~Seongsang two shot part.2 ~ skończone
Od tamtego dnia minęły trzy tygodnie. Seonghwa tak jak sobie obiecał tak robił. Pisał co dzień do Wooyounga byle by wiedzieć czy jego przyjaciel jest obok. Czasem nawet potrafił zagadać do niego, udając, że jest to zwykły zbieg okoliczności. Dobrze wiedział, jak chłopiec ukradkiem robi mu zdjęcia, jak stoi gdzieś w roku przyglądając się mu. Wiedział więcej niż można było by przypuszczać. Ale nie dawał po sobie tego poznać.
Yeosang z każdym kolejnym dniem czuł się jakby był stalkerem jego obiektu westchnień. Nie trudne więc było dla Woo by zauważyć jak jego przyjaciel jest zakochany w Hwie. Chociaż nie musiał też się starać by zauważyć tak oczywistą rzecz. Jednak postanowił póki co nie zawracać tym głowy swojemu przyjacielowi.
*
Dzisiejszego dnia miały się odbyć mistrzostwa międzyszkolne, w których kapitanem jednej z drużyn był Seonghwa. Wszyscy żyli tym dniem, a banery promujące drużynę szkolną były widoczne po całej szkole. Nie dało się nie wiedzieć o tym, gdzie czy o której jest owe wydarzenie.
Dlatego też już dwie godzinny przed meczem, Yeosang wraz z Wooyoungiem i paroma innymi osobami szykowali wszystko. Musieli sprawdzić czy piłki są prawidłowo napompowane, czy sala jest czysta, oraz czy nie jest ślisko. Dopiero po godzinnie drużyna szkolna zaczęła się szykować Yeo właśnie układał piłki, nie zwracając zbytniej uwagi na otoczenie. Seonghwa zauważając go postanowił podejść do niego. Stanął za młodszym i dziubnął go dwa razy w bok. Młodszy lekko podskoczył i odwrócił się, jednak nie przewidział, że przez nagłe swoje ruchy, prawie wleci do wózka na piłki. Ale szybki refleks starszego uchronił go przed tym. W zamian został przyciągnięty w pasie do większego ciała.
- Uważaj bardziej na siebie bo w końcu zrobisz sobie krzywdę Sangie - wyszeptał mu do uchaYeo spiął się, ale zamiast się odsunąć, jego nogi same zrobiły krok w stronę starszego. Z boku wyglądało to jakby się przytulali, co po części było prawdą, gdyż żaden z nich nie chciał się odsunąć. Coś w rodzaju niewidzialnej nici ich trzymało przy sobie, a ani jednej, ani drugi nie miał zamiaru tego niszczyć.
Jednak przerwał im ten magiczny moment, trener starszego, który zwołał wszystkich na omówienie zagrania jakiego użyją. Seonghwa puścił młodszego, któremu potargał włosy.
- Mam nadzieję, że będziesz mi kibicował - powiedział z delikatnym uśmiechem Seonghwa - Ale dlaczego ci na tym zależy? - Yeosang uniósł jedną brew, nie do końca rozumiejąc. Seonghwa schylił się do młodszego, skupiając swój wzrok na pięknych tenczówkach młodszego - Ponieważ tylko twój dopping może dać mi tyle sił, bym mógł wygrać ten mecz - odparł spokojnym głosem, jakby powiedział coś co było oczywiste.
Młodszy słysząc to, uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje białe jak śnieg zęby. Kiwnął radośnie głową, uciekając od drugiego chłopaka, by ukryć swoje czerwone policzki i uśmiech, który nie chciał mu zejść z twarzy. NIgdy nie czuł się tak dobrze, gdy rozmawiał z kimś prawie, że obcym.
*
Tym razem postanowił przezwyciężyć swój strach i zostać na meczu. Chociaż nawet nie miał innej opcji, gdyż Wooyoung jego dłoń trzymał w mocnym uścisku, tak na wszelki wypadek, by jego przyjaciel nie uciekł, gdy on będzie skupiony na kibicowaniu ich szkolnej drużynie. Woo miał i tak pewien plan, by zbliżyć dwójkę dla siebie bliskich mu osób. Oczywiście pomijając to, że chciał zostać sam na sam z Sanem, z którym widać było, że zaczynała ich łączyć chemia.
