Epilog

Louis' POV

- Pierdolone gówno, ja pierdolę - syknąłem poddańczo. Od paru minut próbowałem zamknąć drzwi garażu, ale nie mogłem trafić kluczem do dziurki, ponieważ na dworze było już ciemno.

Jeszcze nigdy odkąd odziedziczyłem firmę Tomlinson&Payne będąc jej kierownikiem, nie wróciłem do domu tak późno. Zwykle w ciągu tygodnia byłem w domu już o dwudziestej, a teraz dochodziła dwudziesta druga. Nie marzyłem o niczym innym niż łóżko i może... kąpiel, tylko taka w naprawdę głębokiej i gorącej wodzie, ponieważ chciałem rozluźnić mięśnie. Odkąd kupiłem wannę do łazienki ciągle brałem takie kąpiele, i oczywiście nie w samotności.

Przeważnie odprężałem się trzymając w ramionach mój największy skarb. Kurwa, znów zacząłem o nim myśleć. Tak bardzo się stęskniłem przez cały dzień. Harry wziął sobie tak po prostu moje serce, wciąż w to nie dowierzam. Poniekąd sam mu na to pozwoliłem, więc nie powinienem być wzburzony. Rzuciłem kluczyk na ziemię, szybko orientując się, że i tak muszę się po niego schylić i zamknąć pieprzony garaż.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni mojego chabrowego żakietu i włączyłem latarkę. Wtedy spokojnie, choć z wielkim westchnięciem wstrzymanym w płucach, zamknąłem wrota. Ruszyłem do głównego wejścia do domu i wszedłem do mieszkania. Po przekręceniu zamka chciałem postawić swe kroki w stronę kuchni. Jako, iż byłem już niesłychanie zmęczony, zdecydowałem się nie kombinować niczego wyszukanego i postawiłem na przygotowanie kanapek oraz wstawienie wody w czajniku na herbatę. Nie wiedziałem czy Harry śpi, ale i tak zrobiłem trzy kanapki. Normalnie zjadłbym dwie.

Dzięki Stylesowi przestałem jeść mięso i jestem z siebie dumny. Prowadziłem dużo zdrowszy tryb życia, razem z Harrym chodziliśmy na siłownię! Na początku nie był do tego przekonany, nie chciał widzieć mnie spoconego i śmierdzącego. Ale jak później się okazało, to nam w ogóle nie przeszkadzało, zwłaszcza w szybkim pieprzeniu się w szatni. Ale spokojnie, upewnialiśmy się, że nie było tam kamer.

Po odczekaniu chwili na to aż woda zagotuje się, zalałem kubek z moczką zielonej herbaty, a następnie wziąłem w drugą dłoń talerz z kanapkami, kiedy skierowałem się w stronę schodów. Chciałem już odpiąć ten wkurwiający garnitur. Odkąd musiałem w nim chodzić każdego dnia, wkurzałem się na te wpijające się we mnie guziki. W dodatku wydawało mi się, że wyglądam okropnie staro w tym eleganckim stroju. Ale musiałem pokazywać klasę i schludność.

Kiedy stanąłem przed drzwiami naszej sypialni, usłyszałem od razu głos Justina Biebera, we własnej osobie. Harry ostatnio dużo słuchał jego hitów z lat dwa tysiące dwanaście, lub trzynaście. Kochał to i Eda Sheerana.

- Aha! - zawołałem gwałtownie otwierając drzwi, na krótką chwilę chichocząc, kiedy zobaczyłem go praktycznie nagiego na łóżku. - M-miałeś się uczyć, a nie słuchać muzyki!

Harry leżał na boku z książką w dłoni. Jego gładkie, ogolone nogi były mocno wyciągnięte. Był tak bardzo seksowny... tak zupełnie nieświadomie. Spojrzałem w końcu na jego twarz. Włosy odgadnięte miał damską, różową opaską. Jego wzrok powoli lokował się na mnie.

- Przecież się uczę - zmarszczył brwi.

- Przy włączonej muzyce? - parsknąłem, luzując krawat. - To ja już widzę jak ty napiszesz tę maturę...

