli Ci to pomaga, to dobrze. Nie będę przeszkadzać...
- Nie przeszkadzasz, tutaj przynajmniej nie muszę Cię znowu ratować - stwierdził.
Nic nie odpowiedziała na to. Jego słowa lekko uraziły jej dumę. Przypomniały, że nie poradziła sobie z czarownicami i że być może rzeczywiście potrzebuje ochrony. A tego nie chciała, rozumiała, ale nie chciała. Była wilkołakiem, a to zawsze kojarzyło jej się z siłą i wolnością. Teraz nie była pewna czy ma cokolwiek z tego.
- Lepiej skup się na Twoich obrazach bo nic Ci nie wyjdzie - odparła Dziewczyna - Przynajmniej teraz jesteś nieszkodliwy.
- Czyżbyś się mnie bała ? - spytał spoglądając na nią.
- Jasne, że nie - odpowiedziała - Już Ci kiedyś mówiłam, że nie boję się Ciebie.
- I dobrze - powiedział tylko Klaus i wrócił do malowania.
- Dobrze ? - powtórzyła zdziwiona i uniosła brwi do góry - Myślałam, że chcesz by każdy się Ciebie bał.
- Ty nie jesteś każdym... - stwierdził.
Te słowa dały jej to myślenia. Co to mogło oznaczać. Może nie chce by się go bała, bo wtedy by uciekła. A musi ją chronić, dbać o nią... Na pewno chodzi o dziecko. Nie chce by się go bała i uciekła z jego dzieckiem. Ale nagle chce mieć z nią dobre relacje właśnie ze względu na dziecko.
To wszystko było takie skomplikowane, on był bardzo skomplikowany.
- Nie brzmiało jak komplement, ale nic lepszego od Ciebie nie dostanę - odrzekła z przekąsem.
- Zależy Ci na komplementach ? - spytał - Zły adres kochana, nie jestem Twoim Romeo.
- Ani Tym bardziej ja nie jestem Julią - powiedziała Brunetka - Nigdy nie zabiłabym się dla jakiegoś głupiego chłopaka. Pójdę już bo rozmowa z Tobą zaczyna mnie nudzić.
Odwróciła się z zamiarem wyjścia, ale znowu Klaus był szyby niż ona. Nagle znalazł się blisko niej i złapał ją za nadgarstek. Może za bardzo go uraziła, może chodziło o coś innego. Nadal niewiele rozumiała.
- Puść mnie - powiedziała ostrym tonem.
- Grzeczniej Wilczku - odrzekł spoglądając w jej czekoladowe oczy - Nie zadzieraj ze mną.
- Bo co ? - spojrzała na niego gniewnie - A teraz bądź tak miły i mnie puść.
- Chcesz się przejść do lekarza ? - zaproponował - Te wahania nastrojów zaczynają być dziwne, Mały Wilczku, najpierw jesteś miły, potem wredna, a teraz już sam nie wiem co.
- Nie potrzebuje lekarza - warknęła - Za to Tobie przydałby się psychiatra.
Klaus zaśmiał się i puścił ją. Sam nie wiedział po co robił to wszystko, po co ciągnął tą rozmowę. Denerwował ją i droczył się z nią. Z jakiegoś powodu bardzo to lubił.
- Jesteś dziwny - stwierdziła Brunetka przyglądając mu się - I tajemniczy.
- Nie tylko ja - odparł Klaus.
- Wtedy jesteś inny... - dodała Dziewczyna - Gdy malujesz, gdy jesteś tajemniczy, takiego bardziej Cię lubię...
Czy ona właśnie przyznała, że go lubi ? Na to wygląda. Pytanie jak bardzo lubi.
- Mam wiele twarzy. Wilkołak. Wampir. Syn uciekający dawniej przed ojcem. Władca. Hybryda. Nikt nie zna wszystkich - powiedział bez uczuć - Zaraz... podobam Ci się ? - spytał uśmiechając się pod nosem.
Na jego twarzy ponownie pojawił się przebiegły uśmiech. Czy naprawdę mógł się jej podobać ? On ? Chciał poznać prawdę, jednocześnie nie chcąc jej znać. Zachowanie dziewczyny coraz bardziej go intrygowało.
- Czasem tak - odpowiedziała po chwili milczenia Hayley - Ale nie zawsze. Na przykład teraz tak.
- Czasem - powiedział przeciągle, patrząc na nią - Niezłe wahania nastrojów.
-Teraz nie mam wahania nastrojów - oznajmiła.
- W jednej rozmowie nazwałaś mnie dziwnym, warczałaś na mnie i powiedziałaś, że Ci się podobam. Jeśli to nie są wahania nastrojów to zwariowałaś - powiedział z pewnym siebie uśmieszkiem.
- Może to przez mieszkanie z Tobą - odrzekła pewnie.
