Klaurora - Miłość sprzed lat

Dla Klausa Mikaelsona miał to być zwykły dzień, jak ich wiele. Zemsta, władza, krew, cóż więcej mu potrzeba ? Jednak pozory bardzo często mogą mylić. Przeszłość może wrócić, a to co niemożliwe może się zdarzyć.

Ze spokojem i niezachwianą pewnością siebie szedł ulicami Nowego Orlenu, jego miasta, jego własności. Tak miało być, dokładnie tego chciał.

Jednak mimo swoich nadzwyczaj wyczulonych zmysłów, przez swoje zamyślenie, nie zauważył gdy od tyłu podeszła do niego jakaś osoba i zakryła mu oczy dłońmi. Nie był to wróg, przynajmniej raczej nie był. Gdyż wtedy od razu by go zaatakował, nie bawiąc się w podchody. Były to małe dłonie, dziewczyny. Zapach, który dobrze znał...

Szybko odwrócił się, stając twarzą w twarz z nieznajomym i choć rzadko mu się to zdarza, na kilka sekund zamarł zaszokowany. Wpatrywał się w osobę stojącą tuż przed nim, próbując zrozumieć co się właśnie dzieje. To co widział, nie mogło być prawdą, a jednak..

- Witaj moja miłości - Dziewczyna swoim pięknym głosem przerwała ciszę.

Ona również patrzyła na mężczyznę, to spotkanie było dla niego za pewne niespodzianką. Ona przybyłą tutaj z zamierzonym celem odszukania go. Jednak po tylu latach jego widok i tak ją zaskoczył.

- Nie mogę w to uwierzyć - zaczął Klaus, nie odrywając od niej wzroku- Jak to możliwe, że tu jesteś ? Po tylu latach ?

- Lata są niczym dla nas nieśmiertelnych, nieprawdaż  ?- odpowiedziała spoglądając na niego -Jestem tu dla Ciebie, nie cieszysz się, że mnie widzisz ?

Pewna siebie spojrzała mu w oczy. Dokładnie pamiętała co ich łączyło, jak się to skończyło. Pamiętała jak go kochała, jak ją zranił. Pamiętała smak jego ust, które znów chciała poczuć na swoich wargach. Nie byłą typem grzecznej dziewczynki która czeka w spokoju na czyjeś zainteresowanie. Ona z elegancją i wyrafinowaniem szła po to co chciała, zawsze osiągając cel. Teraz nie mogło być inaczej...

- Nie spodziewałem się Ciebie nigdy więcej zobaczyć Auroro - odparł Klaus.

Powoli docierała do niego myśl, że naprawdę rozmawia właśnie ze swoją największą miłością sprzed setek lat. To nie był sen, koszmar, to było prawdziwe. A czy skutki tego spotkanie będą złe czy dobre, nie wiedział. Zresztą jakie to miało znaczenie, on nigdy jakoś szczególnie nie zastanawiał się gdzie leży granica między dobrem i złem i z łątwością łamał wszystkie zasady.

- Teraz mnie widzisz - odpowiedziała Rudowłosa, kładąc swoją dłoń na jego policzku, tym samym zbliżając się do niego - Minęło tak wiele lat, nic się nie zmieniłeś - spojrzała na niego -Tęskniłeś za mną ?

Chciała go. Chciała by był jej i tylko jej, nikogo więcej. Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje, a ona chciał w ich dawnej miłości na nowo obudzić ogień, na nowo zacząć ich historie, dokładnie tak jak zaplanowała. Kochała go najszczerszą miłością, teraz może wyglądało to inaczej, oboje się zmienili, stali się kimś bliżej potworów niż ludzi, ale nadal go chciała. A odkąd stała się wampirem ani razu nie odpuściła póki nie osiągnęła swojego celu.

- Dobrze Cię znowu widzieć - odpowiedział Klaus spoglądając na nią. Nie wiedział co powiedzieć. No bo co się mówi byłej dziewczynie która byłą dla ciebie wszystkim, ale się rozstaliście, ona cię zraniła i nie widzieliście się przez setki lat, aż to nie wiadomo skąd ona się pojawiła mówiąc ze wróciła do ciebie? Tak, jego życie znowu było jedyne w swoim rodzaju,. Raczej nikt inny nie miał takich problemów i przeżyć.

Na kilka sekund ich spojrzenia się spotkał. Miłość, ból, strata, złość, niepewność, obawa, pożądanie.

Czasem słowa nie wyrażają tego co czujesz i musisz użyć gestów i czynów by nie stracić okazji.

Ich usta połączyły się w zachłannym, pełnym namiętności pocałunku. Tak o wiele łatwiej i prościej jest wyrażać uczucia, zwłaszcza te które kumulowały się i zostały wyparte przez wiele, wiele lat.

Blisko siebie, nie zważając na brak odpowiedzi co to znaczy, co będzie dalej, nie przejmując się światem dookoła, trwali w pocałunku, jakby nie chcąc znów siebie stracić...


- Teraz już mi nigdzie nie uciekniesz-Rudowłosa przyciągnęła chłopaka do siebie i złączyła ich usta w krótkim pocałunku.

Pewna siebie dziewczyna leżała otuloną kołdrą na dużym łóżku. A właścicielem sypialni w której się znajdowała był, leżący obok niej Klaus Mikaelson.

- Ja nigdy nie uciekam-  odpowiedział pewnie. Był w końcu pierwotną hybrydą, to miasto, Nowy Orlean należało do niego. Każdy choć raz w życiu o nim słyszał, znał liczne legendy o jego okropnych zbrodniach. Mieli powody by się go bać, a dzięki temu by go słuchać, szanować, dzięki temu mógł rządzić, być władcą, a właśnie dokładnie tego chciał.

- Mam Ci przypomnieć ostatnią noc gdy się widzieliśmy ? - odparła dziewczyna spoglądając na niego - W prawdzie było to bardzo dawno temu, ale sądzę, że pamiętasz to równie dobrze co ja.

 -Pamiętam - odarł krótko. Nie chciał wracać nawet we wspomnieniach do tamtego dnia. Wtedy wszystko co miał znowu zniszczył Mikel. Musiał się ukrywać, musiał być krok przed nim, nie mógł być wówczas taki potężny, silny, pewny siebie. Na szczęście to przeszłość, która nie wróci.

- Los dał nam drugą szansę - dodała Aurora.

