#15
Będzie mi przykro jak nie będzie komentarzy, bo (być może, ja tam nie wiem) coś się dzisiaj zmieni w relacji Larry'ego...
Louis' POV
- Stary, wstaw...! - wykrzyczał Liam o poranku, jednakże urwał, kiedy ja gwałtownie się podniosłem, mierząc do niego odruchowo z broni, którą wyjąłem spod poduszki.
- Ręce do góry, gacie w dół! - wykrzyczałem z grobową miną, z palcem ulokowanym na spuście. - No dalej, pokaż swojego małego siusiaka.
- Opuść tą broń, chory pojebie! - odpowiedział mi poirytowany.
- Zamknijcie kurwa mordy oboje! - nagle z poduszki podniosła się lokata głowa Harry'ego.
- O kurwa! Harry, znowu tu śpisz? - Liam wydał z siebie znużony, przeciągnięty dźwięk.
- Masz z tym problem? - spytał chłopak, przecierając swoje powieki obiema dłońmi. - Łóżko Louisa jak i sam Louis jest wygodniejsze niż moje.
Uśmiechnąłem się mimowolnie na jego zachrypnięty, słodki głos jakim mówił o poranku. Od czasu incydentu z wywaleniem korków, Harry spał ze mną trzy razy. Zawsze argumentowaliśmy to w ten sam sposób, bowiem rozmawialiśmy w moim łóżku do późnego wieczora, a później już nie było sensu, by brunet szedł do siebie.
- Weźcie sie od razu sobie oświadczcie, bo już jesteście praktycznie jak para - prychnął Liam. - Tylko po prostu się nie pieprzycie.
- Związek nie polega na wzajemnej wymianie płynów, chyba że twój - przewróciłem na niego oczami. Nie spałem już dobre dwadzieścia minut i bawiłem się włosami Harry'ego, który obudził się dopiero teraz.
- Dobra, dobra - Liam sapnął. - Przypominam ci tylko, że mamy zawieść dzieciaki do szkoły, a sami jedziemy na strzelnicę.
- Ale ja jeszcze muszę spać... - wymamrotał sennie Harry.
- Było się położyć wczesniej, młody. - Payne potargał jego włosy.
- Nie dotykaj - trzepnąłem go w dłoń. - Włosy Harry'ego są świętością i nie możesz pchać w nie swoje brudne łapska.
- Głowa mnie boli, chyba powinienem zostać... - wymamrotał nastolatek.
- O nie! - zawołałem. - Nie będzie symulowania na mojej zmianie.
- Ale co jak mi się tak nie spodoba? Albo ludzie będą wiedzieli o moich rodzicach? Przecież oni mówili w radiu, że zostałem porwany! - lamentował, wkładając twarz w poduszkę.
- Najwyżej powiesz im prawdę lub coś wymyślisz, wybór należy do ciebie. - wzruszyłem ramionami. - Dasz sobie radę, Harold.
- A jak mnie nie polubią?
- Uh, pogadaj z Louisem - rzucił Liam. - Idę po twój mundurek, który wczoraj odebrałem.
- Przestań o tym myśleć, Harry. - poradził mi Liam. - Bo jeśli będziesz nastawiał się na najgorsze, będziesz miał gorszy humor niż to konieczne.
Kiedy szatyn opuścił pomieszczenie, przekręciłem się na brzuch, podpierając na łokciach. - Nie możesz bać się, Harry, ale nie możesz również próbować się wybić ponad nimi. Bądź sobą, bądź miły i nie bój się odezwać, ale na początku rób to wtedy, gdy to koniecznie. A jeśli ktoś ci dokuczy to mi powiedz, a będzie miał doczynienia ze mną
- Louis...
- Przekaż, że twój kumpel jest dilerem i posługuje się bronią - puścilem mu zawadiackie oczko.
- Pomyślą, że jestem szalony! - zaśmiał się, kładąc dłoń na moim torsie. - Nikt normalny nie chwali się takimi znajomościami.
- Dlatego musisz zobaczyć co będą i czy ktoś będzie wobec ciebie złośliwy. - pogładziłem jego ramię. - Ubieraj się.
- Muszę wciąż szybki prysznic - zerwał się z łóżka, poprawiając swoje dresy. Pokręciłem głową, samemu wstając i postanowiłem się ubrać. Kiedy to uczyniłem, zauważyłem Liama.
- Przekaż mu to, ja nie wejdę do kibla jeśli on tam jest pod prysznicem - rzucił w moje ramiona czarne spodnie, białą koszulę i krawat w kratkę.
