Delena - Rozstanie

Damon'a tego dnia, obudziło za wcześnie imię jego brata. Żadna pora nie była dobra na imię Stefana, a już szczególnie wtedy gdy wypowiadała je Elena.

Brunetka obudziła się, mając w myślach wciąż swój dziwny, realistyczny sen w roli głównej ze sobą i Stefanem. W tym śnie mieli się właśnie pocałować gdy niespodziewanie dziewczyna się obudziła. Była tak zaskoczona snem, że nawet nie zdawała sobie sprawy ze krzyknęła imię Stefana na głos przez sen.

- Z tego co wiem... - zaczął Damon przyglądając się ukochanej - Stefana w tym mieście nie ma...

- Wiem że go nie ma... - odpowiedziała Elena spoglądając na niego.

- Cóż jeśli trafiłaś pod niewłaściwy adres to trzeba było powiedzieć... - Wampir zmarszczył lekko brwi.

- Damon spokojnie... - powiedziała Dziewczyna.

Elenie naprawdę zależało tylko na Damonie. To jego kochała, on był sensem jej życia, jej szczęściem, jej tlenem i wszystkim co tylko się liczyło. Uczucie do niego pochłaniało każdą jej myśl i nie mogła wyobrazić sobie życia bez niego. Dziewczyna doskonale wiedziała też, że jej chłopak miał nie mały problem ze swoim bratem. Co gorsza nie chodziło o zwykłe nie dogadywanie się, a o nią.

- Sądziłem że nic już do niego nie czujesz... - zaśmiał się gorzko Damon - Ale cóż to Stefan, fajtłapa, która na dodatek nie potrafi okiełznać pragnienia, jak widać dziewczyny na to lecą...

- Nie nie nie, Damon nie -z aprzeczyła szybko Elena - Nic do niego nie czuje, to przeszłość. Czuję coś do Ciebie... Przecież wiesz o tym – dodała przysuwając się do niego i zaglądając mu w oczy.

Czy naprawdę musiał mieć pretensję i robić problemy tylko przez zupełnie przypadkowe imię swojego brata. Przecież nie całowała się z nim, nawet z nim nie rozmawiała. To był tylko pokręcony sen, nad którym nie miała kontroli.

- Przykro mi skarbie – Chłopak wzruszył ramionami - było nie krzyczeć na cały dom ,,Stefan, nie!"

- To nie moja wina. Miałam jakiś dziwny, realistyczny sen...  Ale to nic nie znaczy – powiedziała Elena cały czas patrząc na niego - Przecież to Ciebie kocham.

Damon nic nie powiedział jednie na nią patrzył. Jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że jej nie wierzy. Naprawdę był w niej zakochany i zależało mu na niej tak jak na nikim innym od czasów Katherine. Bał się ją stracić, zwłaszcza gdybym to po raz kolejny było przez Stefana.. Ale tak już miał,że chował strach i inne obawy za maską i wtedy pokazywał złość, sarkazm...

- To tylko głupi nic nie znaczący sen. - Elena złapała go za rękę - Nie chciałam tego.

Wyraźnie czuła wiszące w powietrzu napięcie. Nie rozumiała dlaczego zawsze musi tak być. Czemu wciąż musieli walczyć o swoje uczucia i udowadniać swoją miłość, czemu wciąż było pod górkę..

- Nie ma to jak zmienić fronty Eleno, teraz Stefan pocierpiał z zazdrości, jest gotów o Ciebie walczyć więc sobie wracasz do niego, nie ma to jak zrobić sobie wycieraczkę z cudzego serca... - powiedział rozżalonym głosem Damon.

Mimo, że minęły setki lat niektóre rany wciąż powracają. Już raz Stefan odebrał mu jego miłość, Katherine Pierce i nawet gdy ta po latach wróciła, nadal wolała Stefana a co więcej twierdziła, że to jego zawsze kochała a Damon był jedynie zabawką. Teraz nie chciał powtórki z sytuacji, co nie było łatwe. Elena była sobowtórem Katherine i też na początku spotykała się ze Stefanem, ale liczył że teraz będzie inaczej...

- To nie tak ! -z aprzeczyła szybko Wampirzyca - Damon przecież kocham Ciebie. Nie chciałam Cię zranić. Nawet nie wiedziałam że powiedziałam to na głos. To był tylko sen. A powiedziałam to bo w tym śnie nie chciałam by Stefan mnie pocałował... Kocham Ciebie

Elena widziała i czuła, że stąpają po cienkiej linie. Jedno niewłaściwie słowo czy gest i wszystko o co walczyli może być stracone. A ona tego nie chciała.

- Przykro mi, Eleno. Chociaż nie ! Wcale nie jest mi przykro ! Mam dość tej chorej sytuacji, trójkącik miłosny, też mi coś ! To koniec – po tych słowach Damon wstał z łóżka.

- Damon!  -  powiedziała Elena patrząc na niego uważnie - Nic nie czuje do Stefana. Nie ma żadnego trójkącika. Jesteś tylko TY ! Jedno głupie słowo i już w tą wątpisz ? Jak mam Cię przekonać żebyś mi uwierzył ?

- No tak, najwygodniejsza opcja. ,,Między nami nic nie ma", ,,Nic do niego nie czuję" – powiedział Damon nie ukrywając, tego, że jest wściekły - To jest tak ograne że aż śmieszne. I żałosne...

- Czemu mi nie wierzysz ? -zapytała zirytowana - Nie kłamię. Nie oszukałabym Cię, za bardzo mi na tobie zależy.

