Problem
Naruto
Wpadłem do toalety. Byłem troszeczkę, o ile tak było można to nazwać wkurzony. Trzasnąłem drzwiami za sobą.
- Znowu ten cholerny Uchiha! - Mamrotałem pod nosem. Walnąłem ręką w ścianę. Zabolało, ale przynajmniej rozładowałem część emocji. - Wkurwiający dzieciak! - Syknąłem. Ale z drugiej strony jaki śliczny i uroczy... Kołatało mi się w głowie. Tak, tak wiem to obrzydliwe. Jestem gejem. Mam dziewiętnaście lat, a ten szczeniak doprowadza mnie jednocześnie do szału i do szaleństwa. To trochę problematyczne. Chodzi do pierwszej klasy liceum Konoha. Co oczywiście oznacza, że ma siedemnaście lat i jest na moje nieszczęście niepełnoletni. Dzieciak doprowadza mnie do stanu, w którym mam ochotę rzucić się na niego i rozebrać na miejscu. Jeszcze nikt tak mną nie pomiatał. Wysoki, blady, hebanowe włosy i jeszcze te piękne oczy wyglądające jak rozgwieżdżone nocne niebo jakiego w Japonii nie zobaczysz. Kiedy się uśmiechał wyglądał jak najpiękniejszy z bogów. Jednak najbardziej martwiło mnie to, że wszystkie dziewczyny, a nawet niektórzy chłopcy na niego lecieli. Otaczał się ludźmi i wszyscy go lubili. Ten szczeniak jest ode mnie o dwa lata młodszy i ma kurwa tyle samo wzrostu. Po raz kolejny walnąłem ręką w ścianę. Miałem w gaciach istną francuską rewolucję! Co ten chłopak ze mnie zrobił?! Nie pozwolę na to nigdy więcej! Nie no nie dam rady muszę se zwalić! JUŻ PO RAZ KOLEJNY W SZKOLE I TO PRZEZ TEGO SAMEGO GOSTKA!!! Kiedy wszedł do tej szkoły po raz pierwszy już wiedziałem, że to się dobrze nie skończy. Sprawdziłem czy aby na pewno nikogo nie było w żadnym z kibli. Pusto. Wszedłem do pierwszego, lepszego, Oparłem się plecami o drzwi i westchnąłem. - Zapłacisz mi za to Uchiha! - Syknąłem przez zęby i rozpiąłem rozporek.
Chwilę później. Naruto
Wyszedłem z łazienki szkolnej. Nie znosiłem masturbacji. Wolałem kiedy takimi problemami zajmował się ktoś inny. To było o wiele przyjemniejsze. Rozejrzałem się po korytarzu. Swoje piękne oczy zatrzymałem na tym draniu i otaczającej go niemałej świtce ludzi. Chyba wszyscy w szkole wiedzieli o tym, że jestem homo. Co czasem mnie irytowało. Nie wiedziała o tym jedna osoba, no albo przynajmniej udawała, że nie wie. Czyli ten właśnie brunet. Miałem już dość. Chciałem mu to jakoś boleśnie uświadomić. To byłaby moja najlepsza zemsta za te wszystkie masturbacje. Gadał sobie z jakąś czerwonowłosą laską, znaczy wróć, moją kuzynką Karin, Białowłosym chłopakiem, chyba miał na imię Suigetsu i Juugo, czyli moim kolegą z klasy. Zacząłem się przepychać przez tłum w jego kierunku. Kiedy już dotarłem do chłopaka złapałem go za koszulkę i poderwałem do góry. Spojrzał na mnie spokojnym, chłodnym, ale za razem bardzo wyzywającym i pewnym siebie spojrzeniem. Przyznaje, że moja harda minka trochę mi zrzedła kiedy widziałem go z tej odległości.
- Uchiha. - Syknąłem na co pokiwał głową z rezygnacją, przymykając oczy.
