#19
Louis' POV
- Auć! Nie mówiłeś, że będzie boleć! - Harry zaskomlał, wciskając swoje kolana w materac.
Dyszałem ciężko, chwytając biodra i ciało bruneta, docisnąłem go bardziej do siebie, samemu cicho jęcząc blisko jego ucha. Chłopak wyprostował się, klęcząc pode mną. By nie stracić równowagi złapał się moich ud. Czułem się już naprawdę zmęczony, ale nie mogłem teraz przestać.
- Kurwa... Harold. Skończmy to - warknąłem, zupełnie przypadkowo dociskając swoje krocze do jego krągłych pośladków. Ciągnąłem materiał w górę.
- Nie! Dam radę, proszę, Lou. Postaraj się bardziej, wiem że możesz. Nie zrobisz mi krzywdy, gdy pociągniesz mocniej!
- Czekaj! Prawie to mam! - sapnąłem, mocno napinając swoje mięśnie, gdy moje dłonie powędrowały jeszcze wyżej, a Harry wreszcie westchnął głośno, z ulgą, lądując praktycznie twarzą w materacu łóżka. Położyłem się zaraz obok niego, uspokajając swój oddech.
Widziałem jak odchyla głowę do tyłu, przymykając błogo powieki. Otarłem swoje czoło, oblizując wargi, gdy widziałem jak sięga do rozporka, zasuwając zamek i zapinając dwa guziki. Kremowe spodnie przylegały do jego ud jak ulał. - Mówiłem, że się uda - uśmiechnął się do mnie, drapiąc swój nagi tors.
- Kurwa, po co ci tak obcisłe ubrania, kotku? - westchnąłem. - Mój kutas nie byłby w stanie w tym jakkolwiek oddychać.
Chłopak jedynie przewrócił oczami z małym uśmiechem. - Jeszcze parę tygodni temu mieściłem się w nich bezproblemowo - fuknął, przekręcając się na bok. - Poza tym one są naprawdę seksowne. Nie uważasz?
- Są... - nie ukrywałem tego jak pożerałem wzrokiem długie, zgrabne nogi i przepiękne, odstające pośladki. - Mam wrażenie, że wszysyko dokładnie widzę...
- Co? Czyli moja bielizna jednak prześwituje przez ten jasny beż? - zmartwił się, opierając na łokciach i zaczął oglądać swoje ciało ze wszystkich stron.
Nie skłamię mówiąc, że byłem niemal zszokowany pierwszy raz dzisiaj widząc Harry'ego w bardzo ładnej, fioletowej bieliźnie. Teraz rozbawił mnie lekko i przez to ciągle się uśmiechałem. Mój uśmiech od jakiegoś czasu był nieposkromiony.
- Wiesz, jeśli równie dobrze ściągnąlbyś te spodnie i został w majtkach, nie pogniewałbym się. - korzystając z nieuwagi chłopaka, zamachnąłem się dając mu niezbyt mocnego, lecz dosadnego klapsa.
Harry zerwał się, śmiejąc głośno i wtulił swoje ciało w moją sylwetkę, przerzucając nogę przez moje udo. Udałem, że zjadam jego ramię kąsając delikatną skórę. - Jestem pewien, że nie pozwoliłybyś mi pójść do klubu nago - zachichotał, chowając twarz w mojej koszulce. Zmarszczyłem brwi, bawiąc się tylnią kieszenią jego spodni.
- Klub? Byłem pewien, że Liam mówił o centrum handlowym.
- Tak. Ciebie tam zabiera - mruknął. - To mnie Perrie zaciąga do klubu. Powiedziała, że mają jakiś chory plan, który ma nas rozdzielić na jeden dzień.
- Co?! - oburzyłem się, automatycznie przyciągając Harry'ego jeszcze bliżej siebie. Wciągnąłem jego łydkę na swoje biodro, gdy połaskotał czubkiem nosa mój policzek, odsuwając się. - Czemu nas niby rozdzielają?
- To był pomysł twojego brata. - zachichotał brunet. - Chce sprawdzić jak długo bez siebie wytrzymamy, bo twierdzi, że niezdrowo szybko się do siebie przywiązaliśmy.
- Hipokryta! - splunąłem jadem, ciągle krzywiąc swoją twarz. - On i Zayn mieli podobne początki i teraz również są nierozłączni.
- Wyraźnie chcą z nas zadrwić, bo wiedzą, że cały dom się w to zaangażuje - prychnął. - Dobra, chuj - machnąłem ręką. - Przynajmniej pójdę w końcu na jakieś zakupy.
- I kupisz coś, co nie jest rozciągnięte i coś, w czym nie będziesz wyglądać jak worek na ziemniaki? - spytał z udawaną nadzieją, otwierając szeroko oczy. - Oto dzień, który dał nam pan.
- Nie, zapewne kupię sobie jakis nowy dres. - zmrużyłem na niego oczy. - Czy ty widziałeś mnie kiedykolwiek w jakiejś innej części garderoby?
- Nie, i właśnie chodzi mi o to, że chciałbym - szarpnął kołnierzem mojej bluzy. - Mam nawet kilka własnych ubrań, w których ostatnio sobie ciebie wyobrażałem. Możesz pomyśleć o zakupie czegoś, co nie jest dresem.
- Hmm... - zamyśliłem się chwilowo nad pewnym pomysłem jaki zawitał do mojej głowy. - Widzisz mnie w rurkach?
