Rozdział 9

Nie przejmowałem się pogodą na zewnątrz, po mino, iż padał deszcz i tak od niej wyszedłem. Nie mogłem siedzieć razem z nią i udawać, że wszystko jest okej, jakby przeszłość się nie stała. To nie można nazwać normalnym padaniem, lało jak z dziurawej chmury, której nie dało się szybko załatać. Na ulicach były całkowicie pusto. Nie było, ani jednej żywej duszyczki, nawet człowieka, który by spieszył się do jakiegoś wcześniej ustalonego miejsca. Co się dziwić był późny wieczór. Koncepcja deszczu była zależna od człowieka i do mojego oczywiście. Padało co oznaczało smutek. Podobno to miało pomagać, ale czy mi pomagało? Możliwe.

Byłem już cały mokry od czubka głowy po koniuszki palców u nogi. Pomyślałem, że następnego dnia będę leżał w ciepłym łóżku cały rozpalony od gorączki, ale szybko rozwiałem tą myśl. Nie obchodziło mnie to. Zastąpiłem tą myśl nowym doświadczeniem, które zdarzyło się jakieś piętnaście minut temu.

Nie wiedziałem co robić. Mam dalej utrzymywać z nią kontakt? Przecież obiecałem jej, że zaopiekuje się nią na tyle ile będę mógł - ona to samo mi przyrzekła. A teraz ? Nie mogłem od tak skreślić tego, zdecydowanie nie byłem już takim człowiekiem i nawet do tego nie chciałem już wracać. Teraz moja walka będzie trudniejsza. Przeszłość jednak do ludzi wraca. Nie można od tak jej zostawić jak bagaż.

Więc co mam teraz robić ?

Są trzy opcje.

Po pierwsze mogę zerwać z nią całkowity kontakt. Jeśli będzie do mnie dzwonić nie będę odbierał od niej jakikolwiek telefonów. Wyciszę go, wyłączę czy nawet zmiennie numer, tylko po to, żeby nie słyszeć jej melodycznego głosu, który powodował wspomnienia tamtej nocy. To boli, gdy bliska osoba staje się twoją przeszłością i to na dodatek złą przeszłością, o której chciałeś tak bardzo zapomnieć. Zrobiłeś to, ale mimo wszystko z dniem, którym ją poznałeś znów do ciebie wróciła niczego nie świadomy.

Po drugie mogę udawać, że dzisiejszego dnia nie było przynajmniej tej części kiedy się dowiedziałem o tym. Przychodziłbym do niej, spotykalibyśmy się tylko po to, żeby czekać na dzień, kiedy wrócę do wojska, a potem o niej zapomnieć i gdy trafiła by się okazja następnego urlopu nie przyjąłbym jej i nie wracał tutaj.

Trzecia opcja wyglądała by tak, że powiedziałbym jej wszystko. Praktycznie wszystko. Mogła by mi wybaczyć, a ja dalej byłbym jej aniołem stróżem - o ile mogę tak się nazwać, ale muszę tez wziąć pod uwagę to, że może mi jednak nie wybaczyć.

Co miałem wybrać? Która decyzja była by odpowiednia? Którą drogą zmierzać teraz? A może wszystkie drogi co bym nie wybrał prowadzi do tych samych drzwi? Jednak niewłaściwa decyzja podnajęta w przeszłości tak komplikuje sprawy w teraźniejszości.

To kolejna misja, która była zbyt trudna od tych prawdziwych. Do których byłem tak dobrze szkolony.

Co robić ?

Pomóż mi !

Musiałem się rozróżnić i przestać myśleć choć na chwilę o tym. Wyciągnąłem telefon po czym wybrałem numer Jai'a. Odebrał ode mnie dopiero po trzech sygnałach. Oznajmiłem mu, że muszę zapomnieć o jednej małej rzeczy i czy mógł by ze mną wyjść na jakiś piwo. Zgodził się natychmiastowo po mimo tak późnej pory. Był dla mnie jak brat, który wiedział o mnie praktycznie wszystko. Schowałem urządzenie do kieszeni po tym zorientowałem się, że ktoś za mną idzie, krok w krok. Kiedy skręcałem w lewo ona tak samo, w prawo dokładnie to samo nie spuszczała mnie nawet na krok, a jak się odwróciłem osoba ta schowała się za najbliższym budynku. O co tu chodzi? W pewnym momencie oślepiło mnie błysk. W mojej głowie zaświeciła się lampka tym samym uświadamiając mi, że był to flesz aparatu. Co jest do chuja grane ? Zacząłem biec za osóbką, żeby wycisnąć z niej jakieś informacje po co to robi i jakie są zamiary jej, ale pościg był nadaremny, bo zgubiłem ją już przy pierwszym skręcie przy starej kamienicy.