- Napiszę ją! Uczę się! - burczał, patrząc na posiłek, który postawiłem na szafce nocnej. Przeniósł się do pozycji siedzącej, odkładając książkę. - Już mnie głowa boli od tej nauki - złapał się za skronie.

- Więc zrób sobie przerwę - wzruszyłem ramionami, odkładając marynarkę na oparcie krzesła, które stało przy biurku.

- A zrobisz mi striptiz? - parsknąłem, a moje oczy diametralnie się poszerzyły na jego słowa. - No bo już tak dobrze ci idzie... Skoro się rozbierasz - zachichotał. - Żartuję, Lou. Muszę się uczyć, nie mam czasu na twój striptiz.

- Właśnie ci go znalazłem! - zawołałem, wskakując na łóżko, dokładnie na niego, nie dbając o to, że pogniotę sobie ciuchy.

- Jak ci minął dzień - dobrze wiedział jak zmienić temat. Zaczął delikatnie stąpać opuszkami palców po moim torsie, pomagając mi w odpinaniu guzików. - Bardzo późno wróciłeś - zmrużył oczy.

- Tak, bo kochanka do domu jeszcze odwoziłem - przewróciłem oczami na jego podejrzliwy ton. - I jeszcze mu kwiaty kupiłem przy okazji.

- To nie jest śmieszne - złożył dłoń w pięść, uderzając mnie nie tak lekko w bark. - Martwiłem się o ciebie, bo wcale nie informowałeś, że wrócisz tak późno - mruknął, sięgając po telefon, który leżał na mojej poduszce. Wyłączył muzykę, bawiąc się stronami książki. Ignorował to, że cały czas siedziałem na jego biodrach.

- Nie ignoruj mnie, ty smarku mały - zmrużyłem oczy udając srogi, niemalże karcący ton, gdy ścisnąłem jego nos.

- Powinieneś zjeść i wymyć się. Ja niedługo idę spać - powiedział po odciągnięciu mojej ręki. Szarpnął za guzik mojej koszuli trochę intensywniej kładąc rękę na mojej nagiej skórze w okolicy lewej piersi.

- Masz chcicę po całym dniu nieobecności? - szepnąłem mu na ucho, specjalnie okalając tamtą okolice swoim ciepłym oddechem.

- To ty na mnie siedzisz - szczypnął mój sutek przez co wyprostowałem się, obserwując go gniewnie. Masowałem obolałe miejsce z zaciśniętą szczęką. - Ja tylko chciałem pomóc ci pozbyć się ubrań.

- A od kiedy siedzisz w samych bokserkach na łóżku? - uniosłem brew do góry. - Nie uwierzę, że jest ci gorąco.

- Chciałem już iść spać, ale nie mogłem zasnąć bo cię nie było, dlatego sięgnąłem po lekturę - prawie szepnął, czerwieniąc się. - Poza tym nawet jakbym miał chcicę to nie dziw się. Ostatni raz kochaliśmy się ponad tydzień temu - zepchnął mnie z siebie, sięgając po kanapkę. Patrzyłem jak bierze gryza, przysuwając się do jedzenia. Odłożył kromkę biorąc łyk herbaty.

- Ej, złodzieju! - burknąłem. - Kto ci pozwolił ruszać moją herbatę?!

- Co moje to i twoje, sam tak mówiłeś - parsknął.

- Mogłem zrobić też tobie, fakt - odparłem po chwili namysłu. Zszedłem z łóżka, rozbierając się do bokserek. Ułożyłem ubrania na fotelu. Kiedy podszedłem do łóżka, rzuciłem książkę Harry'ego do szafy. L

- Ej! Co ty robisz?! Ona jest z biblioteki i jeśli ją zniszczę to będę musiał płacić!

- Przyznaj, że miałeś jakiś cel w tym rozebraniu się, ty cwany gówniarzu - mruknąłem ze zmrużonymi oczami.

- No może troszkę... - przyznał, sunąc swoją stopą delikatnie po materacu, gdy stałem nad nim. - Chciałem żebyś się na mnie skusił - zachichotał. - Nie masz dla mnie już tyle czasu przez sprawy firmowe.