- Widzę w nich twój tyłek! - pisnął i aż z zachwytu zakrył usta dłońmi. - I masz takie ładne uda, Lou. Rurki podkreślą twoje kształty!
- A wiesz jak ja ich kiedyś nienawidziłem? - wyszczerzyłem się do nastolatka. - Zwłaszcza gdy byłem kiedyś ciut grubszy.
- Bycie ciut grubszym nawet by ci służyło. Cały czas mówisz o mojej nieistniejącej niedowadze, a nie zauważasz swoich zapadniętych policzków - ulokował wzrok poniżej moich oczu, by potrzeć kciukiem moją kość policzkową.
- Mam je po mamusi - specjalnie zassałem policzki jeszcze bardziej. - Tyłek zresztą też. Wszystko co najlepsze mam po Jay Tomlinson
- Więc musiała być najpiękniejszą kobietą - uśmiechnął się delikatnie, całując miejsce między moimi brwiami. - Powinienem się ubrać - zmarszczył nos, gdy przez okno dostał się mocniejszy wiatr, sprawiając, że na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka.
- Właściwie, spójrz na jaki etap wskoczyliśmy. Już się nie wstydzisz przede mną leżeć bez ubrań
- Ah, tak - kiwnął głową, wstając i podszedł znów do swojej szafy. - To odkąd o poranku kilka dni temu twój twardy penis wbijał się w moje pośladki.
- No ej! Praktycznie dziwięćdziesiąt procent mężczyzn nie impotentów ma poranne erekcje! - broniłem się rozbawiony.
- Ale akurat wtedy leżałem do ciebie plecami i nie mogłem tego poczuć lepiej - ryknął śmiechem, zarzucając na siebie jakąś czarną koszulkę.
- Ja tam bym na twoim miejscu nie narzekał - spojrzałem na chłopaka spod rzęs.
- Oh, ależ ja nie narzekam! - odparł szelmowskim tonem.
Zaśmiałem się, obserwując jak zapina swoją koszulę, wsadzając rąbki pod materiał spodni. Skrzywiłem się widząc, że zostawił aż trzy guziki rozpięte. Przywołałem go do siebie ruchem wskazującego palca. Kiedy ze zdezorientowaniem nachylił się nade mną, zapiąłem jeden z nich, puszczając mu oczko.
- Oho, to jest ten etap, o którym mówił mi Zayn - nastolatek zmarszczył brwi.
- Niby jaki?
- Wcześniej mogłem rozbierać się jak tylko chciałem, ale odkad jesteśmy w dość poważnym związku, mam zakaz odsłaniania skóry
- To nie do końca tak - przeciągałem samogłoski. - Gdybym był tam z tobą mógłbyś nawet wyskoczyć na stół w tych swoich majteczkach. Ale mnie tak nie będzie i jakiś napaleniec będzie pewny, że jesteś sam.
- Oh... - uśmiechnął się, nachylając ponownie do mnie, aby pocałować moje czoło. - Masz właściwie rację, ale przecież chyba mi ufasz i wiesz, że będę takich typów zlewał
- Ufam ci, ale niektórzy są naprawdę zbyt nachalni - złapałem jego dłoń, siadając na łóżku. - A w klubach, szczególnie takich, do jakich chodzi Perrie, jest dużo takich ludzi. W ogóle kto wymyślił, by siedemnastolatek szedł do klubu?!
- Ona twierdzi, że to nie jest jakiś specjalnie ordynarny klub. - wzruszył ramionami. - Naprawdę, nie przejmuj się tym, Louis. Jestem dużym chłopcem!
- M-hm...- mruknąłem nieprzekonany.
Harry westchnął dramatycznie, siadając na mnie okrakiem. Uniosłem brew, automatycznie uśmiechając się na uczucie jego ciężaru na sobie. Byłem przekonany, że ciało Harry'ego Stylesa zostało stworzone dla mnie - Louisa Tomlinsona.
- Jeśli będziesz miły i pozwolisz mi iść do klubu bez pisania do mnie miliarda sms-ów, może dostaniesz jakąś nagrodę wieczorem... - wyszeptał mi prosto do ucha.
- N-nagrodę? - położyłem dłoń na plecach Harry'ego, unosząc brodę, by spojrzeć w jego rozkosznie, zielone oczka. Totalnie zaskoczył mnie tym gestem i słowami. Przez chwilę nawet pomyślałem, że mógłby robić sobie ze mnie żarty.
- Owszem. - uśmiechał się tajemniczo.
- Powiedz jaka to nagroda - położyłem dłoń na jego policzku.
- Dowiesz się, kiedy na nią zasłużysz.
- Pogrywasz sobie ze mną - sarknąłem odkrywczo, jakbym właśnie dokonał największego odkrycia wszechczasów. - Jak mam sobie na to zasłużyć, jeśli będziemy osobno przez cały dzień?
- Masz o mnie na cały dzień zapomnieć - powiedzial krótko. - W ten sposób chcę byc pewny, że mi ufasz i potrafisz funkcjonować w pełni i zdrowo beze mnie, na zakupach z bratem.
- No przecież mówię, że ci ufam - uszczypnąłem jego boki, jednak pod wymownym spojrzeniem chłopaka tylko pokiwałem głową. Sięgnąłem kciukiem do jego wargi, obrysowując różową krawędź. On złapał moją dłoń, odciągając od swojej twarzy.
- Przypomniałeś mi o balsamie! - zerwał się ponownie do swojej komody. Wywróciłem dyskretnie oczami, a kiedy Harry nawilżał swoje wargi do pokoju wparował Liam.
