Klaroline - To jeszcze nie koniec

Caroline pod wpływem głupiego pomysłu spacerowała ulicami Nowego Orleanu. Miała dość tego wszystkiego co dział się w jej życiu, ale sama się zastanawiała co też ją podkusiło by wybrać akurat miasto w którym mógł być on. Klaus Mikaleosn. Ten sam, który zranił wszystkich jej bliskich i ją samą... Ale też ten sam, który kiedyś tak świetnie całował...

Klaus jak spokojnie szedł ulicą swojego miasta gdy nagle w oczy rzuciła mu się znajoma postać. Nie spodziewał się jej spotkać nigdy więcej, a szczególnie tutaj... Ale jak widać los lubi zaskakiwać.

- Witaj kochana - powiedział nagle zjawiając się tuż koło niej.

- Klaus – spojrzała na niego zaskoczona – Co Ty sobie wyobrażasz ?

- Chciałem zapytać o to samo – uśmiechnął się Pierwotny – Co tutaj robisz ?

- Mała wycieczka – stwierdziła z przekąsem – Co się to interesuje ?

- To proste - stwierdził - Nowy Orlean to moje miasto... Ale ciekawi mnie, że akurat to miejsce wybrałaś na cel swojej wycieczki.

- Myślisz, że zrobiłam to ze względu na Ciebie ? - spytała Blondynka – Chyba sobie żartujesz.

- Spokojnie... Nie złość się tak -zaśmiał się – Ale skoro już tu jesteś to możemy porozmawiać.

- Nie dziękuję – odpowiedziała z sarkazmem.

- Tylko wiesz, teraz nie jest tu zbyt bezpiecznie – stwierdził Klaus.

- Niby dlaczego ? - uniosła jedną brew ku górze.

- Sprawy rodzinnie – stwierdził – Które przeniosły się na całe miasto.

- Jakaś kolejna wojna ? -spytała z kpiną w głosie Dziewczyna.

- Po prostu muszę zadbać o bezpieczeństwo moich bliskich – odpowiedział tajemniczo – Ale znajdę czas by dowiedzieć się co słychać u mojej ulubionej Blondynki .

- A co niby takiego zagraża Twojej rodzinie ? - spytała ciekawa – Największym zagrożeniem jesteś Ty sam.

- Zadziorna jak zawsze – stwierdził Pierwotny patrząc na nią – Teraz sporo się zmieniło...

- Czyli co ? - dopytywała.

- A mówiłaś, że Cię nie interesuję - przypomniał jej - To skąd nagle tyle pytań ?

- Bez powodu ... -powiedziała przyglądając mu się.

- Czyżbyś za mną teskniła że tak mi się przeglądasz ? - spytał z pewnym siebie uśmieszkiem.

- Chyba w twoich snach ! - odpowiedziała zirytowana jego zachowaniem, na co on jedynie się zaśmiał.

- Myślałem, że to Ty śnisz o mnie każdej nocy - powiedział celowo.

Lubił drażnić się z Dziewczyną i ją denerwować. Od zawsze byli na jakiejś dziwnej granicy między wrogami a kochankami i jak widać wiele się nie zmieniło.

- To lepiej nie myśl bo Ci to nie wychodzi - odpowiedziała Caroline posyłając mu złe spojrzenie.

- Myślenie wychodzi mi całkiem nieźle nie narzekam – stwierdził rozbawiony jej zachowaniem - Ale lepiej powiedz jak tam u Ciebie kochana ?

Jednak Wampir nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie. Blondynka jedynie gniewnie zmarszczyła brwi, patrząc na niego w milczeniu.

- O co chodzi kochana ? To już nie chcesz ze mną rozmawiać, myślałem ze za mną szalejesz -droczył się z nią.

- To ty szalejesz – powiedziała – Za władzą nad światem...

-To prawda – przyznał – Choć był czas gdy i Ty nie byłaś mi obojętna.