Z pozoru mogła wydawać się płytka. Jej wygląd był nienaganny, idealny. Zawsze i na wszelki sposób uzyskiwała to co chciała bez znaczenia czy ktoś na tym ucierpi lub przez to zginie. Myślała o sobie, to było ważne. By osiągnęła swój cel, by zawsze były najlepsza, by miała przewagę. W tym jej nowoczesny, wampirzy charakter był ogromnie podobny do Klausa. Jak dwie pokrewne dusze, które myślą tylko o sobie, zabijają dla zemsty jak i dla zabawy. Robią co chcą, gardząc konsekwencjami i ludźmi. Pewnie że to oni są na szycie, są najważniejszy i nie pokonani. Ale nie tylko zachowanie ich łączy, jego powód także. Oboje stali się tacy przez ból, cierpienie.

Klaus, który kiedyś jako dziecko był za słaby i ciągle krytykowany przez ojca, przez wszystkie rany, i te rodzinne związane szczególnie z Mikelem, ale też Esther czy rodzeństwem, jak i wiele innych zmienił się, stał się kimś kto się nie boi, a kogo boją się inni.

Aurora zawsze byłą nazbyt chroniona przez swojego brata Tristana, nie mogła brać życia w swoje ręce, podejmować własnych, nie raz głupich decyzji. Nie mogła się z nikim spotykać, jej brat nie pozwalała żadnemu mężczyźnie się do niej zbliżyć. Wszystko działo się w tajemnicy. Po przemianie w wampira, stała się silna. Chciała być i stała się kimś, kto nie jest aż tak podany na zranienia, kto nie czeka na czyś znak, a sam rozdaje karty.

- Nie warto ufać losowi - stwierdził Klaus- Jeśli się czegoś chce, trzeba samemu to wziąć nie pytając nawet o zgodę.

- Ty nikomu nie ufasz prawda ? - spojrzała na niego uśmiechając się przebiegle - Ale mi kiedyś ufałeś, powiedziałeś mi wszystko o sobie, kim jesteś, co zrobiłeś...

- A Ciebie to nie zraziło do mnie, nie uciekłaś - dokończył, patrząc na nią.

- Nie mogłabym tego zrobić. Kochałam Cię - pogłaskała go po policzku - Powiedziałam Ci wtedy, że może zrobiłeś złe rzeczy, ale to nie znaczy że jesteś potworem.

- Pamiętam - odpowiedział Klaus - Pamiętam każdą naszą wspólną chwilę...

- To było niesamowite - uśmiechnęła się pewnie Aurora. Chciała znowu go mieć, chciała by ją kochał, był był jej, tak jak kiedyś - Prawdziwa miłość, która może sprawić, że wszystko będzie możliwe, dać ci ogromną siłę, albo cię zniszczyć.

Gdzieś w środku jej, tak jak każdej osoby drzemał jej dawna część, dawna osobowość. Także ten uroczy romantyzm. Wiara w miłość i skłonność do zrobienia wszystkie w jej imie.

- Czułeś później coś takiego, do kogoś innego ? - zapytała po chwili dziewczyna.

- Nie. Ale ja i uczucia to nie jest częste połączenie. Miłość nie jest dla mnie - odpowiedział Klaus. Tak jak często, myślał że uczucia, że dobro i miłość oznaczają słabość, porażkę. A on musiał być silny.

- Jesteśmy tacy sami - stwierdziła Aurora - Zrobiliśmy wiele złego i może według niektórych zasad miłość jest przywilejem dla nas niedostępny. Ale kto by się tym przejmował. Ty zawsze postępowałeś tak jak chciałeś, nie patrząc na zakazy i nakazy, to w Tobie mi się podobało -spojrzała na niego - Oboje tak bardzo zranieni przez świat,że zapomnieliśmy co znaczy kogoś kochać i być kochanym. Ale gdy jestem przy Tobie czuję że to co mieliśmy, nie skończyło się...

Spojrzał na nią uważnie, patrzył w jej oczy. Jakby chciał znaleźć odpowiedź na niewypowiedziane przez nikogo pytanie. Czy może jej ufać, była jego miłością, ale wiele się zmieniło przez czas. On nauczył się by nikomu nie ufać. I drugie pytanie, czy on nadal coś do niej czuje, a dokładniej czy może coś czuć, czy to ma sens.

- Mówisz zupełnie tak jak kiedyś. Jakbyś nadal wierzyła że miłość jest najsilniejsza.

- Może nie jest. Ale my tak. To nie jest zwykłe, głupie i krótkie ludzkie uczucie, który kończy się wraz ze śmiercią. My będziemy żyć wiecznie...

- Co chcesz przez to powiedzieć Moja Droga ? - zapytał

- Dobrze wiesz co chce powiedzieć. Znasz mnie jak nikt inny - przybliżyła się do niego i lekko musnęła jego usta- Jestem tu dla Ciebie.

- Zawsze byłaś moją wielką miłością - Klaus uśmiechnął się pod nosem - I chyba nadal tak jest.

Słowa " kocham cię " nie pasowały im. Mikaelson nawet nie pamiętał kiedy ostatnio je wypowiadał, no tak pewnie setki lat przy tej samej Rudowłosej dziewczynie. Teraz nie mógł tego powiedzieć, nie umiał przyznać się do uczuć. Ale komfortowe dla niego było to,że wcale nie musiał. Nie byli już tymi samymi osobami co kiedyś. Być może era listów miłośnych, potajmnych spotkać i wyznać miłości minęła, tak jak dawni oni. Ale może nadejść coś innego. Nieco inaczej ale mogą być razem...

***

- Gdzie byłaś ? - zapytał Tristan gdy tylko za jego siostrą zamknęły się drzwi do ich apartamentu. Stał w salonie z kieliszek w ręku i z uwagą przyglądał się Rudowłosej, która właśnie weszła do środka - Czy może raczej powinienem zapytać o to z kim byłaś ?

- Masz rację braciszku - Aurora uśmiechnęła się w pewny siebie sposób - Byłam z Klausem. Ale wiesz, że jestem już dużą dziewczyną i sama umiem o siebie zadbać - powiedziała nalewając sobie alkoholu do kieliszka.

- Zawsze będziesz moją siostrą i moim obowiązkiem jest Cię chronić...

- Oh, daj już spokój - przerwała mu, wywracając przy tym oczami.

- Bardzo chętnie, ale nie mogę gdy Ty zabawiasz się z naszym wrogiem - powiedział wzburzony spoglądając na nią.