- Wiem, że- Oh, co do chuja? Jednak się nie pieprzycie? - zmarszczył brwi, mówiąc z zawiedzeniem. Zakrztusiłem się własnym oddechem. - Muszę dać Zaynowi forsę!
- On mnie nawet nie widział na golasa, prostaku! - pisnął Harry, który był właśnie w trakcie wsmarowywania w swe wargi balsamu.
- Jeszcze - wychrypiałem.
- Kurwa, naprawdę miałem nadzieję - oparł się o drzwi. - Mam lepszy pomysł. Zahaczymy o seks shop i kupię Zaynowi jakieś nowe kajdanki z racji tego, że wygrał zakład. Jesteście gotowy na wyjście? Taksówka czeka.
- Lecę! - podniosłem sie z łóżka, ostatni raz całując swego skarba na pożegnanie. - Będę tęsknić, ale obiecuję, że nawet nie spróbuję do ciebie napisać!
- Jesteś napalonym mięczakiem - pokręcił głową w rozbawieniu. Musiałem jeszcze wziąć buty i kilka potrzebnych rzeczy z własnego pokoju, dlatego czym prędzej opuściłem pomieszczenie. Kiedy załatwiłem te sprawy, dwie minuty później wsiadałem z Liamem do samochodu.
- Już za nim tęsknię. - jęknąłem, kiedy tylko ruszyliśmy. Liam uderzył się z otwartej dłoni w czoło. - Kurwa, mam poważny problem.
- Stanął ci?
- Co?! Nie, Liam - wytrzeszczyłem na niego oczy, zapinając pas, gdy ruszyliśmy w drogę. - Boję się, że mogę mieć obsesję na punkcie mojego chłopaka.
- Ah, to jest normalne - poklepał moje ramię. - Jeszcze ci przejdzie z czasem, cipko.
- Cipko?
- Innym określeniem się ciebie teraz nie da nazwać.
- Wcale nie czuję się dobrze z tym, gdzie jedzie Harold - oznajmiłem. - Wszystkie miejsca są ok, ale klub? I to pewnie jakiś gejowski znając pomysły Perrie - burknąłem.
- Jakby był gejowski to Pezz nie mialaby tam raczej wstępu - przewrócił oczami. - Nie przejmuj się tym zanadto, stary, bo co oni tam najwyżej będą robić? Tańczyć i trochę pić.
- Wiesz kto jeszcze chodząc do klubu "tylko tańczył i tylko trochę pił"? - zdenerwowałem się.
- O nie, nie, Louis - Liam pokręcił głową wzdychając mocno. - Nie możesz porównywać sytuacji i gówna, jakiego narobił Adrien, do Harry'ego. Po prostu nie możesz tego robić. Wiem jak skrzywdził cię twój ex, ale musisz to zostawić za sobą, by przejść na nowy etap, którym jest Harold. Już to przerabialiśmy, kurwa, tak?
- Boże... - sapnąłem, chowając twarz w dłoniach i przecierając oczy. - O czym ja kurwa myślę? Jak mogę porównywać tak słodką i niewinną duszę jaką jest Harry do... niego?!
- Po prostu mu nie ufasz - ton Liama stał się spokojniejszy i jakby... zawiedziony. Nie wiedziałem, co powiedzieć, przecież to nieprawda. Ufam Harry'emu i nie wiem skąd w mojej głowie pojawiły się najmniejsze wątpliwości co do niego. - Już zapomniałeś jak to jest być singlem. Dzisiaj przez chwilę oderwiesz się od Stylesa.
- Gdyby ktoś kiedyś zrobił ci takie świństwo jak mi Adrien, nie byłbyś taki chętny do oceniania - burknąłem, splatając ramiona na piersi.
- Nie jestem ekspertem w cichych... - podkreślił. - relacjach, ale kiedy poznałem Zayna byłem podobny do ciebie i wiem, że to porównanie może być naganne, ale jednak wcale takie nie jest po dłuższym namyśle. To, co powinieneś zrobić według mnie to rozmowa. Powienieneś porozmawiać z Harrym, szczerze i prawdziwie. Ty wiesz o nim wszystko, ale sam nie mówisz mu tak wiele. On się nie będzie o to upominał, bo na pewno sam czeka aż mu powierzysz swoje sekrety.
Pokiwałem niemrawo głową, z cichym westchnięciem opierając swe czoło na ramieniu brata. Miał absolutną rację, pomimo silnego uczucia i zaufania jakim darzyłem Harry'ego w mojej podświadomości cały czas zabezpieczałem się przed możliwym, złamanym sercem. Harry powinien dowiedzieć się dokładnie co stało się, gdy jeszcze byłem w liceum.
*
- Nie jestem pewny...
- Wyglądasz wykurwiście, braciszku! - Liam klepał mojej ramię stojąc ze mną w niewielkiej przymierzalni. Założyłem na siebie kolejne spodnie, które tym razem miały wyższy stan. Zastanawiałem się czy nie ujmują mi mojej męskości. - W końcu wyglądasz na swój wiek, a nie jak trzydziestolatek.
- Spierdalaj - pokazałem mu środkowy palec. - Czuję, że moje jaja znikły...
- A masz je w ogóle? - udawał szok, za co uderzyłem go w tył głowy.
- Nie podskakuj, Payno. Pozwalasz sobie na zbyt wiele... No to nie wiem, brać je czy nie? I jak to jest, że ty masz już pełna torbę, a ja wybrałem trzy rzeczy?