Na chwilę zapadła cisza. W co tak właściwie grali, o co im chodziło ? Oboje nie byli pewni. I choć rozum mówić by odpuścić, chcieli się przekonać o co chodzi.
- Szukasz swojego romansu, Mały Wilczku ? - zaśmiał się patrząc na nią.
- Na pewno nie z Tobą - odrzekła - Głupia hybryda.
- Głupia ? Nazywano mnie niebezpiecznym, podłym, bezwzględnym, nawet zabójcą, ale nikt nie odważył się mnie nazwać głupim - powiedział patrząc na nią znacząco.
- Nie obliczalny - dodała.
- To też - zgodził się - A Ty jesteś Małym zagubionym Wilczkiem, który mieszka z tą złą hybrydą. I co teraz ?
Dziewczyna zawahała się. Nie była pewna czego chce. Dużo działo się w jej życiu. Musiała myśleć za dwie osoby na raz, dbać o bezpieczeństwo i czasem czuła się jak więzień w tym domu, od jakiegoś czasu nie myślała tylko i wyłącznie o sobie.
Spojrzała mu w oczy i nagle, zadziwiając tym nawet samą siebie, przytuliła się do niego. Potrzebowała tego. Potrzebowała czyjegoś ciepła, czyjej bliskości. Potrzebowała uczucia. Być może na swoje nieszczęście jedyną dostępną w jej otoczeniu, czyli w domu z którego nie za bardzo mogła wychodzić, był właśnie Klaus.
Klaus spojrzał na nią zdziwiony, ale również ją przytulił. Nic z tego nie rozumiał. Nie okazywał uczuć, nie przytulał nikogo. Czuł się dziwnie, ale nie odtrącił jej.
- Dobrze się czujesz ? - spytał niepewnie - Właśnie przytulasz tą złą hybrydę. Czyżby wilczek się zgubił i zszedł z dobrej drogi ?
- Może wyjątkowo masz rację - powiedziała podkreślając drugie słowo.
Chłopak odsunął ją lekko od siebie, ale nadal trzymając ją rękami za ramiona. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Na ułamek sekundy ich spojrzenia spotkały się. Wtedy Klaus przysunął ją do siebie i pocałował. Niepewna Hayley odwzajemniła pocałunek. Spojrzała na niego zdziwiona, lecz z uśmiechem. Był bardzo ciekaw jej zachowania, nigdy nie spotkał kogoś takiego. Jednocześnie pewnego siebie i zagubionego, niedostępnego i całującego go...
- Nie wiem co to znaczy - odezwała się - Nie wiem co czuje... Pomożesz mi się dowiedzieć ? - spytała.
To pytanie zupełnie go zaskoczyło, a nawet zaszokowało. Prosiła go o pomoc, i to nie byle jaką pomoc. Pomoc odnośnie uczuć.
Szybkim i niespodziewanym ruchem Klaus wziął ją na ręce. Dziewczyna przyglądała się mu w milczeniu, czekając na jakąś odpowiedź.
- Raczej nie nadaje się do pomagania, jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś - powiedział -Jeśli chcesz się kogoś pozbyć, zabić to wiesz gdzie jestem. W inne sprawy się nie mieszam. Ale zawsze można spróbować.
Dziewczyna zaplotła ręce na jego karku i spojrzała na niego tajemniczo. Klaus pochylił się nie co, by być bliżej jej ust i zrobić lepsze wrażenie.
- Czego teraz chcesz, niezdecydowany Wilczku ? - zaśmiał się przyjaźnie.
- Tego nie wiem - powiedziała Brunetka.
- Bo ciągle zmieniasz zdanie - stwierdził - Całujesz się z kimś, kogo kiedyś nienawidziłaś.
- To wszystko jest cholernie skomplikowane - oznajmiła Hayley.
- Nie mogę się z Tobą nie zgodzić - zaśmiał się lekko.
Klaus zakręcił się z nią na rekach dookoła i spojrzał na nią bardzo pewnym siebie wzrokiem. Dziewczyna zaśmiała się a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. O takie uczucie, beztroskość, bliskość innej osoby jej chodziło. Tylko, że chyba nie konkretniej tej osoby... Chłopak pochylił się zmuszając ją by spojrzała w jego oczy. Posłusznie tak zrobiła. Trwali chwilę w milczeniu.
- Nie możesz się oderwać Wilczku ? - zapytał-Podobno jesteś odporna na mnie, nie chcesz się zakochać, a no i mnie nie znosisz.
- Może wyjątkowo się pomyliłam - powiedziała niepewnie dziewczyna.
- Trzeba to zapisać, ten dzień przejdzie do historii - roześmiał się Klaus- Hayley Marshall przyznała ze się myliła. I to przede mną.
- A kiedy Klaus Mikaelson przyzna się że się mylił ?- zapytała drocząc się z nim.
