Hope, Hayley, Klaus - życzenie

- A więc spełnisz każde moje życzenie, tak ? - spytała Hope chodząc po swoim pokoju w szkole Salvatore.

Poznała dzina, właściwie to jeenie, płci żeńskiej. Wiedziała, że powinna powiedzieć o tym dyrektorowi szkoły Alarickowi, kto wie jakie zamiary ma to stworzenie, może niezbyt dobre. Jednak pokusa była zbyt silna. Jednym życzeniem mogła wszystko naprawić. Wszystko. Mogła odzyskać rodzinę...

- Dokładnie tak - powiedziała Jeenie.

- A więc chce żeby Lucien Castel nigdy nie zdobył mocy by pokonać moją rodziną. Ani on ani Marcel ani nikt inny - powiedziała Hope.

Nastolatka liczyła, że to sprawi, że jej rodzice będą żyli, że wszystko będzie tak jak chciała.

- Dobrze - Jeenie pstryknęła placami.

Hope zamknęła oczy i już po chwili nie była w szkole Salvatore. Znała to miejsce, to był jej dom w Nowym Orleanie. Na razie nie wyglądało by wiele się zmieniło. Po chwili w salonie pojawił się Klaus razem z Hayley, a serce Hope mocniej zabiło, w jej oczach pojawiły się łzy. Nawet jeśli to byłby tylko sen tak dobrze było znowu ich widzieć.

- Mamo, tato - powiedziała wzruszona, podbiegła do nich i przytuliła ich mocno.

- Wszystko w porządku, Hope ? - spytała zmartwiona Hayley.

- Po prostu cieszę się, że tu jesteście - powiedziała nastolatka.

- Przecież zawsze jesteśmy przy Tobie - powiedział Klaus.

Wtedy w głowie Hope pojawiły się wspomnienia. Nie były jej, ale wywołane życzeniem. To jak jako dziecko malowała z Klausem, jak bawiła się z Hayley, jak spędzała czas z obojgiem rodziców. W tych wspomnieniach nigdy się nie rozstali, wychowywała się razem z Klausem, miała tatę. Miała ich oboje. 

Zobaczyła coś jeszcze. Te spojrzenia, uśmiechy... Jej rodzice nie byli tylko rodzicami, zakochali się w sobie.

- To wszystko dzieje się naprawdę ? - spytała samą siebie.

- To Twoje życzenie - odparła Jeenie pojawiając się z nikąd - I jak Ci się podoba ?

Hope rozejrzała się po dobrze znanym domu, bo twarzach jej bliskich. Podobało jej się nawet bardzo.

- Hope, skoro już wróciłaś z spaceru, to chcemy Ci coś z tatą powiedzieć - zaczęła Hayley - To coś ważnego.

Nastolatka spojrzała na nich z uwagą. Może to życzenie miało jakieś wady i stało się coś złego ? Zaczynała się martwić.

- Pamiętaj, że zawsze będziesz dla nas nasza córeczką, naszą nadzieją od której wszystko się zaczęło - dodał Klaus.

- O co chodzi ? - spytała Hope.

- Będziesz miała rodzeństwo - powiedziała Hayley i pogłaskała się po brzuchu - Jestem w ciąży i tym razem nie jest to do końca wpadka... Ja i Twój tata kochamy się...

- Hope ? - spojrzał na nią Klaus z troską - Wszystko w porządku ?

-T... Tak - odparła zaskoczona Brunetka - Bardzo się cieszę - uśmiechnęła się po chwili - Pasujecie do siebie i chcę żebyście byli szczęśliwi, żebyście byli rodziną... Nie sądziłam, że mogę mieć rodzeństwo ale chociaż nie będzie tak samotnie.

Hope podeszła i przytuliła Hayley, a potem Klausa. Może to była inna rzeczywistość, ale była idealna i właśnie w takiej chciała zostać. Z rodziną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top