- Kotku, jestem po prostu zmęczony - westchnąłem, naglee czując wyrzuty sumienia. - Bolą mnie też plecy.

- Wiem, nie jestem zły! - zaprzeczył od razu. - Po prostu- ja teraz szykuję się do egzaminów, a ty pracujesz i... nie uważasz, że trochę się mijamy?

- Będą w naszym życiu takie chwile nie raz i nie dwa, skarbie - pogłaskałem jego policzek. - To normalne i nie chcę by cię to smuciło.

- Mogę cię pomasować - zaproponował żwawo. - Zrobię ci masaż, a później kąpiel.

- Nie lepsza będzie ta druga kolejność? - spytałem. - Będzie ci się dużo lepiej mnie masowało, gdy zmyję z siebie cały syf dzisiejszego dnia.

- Możemy to połączyć... - spojrzał na mnie spod rzęs. - Mogę zrobić ci masaż podczas kąpieli.

Przygryzłem wnętrze policzka starając się nie okazać swego entuzjazmu. - Dobrze, to dobry pomysł. - podałem mu rękę.

Harry uściskał mnie, całe ramię owijając wokół mojej ręki. Wyszliśmy z pokoju, wchodząc do pomieszczenia naprzeciw. Harry od razu zaczął napuszczać wodę do wanny, wkładając dłoń w strumień wody, by sprawdzić czy nie jest zbyt ciepła. Zatkał korek, a ja wyciągnąłem dwa ręczniki kładąc je na pralce. Uśmiechnąłem się do niego, owijając dłonie w okół jego tali.

- Tęskniłem - wyznałem, opierając czoło o jego ramię. Harry dotknął moich pleców kojąco.

- Aż tak długo się nie widzieliśmy? - zachichotał, zahaczając palcami o gumkę mojej bielizny. - Hmm?

- Jedenaście godzin! - wsunąłem dłoń pod jego bieliznę, chwytając małe krągłości. Chciałem poczuć więcej jego bliskości. Uśmiechał się do mnie w tej jego "Harry'owy" sposób, gdy zetknąłem ze sobą nasze wargi.

Nie przerywając cały czas pocałunku, zgiąłem nogi w kolanach, w tym samym momencie co brunet i nawzajem pozbyliśmy się swoich bokserek. Przekręciłem wygłodniale głowę, zasysając jego dolną wargę. Na chwilę odsunęliśmy się od siebie, by zdjąć całkowicie bieliznę. Trzymając moją dłoń Harry pociągnął mnie w stronę wanny, wlewając do niej olejek. Znowu pociągnąłem go do siebie, całując pachnący kark. Poczułem mrowienie w podbrzuszu. Jak najszybciej zaciągnąłem go do wanny. Ja zająłem miejsce naprzeciw, on od razu kazał mi usiąść do siebie tyłem. Zakręcił wodę, rozmasowując balsam na moich łopatkach.

- Mój Boże, jesteś taki spięty - powiedział Harry niemalże z przestrachem, kiedy tylko dotknął moich barków.

- To przez tę robotę - westchnąłem, krzywiąc się, ponieważ kręgosłup naprawdę mnie bolał, a przez chwilę właśnie tam Harry nacisnął swoje palce. - Tyle spraw jest na mojej głowie... spotkania, ustawianie tych debili, oni nic nie potrafią!

- Nie mów o tym. Staraj się nawet o tym nie myśleć! - rozkazał mi, jakby z ostrzeżeniem, mocniej mnie naciskając.

- Spraw, bym o tym nie myślał, bo na razie ciągle tylko słyszę te dialogi, kiedy rozmawiam z przedstawicielami jakiś gówien. Musisz mi pomóc - uśmiechnąłem się, głaszcząc pod wodą jego udo.

- To miał być masaż rozluźniający czy jakaś inna usługa? - zaśmiał się. - Bo twoja prośba brzmi mocno sugestywnie...

- Tygrysku, to twój napalony tyłek tak to interpretuje - powstrzymywałem szeroki uśmiech. - Oh-tam! - jęknąłem nagle, gdy Harry mocniej ścisnął miejsce przy moim karku. - Tak, tam jest dobrze- mmm...

