#12
Harry's POV
- Masz bardzo ładne włosy jak na to, że farbujesz. - oznajmiłem, rzoczesując blond kosmyki Perrie, jeszcze tego samego wieczoru.
Niall oznajmił dziewczynie, że ponoć robię bardzo dobry masaż głowy, więc Perrie chciała sprawdzić moje umiejętności. Przy okazji dała mi grzebień i kilka małych gumek, prosząc bym zrobił jej piękną fryzurę, gdy oznajmiłem, że umiem robić warkocze. W dzieciństwie, zwłaszcza w okresie podstawówkowym bawiłem się lalkami i to właśnie tak nauczyłem się je pleść. Lalka to była pierwsza rzecz którą kupiłem za kieszonkowe.
- To cudne gdy w końcu czesze cię ktoś inny niż Crystal, albo Louis. - westchnęła.
- Louis umie robić warkocze? - spytałem zaskoczony.
– On umie robić pieprzone wianki z włosów! – powiedziała z zachwytem. – Powienien to robić zawodowo, poważnie. Louis ma cztery siostry. Jest najstarszy, uczył się na nich.
- Louis ma siostry? I to cztery? Ile mają lat? - cały czas dopytywałem z zaciekawieniem, powoli przyswajając nowy fakt dotyczący Louisa.
– Najstarsza jest w Twoim wieku, później jedna ma czternaście i prawie ośmioletnie bliźniaczki – oznajmiła, kiedy podbierałem kolejne pasmo włosów do warkocza dobieranego. – Mogłeś zauważyć, że Louis nieraz znika, tak po prostu z chwili na chwilę go nie ma. – To wtedy jedzie do nich. – Właśnie tak.
- Czy jest z nimi blisko? - spytałem ponownie.
- Oj, bardzo. - uśmiechnęła się czule Perrie. - Byłbyś w szoku widząc go z nimi.
Zaśmiałem się cicho przez jej ton głosu. – Co masz na myśli? – stałem się coraz bardziej dociekliwy. Tak mało wiedziałem o Louisie, a teraz... w końcu ktoś zaczął mi cokolwiek mówić! To była dobra okazja, by wypytać o jak najwięcej się da.
- Jest najbardziej upierdliwym starszym bratem na świecie. - wymamrotał Liam, który dosłownie znienacka pojawił się w pokoju. - Na moim przykładzie można to nawet pokazać. Gdy tylko gdzieś wychodzę miliard razy dzwoni i pisze!
– To nic negatywnego, to bardzo urocze! – uśmiechnąłem się lekko, zawiązując pierwszego z warkoczy. – Ile ja bym dał za posiadanie rodzeństwa...
- To jest w sumie fajne, bo wiesz, że nie jesteś sam, ale... no Louis jest niesamowitą jęczyduszą. - mruknął Payne.
– Masz jakąś sprawę? – Perrie zachichotała, przekręcając bardziej głowę w moją stronę, gdy ją o to poprosiłem. – Wszedłeś tak nagle! Jeśli chcesz fryzurę musisz jeszcze chwilę poczekać... Harry ma takie dobre ręce, mówię ci.
- Zayn ma jeszcze lepsze... - mruknął z uśmiechem, a Niall w odpowiedzi wydał z siebie udawane odgłosy wymiotowania, kiedy ja spłonąłem krwistym rumieńcem.
– Przyszedłeś tu po to, żeby porozmawiać o tym, jak dobre ręce ma Zayn? – Perrie rozchyliła usta w szoku.
– Ja mógłbym o tym posłuchać! – odezwał się Niall, leżący na moim łóżku. Patrzyłem na niego z dołu, wciąż siedząc na podłodze, kiedy wykańczałem fryzurę. – No co? Jesteście moim ulubionych statkiem. Larry byłby moim ulubionym, ale on jeszcze nie wypłynął.
- Ja pierdolę, wyjdę stąd zaraz, przysięgam. - warknąłem przewracając oczami. Ile można gadać o czymś co nie ma prawa bytu?
