nauka tańca
A wiec tak nieco spóźnione, ale wszystkiego najlepszego Desserina mam nadzieję że się spodoba.
-No rusz się.-warknął Calicifur zirytowany już postawą, zmęczonej już Jestercy.
-A nie możesz wybrać sobie kogoś kto ten taniec zna? Nie interesuję się takimi tańcami, ani kultura Bloodkin. I pieprz się.
-To potem skarbie, najpierw trzeba cię nauczyć.- białowłosy przewrócił oczami.
-Nóżki cię już nie bolą?- powiedziała po tym jak w pierwszych próbach go czasami niespecjalnie, a czasami specjalnie zdeptała.
-Ciebie zaraz tyłeczek zaboli jak się do ciebie dobiorę.
Zaszedł ja od tyłu i ja podniósł.
-Spieprzaj ciulu! Puszczaj!-zaczęła się miotać i niemiłosiernie się drzeć.
-Nienawidzę cię.
-Jakże mi miło, a teraz puszczaj! Earissa! Na pomoc!
-Uspokój się. Przeszło ci już po wczorajszej naszej zabawie? Możemy powtórzyć?
-Spierdalaj.- warknęła na niego i przestała się miotać.
-To się uspokój wreszcie, zacznij się słuchać i rób co ci mówię.- opuścił ja na ziemię, na co ona szybko mu się odwdzięczyła kopiec go w lewe kolano, a kiedy się zgiął w krocze.
-Masz za swoje łajzo!
-Przesadziłaś- warknął po czym chcial chwycić ją za szyję, ale nie zdążył bo zerwała się do biegu.
-A kysz ty zmoro nieczysta !- zaczęła się wydzierać na całe gardło.
-Masz przewalone, jak cię dorwę to na pewno nie usiądziesz na dupie.
-Trzymaj łapska przy sobie! AAAAAAAA!!!! POMOCY!!!!
-WRACAJ SIĘ TUTAJ! CHYBA ZA DUŻO SWOBODY MASZ OSTATNIMI CZASY!
Jesterca spojrzała się za siebie by pokazać język, samcowi dhokkalfer i w pewnym momencie wypadła przez wielkie okno.
Wpadła do wielkiego zbiornika wodnego, którego tafla była już nieco pokryta cienką warstwą lodu.
-Szlag mnie jasny z nią trafi.-wymamrotal i skoczył za nią.
Kiedy tylko jego ciało było już całe opatulone zimną, górską wodą, gonitwa która zajmowali się w zamku, przeniosła się na poziom wodny.
Na nieszczęście Jestercy, dhokkalfer mógł spędzić do czterech, oddychając pod wodą. Z czym ona miała problem, bo musiała wyłaniać się na powietrze by zaczerpnąć powietrza.
Raz niestety nie zdarzyła, przerwać zamarzniętej tafli, która w niektórych miejscach była o wiele bardziej zlodowaciała.
Kiedy powoli zaczęła opadać w dół, Calicifur w końcu ja złapał i wyciągnął na powierzchnię.
Jak najszybciej zaniósł ją do jej pokoju, po drodzę nakazując przypadkowej słudze, by wezwał lekarza.
Samica genyra była przemoczona, wyziebnięta i ledwo żywa.
Położył ją na łóżku i wręcz zerwał z niej odzież, po czym przykrył ją puchatą kołdrą, potem jeszcze kilkoma kocami.
Jak przybyła już służka z lekarzem, rzucił coś w stylu "zaraz wracam" i wybiegł po kilka koców ze swojej sypialni.
Przecież nie mógł pozwolić by jego zabawka tam szybko padła. Choć w tej chwili miał ochotę na ukatrupienie jej.
Kiedy wszedł lekarz podawał jej jakieś specyfiki. Jesterca była na wpół przytomna, ale niestety nie na tyle by skupić się na tym co mówił lekarz.
Czuła jak powoli jej ciało przeszywa ciepło. Wracało też czucie w ciele i kończynach.
-Czy wszystko już w porządku?- zapytał Calicifur-Skoro tak, to już nie jesteś tu potrzebny. Możesz odejść.
Oboje dhokkalfers wyszli z pokoju.
I zaczęło się opierdalanko.
-Co ci przyszło do tego pustego, niebieskiego łba by przez okno wyskakiwać? Zbiłaś mi je. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
-Nie wychamowałam.-powiedziała spokojnie i ziewnęła.
Zawinęła się kordłą jeszcze bardziej i obróciła się na lewy bok, by z nim nie rozmawiać.
Jednak zamiast on pójść i zająć się czymś innym, tak jak Jesterca by tego chciała, to wskoczył na nią.
Na chwilę straciła oddech, kiedy jego cielsko znalazło się na jej małym ciałku przygniatając ją.
Jego wargi znalazły się przy jej długim i szpiczastym uchu.
-Ja jeszcze nie skończyłem.
-Ale ja tak.
I już chciał coś powiedzieć, ale nie było mu to dane.
Bo nagle Joylon wparował do pokoju, drąc ryja, że król jest potrzebny.
-Zabije cię.- warknął kiedy tylko jego mordercze spojrzenie opadło na jego prawej ręce.
-Nie marudź.
Dhokkalfer był czymś najwidoczniej zdenerwowany i widać że było mu śpieszno.
Calicifur zszedł z Jestercy, uprzednie liżąc ja po policzku.