- Ja też tam nie wejdę, czy ty ocipiałeś? - spojrzałem na niego jak na idiotę. Liam ponownie spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Nie mów, że jeszcze nie widziałeś go nago. Śpicie ze sobą bez koszulek i w ogóle - zaśmiał się cierpko i cynicznie.
- Oczywiscie, że nie widzialem go nago - pomyslałem o tym, że ten raz, kiedy pomagałem mu dojść do siebie po ataku Blaise'a się nie liczy. - Nie jesteśmy kurwa parą.
- Niedługo zacznie do ciebie mówić "tatusiu", zobaczysz - uśmiechnął się półgębkiem, klepiąc moje policzki.
- Mówię serio, Li, przystopujcie z tymi komentarzami - zmrużyłem oczy. - Są obrzydliwe i nie na miejscu.
- Czyli nie masz fetyszu daddykinka?
- Nie? I nie śpię z Harrym w tym sensie, o jakim ty myślisz - mówiłem dosadnie, by mnie zrozumiał i zapukałem w drzwi. - Harold, mogę wejść? Chcę ci zostawić ubrania na toalecie!
- Połóż je na łóżku! - odkrzyknął i jestem w pewny, że w jego glosie slyszalem zdenerwowanie.
- Sam widzisz - zmrużyłem oczy na brata.
- No bo ja już chcę żebyście byli razem! - jęknął, idąc za mną jak pies u nogi. - Ty tego potrzebujesz Lou. I on też.
- Nie potrzebuję nikogo do szcześcia. - prychnąłem.
- Mylisz się.
- Jestem samowystraczalny, Liam i to nie jest tak, że potrzebuję związku.
- Potrzebujesz. A Harry potrzebuje ciebie - uśmiechnięta się lekko. Wyjąłem swój lakier do włosów z szafki. - Nie chcę was pospieszać, tylko cię uświadamiam.
- Przecież to jest jeszcze dziecko. - starałem się nie okazywac tego jak krępowala mnie ta rozmowa. - On ma inne priorytety ode mnie i musi się najpierw pobawić.
- Skąd możesz to widzieć? - fuknął na mnie. - I jak możesz tak w ogóle mówić po tym, jak go całowałeś i pozwalasz mu ze sobą spać? Teraz już mnie totalnie wkurwiłeś, bo nie widzisz tego jaką nadzieję mu robisz? On jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek.
- Sam wyznaczyl między nami granicŕ i kiedy się pocałowaliśmy, następnego dnia unikał praktycznie ze mną rozmów. - mruknąłem w odpowoedzi. - Ale co tam, jebac moje uczucia.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - pokręcił głową. - Może on po prostu nie wie jak na się przy tobie zachowywać? Jesteś jego pierwszym zadurzeniem, Lou. Dziwisz mu się?
- Gadałeś z nim kurwa, że wiesz czy jest zauroczony czy nie? - parsknąłem, nie chcąc za wszelką cenę pokazac mu, iż doskonale widzę jak Harry wodzi za mną oczami, a ja nie potrafię pozbierac swoich pieprzonych myśli.
- To po prostu widać, Louis. A jeśli mi nie wierzysz to pogadaj z Crystal. Z nią Harry jest najbliżej i mówi jej o dosłownie wszystkich swoich uczuciach - jego ramiona opadły. - Ja po prostu nie chce cię cały czas widzieć samotnego i zranionego. A z nim jesteś szczęśliwy. Uśmiechasz się więcej i jesteś wesoły. I nie demolujesz domu każdego dnia.
- Tak było tylko kiedy Blaise był w domu! - odparłem bojowym tonem.
- A przypomnieć ci dzieki komu się go w końcu pozbyłeś?
- Nie używaj krzywdy jakiej wyrządził Harry'emu jako argument - zamknąłem puszkę spraju i odstawiłem na szafkę. - O co ci chodzi, Liam? Czemu nagle chcesz mnie zeswatać?
- Bo zależy mi na tym, byś byl szczęśliwy, idioto. - uderzył mnie dksyć mocno z pieści w biceps na co syknąłem. - Czemu po prostu nie zrobisz nic w tym dobrym kierunku?
- Bo nie wierzę w miłość! - wzruszyłem ramionami. - To jest bullshit, jedna ze stron zawsze i tak kończy jak gówno.
- Jeśli nie wierzysz w miłość w takim razie przestań przejmowac się swoimi siostrami i braćmi. - warknął Liam. - Bo w koncu to nie jest prawdziwe...
- Wiesz, że nie mówię o takiej miłości, Liam - spojrzałem na niego spod byka.