Nowe pytania zaczęły napływać. Nie dość, ze toczyłem walkę z jednym problem pojawiał się już kolejny. Wiedziałem tylko jedno, że na pewno to nie był koniec tego wszystkiego, lecz początek długiej i uciążliwej walki.

25 minut później

Oddychałem ciężko. Byłem zmęczony. Ten dzień był jeden z najgorszych.

Ściągnąłem kaptur, który był dość mocno przesiąknięty z powodu deszczu. Wszedłem do baru. Praktycznie nikogo w nim nie było - jedynie jakiś dwóch starszych dryblasów stało przy stole bilardowym. Wnioskowałem o co grają. Odnalazłem szybko Jaia. Siedział przy barze rozmawiają z jakoś blond barmanką, która powiedzmy szczerze nie za bardzo była nim nzainteresowana.

- Jestem Jai - usiadłem na drugim stołeczku - poproszę Tequile * - powiedziałem do barmanki

- Ej nie za szybko ? - stwierdził.

Pewnie pomyślał, że biorąc coś mocnego na sam początek nie rozwiążę sprawy. Tak zgadza się, ale w tej chwili to tylko przychodziło mi do głowy. Dziewczyna postawiła przede mną małą szklankę. Zabrałem ją i wstałem tym samym pokazując kumplowi, żeby poszedł w moją stronę. Poszedłem do najbliższego stolika po czym wygodnie się na nim usadowiliśmy.

Cisza.

Upiłem dość duży łyk Tequili.

- Co jest James ? Widzę, że jesteś w złym stanie. Podkreślając, że jesteś cały mokry.

- Dupna sprawa stary - upiłem kolejny łyk kończąc całą szklankę - Naprawdę pieprzona sprawa. - kolejna analiza pojawiła się w mojej głowie. Mogłem mu o wszystkim powiedzieć? Pewnie tak i tak wiedział o mnie wszystko, wiec czemu tym razem tak nie maiało być ? - Byłem dziś u Bethani

- U tej laski, która poznałeś w barze tego dnia co przyleciałeś ? - zapytał

- Tak. Chyba się przyjaźnimy - nie wspomniałem o tym, że być może coś mnie do niej ciągnie. Przemilczałem to. Jeden nie szczególny wątek. - Rozmawialiśmy i był ten misiek

- Misiek ? - zdziwił się

- Tak - pokazałem kelnerce palcami, że chce jeszcze raz Tequili i wróciłem do rozmowy - Pamiętasz pożar przy Błękitnej ? - pokiwał głową - Ta dziewczyna. - cisza - Ta dziewczyna, która została ocalona pamiętasz ? - znów pokiwał twierdząco głową - Ona.. ona żyje to Bethani. Ten sam misek to wszystko. Jak to wszystko z powrotem wróciło do mnie. Wszystko pamiętam doskonale - kelnerka przyniosła kolejną szklankę. Tym razem wypiłem całość bez wszelkich zastanowień. Całą do dna. - Nie wiem co mam teraz robić

Na twarzy Jaia było widać strach i smutek. Nie tylko mnie ta sprawa zdołowała. Jego tak samo. Delikatne mnie poklepał po ramieniu. To mało przynieść choć trochę otuchy, ale w rzeczywistości zdecydowanie nie poskutkowało.

- James.. ja. Ja nie wiem co mam powiedzieć. Tak samo ta informacja mną wstrząsnęła , ale wiem, że nie tak bardzo jak tobą. Wiem, że teraz zaczniemy toczyć walę z przeszłością, a szczególnie ty. Wiedz zawsze, że będą trzymał za tobą stronę nie z miernie co się stanie. Nawet, gdy stanie się coś co nie będzie wyjaśnione i zostaniesz sam musisz za wszelką cenę trzymać gardę wysoko i po prostu walczyć. Musisz walczyć by wygrać.

Miał racje. Musiałem stawić temu czoło. Pokazać, że umiem przede wszystkim, że chce to pokonać. Już nie liczyło się życie czy śmierć. To coś zupełnie innego. W walkę wkroczyliśmy wszyscy, gdzie liczy się coś więcej.

*Tequile ---> wódka meksykańska

___________________________________

Jak myślicie kim jest nieznajoma, która robiła zdjęcie ? Jestem strasznie ciekawa co napiszecie, wiec piszcie :D

Do następnego miśki



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top