- Klaus nie jest moim wrogiem - powiedziała pewnie, gotowa by bronić swojego uczucia.

- Proszę Cię kochana, Ty najlepiej wiesz, co On i jego rodzina nam zrobili. Już nie pamiętasz jak przez niego cierpiałaś. Nie pamiętasz jak przez nich musieliśmy uciekać i się ukrywać. Mimo, że jesteśmy pierwsi z ich linni potraktowali nas jak jak nic nie znaczące przedmioty. Teraz jest czas na zemstę.

- Wystarczy ! - powiedziała głośno Aurora, spoglądając na brata - Wiesz,że szanuje Twoje zdanie i musimy trzymać się razem, jak rodzina, ale sama będę decydować o swoim życiu i o tym czego chcę. A teraz chcę by Niklaus był mój jak za dawnych lat - powiedziała i wypiła łyk alkoholu.

- Naprawdę sądzisz, że on coś do Ciebie czuje ? - zapytał z powątpiewaniem Wampir - To potwór, wykorzysta Cię i zostawi, jak kiedyś.

- Nie znasz go - powiedziała - A ja jestem gotowa podjąć to ryzyko. Nie jestem taka delikatna, jak Ci się często wydaje. Jeśli mnie zrani, bardzo tego pożałuje -powiedziała uśmiechając się pod nosem.

- Nie odmawiam Ci sprytu, ale gdy znowu się w nim zakochasz, nie będziesz wystarczająco ostrożna. To nie jest dobry pomysł. Naszym celem jest zniszczenie tej rodziny, a nie łączenie się z nią.

- To twój cel. Ja mam swój własny cel i plan jak go osiągnąć - powiedziała - I możesz być pewny że mi się uda. Zawsze dostaję to czego chce.

- Nie mogę Ci pozwolić nazbyt się do niego zbliżyć - Tristan spojrzał na nią, zdenerwowany tym, że nie ma kontroli nad tą sytuacją - Jesteś moją siostrą i nie dopuszczę do tego by Cię zranił. Choćbyś nie wiem jak tego chciała, to co było między wami, to przeszłość. To nie wróci, i tak będzie o wiele lepiej, dla wszystkich, także dla Ciebie. Musisz byś skupiona, przyjechaliśmy z nastawieniem na zemstę, nie na romans z wrogiem.

- Wiesz, że nie lubię jak mi się mówi co mam robić, a czego nie - spojrzała na niego. Nie przejmowała się jego słowami. Oczywiście zależało mu na nim, ale była niezależna, robiła to co chciała.

- Nie chcę tego robić, ale nie dajesz mi wyboru - Tristan spojrzał na nią uważnie.

- Braciszku - Aurora odstawiła na stół kieliszek z alkoholem i spojrzała prosto na niego - Klaus Mikaelson będzie mój i nawet nie próbuj mnie powstrzymać. Każdy z nas na tym dobrze wyjdzie, ja będę miała to co chce, a Ty nie będziesz musiał się przejmować rodziną Mikaelsonów, nie będą dla nas zagrożeniem.

- Aurora, spójrz na to racjonalnie. On już Cię nie kocha. Nie będziecie nigdy razem - próbował ją przekonać Tristan.

- A chcesz się o to założyć ? - zapytała uśmiechając się przebiegle - Jak czegoś chce, nie ani nikt mnie nie powstrzyma. Dlatego idealnie do siebie pasujemy, jesteśmy tacy sami.

***

- Nie masz mi czegoś do powiedzenie, bracie ? - zapytał Elijah, gdy Klaus wszedł do pokoju.

- Ładna dzisiaj pogoda - powiedział Klaus, nie przejmując się nim i nie zwracając na niego zbytniej uwagi.

- Bardzo zabawna uwaga Niklaus - powiedział poważnie Elijah - Chodziło mi bardziej o Twoją starą znajomą.

- A teraz będziesz zapisywał z kim się spotykam czy co ? - zapytał nie biorąc jego słów na poważnie -To moja sprawa co robię i z kim.

- Owszem, ale nie jeśli sypiasz z naszym wrogiem - Mikaelson spojrzał uważnie na brata.

- Oh, daj już spokój. Bywasz strasznie nudny i męczący - stwierdził - Aż tak CI przeszkadza, że spotkałem się z Aurorą ? Jeśli tak, to bardzo mi przykro, ale to w ogóle nie jest Twoja sprawa. Zresztą tak jak zawsze.

- To jest niestety moja sprawa, gdyż przez swoją lekkomyślność możesz przysporzyć nam kłopotów - spojrzał na niego poważnie.

Nie rozumiał czasem jak jego brat mógł być taki nieodpowiedzialny i niczym się nie przejmować. Był jego zupełnym przeciwieństwem.

- Oczywiście, święty Elijah, jak zawsze pilnuje bym niczego nie zepsuł - zakpił z niego.

- To poważna sprawa Niklasu !

- To moja sprawa, bracie.

- To sprawa całej rodziny. Aurora i jej brat Tristan, raczej nie są naszymi przyjaciółmi, bardziej zaliczyłbym ich do grona osób, które pragnął naszej śmierci - powiedział Elijah.

Jak zawsze Elijah przejmował się losem rodziny o wiele bardziej niż jego brat. Nie chciał nie potrzebnych problemów i o ile było to możliwe, wolał ich unikać. Niestety, co zauważył już dawno, niego brat był magnesem na problemy i to on z całej rodziny stworzył sobie największą ilość wrogów, czekających z niecierpliwością na jego upadek.

- Nie mów mi, że boisz się Tristana. Jesteśmy od nich silniejsi, lepsi, nic nam nie zrobią - powiedział jak zwykle niezmiernie pewny siebie Klaus.

Nadal nie przejmował się obawami brata. Chciała się spotkać z Aurorą więc to zrobił i tyle. Będzie chciał to powtórzyć to, to zrobi. Nie będzie się nikogo pytał o zdanie, ani tłumaczył się z tego co robi. Nie potrzebował opiekunki. Sam doskonale wiedział co robi. I był pewny,że tak czy siak, zawsze osiągnie to czego chce, zawsze będzie górą. zawsze będzie tym, który zwycięża i rządzi.

- Mówię tylko, że powinniśmy na nich uważać. Wiesz do czego jest zdolny. A Ty zamiast wziąć to na poważnie, zabawiasz się z Aurorą - wypomniał mu.