- Bo jesteś gburem, który nie potrafi ubierać się ładnie by sprawić, że twój chłopak będzie się ślinił ilekroć na ciebie spojrzy - prychnął. - Postaraj się choć trochę.
- Jeśli pokochał mnie w moich dresach, to nie będzie w stanie zrobić tego bardziej - uśmiechnąłem się cynicznie, w gruncie rzeczy zdejmując z siebie spodnie i postanowiłem je kupić.
- To co, zahaczymy teraz o sex shop? - spytał szatyn, kiedy już opuściliśmy sklep odzieżowy.
- A co? Wstydzisz się pójść sam? - drażniłem się.
- Wstydzę się tam iść z tobą i to się nazywa problem - wzdrygnął się.
- Oh, daj żyć, Liam. W wieku jedenastu lat sraliśmy do jednego kibla - wywróciłem oczami. - A poza tym, skąd pomysł, że to tylko ty chcesz coś kupić? Huh?
Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem przez to jak szybko i gwałtownie przekręcił on głowę w moją stronę z wielkimi oczyma. - To wy jednak coś ten tego? Ja już nic nie rozumiem!
- Nie, do niczego nie doszło - mruknąłem pod nosem, następnie zbierając się w kupę. Nie mogłem zachowywać się jak piętnastolatek, bojący się rozmowy o seksie. - Chodzi o to, że Harry jest naprawdę młodziutki, ciężko jest mi go "wdrążyć w ten świat", kumasz? Ale chciałbym by każde jego pierwsze zbliżenie było czymś dobrym. Więc może mógłbym coś zrobić, by przybliżyć ku te tematy?
- Ah, czaję... - chłopak pokiwał głową, przez dłuższa chwilę wyraźnie liberując nad moim pytaniem. - Chcesz go oswoić ze swoim własnym ciałem? O to ci chodzi?
- Tak w wielkim skrócie. Bo przyznajmy, który z nas, lub który z naszych znajomych przyzna się, że jego pierwsze kontakty seksualne, niekoniecznie seks, były dobre? - spytałem. - A naprawdę zależy mi na tym, by czuł się w porządku. Musi najpierw zobaczyć jak działają pewne rzeczy, oswoić się ze swoim ciałem i poznać te priorytety, które mu się podobają.
- Wow, stary, to zajebisty pomysł - przyznał i słyszałem w jego głosie szczerość. - Ale co byłoby najlepsze na sam początek? On jest naprawdę młody i w dodatku grzeczny.
- Chciałbym żeby się przede mną nie wstydził, bo wtedy i ja będę panikować i wyjdzie to niedobrze - zaśmiałem się. Wyszliśmy ze sklepu z kilkmowa torbami, kierując się przez podłużny korytarz do sklepu ze odważniejszym wystrojem. - Wiesz, nie powiem mu przecież "wsadź sobie palce wiesz gdzie, by przekonać się co wtedy czujesz".
- No to chyba jakieś nieduże dildo byłoby najlepsze, co? - zapytał.
- Myślałem też nad tym, ale sam nie jestem całkowicie pewien i dlatego wolałem spytać ciebie.
- Ja kompletnie nie wiem jakbym zachował się na twoim miejscu. Kiedy spotkałem Zayna oboje byliśmy dosyć aktywni seksualnie i sprawa z prawiczkiem to trochę hardcore.
- Jakbym miał od razu wymagać od niego czegoś co sam lubię, byłby tak przerażony, że nigdy by już nie chciał uprawiać seksu lub robić czegokolwiek seksualnego - parsknąłem.
- Ostry z ciebie pewnie tatusiek w łóżku, hm? - dźgnął palcami moje boki, podążając lekko za mną. W pomieszczeniu było różowo, dosłownie wszędzie różowo. W dodatku z głośników wydobywała się muzyka, która miała imitować coś seksownego, właśnie - imitować. Piosenka nie brzmiała seksownie, tylko śmiesznie, a powieszone na ścianie sztuczne, świecące się i kręcące kutasy nie wyglądały pocieszająco.
- Nienawidzę kurwa takich sklepów - westchnąłem.
- Ja też, ale przynajmniej towar mają dobry - wymamrotał w odpowiedzi szatyn.
- Więc kajdanki dla Zayna, co? - podśmiewywałem się z niego, przystając nagle przy wystawie bielizny. Swój wzrok ulokowane dokładnie na manekinie, który "ubrany" był w aksamitne, białe majtki.
Wyglądały na delikatne, nie były przerysowane, jedynie falbanka zdobiąca boczne krawędzie podkreślała ich seksowność. To nie moja wina, że po dzisiejszym widoku Harry'ego w podobnej stylizacji ujrzałem go również w tejże bieliźnie. Zapisałem już w głowie, by poprosić o takową bieliznę po wybraniu erotycznej zabawki, nim ruszyłem właśnie w kierunku odpowiedniej półki gdzie był tego wręcz kosmicnzy wybór.
- Wezmę tylko swoją rzecz, na której zawiesiłem oko i tu wrócę - Liam poklepał moje ramię, idąc w stronę puchatych kajdanek. Rozglądałem się z nielekkim skrępowaniem. Na szczęście nikogo tu nie było. Na jednej z półek zobaczyłem zwykłe, czarne pudełko owinięte kokardą. Zmarszczyłem brwi z zaciekawieniem odwiązując ozdobę.