- Ja w sprawie Lou przyszedłem właśnie. - przemówił Liam. - Wie ktoś dokąd pojechał?
– Ani trochę – mruknąłem.
– Nope! – Nie, nic nie wiemy – odezwała się również Perrie. – Może pojechał po jakąś kolację dla nas? Bo wiecie, nikt z nas nie umie gotować, więc pewnie znowu pojechał do baru, bo najlepszy makaron z serem w kraju!
- I nic by nie powiedział, nie wracając od prawie godziny? - szatyn zmarszczył brwi. - To totalnie nie w jego stylu!
- I kto tu jest niby upierdliwym braciszkiem? - Perrie spojrzała na niego spod rzęs.
– Jednak coś tam przeszło w gena- ja pierdolę!
Zaśmiałem się głośno na minę Zayna, który objął swojego chłopaka od tyłu, szczypiąc go w oba sutki. Liam podskoczył, prawie przez przypadek uderzając Zayna dłonią. – Malik, co ty odkurwiasz?!
- Normalnie byś zareagowął inaczej gdyby nie obecność dzieci - wymamrotał.
- Jestem od ciebie rok starsza, kutasie. - blondynka uniosła brew do góry.
– Mówiłem o chłopakach, blondynko! Ładna fryzura – skomplementował, tym razem w prawidłowy sposób wkładając ramiona pod pachy Liama i przytulił się do jego pleców, pocierając nos o jego włosy.
- Może ty wiesz gdzie jest Louis? - zapytał go. Malik jedynie wzruszył ramionami. - No kurwa, co do chuja?!
- Uspokój się. - powiedziała Perrie. - Na pewno wszystko jest ok.
– Po prostu zawsze mi mówi, jak gdzieś jedzie, albo chociaż wysyła wiadomość!
– A napisałeś do niego, misiu? – spytał Zayn. – No nie, bo czekam aż on napisze. To oczywiste.
Ja i Niall uderzyliśmy się z otwartej dłoni w czoła. - No to chujowo się martwisz. - skomentowałem to, przewracając demonstracyjnie oczami. – Proszę, to pierwszy raz, kiedy robiłem to na żywej osobie – mruknąłem do Perrie, poklepując jej ramiona. Blondynka potruchtała do łazienki w celu obejrzenia fryzury w lustrze.
– Niepotrzebnie zrobiłeś zamieszanie, po prostu napisz lub zadzwoń do Louisa, ok? – Zayn przechylił głowę szatyna w swoją stronę.
- Ale to nie jest normalne dla niego... - powątpiewał. - Przez cały ten czas miałem nadzieję, że się w końcu odezwie - mruknął, biorąc do ręki komórkę.
– To ty musisz się czasem odezwać, głupolu – cmoknął szybko jego wargi. – Idę na taras zapalić, adios!
– A ja pójdę zrobić herbatę dla mojej ukochanej i z nią posiedzę – oznajmił Niall, wymijając Liama, który na jego słowa uniósł wysoko brwi, mrugając.
- On nadal ma nadzieję? - Perrie spojrzała na mnie, na chwilę odrywając wzrok od lustra, w którym oglądała swe włosy.
– Przestań, to niemiłe – usiadłem na łóżku z telefonem w ręce. – Mogę ci zrobić zdjęcie?
Perrie kiwnęła głową, uśmiechając się.
– Ten gnój nie odbiera! Zaraz wyjdę z siebie – warknął Liam i nie oczekując żadnej odpowiedzi, wyszedł z pokoju.
- To jest w sumie urocze. - przyznałem z chichotem.
- Czy wy wiodzieliście jak on się telepał z nerwów? - podjęła dziewczyna.
– Bo to faktycznie dziwne, że Lou go o niczym nie poinformował.
– O mój- Lou? Jak słodko!
- Liam go takęsto nazywa! - pisnąłem, nagle czując się niesłychanie zażenowaym. Czyli to tylko zarezerwowane dla brata chłopaka?