W tym czasie Damon ruszył do kuchni gdzie wyjął szklankę i butelkę Burbona. Najlepszy lek na wszystko. Jednak Elena nie odpuszczała i już po chwili stała przed ni czekając na odpowiedź.

- No i mamy durną Casablancę. Chociaż nie ! Ja nie mam zamiaru wam pomagać w wiciu gniazdka – warknął zły.

- Damon ! - podniosła głos - Kocham Ciebie. Ciebie. Rozumiesz ? Stefan się nie liczy. Liczysz się tylko Ty. Proszę, możesz mi uwierzyć, być spokojniejszy ?

- Nie – powiedział tylko i napił się alkoholu, na co Dziewczyna westchnęła.

Bardzo go kochała, ale to wszystko naprawdę było chwilami męczące. O ile łatwiej byłoby gdyby zwyczajnie jej uwierzył, że tylko jego kocha a Stefan jest jedynie przeszłością. Ale nie, on musiał się czepiać..

- Nie wiem czemu przyśnił mi się Stefan, Nie chciała tego. Teraz to tylko mój znajomy i nic więcej, jedyną osobą do której coś czuję jesteś Ty – nie poddawała się w próbach przekonania go, że mówi prawdę.

- Cóż słoneczko -westchnął - Kłamanie Ci nie wychodzi.

- Wcale nie kłamię ! Nie widzisz tego, nie czujesz że tylko na Tobie mi zależy, że to Ciebie kocham ? ! - stanęła blisko niego i spojrzała mu w oczy.

- Jakoś nie.. - powiedział z udawaną obojętnością - A teraz bądź tak miła i zostaw mnie z miłością mojego życia, ona mnie przynajmniej nie zdradzi... - dodał wskazując na butelkę alkoholu.

- Ja też tego nie zrobiłam – powiedziała Elena - Nie wiem jak mam Cię przekonać żebyś mi uwierzył, że kocham tylko Ciebie...

- Eleno, skończ to po prostu ! Mam dość tego cyrku. Stefan to, Stefan tamto ! Idź sobie do Stefana, a mnie daj spokój ! - spojrzał na nią.

Jak zawsze w jego wypadku najlepszą obroną był atak. Krzyczał albo zachowywał obojętność by nie pokazać jak to wszystko mu przeszkadza, ja go rani i łamie jego serce, które ożyło dopiero przy niej..

- Nie ! Nigdzie się nie wybieram. Bo osoba którą kocham jesteś właśnie Ty. Tylko mi uwierz. Gdybym chciała być z twoim bratem to bym była, ale nie chce i to się nie zmieni. Chce być z Tobą - powiedziała Brunetka.

Powoli czuła, że to nic nie da. Że on i tak jej nie uwierzy, ale nie mogła od tak zrezygnować. Nie z niego, nie z miłości jej życia.

- Daj mi jeden dobry powód dla którego miałbym ci uwierzyć – powiedział Damon patrząc na nią.

- Bo Cię kocham ! - powiedziała Elena – Kocham Cię tak jak nikogo do tej pory. Bo to z Tobą chcę spędzać wszystkie dnie i noce i bez względu na to czy mi wierzysz czy nie ja nigdy nie przestane Cie kochać!

- Zła odpowiedź, te banały które wypisują w romansidłach siostry Bronte i Jane Austen na mnie nie działają - odpowiedział z udawaną obojętnością Wampir.

Dziewczyna przez dłuższa chwilę patrzyła na niego nie mogąc zrozumieć jak i dlaczego prze jedno słowo on nagle chce skończyć to wszystko. Czemu jej nie wierzy skoro mówi prawdę. Przecież go kocha.

- To niby jaka odpowiedz byłaby dobra skoro prawda to dla ciebie za mało ? ! - spytała, a on tylko uśmiechnął się kpiąco.

- Czekasz na księcia z bajki ? - odezwał się ignorując jej pytanie - Obawiam się, że autostrada do długo i szczęśliwie jest trochę dalej...

- Nie wiem co ci znowu odbiło – warknęła już zdenerwowana - Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Nikogo więcej i to się nie zmieni... Ale ja sobie chcesz...

Była zdenerwowana i smutna ze jej nie wierzy. W wampirzym tempie wróciła do sypialni po swoje rzeczy, a przynajmniej po ubrania bo w całym domu było zbyt dużo jej rzeczy by je na raz zabrać.. Nie chciała by tak to wyglądało ale jak miała walczyć w przegranej sprawie... Po tej czynności wróciła do Damona i spojrzała na niego z cieniem nadziei, że jednak jeszcze jej uwierzy.

- Biały koń już czeka – wzruszył ramionami wskazując na taksówkę przed domem.

Elena była naprawdę zła i zdenerwowana tą całą sytuacją. Przede wszystkim złościła się na niego, skoro są razem powinien jej ufać bez względu na okoliczności, a nie kończyć ich związek od tak. Ale była także zła na siebie i swój głupi sen. Gdyby nie to nie byłoby całej sprawy. Jednak już nic nie mogła zrobić, nie mogła zmienić przeszłości, ani tego snu, który by bardzo realistyczny i sama go nie rozumiała... Ostatni raz spojrzała na Damona i nie wiedząc żadnej reakcji z jego strony wyszła z domu trzaskając przy tym drzwiami. Oboje zostali sami, zranieni, zmęczeni ciągła walką, za złamanymi sercami i poczuciem że przegrywają ze wszechświatem. To tak jakby cały świat chciał by nie było razem, ale oni i tak się kochali. Nawet rozstanie nie mogło wymazać tak silnych uczuć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top