Powoli dobiegała końcówka drugiego już kwartału meczu, a drużyna Seonghwy i Sana zaczynała przegrywać. Hwa chciał się pokazać jak najlepiej tak samo jak jego przyjaciel, tylko zaczynali w tym zapominać o grze zespołowej. To, że byli na głównych pozycjach, a dodatkowo Seo był liderem, przez swoje największe doświadczenie.
Dwójka obserwujących nastolatków przyglądała się temu wszystkiemu z zmartwieniem. To już nie była gra zespołowa, a drużyna widać było, że była wściekła na lidera i skrzydłowego. Gdy pierwsza połowa się skończyła, obie drużyny wróciły do swoich trenerów. Yeosang wraz z Woo nie podeszli do przyjaciół. Obawiali się, że mogą zrobić jeszcze większe zamieszanie, a przecież tamta dwójka powinna skupić się na grze.
Seonghwa nie widział tego, że grał egoistycznie i samolubnie. Chciał by Yeo był z niego dumny. Nic sobie nie zrobił z ostrego wzroku trenera i wrednych, docinek zespołu. Sądził, że dobrze grał tylko nie dostawał piłek, które mogły by dać im punkt. Co chwila zerkał na Sangiego, co rozpraszało go.
Nadszedł trzeci kwartał i kolejne komplikacje. Seonghwa, ani San nie umieli prawidłowo przyjąć piłki, gdy kozłowali przeciwnicy z łątwością zabierali im je. Połowa czasu rozgrywała się na ich połowie, a nie przeciwnika. Oboje zaczynali grać chaotycznie, a ich ciała obejmował stres. Powoli cały zespół zaczynał tracić wiarę na to, że mogą to wygrać. Różnica w punktach wzrastała.
Yeosang widząc to co się dzieje na boisku, czuł w środku, że musi coś zrobić. Jednak nie zdążył, gdyż trzecia "runda" dobiegła końca. Zacisnął piąstki, bojąc się podejść do całej grupy. Przez co nic a nic nie zrobił, a ostatni kwartał rozpoczął się, jednak grużyna ich szkoły, grała jakby bez ducha woli walki. Sangi nie mógł na tgo patrzeć. Pod wpływem buzujących w nim emocji, wstał gwałtownie z ławki, przez co Wooyoung nie zdążył go chwycić za ramię. Podszedł do obszaru wyznaczające przez linie, strefy, którą nie mogą przekroczyć kibice czy trenerzy i staff.
- Co ty robisz Seonghwa hyung!! Masz to wygrać inaczej.... - przerwał, bijąc się z myślami, jednak postanowił zaryzykować - Zamiast całusa dostaniesz kopniaka!! Pokaż jakim jesteś liderem i koszykarzem. Zetrzyj im te uśmiechy z twarzy - mimo swoich czerwonych policzków i lekko łamliwego głosu, zdążył zauważyć błysk zaskoczenia i determinacji w oczach Seonghwy.
Yeosang wrócił już lekko speszony na swoje miejsce. Wooyoung próbował się dopytać o co dokładnie chodzi z tym buziakiem. Ale Kang siedział cicho, tak jakby ktoś mu uciął język. Dlatego też już po chwili przestał go próbować przesłuchać.
Słowa nieśmiałego nastolatka, tak pobudziły kapitana, że drużyna odżyła. Zaczęli w szybkim tempie zdobywać kolejne punkty. Zostały już tylko dwie minuty do końca, a drużyna gospodarzy miała piłkę. Jeśli uda im się strzelić, wygrają mecz...
Seonghwa dostaje nagle piłkę, jest na środku boiska, a wszyscy jego kumple są kryci i nie mają jak przedostać się...
Zostało tylko parę sekund....
Ustawia się...
Lekko podskakuje i rzuca piłkę
Piłka zaczyna kręcić się wokół obręczy kosza..
Wszyscy wstają i czekają w niecierpliwości..
Czas się kończy.... a piłka...
Trafia do samego środka!!!!!