- Tak Uzumaki-san? - Ta sztuczna grzeczność w jego głosie i jeszcze ten udawany uśmiech zdobiący jego twarzyczkę mnie dobijały. Świetny aktor, ale wiem, że udaje i nawet się nie stara tego ukryć. Postanowiłem jednak to olać i brutalnie wbiłem się w jego usta. Po korytarzu rozniosły się wrzaski, krzyki i wyzwiska pod moim adresem. Liczyłem na to, że ten szczeniak odda pocałunek, jednak grubo się przeliczyłem. Sasuke ugryzł mnie w jeżyk i odepchnął. Poczułem ból kiedy moja dupa spotkała się z posadzką. Syknąłem z wściekłości, bólu i irytacji. Poczułem metaliczny smak krwi w ustach. Cholera wampir jeden! Spojrzałem na niego i szczerze gdyby nasze oczy mogły zabijać, to jest większa szansa na to, że to ja leżałbym teraz martwy. Chłopak stał prosto i wypalał oczami dziury w moim ciele. Spojrzałem w jego wściekłe oczy i aż zrobiło mi się słabo kiedy nie zobaczyłem w nich niczego... Były tak puste, że aż przerażające. Szukałem w nich chociażby najdrobniejszego uczucia, jednak poza udawaną wściekłością była w nich tylko bezdenna, czarna pustka. Wstałem powoli. Patrzyłem w nie jeszcze chwilę. W tym momencie na korytarzu panowała absolutna cisza. Instynktownie cofnąłem się o krok do tyłu. Chłopak jednak w dwóch krokach znalazł się tuż obok mnie. Zbliżył w moim kierunku rękę w takim tempie, że aż zamknąłem oczy w oczekiwaniu na cios, on jednak nie przywalił mi, a jedynie chwycił mnie za bluzkę. Patrzył mi w oczy bez żadnego strachu, bez nawet najmniejszej emocji. Nogi miałem jak z waty. Chwilę tak staliśmy. Ludzie dookoła zaczęli rzucać teksty w stylu: "Przywal mu!", "Załatw go!", czy tam "Wykończ skurwysyna!". W tej chwili bałem się jak cholera. Po raz pierwszy w życiu było mi aż tak głupio i po raz pierwszy w życiu czułem się aż taki bezbronny. Puścił moją bluzkę i ze świstem wciągnął powietrze cofając się o krok. Nie rozumiałem go. Czy nie powinie mi teraz przywalić? Wyciągnąłem ku niemu rękę. Kiedy już prawie go dotknąłem emocje wzięły nade mną górę i zakręciło mi się w głowie, po raz kolejny. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czułem jak nogi się pode mną uginają. Moje ciało miało już dość jak na dzisiaj. Ostatnią rzeczą jaką poczułem była silna ręka oplatająca się naokoło mojego pasa, ratując mnie przed upadkiem. Po tym zemdlałem.
Sasuke
Naruto wyglądał tak jakoś słabo, kiedy tak przede mną stał. Wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Czyżby miał jakieś problemy ze zdrowiem, czy coś? Zaczął iść w moim kierunku chwiejnym krokiem. W pewnym momencie kiedy wyciągnął ku mnie dłoń zachwiał się, zanim jednak jego kolana spotkały się z ziemią złapałem go mocno w pasie i płynnym ruchem przyciągnąłem do siebie. Wziąłem go na ręce jak księżniczkę. Szczerze wydawało mi się, że będzie cięższy.
- Zabieram go do pielęgniarki! Jezu ludzie dajcie przejść! - Zawołałem starając się znaleźć sobie drogę do wyjścia z tego tłumu. Zaczęli schodzić mi z drogi. Nie obyło się jednak bez szeptów i kąśliwych uwag na temat blondyna. No to teraz będzie miał przejebane... Pomyślałem. Wszedłem do gabinetu pielęgniarki. Powiedziałem jej tylko tyle, że chłopak zemdlał. Poprosiła mnie abym z nim tu został i w razie gdyby się obudził to go popilnował. Oczywiście wykonałem jej polecenie.