- Jakie zaskoczenie, znowu wszystko robię źle - zaśmiał się - Takie życie Elijah, nie zmienisz mnie. Jestem jaki jestem i będę robił to co chce. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, Ty także nie masz takiego prawa. A co do Aurory, to moja sprawa co z tym zrobię.

- Wiem, że kiedyś łączyło was coś poważnego...

- Nie chcę tego słuchać - przerwał mu Klaus- Co było to było. Nie wracajmy do przeszłości.

- W tym wypadku to chyba jednak jest konieczne bracie. Ciężko Ci było o niej zapomnieć, ale to nie znaczy, że jak teraz pojawiła się nagle, nie wiadomo z jakiego powodu, od tak możecie wrócić do tego co było setki lat temu - powiedział poważnie Elijah, z uwagą patrząc na brata.

- Skąd pomysł,że chcę wracać do tego co było ? - zapytał Klaus.

- Bo Cię znam bracie. Możesz udawać, że nic nie czujesz, że zostało w Tobie samo zło. Ale ja wiem, że gdzieś tam mam jeszcze choćby małą cześć uczuć. I być może pojawienie się Aurory obudziło te uczucia, do których oczywiście się nie przyznasz.

- Irracjonalny pomysł Elijah - stwierdził - Ja nie mam uczyć, nie pamiętasz ?

Jednak sam nie był już tego taki pewny. Od dawna zachowywał się właśnie dokładnie tak, jakby nic nie czuł i nic go nie obchodziło. Tak było. Nic się nie zmieniło. Ale w jakimś małym procencie Elijah mógł mieć rację. Ponowne spotkanie z Aurorą mogło wywrócić jego świat do góry nogami. Pozostawało mu tylko zapytać się siebie samego czy tego chce i czy na to pozwoli..

***

- Więc od tak, nagle, z dnia na dzień pojawiła się po setkach lat nieobecności ? - zapytała zdziwiona Camille.

Blondynka szła powolnym krokiem jedną z ulic Nowego Orleanu i słuchała opowieści idącego obok niej Klausa. Mimo początkowej niechęci, z czasem przekonała się do niego i dzięki także swojej psychologicznej wiedzy stwierdziła,że nie jest on taki zły za jakiego go uważają i jak sam siebie przedstawia, jest tylko zagubiony.

- Tak. Dokładnie-odpowiedział jak gdyby nigdy nic Mikaelson - Widzisz dla nieśmiertelnych wszystko jest możliwe.

- To prawda, ale to minęło bardzo dużo czasu odkąd się widzieliście - spojrzała na niego - Nie dziwi Cię jej nagłe pojawienie się ?

- Camille, potrzebuje towarzystwa miłej barmanki, nie umawiałam się na sesje z psychologiem -odpowiedział.

- Wiem, to dodałam gratis - zażartowała blondynka.

- I tak niczego się nie dowiesz - powiedział Klaus wywracając oczami.

Z drugiej strony ulicy pewnym siebie krokiem szła Aurora. Miał świetny humor do czasu aż zauważyła Klausa w towarzystwie jakieś dziewczyny. Zmarszczyła lekko brwi i przyjrzała się uważnie jego towarzyszce. Oczywiście była pewna, ze jest od niej lepsza, ale nie podobało jej się,że Klaus zadaje się z kimś jeszcze. Chciała być jedyną i najważniejsza dziewczyną w jego życiu. Z lekko złośliwym uśmieszkiem podeszła do nich.

- Witaj - spojrzała na Klausa , a potem przeniosła wzrok na dziewczynę - Nie przedstawisz mnie ?

- Witaj Auroro - Spojrzał na nią - To jest Camile, moja przyjaciółką - wskazał na blondynkę - A to Aurora...

-T woja wielka miłość - wtrąciła Aurora. Na co Camile uniosła jedną brew, zdziwiona zachowaniem Rudowłosej - Miło mi Cie poznać -dodała Aurora spoglądając na Camile.

- Tak mi Ciebie też-odpowiedziała niepewnie blondynka - Wiele o Tobie słyszałam - spojrzała na Klausa.

Aurora spojrzała na nią, a potem na Klausa. Coś jej się zdawało,że przyjaciółka Klausa chciała być kimś więcej niż jego przyjaciółką. Spojrzała na nią krytycznym wzrokiem. To mogło się udać tylko po jej trupie. A,że jest nieśmiertelna i zawsze zwycięża, to rozumiało się samo przez sie, że to niemożliwe. Przyjrzała się blondynce nie rozumiejąc co Klaus może w niej widzieć. Brzydka, nijaka, niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Do tego wyglądało dość staro i przesadnie miło. A co najdziwniejsze była człowiekiem, czy w takim razie nie powinna być jedynie jego przekąską a nie znajomą ?

W Tym samym czasie Klaus spojrzał na obie dziewczyny, Dobrze znał Aurore i zastanawiał się czy dziewczyna nie jest przypadkiem zazdrosna. Wiedział jaki ma stosunek do ludzi. Mniej więcej taki jak on. Ich życie nie jest nic warte.

- Mam nadzieję,że się nie obrazisz jeśli Ci go ukradnę - powiedziała z udawaną słodyczą Aurora spoglądając na Camile - Ale mam ważną sprawę -wzięła Klausa za rękę i nie czekając na reakcje żadnego z nich odeszła z chłopakiem.

Zatrzymali się i usiedli na pobliskiej ławce.

- Więc co jest takie ważne, moja droga ? - zapytał Klaus spoglądając na nią i uśmiechając się pewnie.

- Nie chcę psuć Twojego dobrego humory kochany, ale muszę - spojrzała na niego Rudowłosa.

 -O czym Ty mówisz ? - zapytał zdziwiony spoglądając na nią uważnie.

- Stwierdziłam,że jeśli to ma się udać musisz coś wiedzieć - powiedziała Aurora wcielając w życie swój plan. Chciała sprawdzić uczucia Klausa co do niej i zrobić wszystko by by tylko jej - Coś o tej nocy gdy się rozstaliśmy. To nie było tak jak myślisz.

- Czemu do tego wracasz ? - zapytał. Nie podobało mu się do czego zmierza to rozmowa. Mimo,że dobrze to ukrywał, były to ciężkie wspomnienia - Czego nie wiem ?