- Mhm, więc przykładowo moja i Zayna miłość też nie istnieje. Tak o tym myślisz? To w takim razie czym jest mój związek?
- Boże, Payno... - zacząlem z westchnieciem, samemu gubiac się już we własnych myślach.
- Kurwa, nie. - zacisnął zeby. - Skoncz.
Zassałem swoje policzki, przegryzając je. Patrzyłem w sarnie oczy, próbując dojść do jakiegoś wniosku. Skoro miłość nie istnieje, to czym są wszyscy zakochani ludzie na świecie?
- Ogarnij te swoją tłustą dupę i pusty łeb, Tomlinson. - polożył dłoń na moim ramieniu. - Myśl o sobie i dąż do bycia szczęśliwym.
- Hej, idziecie? Wołają was na śniadanie!
Spojrzałem za ramię brata, dostrzegając tam Harry'ego i Nialla. Byli ubrani dosłownie tak samo i oboje szczerzyli się niesamowicie mocno.
- Wyglądamy jak bracia, nie? - blondyn zarechotał. - Chodźcie, idziemy jeść.
Westchnąłem, patrząc na Harry'ego, który zmarszczył swoje brwi, jakby zauważył, że coś może być nie tak. Posłałem mu pocieszający uśmiech, przyglądając się temu jak jego buzię rozjaśnił uśmiech.
*
Wyprostowane ramiona, przymruzone oczy, rozsunięte nogi... Cel, pal i trzask!
Po naciśnięciu spustu odrzuciło mnie lekko do tyłu, a przez słuchawki przedarł się krzyk Liama, gdy z satysfakcja ujrzalem, że trafilem prawie w sam środek.
Zdjąłem słuchawki patrząc na tekturową, przebitą tarcze. Zawiesiłem je na szyi, przegryzając dolną wargę.
- Dobrze ci dzisiaj idzie - skomentował mój brat, kiedy wkładałem do maszyny kolejne pociski. - Czym to jest spowodowane,m
- Mam w sobie dzisiaj wyjatkowo dużo energii. - spojrzalem na niego z dołu i wręczylem broń oraz słuchawki.
- Cieszy mnie to, przygotuj się na spotkanie z Archim.
Obserwowałem jak Liam przyjmuje prawidłową pozycję, rozsuwając kolana
- To dzisiaj? - zdziwilem się, kiedy Liam pokiwał głową, tuż przed tym jak strzelił. - Wziąłeś towar?
- Zawsze. - uśmiechnął się półgębkiem.
- Jesteś głupi - powiedziałem, ale nie mógł mnie usłyszeć. Skrzelił trzy razy wykorzystując wszystkie pociski.
- Poćwiczymy jeszcze na czymś innym i jedźmy do naszego kumpla - Liam zdjął słuchawki, pochodzących do innych broni zawieszonych na ścianie.
- A gdzie masz Malika?
- Zaynie jest przeziębiony. - zmarszczyl brwi. - Ledwo wstał dzisiaj z łóżka by pójść do toalety i był blady jak ściana.
- Może jest w ciąży - parsknąłem śmiechem.
Liam spojrzał na mnie jak na debila.
- W sumie szkoda, że faceci nie mogą być w ciąży - westchnął.
- Wasze dziecko byłoby takie brzydkie... - powiedzialem dla żartów, szybko robiac unik przed ciosem Liama.
- Chciałbym mieć córeczkę, która miałaby oczy Zayna i jego długie rzęsy, o mój Boże - uśmiechnął się szeroko patrząc przed siebie z rozmarzeniem.
- Albo chłopczyk. Taki mały brunecik! - zaśmiał się, wkładając naboje do większej broni. - Na pewno za jakiś trzy do pięciu lat zdecydujemy się na adopcję
- Możecie wziąć surogatkę - powiedziałem.
- Co ty, gadałem już o tym z Zaynem i on w życiu się nie zgodzi.
- Dlaczego? - Bo w pewnym sensie to dziecko byłoby córką tamtej kobiety - mówił. - I ani Zayn ani ja nie chcieliśmy nikogo zapładniać. A tyle bobasów, lub większych dzieci czeka na dom...
- Masz rację, cholera. - przyznałem. - Tak wiele dzieci nie ma rodziców, lub oni wyrzekli się ich i zasługują na miłość...
- Ekhem, mówisz o Haroldzie? Sorry, stary. Nie mogę go zaadoptować - Liam zaśmiał się głośno, wręczając mi dłoń, gdy poprawiłem swoje rękawiczki.
