Klayley - Ostrzegałem

- Ty ! - powiedział Klaus na widok Jacksona i szybko znalazł się tuż przu nim.

To właśnie ze względu na niego przyszedł na bagna gdzie mieszkały wilkołaki. Miał z nim pewne osobiste rachunki do wyrównania.  A jak wiadomo nikt nie zadziera z Niklausem Mikaelsonem bez poniesienia konsekwencji.

- Czego tu szukasz Klaus ? - spytał alfa wilkołaków.

- Myślę, że doskonale wiesz - odparł Klaus - Zapewne pamiętasz jak już raz chciałem Cię zabić, bo miałeś zostać mężem Hayley i pamiętasz może co Ci wtedy obiecałem ? Ah, tak. Że jak ją zranisz to Cię zabiję. I dziś nadszedł ten dzień.

- Nie powinieneś wtrącać się w nie swoje sprawy - odparł Jackson.

- Ależ to jest moja sprawa - powiedział Klaus - Hayley jest matką mojej córki, jest rodziną. A o rodzinę się walczy. Tym bardziej nikt nie może mi się sprzeciwiać. A ja Cię ostrzegałem.

Klaus był naprawdę zły na wilkołaka. Mimo, że się do tego nie przyznawał Hayley naprawdę wiele dla niego znaczyła, więcej niż członek rodziny matka jego dziecka. Darzył ją silniejszymi uczuciami i nie mógł znieść tego, że teraz cierpi przez kogoś takiego jak Jackson.

Pierwotny nie zamierzał tracić czasu jedynie na dyskusje. Uderzył wilkołaka aż ten uderzył o drzewo, jedno to był dopiero początek.

- Jak śmiałeś ją zdradzić - warknął na niego zadając kolejny cios.

Niklaus był wściekły i żądny krwi. Było to widać w ich zaciętej walce w której przewagę zdecydowanie miał pierwotny. Jednak sytuacje lubią się powtarzać...

- Klaus ! 

Mężczyzna odwrócił się i zobaczył Hayley. Tak samo jak kiedyś pojawiła się by przeszkodzić mu z zabiciu Jacksona. Jednak tym razem ona też miała powód by go nienawidzić, więc czemu nie chciała pozwolić by Klaus dokończył to co zaczął.

- Idź stąd Hayley - odpowiedział.

- Nie - powiedziała Brunetka podchodząc bliżej niego - Nie warto Klaus, odpuść.

- Mam odpuścić po tym jak się potraktował ? Czemu Ty nie jesteś na niego zła ?  - warknął Pierwotny.

- Jestem zła, ale to nie znaczy, że chcę byś go zabił - powiedziała Hayley - Dobrze, wiedzieć, że się troszczysz o mnie, ale wolałabym byś okazywał to w inny sposób niż przelewając krew... Wróć do domu.

Klaus niezadowolony spojrzał na Jacksona. Wilkołak i tak nie był w dobrym stanie. Cały w krwi i poobijany.

- Niech Ci będzie, ale ja tak tego nie zostawię - powiedział Klaus.

- Zostawisz bo Cię o to proszę  - odparła Hayley - Umiem sama o siebie walczyć.

Mówiąc tu, ku zaskoczeniu obu mężczyzn podeszła do Jacksona i z całej swojej siły uderzyła go w policzek. Może nie była Mikealson, ale z nią też lepiej było nie zadzierać.

Klaus uśmiechnął się pod nosem, byli do siebie podobni.

- Teraz możemy wrócić do domu - powiedziała Hayley.

- W porządku Mały Wilczku - odparł Pierwotny.

Już po chwili nie było po nich śladu. Wrócili do domu, gdzie mogli na spokojnie porozmawiać, spędzić czas z rodziną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top