Przyjrzałem się opakowaniu, na którym widniało zdjęcie fioletowego dilda w średnim rozmiarze, z tego co wywnioskowałem z wymiarów wypisanych na pudełku. Ponadto opakownaie nie było ordynarne, a rzekłbym, iż nawet dosyć słodkie i delikatne. Po otworzeniu, zobaczyłem całkiem opłacalny zestaw. Była tu oczywiście gumowa zabawka, ale oprócz tego zobaczyłem buteleczkę lubrykantu. To wydawało mi się dobrą opcją.
- Fajny kutas.
Podskoczyłem w miejscu, patrząc na zaglądającego mi przez ramię brata. Złapałem się za klatkę piersiową, gdy on uniósł ma wysokość naszych twarzy czerwone kajdanki i przypięty do nich kluczyk
- Widać tutaj idealny przykład dwóch końców spectrum zaawansowania w seksie - parsknąłem, w czym zawtórował mi Liam.
- Teraz najgorszy moment - oznajmił, a ja pokiwałem zgodnie głową. Po wzięciu głębszego oddechu ruszyliśmy do kasy. Byłem niemal zszokowany widząc przy niej stosunkowo młodą dziewczynę. Mogła mieć może dziewiętnaście lat. Nachylała się nad kasą, pstrykając w swoim telefonie. Gdy podeszliśmy do kasy, zgromiła nas spojrzeniem z góry na dół. Oczyściłem gardło, nim powiedziałem: - Oprócz tego... - rzekłem kładąc pudełko na blacie. - Chciałbym jeszcze prosić o jedną parę tej białej bielizny z wystawy.
- Jasne, jaki rozmiar? - spytała cierpkim głosem, poprawiając swoje całkowicie niebieskie włosy, które były spięte na czubku głowy. Przerzuciła swoje spojrzenie na Liama.
- M. - odparłem króko, patrząc kątem oka na brata, który wyrażnie tak samo jak ja zgadzął się z tym jak nieprzyjemna była dziewczyna.
Ruszyła w kierunku oszklonej ściany, przebierając dłońmi w opakowaniach z bielizną. Wróciła z uniesioną brwią, kładąc rzecz na ladę. - Na pewno "M"? - dopytała, nie przestając obserwować Liama.
- Oh, daj spokój - zirytowałem się, kładąc dłoń na stole. - To mój brat.
Wzrok dziewczyny paniczne wylądował na mnie.
- Dokładnie - pokiwał głową szatyn. - Jego chłopak jest o wiele drobniejszy.
O mało nie zakrztusiłem się powietrzem ze śmiechu, po zobaczeniu miny dziewczyny. Kobieta w końcu skasowała nasze rzeczy, a po wręczeniu jej karty i zapłaceniu mogłem odetchnąć. Opuściliśmy to miejsce tak szybko, jak się dało.
- Kurwa, jaki ty jesteś głupi - dałem mu kuksańca w bok. On nie przestawał histerycznie się śmiać.
- J-jej... jej miny... o mój Boże... - otarł swoje lewe oko.
- Co taka małolata robi w takim miejscu? - żachnąłem się, biorąc Liama pod ramię.
- Dorabia sobie pewnie. - wzruszył ramionami. - Może ma trudną sytuację, a poza tym, bez przesady, sex shop to nie burdel.
- Ah, ten wieczór chyba jednak zrobił mi bardzo dobrze - rozmarzyłem się. Liam pociągnął mnie jeszcze do sklepu z kosmetykami, gdzie były jego ulubione perfumy. Kiedy stał przy regale, w moich spodniach zaczął dzwonić telefon.
- Kto? - zapytał, gdy wyciągnąłem komórkę i spojrzałme na wyświetlacz.
- Perrie. - zmarszczyłem brwi, nim odebrałem. - Halo?
- Louis, proszę... Musicie już wrócić i przyjechać pod klub Silver.
Prawie jej nie zrozumiałem przez szybki bełkot. Nie brzmiała na ani trochę spokojną przez co prędko zacząłem się denerwować.
- Poczekaj, cholera jasna, skarbie - wymamrotałem do kuzynki. - Powoli powiedz o co chodzi... - zacząłem nerwowo dreptać między półkami w drogerii. Liam poszedł już do kasy, patrząc na mnie niespokojnie. Z zamiarem poczekania na niego przed butikiem, opuściłem sklep stając pod neonowym szyldem.
- No bo zobaczyliśmy tu mojego brata...
- Że co?! - momentalnie podniosłem głos, zwracając tym na siebie uwagę przechodzących obok ludzi. - Co on tam robi?!
- Nie mogłam przewidzieć, że spotkamy Blaise'a! - warknęła na mnie. Liam wysępił oczy stając obok mnie. Kiwnął głową na schody elektryczne, na których następnie stanęliśmy kierując się w dół do wyjścia. - Harry jest teraz niespokojny, odkąd wyszliśmy z klubu i chce byś tu był, więc pospiesz się.
- Właśnie wychodzimy z galerii, będziemy tam za maks pół godziny. Przekaż mu, żeby się nie martwił, bo jestem w drodze - rzuciłem i nie czekając na jej odpowiedź, rozłączyłem się.
- Blaise? Czy dobrze zrozumiałem i oni spotkali pieprzonego Blaise'a? - Liam szeptał do mnie rozgniewanym głosem, wtykając mi w dłoń jedną torbę. - Zadzwonię po taksówkę.
- Nawet mnie, kurwa nie denerwuj i nie rozmawiaj ze mną o tym, bo jestem na granicy szału - mruknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Wiesz, że on mu nie zrobi krzywdy - mówił pomimo moich gróźb z telefonem przyłożonym do ucha.