Momentalnie speszyłem się przez śmiech szatyna, kladąc dłoń na policzku, aby nie dostrzegł moich rumieńców.
- Mówiłem o dzieciach, nie o Harrym - Jesteś w nim zakochany, stary. Musisz tylko przetworzyć wszystkie swoje myśli, by na to wpaść.
- Nie jestem - skłamałem. Teraz byłem całkowicie pewny, że oszukiwałem sam siebie.
- Strzelamy po cztery razy i zbierajmy tyłki - założył na mój nos gogle. Ustawiłem się na wyrysowanym na podłodze krzyżyku, skupiając na celu.
Pół godziny później powoli dojeżdżaliśmy na plac, na którym mieliśmy spotkać się z naszym znajomym. Trzymałem na kolanach skrzynkę z kokainą, rozglądając się w okół.
- Mam odruch napisania do Harry'ego i zapytania jak się czuję - powiedziałem bratu zmartwiony.
- Skoro tak długo sam nie pisze, znaczy, że jest ok.
- Teraz już nie ma sensu, bym zawracał mu głowę. Za mniej niż godzinę się zobaczymy - westchnąłem, patrząc w szybę. Zjechaliśmy na opuszczony parking podziemny w dół. Tam czekała na nas postać Archiego. Jak się okazało, ciemny blondyn czekał już na nas w najlepsze, kończąc właśnie wypalać swojego papierosa albo skręta marihuanny. Widząc nas, wyciągnął rękę do góry i pomachał.
Skinąłem głową, przyjmując chytry wyraz twarzy. Uśmiechałem się półgębkiem. Kiedy Liam zatrzymał samochód, robiąc lekki wślizg. Złapałem się pasa, klepiąc Liama po udzie, kiedy silnik samochodu zgasł.
- Witaj, kutasie! - zawołałem wesoło po wyjściu z auta na co on odpowiedział mi z równie wielkim entuzjazmem.
- Siemka, cioty!
- Jak tam na dzielni? - Liam podszedł do naszego kumpla, zbijając sobie z nim piątki. - Musi być nieźle, patrząc na to ile koki sobie zażyczyłeś.
- To nie jest tylko dla mnie - odpowiedział, machajac na nas ręką. - Pół towaru powędruje dla mojej dziewczyny.
- Masz dziewczynę? - nie kryłem szoku. - Od kiedy?
- Od dwóch miesięcy - powiedział, sięgając po swą nerkę przewieszoną przez miednicę. - Jest piękną, ognistowłosą laską.
- Ona też lubi wciagnąć sobie czasem kreskę? - uniosłem brew, zwłaszcza kiedy skinął lekko głową. - Trafił swój na swego.
- Wczoraj wciągałem ostatnie gramy z jej piersi. To było najlepsze doświadczenie w moim życiu oprócz zlizywania ekstazy z jej tyłka - zarechotał głośno, wciskając w moje dłonie banknoty. - Przeliczone.
- Boże, jesteś obrzydliwy - powiedziałem, posyłając jednoznaczne spojrzenie bratu. Nawet jeśli sprzedawaliśmy narkotyki, nigdy żadnego z nich nie próbowaliśmym
- Jakbyś spróbował to zmieniłbyś zdanie - poklepał moje ramię, gdy chowałem pieniądze do głębokiej kieszeni spodni. - Kiedy w końcu do mnie kogoś przyprowadzisz, pedale, co?!
- Nie wiem, nieprędko - pokazałem mu język.
- Oh, daj spokój mojemu braciszkowi. - powiedział Liam, obecjmując mnie. - Zakochał się chłopak.
Archie od razu jakby ożywił się, patrząc na mnie olbrzymi oczami. Zaciągnął się ostatni raz papierosem, rzucając go na chodnik i przydeptał niedopałek stopą. - Znalazłeś jakąś męską cnotę?
Skrzywiłem się i zacisnąłem dłonie w pięści na to określenie. Liam od razu to zauważył, bo poklepał dół moich pleców.
- Nie jesteśmy nawet razem.
- A szkoda - Archie wzruszył ramionami. - Musicie kiedyś przyjść na jedną z naszych imprez. Ostatni raz razem imprezowaliśmy chyba na studiach.
- Dawno i nieprawda. - mruknąłem z uśmieszkiem. Liam wsadził saszetkę z koakiną do kieszeni młodego mężczyzny.
- Musimy już jechać - powiedział wymijająco. - Kiedyś się jeszcze na pewno zdzwonimy.
- Dzięki za towar, chłopaki - uścisnął jeszcze raz nasze dłonie nim również się pożegnaliśmy i rozeszliśmy każde w swoją stronę.