- Tutaj? - upewnił się, mocniej napierając dłońmi na najbardziej spięty i bolący punkt na moich plecach. Ponownie jęknąłem, kiwając głową.

- Właśnie tak. Dobrze znasz moje ciało - zachichotałem, ściskając jego kolano i odchyliłem głowę do przodu dając mu lepszy dostęp. - Uh, jeszcze moment.

- Zaczyna przechodzić? - zapytał, robiąc to z niesłychanyn wyczuciem.

- Jest bosko, skarbie. Już czuję się lepiej.

Harry używał coraz więcej wody, by spłukać mydliny. Ciągle tak dobrze działał dłońmi napierając na skórę i podszczypując ją. Przymknąłem powieki wypuszczając krótki, urwany oddech z ust, kiedy pocałował mój kark z głośnym wydźwiękiem.

- Oh moj kurwa Boże, to było idealne - westchnąłem, kręcąc jeszcze parę razy ramionami. - Jeśli bym leżał, zasnąłbym w trakcie.

- Nie uniósłbym twojego ciała. Utopiłbyś się w tej wannie! - zaśmiał się, wysysając kilka pocałunków na moim lewym ramieniu. - Zrelaksowany?

- Tak. - pokiwałem wdzięcznie głową, przekręcając ja, aby spojrzeć na twarz chłopaka. - To co? Bzykamy się?

- Jesteś zmęczony - pokręcił głową, sięgając po szampon. Sapnąłem na to udręcznie. - Wymyjemy włoski?

- Dupa, miało dupcenie dzisiaj być! - wydąłem wargę.

- Co to za określenia, Tomlinson?! - skarcił mnie.

- Mam na ciebie ochotę. Potrzebuję cię - zaśmiałem się patrząc na niego pożądliwie. Przygryzłem wargę, odkładając szampon, który on trzymał w dłoniach. Zbliżyłem się do niego, zwinnie wkładając dłonie pod jego plecy. Położyłem go w wannie uważają, żeby woda nie dostała się do jego twarzy.

- Nie chcę cię wykorzystać. Jeszcze chwilę temu byłeś obolały, teraz będzie gorzej!

- To jest coś dla czego jestem w stanie naprawdę się poświęcić - zapewniłem, szczerząc zęby, nim nie przycisnąłem swych warg do szyi nastolatka.

- Uh, tutaj? - spytał, łapiąc mocno moje plecy. Zaplótł kostki na moich pośladkach. W jego głosie słyszałem pragnienie, oh mój Harold.

- Już i tak jesteśmy mokrzy więc jaką zrobi to różnicę jeśli będziemy jeszcze bardziej? - mruknąłem, dłonią sunąc po jego brzuchu.

- Uh, t-tak... Błagam. Lubrykant jest-

Wzdrygąłem się, kiedy coś nieprzyjemnego przerwało dialog Harry'ego. Po naszej lewej stronie za ścianą odbijał się głos okropnego płaczu niemowlaka. Harry sapnął głośno i trochę obscenicznie, ale przede wszystkim ze zrezygnowaniem.

- Spokojnie - powiedziałem, chcąc być pewnym swojego własnego tonu. - Crystal, albo ktokolwiek inny zaraz się nią zajmie...

- Mhm... Lubrykant jest w szafce nad umywalką - Harry zipnął rozpalony, mówiąc między kaskadami płaczu. Wiercił się pode mną, gdy Olivia nie mogła przestać płakać. Dziewczynka od jakiegoś czasu miewała okropne kolki. Wziąłem do reki lubrykant, kiedy bardzo mocno wychyliłem się z wanny, wsłuchując dłuższą chwilę w płacz dziecka.

- Louis, nie mogę kiedy ona płacze - Harry podniósł się, odgarniając swoje włosy, gdy już miałem mu powiedzieć, by klęknął opierając dłonie o ścianę. - To krępujące.

- Tak... - przełknąłem ślinę. - Najpierw chodźmy tam i upewnijmy się, że ma wszystko co pomoże jej się uspokoić.

