~~Jedna noc~~

~~ One Shot z Hyungwonem~~

-Sandy! Pokój 312 jest dla Ciebie.- siedziałam z kawą w ręce w naszym ''kantorku''.

-Wiesz chociaż kto tam jest?- zapytałam moją przyjaciółkę Iggy. Ta rzuciła mi mój oficjalny strój pokojówki.

-Podobno jakiś model, ale czy to prawda to nie wiem.- model? No super... Będę musiała mu się pokazać w tym ;---;

(zdjęcie)

Poszłam się przebrać, zostawiając niedokończoną kawę. Weszłam do windy i wcisnęłam guzik na 3 piętro. Przejrzałam się w odbiciu i zobaczyłam wysokiego blondyna, stojącego za mną. Co prawda sama mała nie byłam, ale on mnie przewyższał z co najmniej 15 cm. Speszyłam się, bo wcześniej go nie zauważyłam. Zakryłam swoimi orzechowymi włosami twarz, która pewnie była już w kolorze buraka. Nigdy nie byłam jakaś chętna do poznawania chłopaków, ale muszę przyznać, że ten był przystojny.

-Piętro 3.- oznajmił głos z windy. Czułam na sobie wzrok nieznajomego. Niestety chłopak wysiadł na tym samym piętrze. On szedł za mną... Zaczęłam się coraz bardziej stresować. Wyjęłam klucze do pokoju. Jak na złość nie mogłam znaleźć tego odpowiedniego klucza. W końcu wyleciały mi z dłoni. Przeklęłam pod nosem i schyliłam się po nie.

-Nie wypada takiej ślicznotce tak się wyrażać.- nieznajomy uśmiechnął się do mnie. Zrobiłam się cała czerwona. Po raz kolejny. Chłopak wziął klucze i sam otworzył drzwi. Nie wytrzymałam presji i uciekłam stamtąd.

                                                                                                *

-CO ZROBIŁAŚ?!- opowiedziałam wszystko Iggy podczas wspólnej przerwy.

-No uciekłam...- odwróciłam wzrok. Moja przyjaciółka westchnęła.

-Rozumiem, że mam tam teraz iść i zabrać te klucze?- pokiwałam nieśmiało głową. Nie mogłam tam już wrócić. – Dobra jak chcesz...

Iggy wyszła z pomieszczenia. Czekałam nerwowo 5 minut. 10 minut. 20 minut. Kuźwa... Miała wziąć tylko klucze i wrócić... Zaraz przerwa mi się skończy.... O wróciła.

-On jest naprawdę bezczelny. Zamknął mi drzwi przed nosem! Powiedział, że Ty masz po nie przyjść...- Iggy spojrzała na mnie rozbawiona.

-Nie rozumiem co Cię tak śmieszy...- Iggy pokiwała głową.

-Idź już lepiej po te klucze, bo nie posprzątasz w innych pokojach.- dziewczyna usiadła odprężona na krześle, a ja ruszyłam w stronę wind.

                                                                                           *

Zapukałam lekko do pokoju 312. Od dzisiaj ta liczba będzie mnie prześladować. Otworzył mi PÓŁNAGI nieznajomy................ Myślałam, że zemdleję............. To się dzieje naprawdę. Chłopak uśmiechnął się do mnie słodko.

-Proszę, wejdź.- o nie, nie, nie...

-Ja przyszłam tylko po klucze.- blondyn wyciągnął je z kieszeni spodenek.

-Te?- popatrzył na mnie figlarnie. Jeszcze mnie nie spotkało nigdy to, żeby się prosić o moją rzecz.

-Tak...- powiedziałam cicho. Nienawidzę swojej nieśmiałości.

-Ale ja zamawiałem pokojówkę.- chłopak przegryzł wargę... OMG.

-A...- zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.

-A ja tu widzę pokojówkę.- zmierzył mnie od stóp do głowy.- Więc wejdź.

Weszłam powoli do środka, a chłopak zamknął drzwi. Weszłam do łazienki, w której znajdują się potrzebny rzeczy i zaczęłam sprzątać. Chłopak nie odrywał ode mnie oczu. Tak bezczelnie pastwił się nade mną leżąc w łóżku. W pewnym momencie blondyn wyciągnął paczkę fajek i odpalił jedną.

-Tu.. nie wolno.. palić.- jąkałam się. Podobało mi się to, że pali...

-Wybacz.- od razu zgasił papierosa i wrócił do obserwowania mnie.- A tak w ogóle... To jak masz na imię?

-Sandy..- czemu ja się tak jąkam przy nim?!?! Skończyłam, więc ruszyłam do drzwi, biorąc swoją własność po drodze. Chłopak stał już przy drzwiach. Sięgnęłam do klamki.

-A ja Chae. Zapamiętaj, bo będziesz jeszcze nie raz je wykrzykiwać.- wyszeptał do mojego ucha i oblizał dolną wargę. Mój oddech przyśpieszył jak i moje nogi. Po raz drugi tego dnia uciekłam z pokoju 312.

                                                                                                  *

-Ja w Ciebie naprawdę dziewczyno nie wierzę!- wykrzyknęła Iggy. – Jutro idziesz tam do niego!

Zbierałyśmy się właśnie do wyjścia, bo nasza zmiana się skończyła.