- Jednocześnie kocham tego gościa, ale równie mocno nienawidzę jego zjebania - skomentowałem po tym, kiedy kierowaliśmy się w stronę szkoły Harry'ego. - Wiesz, niektórym udało się dojrzeć, a innym nie. On wciąż zachowuje się jak gówniarz. Te teksty o jego lasce były obrzydliwe - aż wzdrygnąłem się na wspomnienie słów Archiego.
- On ma kompletnie inny pogląd na świat - Liam westchnął. - To potrwa jeszcze tydzień i znajdzie sobie nową dziewczynę, którą będzie darł za włosy.
- W sumie to ona też nie może tryskać zbytnio wielką inteligencją będąc z nim, także... - wzruszyłem ramionami. - Jedziemy od razu po gówniaków, co nie?
- Tak, tak. Na szczęście ich plan lekcji przypadł tak, że w większość dni kończą o tej samej godzinie - mówił spokojnie, włączając radio. - Będą mogli wracać razem do domu.
- Harry i Niall w ogóle się nie odzywali - zacisnąłem wargi.
- Jak dla mnie to bardzo dobry znak - odparł Payne.
- Ale wolałbym, by Harold poinformował mnie czy jest dobrze - ciągnąłem. - Bo może właśnie teraz potrzebuje naszej pomocy, pomyślałeś o tym?
- Ma tam Nialla, nie jest sam - Liam przewrócił oczami. - Zaczynasz popadać w przewrażliwienie.
- A co jeśli ktoś sprawił mu przykrość? - kontynuowałem. - Przecież wiesz jak łatwo jest doprowadzić go do płaczu.
- Ja pierdolę - Liam uchwycił mocniej kierownicę. - I ty uważasz, że tobie na nim nie zależy? Zachowujesz się zupełnie tak jak ja w stosunku do Zayna na początku naszej znajomości. Tylko że my szybko poszliśmy do łóżka.
- Zamiast przestać przyciskać mnie do ściany, łaskawie poradź mi co mam robić - westchnąłem, chowając twarz w dłoniach.
- Ale o co ci tak naprawdę chodzi? - spytał znużony. - Przecież upierasz się, że nic między wami nie będzie, bo go nie potrzebujesz, a dodatkowo jest dla ciebie za młody.
Kiedy Liam wypowiedział te słowa zacząłem się poważnie nad czymś zastanawiać. Czy ja serio jestem takim dupkiem?
- Nie wiem co mam robić, kurwa, spróbuj zrozumieć! - byłem gotów rwać sobie włosy z głowy. - Powiedz co mam robić.
- Co ja mam ci powiedzieć?! - machnął ręką. - Musisz się trochę otworzyć na uczucia. Pokaż mu, że możesz mu dać coś więcej jeśli chcesz to zrobić.
- Dzisiaj?
- A chcesz czekać i sprawiać, że młody będzie dłużej niepewny? - uniósł brew. - Dobrze wiesz, że on cierpi.
- Więc jak mam mu pokazać, że również mi na nim zależy?
- Louis, przecież byłeś już w związkach. Mam ci tłumaczyć wszystko krok po kroku?
- Ostatni raz było to dla mnie coś poważnego w liceum, Li, wyobraź sobie, że zmieniło się od tego czasu całkiem sporo.
- Tym bardziej powienieneś spróbować nowych rzeczy z Harrym - uśmiechnął się lekko. - Masz okazję się teraz wykazać. Dojeżdżamy na miejsce, spójrz. Komplementuj go, adoruj i pozwalaj sobie na drobne gesty cielesne. On to pokocha.
- Tak przy wszystkich? - odpiąłem pas.
- Nie mów, że nie kręci cię wizja bycia obserwowanym z nim przez innych
- Ale on będzie się zawstydzał
- Nie bądź nachalny, traktuj go z subtelnością - zaznaczył. - Jego zawstydzanie się jeszcze bardziej was obu nakręci.
Nie odezwałem się już, kiedy Liam zaparkował przy ogromnej bramie szkolnej. Widziałem Harry'ego, który siedział na jednej z ławek przed budynkiem w towarzystwie Nialla i jeszcze jakiegoś chłopaka.
- Co to za, kurwa przydupas? - warknąłem, widząc jak niesamowicie blisko był bruneta i praktycznie go obejmował z ręką spoczywającą na oparciu. Poczułem nachalne ukłucie w klatce piersiowej.