- Nie zostawiłam Cię - powiedziała dokładnie dobierając słowa i uważnie obserwując jego reakcję - Nic z tego co zrobiłam ani powiedziałam nie było szczere ani prawdziwe. Chciałam jechać z Tobą. Ale nie mogłam. I to nie była moja wina... Tylko twojego brata.

-C o takiego ? - zapytał zaskoczony, próbując to zrozumieć - Elijah ?

- Tak. On - odpowiedziała ze spokojem - Chwilę przed naszą ostatnią rozmową spotkałam się z nim-zaczęła tłumaczyć - Był przeciwny temu bym z wami jechała. Zahipnotyzował mnie bym widziała w tobie potwora i została.

Klaus patrzył na nią chwilę, a potem w milczeniu spojrzał przed siebie. To było nie do pomyślenia. Nigdy nie przypominali idealnej rodziny,ale czegoś takiego nie był w stanie wybaczyć.

- Pomyślałam, że chcesz wiedzieć-Aurora złapała go za rękę - Nie chciałam namieszać miedzy wami...

- Spokojnie, kochana - odpowiedział chłodnym głosem Klaus i spojrzał na nią krótko - Spotkamy się później - lekko pocałował ją - Teraz muszę załatwić pewną rodzinną sprawę.

Aurora uśmiechnęła się pod nosem patrząc jak odchodzi. Wszystko wyszło dokładnie tak jak zaplanowała. Skłócenie Elijah i Klausa prócz dobrej rozrywki było jej potrzebne. Elijah mógl o raz kolejny nastawiać Klausa przeciwko niemu. Dodatkowo dziewczyna wystawiła uczucia Mikaelsona na próbę. Jeśli wybrałby ją zamiast swojego brata-na co liczyła - już zwycieżyła. Nic nie mogło jej powstrzymać.

***

- Elijah ! - zawoła Klaus gdy tylko wszedł do domu. Był zdenerwowany i nie zamierzał odpuścić bratu tego co zrobił. Co z tego iż było to niemal tysiąc lat temu. Kto jak kto, ale on był mistrzem w długim chowaniu urazy i chęci zemsty. Idealnie mogłaby to potwierdzić Katherine Pierce, którą dla samej zemsty ścigał przez pięcset lat.

- O co chodzi bracie ? - zapytał Elijah, który gdy tylko go usłyszał w wampirzym tępie zjawił się obok i teraz patrzył na niego oczekując wyjaśnienia.

- Już Ty dobrze wiesz o co-powiedział Klaus i nim ten zdążył zaareagować złapał go za szyje i przycisnął do ściany.

- Niklaus ! Opanuj się. Co Ci się stało ? - zapytał niczego nie widzący Elijah - Czy to ma związek z Aurorą ?

Od samego początku przeczuwał że ponownie pojawienie się Rudowłosej Wampirzycy w życiu Klausa spowoduje spore zamieszanie. Z jednej strony oczywiście chciał by jego brat obudził w sobie uczucia, by na czymś, na kimś mu zależało, by kochał, ale Aurora nie wydawała mu się do tego odpowiednia. Była do niego zbyt podobna, więc za pewne nie wprowadziłaby dobra do jego życia, a może nawet wręcz przeciwnie. Najważniejszym jednak jego argumentem było to,iż jej brat Tristan de Martel planował zemstę na całej ich rodzinie, a on i Aurora zawsze byli blisko. Całkiem możliwe więc,że i dziewczyna nie miała czystych intencji spotykając się z Klausem.

- Dokładnie tak. Chodzi o Aurore i o to jak zniszczyłeś to co nas łączyło setki lat temu ! - warknął Klaus - Powiedziała mi wszystko.

- O czym Ty mówisz ? - zapytał Elijah.

- O tym jak zauroczyłeś miłość mojego życia by widziała we mnie potwora ! Nie mogłeś się pogodzić,że jedna jedyna osoba widziała wtedy we mnie coś więce j?Musiałeś to zniszczyć! I kto tu jest taki najgorszy bracie ? - posłał mu złe spojrzenie.

- Zrobiłem to by nas chronić. Pamiętasz ? ! Musieliśmy uciekać przed Mikelem. Ona tylko by nam przeszkadzała. Poza tym dobrze na tym wyszedłeś - bronił się Elijah.

- Zrobiłeś to ze względu na siebie ! - warknął Klaus - Możesz udawać, ale jesteś taki sam jak ja, jak my wszyscy - rzucił nim o jedną ze ścian.

- To było dawno temu, zapomnij o tym - powiedział Elijah natychmiast podnosząc się.

- Nie zamierzam - odpowiedział pewnie Klaus - I możesz być pewny że osiągnąłeś odwroty efekt niż planowałeś. Chciałeś rozdzielić mnie i Aurore, udało Ci się, ale teraz przegrałeś. Dzięki twojemu oszustwo, choćby specjalnie Ci na złość, będę się z nią spotykał i nic i do tego.

Klaus spojrzał wściekły na swojego brata i szybkim krokiem poszedł do swojego pokoju na górze. Był zły, zdenerwowany, wściekły i po raz milionowy zawiedziony na rodzinie. Do tego powróciły do niego wspomnienia i myśli, które myślał, że dawno już pogrzebał.

To był jeden z takich momentów gdy jednocześnie panując zemstę miał idealne natchnienie do malowania.

***

Aurora ze spokojem i pewnym siebie uśmiechem przechadzała się ulicami Nowego Orleanu. Miała świetny humor gdyż wszystko szło zgodnie z jej planem. Klaus nadal był nią oczarowany, udało jej się skłócić go z Elijah, który był co do niej negatywnie nastawiony. Po kolei i z dokładnością eliminowała wszystkie przeszkody na swojej drodze. Nic ani nikt nie mógł jej powstrzymać. Była najlepsza, niepokonana. Dlatego też uważała,że idealnie pasuje do Klausa. Jej zdaniem były jak dwie pokrewne dusze. Dwa serca bijące w tym samym rytmie. Określały ich te same słowa :Władza, zemsta, wygrana, zabawa. Byli jak dwa puzzle tej samej układanki, więc dla Rudowłosej Wampirzycy sprawą oczywistą było to,że będą razem, że są sobie przeznaczeni. Jednak losowi zawsze trzeba trochę pomóc i nie zostawiać nic przypadkowi.