- Oczywiście, że nie, ale wyobraź sobie w jakim szoku musi być teraz Harry! - niemal zapłakałem. Liam przywołał taksówkę, która na nasze szczęście zjawiła się maksymalnie siedem minut później pod budynkiem. - Przysięgam, że zaraz chyba mnie jakaś kurwica weźmie... - wymamrotałem.
- Uspokój się, Louis, bo twoje nerwy na pewno nie pomogą Harry'emu na miejscu.
- Mój skarbek. Nie wyobrażasz sobie jaką on ma traumę po tamtej akcji - pokręciłem głową, opierając skroń na szybie. Położyłem torby pod nogi, starając się uspokoić. - Gdy już tam dojedziemy na spokojnie wejdę do tego klubu, a wtedy go zabiję. Roztrzaskam jego głowę, jaka Boga kocham. Nigdy nie dostało mu się ode mnie za to, co zrobił Harry'emu, to jest najwyższy czas.
- Nawet kurwa nie próbuj - warknął. - Nie wypuszcze cię z tego auta i sam pójdę po Harry'ego jeśli za moment się nie uspokoisz.
- Spróbuj postawić się w moje sytuacji - machnąłem ręką. - Gdyby on zrobił to Zaynowi. Co wtedy? Chciałbyś go zabić, nie mów że nie.
- Ale staraj się myśleć, kurwa o Harrym i o tym co on teraz czuje. Twój gniew i agresja wobec niego wszystko jeszcze bardziej pogorszy. - kontynuował.
Odchyliłem głowę, kładąc ją na oparciu. Przymknąłem powieki starając się uspokoić, bo to, o czym mówił Liam to prawda. Harry teraz będzie potrzebował przede wszystkim mojej czułości. Od początku byłem przeciwny pomysłowi z klubem. Nie mogli iść do kina, lub restauracji?
Oddychałem głęboko, licząc w głowie od pięćdziesięciu do zera. Kątem oka zauważyłem nikły uśmiech brata, co dodatkowo sprawiało, że moje nerwy powoli ustępowały uldze jaka wiązała się z tym, że zaraz miałem zobaczyć swojego chłopaka, za którym tęskniłem prawie cały dzień!
- Lepiej? - spytał ciemnooki poklepując moje ramię. Kiwnąłem krótko głową, rozglądając się. Było już prawie zupełnie ciemno, latarnie oświetlały ulice miasta, rzucając żółte promienie na ulicę. Była dobra pogoda, jak na kwietniowy wieczór. Albo to po prostu w moich żyłach płynęła tak gorąca krew, która grzała moje ciało. Przeklinałem Londyn, gdy kolejny raz stanęliśmy w korku. Choć nie był długi, i tak się denerwowałem.
- No ja pierdolę! - westchnąłem z poirytowaniem, za co kierowca zgromił mnie w lusterku wzrokiem, czym mu odpowiedziałem, jednakże moje spojrzenie musiało być dużo groźniejsze od jego, bo szybko odwrócił wzrok.
- Jesteśmy już blisko, luz - powiedział Liam, ściskając moje kolano. Założyłem ręce na piersiach, w końcu dostrzegając budynek klubu Silver. Nie dało się nie dostrzec dwóch sylwetek, opierających się o mur.
- Harry, Harry, Harry... - powtarzałem niemal maniakalnie, a gdy wreszcie taksówka zatrzymała się przy chodniku, błyskawicznie otworzyłem drzwi, praktycznie wyskakując na zewnątrz. Brunet obejmował się ramionami z zawieszoną z boku głową. Perrie mówiła coś do niego, machając swoją kopertówką. Uniosłem kącik swoich ust, patrząc na niego tęsknie, kiedy w końcu zwrócił głowę w moim kierunku. Szybko pokonał dzielący nas dystans, momentalnie wpadając w moje rozłożone ramiona, o mało mnie w ten sposób nie przewracając. Wczepiłem dłonie w jego wiotkie plecy, chwilę stojąc w bezruchu. Ożywił mnie lekki oddech na mojej szyi, sprawiający, że przywołując się do porządku zacząłem wykonywać lekkie pociągnięcia kciuków po jego skórze okalonej materiałem. - Już jestem - powiedziałem do niego, przenosząc dłonie pod pachy bruneta. - Bądź spokojny.
- Louis, proszę, wracajmy do domu... - słyszałem jak jego głos potwornie drżał mimo, iż znajdował się na dworze już od dłuższego czasu. - Nie chcę tu być.
- Wiem, Harry. Już jedziemy do domu - szepnąłem w jego ucho, nie wierząc, że moje kochanie tak się wystraszył przez ten czas, w którym oczywiście mnie nie było. - Nie pozwolę cię nigdy skrzywdzić, wiesz o tym?
- Przestraszyłem się, gdy on tam był.
- Nie myśl o tym, ok? - pocałowałem jego skroń, następnie mocno pryzciągając do swego boku, gdy zacząłem prowadzić go do auta. - Skup się na mnie. - Harry mruknął coś w odpowiedzi, owijając ramiona w okół mojej talii. Oparł na mnie swój ciężar, kiedy wszyscy siadaliśmy do samochodu. - Wniosę lepiej te torby do bagażnika - powiedziałem po chwili namysłu. - Nie pomieścimy się.