- Prawdopodobnie któryś z nowych kolegów - Liam był totalnie rozbawiony moją reakcją. - Louis, on teraz będzie się otaczał wielką ilością nowych znajomych: w tym koleżanek i kolegów.
- Niall też jest jego kolegą i jakoś nie przystawia się do niego - praktycznie wysyczałem, następnie kierując swoje szybkie kroki w stronę trójki nastolatków.
- Louis!
Odwróciłem się tylko w stronę Liama z pytającym spojrzeniem, wcale nie zwalniając. Chłopcy zauważyli mnie, kiedy pojawiłem się przy nich, czując na dobre dodatkowe spojrzenia ludzi w okół. Uśmiechnąłem sie i wyprostowałem dumnie, gdy na mój widok kilka nastoletnich dziewczyn zaczęło coś między sobą szeptać z podnieceniem. Widzialem także, że wiele ludzi zaczęło zerkać na Harry'ego, bo nie przerywałem naszego kontaktu wzrokoego.
- Cześć skarbie! - uśmiechnąłem się, wyciągając do niego swoje dłonie. Harry rozchylił usta, wyglądając naprawdę śmiesznie. Usłyszałem też ciche i skromne "o, kurwa", które padło z ust Nialla. - Widzę, że pierwszy dzień był dobry - mruknąłem, gdy Harry podciągnął się do góry przy pomocy moich dłoni.
- L-Lou, co ty... - zaczął, jednak przerwałem mu całusem w czoło.
- Ładnie wyglądasz... - mówiąc to, spojrzałem z wyższością na szczupłego bruneta.
- To moje dzieci, tak szybko rosną - zmarszczyłem brwi na to, jak Niall ocierał niewidzialną łzę ze swojego policzka, patrząc na kolegę. - Jestem dumny z ciebie, Louis.
- Harold, nie przedstawisz mi kolegi? - udałem oburzenie i mocno przyciągnąłem nastolatka do swego boku
- To jest Tyler i chodzimy razem do klasy - spojrzał na mnie znów z niepewnością w zielonych oczkach.
- Miło poznać! - nawet nie próbowalem zanadto udawac swej życzliwości, gdy bardzo mocno ścisnąłem palca lekko wystraszonego chlopaka. - Louis.
- Tyler, Harry o tobie nie wspominał - uśmiechnął się życzliwie. W jego głosie usłyszałem dziwny akcent.
- Pewnie obraził się przez to jak dość gwałtownie go dzisiaj obudziłem - przyznałem, wzdychając.- Wiesz, zazwyczaj budzę go bawiąc sie jego włosami lub on robi to sam, leżąc na mnie.
- Możemy już iść do samochodu? - Harry dźgnął mnie w bok. - Wybacz Tyler, nie sądziłem, że Louis potrafi być aż tak zazdrosny - prychnął. - Dziewczyna Tylera nas obserwuje - mruknął do mnie.
Wydałem ze swojego gardła odgłos, którzy przypominal jęk połączony z odgłosem krztuszenia się, a dodatkową wisienką na torscie okazał się wybuch śmiechu Liama oraz Nialla.
- Super teatrzyk, Lou - Harry wywrócił oczami, ciągnąc mnie mocno do samochodu. Zmarszczyłem brwi, wciąż nie do końca wiedząc co zrobiłem nie tak.
- Kurwa, wiedziałem, że ten typ okaże się albo totalnie niezainteresowany, albo w ogóle hetero, wiedziałem! - wykrzyczał roześmiany Liam.
- Niezły impuls, Tommo - Niall nie obszedł się bez żadnego komentarza niemal płacząc ze śmiechu. - Tyler to jeden z najbardziej heteroseksualnych facetów w szkole. Jest w długoletnim związku!
- W takim razie niech trzyma łapska przy sobie! - warknąłem niesamowicie zażenowany tą sytuacją.
- Jesteś nawet trochę zabawny, gdy się złościsz i jesteś zazdrosny, choć trochę mnie zirytowałeś - Harry potarł kciukiem mój policzek, ściskając szczękę. - Przynajmniej mam z głowy coming out w nowej szkole
- Nie bylem wcale zazdrosny - zmarszczylem brwi, irytując się jeszcze bardziej, gdy cała trojka wybuchła ponownie śmiechem. - Po prostu nie podobało się w jaki sposób się na ciebie gapił i jak blisko był!
- Byłeś bardzo zazdrosny, nie sądziłem, że to możliwe, bo on nawet na mnie nie dotknął - zaśmiał się, mocno trzymając moją dłoń. Dotarliśmy do auta. Niall szybko do niego szedł, a Liam stanął po stronie kierowcy odpalając papierosa. - Dlaczego to zrobiłeś, skoro uważasz, że to nie była zazdrość? - oparł się plecami o samochód.