Gdy tak szła sobie beztroska, zauważyła z oddali znajome blond włosy i niemodne ubrania. Tak, to była znajoma Klausa, którą niedawno poznała. Aurora nadal nie miała pojęcia dlaczego ktoś taki jak Klaus Mikaelson zadaje się z zwykłym człowiekiem, i to naprawdę zwykłym, brzydkim i bez żadnych specjalnych zdolności, czemu po prostu się jej nie pozbędzie. Ale cóż, jeśli on tego nie zrobił, ona spokojnie mogła się tym zając sama.

Ruszyła w stronę Dziewczyny.

- Cześć - powiedziała uśmiechając się sztucznie  -Camille, tak ?

- Tak, cześć- powiedziała Blondynka zatrzymując się i spoglądając na nią - Szukasz Klausa ?

- Nie, jasne, że nie. Doskonale wiem gdzie jest, w końcu jesteśmy razem - powiedziała z nie zachwianą pewnością siebie przy czym uważnie obserwowała reakcje Cami.

- Oh, a więc potrzebujesz czegoś ? - zapytała niepewnie Cami.

Obie dziewczyny już po pierwszym spotkaniu nie przypadły sobie do gustu. Aurora widziała w niej tylko śmiesznego, nic nie wartego człowieka i irytowało ją to, że kręci się w pobliżu Klausa. Za to Camile widziała w niej kolejnego wampira, który myśli, że jest lepszy, że może wszystko i tak samo jak Rudowłosa, widziała w niej rywalkę.

- Chciałam porozmawiać z Tobą - odparła rzeczowo Aurora.

- Ze mną ? - zapytała zdziwiona Camile, na co Wampirzyca tylko wywróciła oczami, zastanawiając się czemu taki głupi człowiek zdobył uznanie jedynego, niepowtarzalnego i najpotężniejszego Klausa.

- Tak. Dokładnie - stwierdziła Aurora przyglądając się jej krytycznie - Nie mam za bardzo czasu, więc powiem wprost. Podobno jesteś bystra więc powinnaś zrozumieć. Klaus jest mój, trzymaj się od niego z daleka.

- Ktoś tu jest bardzo zazdrosny - powiedziała Cami spoglądając na nią.

- Tak, tylko, że ten ktoś, jest Wampirzycą, która może w jednej sekundzie skręcić Ci kark -odpowiedziała pewnie.

- Nie zrobisz tego - powiedziała z udawaną pewnością siebie Blondynka.

- Serio ? Masz w ogóle jakieś pojęcie o wampirach ? - zapytała - Klaus Ci nigdy nie opowiadał jak świetnie się bawił zabijając ludzi, wysysając z nich krew ?

- Słyszałam coś o tym. Ale to nie jest jedyna niego twarz. Nie jest potworem - powiedziała Cami.

- Oczywiście,że nie. I ja jestem pierwszą osobą, która to zauważyła. Więc nie próbuj zając mojego miejsca, bo tylko się ośmieszysz.

- Spokojnie - powiedziała Camile - Nie będę Ci przeszkadzać.

- Wiem to - stwierdziła Aurora uśmiechając się pod nosem - Już ja o to zadbam - dodała i nim Dziewczyna zdążyła jakkolwiek zareagować, wbiła swoje ostre kły w jej bladą szyję i wypiła krew aż do ostatniej kropi. Potem niedbale odrzuciła wysuszone ciało na ziemie i oblizała usta.

***

Kolejny dzień z początku przebiegał dość spokojnie. Klaus prawie ochłonął po ostatnich wydarzeniach i sprzeczce z bratem, choć nadal był na niego zły. Od tamtego czasu obaj raczej schodzili sobie z drogi. Typowe zachowanie w rodzinie Mikaelsonów, nienawiść lub obojętność.

Jak zawsze jednak spokój nie może trwać za długo, zwłaszcza w tak niezwykłej rodzinie i równie niezwykłym mieście jakim jest Nowy Orlean. Prędzej lub później coś musi zakłócić spokój, spowodować kolejną kłótnię.

Tym razem to Elijah przyniósł taką wiadomość.

- Niklaus ! - zawołał wchodząc do domu.

Mimo,że nie rozmawiali, ta wiadomość nie mogła czekać na jego poprawę humoru, co przecież mogło trwać bardzo, bardzo długo.

- Co znowu Elijah ? - zapytał Klaus schodząc po schodach z górnego piętra domu.

- Mam dla Ciebie wiadomość, raczej nieciekawą - zaczął spoglądając na niego.

- Mów o co chodzi. Nie mam dla Ciebie czasu - odpowiedział nie kryjąc iż nadal ma do niego urazę.

- Wydaje mi się, że Twoja ukochana Aurora zabiła Camille - powiedział wprost.

- Co takiego ? - zapytał zaskoczony Klaus.

- Znaleźli dziś ciało Twojej Przyjaciółki barmanki, było osuszone z krwi i miała rany na szyji. Opis idealnie pasuje do ataku wampira, nieprawdaż ? - zapytał z pewnością,że ma rację.

- Dlaczego od razu zakładasz że to Aurora ? - zapytał Klausa choć dobrze wiedział, że dziewczyna byłaby do tego zdolna. W tej kwestii nic ich nie różniło. Nie mieli żadnych oporów by pozbyć się przeszkód na swojej drodze, by zabić, zniszczyć, pokonać. Sam nie raz kończył i tak krótkie ludzie życie, bez żadnego większego powodu. Po prostu zemsta, złość, rozrywka. Dlatego mógł sobie wyobrazić iż Aurora to zrobiła i szczerze nie byłoby w tym nic złego. Sam to robił więc niby dlaczego miałby ją to za krytykować.Co więcej po części to on nauczył ją takie stylu życia. Jednak chodziło o coś innego. To nie był pierwszy lepszy człowiek. Tylko jego znajoma. I zapewne właśnie to kierowało Rudowłosą Wampirzycą. Ich kolejną wspólną cechą było to,iż musieli być najlepsi, pokonać każdego choćby najmniejszego wroga.

- Jestem przekonany, że to właśnie ona-odpowiedział Elijah - Posunęła się za daleko. Nie powinna zabijac tutaj ludzi, a Ty bardziej jeśli to był tak jakby przyjaciel naszej rodziny.

- Dla Ciebie to świetna okazja by znowu przedstawić ją w złym świetle, prawda ? - Klaus spojrzał na brata. Był nieco rozdarty między złością na Aurore, tym samym zgadzając się z Elijah, że nie powinna tego robić, że aż za nadto chce się mieszać w jego życie i je kontrolować, a złością na brata i chęcią zrobienia mu na złość, przeciwnie do tego co, on uważa.

