Hope, Hayley i Klaus - Tęsknota
- Klaus, w porządku ? - spytała Hayley stając w progu pokoju.
Klaus stał do niej tyłem i wyglądał przez okno.
Ostatnio wszystko się zmieniło. Nie umiał i nie lubił on mówić o uczuciach, ale brakowało mu rodziny...
- Wiem jak się czujesz - dodała Brunetka podchodząc do niego i położyła dłoń na jego ramieniu - Brakuje Ci rodzeństwa. Mnie i Hope też ich brakuje, ale to była jedyna szansa by pozbyć się pustki...
Gdy jakiś czas temu pustka zawładnę Hope, jednym ratunkiem było podzielenie jej na kilka części i trzymanie ich z dala od siebie. Rebekak, Kol i Elijah. Wzięli to na siebie by chronić Hope, ale przez to nie mogli już widywać ani siebie nawzajem, ani Hope.
- Znajdę sposób by to naprawić - odparł Klaus spoglądając na nią.
- Nie wątpię - uśmiechnęła się lekko - A teraz chodź, Hope czeka na Ciebie w ogrodzie.
Mieszkali razem we trójkę. To był jedyny plus tej sytuacji. Nie byli rodziną taką jak wcześniej, ale byli razem. Mogli razem wychowywać Hope, być przy niej.
- Tato, pomalujesz ze mną ? - zapytała dziewczynka na widok wychodzącego z domu mężczyzny.
Klaus uśmiechnął się lekko i podszedł do siedzącej przy drewnianym stoliku siedmiolatki. Patrzył na nią z wzruszeniem i dumną. Była jego córką i kochał ją.
- Z chęcią - odpowiedział i usiadł obok niej.
Na stole były kartki, farby, pędzle, pojemniki na wodę. Hope tak samo jak jej ojciec kochała malować. A Klaus cieszył się, że mają coś wspólnego.
Na chwilę przestał się zamartwiać i skupił się na chwili z córką. A Hayley stała przy domu i patrzyła na nich z uśmiechem. Cieszyła się z tego, jak dobrze się dogadują, że są rodziną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top