-Nigdzie nie pójdę.- odpowiedziałam stanowczo. Jednak w myślach cały czas miałam głos Chae, a przed oczami jego klatę.

-Nie denerwuj mnie.- Iggy chciała otworzyć drzwi, ale ktoś ją wyprzedził.

-Dobry wieczór.- powiedziałyśmy obie do naszego szefa.

-Sandy szukałem Cię.- mnie? To dziwne.

-Słucham?- zapytałam zdziwiona.

-Mogłabyś zostać po godzinach? To zajmie tylko godzinę.- szef popatrzył na mnie błagalnie.

-A dlaczego?- szef nigdy się takim tonem nie zwracał. Przynajmniej do mnie.

-Mamy naprawdę ważnego gościa i ten gość chce, żebyś to Ty przyniosła mu kolację. Mówiłem mu, że już skończyłaś, ale on nie przyjmuje tego.- Nie... To nie może być on...- To naprawdę BARDZO ważny gość.

                                                                                               *

I tak oto znowu stanęłam przed pokojem 312. Nie znoszę tej liczby. Tym razem stałam nie z kluczami, a tacą z jedzeniem. Zapukałam, a po chwili drzwi się otworzyły. Chae dalej był półnagi. Starałam się nie wywrócić z tą tacą, gdy szłam do stolika przy łóżku. Na szczęście udało się... Uff... Wyprostowałam się i popatrzyłam na blondyna. Ten nagle znalazł się przy mnie i popchnął mnie na łóżku.

-CO PAN WYPRAWIA?- próbowałam się podnieść, ale chłopak zawisnął nade mną.

-Już mówiłem, żebyś mówiła do mnie Chae.- chłopak wyszeptał mi to do ucha. Przeszły mnie dreszcze po całym ciele, a podniecenie wzrosło. Chae złączył nasze usta najpierw w delikatnym pocałunku. Miałam ochotę przejechać dłonią po jego torsie, ale nie mogłam być tak łatwa. Ścisnęłam dłonie w pięści. Blondyn dosłownie wdarł się językiem do moich ust, żądając mojego języka. Jednego byłam pewna. Chciałam więcej. Chae wziął ręką rozluźnił moją pięść i położył ją sobie na torsie. Jego klata była taka ciepła i męska. Zjeżdżał moją dłonią coraz niżej i niżej. W końcu położył ją na swoje wybrzuszenie w spodenkach i zaczął ssać moją wargę. Jęknęłam mu w usta. Chłopak zamruczał na to. Nie chciałam być gorsza, więc zaczęłam jeździć palcami po jego wybrzuszeniu. Wybrzuszenie robiło się coraz większe, co mnie satysfakcjonowało. Chae zjechał ustami na moją szyję, gdzie zaczął robić mi malinki. Zamknęłam oczy z podniecenia. Przejechałam palcami do paska jego spodni. On wsadził kolano między moje nogi, żeby mieć lepszy dostęp. Nie sprzeciwiałam się. Za to jego pasek mi się sprzeciwiał. Chae zaśmiał się i wyprostował. Przekrzywił głowę i oblizał wargę na mój widok. Zawstydziłam się. Jednym ruchem ściągnął najpierw moje ciuchy, a potem odpiął swój pasek, z którym tak się męczyłam. Zostałam w samej bieliźnie, co ucieszyło blondyna. Chae zjeżdżał swoimi ustami do moich piersi, a ja wsadziłam rękę w jego bokserki. Zaczęłam jeździć po jego członku w górę i w dół, przez co robił się coraz sztywniejszy. Chae jęknął i ściągnął mój stanik, po czym zaczął ssać moje sutki na zmianę. Po chwili pieszczot podniósł się do góry i znowu namiętnie pocałował. Chciał chyba tym odwrócić uwagę od tego co zaraz zrobi. Wsadził swoją dłoń w moją koronkową, seksowną bieliznę(dobrze, że dzisiaj je założyłam) i zaczął pieścić. Chae wsadził we mnie najpierw jednego palca, przez co ugryzłam go lekko w wargę. Chłopak się uśmiechnął i wsadził drugiego. Chciałam więcej, więc objęłam go nogami w pasie, dając to do zrozumienia.

-Będzie boleć na początku.- chyba zdążył już zauważyć, że jestem dziewicą... Szybko ściągnął swoje spodnie i bokserki, a mnie pozbawił bielizny. Chłopak przysunął się bardziej mnie i zmierzył wzrokiem. Nagle z dzikiego Chae zmienił się w łagodnego Chae... Ale nie na długo. Najpierw wchodził we mnie powoli, ale znudziło mu się to i zaczął przyśpieszać. Zaczęłam głośniej jęczeć, a on szybciej dyszeć. Objęłam go za szyję i zaczęłam paznokciami jeździć po jego nagiej skórze. Po jakimś czasie czułam, że zaraz dojdę, więc wykrzyknęłam jego imię. On zrobił to samo i opadł na mnie. Oboje usnęliśmy w takiej pozycji.

                                                                                              *

Przebudziłam się rano i rozglądnęłam. Byłam przykryta kołdrą, a moje ciuchy leżały na krześle obok. Na kołdrze obok leżały cztery róże, ale ani śladu Chae...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top