Chłoapk cały czas chodził za mną, kurczowo ściskając materiał mojej bluzy, co sprawiło, że poruszałem się z zawrotną szybkością, aby dla jego komfortu jak najszybciej już wsiąść do auta i pojechać do domu. Usiedliśmy wygodnie na tapicerce, zapinając pasy. Kiedy ruszyliśmy, patrzyłem na Harry'ego, starając się kojąco gładzić jego ramię. Wlepił we mnie smutne spojrzenie opierając czoło pod moją brodą.
- Uśmiechnij się, kotku - sam uniosłem kąciki ust do góry, głaszcząc skórę głowy nastolatka, równocześnie przeczesując gęste loki.
- Znowu spanikowałem - powiedział w moją koszulkę jakby był na siebie zły. Odchylił głowę znowu na mnie patrząc. Zupełne nie zwracaliśmy uwagi na to, gdzie i z kim jesteśmy. - Nie chcę się bać - szepnął, przecierając dłonią swoją twarz.
Cały czas głaskałem z czułością dolną część kręgosłupa chłopaka, drugą dłonią bawiąc się jego kędziorkami. - Nie możesz mieć wyrzutów sumienia czy broń Boże wstydzić się przez to co ci zrobił, Harry. - zmrużyłem oczy. - To on powinien się wstydzić.
Harry skrzywił swój nos, na co pogłaskałem zmarszczkę u nasady która tam powstała. Zaśmiałem się, w końcu osiągając mały sukces jakim był drobny uśmiech Harry'ego. Ścisnąłem delikatnie jego policzki zaraz obok ust dwoma palcami, kciukiem i palcem wskazującym. W ten sposób z jego ust wytworzył się mały dziubek. Gdy sam zrozumiał o co mi chodzi wydął bardziej swoje wargi. Ustawiłem usta w dziubek, cmokając go czule. To było bardzo delikatne i czułe, wiedziałem, że taka rzecz jest tym, co potrzebuje mój Harry.J
- Jak ci minął dzień? - spytał z pogodnym uśmiechem, odgarniając niesforny kosmyk ze swojego czoła. Wiedziałem, że chciał w ten sposób odwrócić swoją uwagę od wydarzeń wieczoru, dlatego od razu zacząłem mu opowiadać.
- Byłem z Liamem w galerii jak wiesz - szepnąłem. - Byliśmy na pizzy i w różnych sklepach. Mam nawet trochę rzeczy dla siebie. Znalazłem bardzo ładne okulary przeciwsłoneczne, ostatnio mówiłeś że chciałbyś takie mieć. Więc kupiłem je i trochę innych rzeczy.
- A kupiłeś jakieś porządne spodnie, które nie wyglądają jak te szmaty? - parsknął, szarpiąc od niehccenia materiał moich dresów.
- Dwie pary, powinieneś to docenić - potarłem swoim nosem jego czoło. - Jeszcze przed nami długa droga do domu, odpręż się.
- Co to za spodnie? Mów - pacnął mnie w klatkę piersiową.
- Aleś ty niecierpliwy - roześmiałem się. - Zobaczysz w domu. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Ale nie powiesz mi nawet marki? - zamrugał kilka razy łzawo, napierając dłonią na mój brzuch. Demonstracyjnie pokazałem, że udaję zamykanie mojej buzi na suwak i na koniec przekręcenia kluczyka, który "wyrzuciłem" za siebie. Chłopak prychnął i przewrócił oczami.
Pogłaskałem jego czoło, odgarniając na bok kilka rdzawych loków. Kiedy czułem, że coraz bardziej odpręża się w moich ramionach, trochę bardziej położyłem się na fotelu, by jemu również było wygodniej. Pozwoliłem Harry'emu przymknąć oczy i odpocząć.
*
- Kochanie, jesteś gotowy?! - zawołałem z korytarza, na którym stałem już przebrany w moje nowe spodnie. Od razu po powrotu do domu chciałem go czymś zająć.
- Daj mi założyć szlafrok! - zawołał po drugiej stronie drzwi do łazienki. Słyszałem ciche szmery, po których kluczyk w toalecie się przekręcił. Uśmiechnąłem się wyczekująco. Byłem naprawdę ciekaw czy taka wersja mnie my się spodoba. Miałem na sobie jedne z nowo nabytych spodni i przyległy do mojego ciała golf.
- Tadam! - uniosłem ramiona do góry i uśmiechnąłem tak szeroko, że praktycznie zamknąłem oczy, gdy Harry już pojawił się przede mną. Skrzywił on najpierw swoje brwi, trzymając dłonie na pasku szlafroka. Dopiero chwilę później zeskanował moją sylwetkę wzrokiem. Uśmieszek powoli formował się na jego ustach, aż w końcu całkowicie przysłonił je dłonią.
- Wyglądasz pięknie, Lou!
- Wiem! - zaśmiałem się, nagle porywając go w ramiona, sprawiając, że on zawtórował mi radośnie. - Ale tak szczerze to czuję jak mi kutas zmalał w tym...
- Wyglądasz bardzo męsko - odparł ciągnąc mnie do sypialni. Zamknął za sobą drzwi i obracał moim ciałem we wszystkie strony. - Koszula bardzo podkreśliła twoje mięśnie, ramiona i klatkę. Spodnie zaś wymodelowały pięknie twoje bioderka. Jest naprawdę ładnie, Louis.
- Jak ty to mówisz to jakoś bardziej ci wierzę niż Liamowi. - uśmiechnąłem się, całując z niedorzecznie wielkim uśmiechem jego czoło.