- Gospodarze zwyciężają, dzięki idealnemu rzutowi Seonghwy!! - krzyczą "komentatorzy"Seonghwa teraz ma w głowie tylko to, że musi zdobyć buziaka.
*
Seonghwa, San , Wooyoung i Yeosang postanowili we czwórkę świętować wygraną. Udali się więc do małej, ale przestronnej kawiarenki. Zarezerwowali sobie na dachu stolik, przy którym usiedli, czekając na swoje zamówienia.
- Końcówka meczu była rewelacyjna! - zachwycał się wręcz cały czas Wooyoung, który nie przestawał ich chwalić, od momentu wyjścia ze szkoły - Przesadzasz, gdyby nie obudzenie się Seonghwy to byśmy przegrali to i moglibyśmy się pożegnać z szansą na zawody wojewódzkie - odparł San, biorąc łyka wody - Tak naprawdę to ja zepsułem ten mecz. Gdybym od samego początku, aż do końca był skupiony to byśmy nie mieli takiego problemu - westchnął Seonghwa, opierając się o krzesło - Tutaj zasługa jest tylko i wyłącznie Yeosanga - dodał
Przeniósł wzrok na wspomnianego chłopaka, który widocznie zawstydził się na taki komplement z ust swojego obiektu westchnień. Chrząknął cicho, ukrywając twarz pod swoim grubszym, fioletowym sweterkiem.
- Ja nic takiego nie zrobiłem..... - mruknął cicho - Umm ja idę zobaczyć widoki. Zaraz wracam - dodał spanikowany, szybko uciekając od nich
San i Wooyoung nawet nie musieli mówić najstrarszemu by udał się za uciekinierem, gdyż sam to zrobił. Dzięki temu dwójka nastolatków, która została przy stole, mogła trochę razem spędzić czas .
*
Yeosang odetchnął z ulgą. Oparł się łokciami o drewniane belki, by móc podziwiać nocny widok miasta. Zawsze będzie to dla niego magiczne i uspokajajace, tak jak natura. Tak bardzo zatracił się w swojej wyobraźni i przemyśleniach, że nie zauważył jak ktoś stanął obok niego.
- Pięknie i romantycznie to wygląda. - powiedział Seonghwa, zarzucając swoją kurtkę na ramiona mniejszego, który dopiero teraz odzknął się - A co ty tutaj robisz? Nie powinneś być z resztą? - spytał się go lekko przestraszony - Nie, wole bardziej twoje towarzystwo niż ich - przyznał wzruszając ramionami - Czemu? - uniósł jedną brew, nie rozumiejąc - Dlaczego ktoś taki jak ty poświęca mi swoją uwagę? - To, że jestem popularny nic nie znaczy - westchnął
Seonghwa oderwał się od barierek i odwrócił w swoją strone młodszego. Ułożył dłonie na jego tali, przyciągając go do siebie.
- Yeosang jesteś inny od tych wszystkich osób. Twoja delikatność, wrażliwość i wielkie serce zachwyciły mnie. Ja.... umm chyba pora powiedziecieć to w końcu - odparł z uśmiechem - Podobasz mi się, jestem kimś kogo szukałem przez ten cały czas. Tak naprawdę tylko ty byłeś w stanie spowodować bym mógł znów normalnie grać. Yeosang kocham cię i wiem, że ty mnie też. Widziałem jak nie jeden raz robiłeś mi zdjęcia, jak sie rumieniłeś, czy z daleka mnie obserwowałeś
Yeosag rozszerzył oczy przetwarzając wszystkie wiadomości. Nie docierało do niego, że w końcu po takim czasie może być on szczęśliwy. Nigdy nie sądził, że jego miłość może być odwzajemniona. Dopiero po parunastu minutach uśmiechnął się szeroko
- Też... cię kocham - zająkał się
Seonghwa zaśmiał się cicho pod nosem. Nie czekając ani chwili dłuższej, schylil się do niego, w końcu łącząc ich usta w piękny, długi pocałunek, który wyrażał więcej niż jakiekolwiek słowa.
Oboje spełnili swoje marzenia: Yeosang o byciu pokochanym przez swoją miłość, a Seonghwa o maniu w końcu kogoś kim może się zająć i obiecanego całusa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top