- Mhm, chodźmy - mruknął z niezadowoleniem. Wyszedłem z wanny jako pierwszy, gdy on nacisnął korek pozwalając wodzie spłynąć. - Przynajmniej masaż się udał - zachichotał. Stałem przed wanną, łapiąc go pod pachami. Uniosłem Harry'owy z łatwością, pozwalając by owinął wokół mnie swoje łydki.

Zszedł ze mnie, szybko cmokając moje wargi. Wytarł się mniej więcej ręcznikiem i założył bieliznę. Sięgnął do wieszaka po szlafrok. Okrył się nim i wtedy wyszliśmy na korytarz. Chłód owiał moje ciało, gdy stanęliśmy przed drzwiami do pokoju Crystal i jej córki.

Bardzo powoli otworzyłem drzwi i zajrzałem tam (Harry wcisnął swoją lokata czuprynę ponad mną). Tam zastałem Crystal z dziewczynką na rękach.

- Obudziłam was? - zmartwiła się od razu, wtykając w buzię dziewczynki smoczek. Kołysała ją, a ja zasmuciłem się ponieważ dziewczyna odkąd urodziła cały czas wyglądała na naprawdę zmęczoną mimo pomocy jaką oferowaliśmy.

- Myliśmy się - pokręciłem głową. - Co z nią?

- Ah, cały czas te przeklęte kolki... - westchnęła przygnębiona, głaszcząc czule córkę po jej malutkiej glówce.

- Może daj jej lekarstwo i ją nakarm? To ją uspokoi - zaproponował mój mądry chłopak. - Daj jej naturalny pokarm, ostatnio złościła się na mnie, kiedy karmiłem ją butelką - fuknął.

- Cycki mi chyba wybuchną od ciągłego karmienia jej i spuszczania pokarmu... - jęknęła siadając na łóżku, gdy nawet nie zwracając na nas zbytniej uwagi sięgnęła dłonią pod bluzkę i podwinęła ją, przystawiając dziewczynkę do piersi.

Obserwowałem jak dziecina od razu się uspokaja. Olivia zacisnęła rączkę na błękitnej koszuli nocnej kobiety i ssała jej pierś. Posłałem uśmiech mojemu Harry'emu. - Już wszystko dobrze to my, um, wyjdziemy - odparłem, mrugając do dziewczyny. Przymknąłem drzwi kierując się do łazienki.

- Uh - mruknął Harry. - Przełożymy to na inny dzień? Straciłem ochotę i po prostu- rany, za każdym razem coś nam przeszkadza. Kurwa

- Jasne, kotku. - zaśmiałem się krótko, obejmując go. - Chodźmy już najlepiej od razu spać, bo padam dosłownie na ryj

- Mhm - zamiauczał, dosłownie, przez co z rozczuleniem ucałowałem jego czoło, gasząc światło. Po ułożeniu się w łóżku wciągnąłem chłopca na moją klatkę piersiową. - Kocham Crystal, ale kiedy ona i mała przeprowadzą się do Grega?

- O Boże. - wybuchłem nieskromnym śmiechem na wspomnienie chłopaka dziewczyny. - To było niemiłe, Harry!

- Przepraszam! - zasłonił usta dłońmi. - Wiesz, że bardzo je kocham, ale spójrz na to. Olivia ciągle płacze, Niall za ścianą nie jest lepszy, ciągle się drze i sprowadza jednonocne panienki, Liam i Zayn pieprzą się po kątach, nawet ostatnio robili coś na kanapie! I jestem zniesmaczony, kiedy później na niej siedzę. Kto wie, czy tam nie było ich nasienia?! Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz jest trochę inaczej. Niedługo będzie nasza rocznica związku, chciałbym widzieć mieszkanie obsypane kwiatami, chciałbym mieć trochę prywatności.

- Wiesz co... - zacząłem, starając się ukryć swój uśmiech. - To bardzo dobrze się składa, ponieważ ostatnio rozglądałem się za czymś dla nas...

- Nie rozumiem - zachichotał, brodą łaskocząc moją klatkę piersiową. - Za czym?

- Za mieszkaniem, ty głupolu. - parsknąłem, kładąc dłoń we włosach bruneta. Poczułem jak momentalnie się ożywił.