- Nie przesadzaj Niklaus - powiedział poważnym głosem Elijah - Nie możesz odłożyć naszych sporów na bok ? Teraz chyba powinieneś coś wyjaśnić z Aurorą.

- Tak się składa Elijah, że nie mogę - odpowiedział spoglądając na nią - I radzę Ci nie mówić co mam robić, bo sam świetnie to wiem, a dla ciebie to może się źle skończyć.

- Nigdy się nie zmienisz - westchnął Elijah.

- W jednym się zgadzamy - powiedział pewnie Klaus, wychodząc z domu.

***

- Aurora, musimy porozmawiać - powiedział z nutką gniewu w głosie Klaus, pewnym ruchem siadając na ławce w parku obok dziewczyny.

- Co się stało, kochany ? - zapytała słodkim głosem Wampirzyca spoglądając na niego i głaszcząc go po policzku.

- Dobrze wiesz, o czym mówię - powiedział odtrącając jej rękę.

- Może wiem, może nie - powiedziała krzyżując ręce i posyłając mu pewne siebie spojrzenie.

- Przestań grać w gierki. Wiem, że zabiłaś Camille - powiedział patrząc na nią.

- Sam uwielbiasz grać w gierki. Cały czas to robisz - odpowiedziała Wampirzyca - I co z tego ? -zapytała niedbale - To jedno ludzkie, nic niewarte życie. Jedno w to, drugie w tamto, jaka to różnica, czy nie tak sam zawsze uważałeś ? - zapytała.

- Tak. Masz rację. Sam taki jestem, więc nie mam pretensji o to, że zabiłaś człowieka. Tylko o to, że zabiłaś moją znajomą i to za pewne z zazdrości - powiedział Klaus.

- Oh, Nik, proszę Cie daj spokój. Naprawdę przejmujesz się tą śmieszną ludzką dziewczyną? -zaśmiała się - Stać Cię na coś o wiele lepszego. Ona co najwyżej mogłaby być Twoją przekąską. Zajełam się problemem za Ciebie. Pozbyłam Cię jej. Nie powinieneś mi podziękować ?

- Nie - warknął Klaus - Może jesteśmy tacy sami, ale nadal to ja jestem tutaj królem i ja ustalam wszystkie zasady moja droga. Więc nie wtrącaj się tam gdzie nie powinnaś i nawet nie próbuj kontrolować czy zmieniać mojego życia !

Takie same charaktery mogą idealnie do siebie pasować, świetnie się rozumieć i bawić. Dwie identyczne dusze, przeznaczone sobie. Zakochana. Ale to może też być największa, najboleśniejsza kłótnia. Bo dzieli się wtedy nie tylko pozytywne cechy. Aurora i Klaus są tacy sami. Tak samo zazdrośni, pewni siebie, mściwi. Mogą się kochać, razem pokonać wszystkich lub znienawidzić samych siebie niszcząc sobie nawzajem życie.

- Jak możesz tak mnie traktować ? ! Naprawdę będziesz robił mi teraz awanturę o zwykłą ludzką barmankę ? ! Jestem od niej o wiele lepsza - posłała mu złe spojrzenie.

Wampirzyca zrobiła to by pozbyć się problemu. Nie przewidziała,że Klaus będzie na nią zły, nie aż tak. Widać nie we wszystkim byli całkowicie tacy sami. Tak naprawdę robiła głupie, złe i podłe rzeczy, ale to tak samo jak on. Zabiła kogoś, ale była wampirem, to była jej natura. Nie była jedyna ani najgorsza pod tym względem. Wszystko co robiła, prócz takich samych motywów jakimi zawsze kieruje się Klaus, chęcią bycia najlepszą, obawą przed byciem zastąpioną, przed porażką, przed bólem, chęcią kontrolowania sytuacji, zrobiła to z miłości. Teraz nie było to takie łatwe, oczywiste jak tysiąc la temu. Świat się zmienił, ludzie się zmienili, warunki się zmieniły i oni sami także się zmienili. Ale teraz gdy po tak wielu latach znowu się odnaleźli dziewczyna nie mogła pozwolić by ich historia się powtórzyła. Była w stanie zrobić absolutnie wszystko by do tego nie dopuścić, by byli razem, by Klaus był jej. Kochała go, jego humory, poczucie humoru, artystyczną duszę, zalety jak i wady. Musiał być jej.

- Tak, dokładnie tak kochana-powiedział Klaus spoglądając na nią - Będą robił co chciał. Zawsze to robię i nikt, nawet Ty, tego nie zmieni.

- Uważaj co mówisz, nie chcesz mnie mieć za wroga - powiedziała pewnym głosem Wampirzyca.

-Ani Ty nie chcesz być moim wrogiem - odpowiedział równie pewnie Klaus wstając. Obejrzał się na Aurore i odszedł zostawiając zirytowaną dziewczynę samą.

***

Aurora i Klaus po swojej kłótni nie rozmawiali ze sobą i się nie widywali. Oboje byli rozdarci przez dwa skrajne uczucia: nienawiść, i coś na kształt miłości. Nawzajem chcieli się zabić, zniszczyć pokonać, zemścić za ból i pokazać kto jest lepszy, ale oboje także tęsknili do siebie. Łączyła ich długa i piękna przeszłości, która jak myśleli miała zostać tylko przeszłością. Ale gdy raz to co było spowrotem pojawiło się w ich życiu, myśl o ponownej stracie nie była mniejsza niż za pierwszym razem.

Każdy radzi sobie z uczuciami na swój własny sposób. Nie ma jednego, określonego, najlepszego rozwiązania. Do wszystkiego trzeba dojść samemu. Nawet jeśli jest się nieśmiertelnym.

Można kryć uczucia, udając,że nic się nie dzieje,że nic się nie czuje. Uczucia to słabość, a słabości można wykorzystać by kogoś pokonać. Życie to nie jest uczciwa walka i czasem korzysta się z wszystkich możliwości by być najwyżej i osiągnąć jak najwięcej.

Można wyrzucić z siebie wszystkie uczucia. Wtedy zawsze jest ryzyko,że długo tłumione uczucia przy wybuchy będą nadzwyczaj mocne i gwałtowne. A często prócz ostatnich wydarzeń uaktywnią się stare, niezapomniane rany.