– Nikt inny nie zdrabnia jego imienia, bo Louis tego nie lubi. Uważa, że jego imię samo w sobie jest brzydkie i w zdrobnieniu brzmi jak ciota – zaśmiała się, kładąc na łóżku. – Ale jak ty go tak nazywasz to chyba mu to nie przeszkadza.
- Nigdy go tak nie nazwałem - zmarszczyłem brwi. - Przynajmniej sobie tego nie przypominam... No i jego imię nie jest złe, mi się bardzo podoba!
Kiedy zobaczyłem uśmiech wymalowany na twarzy dziewczyny postanowiłem już się nie odzywać. Nieważne co bym powiedział, zawsze kończyło się jakimiś głupimi tekstami, czy rozmawiałem z Perrie, Crystal, czy z Niallem. Westchnąłem, drapiąc się po brzuchu.
Chyba już rozmowa z Liamem byłaby lepsza. On przynajmniej nie próbuje mnie zeswatać ze swoim bratem.
- Mnie też uczeszesz? - nagle do pokoju weszła Crystal.
– A co? Uciekłaś od Nialla? – spytałem, zakrywając swoje usta, chowając w dłoni chichot. – Mogę to zrobić jeśli chcesz, tylko strasznie zgłodniałem.
- Niall, przynieś jakieś chipsy z kuchni! - zawołała Crystal, następnie siadając przede mną.
- Boże, ostatnio ciagle jem coś niezdrowego... - mruknąłem.
– Mi się chce rzygać, kiedy tylko próbuję coś zjeść. Od rana nie mogę nic w siebie wcisnąć – powiedziała Perrie, skubiąc skórki swoich czarnych paznokci zębami.
– To niedobrze, skarbie. Od kiedy to czujesz? – Crystal widocznie się zmartwiła.
- Od paru dni w sumie... - odparła cicho, a ja musiałem mocno wytężyć słuch by ją wtedy zrozumieć przez mocny akcnt dziewczyny. - Ale nic nie zrobiłam!
Marszczyłem swoje brwi w tempie w jakim przestrzeń między nami zaciskała się przez coś ciężkiego, co zawisło w powietrzu. Zassałem policzki, obserwując ich mimikę.
- No ja mam nadzieję. - patrzyła uważnie na dziewczynę. - Pilnuj się, żebyś nie przejadała się, bo potem jest trudniej.
- Wiem. - odparła twardo.
– Hej, dziewczyny, powiecie o co chodzi? – spytałem, porzucając telefon i zacząłem w dłoniach dzierżyć kosmyki Crystal o rdzawym kolorze, znacznie dłuższe od włosów Perrie.
- Um... - ciężarna dziewczyna spojrzała na blondynkę niepewnie, znaim ona jej przerwała.
- Prawie dwa lata temu już zaczęłam chorować na bulimię.
– Wow, właśnie zrzuciłaś na mnie bombę – spojrzałem na Perrie z szokiem w oczach. Nigdy, w najśmielszych snach nie myślałem o tym, że dziewczyna mogłaby chorować na to zaburzenie, lub na jakiekolwiek. Zawsze jest taka szczęśliwa, uśmiechnięta, ubiera się w nieraz bardzo seksowne ubrania i podkreśla, że lubi siebie.
- Wiem, nie wyglądam z tym cellulitem i oponką na dole brzucha. - zaśmiała się całkiem radośnie, klepiąc po udach. - Ale nigdy nie byłam w sumie zbytnio chuda. Najgorzej było z głową...
– Przestań, masz perfekcyjną figurę – dotknąłem jej łopatki, następnie już całkiem skupiają swoje ręce na rudych włosach. – Po prostu to dla mnie szokujące, bo pamiętam, kiedy mówiłaś o sobie naprawdę dobre słowa.
- Mam gorsze dni - wzruszyła ramionami. - Bo wiesz, moja bulimia zaczęła się od ortoreksji, do któej nadal mam pewne tendencję...
