Rozdział 12

- Co chcesz robić ? – pytam

- Wszystko mi jedno – odpowiada Jai

- Mnie również.

Siedzimy w samochodzie na podjeździe przed jego domem. Ja na rozłożonym fotelu pasażera wychylający stopy za otwarte okno. On w taj samej pozycji obok mnie. Spoglądam na chłopaka, na którym malował się całkowity spokój.

- Jak tam Bethani ? – spogląda na mnie uśmiechając się

- Nie wiem – odparłem krótko – Jest naprawdę miłą, a zarazem zagubioną w sobie samą dziewczyną jak ja byłem kiedyś tyle, że ona przeżywa inaczej ododatkowo wszystko maskuje. – poprawiam się na fotelu – Wiesz wie nawet o tym, że jestem żołnierzem i to mnie boli

- Co masz na myśli ? – jego wzrok był nie obecny

- Kiedy wyjadę, a to stanie się za tydzień boje się, że to co budujemy zniknie, że ona się załamie. Mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi ?

- Tak – odparł – wiec co chcesz z tym fantem zrobić ?

- Sam nie jestem do końca pewien. Wiem tyle, że muszę jechać na kolejną misie nie mogę już odmówić. Jai ja naprawdę się o nią boję ona dużo już przeżyła w swoim życiu, a ja przyrzekłem jej, że już nikt ją nie skrzywdzi, ale jak ja mam to zrobić kiedy będę milion kilometrów od niej ? Praktycznie na drugim końcu kuli ziemskiej.

- Stary nie wiem naprawdę masz przerąbane – opuszcza okulary przeciwsłonecznie z czoła na oczy

- Wiem to. Najgorsze jest to, że kiedy kolejny raz przyjadę to wszystko co mamy zbudowane się rozsypię jak budowla z kart. Zdecydowanie w takich chwilach żałuje, że nie jestem tym samym Jamesem co parę lat temu – prychnąłem

- Miałbyś ją w dupie prawda ?

- Tak. Nie obchodziła by mnie, ale coś się we mnie zmieniło i już nie wrócę do tego. Obiecałem to sobie. Dodatkowo Bethani ma szczęście, że trafiła na mnie teraz niż wcześniej – uśmiechnąłem się sam do siebie

- Rozwiążesz to jakoś. Wiesz ze możesz na mnie liczyć ?

- Tak. – cisza zapadła po między nami – Wiesz wciąż zadręczam się tym, kto a przede wszystkim po co robił mi ktoś to zdjęcie. Komu było to potrzebne ?

- Zupełnie nie mam pojęcia. – opuszcza nogę i poprawia swój fotel do odpowiedniej pozycji – Zabieramy się stąd. Zdecydowanie te gadanie nie pomoże nam

Włącza silnik i zaczyna cofać auto. Zapinam pas i również poprawiam swój fotel.

- Co chcesz robić ? – zapytał

- Wszystko mi jedno – odparłem krótko

- Jedziemy do chłopaków ? Siedzą pewnie teraz w warsztacie samochodowym naprawiając samochód Beau – nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową

***

Pół roku wcześniej

Tańcząc czułem spocone ciała ocierające się o mnie. Byłam dość mocno rozpalony, a alkohol w moim organizmie dobrze już zamącił mi w głowie. Cały świat stał się tylko jednym małym ziarenkiem gorczycy. Gorczycy cierpienia, żalu i smutku. W tym momencie przegrywałem wszystkie swoje bitwy.

Wojna ?

Wojna dalej trwała, ale ja już wiedziałem, że ją przegram, bo co miałem do stracenia ? Zupełnie nic. Zostało mi się tylko dobrze się bawić by tak zaspokoić cierpienie.

Nie próbuje już nic. Stoję w miejscu. Jestem sam, ale czuje te wszystkie ręce seksownych kobiet na moim ciele. Ktoś mnie całuje po obojczyku, a ze mnie ulatniają się wszystkie złe rzeczy, które dziś uczyniłem, bo czuje, że to jest lek od uwolnienia. Naprawdę jest mi teraz dobrze, a pocałunki przechodzą w górę coraz bliżej moich ust. Jestem pewien, że wszystko się zaraz skończy tak szybko jak zaczęło, ale coś mnie blokuje. Odwzajemniam pocałunek. Czuje słodką malinową szminkę i pogłębiam pocałunek. Mimo, że nie znam dziewczyny cofam się z nią w stronę najbliższej ściany. Nie protestuje, a ja na to liczyłem. Chociaż w tym jednym procencie los jest po mojej stronie. Dotykam zimnej ściany, a uczucie, którego teraz doświadczam jest niesamowite, wiec nie myślę o konsekwencjach tego wieczoru. Moja lewa ręka zjechała w dół do jej pośladka, a z jej ust wydobył się cichy jęk, który uświadomił mi, że jest tak samo pobudzona jak ja. Podobało mi się to co miałem zaraz zrobić.