Bycie wampirem nie ułatwia za bardzo uczuć i całego tego zamętu z nimi związanego. Można je wyłączyć, ale to czasem może wydawać się jedynie drogą na łatwiznę. Nie o to chodzi. Trzeba przetrwać w takich warunkach jakie są.

- Długo będziesz się tak zachowywał ? - zapytał Elijah.

- Niby jak ? - odparł niedbale Klaus.

- Dobrze wiesz o czym mówię. Znowu przesadzasz z ilością krwi i alkoholu, albo zamykasz się w swoim pokoju i malujesz - wywrócił oczami, wyraźnie, jak zawsze, nie pochwalając zachowania brata.

- Będę robił to co chce i nic Ci do tego - odpowiedział pewnie.

- Nie, jeśli Twoje zachowanie zagraża naszej rodzinie - zaprzeczył z równą pewnością siebie w głosie Elijah.

- Rodzina ? ! Jaka rodzina ? Już dawno nie jesteśmy rodziną i ty także bardzo się przyłożyłeś do jej rozpadu !

Elijah spojrzał na niego kręcąc głową i odszedł zostawiając brata samego. Miał dość jego zachowania, ale wiedział,że jak Klaus wbije sobie coś do głowy ciężko go od tego odwieść. Nie pochwalał jego zachowania. Mimo setek lat był nieodpowiedzialny i nie przejmował się konsekwencjami swoich działań.


- Aurora ? Gdzie znowu wychodzisz ? - zapytał Tristan spoglądając na swoją siostrę.

- Nie Twój interes - odpowiedziała nie ukrywając złości.

 -Mój - odpowiedział pewnie Wampir - Nie podoba mi się Twoje zachowanie, pozwól mi Ci pomóc.

- Po prostu daj mi spokój Tristan, nie jestem małą dziewczyną i dam sobie radę - warknęła.

- Tak właśnie widzę jak sobie świetnie radzisz - powiedział z sarkazmem.

Aurora posłała mu złe spojrzenie. Nie obchodziło jej co Tristan ma do powiedzenia. Była zła i zazdrosna. Jednocześnie chciała tylko spotkać Klausa, znów go pocałować, a z drugiej strony z każdą chwilą gdy byli z dala od siebie, przypominało jej się wszystko, i chciała go zabić...

***

Minęło kilka dni. Aurora i Klaus nie widzieli się, nie rozmawiali, nie wiedzieli co się z nimi dzieje. Jednak mimo odległości, tak naprawdę robili i zachowywali się tak samo, nie wiedząc nawet o tym. Oboje wahali się między unikanie się a potrzebą ponownego zobaczenia się. Odrzucali i zbywali rady i "a nie mówiłem " braci i działali na własną rękę. Polało się nieco niewinnej krwi i więcej alkoholu. Ale nawet czuli to samo - złość, smutek, gniew. Byli jak wampirzy Romeo i Julia. Ich rodziny byli wrogami, oni nie mogli się spotkać i kochając się, jednocześnie się nienawidzili.

Jednak nawet u wampirów, nie wszystko może trwać wiecznie. Nowy Orlean to nie aż tak duże miasto by nigdy się nie spotkać.

Naszedł dzień gdy Aurora szła jedną z ulic, tętniącego życiem miasta, a w tym samym czasie Klaus szedł z naprzeciwka. Z początku się nie zauważyli. Potem spoglądając na siebie poczuli zaskoczenie, tęsknotę. Każde z nich miało za dużo dumy by uciec, odejść albo czy podejść jako pierwszy. Powoli więc, krok za krokiem szli ku sobie, jak gdyby nigdy nic.

Każdy krok był też nowym uczuciem. Tęsknotką, złością, smutkiem, gniewem, niepewnością..

W końcu byli wystarczająco blisko siebie, zatrzymali się w tym samym czasie, stając na przeciwko siebie.

Żadne się nie odezwało. Rozmowy nie były ich mocną stronę. Patrzyli na siebie. Przypominali sobie i myśleli o wszystkim co z nimi związane.

A potem..

tak samo równocześnie pocałowali się.

Uczucie wygrało bitwę z nienawiścią.


- Klaus, ja... przepraszam Cię - powiedziała niepewnie Aurora, gdy siedzieli na ławce w parku. Dawno nikogo nie przepraszała. Była inna,ale przy nim odzywała się jej dawna, ludzka natura. - Być może nie powinnam zabijać twojej znajomej,ale zrobiłam to z zazdrości. Minęło tyle czasu. Spotkaliśmy się, dostaliśmy nową szansę, nie mogłam pozwolić by tym razem też się nie udało. Chciałam żebyś był tylko mój, a wiesz,że zawsze osiągam co chce. Często idąc po trupach do celu...

Klaus uważnie przysłuchiwał się dziewczynie. Jak mógł ją oceniać skoro sam był identyczny. Zawsze robił to co chciał, nie przepraszał, nie dbał o innych. Zdobywał to co chciał, na każdy możliwy sposób. Poza tym było coś jeszcze, czuł dokładnie to samo..

- Nie sądziłem,że kiedykolwiek usłyszę jeszcze jak kogoś przepraszasz - zaśmiał się.

- Nie byle kogo. Tylko Ciebie - spojrzała mu w oczy - Ale i tak nie masz się co przyzwyczajać, bo to się już nigdy nie powtórzy.

- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedział Hybryda patrząc na nią - W końcu jesteśmy tacy sami, przez co tak łatwo jest nam się nienawidzić i kochać...

- Ja Ciebie kocham Klaus - powiedziała Aurora - Zapomnijmy o tym wszystkim. Nie może być tak jak kiedyś, setki lat temu ? Ty i ja, razem ?

Patrzył na nią w milczeniu. Uczucia nie były dla niego łatwym tematem. Aurora była taka sama, dlatego w pewnym sensie bycie z nią było łatwiejsze. Nie musiał zapewniać ani mówić otwarcie o swoich uczuciach, ale jednak raz na jakiś czas takie sytuacje się zdarzały i to była jedna z nich.

- Lepiej zapamiętaj to co teraz powiem, bo też nie zamierzam tego nigdy więcej powtarzać - uśmiechnął się pod nosem - Kocham Cię.

Spojrzeli sobie w oczy i pocałowali się.

Nie potrzeba było więcej słów. Czasami słowa jedynie przeszkadzają i wszystko utrudniają. A tutaj wszystko było już oczywiste. Historia miłosna sprzed setek lat, w końcu doczekała się szczęśliwego zakończenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top