– Cholera, strasznie mi przykro – przyznałem szczerze. – Więc teraz, kiedy to o tobie wiem, możesz mi opowiedzieć swoją historię.
Dziewczyna uśmiechnęła się leciutko, siadając obok Crystal, która cały czas milczala w trakcie gdy ją czesałem. - Zaczęło się to od chłopaka w jakim byłam po uszy zakochana w liceum. Był rzecz jasna strasznym smarkaczem, ale wtedy tego nie widziałam, totalnie nim zaślepiona.
Perrie podała mi czarny, wąski grzebyk, kiedy rozdzieliłem włosy idealnie na pół. Oddzieliłem połowę z nich od drugiej, tworząc przedziałek i zająłem się pierwszym warkoczem. Spojrzałem na Edwards chcąc dać jej znak, że jej słucham, ale ona i tak patrzyła przed siebie, w okno.
- On wiecznie podkreślał jak bardzo jestem piękna, a byłabym jeszcze ładniejsza jeśli bym schudła. Wiesz, jego byłe laski były wcześniej chearledarkami, więc to nie byla totalnie moja liga. - prychnęła prześmiewczo.
Już wiedziałem, że ta historia nie będzie niczym przyjemnym, po prostu nie mogła być przyjemna, bo jak? Bowiem słyszeć takie słowa od przyjaciółki, przynajmniej myślę, że mogę tak nazwać Perrie, jest trudne. Tak cudowne osoby nie zasługują na takich ludzi. Perrie była wtedy w moim wieku, co tylko dodatkowo dało mi do zrozumienia, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdowała.
- W końcu zaczęłam się odchudzać, stopniowo zaczynając wpadać w obsesję na punkcie zdrowego odżywiania. Jednak dieta moja była tak rygorystyczna, że w pewnym momencie dostałam potwornego ataku żarłoczności - westchnęła. - Objadłam się głównie niezdrowymi rzeczami tak bardzo, że nie mogłam się prawie ruszyć... Wtedy też po raz pierwszy zmusiłam się do wymiotów.
– I jak się... znalazłaś tutaj? – spytałem dociekliwie. Perrie wstała, łapiąc z kartonik soku, który leżał na biurku. Włożyła w niego słomkę i włożyła do ust siadając na parapecie.
- Jestem biologiczną kuzynką Louisa. - mruknęła, poprawiając ramiączko od podkoszulka. - To jemu pierwszemu powiedziałam o mojej chorobie i postanowił, że musi mieć mnie na oku.
– Czemu dopiero teraz mi mówisz, że jesteście spokrewnieni? – spytałem z niemałym wyrzutem, plącząc drugiego warkocza do samego końca. – To wyjaśnia te niebieskie oczy. Są podobne.
- Jestem córką brata jego mamy - uśmiechnęła się. - Byliśmy ze sobą od dzieciństwa bardzo blisko. Związałem włosy Crystal wypuszczając drobne pasemka przy jej twarzy. Westchnąłem, patrząc na Perrie.
– Jesteś naprawdę mądrą, ale też piękną dziewczyną. Według mnie jesteś moją przyjaciółką i chciałbym ci pomóc. Nie zasługujesz na to. Ja chyba od zawsze miałem okropne kompleksy i w jakimś małym stopniu wiem co to za uczucie.
- Nie życzę tego gówna najgorszemu wrogowi - szepnęła. - To będzie się ciagnąc za mną już całe życie w mniejszym lub większym stopniu.
– Bardzo mi przykro, myślałaś nad powrotem do leczenia? Nawrót choroby nie wróży nic dobrego!
- Ja obecnie czuję się zdrowa, skarbie - uśmiechnęła się. - Te dziwne mysli pojawiają się tylko gdy mam gorszee dni. Tak jak teraz, bo zbliża mi się jebany okres.
– Oh nie, chciałem tu wejść. Ale chyba zawrócę, bo usłyszałem słowo "okres"!
