Cheryl x Varchie - Zazdrość
- Wszystko w porządku, Cheryl ? - spytała Toni.
- Jasne - uśmiechnęła się sztucznie Rudowłosa - Po prostu myślałam... o Veronice.
Przyznanie tego wcale nie było łatwe. Ale to Lodge stała się dla niej kimś szczególnym, wyjątkowym. To ona ją pocieszała gdy płakała na meczu, to ona została z nią na noc przed pogrzebem brata, to ona opiekowała się ją gdy prawie została skrzywdzona przez Nica. Veronica zawsze była przy niej, gdy jej potrzebowała.
Do tego Lodge była pewna siebie, zaradna i sprytna, zupełnie jak ona. Prawdziwa baddas queen. Piękna, seksowna, wyszczekana i utalentowana. Razem mogłyby osiągnąć tak wiele.
Cheryl wyobrażała sobie jak tańczą razem razem na balu, śpiewają w La Bonne Nuit. One razem na treningu Riven Vixen, obie w skórzanych kurtkach. Obie świetnie się bawiące w swoim towarzystwie. Długie rozmowy, śmiech i pocałunki...
Ciekawe jak to jest patrzeć jej prosto w oczy, dotykać jej ciała, skosztować jej ust...
- Cheryl !
- Przepraszam, zamyśliłam się - pokręciła głową Blossom.
- Nadal ją kochasz, prawda ? - spytała Topaz.
- Nie wydaje mi się bym umiała przestać - stwierdziła.
- To powiedz jej o tym.
- Nie mogę - pokręciła głową Dziewczyna - Veroncia jest z Archiem, jest z nim szczęśliwa... Nie mogę jej tego zepsuć. Ona jest wspaniała i zasługuje na szczęście... Tak wiele dla mnie zrobiła, teraz ja muszę zrobić to dla niej i przemilczeć swoje uczucia.
- Ale cierpisz - powiedziała Toni i położyła rękę na jej ramieniu.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - wzruszyła ramionami - Miłość nie jest wcale taka piękna i idealna.
Zwłaszcza nieodwzajemniona miłość, gdy się kogoś kocha, ale nie można go mieć. Gdy pozostają marzenia i sny, bo w rzeczywistości nic nie ma. Taka miłość niszczy i zabija.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top