Blondynka spojrzała na niego zaskoczona jego słowami. Czy on tak jakby przyznał, że kiedyś mu na niej zależało... Nie miała pojęcia jak to rozumieć. To mogła być jedynie tania gierka, a ona nie zamierzała dać się nabrać.

- Wiesz, nie mam czasu na rozmowy a zwłaszcza z Tobą – stwierdziła po chwili milczenia.

- Sądzę, że jednak masz czas – powiedział z przekonaniem – Nie chcesz pogadać ze starym znajomym, dowiedzieć się co nowego... ?

- A niby co mogło się u Ciebie zmienić - prychnęła – Nadal jesteś tym samym irytującym Pierwotnym który myśli tylko o władzy.

-Już nie tylko – powiedział tajemniczo.

- W co ty grasz ? -spytała zła.

- W nic nie gram – stwierdził – Informuję Cię tylko, że moim życiu pojawiła się pewna ważna osoba... i dlatego nie myślę tylko o władzy.

- Czyżby nowa dziewczyna... ? - spytała Caroline.

- A co jesteś zazdrosna ? - spytał z uśmiechem Klaus.

- Ja ? Zazdrosna ? O Ciebie ? Nigdy – odpowiedziała stanowczo.

- I tak nie masz powody – powiedział – Bo ta osoba to moja córka...

- Co ?! - spytała zaskoczona Wampirzyca patrząc na niego uważnie.

Myślała, że się przesłyszała. Czy Klaus Mikaelson naprawdę powiedział, że ma córkę... Przecież to niemożliwe... Co prawda nie wiedzieli się kilka długi lat, ale to niemożliwe...

- To co słyszysz – odpowiedział zadowolony, że choć w taki sposób udało mu się zainteresować ja swoją osobą - Nazywa się Hope...

- A kto jest jest matką ? -zapytała Blondynka.

-Hayley Marshall – odpowiedział.

- Hayley ? -powtórzyła jeszcze bardziej zaskoczona.

-Tak, dokładnie – potwierdził - Ale nie musisz być zazdrosna.

- Nie jestem zazdrosna – odpowiedziała – Gdybym byłabym zazdrosna to chciałabym ją zamordować, a tymczasem ja chcę udusić Ciebie !

- I tak wiem, że nadal mnie kochasz – zaśmiał się

- Nie - odpowiedziała pewnie – A teraz idę bo mam dość Ciebie.

- Jak sobie chcesz, ale jeszcze się spotkamy – powiedział Klaus .

- Oby nie – odpowiedziała Caroline

- Sądzę ze jednak tak - upierał się Pierwotny.

- To pewnie w piekle ! - warknęła zła.

Dziewczyna sama nie wiedziała co on takiego w sobie ma, że zwykłymi słowami potrafi ją doprowadzić do szału a jednocześnie gdy na niego patrzyła nie sposób było nie pomyśleć o pocałunkach z przeszłości.

- Ja do piekła nie trafię, a Ty lepiej się uspokój kochana – stwierdził Klaus. - A tak w ogóle... To nie musisz udawać dobrze wiem, że za mną tęskniłaś...

- Ja niczego nie udaję – powiedziała i chciała odejść, jednak on jej to uniemożliwił łapiąc ją za rękę.

- Ale pamiętaj, że coś Ci obiecałem na zakończenie szkoły - powiedział Pierwotny spoglądając prosto w jej oczy.

Blondynka na chwile zatopiła się w jego oczach, ale szybko upomniała samą siebie i w tej samej chwili zdała sobie sprawę co on powiedział. Nie musiała się wysilać by wiedzieć co miał na myśli. Dokładnie pamiętała tą rozmowę i jego słowa. Jednak czy mogła mu wierzyć... Wtedy wyjechał, a teraz mógł tak mówić wcale tak nie myśląc.

Dziewczyna już chciała odejść zostawiając go samego ale znowu coś jej w tym przeszkodziło. I ponowie był to Klaus. Tylko że tym razem Wampir zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość i już po chwili złączył ich usta w pocałunku. Blondynka nie mogła już udawać ani wypierać uczuć więc po prostu namiętnie odwzajemniła pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top