Uśmiechnąłem się lekko, słysząc ochrypły głos Louisa. Chłopak wyjrzał zza framugi drzwi, patrząc na nas z cynicznym uśmieszkiem.
- Liam cię szukał! - posiedziała Crystal. - Dosłownie przebierał nogami z nerwów o braciszka swojego!
– Serio? LIAM, WRÓCIŁEM! ŻYJĘ I JESTEM CAŁY PARÓWO! L
– Jezu, nie drzyj się tak – Perrie się wzdrygnęła.
– Po co byłeś w mieście? I czemu się tak skradasz?
- Na zakupach. - uśmiechnął się do mnie, co sprawiło, że dziewczyny jak i ja patrzyliśmy na niego ze zdezorientowaniem.
- To dla ciebie - oznajmił, wyciagając w moją stronę reklamówkę.
– Dla mnie? – uniosłem brwi do góry, patrząc na białą torbę, która wisiała nad moją głową. Crystal pisnęła w swoją dłoń, a Perrie wciąż siorbała swoim sokiem, ale również obserwowała nas z zaciekawieniem.
– Co? Co to?
- Ta twoja Lana jakaś tam wydała płytę wczoraj... - nawet nie skończył, gdy moje oczy nagle się powiększyły.
- No wiem! Nie mogę nawet jej posłuchać, bo spotify jest nieopłacony...
- Kupiłem ci płytę. - przerwał mi.
– Co do chuja!? – pisnąłem patrząc na niego wielkimi oczami. – Gdzie kupiłeś tę płytę, jeśli jej premiera była wczoraj?! Gdzie?
- W sklepie, głąbie - przewrocił oczami. - Bierzesz czy nie? Droga była.
- Boże, Boże, Boże! - piszczałem.
– Wystarczy Louis, i może "dziękuję".
– Dziękuję – mruknąłem odbierając od niego torebkę. Odchyliłem reklamówkę, widząc oprócz płyty coś jeszcze. – Odtwarzacz?
- Raczej wątpię, że chciałbyś słuchać płyty na naszej wieży dlatego wolałem ci kupić coś takiego, ze sluchawkami. - odparł.
– Dziękuję – uśmiechnąłem się szeroko, wyjmując płytę i przytuliłem ją do swojego policzka, uśmiechając się szeroko. – Nigdy nic nie dostałem.
- No to teraz możesz słuchać jej mamrotania do woli - zawołał wesoło, a ja spojrzałem na niego ze zmrużonymi oczyma.
- Sam kurwa mamroczesz, wieśniaku.
– Miałeś być dla mnie milszy.
– No właśnie Harry – do pokoju wpadł Niall z miską przekąsek. – Bądź dobry dla tatusia.
- Że co? - parsknąłem w momencie, w którym Louis warknął na Nialla niczym pies. - Jaki znowu tatuś? O co chodzi?
– O mój Boże, on jest taki niewinny – Crystal wręcz pisnęła.
– Louis to zniszczy – powiedział Niall.
- Wyjdźcie stąd! Zostanę tutaj i będę słuchał mojego autorytetu!
- Moge z tobą zostać? - zapytała Crystal. - Uwielbiam Lanę i w sumie to dawno jej nie słuchałam. - dziewczyna spojrzała na mnie błagalnie.
– Lubisz ją i nigdy nie powiedziałaś? – uśmiechnąłem się. – Zostań ze mną. Jeszcze nigdy nie znałem kogoś, kto ją lubił
- Przecież jej muzyka jest cudowna! - westchnęła, wchodząc na łóżko obok mnie.
- Ale ona nawet nie śpiewa tylko jęczy... - prychnął Niall.
– Wyjdź z mojego pokoju – sarknąłem.
– Ona ma najpiękniejszy głos na świecie. I śpiewa cudownie. – broniła Crystal. – Zwłaszcza, gdy śpiewa o swojej cipce.