Parę minut później. Naruto
Światło mnie raziło, kiedy usilnie starałem się chociażby uchylić oczy. Nie miałem pojęcia co się stało. Starałem się pozbierać myśli. Biel pomieszczenia, w którym się znajdowałem paliła moje oczy ilekroć starałem się chociażby uchylić i sprawiała wrażenie, iż znajduję się w jakimś szpitalu. Powoli otwierałem to jedno, to drugie oko, jednak szybko je zamykałem. Po kilku minutach w końcu udało mi się je otworzyć. Wizja rozcierała mi się do tego stopnia, że widziałem tylko kolorowe plamy. Starałem się ją wyostrzyć i się rozejrzeć. Jednak na daremne. W tym białym pomieszczeniu był tylko jeden praktycznie cały nie mały czarny punkt. skupiłem na nim wzrok. Najciekawsze było jednak to, że punkt się poruszył i podszedł do mnie.
- Naruto..? - Dobiegł mnie głos niczym zza świtów. - Naruto..? Słyszysz mnie..? - Chciałem pokiwać głową, jednak średnio mi to wychodziło. Czułem się jak po jakichś na prawdę mocnych dragach. Czyli znowu zemdlałem, tak? Ostatnio często mi się to zdarza... Ale zaraz... Nie... JA go chyba nie... Kołatało mi się po głowie. Dopiero teraz dotarło do mnie to co zrobiłem. Pocałowałem Sasuke... Na oczach wszystkich... Czy to on tu ze mną siedzi? I gdzie właściwie jest to tu? Powoli wyostrzał mi się wzrok, co nie zmienia faktu, że nadal kręciło mi się w głowie. Przymknąłem powieki i westchnąłem. Kiedy je ponownie otworzyłem widziałem już w miarę wyraźnie. Spojrzałem na chłopaka kucającego obok kozetki, na której leżałem. A więc byliśmy u pielęgniarki. Nienawidziłem tego miejsca. Brunet wstał, a ja próbowałem usiąść. Kiedy już prawie osiągnąłem swój cel Sasuke złapał mnie za ramiona i z powrotem położył. No cholera jasna ja się tu produkuję, a on mi tak perfidnie przeszkadza. No po prostu syzyfowa praca. - Nie wierć się. - Mruknął. Wyglądał na zmartwionego. - Kazali mi Cię pilnować, to będę Cię pilnował. - Wpatrywałem się w niego uważnie.
- Co właściwie się stało? - Wychrypiałem przez ściśnięte gardło.
- Jak to co? - Zapytał patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Nooo... - Kontynuowałem. - Co się stało zanim zemdlałem? - Zapytałem ponownie. Brunet spojrzał na mnie wzrokiem w stylu 'Nawet nie udawaj, że nie pamiętasz!' - Serio Cię... Pocałowałem? - Zapytałem czując silne wypieki na twarzy. Skinął głową. Nie mogłem w to uwierzyć. Było mi tak wstyd. - Sorka Sasuke, aleja muszę się zmywać. - Powiedziałem i po raz kolejny spróbowałem wstać.
- Chyba sobie żartujesz! - Złapał mnie za ramiona i położył. Znowu. Westchnąłem z rezygnacją. Na prawdę nie chciałem słyszeć jak na mnie wrzeszczy za to co zrobiłem. A na pewno to zrobi.
- Nie mam na Ciebie czasu! Spadaj! - Krzyknąłem szarpiąc się z nim lekko. Miał trochę zawiedzioną minę. Szybko jednak wrócił do tej chłodnej o opanowanej twarzy.
- Nie zmuszaj mnie do tego Uzumaki. - Syknął.