- Mieszkaniem dla nas? - pisnął, ściskając moją drugą dłoń, która dotychczas leżała swobodnie na jego łokciu. - I takie tylko dla naszej dwójki?

- Tak, Harry, tylko i wyłącznie dla nas. - uśmiechnąłem się czule, głaszcząc mozolnie jego plecy. - Jesteś gotowy na tak wielki krok?

- Oczywiście! - Harry zerwał się, odwracając tak, by na mnie patrzeć. - Marzę o tym. Będziemy mieć tyle przestrzeni dla siebie.

- Więc oznacza to zgodę? - zapytałem z wielkim podekscytowaniem, a kiedy Harry po raz kolejny kiwnął głową, mocno go pocałowałem.

Od razu wczepiłem dłoń w jego loki, które już zaczynały sięgać jego karku pięknie go okalając. Były miękkie jak zwykle, pokręcone i pachnące. Ale najcudowniejsze były właśnie jego usta. Nie poruszałem nimi, po prostu na ten dłuższy moment je zasysając. I Harry robił to samo. Dopiero kiedy nie mogłem już powstrzymać szerokiego uśmiechu, odsunąłem się od niego. On również się uśmiechał, zupełnie jak szaleniec.

- Będą trzy pokoje, łazienka i kuchnia! - oznajmił, szarpiąc za jeden z włosków na mojej klacie. - Stać nas, zaszalejmy!

- Ah, nadal masz w sobie coś z tego zepsutego dzieciaka - pokręciłem z rozbawieniem głową, szczypiąc jego policzek.

- Będziemy tam żyć przynajmniej do momentu, w którym zdecydujemy się na dzieci. Wtedy będziemy potrzebować czegoś większego! - kontynuował swój bełkot. - Chcę mieć dużą rodzinę. Chcę być rodzicem, kiedy będę miał... trzydzieści lat.

- Ale ja już będę stary! - jęknąłem. - Nie mogę tak długo czekać na dzieci...

- Ta rozmowa nabrała zdecydowanie zbyt poważny tor!

- To nasza przyszłość - pogłaskałem czule jego kark. - Musimy znaleźć coś niezbyt oddalonego od mojej pracy i twojej szkoły. Zamieszkamy w Londynie, a gdy rzeczywiście będziemy chcieć, no wiesz... dzieci, wtedy możemy wybudować dom gdzieś tu, na wsi.

- To jest dla mnie takie surrealistycznie... - wyznał bardzo cichym głosem, spuszczając przy tym głowę. - Bardzo cię kocham. Potrzebujemy ruszyć na przód.

Przymknąłem oczy, wyciskając bardzo długi pocałunek na środku jego czoła, wówczas odgarniając rdzawe kędziorki z jego twarzy. Przycisnąłem policzek do tego miejsca, gdzie zostawiłem mokry ślad moich ust. Usłyszałem jak brunet cicho pociąga nosem i wtedy też mocniej go objąłem, całując ponownie miękką skórę, by go uspokoić.

- Nie płacz. Ja też zaraz zacznę jak nie przestaniesz - to jak mój głos załamał się przy wymawianiu ostatniego słowa zwiastowało powagę tego, o czym mówiłem. Wielkie ciepło rozlało się w moim sercu i żyłach. Tuliłem do siebie Harry'ego, nucąc do jego ucha. - Już będziemy razem, tylko my. Dobrze?

- Kocham cię - chcąc jakby odpowiedzieć mi na to w inny sposób, wyznał mi miłość z palcami przyczepionymi do mego torsu.

Jedna, mała łezka spłynęła na mój kciuk. Otarłem wilgotne policzki Harolda, cmokając jego wargi. Naciągnąłem na nas kołdrę, która zsunęła się z drobnych pleców Stylesa. Otuliłem go ciepłym materiałem, gdy położył głowę na wysokości mojego serca.

- Ja ciebie też, Harry. Bardzo.

Koniec.

Nadszedł oficjalnie już kres jednego z moich ulubionych ffs jakie napisałam z Emilką 💔 ale nie ma co się załamywać, ponieważ teraz nic nie stoi Wam na przeszkodzie, aby zacząć naszą najnowszą pracę ❤️

Kocham Was uwuwuwuwu

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top