- Słucham? - tym razem zarówno Horan, Perrie jak i Louis spojrzeli na mnie i rudą dziewczynę z ogromnymi oczami.
– Nie znacie tego tekstu? – zaśmiałem się, obserwując piękną okładkę płyty, którą ściskałem. Patrzyłem na nich wymownie, posyłając Crystal małe, rozbawione spojrzenie.
- Nie i nie wiem czy chcę znać... - powiedział niepewnie blondyn, który po wypowiedzeniu tych słów jak najszybciej ulotnił się z pokoju.
– O co mu chodzi? – spytał Lou. – Przecież Niall lubi cipki. - przez niewinność jakiej użył, by wypowiedzieć to słowo zaśmiałem się głośno. – Jadę do miasta i wracam wieczorem. Miłego słuchania o cipkach, Harold – rzucił przed wyjściem z pokoju.
- Co za okropni ignoranci muzyczni - prychnąłem, unosząc nos do góry, gdy po chwili mój uśmiech nagle poszerzył się gdy ponownie spojrzałem na mój prezent.
I tego powodem nie była jedynie moja miłość do twórczości Lany.
*
Kiedy wcześniej mówiłem, że bardzo lubię muzykę Lany Del Rey, teraz mógłbym nazwać to miłością do autorki. Po całym dniu słuchania płyty w kółko i w kółko, już wiedziałem, które utwory są moimi ulubionymi i które lubię tylko trochę mniej od pozostałych. Tak naprawdę wśród nich nie było żadnego, który mi się nie spodobał. Za oknem zaczęło robić się ciemno, kiedy słuchając kolejny raz piosenki, rozmyślałem o tym prezencie, jaki sprawił dla mnie Louis. Zaskoczył mnie, bowiem zostałem nauczony, że prezenty otrzymuje się tylko za jakieś osiągnięcia, a ja nic przecież nie zrobiłem.
Mimo wszystko, nie mogłem pozbyć się tego uporczywego i męczącego przeczucia, że w dalszym ciagu Louis mógł mnie zranić. Być może płyta i odtwarzacz była prezentem przeprosinowym, jednakże czy naprawdę szczerym? Może chcę mnie tylko przekupić rzeczami materialnymi. Nie wiem po co i w jakim celu, naprawdę. Ale może tak jest? Nie powienienem był być łatwy, jeśli myśli, że kupi mi odtwarzacz DVD z podłączeniem do słuchawek i płytę, a w ten sposób zyska moje zaufanie, to się grubo myli.
Przewróciłem w myślach oczami, kiedy do drzwi zapukał Louis.
- Mogę?
- Wchodź! - zawołałem myśląc o tym, że jak zawsze wywołuję wilka z lasu.
– Wróciłem do domu z piętnastoma opakowaniami sushi. Mam nadzieję, że lubisz trochę chwastów i surowej ryby – rzekł i rzeczywiście w jego dłoni zobaczyłem dwa opakowania z jedzeniem. Już poczułem zapach ryżu i sosu sojowego.
- Wiesz, że jestem wegetarianinem, a nie jaroszem? - uniosłem brew do góry. - To znaczy, że nie jem nic przez co musiało umrzeć jakieś zwierzę.
– No dobra, to lubisz coś bez ryby, ale z ryżem i chwastami? – podrzucił pudełko w swoich dłoniach, patrząc na mnie zachęcająco. – Tekst z rybą był słaby, bo zapomniałem, że nie jesz mięsa, ale tu go nie ma, obiecuję.
- No mam nadzieję... - mruknąłem, z powątpieniem wyciągając rękę po kolację, podejrzliwie zaglądając do środka.
– Naprawdę tam nie ma mięsa, teraz się tylko przejęzyczyłem, ale jestem pewien, że zamówiłem zestaw z samymi warzywami i jest tam jeszcze coś takiego jak soja, ale nie wiem co to, jest w formie takich kuleczek – powiedział, po czym sam otworzył całkowicie opakowanie.