- Bo nie chcę byś był w pobliżu kogoś kto niezbyt mi się podoba - powiedziałem dość chłodnym tonem, lecz po zobaczeniu surowego spojrzenia swego brata, odchrząknąlem. - No dobra... pogadamy?
- Myślę, że właśnie to robimy - zmarszczył brwi, mimo tego się uśmiechając. Założył ramiona na piersi, pocierając swoje zakryte flanelowym materiałem łokcie.
- Mam na myśli... - ponownie zerknąłem w stronę ciekawskich spojrzeń Liama i Nialla. - Na osobności.
Harry zamrugał podejrzliwie, zasysając jeden ze swoich policzków. - Więc - odchrząknął. - myślę, że możemy odejść kawałek stąd.
Pokiwałem głowa, nerwowo przeskkaujac z nogi na nogę nim odeszliśmy bardziej w kierunku huśtawki słysząc za sobą piski reszty towarzyszy.
- Na pewno dobrze się czujesz? - spytał mnie z lekka cierpkim głosem, kiedy, kiedy weszliśmy na teren placu zabaw dla młodszych dzieciaków, które uczyły się w tym samym budynku.
- Po prostu chcę wyjasnić ci kilka spraw... - przygryzłem wnętrze policzka, majac wrażenie, iż lada chwila zemdleję ze stresu i niepewności. - Postawić sprawę jasno co do naszej relacji i moich uczuć względme ciebie.
- Oh, um... - Harry usiadł na huśtawce stabilnie w miarę możliwości. Spojrzał gdzieś w bok, łapiąc się łańcucha. - Możesz w takim razie... mówić.
Zaśmiałem się krótko, zapewne zbijając tym chłopaka z tropu. - Jest tylko jeden problem, nie mam kurwa pojęcia jak dokładnie określić to co leży mi na wątrobie, bo jestem popierdolony i umiem okazywać uczucia, ale nie potrafię o nich mówić...
- Nie jesteś popierdolony - zachichotał, spoglądając na mnie z dołu. Słońce oślepiało jedną stronę jego twarzy przez co przymrużył prawe oko. - Po prostu nie stresuj mnie i nie zabijaj.
- Wolisz, żebym walił prosto z mostu, czy...
- Chyba w twoim przypadku innwgo wyjścia nie ma - cały czas śmiał się słodko, co kompletnie już rozczulało mnie w środku.
- Dobra - pokręciłem dłonią, rozluźniając mięśnie. Harry zrobił zeza, kiedy opuszkiem palca podrapałem go po nosku. Miał taką symetryczną buźkę i rzeczywiście powinienem go komplementować częściej by wiedział o swoim pięknie.
- Przez chwilę dobrze ci szło, ale się zaciąłeś.
W odpowiedzi, postanawiając chociaż na chwilę zamknąć mu te boskie usta, nachyliłem sie nad nim i położyłem dłonie na jego kolanach. Uśmiechnąlem się obserwując to jak blisko siebie byliśmy.
- Nie mogę przestać myśleć o naszym pocałunku i marzyć o kolejnym.
- Okłamałeś mnie, hej - dźgnął mnie palcem w brodę. - Mówiłeś, że nie jesteś typem romantyka. A to było całkiem urocze!
- To nie jest urocze, to jest straszne - odparłem z lekko przygryzioną dolną wargą. - Czuję się z tym jak jakiś gówniarz.
- Nie tylko młodzi ludzie mają prawo do takich rzeczy, wiesz o tym, racja? - spytał. Jego głos był bardzo delikatny, to mnie utwierdziło w tym, jaką metamorfozę przeszedł Harry, kiedy znalazł się tutaj - z nami. - Powinieneś wiedzieć.
- Liam twierdzi, że ja tobie także nie jestem obojętny i nie nienawidzisz mnie już aż tak, więc... co z robimy z tym fantem? - spytałem, głaszcząc uda chłopaka przez materiał jego spodni od mundurku.
- Nie stawiaj mnie w takiej stresującej sytuacji, dupku - oburzył się. - Ja nigdy nie byłem z nikim blisko tak jak z tobą. Nie wiem co powinniśmy zrobić, ale chcę to zatrzymać.
- Nie obiecuję ci, że będę jakimś jebanym rycerzem, czy materiałem na kogoś idealnego do przedstawienia rodzicom, jak już się o tym przekonaliśmy i... pewnie nie będę ci przynosił często kwiatów, ale mam nadzieję, że ja jako ja ci starczę w zupełności - wymamrotałem.