W końcu młoda genyr została sama w pokoju. Powoli usiadła na łóżku, przez co kołdrą opadła nieco, ukazując jej nagie piersi.
Przyszło jej do głowy, by uciec, ale po ostatniej akcji król zwiększył straże przy genyrach.
Na dodatek jest już osłabiona ciągłą walką z nim. Chociaż i tak już woli by było jak dzisiaj niż to co ma za zwyczaj. Ma już dość tortur ze strony króla wroga.
Ale to nie był jedyny problem. Już czuła że zaczął się okres godowy dla jej gatunku. To było nieznośne, bo była bardzo sfrustrowana i pożądliwa.
A on był jednym z kim była zmuszona siedzieć.
-Gorzej być już chyba nie może.-mruknęła niezadowolona.
A co gorsza, zaczęła mieć nie te myśli co by chciała.
On był jej oprawcą, gwałcicielem, torturował ją i jej przyjaciół, a jej ciało i umysł podczas godów śmią go jeszcze pragnąć. Nie doczekanie.
Na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. Jej sutki zaczęły ja boleć. A to przez tego pajaca, bo ją wczoraj postanowił sobie popodgryzać. Głupi ciul.
A żebyś zdechł.
Osunęła się głową na poduszkę i szczelnie zawinęła kołdrą. I tak po kilku chwilach, sen przyszedł do niej.
Otworzyła oczy, bo ktoś postanowił się potrząsnąć w jej celi, zwanej pokojem.
-Ćśśśśś, cicho.
Aha, ktoś tu jest nawalony jak Messerschmitt.
Coś jeszcze po chwili spadło z hukiem i się roztrzaskało.
-Kurwa, mówiłem zamknij się.- Calicifur warknął, na rzecz.
Jesterca podniosła się do siadu, odwróciła się i w półmroku zobaczyła pijanego króla, który jakimś cudem się na nogach trzymał.
-O cześć kochana, jak tam się spało?
-Jesteś nawalony.
-Napalony, a i owszem.
-Powiedziałam nawalony.
Zacmokał niezadowolony i pogroził palcem.
-Nieładnie kochanie, nieładnie. To ja tu do ciebie przychodzę, a ty mnie tak obrażasz.
Przybliżył się do niej po czym opadł na nią.
-Wiedz, że ty jesteś tu naga, przede mną. Bezbronna i też tego chcesz.- mówił spokojnie- Myślałaś że nie dowiem się o godach? Teraz chociaż wiem dlaczego kobiety z mojego gatunku tak chętnie chodziły do tych lochów. Bardzo sobie twoich przyjaciół chwaliły.- zachichotał.
A Jesterca się przeraziła.
-Ale ty się, się o nich nie martw. Nie stało się im nic złego. Ba, nawet ich opatrzyły. I obchodziły się delikatnie. Choć jeśli chodzi o ich seks, to tego do końca pewny nie jestem.
Złapał ją za podbródek i pocałował. Zdjął z niej kołdrę i zaczął rękami jeździć po jej ciele.
Jedną ręką, znalazł jej mokrą muszelkę (używam synonimów tego słowa, jakby co nazwijmy jej pochwę muszelką albo myszką będzie ładniej.)
I włożył w nią dwa palce. Zaczął nimi poruszać do przodu i do tyłu. Jego usta wciąż spoczywały na jej wargach.
-Nie, to nie to.- powiedział kiedy odsunął się od niej gwałtownie.
Młoda kobieta nie bardzo rozumiała o co jemy chodzi. I nie rozumiała też tego czego ona sama teraz chce.
Chce od niego uciekać. Ale teraz nawet chce zostać i by to co było przed chwilą się rozwinęło. Miało ciąg dalszy.
Po raz pierwszy od kąd ją uwięził, chciała dobrowolnie, , własnej nieprzymuszonej woli tego by teraz jego ręce, uwaga, spojrzenie i przyrodzenie było skupione na niej.
-Teraz tego chcesz, bo twoje ciało cię zmusza. A ja chcę byś ty naprawdę tego chciała.
-Czekaj czegoś nie rozumiem. Więzisz mnie, gwałcisz, robisz ze mną co chcesz, a teraz pierdolisz że chcesz bym tego chciała?!
-Tak. Tego właśnie chcę.- znów wrócił do poprzedniej pozycji, a ona poczuła zapach mocnego alkoholu- Chce byś mnie prosiła o to. Chcę byś była tak samo chętna na seks ze mną, jak ja chcę tego z tobą.
-To czemu...
-Czemu cię zmuszam? Bo odkąd tylko cię zobaczyłem musiałem mieć cię tylko dla siebie. Chciałem po dobroci ale ty zawsze byłaś uparta. No w sumie dalej jesteś. Mam czasami ochotę cię zabić, ale też tego nie chcę. Kiedy mam w ramionach inną, ty stajesz mi zapłakana przed oczami. Nadal nie rozumiesz że cię kurwa kocham i nienawidzę, ale... kocham cię Jesterca. I chcę byś została moją żoną.
-Jak się kogoś kocha, to się mu czegoś takiego nie robi.
-Wiem.-jego uszy opadły- Wybacz.
Złapał ją za ramiona i zaczął potrząsać wołając jej imię.
Po chwili Jesterca się obudziła, a przed sobą zobaczyła Pandorę.
-O już nie śpisz. To cudownie bo mam dla ciebie złe wieści...
Dobra jak już mówiłam, to jest moje opowiadanie, które nic nie wnosi do Umbry tyko to moja inwersja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top