- Soja to roślina strączkowa - spojrzałem jak na największego kretyna w historii. - Naprawdę tego nie wiedziałeś?
– Nie? – potarł swój zarost, który był większy niż zwykle. Louis musiał się nie golić już tydzień i dopiero teraz zauważyłem jak inaczej wygląda – Wyglądam ci na kogoś, kto wpieprza rośliny strączkowe? – pstryknął mnie dwoma palcami między brwi.
- Czyli nie jesz fasoli ani groszku? - ponownie spojrzałem na niego w ten sam sposób.
- Nie przepadam - wzruszył ramionami.
- Aha.
– M-hm. Warzywa to nie jest mocna strona kuchni – pokręcił głową, kiedy sięgnąłem po pałeczki dołączone do zestawu. – Jak ci minął dzień? Słyszałem, że nie opuszczasz pokoju.
- Bo słucham królowej. - odparłem całkowicie poważnie, biorąc do prawej ręki pałeczki, a następnie wziąłem pierwszego kęsa wegetariańskiego sushi.
– Cały dzień.
– M-hm... – zamruczałem z pełnymi ustami, delektując się przepysznym smakiem.
– Czyli mój pomysł był dobry, to super! – uśmiechnął się, a ja zacząłem myśleć nad jego dziwnie pozytywnym humorem.
- Skąd w ogóle ten pomysł by kupić mi płytę? - spojrzałem na niego z dołu. - I skąd niby wiedziałeś, że akurat wyszła płyta?
– Usłyszałem w radiu singiel, kiedy jechałem odebrać moje najmłodsze siostry z przedszkola – powiedział, podbierając mi jedzenie. – Po tym, facet powiedział, że to właśnie piosenka z nowego albumu piosenkarki i skojarzyłem nazwiska. Pojechałem do galerii handlowej i była tam.
- Naprawdę nie miałeś problemu z tym by wydać na to niemałe pieniądze? - powątpiewałem. - Na pewno kosztowała z dwadzieścia funtów, bo jest nowa.
– Nie martw się, mam dużo pieniędzy – puścił mi zuchwałe oczko. – Zarabiam niemały szmal w firmie mojego ojca razem z Liamem. Ale chciałbym wiedzieć, czy te wydane banknoty były warte mojego uczynku.
- Tak! - zawołałem z pełnymi ustami. - Jest boska, cudowna i znam już pół piosenek na pamięć! Wszystkie są cudowne
– Masz już coś ulubionego? – zaciekawił się, kładąc na moim łóżku. Oparł się na łokciu, przeglądając listę piosenek, widniejącą z tyłu opakowania płyty.
- To na pewno zmieni się jeszcze w przeciągu miesiąca, ale na razie najbardziej kocham Pretty When You Cry i chyba Money Power Glory.
– Pokażesz mi je? – kiwnąłem głową, odkładając jedzenie na szafkę obok łóżka. Napiłem się trochę świeżego soku, który wyciągnąłem z kilku owoców parę godzin temu i położyłem się obok Louisa, klikając coś w odtwarzaczu. Skrzynka leżała na łóżku przy moim ramieniu. Ułożyłem się wygodnie na plecach, podając Louisowi słuchawkę.
Wtedy też przewinąłem kilka piosenek, które leciały zaraz po sobie, aby włączyć pierwszą wspomnianą przeze mnie piosenkę. Louis włożył słuchawkę do ucha, lewą rękę kładąc na swoim torsie. Wpatrywał się w sufit kiedy pierwsze, powolne dźwięki rozbłysły w moim uchu po ułożeniu się obok, blisko szatyna, ponieważ kabel nie był długi.
All the pretty stars shine for you, my love.
Am I the girl that you dream of?
All those little times you said that I'm your girl
You make me feel like your whole world.
(Wszystkie śliczne gwiazdy błyszczą dla Ciebie, kochanie.
Czy jestem dziewczyną o jakiej śnisz?
Wszystkie te nieliczne chwile gdy mówiłeś, że jestem Twoją dziewczyną
Sprawiasz, że czuję jakbym była całym Twoim światem.)