- Poznanie z rodzicami mamy za sobą - Harry skrzywił się, ale uśmiechnął się szeroko, cicho się śmiejąc. - A co do rycerza mam wrażenie, że czasem się tak zachowujesz. Bronisz mnie i wiem, że niezależnie od sytuacji postawisz się w mej obronie.
- Oj już nie pierdol i gadaj czy chcesz spróbowac być ze mną czy nie - machnąłem niby od niechcenia ręką, jednak moje serce biło tak jakbym właśnie biegł w maratonie.
- A jak myślisz? - westchnął ciężko, wywracając oczami. Jego oddech owiał moje usta, co sprawiło, że miałem ochotę je oblizać i tak też zrobiłem. - Naprawdę potrzebujesz tego ceremonialnego "tak", by zrozumieć?
- Mhm - pokiwałem głową jak małe dziecko, co sprawiło, że brunet zaśmiał się, następnie mówiąc pewnie.
- Tak!
- Boże... - dopiero teraz, kiedy wypuściłem powietrze ze swoich ust, zauważyłem że je wciągałem. - Więc teraz powinniśmy jakoś przypieczętować nasz nowy początek?
- Nie zasłużyłeś sobie - pokręcił głową, kładąc dłoń na mojej szczęce. - Wystraszyłeś moich nowych znajomych.
- Wiesz gdzie to mam? - rzuciłem, obejmując jego policzki dłońmi i nachyliłem się do pocałunku, jednakże on obrócił szybko głowę przez co moje wargi zetknęły się z policzkiem nastolatka.
- Musisz zasłużyć - powiedział, odchylając głowę. Nie wiedziałem, że moje serce może zagłuszać nawet moje własne myśli. Oparł o siebie nasze czoła, obejmując moją szyję. - To wracamy do domu?
- Pewnie o ile żaden przydupas nie idzie z nami - wyszczerzyłem się, otrzymując od niego lekkie uderzenie z pięści w ramię.
- Musisz się trochę opanować - zmrużył na mnie oczy.
- Wiem, wiem. Postaram się. Harry posłał mi uśmiech, nachylając, by mnie przytulić. Przegryzłem dolną wargę, łapiąc jego plecy i położyłem swoją brodę na jego ramieniu, pocierając kciukami łopatki.
- Nie podoba mi się, że jesteś wyższy. - mruknąłem, wciskając nos w szyję chłopaka, gdzie poczułem gęsią skórkę.
- Przepraszam, że nie urosłeś - szepnął z udawaną skruchą. - Ej, jesteś dzisiaj zbyt pewny siebie - klepnąłem go w krzyż. - Mam dobry dzień!
- A więc w szkole było dobrze? - zagadnąłem odsuwając się na długość moich ramion. - Chcę wiedzieć wszystko!
- Wydaję mi się, że ludzie mnie polubili. Kilka osób powiedziało mi to wprost. Nauczyciele są mili i wszyscy wydają się bardzo tolerancyjni - uśmiechnął się lekko.
- No to cudownie! - zawołałem ze szczerą radością, chwytając go za rękę. - A jak lekcje? Nadążasz?
- Muszę nauczyć się kilku rzeczy na kartkówkę z angielskiego. Pani powiedziała, że przez to, że jestem nowy wcale nie muszę jej pisać, ale ja chcę pokazać się z jak najlepszej strony. A angielski idzie mi bardzo dobrze. Mam tylko cztery miesiące do zakończenia roku szkolnego, chcę złapać jak najwięcej dobrych ocen.
- Zawsze ambitny - zacmokałem, ciągnąc go w stronę auta. - Przygotuj się mentalnie na dokuczających nam teraz, a później w domu.
- Trzeba się z tym zmierzyć - odparł pewnie, bez najmniejszego lęku. - Musisz być przygotowany również na bezgraniczne tulenie.
- Oh, tego to akurat wyczekuję z niecierpliwością - uchwyciłem kark chłopaka w objęcie swej prawej ręki, drugą czochrając jego włosy zupełnie jak zwykłem Liamowi za dzieciaka.
Harry posłał mi głupkowaty uśmiech, wzdychając na widok świecistych oczu Nialla i tego, jak padł przed nim na kolana wychwalając do Boga dzień, w którym Larry stał się realny.
Przychodzę z mocno przełomowym rozdziałem bardzo szczęśliwa z powodu dzisiejszego dnia wolności na ponad 2 tygodnie 😍😍
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top