Hope x Roman - Legacies

" Dobre dziewczyny, to złe dziewczyny, których jeszcze nie przyłapało"

Jak można było opisać Hope Mikealson, córkę Klausa i Hayley, mistyczną trybrydę ? Nastolatka była dobra, ale zdarzało jej się kłamać i łamać zasady w słusznej sprawie. Była uparta, silna, odważna i dzielna. Nie była idealna, ale się starała, choć nigdy nie prosiła o pomoc. Grała twardą i niezależną, mimo, że w środku była złamana - smutna, samotna i zraniona. Każdego dnia starała się dawać z siebie wszystko - być najlepszą uczennicą, dbać o honor i szacunek nazwiska Mikealson, robić coś by jej życie miało znaczenie. Jej rodzina tyle dla niej poświęciła - musiała być tego warta, dlatego bardzo wiele od siebie wymagała.

Ratowała świat przed potworami, uczyła się i zdawała egzaminy, poznawała tajniki każdej magi, zarówno białej i czarnej. Ale w zaciszu swojego pokoju przeglądała rodzinne zdjęcie, malowała obrazy i płakała.

A  potem wymykała się przez okno i szła do baru by zapić uczucia alkoholem i zagłuszyć myśli muzyką - widać to rodzinne.

Tego wieczoru było trochę inaczej.

- Hope ? Hope Mikealson ? - spytał zaskoczony Roman podchodząc do Dziewczyny - Co Ty tu robisz ?

- A Ty ?

- Przyjechałam na chwilę do Mystic Falls, miałem pomóc szkole - wzruszył ramionami - Liczyłem, że Cię zobaczę, ale nie samą w barze, jesteś pijana ? - spojrzał na szklankę z drinkiem przed nią.

- Wypiłam tylko kilka - wywróciła oczami - Nie musisz mnie pilnować, dam sobie radę. Pamiętasz, jestem magiczną trybrydą.

- A więc dlaczego pijesz tu sama ? Szkoła chyba nie popiera czegoś takiego.

- Bo Ty zawsze trzymasz się zasad... - odrzekła Hope - Po prostu musiałam się rozerwać, potrzebowałam... odskoczni.

- Ciężko jest co ? - spytał łagodnym głosem i usiadł obok niej - Wiem jak to jest stracić kogoś z rodziny, ale oczywiście u Ciebie jest gorzej... Rozumiem to i ta cała sprawa z byciem Trybrydą... Chce po prostu powiedzieć, że możesz na mnie liczyć - położył dłoń na jej ramieniu - Jestem dobrym słuchaczem, zawsze możesz też się na mnie wyładować jak kiedyś - zaśmiał się lekko.

- Dzięki...

- Chcesz się przejść na spacer, pogadać ? - zaproponował.

- Okej - uśmiechnęła się lekko.

Wszystko czego potrzebowała to odrobina troski, zrozumienia. Nie chciała od tak mówić o swoich problemach, ale Roman wiedział, widział co przeszła, do tego był jej pierwszą miłością, a więc czuła, że może mu zaufać, porozmawiać z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top