- Ona serio jęczy. - wymamrotał cicho, a ja mocno uderzyłem go w udo, każąc się zamknąć i "docenić dzieło sztuki".
Przymknąłem oczy, powstrzymując się od niemego poruszania wargami. Tak, zdecydowanie ta piosenka była najlepszą z całego albumu. To, ile emocji przekazywała autorka w pięknym tekście i zadziwiającej barwie głosu, sprawiało, że nawet teraz - przy Louisie skoncentrowałem się tylko ona tych dwóch rzeczach. Myślałem wiele razy nad tekstem piosenki, aż w końcu wiedziałem, że to ten utwór podoba mi się najbardziej, ponieważ mogę się do niej odnieść w tej sytuacji, w jakiej się znajduję.
Nigdy nie myślałem, że to, co poczułem do Louisa wygasło, lub znikło. Było mi wciąż ciężko ignorować szybkie bicie serca i małe uśmiechy, gdy obserwowałem Tomlinsona i on nie mógł tego zauważyć. To było ciężkie uczucie; nie będąc gotów to nazwać, po prostu milczałem i starałem się zagłuszyć ciążące myśli muzyką.
I'll wait for you, babe, that's all I do, babe
Don't come through, babe, you never do because...
(Zaczekam na Ciebie skarbie, to jedyne co robię, skarbie
Nie zbliżasz się, skarbie, nigdy tego nie robisz, ponieważ...)
Poruszyłem ustami w ostatnich słowach tego wersu. Może dlatego mimo że Tomlinson był przy mnie tak naprawdę go nie czułem. Nie dotykał mnie, nie robił tego. Kiedyś nawet się nie wahał. To była jego misja, nie chciał tego, to fakt. Ale ile bym dał za to, by poczuć znów tę zakłamaną grę? Otworzyłem ślepia na chwilę ciszy, która nastała przez refrenem.
Beacause- I'm pretty when I cry
I'm pretty when I cry
I'm pretty when I cry
I'm pretty when I cry.
(Ponieważ- jestem śliczna, kiedy płaczę
Jestem śliczna, kiedy płaczę
Jestem śliczna, kiedy płaczę
Jestem śliczna, kiedy płaczę.)
W momencie, w którym zaczął się refren, po moim karku przebiegł ogromny dreszcz, ponieważ niespodziewanie dłoń szatyna drgnęła, kiedy musnął wierzch tej mojej.
Szeroki i długi biały sufit w moich oczach rozciągał się jeszcze mocniej, kiedy poruszyłem małym palcem, by oddać ruch Louisa. On również musiał patrzeć wciąż przed siebie, ponieważ nie czułem na sobie jego wzroku.
Don't say you need me when
you leave and you leave again
I'm stronger than all my men except for you
Don't say you need me if you leave last, you're leaving
I can't do it, I can't do it, you do it well
(Nie mów, że mnie potrzebujesz skoro odchodzisz po raz kolejny
Jestem silniejsza niż moi byli partnerzy Oprócz Ciebie
Nie mów, że mnie potrzebujesz jeśli Ostatnio odszedłeś, teraz odchodzisz
Ja tego nie zrobię, ja tego nie zrobię, ale Ty zrobisz to najlepiej.)
Przegryzłem dolną wargę, niemalże czując sufit, który spadał w dół, powoli, przybliżając się do mojej twarzy, gdy dotyk nie ustawał. Zamiast tego przy kolejnych słowach, Louis splątał ze sobą nasze małe paluszki. Zamrugałem, wzmacnianiając uścisk.
Jestem śliczny kiedy płaczę, ale słyszałem jak mówiono, że z uśmiechem jest ludziom bardziej do twarzy, a ja marzyłem o byciu szczęśliwym.
Przez H zapomniałam prawie o tym, że rozdział muszę dzisiaj wstawić sksksksk Która piosenka z Fine Line jest waszą ulubioną?
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top