Chciałem wygrać to.

Drugą rękę wsadziłem pod jej jedwabną zwiewną koszulkę błądząc jak głodny wilk. Nasze pocałunki stawały się coraz bardzie pożądane, a jej jęki powodowały, ze musze szybko przystąpić do działania.

- James? – poczułem stukanie na swoim prawym ramieniu i odkręciłem głowę w tą stronę

- Jai ? – wychrypiałem czując dopiero teraz, że zaschło mi w gardle, a ja potrzebuje czegoś do picia

- Musimy pogadać! – krzykną naprawdę głośno by móc przekrzyczeć muzykę

- Nie widzisz stary, że jestem troszeczkę zajęty ? – wskazałem nie zadowoloną dziewczynę, która opierała się o jak się nie mylę niebieską ścianę – Wiec spiepszaj, bo mam już pewne plany do wykonania.

Powróciłem do całowania, ale gdy tylko rozkosz mnie wypełniła poczułem mocne szarpnięcie z prawej strony, a z mich ust wydobył się nie pohamowane przekleństwo. Nie mogłem się odwrócić, ale wiedziałem, że Jai ciągnie mnie za moją ulubioną koszulkę w stronę wyjścia i tylko, gdy mnie puści popamięta mnie, bo naprawdę byłem na niego rozłoszczony.

Dotarłyśmy do łazienki gdzie tam wybuchliśmy. Cieszyłem się, że wszyscy skupiali się na imprezie, a głos muzyki nas całkowicie zagłuszał po mimo, że krzyczeliśmy na siebie.

- Co z tobą kurwa nie tak ? James !

- Czy ty nigdy do chuja się nie nauczysz, że w takich momentach nigdy się nie przeszkadza! – byłem naprawdę wciekły, bo ona była moim ostatnia deską ratunku dzisiejszego dnia – Czułem jej seksowne pośladki do chuja !

- Tak i zaraz byś ja rozebrał na prawie środku parkietu

- Kto by się tym do chuja przejmował. Jai dorośnij troszkę. Nie pamiętasz jak miesiąc temu robiłeś dosłownie to samo ? Byłeś lepszy w te gierki niż ja teraz. Wiec luzu wiem co robie.

- Nie. James nie – staną naprzeciw mnie – Nie wiesz co robisz! To ty powinieneś dorosnąć, nie ja! Ty! – jego palec od prawej ręki wbijał mi się w tor - Spójrz na siebie zobacz jak ty człowieku wyglądasz – Odkręciłem się w stronę dużego lusterka, które było zawieszona nad umywalką – Jesteś cały czerwony, twoja czarna koszulka jest cała pomięta, wyglądasz jak kretyn, który przez trzy noce nie spał tylko pił!

- Wiesz, że tak było – powiedziałem cicho

- Tak wiem i nie mogę już patrzeć na to jak marnujesz sobie tym życie. Myślałem, że to ci przejdzie, ale teraz już sam nie wiem. Ty dalej idziesz, ale zupełnie w innym kierunku niż powinieneś.

- Wiec co mam zrobić ? – zapytałem patrząc na siebie

Widziałem kogoś kim nie jestem. Wiedziałem o tym. Adrenalina i chęć szukania sposobów rozwiązania trudnych spraw spowodowała to wszystko. Nie chciałem tego. Nie chciałem, komuś zniszczyć życia. Podobno człowiek ma dwie drogi. Życie i śmierć. Co jak wpadnie w tą drugą przy pomocy czyjeś ? Pomoże mu zginąć, ale ta osoba tego nie chciała, nawet o tym nie wiedziała. Powinienem zgnić za kratami wiedząc, że popełniłem taki czyn, ale nie chce takiego życia. Nie chce tam zgnić, wiec dusze to i nikomu nic nie mówię, bo wiem, że to się dla mnie źle skończy..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top