- Niby w jakiej sprawie ? - spytał unosząc brwi ku górze.
- Obojętnie - powiedziała spokojnie.
- Długo będziesz czekać, bo ja się nie mylę - powiedział pewnym siebie głosem.
Zbliżył się do niej, dzieliły ich milimetry od pocałunku, jednak w tej chwili Klaus odsunął się od niej z chytrym uśmieszkiem. Sprawdzał ją, jej uczucia, może samego siebie. To co się działo zmieniało wszystko. Byli lekkomyślni i słuchali instynktu, nie rozumu. Tak jak w Mystic Falls, gdzie wszystko się zaczęło.
- I co będzie dalej ? - spytała Bruneta - Pocałowałeś mnie...
- Ty ostatnio zrobiłaś to pierwsza - wypomniał jej -Ja jestem tym złym i nie muszę się niczym martwić, ale co z Tobą ?
- Ze mną jest okej i tak będzie. Dziś, może nawet jutro czy pojutrze - powiedziała.
Nawet nie zauważyła gdy znaleźli się w sypialni Klausa, na jego wygodnym łóżku z aksamitną pościelą. Dziewczyna złapała go za szyję, mocno przyciągając do siebie i pocałowała go. A on odwzajemnił. Nie zastanawiała się czemu to robi ani co kieruje Klausem. Teraz była szczęśliwa, co jak sama zdążyła zauważyć, było dziwne. Klaus miał racje. Mówiła, że nie chce się w nim zakochać i to była prawda. Mówiła, że jest potworem i tak myślała. Nie kłamała. Ale teraz całowała się z nim. To nie miało sensu, a jednak jakiś próbowała znaleźć. Postanowiła, że jutro może zacznie się zastanawiać o co w tym chodzi, o co jej chodzi.
- Sama nie wiesz czego chcesz - odrzekł Klaus patrząc na nią - Wciąż zmieniasz zdanie.
- Wcale nie. Jestem zdecydowana i wiem czego chce - powiedziała.
Nawet jeśli tak nie było, nie chciała mu dać tej satysfakcji. Chciała wyglądać na pewną siebie i niezależną.
- A więc czego chcesz ? - spytał - Nie mów tylko, że marzy Ci się noc z króloem Nowego Orleanu ? - uśmiechnął się przebiegle.
- A jeśli powiem, że tak ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę ? - droczył się dalej z nią - Zawsze lepiej zakładać, że ktoś kłamie. Zwłaszcza gdy chodzi o takiego jednego niezdecydowanego wilczka z wahaniami nastrojów.
- Wiem czego chce - powiedziała i musnęła jego usta.
- Będziesz tego żałować - powiedział, ale uśmiechnął się lekko - Tak samo jak nocy z Mystic Falls.
- Nie żałuje - powiedziała - Znaczenie to skomplikowało moje życie i muszę znosić Ciebie, ale nie żałuje. Na początku byłam przerażona, ale teraz... z każdym dniem coraz bardziej kocham to dziecko.
Klaus uśmiechnął się lekko. To było szczere i dawno nie słyszał do niej takiego wyznania. Nie była to jednak chwila na rozmowy, a na coś innego. Na pocałunki. Było zupełnie jakby przenieśli się w czasie i odtwarzali noc sprzed kilku tygodni. Jakby znikły problemy. Znikły przeszkody i wrogowi. Byli tylko oni. Jakby nawet zapomnieli o sobie, o prawdziwych sobie, lub tych udawanych. Zapomnieli, że nie są parą, być może nawet nie są przyjaciółmi. Jakby Hayley zapomniała o swoich słowach, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, prócz dziecka. A Klaus zapomniał, że "nic nie czuje do nikogo", że ona nic dla niego nie znaczy. Mogłoby się wydawać, że z każdym pocałunkiem coraz bardziej się gubili i jednocześnie znajdywali.
To wydawało się absurdalne. Hayley nie chciała go wcześniej, była tu tylko ze względu na bezpieczeństwo dziecka, nie zależało jej na Klausie. Chciała tylko zachować z nim przyjacielskie relacje, dla dobra dziecka. Teraz całując go anulowała jakby swoje słowa. Te pocałunki były przecież ich zaprzeczenie. Więc co było teraz prawdą. Pocałunek czy słowa ?
To była ich drug wspólna noc i wyglądała prawie identycznie jak pierwsza. Nie licząc miejsca ich pobytu oraz sprzecznych uczuć które gdzieś tam się kryły. Jedno zostało bez zmian. Dla zabawy, może dla uczuć, których jeszcze nie znają, każdy dotyk, czy pocałunek był ważny. Jak ostatnio. Wilkołak i hybryda. Przeciwieństwa, ale kochają się ze sobą. To spowodowała całą tą sytuacje, a teraz wracają do tego. Tylko nie wiedzą jeszcze czy to krok w tył czy w przód...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top