- Czego? - Warknąłem przez zęby, jednak musiałem się przyznać, że kurewsko mnie to interesowało. Do czego mam go nie zmuszać? Nadal się z nim szarpałem. Przymknął oczy i lekko westchnął. Bez zawahania, czy jakiejkolwiek emocji wpił się w moje usta. Na początku byłem zaskoczony, jednak potem oddałem pocałunek wkładając w niego wszystkie towarzyszące mi emocje. Usiadł na mnie okrakiem, złapał mnie za ręce i przygwoździł swoimi do ramy kozetki. Na przemian to łączył to odrywał nasze usta. Kiedy się od siebie oderwaliśmy chłopak szybko ze mnie zeskoczył. Kiedy mnie całował miałem wrażenie, że serce mi się zaraz zatrzyma, jednak teraz... Kiedy tak szybko uciekł... Obecnie brunet stał nade mną i uśmiechał się szyderczo. Chciałem usiąść jednak coś skutecznie mi to uniemożliwiało. Szarpnąłem się mocno kilka razy. Spojrzałem na swoje ręce, na których jeszcze niemalże czułem ciepło rąk Sasuke i zamarłem. Były przywiązane paskiem od spodni do metalowej ramy tej cholernej, niewygodnej kozetki. Spojrzałem na niego wściekle. Kiedy on w ogóle zdążył to zrobić. Spłonąłem czerwienią. To jest jego pasek od spodni?! Niemalże zabijałem wzrokiem.
- No co? Prosiłeś się. - Wypalił ten szczeniak. O nie! Młodszy mną pomiatał nie będzie!
- Zabiję Cię Uchiha! - Syknąłem przez zęby.
- Po pierwsze, to nie sądzę, że dasz radę. Po drugie, nie wściekaj się tak, bo Ci pikawa stanie. - Powiedział z kpiną. - No, albo znowu zemdlejesz. - Tego moja duma już nie zniosła.
- Nie pozwalaj sobie! - Wydarłem się.
- A będę. - Odpowiedział uśmiechając się niewinnie.
- To ja będę rżnąć Cię do nieprzytomności!! - Spojrzał na mnie wyzywająco.
- Zobaczymy kto tu kogo będzie rżnąć. - Zaśmiał się. - Ale jak do tej pory, co byś powiedział na zakład? - Spytał unosząc jedną brew.
- Zakład! - Wrzasnąłem bez zastanowienia. Dopiero teraz dotarło do mnie o co tak właściwie się założyłem.
- Więc do zobaczenia po szkole. - Powiedział, po czym wyszedł. W głowie mi szumiało. Jak ja mogłem tak łatwo dać się sprowokować?! Ale zaraz! Czy ja właśnie tego nie chciałem?! O nie! Ja miałem być u góry! Jeszcze tego by brakowało, żeby ten dzieciak mnie dominował! I czy on się ze mną umówił na własne życzenie?! Zadawałem sobie to pytanie. Przecież to niemożliwe! Sasuke jest hetero, nie?! Jakim cudem ja tak łatwo straciłem kontrolę?! Po głowie krążyły mi oba pocałunki i jeszcze ten chory zakład... Na prawdę miał zamiar poczekać na mnie po szkole?
- Urgh! - Warknąłem. I sposób w jaki się ruszał. I pasek... Um... Jak i kiedy on go zdjął?! Ta cała sytuacja... Zrobiło mi się gorąco z tego wszystkiego, a mój koleżka znowu domagał się odrobiny pieszczot... Westchnąłem poirytowany. Zacząłem się szarpać. - Kurwa... - Syknąłem. - Odpłacę Ci się za to Uchiha! - Miałem teraz nie mały problem i na dodatek związane ręce. - Sasuke jesteś moim cholernym problemem, a z problemem trzeba się przespać... - Mruknąłem sam do siebie, dalej starając się wyswobodzić swoje ręce. - Kurwa... Ja się tak nie bawię... - Jęknąłem. - Tylko nie w spodniach... Nie mam drugich... - Piszczałem błagalnym tonem. Nadal nie przestałem się szarpać. - Oj! Odpłacę Ci się Uchiha! Będziesz błagał o litość! Ty cholernie przystojny problemie!
Hehehe Gottya SasuNaru <3 ^
A to NaruSasu było po prostu urocze >///< ^
I SasuNaru kissu >v< ^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top