- Wyglądasz super i wydaje mi się, że te spodnie optycznie sprawiają, że jesteś wyższy - zaśmiał się, patrząc na mnie kordialnie. - Mój mężczyzna.
- Ok, teraz to już totalnie mi ego połechtałeś - mocno go do siebie przytuliłem i zacząłem obcałowywać dosłownie całą twarz nastolatka, wysłuchując z przyjemnością jego chichotów.
- Naprawdę teraz poczułem różnice wieku między nami - wyjawił z nikłymi dołeczkami w policzkach. - Bo ty jesteś taki gorący i męski, a ja jednak jestem... słodki, bo jestem młodziutki.
- Na pewno jeszcze mnie przerośniesz, a poza tym masz totalnie inną budowę jak ja, więc założę się, że w przeciągu pięciu lat zrobisz się jeszcze tak męski, że się posram - mruknąłem.
Harry na to porównanie zaśmiał się rozkosznie. - Położymy się już? Możemy iść spać, albo coś jeszcze porobić.
- Myślę, że powinniśmy się położyć. - odparłem, chwytając za wysoki kołnierz golfu. - Tobie należy się opoczynek.
- Tobie też. Liam jest bardzo męczący - zachichotał.
- Wiesz, że on naprawdę kupił Zaynowi kajdanki? - parsknąłem, zaświecając lampkę przy łóżku. Podszedłem do ściany, wyłączając światło i zacząłem się rozbierać. - Lepiej chodźmy spać zanim się rozkręcą tam na dole.
- Faktycznie - miał bardzo poważną minę, którą po chwili zastąpił uśmiech jakiego nie był w stanie powstrzymać. Nie ukrywałem tego jak wpatrywałem się w jego sylwetkę, gdy zdjął szlafrok.
Oboje rozebraliśmy się do bielizny. Ostatnio rzecz, którą pokochałem najbardziej w naszym związku to ten moment, gdy leżeliśmy razem poznając delikatność swoich ciał. Czułem coraz większą potrzebę posiadania blisko jego nagości. Wsunąłem się pod kołdrę, przesuwając na lewą stronę łóżka. Brunet jak zwykle zaczął wciskać się w mój tors, przy czym cuzłem jego oddech łaskoczacy moją szyję. Objąłem go prawym ramieniem, na chwilę przymykając powieki, kiedy już Harry znalazł sobie wygodną pozycję.
- Przyjemnie? - spytałem zupełnie retorycznie, spodziewając się tylko jednej odpowiedzi. Harry zamiauczał zupełnie jak kotek, kładąc dłoń pod moim mostkiem. Złapałem za jego gołe palce, pocierając knyknie. - Ze mną będziesz zawsze bezpieczny, wiesz to Hazza?
Brunet spojrzał na mnie z dołu, wpatrując w moje oczy swoimi ogromnymi, mrugając podczas tego kilkukrotnie.
- Obiecujesz?
- Oczywiście - zaznaczyłem mocno to słowo, jakby to była bardzo oczywista rzecz. Dla mnie była, miałem obowiązek chronić Harry'ego przed złem świata, ponieważ jest moim chłopakiem. - Kiedy ktoś cię w jakikolwiek sposób zrani musisz mi o tym mówić. Ale wtedy, kiedy będę przy tobie nawet nie ma na to szans
- Wierzę w to - pokiwał krótko głową. - I obiecuję, że ja sam również będę wobec ciebie szczery, kiedy będę czuł się w jakikolwiek sposób pokrzywdzony...
- Wymagam tego od ciebie - uśmiechnąłem się, na chwilę poważniejąc. - Dużo dzisiaj o tobie myślałem. W poważny sposób.
- Miałeś na to czas? - parsknął, lecz pod wpływem mojego spojrzenia, również zmienił wyraz twarzy na poważniejszy. - W takim razie co wymyśliłeś w trakcie tego?
- Pomyślałem, że musimy być ze sobą szczerzy i lojalni - oczyściłem gardło przełknięciem śliny. - Jesteś moją małą gwiazdką o którą muszę dbać, bo jesteś bardzo delikatny poza plastikową maską pewniaka, którą na siebie zakładasz. I nie znasz całej mojej historii, wiem, że chciałbyś ją poznać. Musisz tylko dać mi trochę czasu, bym wiedział jak ci to wszystko opowiedzieć.
- Nie musisz mówić mi nic ze swej trudniejszej przeszłości teraz, jutro, ani nawet za miesiąc jeśli to dla ciebie za wcześnie - zapewnił Harry. - Poczekam, Lou.
- Jesteś cudowny i zasługujesz na moją szczerość - pogłaskałem go po skroni. - Przez to, że ktoś mnie bardzo zranił ciężko mi jest czasem być otwartym.
- Rozumiem to, naprawdę - cały czas mnie przekonywał, obrysowując na moim torsie niewidzialne, wymyślone przez siebie wzorki.
- Dziękuję - złapałem jego dłoń, przykładając do swojego ciepłego policzka. - Śpimy? - spytałem dosyć sennie.
- Śpimy - odparł. Uśmiechnął się, kiedy pocałowałem wierzch jego dłoni, a następnie zgasiłem światło. On przekręcił się tak, by być do mnie tyłem i wtedy ja objąłem go, przyciągając do mojej klatki piersiowej.
Jako, iż następny rozdział pojawi się dopiero w piątek, już z tego miejsca chcę życzyć Wam szczęśliwego nowego roku pełnym małych i dużych sukcesów ❤️
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top