"Obóz"
Obóz na którym byłem trwał już drugi tydzień było bardzo fajnie. Codzienne wyprawy do lasu bardzo mi się spodobały, a i pogoda dopisywała. Jednak dużym zdziwieniem dla mnie był chłopak, który ciągle chodził wszędzie za mną. Dużo rzeczy na tym Świecie było mi obojętne, tak więc do tego też nie przykładałem szczególnej uwagi. Nie chodził z resztą grupy do miasta, po prostu chodził za mną, jakby mnie pilnował, no i dużo mówił. Wolał iść ze mną do lasu. Jestem raczej nudnym człowiekiem. Nie lubię sklepów. Tyle osób w jednym miejscu i wszechobecny szum bardzo mnie drażnią. Lubię raczej samotności i ciszę... i śpiew ptaków! Ale do rzeczy bo muszę dojść do sedna. Pewnego dnia podczas naszej wspólnej wyprawy do lasu zaczął padać deszcz. Uciekaliśmy co sił w nogach, ponieważ burza przybierała na sile. Do ośrodka przybiegliśmy całkiem przemoczeni. Szybko i bez zastanowienia poszedłem do swojego pokoju i przebrałem się. Przetarłem włosy ręcznikiem, no i musiałem iść na obiad. Było raczej wcześnie, ale potem będzie tam za dużo ludzi. Razem ze mną na sali pojawił się także ten chłopak. Zawsze się uśmiechał. Też miał mokre włosy, z których krople wody spadały na koszulę. Zjedliśmy razem i chciałem już wstawać, lecz on przytulił się do mnie.
-Spij dzisiaj ze mną...-wyszeptał, a ja zdziwiony nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie odepchnąłem go jednak, bo jego bliskość bardzo mi się podobała. To było coś miłego. Podniósł się po chwili i spojrzał mi w oczy, a ja się zmieszałem, bo chyba oczekiwała ode mnie odpowiedzi, a mi jakoś wszystkie myśli uciekły. Pocałował mnie namiętnie i przytulił mnie ponownie. Nie broniłem się. Chwilę przerwał nasz kolega.
-Akihiko, Shiro! Wy się przytulacie!- Wykrzyczał w szoku. Aki podniósł się i jakby nigdy nic zaczął się bawić naszymi krawatami, jakby to od początku robił.
-Nasze krawaty mają zamiłowanie...- Śmiać mi się chciało, ale nie chce, żeby zobaczył to ktoś jeszcze, bo to pora, gdy obozowicze zaczynają się zbierać. Wstałem i bez słowa wyszedłem. On pobiegł za mną.
-Choć do mnie. Zagramy w coś.
-Ok.- Nie czułem potrzeby, żeby jakoś rozwijać swoją wypowiedź. Poszliśmy do niego. Tak jak powiedział. Graliśmy w karty. Za drugim razem wymyślił, żebyśmy się o coś założyli. Jego pomysłem było, że przegrany spełnia życzenie wygranego. Często tak grałem z rodzeństwem, więc zgodziłem się.
-Ha! Wygrałem!- Krzyknął wstając od stołu. Patrzyłem na niego zastanawiając się, czemu szczęście w takich chwilach mnie opuszcza.
-No więc jakie to ma być życzenie?
-Pokażę Ci. Dobra?- Kiwnąłem głową na tak.- Ale musisz mi usiąść na kolanach. Popatrzyłem na niego dziwnie, ale jakoś nie miałem ochoty by się zastanawiać. Wykonałem polecenie, a on przyciskając mnie do sobie złączył nasze usta. Znowu poczułem się tak dobrze, gdy mnie pocałował. Włożył rękę pod moją koszulkę gładząc moje plecy. Następnie ja zdjął, a ja spokojnie poddawałem się temu, bo było mi dobrze. Gdy byliśmy w samych bokserkach chłopak wstał i pchnął mnie na łóżko zawiązał swój krawat na moich nadgarstkach, a mnie jakby wtedy olśniło do czego to zmierza, przez chwilę chciałem uciec, ale moje myśli skutecznie usunął kładąc dłoń na moim kroczu. Znowu bardzo tego chciałem. Pozwoliłem mu zacisnąć krawat na moich rękach i przywiązać je do ramy łóżka. On wtedy podniósł się i spojrzał na mnie z góry.
-Jesteś uroczy... Uwielbiam gdy jesteś taki uległy.- Poczułem się głupio. Że JA jestem uległy? Szarpnąłem rękoma utwierdzając się, że są przywiązane. Sam pozwoliłem mu na to... może faktycznie. Dłonią gładził mój brzuch.
-Kocham Cię.- pocałował mnie namiętnie, a ja to odwzajemniłem. Nie chciałem, żeby przerywał. Jego ręka tym razem wsunęła się pod moje bokserki. Chwycił mojego penisa w dłoń i zaczął mnie stymulować. Tak przyjemne uczucie rozlało się po moim ciele. Odchyliłem głowę do tyłu jęcząc przeciągle, a jego usta tym razem znalazły się na mojej szyi. Całował ją i lizał odprowadzając mnie do szaleństwa.
-Ja...już...
-Nie krępuj się. - Po tych słowach doszedłem. Czułem się przyjemnie zmęczony i spełniony spojrzałem na Akihiko, który właśnie zdejmował bokserki. Widząc jego prężącą się męskość poczułem motyle w brzuchu, a on uśmiechnął się pięknie i obrócił mnie na brzuch. Wsadził we mnie odraza dwa palce trafiając w moja prostatę. Krzyknąłem szarpiąc rękoma, lecz on nie przestawał. Poczułem że moje ręce od tego zaczynały się powoli odplątywać. Zebrałem w sobie siły i poprawiłem materiał na swoich nadgarstkach tak, aby się dobrze trzymały. Po pewnym czasie dołożył trzeci palec. W jednej chwili wydawało mi się że zrezygnował, ale zaraz poczułem, że wchodzi we mnie czymś większym, niż palce. Ochoczo wypiąłem się do niego. Oczy cały czas miałem zamknięte. Już nie myślałem. Tylko bez protestów poddawałem się temu, co ze mną robił. Wszedł ze mnie po same jądra i zaczął się powoli poruszać. W głowie zaczęło mi się kręcić i już nawet nie powstrzymywałem jęków. Nie trzeba było dużo czasu i obaj doszliśmy. Akihiko opadł na materac koło mnie odwiązując moje nadgarstki. Nie miałem na nic siły. Po prostu leżałem.
-Od dzisiaj będziesz mój zgoda?- Przytaknąłem. -Naprawdę nie umiesz okazywać emocji?
-Miałem tylko spełnić twoje życzenie.
-Czyli w ogóle Ci się nie podobało?
-Nie, miałem związałeś mi nadgarstki. Nawet nie miałem się jak bronić.- Sam poprawiłeś sobie krawat na nadgarstkach i pilnowałeś, żeby się nie zsunął, więc nie wymyślaj już...- Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Leżeliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Zrozumiałem, że chyba trochę chamsko mu odpowiedziałem...
-Będę twój, ale to działa w dwie strony... i... i naprawdę to mi się podobało.
-Dziękuję- Pocałował mnie w czoło. -I wiem...
Następnie wstaliśmy, doprowadziliśmy się do porządku i poszliśmy na wieczorne ognisko.
KONIEC
Wiem, xD jakiś taki śmieszny ten one-short. Będą lepsze, no i jak to w one-shorcie, seksy muszą być. xP
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top